Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Sigillum Diaboli
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Czy Nadir i Miguel będą razem?
Tak
75%
 75%  [ 3 ]
Nie
25%
 25%  [ 1 ]
Wszystkich Głosów : 4

Autor Wiadomość
namida1991
King kong
King kong


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Gdańska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:49:31 17-07-10    Temat postu: Sigillum Diaboli

Wielki powrót Namidy1991!!!

Moja nowa telka:
Sigillum Diaboli



Sukkub(def.)- (śrdw.-łac. succubus, od łac. succuba - "nałożnica") – w demonologii sukkubami nazywa się demony przybierające postać nieziemsko pięknych kobiet, nawiedzające mężczyzn we śnie i kuszące ich współżyciem seksualnym.
Wiele źródeł podaje, że motywacją sukkubów jest wyssanie energii życiowej.
==============================================================================================
Fabuła: Miguel Romero, młody prawnik, czuje się samotny. Nie ma szczęścia w miłości. Jego pierwsza i jedyna dziewczyna rzuciła go dla jego najlepszego kumpla. Jak na złość on nie może o niej zapomnieć i ciągle musi ją widywać, ze względu na kumpla. Jednak pewnej nocy wszystko się zmienia. Poznaje kobietę, która doprowadza go do miłosnego szaleństwa. Ale Miguel nie wie, że tajemnicza Nadir skrywa mroczną tajemnicę...

Bohaterowie:



Christopher Casillas von Uckermann jako Miguel Romero(22 lata)- młody prawnik, spokojny, uległy. Po rozstaniu z dziewczyną staje się zamknięty w sobie, ale mimo to nie ma żalu do swojego kumpla, że z nią chodzi. Od kiedy spotyka Nadir, jego życie całkiem się zmienia.



Riya Sen jako Nadir(250l., wygląda na 20)- demonica, uwodzicielska, piękna, pełna seksapilu. Żaden mężczyzna nie jest w stanie się jej oprzeć, co pomaga jej w żywieniu się ich energią życiową. Spotkanie z Miguelem odmienia jej nudną egzystencję. Dla niego jest w stanie zrobić wszystko, nawet sprzeciwić władzom Podziemia.



Jacqueline Bracamontes jako Lilith(wiek nieznany- istnieje od zarania dziejów)- pierwsza żona Adama(przed Ewą), potem Lucyfera, matka wszystkich demonów(głównie sukkubów i inkubów). Zła, przepełniona nienawiścią, nie posiada żadnych ludzkich uczuć. Potrafi zabić bez mrugnięcia okiem. Nie chce pozwolić na związek Nadir z człowiekiem, zrobi wszystko, by zniszczyć to uczucie.



Hugh Jackman jako Samael(tak jak Lilith- istnieje od początku świata)- Anioł Śmierci (Samaël, Samiel, Siegel, Satan, Satanael, Samuel, Sammael) – anioł śmierci: dostarczyciel wyroków śmierci ale i powstrzymujący egzekucję, oskarżyciel, uwodziciel, duch zniszczenia... Wraz z Lucyferem wygnano go z Piekła, jest związany z Lilith, ale nie jest jej wierny(z resztą tak samo jak ona wobec niego). Podoba mu się Nadir, chce ją zdobyć za wszelką cenę i dołączyć do grona swoich nałożnic. Nie znosi sprzeciwu.



Alfonso Herrera jako Juan Ramirez(24l.)- przyjaciel Miguela, wierny i oddany. Chodzi z jego byłą dziewczną, ale naprawdę ją kocha i wie, że ten nie ma mu tego za złe. Wie, że z Miguelem dzieje się coś dziwnego, chce go uratować przed Nadir, bo czuje w niej zło.



Maite Perroni jako Maria Rosa La'Ventura(22l.)- była dziewczyna Miguela, chodzi z Juanem. Nigdy nie kochała Miguela, ale rozstanie z nim było dla niej bolesne. Ma wyrzuty sumienia, że tak wobec niego postąpiła, ale nie mogła nic poradzić na to, że zakochała się w Juanie. Również czuje, że Miguel pakuje się w niezłe kłopoty wiążąc się z Nadir, chce go od tego odwieść.


Ostatnio zmieniony przez namida1991 dnia 20:45:07 17-09-10, w całości zmieniany 27 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:40:40 17-07-10    Temat postu:

Uwielbiam te klimaty, więc czekam z niecierpliwością. Riya naprawdę pasuje do roli, jest niesamowita
Powrót do góry
Zobacz profil autora
namida1991
King kong
King kong


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Gdańska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:44:11 17-07-10    Temat postu:

A dziękuję, dziękuję... Odcinek już niedługo, zapewne jutro...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanette
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 08 Kwi 2006
Posty: 3980
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ciudades Mágicas De La Hada
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:34:20 17-07-10    Temat postu:

Świetny pomysł Czekam na odcinek Kiedyś czytałam fragment książki o sukkubie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:49:19 17-07-10    Temat postu:

Świetny pomysł na opowiadanie ! Uwielbiam takie klimaty.
Czekam na odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
namida1991
King kong
King kong


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Gdańska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:21:29 17-07-10    Temat postu:

Prosiłabym o komentarze
Chcę wiedzieć, czy mam pisać dalej, czy nie....

Odcinek 1- Pustka

Jak co rano Miguela obudził znajomy dźwięk budzika. Wskazywał on piątą rano.
- Niestety trzeba wstawać.- jęknął niezadowolony podnosząc się z łóżka. Zawsze lubił swoją pracę. Z ochotą wstawał nawet o czwartej, by zdąrzyć zrobić śniadanie... Śniadanie dla Niej. Do łóżka, tak jak lubiła... Ale teraz Jej nie było. Nie spała obok, kiedy się budził. Wtedy, z Nią u boku, wszystko miało sens. Teraz, kiedy był sam, nic go nie cieszyło. Miał cichą nadzieję, że niedługo trafi go szlak. Tak, chciał umrzeć, by nie czuć tej wewnętrznej pustki...
Szybko zrobił sobie śniadanie, umył się i ubrał, a potem, gdzieś w pół do szóstej, pojechał samochodem do kancelarii, w której pracował.
Koło południa, kiedy miał przerwę na drugie śniadanie, zadzwoniła jego komórka. Westchnął i spojrzał na wyświetlacz. Dzwonił Juan. Jego najlepszy przyjaciel, ten który chodził z jego byłą. Ale nie- nie miał mu tego za złe. Pokochali się- Maria i Juan. Co on, Miguel mógł na to poradzić?
Odebrał telefon i słuchał kumpla uważnie.
- Wiesz, wpadnij do nas. Urządzamy imprezę, będzie fajnie.- mówił podekscytowany Juan.- Musisz przyjść. Bez Ciebie to nie będzie to samo.- dodał nieomal błagalnym tonem, nie doczekawszy się odpowiedzi na swoją propozycję.
- Dobra, będę. O osiemnastej, tak?- spytał.
- Tak, dokładnie.- odrzekł uradowany Juan.- To do zobaczenia wieczorem.- powiedział i odłożył słuchawkę.
No świetnie. Impreza u Juana. Ona z pewnością tam będzie. Czemu to musiało tak boleć? Niestety nie mógł zawieść kumpla. Przyjaźnił się z Juanem od piaskownicy. Pomagali sobie nawzajem. Teraz z resztą Juan pomagał mu częściej niż zwykle, jakby chciał wynagrodzić to, że "odbił" mu dziewczynę.
Nie. Nie mógł o Niej myśleć. To wywoływało jedynie cierpienie. Ale jak mógł zapomnieć o kimś, kogo tak mocno kochał?
Poznał Marię Rosę w liceum. Wtedy, kiedy pierwszy raz rodzielił się ze swym przyjacielem. Juan wyjechał do ojca, który mieszkał w Los Angeles po rozwodzie z jego matką. Tam załatwił synowi naukę w renomowanym liceum i nawet nie chciał słyszeć o odmowie.
Tak więc Miguel od razu zakochał się w tej ślicznej, czarnowłosej i czarnookiej dziewczynie, o filigranowej sylwetce i przepięknym uśmiechu. Maria była jego pierwszą miłością. Nigdy z nikim nie chodził. Ona też go polubiła. Zaczęli spędzać ze sobą dużo czasu, aż rok później stali się parą. Kiedy skończyli liceum, mieli po 19 lat i wspólne plany na przyszłość. Miguel wynajął za swoje pieniądze, zarobione w barze, gdzie pracował w weekendy i wakacje, mieszkanie. Maria była w siódmym niebie. Razem wybrali się na studia prawnicze. Potem Miguel został praktykantem w kancelarii. Zarabiał niewiele jako uczeń, ale to wystarczało na życie. Maria nie miała tyle szczęścia, ale zatrudniała się jako opiekunka do dzieci. Tak cudnie było przez kolejne trzy lata.
Juan wrócił do Meksyku, już po collage'u. Miguel cieszył się z powrotu przyjaciela. Jednak kiedy Juan poznał Marię, nie był już zadowolony. Sposób, w jaki na siebie patrzyli był jednoznaczny.
Miesiąc później Maria wyznała, że kocha Juana. Mówiła, że jej przykro i nie mogła nic na to poradzić. Potem wyprowadziła się do niego. Mimo bólu, Miguel nie gniewał się na przyjaciela. Nie mógł. Wolał sam cierpieć, niż wylewać swój żal na Juana. Miał być szczęśliwy, zasługiwał na to. I nie ważne, że był z jego dziewczyną.

Nadir siedziała w swej grocie w Podziemiach. Przygotowywała się do kolejnego wyjścia na ziemię. Jej głód wzmagał się, była coraz słabsza. Musiała się pożywić. Zdobyć tyle energii, ile się da, jak najwięcej, by miała spokój na jakiś tydzień, albo nawet dwa. Kiedy wyszła, by udać się do portalu prowadzącego
na ziemię, natknęła się na kogoś, kogo nie miała ochoty zobaczyć ani teraz, ani nigdy.
- Samael...- prawie szeptem wymówiła jego imię, kiedy wyrósł przed nią- wysoki prawie na dwa metry, barczysty, o długich, czarnych włosach i przenikliwych, zniewalających oczach zmieniających barwę w zależności od nastroju, od mrocznej czerni, przez morski błękit, aż do krwistej czerwieni.
- Nadir...- powiedział tym aksamitnym, niskim głosem, który przyprawiał każdą demonicę o dreszcze.- Mam nadzieję, że przemyślałaś moją propozycję...- dodał, obejmując ją delikatnie w talii i przysuwając bliżej. Patrzył na nią oczami, które były teraz zielonkawo- niebieskie. Jego dotyk przyprawił ją o drżenie, ale w porę się ocknęła- nie była aż taka głupia.
- Przemyślałam, i to dokładnie. Moja odpowiedź brzmi nie.- odrzekła hardo, odzyskując panowanie nad swymi zmysłami, i ciałem, które pragnęło jego dotyku bardziej niż dotychczas.
- Zastanów się dobrze.- jego oczy zaczęły robić się coraz ciemniejsze.- Żadna mi nie odmówiła. I Ty też mi się nie oprzesz.- owionął ją swoim oddechem, od którego aż ją zamroczyło.- Albo zginiesz.- dodał, patrząc jak Nadir osuwa się na ziemię. To była zaledwie namiastka Tchnienia Śmierci, które mogło zabić każdego demona. Samael jako jeden z Upadłych Aniołów mógł się nim posłużyć.
- Nie zastraszysz mnie.- wydusiła z siebie, lekko otumaniona.
- To mała dawka, ale większa Cię zabije. Pamiętaj... Mam nad Tobą przewagę, więc się nie stawiaj. I tak dostanę to, co chcę.- uśmiechnął się do niej uwodzicielsko i przejechał ręką po jej nagim ramieniu.
- Samaelu!- nagle rozległ się znajomy, wysoki i niezwykle kobiecy głos.- Mógłbyś łaskawie zostawić w spokoju moje dziecko?- nad nimi stanęła wysoka szatynka o wyzywającym spojrzeniu, w bardzo nieprzyzwoitej suknii.
- Że co? Twoje dziecko? Co Ty bredzisz, Lilith?- spytał Samael ze złośliwym uśmieszkiem.
- To ja tworzę sukkuby, więc jestem ich matką. I nie życzę sobie byś zaczepiał je na moich oczach.- odrzekła Lilith, obrzucając go wzrokiem miotającym błyskawice. Widząc, że ją rozgniewał, wycofał się od razu.
Nadir cieszyła się, że chociaż ona miała nad nim władzę. To ona rządziła.
- Mam nadzieję, że nic Ci nie jest? Widziałam, czego użył wobec Ciebie ten idiota.- spojrzała na nią uważnie, ale nie jak matka na dziecko, lecz właścicielka na samochód po niewielkiej kolizji.
- Nic mi nie jest, pani. Kiedy wyjdę na powierzchnię i się pożywię, od razu będę silniejsza.- odrzekła Nadir.
- Masz słuszność.- podsumowała Lilith.- Idź.- odwróciła się i udała wraz z Samaelem w stronę ich pałacu.
Nadir wiedziała, że znaczy dla Lilith tyle co nic. Jedynie jej chęć zrobienia na złość Samaelowi popchnęła ją do takiego czynu. Mimo, że sama go zdradzała, nie lubiła kiedy on chciał zdradzić ją. Była prawdziwym uosobieniem złośliwości, nienawiści, zła w najczystszej postaci.

Miguel punktualnie zjawił się na imprezie u Juana. Przyjaciel przywitał go od progu niezwykle serdecznie. U jego boku pojawiła się oczywiście Ona. Uśmiechnęła się lekko i uścisnęła go również. Zapach jej włosów i skóry doprowadził go do rozpaczy. Odsunął się od niej delikatnie, nie patrząc na jej twarz. Nie chciał przysparzać sobie większego bólu. Wszyscy się rozeszli, Maria znikła gdzieś w tłumie. Juan od czasu do czasu częstował Miguela to drinkiem, to jakąś przekąską. Muzyka była bardzo dobra, ale to nie zachęciło go do tańca. W końcu Juan udał się na parkiet w poszukiwaniu ukochanej. Minęło półtorej godziny imprezy, kiedy przyjaciel Miguela stanął na środku, prosząc wszystkich o uwagę. Trzymał za rękę rozanieloną Marię.
- Chciałbym ogłosić nasze zaręczyny. Oczywiście każdy z Was, drodzy przyjaciele, może się już czuć zaproszony na ślub.- ogłosił, patrząc to na zebranych, to na swą narzeczoną. Maria pokazała wszystkim palec, na którym widniał śliczny, srebrny pierścionek. Z pewnością był drogi, ale Juan mógł sobie na to pozwolić, w końcu odziedziczył po ojcu firmę komputerową.
Kiedy do Miguela dotarło, co znaczy ta wiadomość, jego serce przeszył jakiś zatruty sztylet. O mały włos nie zakrztusił się drinkiem. W pewnym momencie oczy jego i Marii spotkały się nagle. Cała radość, jaką widział przed chwilą w jej oczach i uśmiechu, znikła. Znowu miała wyrzuty sumienia. Litowała się nad nim, miała świadomość, że go rani. Tego Miguel nie był w stanie wytrzymać. Jedyne, czego teraz chciał, to jej szczęścia. I nie zamierzał go psuć swoją zbędną obecnością i cierpieniem wypisanym na twarzy. Dopił drinka i około godziny dwudziestej ulotnił się z imprezy.


Ostatnio zmieniony przez namida1991 dnia 10:19:53 18-07-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
namida1991
King kong
King kong


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Gdańska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:40:04 19-07-10    Temat postu:

Odcinek 2- Przebudzenie

Nadir w ciągu dwóch godzin pożywiła się energią dwóch mężczyzn- atletycznego osiłka, który miał jej tyle, że gdyby zabrała całą, pozbawiając go życia, starczyłoby jej spokojnie na tydzień. Drugim był prawie czterdziestoletni wojskowy, ale pełen jeszcze wigoru. Nawiedzała ich śpiących, więc pewnie uznają to za piękny sen.
Była sukkubem. Demonem stworzonym z próżności Lilith, po to, by inkubby, jej pierwsze doskonałe dzieci, miały skąd brać spermę i zapładniać kobiety nasieniem zła. Tak, to również należało do jej obowiązków. Zbieranie męskiej spermy dla inkubbów.
Napełniona życiodajną energią szła ulicą, niewidzialna dla ludzi. Potrafiła rozpłynąć się w powietrzu, kiedy nie chciała zwracać na siebie oczu wszystkich mężczyzn. Nagle obok niej przemknęło auto. Aż biło z niego cierpieniem i smutkiem. Kompletną rozpaczą. Podziałało to na nią jak wabik. Żaden demon nie mógł oprzeć się uczuciu takiego nieszczęścia. Puściła się demonicznym pędem, dzięki czemu szybko dogoniła samochód. Zatrzymał się on dopiero przed niewielką kamienicą. Właściciel samochodu wysiadł i powoli "doczołgał" się do drzwi wejściowych. Był to wysoki, barczysty mężczyzna o delikatnym zaroście, z czarnymi włosami, w szarej marynarce, spodniach i białej koszuli. Rozpacz bijąca od niego ciągnęła ją jak pszczołę do miodu. Kiedy wszedł do środka, udała się za nim, przechodząc niczym duch przez zamknięte już drzwi. Podąrzyła za nim bezszelestnie do jego mieszkania, które znajdowało się na drugim piętrze kamienicy.

Do domu wracał w podłym nastroju. Chciało mu się płakać. Był pewien jednego- za żadne skarby nie zjawi się na ich ślubie. To by go chyba zabiło. Chociaż może to był dobry pomysł? Skończyłyby się jego wszystkie cierpienia.
Wpół do 21 dotarł do swojej kamienicy. Wszedł powoli do budynku i wszedł po schodach na drugie piętro. Leniwie przekręcił klucz w zamku i wreszcie był u siebie. Zdjął marynarkę i rzucił ją niedbale na kanapę. Rozpiął koszulę do połowy i zdjął buty. Potem napił się wody, by wypłukać gardło z resztek alkoholu. Spoglądając na siebie w lustrze dostrzegł jak bardzo żałośnie wyglądał. Wyszedł jak najprędzej z łazienki, żeby nie oglądać swojej twarzy wykrzywionej bólem. Stanął na środku pokoju i nie wiedział co ze sobą począć. Czuł się beznadziejnie. Pustka w jego sercu pogłębiała się coraz bardziej. W końcu, zmęczony cierpieniem, opadł na łóżko, które skrzypnęło głośno pod jego ciężarem.

Nadir z przyjemnością napawała się jego cierpieniem. Z myśli wyczytała, że nazywa się Miguel i rozpacza przez kobietę, która rzuciła go dla jego kumpla.
Miał w sobie energię życiową, i gdyby nie ona, nie wytrzymałby takiego nadmiaru bólu. To pobudziło apetyt Nadir. Kiedy zdjął marynarkę i odpiął koszulę, ukazując umięśniony tors, zbudził się w niej prawdziwy sukkub. Mieszanka pożądania, głodu energii i przyjemności czerpanej z jego cierpienia sprawiła, że nie była w stanie myśleć racjonalnie.
Kiedy wrócił z łazienki i położył się na łóżku, nie zdejmując nawet spodni i koszuli, zakradła się bezszelestnie, rezygnując z niewidzialności. Chciała aby ją widział, aby jej pragnął, musiała poczuć jego rozgrzany oddech, jego dotyk na swej skórze.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:50:56 19-07-10    Temat postu:

Genialne i naprawdę nie wiem co jeszcze napisać. Nadir jest prawdziwym demonem, ściąga ją cierpienie, a Miguel jest nim przepełniony ponad miarę. Czekam co się z tego wykluje
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:01:43 19-07-10    Temat postu:

Zgadzam się z poprzedniczką. To jest po prostu genialne! Koniecznie musisz pisać dalej
Czekam niecierpliwie na nowy odcinek;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
namida1991
King kong
King kong


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Gdańska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:28:11 20-07-10    Temat postu:

Dzięki za komentarze...
Miłego czytania...

Odcinek 3- Tajemnicza nieznajoma

Nagły gorąc zbudził go ze snu. Był jeszcze zamroczony, ale dostrzegł, że zbliża się ku niemu nieziemsko piękna kobieta. Jej brązowe loki spływały na odkryte ramiona o oliwkowym odcieniu, tak jak i reszta skóry. Oczy miała czarne, pełne pożądania, usta pełne, różowe, ułożone w cudowny uśmiech. Rysy jej twarzy były idealne, czyniąc z niej najpiękniejszą kobietę, jaką kiedykolwiek widział na oczy.
Jego uwagę przykuła jej sylwetka- tak opływowa, obfita w cudne kobiece kształty. Szczupła, o idealnych wymiarach. Piękna, jak dziewczyna ze snów...
Myślał, że śni. To nie mogło być prawdziwe. Ona musiała być marzeniem. Czyżby był aż tak zrozpaczony, by tworzyć sobie wymyśloną dziewczynę? Nie mógł się oprzeć, więc dotknął jej ramion. Nie, to nie była żadna fatamorgana. Z chwilą, gdy dotknął tej ciemnej, jędrnej skóry upewnił się, że ta tajemnicza nieznajoma była jak najbardziej prawdziwa. Jej skóra w dotyku przypominała jedwab- tak była gładka i delikatna. Jego ręce zeszły niżej, po jej atłasowej sukience w kolorze bordo, aż do jej talii.

Nadir wpadła w prawdziwy amok. Sama nie wiedziała co robi. Dała ponieść się instynktom, które już wcześniej rozbudził w niej Samael.
Każdy sukkub wiedział, że ofiara nie powinna się obudzić, nie mogła widzieć sukkuba na jawie, jedynie we śnie, innaczej zawładnie on jego całym życiem, duszą i umysłem. Taki człowiek byłby uzależniony od demona, który nim zawładnął, tak jak od narkotyku, a co najgorsze... sukkub także staje się uzależniony od niego, jeśli skosztuje energii od świadomego tego co się dzieje, człowieka.
Nadir popełniała więc największy błąd w swoim życiu... Ale nie mogła przestać. Ściągnęła jego koszulę, rozpinając ją do reszty. Zaczęła składać delikatne pocałunki na jego torsie. Potem on nagle objął ją w talii i przybliżył do siebie. Czuła na sobie jego wzrok, w myślach wręcz zrywał z niej ubranie. Nie wiadomo czemu zapragnęła, by naprawdę to uczynił. Energia bijąca z jego ciała sprawiła, że jej głód zapanował nad nią. Wpiła swoje usta w jego wargi i zaczęła łapczywie ją z niego wysysać.

To było niesamowite. Dziewczyna zdarła z niego koszulę, i po chwili poczuł jej rozgrzane usta na swoim torsie. Nie wytrzymał i przygarnął ją do siebie. Marzył teraz, aby zdjąć jej sukienkę i rozkoszować widokiem tego idealnego ciała. Ona spojrzała na niego i pocałowała tak namiętnie, że zabrakło mu tchu. Czuł jak słabnie, jak jej ulega. Była mu kompletnie obca, nie wiadomo skąd przyszła i jak znalazła się w jego mieszkaniu, ale teraz nic go to nie obchodziło. Pierwszy raz zapomniał o bólu, cierpieniu, rozpaczy, nawet o samej Marii. Teraz liczyła się ta nieznajoma. Postanowił, że zrobi wszystko, by nie zniknęła wraz ze wschodzącym słońcem.

Nadir zbudziła się w swojej grocie. Nie miała pojęcia jakim cudem się tu znalazła. Nie pamiętała wiele z poprzedniej nocy, szczególnie od wyjścia z domu czterdziesto letniego oficera, którego energią się pożywiła. Gdzieś potem popędziła, znalazła się w mieszkaniu młodego prawnika. Miał na imię Miguel i bardzo cierpiał. Tak, to jego rozpacz musiała ją do niego zaciąnąć. Potem jakieś urywki- całowała go, żywiła jego energią... Ale coś jej nie pasowało. Dlaczego on miał otwarte oczy? Czyżby nie spał? Nie, to byłaby katastrofa. Jeśli widział ją na jawie, oboje byli zgubieni...

Zbudził się rano, około godziny siódmej. Była sobota, weekend. Zazwyczaj leżał wtedy do dwunastej, ale dziś po prostu nie mógł już zasnąć. Nie był jednak w stanie się podnieść. Czuł tak ogromne zmęczenie, jakby wcale nie spał, albo ktoś dosłownie wyssał z niego energię. Leżał na łóżku godzinę, pogrążony w myślach. Ból, cierpienie i rozpacz zniknęły. Jedyne, co miał przed oczami, to twarz tej tajemniczej nieznajomej, która nawiedziła go w nocy. A może to był sen? To wydawało się tak prawdziwe... Miał pewność, że czuł jedwab jej skóry, każdy ognisty pocałunek, oddech, pamiętał różany zapach tych puszystych włosów, które opadały kaskadą na jej nagie plecy i ramiona... To nie mogło mu się śnić.
Leżał tak kolejną godzinę, aż do dziewiątej, kiedy nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Zwlekł się z łóżka z lekkim trudem, bowiem był jeszcze osłabiony. Usłyszał zza drzwi znajomy głos Juana.
- Mówiłem Ci, Mari, że on śpi o tej porze. Wrócimy tu gdzieś tak po dwunastej, ok?-
- Ale ja dłużej nie wytrzymam. Muszę wiedzieć co z nim. Nawet nie widziałeś, jaki miał wczoraj wyraz twarzy, kiedy mówiłeś o naszych zaręczynach.- odezwał się zmartwiony głos Marii Rosy.
Ona tutaj. No pięknie, tego mi jeszcze brakowało. Ból, jaki poczuł, słysząc jej głos był jednak dużo mniejszy niż przedtem.
-"Może nie będzie tak źle..."- pomyślał Miguel, podszedł powoli do drzwi i otworzył je leniwie.
- Wreszcie!- rzuciła się ku niemu Maria.
Juan odchrząknął lekko. Maria odsunęła się i dopiero teraz dostrzegła, że Miguel jest w ledwo zawiązanym szlafroku, ukazującym nagi tors. Zmieszała się nieco i spojrzała na Juana.
Ten z kolei zwrócił się do Miguela.
- Wiesz, Mari powiedziała mi, że nasza wiadomość wyraźnie Cię załamała. Chcieliśmy jakoś Cię pocieszyć.-
- Właśnie. Jak się czujesz?- Maria Rosa spojrzała na niego pełnymi współczucia oczami. Więc naprawdę czuła się winna jego rozpaczy... Ale on za żadne skarby nie chciał jej unieszczęśliwiać. Szczególnie jeżeli niedługo miała wyjść za człowieka, którego kochała.
- Czuję się świetnie.- odparł Miguel. Jakimś cudem te słowa przyszły mu z niezwykłą łatwością, bo naprawdę tak się czuł. Nawet szeroko się uśmiechnął.
Maria Rosa i Juan stanęli jak wryci. Widocznie ten uśmiech wyglądał na tak szczery, jak nigdy.
- Naprawdę?- pierwszy wykrztusił Juan.
- Tak, naprawdę. Chcecie coś jeszcze?- zapytał z niezwykłą swobodą, której sam się dziwił.
- Czyli to znaczy, że będziesz na naszym ślubie?- spytała Maria nieśmiało, podając mu ładnie zdobione zaproszenie z datą, godziną i miejscem.
- Pewnie.- wziął zaproszenie z jej rąk, uśmiechając się jak nigdy dotąd. W pewnym momencie przed oczami stanęła mu dziewczyna, która odwiedziła go w nocy. Maria Rosa nie mogła się z nią równać w żadnym detalu.
- A więc miło nam będzie gościć Cię na naszym weselu. My już pójdziemy. Mamy sporo do zrobienia.- powiedział Juan, ciągnąc za sobą Marię.- Do zobaczenia.- pożegnali się oboje.
- Na razie.- rzucił im Miguel i zamknął drzwi. Zaproszenie położył na stole, a potem z powrotem wrócił na łóżko. Tam rozmyślał już tylko o tajemniczej nieznajomej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:57:51 21-07-10    Temat postu:

Cudowny odcinek! Naprawdę, aż brak mi słów.... szkoda, że sama nie wpadłam na taki pomysł, choć pewnie nawet gdybym wpadała, to nie potrafiłabym tego napisać, tak świetnie, jak ty to robisz
Bardzo mnie ciekawi jak dalej potoczą się losy Nadir i Miguela, dlatego z niecierpliwością czekam na nowy odcinek.
Pozdrawiam;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
namida1991
King kong
King kong


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Gdańska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:45:38 06-08-10    Temat postu:

Oto i kolejny odcinek... Przepraszam, że tak długo, ale miałam problemy z komputerem....
Liczę oczywiście na Waszą opinię...

Odcinek 4- Spotkanie ze snem

Maria Rosa i Juan wypełniali zaproszenia i adresowali koperty dla gości, którym nie mogli ich wręczyć osobiście.
- Myślisz, że Twój ojciec przyjedzie? Kiedy go odwiedziliśmy i mnie przedstawiłeś jako przyszłą narzeczoną i żonę, to nie był zadowolony.- odezwała się Maria, adresując kopertę do przyszłego teścia.
- Nie zrobi mi tego.- odparł krótko Juan.- Może nie odpowiadasz jego standardom, bo urodziłaś się w ubogiej rodzinie, ale jest mi dłużny za to, że po rozwodzie z moją mamą przez całe moje dzieciństwo nie interesował go mój los. Odezwał się dopiero kiedy miałem iść do liceum... Musi przyjść.- dodał, marszcząc lekko czoło. Mimo wszystko martwił się, bo nie mógł mieć pewności. Może ojciec znów zacznie go olewać?
- Mam nadzieję, że będzie tak jak mówisz.- powiedziała cicho Maria, widząc jego minę. Potem powróciła do adresowania kopert, więc na dłuższy czas zapadła cisza.

Miguel wstał z łóżka, nie mogąc znieść uporczywych myśli o nieznajomej dziewczynie.
Nie wiadomo dlaczego czuł ogromny smutek... Cierpiał... Tak jak po odejściu Marii Rosy. Ale to nie miało sensu. Nie znał tej dziewczyny, nie wiedział o niej nic, więc skąd tak ogromne cierpienie? Wszystko nagle straciło sens, nawet życie. Uprzytomnił sobie, że przecież nigdy jej nie odnajdzie, bo nie wie nawet gdzie szukać. Szczęście jakie napełniało go rano gdzieś uleciało. Ubrał się, wyszedł z mieszkania, zbiegł schodami na dół i wreszcie znalazł się przed kamienicą, w której mieszkał. Wsiadł do samochodu i natychmiast ruszył.

Nadir siedziała nieruchomo na kanapie w swojej jaskini. Nie miała pojęcia co ma zrobić. Ciągle myślała o tym chłopaku i nie mogła przestać. Zdecydowanie popełniła błąd. Widząc, że jej ofiara się budzi, powinna zniknąć, ulotnić się jak kamfora. Jak mogła dopuścić do tego, by on zobaczył ją na jawie? Swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem zgubiła ich oboje. Jeśli Lilith by się o tym dowiedziała (o ile chciałoby jej się wertować myśli Nadir), to na pewno zabiłaby go. Tylko tak bowiem można było wyleczyć sukkuba z tego idiotycznego, według niej, uzależnienia.
Nie mogąc wytrzymać, wstała i wyszła ze swego lokum. Chciała jak najszybciej udać się na powierzchnię, by odnaleźć owego chłopaka. Postanowiła, iż nie ma sensu walczyć z tym "uzależnieniem".

Po półgodzinnej ciszy Maria nie wytrzymała. Martwiło ją zachowanie Miguela.
- Juan, martwię się, naprawdę.- zaczęła nieśmiało.
- Czym znowu?- zwrócił się do niej z czułością.
- Dziś rano Miguel dziwnie się zachowywał. Był taki... szczęśliwy.- odrzekła.
- To chyba dobrze.- uśmiechnął się Juan.
- Ale przecież jeszcze wczoraj wieczorem był kompletnie załamany.- powiedziała, podnosząc ton.
- Może stało się coś, co go tak uszczęśliwiło? Może się zakochał?- rzucił Juan, mile zaskoczony swoim odkryciem.
- Tak myślisz?- spytała Maria, powoli analizując tę opcję.
- Tak. Nie martw się o niego. Pewnie niedługo Miguel przedstawi nam swoją nową dziewczynę.- odpowiedział Juan, uśmiechając się szeroko.
Maria również się uśmiechnęła. Uwierzyła, że Miguel po prostu był zakochany. Ta myśl bardzo ją ucieszyła, bo on zasługiwał w pełni na szczęście po tym, ile przez nią wycierpiał.

Nadir czym prędzej udała się w stronę portalu prowadzącego na ziemię. Niestety na drodze stanął jej Samael.
- Witaj... Gdzie się tak śpieszysz?- odezwał się, patrząc na nią swoimi oczami, które przybrały kolor lazurowego nieba.
- Nie Twój interes.- syknęła. O dziwo powiedziała to z niezwykłą łatwością. Tak jakby jego urok nie miał na nią żadnego wpływu. Mina Samaela świadczyła o tym, że również był zaskoczony tym faktem. Zmarszczył czoło i spojrzał jej prosto w oczy.
- Może tak grzeczniej?- na jego twarzy pojawił się uśmiech. Widocznie starał się wpłynąć na jej zmysły dzięki swemu urokowi. Ale Nadir nawet nie drgnęła. Nie czuła dreszczy, ani nawet odrobiny pożądania. Tak jakby urok Samaela już na nią nie działał.
- Nie mam czasu na rozmowę z Tobą. I byłabym wdzięczna gdybyś usunął się z drogi.- powiedziała mu prosto w twarz tak bezczelnie, jak nigdy.
- Nie mogę Cię puścić, bo jesteś mi coś winna.- odrzekł, a jego oczy zrobiły się granatowe i ciemniały coraz bardziej, aż stały się całkiem czarne. Nadir dobrze wiedziała, że jest teraz gotów użyć wobec niej Tchnienia Śmierci, ale nawet to nie wpłynęło na jej decyzję. Nie ulegnie mu.
- Nie zmuszaj mnie, bym Cię zabił.- szepnął, objął ją w talii i zaczął całować w szyję, schodząc na odsłonięte ramię.
Tego było za wiele. Nadir ogarnął wielki gniew. Odepchnęła go od siebie i z całej siły uderzyła w twarz.
- Nie dotykaj mnie.- syknęła, patrząc na niego oczami, ciskającymi błyskawice.
Samael jęknął z bólu. Jego oczy stały się krwistoczerwone. Potem zaczął się trząść. Z jego pleców wyrosły dwa ogromne kruczoczarne skrzydła. Z jego piersi wyrwał się dziki okrzyk, a twarz wykrzywiła furia. Nadir wiedziała, że już nie żyje. To co teraz działo się z Samaelem nazywano Gniewem Upadłego Anioła. Podczas tego ataku wyłączało się racjonalne myślenie i budził się instynkt. Upadły Anioł, dając upust swojemu gniewowi, zabijał i niszczył wszystko, co mu stanęło na drodze.
- Samael! Uspokój się do cholery!- nagle zza skał wyłoniła się Lilith i wbiła wzrok w jego oczy. Jego gniew natychmiast ustąpił.
- Wybacz Lilith...- powiedział.
- Gdzie Ty chodzisz? Nigdy nie mogę Cię znaleźć wtedy, kiedy mi jesteś potrzebny!- krzyknęła na niego.
Samael posłusznie stanął przy niej.
- A Ty.- zwróciła się do Nadir z lekką pogardą w oczach.- Uważaj na siebie. Następnym razem możesz nie mieć tyle szczęścia.- dodała, odwróciła się z gracją i ruszyła przed siebie, a Samael za nią, obrzucając Nadir spojrzeniem mówiącym, że i tak dostanie to, czego chce, czyli ją. Nienawidziła tej jego pewności siebie.
Bez dłuższej zwłoki dotarła do portalu, dzięki któremu wreszcie znalazła się na ziemi.

Miguel pędził ulicami miasta. Jego rozpacz powiększała się z minuty na minutę. Jechał tak długo, aż znalazł się za miastem, w lesie. Wysiadł, nie zamykając samochodu i dalej ruszył piechotą. Stanął dopiero wtedy, kiedy znalazł się nad urwiskiem. W dole widać było skały i piasek. Przyszło mu do głowy, że gdyby skoczył, zabiłby się od razu. Nie czułby już bólu, cierpienia i tej ogromnej pustki. Stał tak, przełamując strach. Bał się skoczyć.

Nadir, niewidzialna, pędziła w swoim naturalnym tempie przez miasto. Miała nadzieję, że znajdzie tego chłopaka po jego cierpieniu, ale nagle uświadomiła sobie, że teraz, po spotkaniu z nią będzie szczęśliwy, bo zapomni o osobie, która go zraniła. Nadir nie pamiętała gdzie mieszkał, ani jak dokładnie wyglądał jego dom. Myśl, że go już nie odnajdzie sprawiła, iż zatrzymała się na środku ulicy. Mijały ją samochody, zupełnie nieświadome jej obecności. Po chwili, gnana rozpaczą, puściła się biegiem przed siebie. Biec, biec, jak najdalej stąd- tylko o tym teraz myślała.
Ocknęła się z tego amoku, kiedy znalazła się w lesie. Nieomal wpadła na jakiś samochód. Zatrzymała się i przyjrzawszy dokładniej pojazdowi stwierdziła, że skądś kojarzy te auto. Zajrzała do środka przez otwarte na ościerz drzwi i uderzyło ją uczucie smutku, jakiego śladowe ilości zostawił tu jego właściciel. To był samochód tego chłopaka! Wszędzie poznałaby ten smutek. Ruszyła dalej, idąc jego tropem w głąb lasu. Wyszła na rozległą łąkę i natychmiast natknęła się na myśli samobójcze. Chłopak stał nad przepaścią z zamiarem skoku. Jedyne, co go powstrzymywało to strach i myśl o tym, jak bardzo zrani swojego przyjaciela i dziewczynę, która go rzuciła. Jakże pełno w nim było dobra, skoro mógł w ten sposób myśleć o osobach, które sprawiały mu taki ból.
Musiała go powstrzymać. Ruszyła w jego kierunku i zatrzymała tuż za plecami, dotkając lekko ramienia.

Miguel stał nad przepaścią pogrążony w myślach. Nie miał ochoty dłużej żyć. Strach powoli mijał, ale inne obrazy zawładnęły jego umysłem. Wyobraził sobie reakcję Juana na wiadomość o jego śmierci... A co z Marią? Czuła się winna cierpienia, jakie odczuwał. Gdyby dowiedziała się o tym samobójstwie, obwiniłaby siebie. Myślałaby, że zabił się z jej powodu. Nie mógł znieść świadomości, iż cierpiałaby przez niego.
Nagle poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwrócił się od razu i ujrzał ją- tę tajemniczą nieznajomą, która odwiedziła go wczoraj. W świetle słonecznym wyglądała o wiele piękniej niż w nocy.
- Nie skacz.- odezwała się cicho. Pierwszy raz usłyszał jej głos. Był bardzo subtelny i kobiecy, jego dźwięk wręcz pieścił uszy.
- Teraz na pewno nie skoczę.- odrzekł, wpatrując się w nią z niedowierzaniem. Miał wrażenie, że śni.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:26:53 11-08-10    Temat postu:

Uff, akcja się tak zapętla, że się pogubiłam... Dlaczego on chciał skoczyć? Nic nie rozumiem, mam nadzieję, że Nadir go (i siebie) jakoś z tego otrząśnie, bo inaczej skutki mogą być opłakane. Reakcja Samaela też nie wróży zbyt dobrze...
Czekam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ayleen
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 4673
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:15:10 11-08-10    Temat postu:

To jest świetne! Wchłonełam wszystko od razu, czyta się szybko, łatwo i przyjemnie! Na początku Miguel jakby tak nie potrafił dobrze funkcjonować bez Marii. Kochał ją bardzo i był z nią szczęsliwy, ale ona wybrała innego. I to jego przyjaciela. mimo że cierpial widząc ich razem pozwolił na to wszystko i utrzymuje z nimi normalne kontakty. A kiedy powiedzieli mu o swoich zaręczynach.. jakby cios ponizej pasa dla niego. Dopoki nie pojawiła się nieznajoma. Nadir zmieniła jego całe życie. Mimo że nadal miał świadomość że kobieta jego zycia jest z jego najlepszym kumplem czuł się... szczęsliwy po jej spotkaniu. Nie rozumiem tlyko dlaczego chciał skoczyć, na szczęście Nadir pojawiła się w miarę szybko, aby mu to uniemożliwić. ;D Czekam na new!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
namida1991
King kong
King kong


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Gdańska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:00:58 11-08-10    Temat postu:

Już wyjaśniam... Miguel chciał skoczyć, bo chciał odnaleźć nieznajomą, ale miał świadomość, że to raczej niemożliwe...

Oto kolejny odcinek... Wybaczcie, że taki krótki, ale nie miałam zbytniej weny...

Odcinek 5- Pełnia szczęścia

Nadir uśmiechnęła się, kiedy chłopak spojrzał na nią swoimi pięknymi oczami, pełnymi radości na jej widok. Otrzymawszy od niego zapewnienie, że nie skoczy, kamień spadł jej z serca.
- To dobrze, że nie skaczesz.- odrzekła.
- Ostatnim razem się sobie nie przedstawiliśmy.- powiedział po chwili milczenia.- Jestem Miguel.- dodał, uśmiechając się przyjaźnie.
- Nadir.- powiedziała krótko, prawie szeptem. Słyszała każdą jego myśl. Wiedziała, że jej szept pobudza jego zmysły. Miała ochotę go pocałować, ale wiedziała, że musi się powstrzymać. Każdy pocałunek pozbawiał go energii życiowej, a po ostatniej nocy z nią był jeszcze osłabiony.
- Miło mi Cię poznać. Dlaczego wczoraj tak nagle zniknęłaś? Tęskniłem...- spojrzał na nią, a w jego oczach dało się zobaczyć smutek. Odsunął się całkiem od przepaści. Stali teraz bliżej drzew.
- Musiałam... To co zrobiłam, wtedy wydawało mi się niewłaściwe... Szłam ulicą, zobaczyłam Ciebie i weszłam za Tobą do kamienicy i mieszkania. Nie wiem dlaczego, ale coś mnie do Ciebie ciągnęło, nie mogłam się oprzeć...- mówiła, na poczekaniu wymyślając fakty. Nie mogła mu powiedzieć prawdy, przynajmniej nie teraz.
- Nic nie szkodzi. Nie żałuję niczego z tej nocy. Jesteś cudowna, odmieniłaś moje beznadziejne życie. Pokochałem Cię i chcę byś ze mną została na zawsze.- powiedział z taką szczerością w głosie, że Nadir nie musiała czytać mu w myślach. Chciała dokładnie tego samego co on, ale była świadoma zagrożenia. Jeśli Lilith się o tym dowie, bez skrupułów zabije Miguela. Tylko tak bowiem można było wyleczyć sukkuba z uzależnienia od człowieka. Nie, nie mogła na to pozwolić. Postanowiła, że nie wróci do Podziemi, ale zostanie tu, na ziemi, z nim.
- Ja też tego chcę. Nawet nie wiesz jak bardzo.- szepnęła, choć nie powinna. Miguel objął ją w talii i przysunął do siebie. Potem ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku.

Samael siedział w sypialni. Lilith przygotowywała się właśnie do wyjścia.
- Gdzie idziesz?- spytał, wstając i obejmując ją od tyłu ramionami.
- Do Lucyfera. Mam z nim parę spraw do omówienia.- odpowiedziała oschle, wyrywając się z jego uścisku.
- Czemu ostatnio jesteś taka oziębła?- spytał, bardzo niezadowolony tym odtrąceniem.
- Bo nie mam ochoty na obcowanie z Tobą.- powiedziała mu prosto w twarz.
- A energia? Nie jest Ci już potrzebna? Przecież żywisz się tak jak inne sukkuby.- zwrócił się do niej z pretensją.
- Lucyfer ma jej o wiele więcej.- odrzekła Lilith ze złośliwym uśmieszkiem.
- A więc po to się z nim spotykasz?- krzyknął Samael.
- Nie, ale nasze spotkania zawsze kończą się tak samo. Nic na to nie poradzę, że nie potrafię mu się oprzeć.- powiedziała ze stoickim spokojem.
- A co ze mną?- spytał.
- Masz tu sukkubów pod dostatkiem.- odrzekła na to.
- Ale ja chcę Ciebie. Z resztą ta, którą wybrałem ciągle mi się opiera...- zaczął Samael.
- Nie pomogę Ci z Nadir. Radź sobie sam.- weszła mu w słowo.- A teraz wybacz, ale się śpieszę.- minęła go i wyszła.

Miguel nie mógł się oprzeć jej szeptom. Jej głos był tak zmysłowy, że jego umysł się wyłączył.
Ale po jakichś parunastu sekundach poczuł takie osłabienie, że nogi się pod nim ugięły. Osunął się na ziemię, a Nadir podtrzymywała go, próbując ocucić. Minęło jakieś pięć minut, zanim odzyskał przytomność i stanął na równe nogi.
- Nie powinieneś był tego robić. Jesteś osłabiony.- odezwała się Nadir głosem pełnym czułości.
- Już nic mi nie jest.- odrzekł, uśmiechając się do niej ciepło.- Mam pytanie...- zaczął po chwili milczenia.- Chciałabyś zamieszkać ze mną?- palnął zupełnie bez namysłu. Dopiero po chwili przyszło mu na myśl, że za bardzo wszystko przyśpiesza.
- Chciałabym... Właściwie to spadłeś mi z nieba... Straciłam pracę i nie miałam z czego płacić czynszu za wynajęte mieszkanie. Wyrzucili mnie, a potem na domiar złego ukradli mi bagaż. Nie mam nic, ale gdybyś zechciał dać mi trochę czasu... Znajdę pracę i zapłacę za wynajem.- powiedziała z nadzieją Nadir.
- Oczywiście... Możesz nawet mieszkać za darmo. Dużo zarabiam, jestem prawnikiem...- odrzekł Miguel, szczęśliwy jak nigdy.
- Nie, nie mogłabym tak Cię wykorzystywać. Zapłacę połowę czynszu. I tak muszę kupić nowe ciuchy, kosmetyki...- zaprzeczyła.
- Dobrze, jak sobie życzysz.- odrzekł z uśmiechem.- Wsiadaj, zawiozę Cię do mnie, a potem pomogę znaleźć pracę.- otworzył przed nią drzwi od strony pasażera. Kiedy wsiadła, okrążył samochód i zajął miejsce kierowcy, zapięli pasy i ruszyli do miasta.


Ostatnio zmieniony przez namida1991 dnia 18:06:12 11-08-10, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin