|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:47:54 25-08-10 Temat postu: |
|
|
Gdy rozległo się pukanie... musisz kończyć w takich momentach? Teraz będzie zżerała mnie ciekawość, kto stoi po drugiej stronie drzwi i do nich puka, niewiadomo po co i dlaczego. Musi też, akurat teraz przeszkadzać? Jestem zła na tego kogoś. ;D Bo w końcu Cass zrozumiała coś, bo męzczyzna już wcześniej to zrozumiał, że zalezy mu nadal na jego żonie.
O boże, przepraszam za tak skołowany komentarz, i czekam na szybki new! Pozdrawiam!;* |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:25:38 26-08-10 Temat postu: |
|
|
Spojler
Z lekkiego snu wyrwał ją dźwięk telefonu.
- Zagrajmy.
- Słucham? - Spytała zaspanym głosem.
- Zagrajmy. - Głos w słuchawce powtórzył wcześniejsze słowo.
- Drake? Dlaczego dzwonisz o... - Spojrzała na zegarek zastanawiając się jednocześnie, skąd do diaska wytrzasnął jej numer.
- Pragnę Cię i dobrze o tym wiesz, ty czujesz to samo. - Nie był sensu zaprzeczać, pragnęła go, seks był zawsze ważnym składnikiem wiążącym w ich znajomości.
- Co na to twoja "znajoma"? - Zapytała przypominając sobie zdarzenie z gabinetu.
- Zazdrosna? - Zapytał drwiąco, aż usiadła na posłaniu.
- Chyba śnisz, nie za późno na to? - Rzuciła przypominając, że oboje nie mają prawa do takich uczuć.
- Nie dzwonię by się kłócić, mam do zaproponowania układ...
- Układ? - Ciekawość przezwyciężyła chęć natychmiastowego odłożenia słuchawki.
- Właściwie zakład, oboje na nim wygramy. Jeśli ja uwiodę ciebie, zgodzisz się wyjechać ze mną do Włoch na tydzień, jeśli to ty uwiedziesz mnie, możesz wybrać coś w zamian. - Zaproponował wspaniałomyślnie, a ona prychnęła z kpiną.
- Dlaczego sądzisz, że na to pójdę?
- Bo chcesz wygrać i... mnie pragniesz. Masz czas do jutra na odpowiedź. - Rzucił zanim odłożył słuchawkę. Zahipnotyzowana wsłuchiwała się w głuchy dźwięk w słuchawce.
- Co on sobie do diabła wyobraża? - Zapytała samą siebie, w duchu wiedząc, że jakkolwiek by się broniła i tak się zgodzi. |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:31:14 26-08-10 Temat postu: |
|
|
Robisz ochotę, a odcinek wstawisz za jakiś czas. Niedobra Ty. ;P |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:44:35 30-08-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 11
Cass
Cass potarła kciukiem nasadę nosa starając się uspokoić galopujące myśli i wróciła do przeglądania papierów fundacji. Od powrotu do fundacji nie mogła się skupić. Starała się powstrzymać napływające do jej oczu łzy, gdy wspomnienia z poranka w gabinecie Drake'a wciąż stały jej przed oczami. Że też była taka głupia! Dać się tak nabrać! Jak małolata, pozbawiona krzty doświadczenia życiowego. Otarła strumyczek łez znaczący jej policzek i zwróciła spojrzenie na faktury. Miała ważniejsze rzeczy na głowie niż rozmyślanie o spotkaniu z byłym mężem, które o mało nie skończyło się seksem na dywanie przed jego biurkiem. Fundacja potrzebowała sponsora i to w trybie natychmiastowym. Kiedyś Cass, pełna ideałów z myślą, że może podbić świat, chciała oddać cały majątek McGregorów, by pomóc tym dzieciakom, lecz szybko została sprowadzona na ziemię. Rzeczywistość i zdrowy rozsądek powstrzymały ją przed pochopnym krokiem. Przyzwyczajona do luksusów matka, tysiące miejsc pracy w hotelach i firmach należących do jej rodziny. To nie mogło się udać. Dlatego jedynym krokiem, na który się poważyła było podpisanie rozporządzenia, że tylko 8% procent rocznych zysków będzie mogła przeznaczyć na cele dobroczynne, co i tak dla jej prawników było nie do pomyślenia. Astronomiczna wręcz suma jedenastu milionów dolarów, miała dostać się w ręce fundacji dopiero pod koniec stycznia, a do tego czasu zostało niewiele ponad 2 miesiące. Cass westchnęła odkładając rozmazujące się w jej pełnych łez oczach druki i wiedząc, że dopóki dogłębnie nie przeanalizuje swojej sytuacji z byłym mężem, to nie uwolni się od wspomnień.
- To tylko wspomnienia, Drake. Nie możesz... - Nie możesz opierać na dawnym pożądaniu naszej relacji, pomyślała starając się wyswobodzić z jego ramion.
- Nie mogę? Czego nie mogę? - Odsunął się z kpiącym uśmieszkiem, zanim sięgnął do jej ust. Nie możesz się mną bawić, dodała w myślach. To chciałam powiedzieć, to powinnam była powiedzieć, pomyślała, zanim wszystkie myśli wywietrzały jej z głowy. Przesunął rękę na jej plecy przyciągając ją do siebie, gdy jego język głaskał wnętrze jej ust w powolnym tańcu. - Twoje ciało zaprzecza twoim słowom - powiedział przesuwając usta na jej szczękę. Cass utkwiła spojrzenie w swoich palcach zaplątanych w połach jego niemal rozpiętej koszuli. Czy ona...?
- Ale... - Westchnęła w jego usta, gdy zaatakował ją ponownym pocałunkiem, dłuższym i słodszym. Podsadził ją na komodę, gdy Cass oplotła ramiona wokół jego szyi. Oparła się całym ciężarem ciała o jego klatkę piersiową, gdy jego język sunął po szyi, a dłonie zapędziły się pod sukienkę. Usłyszała jęk, jej czy jego, nie była pewna. Poczuła jak podnosi ją z blatu i jakimś cudem znaleźli się na podłodze, dokładnie tak, jak ostatnim razem. Właśnie zastanawiała się, kiedy udało mu się rozpiąć jej sukienkę, gdy rozległo się pukanie do drzwi... Otworzyła szeroko oczy i odepchnęła go od siebie nerwowo poprawiając sukienkę. Drake z jękiem frustracji uderzył potylicą o podłogę ukrywając twarz w dłoniach. Cass omal nie wybuchnęła śmiechem widząc jego reakcję.
- Wstawaj - powiedziała zachrypniętym z emocji głosem i zaczęła poprawiać fryzurę, która po takim traktowaniu była w kompletnym nieładzie. Drake uniósł się do pozycji siedzącej zaczął zapinać koszulę obserwując każdy jej ruch. W końcu dźwignął się na nogi i wyciągnął rękę, by pomóc jej wstać.
- Nic się nie zmieniło - wyszeptał do jej ucha, gdy stała już na własnych nogach. Cass zaczerwieniła się, ale spojrzała na niego wyzywająco, gdy zdołała zlokalizować zagubiony pantofel i włożyć go na stopę. Nagle drzwi uchyliły się sprawiając, że oboje drgnęli. Cass westchnęła, gdy do gabinetu wparowała czarnowłosa kobieta i rzuciła się Drake'owi na szyję.
- Drake, kochanie - zaszczebiotała i wtuliła się namiętnie w jego ramiona. Dal Cass niejakim pocieszeniem był fakt, że Drake nie odwzajemnił ani uścisku, ani pocałunku, którym obdarowała go kobieta. Podczas tej, jakże ckliwej, sceny Cass zdążyła zlustrować nowo przybyłą, od jej szpilek od Jimmie'go Choo po torebkę Prady i z zazdrością musiała przyznać, że co jak co, ale gust do kochanek to Drake ma. Zignorowała szarpnięcie w okolicy serca i cicho odkaszlnęła. Para oderwała się od siebie, a dokładniej to Drake odciągnął ramiona "pijawki" od swojej szyi i odsunął ją na szerokość ramienia spoglądając na nią z wściekłością.
- Przepraszam, że przerywam, ale jestem umówiona na następne spotkanie... - powiedziała Cass z popisowym spokojem, za który powinna dostać Oskara i teatralne zerknęła na zegarek od Gucciego. - Do zobaczenia panie Williams i panno... - jakkolwiek ci tam, nie chce wiedzieć, już cię nienawidzę. Z profesjonalnym uśmiechem wyciągnęła rękę w kierunku Drake'a, ale pochwyciła ja kobieta.
- Viviana Sanders, jestem jego narzeczoną - powiedziała czarnowłosa uśmiechając się promiennie. Cass uniosła brwi, marząc jedynie o tym, by móc już wyjść i wypłakać się w łazience.
- Cassandra McGregor, miło było panią poznać - tak samo "miła" byłaby wiadomość o tym, że ma nieuleczalnego raka. Ale przynajmniej wtedy nie musiałaby się dłużej męczyć. Cass spojrzała znaczącą Drake'a i bezgłośnie przekazała mu "Wszystko się zmieniło", zanim zniknęła za drzwiami, zdążyła wyczytać z jego twarzy, że pojawienie się pijawki nie było mu na rękę. Oczywiście, że nie. Przygoda z byłą żoną przerwana przez nadejście obecnej narzeczonej, jaki mężczyzna na jego miejscu byłby zachwycony. Ledwie udało jej się znaleźć drogę do damskiej toalety, zanim wybuchnęła płaczem.
- Co się stało? - Cass poczuła na ramieniu pocieszający dotyk. Uniosła spojrzenie na odbicie w lustrze i westchnęła, gdy mimo rozmazanego obrazu, rozpoznała kobietę, która wychodziła z gabinetu Drake'a, gdy ona się pojawiła. Cass starała łzy starając się dobyć głosu, który utknął jej w gardle.
- Nic mi nie jest - zdołała powiedzieć, ale zaraz po tym wybuchnęła śmiechem, w którym pobrzmiewała nutka histerii. Ciemnoskóra kobieta wyglądała, jakby powstrzymywała się przed przytuleniem jej. - A właściwie wszystko - dodała Cass przyjmując podany jej kawałek papieru toaletowego do wydmuchania nosa. - Wie pani, że większość ludzi pod stwierdzeniem "nic się nie stało" ukrywa ogrom bólu? - Napotkała w lustrze zatroskany wzrok rozmówczyni i po bliższym przyjrzeniu się, zauważyła, że nie była jedną osobą w tej łazience, która ukrywała się tu, by móc się wypłakać. - Ale chyba pani to wie. Co się stało? - Zapytała Cass obracając się tak, by móc stanąć z kobieta twarzą w twarz.
- Nic, czyli wszystko - mruknęła mulatka śmiejąc się smutno. - Hannah- przedstawiła się, wyciągając rękę. Cass pokręciła głową i uniosła ramiona przytulając nową znajomą. Obie potrzebowały w tej chwili ciepła drugiej osoby. Po minucie oderwały się od siebie pociągając nosami.
- Mam na imię Cassandra, ale pewnie już to wiesz.
- Drake wiele o tobie opowiadał - Cass znów zaśmiała się histerycznie przyciskając dłonie do twarzy.
- Przepraszam - powiedziała zauważając skonfundowane spojrzenie Hannah. - Pozwól, że po prostu nie uwierzę - Hannah otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale po chwili zrezygnowała.
- To jego wina, prawda? - Zapytała Hannah, choć znała odpowiedź na to pytanie. Nie było żadnego innego powodu, by była żona jej przyjaciela musiała płakać w łazience tuż po spotkaniu z nim.
- Raczej jego narzeczonej - stwierdziła Cass przewracając oczami. Hannah zmarszczyła brwi.
- Drake nie ma narzeczonej. Uwierz mi, na pewno bym o tym wiedziała - powiedziała Hannah kładąc rękę na jej ramieniu, by dodać jej otuchy.
- To nieważne - mruknęła Cass machając ręką. - Ale Viviana Sanders musi mieć poważne podstawy, by tak twierdzić - zadrwiła Cass krzyżując ręce na piersiach. Hannah skrzywiła się słysząc nazwisko nowej kochanki Drake'a. - Powinnam już iść - stwierdziła Cass ścierając resztki łez z policzków. - Przepraszam za to przedstawienie. Chciałabym zaprosić cię na kawę, w ramach podziękowania - uśmiechnęła się Cass. Potrzebowała przyjaciół, inaczej się rozsypie. Jak miała walczyć, skoro on ma narzeczoną?
- Oczywiście. Moja wizytówka, zadzwoń do mnie jak będziesz miała chwilę - Hannah podała jej zadrukowany kartonik uśmiechając się radośnie.
- A, Hannah... - powiedziała Cass, odwracając się jeszcze w drzwiach. - Mogłabyś... Zachować to dla siebie? - Obie wiedziały o co i o kogo jej chodziło. Hannah skinęła głową, choć miała na końcu języka, że najchętniej powiedziałaby Drake'owi do słuchu. Cass posłała jej ostatni uśmiech zanim wyszła z łazienki i skierowała się wyjścia z budynku.
Cass wyprostowała się w fotelu i nagle podjęła decyzję. Jeśli tylko to, co powiedziała Hannah było prawdą, to nie zamierzała się poddawać. Ta dziewczyna, która bała się własnego cienia i wręcz prosiła, by ją ignorować, już dawno nie istniała. Nawet jeśli nie miała żadnych szans na odzyskanie Drake'a, to wolała przekonać się tym na własnej skórze. Pozwoli sprawom, by biegły własnym rytmem zanim zdecyduje, co powinna zrobić.
Lenny
Praca w fundacji dawała jej dużo satysfakcji. Jak na swoje osiemnaście lat była nad wyraz dojrzała, choć Libby tak bardzo starała się ją ochronić, że o mało nie przypłaciła tego życiem. Marzenia o pracy modelki spędzały jej sen z powiek od kiedy zobaczyła pierwsze wydanie Vogue'a, jednak ucieczka z domu i szukanie na oślep pracy w NY nie były dobrym pomysłem. Pomoc Cohen'a Luisa była nieoceniona, jednak jej zauroczenie fotografem sprawiło, że na niewiele się zdała. Fotograf chciał by porzuciła firmę Luisów i zajęła się fotografią artystyczną. I popełniła największy błąd, gdy się zgodziła. Całe szczęście uwolniła się od niego i wróciła do Chicago, jednak zawiedzione marzenia i zraniona duma, sprawiły, że nie chciała wracać do domu, gdzie Libby na pewno czeka i się zamartwia jak to zawsze bywało. Powinna przynajmniej zadzwonić, ale uznała, że skoro i tak ją zawiodła to przynajmniej znajdzie przyzwoitą pracę.
- Przepraszam, pukałem, ale nikt ni od... - Przy biurku ukazał się ciemnowłosy mężczyzna, w ramionach tulący płaczące dziecko.
- Nic się nie stało. - Uśmiechnęła się promiennie i wyciągnęła ręce po dziecko, które ucichło jak ręką odjął w jej dłoniach. - To twoje dziecko? - Zapytała, zauważając, że chłopak może mieć niewiele więcej lat od niej.
- Tak, ta diablica ma na imię Ellen. - Uśmiechnął się, wyglądał na zmęczonego, pewnie mała dawała mu się we znaki.
- A to ciekawe, ja też mam tak na imię, choć nie sądzę, żebym była diablicą. Co cię tu sprowadza? - Uznała, że zwracanie się do niego per pan byłoby idiotyczne.
- Moja dziewczyna umarła kilka godzin po narodzinach Ellie, chcę znaleźć jej rodzinę, by zawiadomić jej rodziców.
- To nie wiesz...
- Nie mam pojęcia, Sandy była skryta, wiedziałem, że nie ma dobrego kontaktu z rodziną, w końcu przysłali ją tu do prywatnej szkoły z internatem. - Przeczesał włosy nerwowym gestem. - Ale zacząłem się niepokoić dopiero, gdy nie chciała ich powiadomić o ciąży. - Pokręcił głową.
- Nie boisz się, że zabiorą Ci dziecko? - Zapytała patrząc na kruszynkę, żującą aktualnie kosmyk jej włosów.
- Nie mam zamiaru mówić im o dziecku. - Powiedział jakby to było oczywiste. - Ale powinni wiedzieć o śmierci Sandry.
- Zobaczymy co da się zrobić. - Uśmiechnęła się, oddała mu niemowlaka i sięgnęła po formularz.
- Nie mam pieniędzy, ledwo starcza mi na mieszkanie i małą, więc...
- Tak, rozumiem inaczej nie zwróciłbyś się do nas.
- Lenny, ja wychodzę. - W uchylonych drzwiach ukazała się głowa Cassandry McGregor, jej szefowej.
- Jasne. Cass? - Powstrzymała ją na chwilę.
- Hmm?
- Mamy wolnego detektywa na stanie?
- Jasne, zadzwoń po Connor'a. Śliczny bobas. - Uśmiechem się pożegnała.
- Czyli wszystko jasne. Do jutra powinniśmy coś wiedzieć, jak tylko podasz mi wszystkie dane. - Wypisała plik formularzy zgodnie z odpowiedziami Sean'a. Po pół godziny byli już świetnie zaprzyjaźnieni.
- Mała jest pewnie głodna. - W pomieszczeniu rozległo się ciche pokwiliwanie.
- Odprowadzę was i tak już kończę. - Założyła płaszcz, pomogła opatulić Ellie i wyszli by zobaczyć pierwszy śnieg w tym roku.
Cass
Z lekkiego snu wyrwał Cass dźwięk telefonu. Na oślep sięgnęła po słuchawkę aparatu umieszczonego na nocnej szafce i przyłożyła do ucha zerkając kątem oka na zegarek. Kto u diabła budził ją o trzeciej nad ranem?
- Zagrajmy - Cass momentalnie uniosła się do pozycji siedzącej, gdy usłyszała w słuchawce głos Drake'a.
- Słucham? - Zapytała zachrypniętym od snu głosem głosem otulając się kocem, jakby były mąż miał za chwilę wyskoczyć zza drzwi.
- Zagrajmy - powtórzył mężczyzna drażniąc się z nią.
- Drake? Czy możesz mi wyjaśnić dlaczego dzwonisz do mnie o trzeciej nad ranem z kompletnie bezsensowną... - Drake przerwał jej zanim zdążyła skończyć.
- Pragnę Cię i dobrze o tym wiesz - Cass sapnęła z irytacją. Dzwoni do niej o trzeciej nad ranem, żeby powiedzieć jej, że jej pragnie. Zwariował kompletnie? Starała się uspokoić nagle galopujące serce. - I nie możesz zaprzeczyć, że czujesz to samo - dodał, a Cass ujrzała w myślach jego minę i miała ochotę rzucić czymś ciężkim w ten mentalny obraz. Seks nie powinien być kartą przetargową.
- Co na to twoja "narzeczona"? - Zapytała Cass zanim zdążyła zatrzymać słowa wychodzące z jej ust. Uderzyła się w czoło z głośnym plaśnięciem i przeraziła się, że mógł to usłyszeć.
- Jesteś zazdrosna, elfie? - Cass niemal warknęła, gdy usłyszała jego ton.
- Chyba śnisz - prychnęła. - Nie za późno na takie odczucia? - Mruknęła z przekąsem zastanawiając się, kiedy stała się taką dobra aktorką.
- Viviana nie jest moją narzeczoną. Za bardzo się zaangażowała w coś, co dla mnie nie miało znaczenia. Zdążyłem jej to dosadnie wyjaśnić - Cass przewróciła oczami słysząc jak lekko to powiedział. Co jeśli to ona zaangażuje się za bardzo...?
- Doprawdy - westchnęła.
- Nie dzwonię by się kłócić - powiedział Drake zmęczonym głosem. - Mam do zaproponowania układ... - Cass zacisnęła obie ręce na słuchawce zastanawiając się jakim cudem zdołała powstrzymać się przed posłaniem go do diabła, by ochronić swoje serce.
- Układ? - Zapytała niemal bezgłośnie. Niemal widziała, jak się uśmiecha.
- Właściwie to zakład - Cass opadła na poduszki zamykając oczy. Jeśli znała Drake'a, a znała na pewno, to ciężko będzie mu wyperswadować ten pomysł, na cokolwiek wpadł jego pokręcony umysł. - Wyścig: jeśli ja uwiodę ciebie - zgodzisz się wyjechać ze mną do Włoch na tydzień. Jeśli będzie na odwrót, to możesz wybrać coś w zamian - powiedział bawiąc się z jej zdrowym rozsądkiem. Przez chwilę Cass nie była w stanie zdecydować się czy ma ochotę się roześmiać czy po prostu odłożyć słuchawkę i zapomnieć o całej sprawie.
- Dlaczego uważasz, że się na to zgodzę? - Zapytała, w swoim mniemaniu, retorycznie.
- Bo tego chcesz - uśmiechnęła się słysząc pewność w jego głosie. Och Drake... - Bo pragniesz mnie w takim stopniu, w jakim ja pragnę ciebie. Nic się nie zmieniło - powtórzył słowa z gabinetu z naciskiem.
- Drake, to nie ma sensu. Wszystko się zmieniło, nic nas nie łączy - powiedziała słabym głosem, gdy poczuła, że jej obronna fasada zaczyna się kruszyć.
- Nie, elfie. Możesz to sobie wmawiać, ale nadal coś miedzy nami jest. Musisz być ślepa, żeby tego nie widzieć - rzucił z dobrze wyczuwalną złością. Cass przyłożyła dłoń do rozgrzanego czoła.
- Wolę być ślepa niż zraniona - powiedziała na granicy szeptu. Usłyszała sapnięcie po drugiej stronie linii i gdy tym razem się odezwał, jego głos był znacznie spokojniejszy.
- Cass... Masz czas do jutra na decyzję - dziewczyna zagryzła wargi, by nie powiedzieć "tak" już w tym momencie. Dobrze wiedziała, że nie da rady się długo opierać, choć jej rozum krzyczał, żeby dała sobie spokój i żyła, jakby nigdy nie spotkała go ponownie. - Zadzwoń do mnie, znasz numer. Dobranoc, elfie - dodał miękkim tonem, który wprawił jej serce w drżenie. Zahipnotyzowana wsłuchiwała się przez chwilę w głuchy dźwięk w słuchawce, zanim ponownie wykręciła numer. Po trzech sygnałach w słuchawce usłyszała zaspany głos Maddison.
- Halo?
- Przepraszam, że Cię obudziłam - Cass uderzyła głową o zagłówek, gdy uświadomiła sobie, że wciąż jest trzecia nad ranem. - Nie chciałam Cię obudzić. Zapomniałam, że jest tak późno - powiedziała z zamiarem odłożenia słuchawki.
- Daj spokój, teraz to już musztarda po obiedzie. Co się stało? - Burknęła w słuchawce Mad.
- Drake do mnie zadzwonił - westchnęła Cass.
- Ooo, to coś nowego - powiedziała Mad znudzonym tonem. - I co?
- Zaproponował mi grę w pożądanie - mruknęła ze złością, gdy dotarło do niej jak w absurdalnej sytuacji się znalazła.
- Słucham!? - Rozległ się podniesiony głos po drugiej stronie linii.
- Zaproponował mi wyścig w uwiedzeniu. Jeśli on pierwszy zaciągnie mnie do łóżka, to zabiera mnie na tydzień do Włoch, jeśli będzie odwrotnie to mam coś wybrać w zamian.
- Co masz zamiar zrobić? - Zapytała Mad podnieconym głosem.
- A jak myślisz? Zgodzę się... - powiedziała cicho, wiedząc, że przed Mad i tak nie ukryje swoich prawdziwych uczuć.
- Czekaj tam, już do ciebie lecę - Cass usłyszała rumor na górze, jakby ktoś spadł z łóżka.
- Mad, żyjesz? - Zapytała z rozbawieniem, gdy usłyszała w słuchawce jęk bólu.
- Tak, nic mi nie jest, zaraz będę... - Cass usłyszała klik i szybkie kroki na suficie. Zapowiadał się długi poranek...
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 19:50:32 09-04-13, w całości zmieniany 3 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Mrs.Pattinson Mocno wstawiony
Dołączył: 01 Sie 2007 Posty: 5200 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:30:54 31-08-10 Temat postu: |
|
|
Już na początku zadeklarowałam się, że będę czytała SWTG, ale dopiero wczoraj wieczorem znalazłam czas, żeby przeczytać wszystkie odcinki. I cóż mogę napisać, prócz tego, że bardzo mi się spodobały? Cieszę się, że nie piszesz jedynie o Drake'u i Cass, ale też o innych bohaterach. Jak na razie najbardziej zainteresowały mnie wątki: Michael-Maddison i Cohen-Libby.
Urzekła mnie ta decyzja podjęta w jednej chwili, przez Cohena, na wyjazd z kobietą, która tak po prostu na niego napadła. Libby jest urocza z tym jej słowotokiem i nadopiekuńczością. Mam nadzieję, że ich relacje nie zakończą się jedynie na wspólnym wyjeździe do Nowego Jorku, bo Libby jest wspaniałą szansą dla Cohena by zapomniał o swojej beznadziejnej miłości.
Być może dlatego, że nie czytałam pierwszej części, postać Michaela jest dla mnie taka tajemnicza. Ciekawi mnie jego historia z byłą żoną, a teraz jego relacja z Mad. Nie da się ukryć, że oboje, po pierwszym spotkaniu są sobą zafascynowani. Denerwuje mnie to, że Maddison jest zakochana w Cohenie, a to odbija się na jej przyjaźni z Cass. To jakiś śmieszny trójkąt miłosny i mam nadzieję, że szybko zniknie.
Cass-Drake, ich relacje są chyba najbardziej pokręcone. Oboje się kochają, chcą być ze sobą, ale nie wiadomo czemu, nie mogą. Fajnie byłoby gdyby jak najszybciej przejrzeli na oczy i wrócili do siebie.
Właśnie zauważyłam, że pojawił się kolejny odcinek, więc zabieram się za czytanie ;p. |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:39:02 31-08-10 Temat postu: |
|
|
Utoczy odcinek, a przynajmniej końcówka odcinka, bo pierwsza częśc dla Cass nie była radosna. Widzieć Drake z inną kobieta, która się na niego rzuciła. I była zazdrosna, a to chyba cos oznacza. Jestem ciekawa czy Cass zgodzi sie na jego układ. A.. no i Lenny i Sean, czyżby jakiś nowy wątek może i miłosny? ;D Pozdrawiam! ;* |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:46:46 02-09-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 12
Lenny
Dwa tygodnie później, drugi tydzień listopada
- Sean, nie mogę już dłużej czekać. Zabiorę Ellie ze sobą do centrum. - Lenny darła się do słuchawki próbując przekrzyczeć pikającą mikrofalówkę i rozregulowany telewizor u sąsiadów. Od kiedy Sean dostał pracę niańczyła Ellie, zamieszkała w ich malutkim mieszkaniu. Wszystko było lepsze od przesypiania nocy w budynku fundacji na malutkiej kanapie. Tu przynajmniej kanapa była większa. Czuła się jak w domu i coraz mocniej kochała swoją podopieczną. Gdy musiała iść do pracy zabierała dziewczynkę ze sobą. Sean kończył szkołę i nareszcie znalazł pracę, więc niemal nie widywał się z córeczką.
- Co tam się dzieje? Hałasy jak w dyskotece. - Chłopak również mówił podniesionym głosem przekrzykując gwar w zakładzie samochodowym, w którym pracował od tygodnia. Wreszcie znalazł pracę, po raz pierwszy od narodzin córki czuł, że jest w stanie ją utrzymać.
- Właśnie dlatego wychodzimy, sąsiedzi urządzili imprezę. Rozumiesz to? O drugiej po południu! Kto jest aż tak głupi, żeby urządzać o tej porze spotkania towarzyskie z tańcami?! - Lenny zgarnęła butelkę z gorącym mlekiem, pieluszki i śpioszki na zmianę do dziecięcej torby i wrzuciła to na wózek. - Czekaj, ktoś dzwoni do drzwi. - Rzeczywiście w mieszkanku rozległ się dźwięk dzwonka. Dziewczyna przeszła próbując utrzymać na rękach wierzgające trzymiesięczne niemowlę i telefon przy uchu starając się jednocześnie otworzyć drzwi.
- Dzień dobry czy to mieszkanie Sean'a Tylera? - Zapytała dystyngowana kobieta stojąca w progu obok mężczyzny w podobnym do niej wieku.
- Tak, o co chodzi? - Zapytała Lenny, krzywiąc się niemiłosiernie, gdy Ellie pociągnęła ją za włosy.
- Rozmawialiśmy z kolegami córki. Zmarła przy porodzie jak dowiedzieliśmy się w szpitalu. - Oczy kobiety zwilgotniały. - Podobno on był jego ojcem. - Teraz w oczach widać było mściwy błysk.
- Kochanie spokojnie. - Głęboki głos mężczyzny wyrwał Lenny z odrętwienia i zaczęła się gorączkowo zastanawiać co ma powiedzieć. Przeważyła chęć ochrony Sean'a i wspomnienie jego wzroku, gdy patrzył na córkę. Choć był taki młody miłość do dziecka była czynnikiem, który sprawił, że tak szybko dorósł.
- To niemożliwe. - Wymknęło się z jej ust i miny rodziców zmarłej dziewczyny Sean'a utwierdziły ją w tym co chciała powiedzieć. - To niemożliwe, bo Sean jest ojcem mojej córeczki i nie sądzę, że mógłby mnie zdradzić. - Powiedziała wolno.
- Ale... - Kobieta wyglądała jakby miała zamiar się kłócić, ale mąż ją powstrzymał.
- Przepraszamy, nie chcieliśmy niepokoić pani. - Przytrzymał żonę za ramię i ruszyli w dół klatki schodowej. Wzrok kobiety utkwiony do ostatniej chwili w Ellie utwierdziły Lenny w przekonaniu, że postąpiła słusznie. Tylko czy Sean będzie tego samego zdania?
Drake
Od kiedy dwa tygodnie temu zaproponował Cass swój pomysł nie miał od niej żadnej wiadomości prócz nagranej na sekretarce wiadomości.
Hmmm, hej Drake, to ja Cass. Hmm, no wiec, ja... Och, do diabła, nie cierpię rozmawiać z tą idiotyczną maszyną. Zgadzam się. Wiesz o co chodzi, no więc zgadzam się. Do zobaczenia kiedyś tam. Pa
Że też nie było go wtedy w domu, a nawiasem skąd ona miała jego numer domowy? Nieważne. Miał ochotę walić głową w ścianę. Dwa tygodnie! Jego plan był perfekcyjny. Miał ją uwieść, wygrać zakład, zabrać do Włoch i tam przekonać, że nie powinni się rozstawać po tych dwóch tygodniach. Jego przekonywanie zawierało dużo seksu i trochę (ale tylko trochę... No dobra, nie oszukujmy się, nie miał zamiaru wypuszczać jej z łózka) romantyzmu.
- Hej, kochanie! - Do jadalni wpadła Viviana. Obiektywnie mówiąc, była piękną kobietą, być może trochę głupiutką, ale nawet zabawną. Niestety dla niego liczyła się tylko jedna kobieta na świecie.
- Vi, do diabła, czy ty nie rozumiesz, że nie chcę Cię więcej widzieć oznacza: Nie chcę Cię więcej widzieć! - Drake nie miał sił do tej dziewczyny.
- Nie możesz mnie tak traktować - krzyknęła opierając ręce na biodrach. - Od jakiegoś czasu jesteś taki skwaszony - zmieniła taktykę i uśmiechnęła się słodko kładąc dłoń na jego klatce piersiowej.
- Vi, ja nie jestem skwaszony - zabrał jej dłonie z daleka od siebie. - Tylko mam dość twojego towarzystwa - zapowietrzyła się starając się znaleźć słowa riposty. - Oddaj klucze - powiedział Drake wyciągając rękę. - Jak to się mówi było miło, ale się skończyło - spojrzał na jej wyćwiczoną do perfekcji minę skrzywdzonej sierotki i rzucił tylko. - Klucze - Viviana zmrużyła oczy i nerwowymi ruchami zaczęła grzebać w torebce.
- Masz i udław się tymi kluczami. I niech ta, dla której mnie rzucasz, nie robi sobie takich samych nadziei jak ja - wcisnęła mu klucze do ręki. - Jesteś sukinsynem, a ona będzie żałować, że się z tobą zadała. - Wymaszerowałaby pełnym wdzięku (i wściekłości) krokiem, gdyby nie to, że zahaczyła obcasem o dywan. Łzy wściekłości i zawiedzionej nadziei spływały jej po twarzy. Zatrzasnęła drzwi zamaszystym ruchem i jedynym śladem jej obecności stały się odgłos stukania obcasów na klatce schodowej. Po jej wyjściu Drake zarzucił na siebie skórzaną kurtkę i ruszył na spotkanie z byłą żoną. Miał zamiar podjąć dzisiaj pierwszą próbę wygrania zakładu i na razie skupiał myśli tylko na wyznaczonym celu.
Zmieniłam sygnaturki postaci i plakat, zapraszam na pierwszą stronę
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 14:22:14 14-05-13, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:09:51 03-09-10 Temat postu: |
|
|
Jakie to szczęście, że nie musiałam czekać co będzie dalej po słowach "gdy rozległo się pukanie..." tak na przyszłość - nie przerywa się w takich momentach!
Zastanawiam się jak to będzie z tym uwodzeniem - skoro oboje siebie pragną, to skąd będzie wiadomo kto kogo uwiódł? I jaki plan uknuły Cass i Mad tamtej nocy przy winku...
Cieszy mnie, że wprowadzasz nowe wątki i nowe postacie i już nie mogę się doczekać nowego odcinka |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:22:50 05-09-10 Temat postu: |
|
|
Musze Ci powiedzieć, że w pierwszej scenie się pogubiłam i musiałam z dwa razy przeczytać. ;D Więc Lenny udała przed rodzicami Sandry, że to jest jej dziecko i Sean'a? Tak? Jestem ciekawa czy poinformuje go o tym czy ukryje ten fakt, że rodzice tamtej dziewczyny wiedzą.
Vi nie jest zadowolona, ale Drake dobrze zrobił! Pozdrawiam i czekam na new! |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:54:40 05-09-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 13
Drake
Po kilkunastu minutach stał już pod drzwiami mieszkania Cass i zastanawiał się czy nie zastanie jej współlokatora i co powinien zrobić w takie sytuacji. Jednak bez wahania nacisnął guzik dzwonka i niecierpliwie spoglądając na zegarek czekał na jakiś odzew. Po chwili usłyszał ciche kroki baletnicy i drzwi stanęły otworem, a w niego jakby piorun strzelił. Cass miała na sobie jedynie szary bawełniany stanik i krótkie spodenki od piżamy odsłaniające te oszałamiające nogi, w których tak naprawdę się zakochał. Wtedy, gdy pierwszy raz ją dostrzegł, o mały włos nie wpadła pod koła jego samochodu. Wtedy miała na sobie tak opięte jeansy, że jego wyobraźnia poszła w ruch mimo woli, dopiero później zwrócił uwagę na jej oczy i zakochał się tak, że do tej pory nie wybił jej sobie z głowy. 10 lat. Był w niej zakochany tak długo, że nie pamiętał czasów sprzed tego okresu. Otrząsnął się i uśmiechnął bezczelnie.
- Wiesz, że nie powinnaś otwierać o tej porze i w tym stroju nie patrząc najpierw przez wizjer? To mógł być morderca, gwałciciel lub czarownica z zaczarowanym jabłkiem - Cass otrząsnęła się z szoku i spojrzała na niego jak na wariata.
- Gdybym sporządzała listę najbardziej niespodziewanych osób o tej porze pukających do moich drzwi, sądzę, że nawet czarownica znalazłaby się przed tobą - rzuciła z przekąsem, robiąc tą zabawną minę, która zawsze wywoływała w nim chichot.
- Elfie, nie odpowiadasz na moje telefony, co miałem zrobić? - Wzruszył ramionami i oparł się o futrynę nachylając się nad nią.
- Byłam zajęta - skłamała odsuwając się o krok, nieświadomie dając mu większe pole manewru. - Mogłeś grzecznie poczekać, aż się odezwę - Tak, a krowy latają, przemknęło jej przez myśl. Skrzyżowała ręce na piersi, na co on odpowiedział śmiechem. - Zapomniałam, że słowo "grzecznie" nie występuje w twoim słowniku - zganiła go wzrokiem jak przedszkolaka.
- No właśnie, zapomniałaś - odrzucając taktykę "powoli i delikatnie", Drake przyciągnął Cass do siebie i jednocześnie zatrzaskując za sobą drzwi pocałował ją namiętnie.
- Co ty wyprawiasz? - zapytała odpychając go i odzyskując oddech.
- Pamiętasz nasz zakład? - Uśmiechnął się złowrogo, a ją przeszły dreszcze.
- Co mi grozi jak powiem, że pamiętam? - Cofnęła się o krok, a on z diabolicznym uśmiechem podążył za nią.
- Ja przyszedłem do ciebie i to ja wygram jak znajdziemy się w łóżku. A dla twojej wiadomości już wygrałem - podkreślił każde słowo "ja" w swojej wypowiedzi. Czuła jego bezczelny uśmiech, gdy składał serię pocałunków na jej dekolcie.
- Nawet mowy nie ma - skwitowała nie mogąc złapać tchu i odsunęła się od niego na tyle, by zaskoczonego odepchnąć go z taką siłą, że aż opadł na podłogę. - Drake, skarbie - spojrzała na niego z góry. - Ty też o czymś zapomniałeś. Jestem nauczona wygrywać - przebiegły uśmiech zagościł na jej wargach, gdy wybiegła z pokoju do sypialni i zamknęła się na klucz, zanim zdążył poderwać się z miejsca. Zszokowany takim obrotem sprawy spojrzał na zamknięte drzwi. Z niesmakiem pomyślał, że od pewnego czasu przez tą dziewczynę zawsze ląduje na dolnej półce. Podszedł do drzwi i niemal wyczuwając jej obecność po drugiej stronie westchnął z frustracji.
- Cass, dobrze wiesz, że jeszcze tu wrócę. - Powiedział opierając dłoń o zaporę, oddzielającą go od ukochanej. - Dzisiaj jednak zostawię Cię samą. Nie jestem aż tak zdesperowany, by wyważać drzwi. Wiem, że pewnego dnia nie będziesz miała dokąd uciec przed swoimi uczuciami. Śnij o mnie - dodał uśmiechając się w takie sam sposób, jak ona w chwili, gdy zostawiała go rozpalonego na podłodze i ułożył plan, w którym dzisiejsza porażka mogła dać większe owoce niż gdyby zaczął się teraz dobijać do drzwi. Nie miał pojęcia, że dziewczyna też zaplanowała coś, przy czym jego pomysł wydawał się dziecięcą igraszką.
Następnego ranka, Cass
Bezczelny! Jak on mógł ją wczoraj tak zostawić?! No jak? Nawet nie próbował się do niej dostać. Była niemal zła, gdy tak po prostu odpuścił i spokojnie sobie poszedł. Przecież był tak samo podniecony jak ona, co jak co, ale tego nie zdołał ukryć. Nerwowo szarpnęła pasek czarnego satynowego płaszcza poprawiając węzeł. Spojrzała w lustro umieszczone w windzie, którą jechała na ostatnie piętro budynku należącego do firmy Drake'a. Wyglądam jak ladacznica, ale droga ladacznica, zauważyła w myślach i poprawiła włosy. Delikatne ażurowe pończochy i czarny satynowy płaszcz. Powiedziano jej kiedyś, że gdyby została modelką zarobiłaby drugą taką samą fortunę jak ma teraz. Jednak Cass była na to po pierwsze za nieśmiała, a po drugie pieniądze nie były jej potrzebne. Nieśmiała, pomyślała ze zgrozą, gdyby była tak nieśmiała, jak myślała to na pewno nie przyszło by jej do głowy to, co właśnie zamierzała zrobić. Przerywany dźwięk windy oznajmiający, że dotarła do celu odczuła jak odliczanie do wybuchu bomby. Pewnym krokiem wkroczyła na korytarz i pierwsza osobą, na która się natknęła była Hannah, która doskonale świetnie bawiła się w nocy pomagając Cass w dopracowaniu szczegółów, uniosła kciuki życząc powodzenia i uśmiechnęła się. Minęła puste biurko sekretarki i stanęła przed drzwiami modląc się w duchu, by go nie było, choć wiedziała, że to niemożliwe. Znak Hannah powiedział jej wszystko. Uchyliła cicho drzwi i wślizgnęła się do środka, tak cicho, że nawet nie podniósł głowy z papierów, które czytał.
- Hej - powiedziała szeptem. Drake spojrzał na nią momentalnie porzucając plik kartek trzymany w dłoni i zamilkł przerywając rozmowę telefoniczną.
- Cześć - brunet uśmiechną się i obrzucił ją taksującym spojrzeniem. - Muszę kończyć - rzucił do słuchawki, odkładając ją na miejsce. - Co ty tu robisz? - Wstał i przemieścił się na drugą stronę biurka nie odrywając oczu od jej sylwetki.
- Właściwie to... - Cass złapała końce paska i odetchnęła głęboko podejmując decyzję rozwiązała węzeł. Płaszcz zsunął się do kostek odsłaniając jej ciało zakryte tylko jadowicie różową koronkową bielizną i pończochami. - Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. - Uśmiechnęła się odzyskując pewność siebie, gdy jego źrenice rozszerzają się, a dłonie zaciskają na blacie biurka, o które się opierał.
- Do diabła! - Odepchnął się gwałtownie i niemal rzucił się na nią przewracając na podłogę. Cass wybuchnęła śmiechem, choć uderzenie o podłogę nie był zbyt przyjemne. - Wygrałaś - westchnął Drake przyciskając wargi do jej ust. Cass odwzajemniła pieszczotę z równym entuzjazmem. Gabinet zamienił się w małą wichurę, ubrania latały we wszystkich kierunkach, ale ani on, ani ona nie mili czasu się nad tym zastanawia. Cieszyli się odkrywaną na nowo bliskością skąpani w cieple własnych uczuć.
- I znowu w tym samym miejscu - Cass parsknęła cichym śmiechem przeczesując palcami ciemne włosy leżącego na jej brzuchu mężczyzny. - Wygrałam, tak nawiasem mówiąc.
- I to w jakim stylu, nie ma siły ruszyć palcem - powiedział leniwie otwierając oczy. - Nawet w moich najdzikszych fantazjach nie doszukałabyś się czegoś takiego - Cass uśmiechnęła się z satysfakcją. Spojrzała w dół na jego odprężoną twarz i uderzyła ją myśl, że już nigdy nie będzie tak szczęśliwa jak z nim. Nawet nie pamiętała, że kiedyś była szczęśliwa, kiedy nie było go w pobliżu. 10 lat. Kochała go 10 lat i będzie kochać do końca życia. Tylko jak ma z tym żyć? - Nawet nie wiem, co wygrałaś - przerwał jej tok myślowy Drake. - Nie zdążyliśmy tego ustalić. - Dziki seks na podłodze w zupełności zaspokajał jej potrzeby, nie miała ochoty myśleć. Wciągnęła powietrze i spokojnie wycofała się do swojej skorupy ukrywając prawdziwe emocje.
- Kampania reklamowa - rzuciła pierwszą rzecz, jaka przyszła jej do głowy, a nie była związana z nimi bezpośrednio.
- Hmmm? - Podniósł głowę, żeby lepiej widzieć jej twarz, choć teraz nie potrafił już nic z niej wyczytać.
- Kampania reklamowa mojej fundacji, zrobiona przez twoją firmę - widziała zawód w jego oczach i poczuła się, jakby zabrała dziecku lizaka. Zbierając w sobie całą odwagę powiedziała możliwie najbardziej spokojnym i wypranym z emocji głosem: - I ten tydzień we Włoszech, który chciałeś wygrać. Z osobnymi pokojami - dodała na wszelki wypadek, by zetrzeć z jego twarzy ten uśmieszek, który zaczął rysować się na jego ustach. Drake pokręcił głową, a ona uniosła się do pozycji siedzącej i poczęła rozglądać się w poszukiwaniu swoich ubrań. - Widziałeś moje rzeczy? - Mężczyzn parsknął śmiechem i spojrzał w górę wskazując na sufit.
- Tam - Cass zasłoniła usta tłumiąc śmiech. Na wiatraku zamontowanym pod sufitem kręcił się jej stanik.
- Chyba się zagalopowaliśmy - przygryzła policzek od środka , gdy dostrzegła tam również jego bokserki.
- Można tak powiedzieć - spojrzeli na siebie jednocześnie i wybuchnęli niepohamowanym śmiechem.
Wiem, że prawdopodobnie brakuje wam bardziej dosadnych opisów, ale Ci co czyta,i już jakieś moje opowiadania, wiedzą, że akurat u mnie "te" sceny są raczej w wersjach Light
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 14:52:49 14-05-13, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:41:03 05-09-10 Temat postu: |
|
|
Ja myślałam, że te ich podchody potrwają trochę dłużej, a tu taki zonk:P Z drugiej strony, nie wiem, czy którykolwiek facet, będąc na miejscu Drake'a zdołałby się powstrzymać
A co do bardziej dosadnych opisów - przydałoby się może choć jeszcze jedno zdanie wprowadzające w klimat po "niemal się na nią rzucił przewracając na podłogę", że zerwał jej biustonosz, albo coś, ale w sumie, nie pisząc o tym, zostawiasz czytelników większe pole manewru przy wyobrażaniu sobie tej sceny
Tak czy tak, mnie się bardzo podobało i czekam na next i te wakacje we Włoszech |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:52:31 06-09-10 Temat postu: |
|
|
Zacznę od tego, że to był świetny odcinek!
Bardzo mi się podobają te ich miłe rozmówki, kończące się zazwyczaj pocałunkiem albo czymś więcej jak w tym przypadku. Poza tym jestem zaskoczona postawą Cass, w końcu to ona broniła się przed tym uczuciem, a tu zaskoczyła go i nas. Pozdrawiam i czekam na szybki new! |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:52:54 12-09-10 Temat postu: |
|
|
Spoiler
- I przysięgam Ci miłość i wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę... - Mechanicznie powtarzał słowa przysięgi, ale w głowie zamiast obrazu kobiety stojącej obok miał wizje Cass. Idealnej, dobrej, niesamowitej Cass. Czuł, że popełnia błąd, jednocześnie patrząc w piękne brązowe oczy dziewczyny, na której palcu miała za chwilę spocząć obrączka ślubna, czuł, że nawet jeśli nie poślubi kobiety, którą kocha od lat to ta jest wspaniałą alternatywą.
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 17:54:05 12-09-10, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:04:20 12-09-10 Temat postu: |
|
|
A to żeś mnie zaskoczyła. Kiedy odcinek? ;D |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:16:56 12-09-10 Temat postu: |
|
|
Uwaga dla czytających
A dokładniej pytanie, pisać dalej? Żart, choć oczywiście miło byłoby wiedzieć, czy kogoś w ogóle interesuje moja pisanina.
Pytanie główne brzmi, chcecie, żebym skupiła się bardziej na parze głównej, czy rozwijała poszczególne wątki, które dotąd zostały zarysowane i jak tak to które? Jest to dla mnie ważne co byście chciały w dalszych odcinkach (przy czym nie mówię, że będę się do końca tego trzymała, przecież element zaskoczenia też jest ważny )
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 18:21:31 13-09-10, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|