|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andzia2 Prokonsul
Dołączył: 25 Lip 2008 Posty: 3501 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lubomierz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:17:55 12-02-10 Temat postu: |
|
|
cudnie :*
Miguel i Gaby oj coś sie święci mmm :*
Diego i Dul oj szkoda mi ich biedaki
oo Sandra i Lucho hmm
ciekawie ;>
czekam na new :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:50:17 15-02-10 Temat postu: |
|
|
Sandra weszła do domu i szybko zamknęła za sobą drzwi. Oparła się o nie i głęboko westchnęła. Wyjrzała przez okno przy drzwiach i widziała jak Lucho oddala się w stronę szkoły.
- co to za młody chłopak? – zapytała z nienacka Matilde. Dziewczyna aż podskoczyła.
- Mamo! Przestraszyłaś mnie – odpowiedziała trzymając się za pierś gdzie biło jej oszalałe serce. Zastanawiała się czy to dlatego, że przestraszyła ja mama, czy dlatego, że patrzyła na Lucho.
- Nie zmieniaj tematu moja droga – odpowiedziała Matilde z uśmiechem na twarzy unosząc znacząco jedną brew.
- Kolega ze szkoły – powiedziała i zalała się rumieńcem
- Kolega? – zapytała nie dając za wygraną – a czy ten kolega ma jakieś imię?
- Mamo? – powiedziała z błaganiem w głosie dziewczyna
- No co? Przecież tylko zapytałam jak on ma na imię – odparła kobieta niewinnie
- Jose, ale mówimy na niego Lucho.
- Bardzo sympatyczny – przyznała
- Mamo podglądałaś?
- Nie skąd. Tylko akurat wyglądałam przez okno kiedy przyszliście.
- Jasne – powiedziała Sandra i obje panie się roześmiały.
- Ide do siebie – powiedziała dziewczyna i z uśmiechem na twarzy ruszyła w stronę schodów mijając po drodze ojca.
- Cześć tato – przywitała się całując ojca w policzek.
- Cześć kochanie. Zejdziesz na kolację?
- Tak. Zaraz będę – odparła i ruszyła z uśmiechem na górę.
- Co nasza córka taka zadowolona? – zapytał Pablo zawijając rękawy koszuli.
- Chyba nasza córka się zakochała – powiedziała Matilde i ruszyła do jadalni. Pablo odwrócił się i spojrzał na schody gdzie jeszcze chwilę temu wchodziła uśmiechnięta Sandra. Uśmiechnął się do siebie i ruszył za żoną.
***
- Gabriela! – dziewczyna usłyszała wołanie brata – Miguel przyjechał.
- Idę! – rzuciła i ruszyła po schodach w dół. W salonie stał Miguel i lustrował ją wzrokiem jak zbiegała po stopniach – cześć – rzuciła jak tylko znalazła się przy chłopaku.
- Cześć – przywitał się uśmiechając się przy tym szeroko.
- Jesteś wcześniej – przyznała i spojrzała na zegarek w salonie.
- Zgadza się. Carlos uwinął się szybciej niż mówił.
- Więc nic wielkiego się z samochodem nie dzieje? – zapytał Fabian.
- Nie. Tylko się coś tam poluzowało i to wszystko ale już jest ok. poza tym Carlos jeszcze sprawdził czy z resztą jest w porządku.
- Zrobił jeszcze przegląd auta? – zapytał Fabian zdziwiony.
- Owszem. Carlos to zapaleniec. Nie widzi świata poza mechaniką.. Ciszy się jak dziecko kiedy tylko może zanurzyć ręce po łokcie w smarze.
- Trochę tak głupio żeby nic mu za to nie zapłacić – powiedział Fabian i spojrzał na Miguela.
- Mówiłam Miguelowi to samo – odezwała się Gabriela i włożyła ręce po tylnych kieszeni dżinsów.
- Naprawdę nie trzeba – powiedział Miguel – pytałem go ale powiedział, żebym nawet nie ważył się nic mu od was przynosić. Uważa że to przysługa dla mnie bo Gabriela jest moja znajomą. Tym bardziej że jest dziewczyna. Jak on to powiedział – chłopak próbował zacytować przyjaciela – nie wezmę grosza od ładnej dziewczyny, zwłaszcza jeśli jest twoją przyjaciółka.
- Wielkie dzięki – powiedziała Gaby i uśmiechnęła się szeroko.
- Nic z tego nie rozumiem ale ok. – powiedział Fabian podnosząc jedną rękę do góry bo druga musiał trzymać się kuli – może się czegoś napijesz?
- Może poproszę soku.
- Dobra to ja powiem Mercedes żeby podała wam coś na taras.
- Może jak to zrobię? – zaproponowała Gaby
- Gaby nie jestem kaleką – powiedział z udawaną rozpaczą Fabian.
- Jak chcesz, tylko się nie przesilaj.
- Nie martw się – powiedział i pocałował siostrę w czoło – zostawiam was samych. Musze wykonać kilka telefonów a niedługo ma przyjechać Rodrigo – powiedziawszy to zniknął z salonu.
- Przejdziemy się? – zaproponowała Gabriela.
- Jasne – zgodził się z entuzjazmem Miguel. chwilę później byli już na zewnątrz – masz bardzo ładny dom.
- Dziękuję. Moja mama zaprojektowała ten dom, ogród zresztą też. To była jej przystań – powiedziała i posmutniała – kiedy miała jakieś zmartwienie siadała na tarasie i patrzyła na ogród. Czasem potrafiła spacerować po nim godzinami. Siadała w altance. Zawsze tylko tak żeby było cicho. Żeby było słychać tylko ptaki. Nikt też jej nigdy nie przeszkadzał. Wszyscy wiedzieli że nie można.
- Ogród jest naprawdę bardzo ładny – przyznał Miguel i dziewczyna spojrzała na niego uśmiechając się. Chłopak odwzajemnił uśmiech. Oboje dobrze się ze sobą czuli. Lubili rozmawiać, śmiać się.
- Twoja mama była architektem?
- Tak – powiedziała i znowu się zamyśliła – myślałam nawet o tym żeby też nim zostać. Uwielbiałam przesiadywać w biurze mojej mamy i patrzeć jak powstają kolejne projekty. Piękne rezydencje bogatych ludzi. Wyobrażałam sobie jak będą wyglądać. Myślałam o tym nawet całkiem niedawno.
- Zanim nie wybrałaś jednak drogi muzycznej?
- Owszem. Firma moich rodziców nadal istnieje. Prowadzi ją nasz wuj. Ale niestety babcia z Hiszpanii ma zamiar przyjechać i się zająć interesem – powiedziała i skrzywiła się na samą myśl o despotycznej babce.
- Nie lubią się? – zapytał Miguel.
- Kto?
- Twoja babcia i wujek.
- Jakbyś zgadł. Babcia jest mama mojej mamy. Mieszkała w Hiszpanii kiedy moja mama wyszła za tatę. Nienawidziła go od samego początku. To bardzo skomplikowana historia – powiedziała urywając nagle.
- Mam czas – powiedział – chyba że nie masz ochoty o tym mówić.
- Nie, nie – powiedziała i usiadła na grubej gałęzi drzewa które było nienaturalnie wygięte – moja mama pochodzi z wpływowej rodziny z Hiszpanii. Mają ogromną firmę architektoniczną, podpisują kontrakty nie tylko w kraju ale również na pół europy i w Meksyku ale to już sporadycznie i zarabiają przy tym bardzo duże pieniądze. Kiedy moja mama skończyła 20 lat nie chciała już siedzieć tam i czekać aż będzie musiała zasiąść w zarządzie firmy. Nie było to coś co chciała robić. Wyjechała i zaczęła studia tutaj w Meksyku. Wtedy poznała mojego tatę. Oboje kończyli ten sam wydział. Zakochali się w sobie i szybko pobrali. Skończyli studia i własnymi siłami stworzyli dobrze prosperującą firmę architektoniczną. Moja babcia nie mogła przeżyć tego ze mama postanowiła pracować na własny rachunek jako konkurencja ich firmy. Uważała że to był pomysł taty. Kilkakrotnie próbowała przekonać mamę że jeśli połączy z nimi siły zapewni sobie i nam dostateczną i godną przyszłość. Mama jednak nie chciała o tym słyszeć. Mimo że tata proponował jej żeby się nad tym zastanowiła, była nieugięta. Nie chciała żeby to co tworzyła przez tyle lat przestało istnieć tylko dlatego że zagarnie to jej matka. Poza tym firma dawała naprawdę bardzo duże zyski. Większe niż się oboje z tatą spodziewali.
- Twoja mama się nie zgodziła i całkiem dobrze ja rozumiem – powiedział Miguel – ale dlaczego twój tata próbował ją mimo wszystko przekonać?
- Nie chciał żeby mama traciła kontakt z rodziną. Wiedział że jeśli się nie zgodzi na propozycje babci to tak się to właśnie skończy. Ale nie posłuchała i była bardzo szczęśliwa. Nie rozmawiała z babcią jeśli niebyło to konieczne. Uważała że jako matka powinna uszanować jej decyzję ale tego nie zrobiła – tutaj Gabriela zamilkła na chwilę i spojrzała przed siebie mrużąc oczy - po ich śmierci babcia zwróciła się do mojego brata żeby sprzedał im akcje firmy. Fabian nigdy tego nie zrobił. Poprosił tylko brata taty żeby nam pomógł i zajął się firmą bo pracował z rodzicami i wie na jakim jest etapie i w jakiej kondycji. Fabian zdecydował że jeśli sprzeda firmę sprzeciwi się woli matki a tym samym zniszczy dzieło ich życia. Wuj zgodził się nam pomóc. Z każdą poważną decyzją zawsze przychodzi do nas. Uważa że mimo tego że wie co jest dobre dla firmy, chce żebyśmy wiedzieli o każdej zmianie czy ważnej decyzji. Każdy kontrakt który podpisuje uzgadnia z Fabianem.
- Dobrze że macie kogoś komu możecie zaufać i komu zależy na waszym dobru.
- Zgadza się. Kiedyś Fabian proponował wujkowi żeby odkupił akcje rodziców. Ale ten powiedział że nigdy tego nie zrobi. Uważa że firmę założył z rodzicami i tak pozostanie na zawsze. Nigdy nic nie należało w całości do niego. Tak się zachowywali rodzice i tak on się zachowuje wobec nas kiedy ich już nie ma. Fabian zgodnie z prośbą wuja nigdy nie ponowił propozycji.
- Macie fajnego wujka. Mój ojciec też prowadzi rodzinna firmę architektoniczną. Pewnie twój wuj zna mojego ojca z rynku.
- Pewnie tak – powiedziała z uśmiechem dziewczyna.
- Nie powiedziałaś mi wczoraj co się stało kiedy tańczyłaś – zapytał Miguel i spojrzał na dziewczynę. Chwilę milczała
- Zobaczyłam sceny z tego feralnego dnia kiedy moi rodzice mieli wypadek. Samochód który uderza w auto rodziców, telefon, szpital – powiedziała i zamilkła – to wszystko pojawiło się kiedy tańczyłam układ który miała zatańczyć na musicalu na który tak się spieszyli rodzice.
- Ten układ miałaś wtedy zatańczyć?
- Tak. Ale od śmierci rodziców nigdy więcej tego nie zrobiłam. Kiedy czasem tańczyłam w piwnicy nigdy nie był to ten układ.
- Aż do wczoraj? – dziewczyna kiwnęła głową
- Nie wiem dlaczego akurat ten układ przyszedł mi do głowy. Myślałam że już go zapomniałam ale wszystko było takie wyraźne, pamiętałam każdy szczegół. Tak jakbym się go uczyła wczoraj a nie kilka lat temu.
- Mocno wyrył się w twojej pamięci. Wiąże się z tragicznymi wydarzeniami w twoim życiu dlatego go nie zapomniałaś.
- Masz racje. Za wszelką cenę chciałam go zapomnieć ale mi się nie udało. I chyba nigdy mi się to nie uda.
- Jest bardzo ładny.
- Dziękuje – powiedziała Gaby chwilę się mu przyglądając.
- Ślicznie wyglądasz kiedy się uśmiechasz – powiedział chłopak i spojrzał jej głęboko w oczy. Przez chwilę oboje milczeli.
- Dziękuje – powiedziała Gaby spuszczając wzrok i znowu patrząc na Miguela.
- Nie ma za co. To prawda – przyznał i spojrzał przed siebie. Uśmiechnął się i spojrzał na trawę pod nogami – twój brat otwiera dla ciebie klub?
- Tak – powiedziała dziewczyna i to pytanie sprawiło że na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech – mój brat ma czasem szalone pomysły ale to jest jeden z najwspanialszych jakie udało mu się wymyśleć.
- Wie co kochasz – powiedział i spojrzał na dziewczynę a w oczach igrały mu jasne światełka.
- Za wszelką cenę nie chce pozwolić bym zmarnowała marzenia.
- I ma racje
- Wiem o tym, ale czasem realizacja ich nie jest taka prosta.
- To czy cos jest proste zależy tylko od ciebie Gaby. Jeżeli coś kochasz i to staje się twoim światem walczysz o to i na tym to polega – powiedział.
- Może i masz racje.
- Gaby na tyle cie poznałem że wiem że jesteś bardzo silna. Radzisz sobie z wieloma rzeczami i sytuacjami. Walcz więc o marzenia. Tylko to tak naprawdę nadaje życiu sens. Wiara w to co kochasz i wiara w to ze ci się uda zrealizować marzenia.
- Potrafisz podnieść mnie na duchu jak mało kto – powiedziała Gaby i popatrzyła mu w oczy – zasiewasz we mnie ziarenko nadziei. Zawsze kiedy z tobą rozmawiam tak się dzieje. Dlaczego?
- Bo wiesz że mam racje.
- Masz racje owszem. Ale masz w sobie coś takiego co rozwiewa moje wątpliwości. Wszystkie jak za dotknięciem czarodziejskiej różyczki.
- Może nie powinnaś tego mówić głośno – powiedział z uśmiechem.
- Może – powiedziała i też się uśmiechnęła.
***
- Dzień dobry – przywitała się Dulce kiedy weszła do gabinetu Isabel,
- Witaj skarbie – przywitała się serdecznie i od razu wstała. Podeszła do dziewczyny i uścisnęła jej dłoń.
- Miałam się dzisiaj stawić o 10
- I jesteś punktualnie – powiedziała i spojrzała na zegarek. Chodź pokaże ci na czym będzie polegała twoja praca a później oprowadzę cie po salonie – powiedziała i podeszły obie do biurka. Był tam idealny porządek, poukładane kartki, dokumenty na dwóch oddzielnych stertach, ale jedna rzecz szczególnie zwróciła uwagę Dulce. Zdjęcie Diego. Był przystojny, uśmiechał się. Te jego oczy które topiły ból.
Isabel pokazała Dulce na czym będzie polegała jej praca. Głównie chodziło o to żeby zachować porządek w papierach, robić zamówienia i ewentualnie odbierać zamówienia od klientów, sprawdzanie czy wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Chciałam bardzo ci podziękować za to że nie zostawiłaś wczoraj mojego syna samego. Wiem że nie zrobił by żadnej głupoty ale ma bardzo wybuchowy temperament. Czasem się boje że jego kłótnia z ojcem skończy się gorzej.
- Niech się pani nie martwi. Diego jest rozsądnym chłopakiem.
- Owszem. Jest rozsądny ale potrafi walczyć o swoje zwłaszcza jeśli chodzi o ojca. Nie pozwala sobą manipulować i to tak bardzo irytuje Ricarda. Nigdy się nie umieli dogadać.
- Wiem Diego mi opowiadał – powiedziała.
- Cieszę się że umie wałczyć o swoje marzenia i o swoje życia. Jest bardzo odważny i ma to po dziadku. Podobnie jak silny charakter i wielkie serce – powiedziała Isabel i spojrzała na Dulce – przypadliście sobie do gustu prawda? – bardziej stwierdziła niż zapytała.
- Jesteśmy przyjaciółmi. Fajnie jest mieć zgrana paczkę. Wszyscy mogą na siebie zawsze liczyć. Lepiej niż w rodzinie – powiedziała z goryczą. Isabel chciała o coś zapytać ale się powstrzymała bo do gabinetu wszedł Diego. Jego twarz zmieniała się kiedy tylko zobaczył Dulce. W oczach na nowo zaświeciły mu malutkie iskierki a na twarzy pojawił się uśmiech.
- Cześć mamo – przywitał się spojrzał na Dulce – cześć
- Cześć – odpowiedziała dziewczyna.
- Dobrze że jesteś synku.
- Jak zwykle
- Nie wiem czy dzisiaj uda nam się wyjść na obiad Diego bo mam spotkanie w sprawie pokazu który się niedługo zbliża.
- Pokazu? – zapytała Dulce
- Tak. Za niecały miesiąc mam poważny pokaz mody. Wszystko musi być zapięte na ostatni guzik dlatego teraz bardzo potrzebuję pomocy.
- Da się zrobić – powiedziała Dulce z uśmiechem.
- Przepraszam Diego powinnam była ci powiedzieć że nic z tego dzisiaj.
- Nie ma sprawy mamo, masz bardzo dużo na głowie. Zabiorę Dulce na obiad na pewno zgłodnieje – powiedział i mrugnął do dziewczyny porozumiewawczo. Isabel spojrzała najpierw na Diega a potem na Dulce u uśmiechnęła się pod nosem.
- Dobry pomysł synu – powiedziała i udała że układa coś w papierach. Diego nie odrywał wzroku od Dulce. Nie umiał się powstrzymać żeby nie zanurzyć się choć na chwilę w jej ciepłych oczach.
- Nie wiem jak to wszystko ogarnę do tego nieszczęsnego pokazu – powiedziała specjalnie odrywając Diega od Dulce.
- Dasz rade mamo. Od czego masz nas? – powiedział i wskazał na siebie i Dulce – poza tym masz jeszcze oddanych pracowników. Pomożemy ci ze wszystkim.
- Dziękuję synku – powiedziała i pocałowała chłopaka w policzek – zaraz będę tylko zejdę jeszcze do magazynu bo nie zdali mi jeszcze raportu o dostawach a czas nas goni – to powiedziawszy wniknęła za drzwiami.
- Cieszę się że jesteś dzisiaj w lepszym, humorze niż wczoraj – powiedziała z uśmiechem Dulce.
- Zawsze mam dobry humor jeśli tylko nie ma w pobliżu ojca – powiedział i podszedł bliżej – mama pokazała ci już program magazynowy? – zapytał i spojrzał jej w oczy.
- Nie zdążyła bo nam przeszkodziłeś – powiedziała Dulce z udawaną złością. Diego podszedł do biurka, musnął palcem nos dziewczyny i schylił się do komputera.
- To znaczy że teraz ty jesteś moim nauczycielem? – zapytała przechylając głowę w bok i patrząc teraz na chłopaka.
- Oczywiście panno Dulce – powiedział udając profesora.
- W takim razie czekam panie Valdez – powiedziała i spojrzała mu głęboko w oczy. Chłopak wyciągnął dłoń i sięgnął do jej włosów. Dziewczyna poczuła jak coś z nich ściąga.
- Jaka urocza scena – powiedział ktoś kto wszedł właśnie do gabinetu i nie była to Isabel. Dulce zobaczyła jak mięśnie na twarzy Diega sztywnieją a jego oczy ciemnieją z gniewu. |
|
Powrót do góry |
|
|
Andzia2 Prokonsul
Dołączył: 25 Lip 2008 Posty: 3501 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lubomierz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:00:53 20-02-10 Temat postu: |
|
|
Gaby i Diego oj cudnie :*
Sandra i Lucho ooo chyba zakochanie
Diego i Dulce tez czuja coś do siebie ;D mm
ten ojciec to kretyn ! i jeszcze im przeszkodził !! wrr!!
czekam na new :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:52:43 21-02-10 Temat postu: |
|
|
- Jaka urocza scena – powiedział ktoś kto wszedł właśnie do gabinetu i nie była to Isabel. Dulce zobaczyła jak mięśnie na twarzy Diega sztywnieją a jego oczy ciemnieją z gniewu.
- Dzień dobry – powiedziała dziewczyna ale mężczyzna się nie odezwał tylko usiadł na kanapie. Już sam ten fakt, że ojciec zignorował dziewczynę rozłościło Diega.
- Gdzie mama?
- Zeszła na dół – powiedział i włożył ręce do kieszeni.
- A ty nie masz nic do roboty? Gdybyś nie poszedł do tej durnej szkoły miał byś co robić z czasem – powiedział Ricardo a Diego spojrzał na Dulce to co zobaczył w jej oczach podziałało na niego jak balsam. Zobaczył coś jakby czułość ale może tylko mu się wydawało i spokój który i jemu się udzielił. Odetchnął głęboko, zamknął oczy i niezwykle spokojnie odpowiedział.
- Mam co robić z czasem – powiedział nadal z zamkniętymi oczami.
- Właśnie widzę. Zamiast pracować krzątasz się po gabinecie mamy i podrywasz pracownice – tym razem słowa ojca trafiły bardzo głęboko i mimo że bardzo się starał to nie dał rady się opanować.
- To akurat nie jest twoja sprawa.
- Jasne – prychnął nie zważając na obecną w gabinecie dziewczynę – do czasu jak znowu będziesz domniemanym ojcem a ja będę musiał zawlec kolejną dziewuchę do lekarza.
- Nikt cie o to nie prosił – powiedział już wściekły Diego – to moje życie.
- Ale moje pieniądze które będę płacił na jakiegoś bękarta - twarz Diega wykrzywiał ból.
- Przypominam ci że nie żyję na twój koszt
- Na mój nie ale na swojego dziadka owszem. Ciekawe do kiedy będzie opłacał twoje życie i te pożal się boże studia. a jeszcze jak zrobisz dziewczynie dziecko.
- Nie jesteśmy tu sami – powiedział Diego próbując się opanować – mógłbyś zatrzymać swoje komentarze dla siebie – mężczyzna spojrzał na Dulce dopiero teraz zwrócił się do niej.
- A to ty byłaś u nas w domu wczoraj? – powiedział jakby go nagle olśniło – no to wszystko jasne
- Jesteś spostrzegawczy jak kura w nocy – powiedział Diego i wybuchł śmiechem.
- Przynieś mi kawę – zwrócił się do dziewczyny puszczając mimo uszu uwagę Diega – chyba będę zmuszony trochę dłużej poczekać – Dulce spojrzała na Ricarda zdziwiona i wściekła, nie wiele myśląc ruszyła do drzwi. W połowie drogi zatrzymał ją Diego łapiąc za dłoń.
- Ona nie jest twoja sekretarką – powiedział Diego. Wszystkie nerwy które próbował trzymać na wodzy, puściły. Patrzył na ojca wściekły bardziej niż wczoraj.
- Ale chyba tutaj pracuje nie po to żeby siedzieć – stwierdził i spojrzał na dziewczynę.
- Nigdzie nie pójdzie – powiedział z wyzwaniem w głosie – jak chcesz kawy to sam sobie przynieś.
- Smarkaczu trochę szacunku.
- A ty szanujesz ludzi? Bo z tego co widzę to nie.
- Uspokój się – powiedział – to tylko kolejna dziewczyna. Nie musisz się tak wysilać i udawać dżentelmena. Sama do ciebie przyjdzie szybciej niż myślisz – powiedział szydząc. Dulce wszystko się zagotowało.
- Pan się chyba trochę zagalopował – powiedziała
- Widzę że trafił swój na swojego.
- Pracuje dla pani Isabel a nie dla pana. Nie wziął mnie pan z ulicy żeby pańskie słowa miały jakieś uzasadnienie. Nie pochodzę z bogatej rodziny ale mam swoją godność.
- Widzę. I co ci z tej godności skoro i tak skończysz jak każda. Czy to w łóżku Diega czy w jakimś innym – powiedział. W tym samym momencie Diego ruszył w jego stronę. Dulce zatrzymała chłopaka w połowie drogi trzymając mu dłoń na piersi.
- Licz się ze słowami do cholery! – krzyknął. Wszystko się w nim gotowało. W tym samym momencie do gabinetu weszła Isabel.
- Co się tu u diabła dzieje? – zapytała zdenerwowana.
- Twój syn chce się na mnie rzucić – powiedział ze śmiechem.
- Mamo weź go stąd – powiedział Diego z bólem w głosie. Nadal próbował się ruszyć ale Dulce stanowczo mu na to nie pozwalała.
- Dulce? – zwróciła się do dziewczyny wyczekując wyjaśnień.
- Pan Ricardo trochę się zagalopował – odpowiedziała krótko.
- Trochę? – zapytał Diego i prychnął – przecież on ciebie obrażał, traktował jak osobistą pokojówkę – powiedział z błaganiem w głosie.
- Nie życzę sobie w tym miejscu takich incydentów rozumiesz Ricardo? – powiedziała do męża wściekła.
- Diego zabierz stąd Dulce – powiedziała już łagodniejszym tonem. Diego ruszył do drzwi łapiąc dziewczynę za rękę. Dulce zdążyła jeszcze po drodze zabrać torbę z fotela. Bez słowa oboje opuścili budynek. Dopiero na zewnątrz chłopak puścił dłoń Dulce.
- Diego? – zawołała dziewczyna. Chłopak chodził wściekły w tą i powrotem.
- Diego, spójrz na mnie – poprosiła aksamitnym głosem i złapała go za bok. Diego nie wiele myśląc położył jej dłoń na karku i przyciągnął do siebie. |
|
Powrót do góry |
|
|
Andzia2 Prokonsul
Dołączył: 25 Lip 2008 Posty: 3501 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lubomierz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:28:51 21-02-10 Temat postu: |
|
|
ten ojciec to zwykły szmaciarz !! wrr !
nie lubię gościa
Diego i Dulce mmmm słodko na końcu :*
czekam na new :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:03:04 26-02-10 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 20
- Diego, spójrz na mnie – poprosiła aksamitnym głosem i złapała go za bok. Diego nie wiele myśląc położył jej dłoń na karku i przyciągnął do siebie. Złożył na jej ustach gorący pocałunek. Całował ją delikatnie, czule a zarazem z taką namiętnością że ugięły się pod nią kolana. Gdyby nie to że złapał ją w tali pewnie by się przewróciła. Powoli odsunął się od niej. Oparł głowę o jej czoło.
- Przepraszam – powiedział i zamknął oczy. Dulce się nie odezwała. Chłopak spojrzał na nią powoli. W oczach miała zatroskanie i znowu ta czułość co wtedy. Teraz był pewien. Na jego twarzy nadal malował się smutek i ból. Położyła mu dłoń na boku. Przez ten gest Diega przeszły ciarki. Spojrzał jej głęboko w oczy.
- Nie rób tego więcej – poprosiła ale widać było że sama ze sobą walczy. Diego nie spodziewał się takiej reakcji. Myślał że wybuchnie gniewem, da mu w twarz albo cos podobnego. Oboje stali tak w milczeniu. W końcu cisze przerwała Dulce
- Postawiłeś sobie za punkt honoru zawsze mnie bronić? – zapytała i uśmiechnęła się delikatnie.
- Zgadłaś – powiedział całkiem poważnie.
- Ale ja umiem się bronić
- Wiem o tym, ale kiedy jesteś ze mną to ja będę to robił – powiedział i położył jej dłoń na policzku. W jej oczach zobaczył to czego się nie spodziewał. Były jak miód. Roztapiał cały jego gniew który jeszcze w nim pozostał. Żadna dziewczyna tak na niego jeszcze nie działała. Dulce sprawiała że przestawał myśleć. Miał nieodparte pragnienie być przy niej zawsze, należeć tylko do niej. Pragnął czuć ją obok siebie, czuć jej delikatne usta, miękką skórę. Patrzeć codziennie w jej miodowe oczy. Co się z nim dzieje? Nie umiał sobie odpowiedzieć na to pytanie.
- I przez to pakujesz się w kłopoty
- Pakuje się w nie od dziecka – powiedział i uśmiechnął się blado.
***
- Przestaniesz się uśmiechać jak głupi do sera? – powiedziała z uśmiechem Sandra patrząc na brata – zdrętwieją ci mięśnie.
- O co ci chodzi? – zapytał ale nie rozgniewał się – moje mięśnie w końcu, nie?
- Powiesz z czego się tak cieszysz? Wygrałeś główną nagrodę w wesołym miasteczku czy co?
- Można tak powiedzieć – powiedział i wyszedł na taras. Sandra poszła za nim nie dając za wygraną.
- Może jaśniej?
- Czy ty musisz być taka wścibska? – zapytał rozbawiony.
- Chciałabym wiedzieć dlaczego mój brat wygląda jakby go strzelił piorun i zachowuje się jakby postradał zmysły – powiedziała i założyła ręce na piersi – uwierz mi nikt normalny się nie śmieje sam do siebie – zaśmiała się.
- Nie twierdze że jestem normalny – powiedziała drażniąc się z Sandrą.
- To akurat wiedziałam od kiedy się urodziłam – nic nie odpowiedział a Sandra jęknęła.
- Powiesz o co chodzi? – zapytała
- Nie – odpowiedział i zaśmiał się głośno.
- Nie to nie – udawała obrażoną – i tak się dowiem.
- Nie wątpię – powiedział i spojrzał na nią z uśmiechem. Wiedział że jego siostra wcześniej czy później sama się domyśli o co chodzi. Była za bardzo wścibska a teraz jeszcze rozbudził jej ciekawość. Więc będzie drążyć dopóki się nie dowie. Sandra nic nie mówiąc ruszyła do domu.
- A ty dokąd?
- Umówiłam się z Lucho do kina – powiedziała ale nie zatrzymała się
- Jak to.....? – nie zdążył nic powiedzieć bo Sandry już nie było.
***
Sandra i Lucho długo nie mogli się zdecydować na film który chcą obejrzeć. W końcu zrezygnowani poszli na jakąś komedię, z której wyszli ze łzami w oczach i bólem brzucha od śmiechu. Później poszli szybko coś zjeść. Rozmawiali, śmiali się, patrzyli sobie w oczy. Czuli się ze sobą bardzo dobrze. Nic więc dziwnego, że oboje nie byli zadowoleni kiedy czas było się pożegnać.
- Podobał ci się film? – zapytał Lucho kiedy stali przed domem dziewczyny
- Był przezabawny. Do tej pory boli mnie brzuch od śmiechu – przyznała.
- Jesteś śliczna kiedy się uśmiechasz. Masz takie dołeczki w policzkach – powiedział i spojrzał na nią .
- To po tacie – odparła – dziękuję – dodała jeszcze i odwzajemniła spojrzenie. Onieśmielona jego gorliwością delikatnie spuściła wzrok. Chłopak milczał. Bardzo powoli do niej podszedł i spojrzał w oczy. Miała piękne czekoladowe oczy. Zaróżowione policzki, miękkie usta. Pragnął się w nich zanurzyć. Poczuć ich słodki smak. Nachylił się nad nią i delikatnie pocałował. Był czuły a jednocześnie namiętny. Sandrze zawirował cały świat od tego pocałunku. Nie wiedziała czy stoi czy unosi się nad ziemią. Chciała aby ta chwila trwała wiecznie. Lucho delikatnie się od niej odsunął a ona otworzyła oczy i spojrzała na niego spod długich rzęs.
- Dobranoc – wyszeptał chłopak i zatopił się w jej brązowych oczach. Nie chciał się rozstawać, ale wiedział że to nie uniknione.
- Dobranoc – odpowiedziała dziewczyna i powoli się wycofała. Ruszyła w stronę domu i nagle zawróciła biegnąć w kierunku Lucho. Nim zdążył zareagować to ona teraz go całowała. Delikatnie i namiętnie za razem. Położyła mu dłoń na policzku a on objął ją w tali. Po chwili odsunęli się od siebie.
- Teraz mogę już iść – powiedziała i szybko pobiegła do domu. Zanim zamknęła drzwi pomachała jeszcze chłopakowi. Lucho był szczęśliwy jak nigdy w życiu. |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:03:47 05-03-10 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 21
Od poniedziałku studentów czekała ciężka praca. W zeszłym tygodniu nie mieli okazji poznać wszystkich nauczycieli, ani wszystkich zajęć. Zaliczyli już naukę na instrumentach u Fabiana. Mimo złamanej nogi nie dala sobie wytłumaczyć że nie może się przeciążać i uparł się że pójdzie do pracy jak zawsze. Gabriela cały czas martwiła się o brata i prosiła Rodriga żeby na niego uważał jak tylko się da. Później czekały ich zajęcia z rumby i z jazzu. Na szczęście wiedzieli czego się mają spodziewać bo znali już profesorów. Jeszcze gorsze okazały się być zajęcia z Moniką Herrera, profesor od śpiewu. Była taka sama jak Victoria Perroni a może nawet gorsza. Nie dało się z nią dogadać pod żadnym względem. Była zimna i wyrafinowana. Takie przynajmniej sprawiała pozory. Najbardziej się wyzywała na Gabrieli. Przez całe dwie godzin zajęć wszystkie demonstracje musiała wykonywać ona. Kiedy tylko się sprzeciwiła Monika zagroziła że wyrzuci ją z sali i zadba o to żeby miała problemy z egzaminami. Mimo tego że dziewczyna nie dawała rady cały czas śpiewać, Monika się tym wcale nie przejmowała, a połowa grupy była tym wręcz zachwycana. Nie musieli się za bardzo wysilać. Tylko paczka dziewczyny nie była zachwycona tym co robi profesor. Dulce kilka razy zgłaszała się na ochotnika ale nauczycielka nie zwracała na to uwagi. Sandra starała się zagadać ją na jakiś temat ale ta zaraz wracała do zajęć i nie pozwalała na prowadzenie rozmów. W końcu kiedy Diego i Miguel usłyszeli że Gabrieli załamał się głos spojrzeli po sobie porozumiewawczo i włączyli się do śpiewania. Później dołączył do nich Lucio, Sandra, Dulce, Lucia i Nora. Kiedy wszyscy zaczęli razem śpiewać, Gabriela przestała. Udawała że śpiewa i ruszała jedynie ustami. Na szczęście zajęcia dobiegły już końca i studenci czym prędzej ruszyli do wyjścia. Siedzieli teraz w barze przy swoim stałym stoliku. Był największy w całym barze.
- Nie kapuje o co tej pannie chodzi – powiedział oburzony Lucio – czemu się tak do ciebie przyczepiła.
- Mój brat – zaczęła Gabriela i skrzywiła się natychmiast. Złapała się za gardło, całe ją niewyobrażalnie paliło. Jakby połknęła płonącą świecę. Nieco ciszej dokończyła swoją wypowiedź – i ona byli kiedyś parą. Niedawno się rozstali, bo Monika ma wyjechać z Meksyku. Dostała podobno angaż w jakimś teatrze. Chciała żeby mój brat wyjechał razem z nią. On nie chciał się zgodzić. Powiedział że nie zostawi tutaj wszystkiego, zwłaszcza mnie. Monika nie umiała tego zrozumieć. Fabian jej zaproponował, że będzie do niej przyjeżdżał jak tylko będzie to możliwe a jak skończy pracę to niech wróci. Ona jednak wcale nie miała zamiaru wracać. Bardzo się pokłócili i rozstali. Monika postawiła mojemu bratu ultimatum. Niestety tylko na tym straciła. Pojechała na któryś weekend do tego teatru i wróciła z jakimś innym facetem. Fabian się z nią pożegnał. Myślała że wzbudzi w nim zazdrość ale... – złapała się znowu za gardło.
- Ale zyskała odwrotny skutek – dokończyła Dulce.
- Ale dlaczego tak się na tobie wyżywa – zapytał wściekły Miguel.
- Uważa że to przeze mnie Fabian nie chce z nią wyjechać. Bo nie chce zostawić mnie samej. Jest na mnie za to wściekła. Dlatego się na mnie tak odgrywa.
- Tak nie może być dłużej – powiedziała Dulce – przecież ty przez tego babsztyla nie możesz nawet powiedzieć jak się nazywasz. Tak nie postępuje profesjonalista. A tym bardziej profesor który jest odpowiedzialny za studenta.
- Masz racje – przyznał Diego – ktoś taki odpowiada za każdego studenta, a ona nie dość że przekroczyła swoje kompetencje to jeszcze naraziła twoje zdrowie na szwank.
- W tej szkole nie można sobie na cos takiego pozwolić – powiedziała Sandra – głoś tutaj jest tak samo potrzebny jak nogi.
- Nic na to nie poradzicie – powiedziała z bólem w głosie Gabriela – ona niedługo wyjedzie na ten swój „Broadway” tylko niech nie wraca. Będziemy tylko musieli przesunąć zaliczenie u Calderona – zwróciła się teraz do Miguela.
- Nie przejmuj się tym – powiedział Miguel – pogadamy z nim, na pewno nie będzie robił nam problemów.
- Chodźmy już – powiedziała Dulce wstając z krzesła i wskazując na wiszący w kawiarence zegar – czas na zajęcia u Calderona.
- Racja – powiedział Lucio – przynajmniej z nim da się dogadać.
***
Cała szóstka weszła do sali Calderona. Profesor już stał przy biurku przeglądając jakieś notatki.
- Czy możemy z panem pogadać? – zapytał Miguel
- Oczywiście – powiedział i od razu położył kartki na biurku i całą uwagę skupił na studentach – o co chodzi?
- Mieliśmy z Gabrielą – wskazał na stojącą obok dziewczynę – przygotować piosenkę na środę ale nie damy rady.
- Dlaczego? Cos się stało?
- Chodzi o to że Gabriela nie może mówić – przyznał ale nie powiedział dlaczego. Wiedział że Gabriela nie chce mówić jeśli nie ma takiej konieczności, jednak było to nie uniknione.
- Dlaczego/ - zapytał i spojrzał na dziewczynę z zmarszczonym czołem.
- Po prostu – zaczęła ale złapała się za gardło – chyba się przeziębiłam i nie mogę mówić – powiedziała. Profesor spojrzał na nią podejrzliwie a potem przeniósł wzrok na Miguela.
- Chcesz mi powiedzieć że przeziębiłaś się w tak gorącej porze roku?
- Właśnie tak – powiedziała i spuściła głowę. Wiedziała że nie umie kłamać. To jedno fatalnie jej zawsze wychodziło.
- Co jest grane? – zapytał w końcu ale zwrócił się do Miguela. Chłopak spojrzał tylko na Gaby. Dziewczyna miała twarz wykrzywioną bólem – Miguel? – ponaglił Juan, widział że chłopak jest chętny powiedzieć co się stało naprawdę. Zanim zdążył cos powiedzieć profesor znowu się odezwał.
- Z kim mieliście teraz zajęcia? |
|
Powrót do góry |
|
|
Andzia2 Prokonsul
Dołączył: 25 Lip 2008 Posty: 3501 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lubomierz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:10:53 06-03-10 Temat postu: |
|
|
biedna Gabriela ta Monica to kretynka !!
wrrr Miguel sie zakochał hoho
Diego i Dulce słodko
Sandra i Lucho cudnie
czekam na new :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Dulce Maria E.S. Aktywista
Dołączył: 01 Mar 2010 Posty: 340 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z morskiej głębi Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:07:35 17-03-10 Temat postu: |
|
|
świetne opwoiadanie
odcinki są boskie
czekam na kolejne:) |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:52:06 22-03-10 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 22
- Z kim mieliście teraz zajęcia?
- Z Monika Perroni – odezwała się tym razem Dulce.
- Tak myślałem – powiedział.
- Tak pan myślał ? – zapytał zdziwiony Lucio.
- Wiem jak wygląda zdarte gardło – powiedział i spojrzał na Gabrielę – nie ma sprawy. Nie musicie się na razie do tego przygotowywać. Powiedz mi tylko jak do tego doszło?
- Na zajęciach – zaczęła trudem – Monika kazała śpiewać mi chyba z dziesięć utworów w całości i niektóre fragmenty powtarzać dwa razy.
- Kiedy chcieliśmy wyręczyć Gabrielę i sami się zgłaszaliśmy nie pozwalała nam się odezwać – dokończyła Sandra.
- Dobrze, siadajcie – powiedział – a ja później sobie porozmawiam z panią Moniką – dziewczyna spojrzała na profesora ze strachem. Nie chciała żeby ktokolwiek z jej przyjaciół miał przez nią problemy. Widziała jak się do nich odnosiła kiedy tylko chcieli jej pomóc – nie martwcie się, nie powiem nikomu że wiem o tym od was. Jestem profesorem i umiem rozpoznać przeziębienie od zdartego gardła – zamyślił się a studenci usiedli na swoich miejscach.
***
- Wejdź Juanie – poprosiła Lukrecia kiedy mężczyzna wszedł do gabinetu dyrektorki – Monika zaraz przyjdzie. Cos się stało? – zapytała widząc wyraz twarzy kolegi.
- Owszem. Ale chciałbym tę sprawę poruszyć w obecności Moniki – kobieta tylko pokiwała głową i w tym momencie do gabinetu weszła Monika.
- O co chodzi – zwróciła się do dyrektorki.
- Usiądź proszę – poprosiła i sama zajęła miejsce – Juan porosił i o chwile rozmowy.
- A co to ma ze mną wspólnego? – zapytała i spojrzała na Juana.
- Bardzo dużo – odezwał się oschle i zwrócił się do Lukrecji – na moich zajęciach studenci mają zaliczenia które polegają na ułożeniu tekstu piosenki, muzyki i maja to jeszcze zaśpiewać. Niestety para studentów która miała to zrobić w środę przyszła do mnie dzisiaj i zapytała czy mogę im przełożyć termin bo dziewczyna nie mogła śpiewać.
- Może się najwyraźniej przeziębiła – powiedziała Monika
- Wyobraź sobie że potrafię rozpoznać zdarte gardło. Za długo siedzę w tym zawodzie.
- Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytała Lukrecja
- Studenci przed moimi zajęciami mieli zajęcia z Moniką. Kiedy zapytałem ich wprost powiedzieli mi że Monika kazała studentce śpiewać przez całe zajęcia. Nie pozwoliła na to nikomu innemu żeby zrobić dziewczynie przerwę choć wiedziała że to się może tak skończyć.
- To jest szkoła dla studentów muzyki a nie przedszkole. Jak ktoś nie daje rady to niech się lepiej zastanowi czy powinien tu być – powiedziała z sarkazmem Monika.
- Owszem. Nie mówię że oni nie maja pracować, ale świadomie naraziłaś tą dziewczynę na szwank zdrowia. Jesteś profesorem i powinnaś zachowywać się odpowiedzialnie. Ktoś kto wyżywa się na studentach nie powinien tu pracować. Ty masz ich uczyć a nie męczyć. Cos takiego jest karane – powiedział z furią w głosie.
- Moniko jak mogłaś postąpić tak lekkomyślnie. Naraziłaś dziewczynę na utratę głosu.
- Skąd mogłam wiedzieć że ona wymięknie po paru piosenkach.
- Po paru? Czy może po dziesięciu z czego polowe kazałaś śpiewać dwa razy?
- Chyba żartujesz? – zapytała Lukrecja i spojrzała zdziwiona na Monikę – to nie jest wybaczalne. Nie mam pojęcia co tobą kierowało – powiedziała i pokręciła głową – nie jestem w stanie trzymać w tej szkole kogoś kto nie umie zadbać o studentów i świadomie znęca się nad nimi – powiedziała z głosem pełnym pewności siebie i gniewu. Jej twarz nie zdradzała żadnych uczuć - przykro mi ale będziesz musiała opuścić nasza szkołę – powiedziała głosem wypranym z jakichkolwiek uczuć. Monika chciała coś powiedzieć, ale lukrecja jej przerwała – tu nie ma miejsca na żadne tłumaczenia. Zawiodłaś mnie i to bardzo. Módl się żeby tej dziewczynie nic nie było – zakończyła. Monika bez słowa wstała i wyszła.
- To teraz trzeba zadzwonić po nowego nauczyciela. Mam tylko nadzieje że będzie mogła wcześniej zacząć.
- A kto to? – zapytał z czystej ciekawości – może ja znam.
- Ruth Reyes – kiedy Lukrecja wypowiedziała to nazwisko z twarzy Juana odpłynęła krew. To niemożliwe! Przez tyle lat próbował ją szukać a ona tak po prostu zaczyna naukę w tej samej szkole co on. To nie może być prawda!
- Wszystko w porządku – zapytała z troską w oczach.
- Tak, tak – zapewnił Juan i uśmiechnął się blado. Jak to możliwe że teraz tylko dni dzieliły go od tego żeby ta kobieta znowu pojawiła się w jego życiu. |
|
Powrót do góry |
|
|
Andzia2 Prokonsul
Dołączył: 25 Lip 2008 Posty: 3501 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lubomierz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:17:12 31-03-10 Temat postu: |
|
|
dobrze ze Lukrecja wyrzuciła ta Monice wrrr
ehhh ciekawe kto to ta Ruth ??
czekam na new:* |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:27:12 01-04-10 Temat postu: |
|
|
Postaram się nowy rozdział wrzucić jak najszybciej.
A co do Ruth to.....hmm.......wszystko w swoim czasie. Ale będzie ciekawie
Pozdrawiam :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:15:22 16-04-10 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 23
- Jak się czujesz? – zapytał Miguel Gabrielę kiedy zajęcia już się skończyły.
- Dobrze – powiedziała chrypiąc – mam nadzieję że szybko mi to przejdzie. Strasznie boli – powiedziała i złapała się za gardło.
- Domyślam się. Ciekaw jestem co się stało z Moniką?
- Nie wiem
- Calderon był tak wściekły że obawiam się że na pewno jej nie popuścił.
- Może masz racje. Na razie nawet jak bardzo by mi groziła nie jestem w stanie nic powiedzieć a co dopiero zaśpiewać – powiedziała i uśmiechnęła się.
- Jak tam Gabriela – zapytał Diego który schodził ze schodów.
- Kiepsko – odpowiedziała – nie mogę nawet nic powiedzieć. Dobrze że większość zajęć to taniec. Nóg nie mam obolałych – powiedziała z sarkazmem.
- Nie martw się przejdzie ci szybko.
- Oby – powiedziała i usiadła na ławce – mówiłeś już reszcie? – zwróciła się do Miguela.
- Nic nie mówiłem. To raczej twoja niespodzianka – powiedział i uśmiechnął się.
- Jaka niespodzianka? – zapytała Dulce, podchodząc do przyjaciół razem z Lucio i Sandrą.
- Właśnie – potwierdził pytanie Diego.
- Chodzi o to – zaczęła dziewczyna i złapała się za gardło – że mój brat złamała nogę bo próbował zawiesić szyld do klubu który dla mnie stworzył.
- Brat stworzył dla ciebie klub? – zapytał zaskoczony Lucho i objął Sandrę od tyłu w pasie. Przyjaciele spojrzeli na siebie ze zdziwieniem.
- A wy to co? – zapytała Dulce. Sandra zarumieniła się tylko a Lucho uśmiechnął od ucha do ucha.
- No jakby to powiedzieć.....- zaczął, ale nie dokończył bo przyjaciele parsknęli gromkim śmiechem.
- Gratulacje stary – powiedział Diego i poklepał przyjaciela po ramieniu. Lucho nic nie odpowiedział tylko się uśmiechnął i pocałował Sandrę lekko w usta.
- Wracając do tematu. W ten weekend jest otwarcie i oczywiście obowiązkowo jesteście zaproszeni.
- Fajnie – będziemy mieli swoje miejsce – powiedziała Dulce i spojrzała na Diego. Chłopak odwzajemnił jej spojrzenie ale szybko odwrócił wzrok. Gabriela spojrzała na przyjaciół i zmarszczyła brwi.
- Najfajniejsze jest to... – zaczął Miguel i spojrzał pytająco na Gaby. Dziewczyna złapała się za gardło i kiwnęła głową – ...że w klubie będą organizowane potyczki tancerzy.
- Super – powiedziała Sandra – twój brat ma głowę nie tylko do nauki ale też do interesów.
- Masz racje
- No to teraz tylko czekamy na wspaniałe otwarcie – powiedział Diego i wszyscy się zaśmiali.
Następne dni dłużyły się studentom okropnie. Codziennie nowe zajęcia, nowe techniki. W środy i piątki kiedy kończyli trochę wcześniej mieli jeszcze próby z Rodrigo który przygotowywał grupę do turnieju. Wszystkim szło świetnie ale Carlota zachowywała się tak jakby jej na tym zupełnie nie zależało. Zmieniła swój stosunek kiedy Rodrigo powiedział że to prawdziwa rywalizacja a nie zabawa na placu zabawa i ujedli nie ma zamiaru ciężko pracować to lepiej żeby się wycofała. Te słowa podziałały na nią jak płachta na byka i teraz Carlota w mig pojmowała każde słowo Rodriga. Na koniec tygodnia dyrekcja szkoły miała dla studentów bardzo ważną wiadomość i zebrała wszystkich w holu głównym.
- Wiem że dla was już zaczął się weekend ale mam dla was jeszcze jedną wiadomość – powiedziała Lukrecia – pewnie część z was uczestniczyła a część tylko słyszała o zajęciach profesor Moniki Herrera i o tym jak traktowała jedną ze studentek. Ponieważ mamy regulaminy a profesor Herrera nadużyła swoich kompetencji została dyscyplinarnie zwolniona z pracy – powiedziała i w tym momencie w holu zapanował gwar. Studenci zaczęli krzyczeć, gwizdać, śmiać się rozmawiać – teraz miejsce profesor jest wolne – powiedziała – przez następny tydzień nie będziecie mieli zajęć ze śpiewania. Nowa profesor która ma zająć miejsce Moniki będzie mogła przybyć dopiero pod koniec przyszłego tygodnia ponieważ jest w Stanach. Także przez cały następny tydzień korzystajcie z tego ze będziecie mieli dwie godziny w ciągu dnia wolne i przykładajcie się do egzaminów – powiedziała.
- Pani dyrektor mogłabym coś powiedzieć? – zapytała Gabriela. Jej głos już się poprawiła ale nadal miała lekką chrypkę.
- Oczywiście – powiedziała. Dziewczyna wyszła na środek
- Chciałam tylko przypomnieć że jutro o 6 wieczorem odbędzie się otwarcie klubu i wszyscy łącznie z profesorami są zaproszeni – w holu zapanował znowu gwar. Dyrektorka się tylko uśmiechnęła i poszła do siebie.
***
- Cześć – przywitał się Diego kiedy wszedł do gabinetu matki.
- Cześć. Nie wiedziałam że będziesz dzisiaj pomagał mamie.
- Ja też nie byłem tego pewien – powiedział i spojrzał jej w oczy. Był w nich smutek którego się Dulce nie spodziewała. Chłopak podszedł do szafki z segregatorami i wyjął trzy. Podszedł do kanapy i usiadł kładąc segregatory na stoliku.
- Gdybyś potrzebowała jakiejś pomocy to jestem – zakomunikował. Zdjął kurtkę i usiadł. Dulce patrzyła na niego nieco zaskoczona. Nie widziała żeby kiedykolwiek tak się zachowywał.
- Czy ja coś zrobiłam? – zapytała w końcu.
- Nie dlaczego? – zapytał ale nawet na nią nie spojrzał.
- Zachowujesz się tak jakbym zrobiła ci krzywdę – stwierdziła ale Diego milczał.
- Wydaje ci się – powiedział po chwili i zajął się pracą. Dulce już nie nalegała. Przez kilka godzin zastanawiała się co jest grane.
- Ide po coś do picia – powiedziała po dwóch godzinach – przynieść coś dla ciebie?
- Nie trzeba, przyniosę sobie.
- Skoro ide to wezmę i dla ciebie. Nie bój się nie zatruję ci picia – powiedziała z oburzeniem. Chłopak podniósł wzrok i spojrzał jej w oczy.
- Nic takiego nie powiedziałem.
- Nie powiedziałeś, ale pomyślałeś.
- Poproszę czekoladę – powiedział i wrócił do pracy. Dziewczyna wyszła i po pięciu minutach wróciła. Podeszła najpierw do biurka i postawiła dwie filiżanki z gorącą czekoladą. Wzięła czystą małą kartkę i coś na niej szybko napisała. Podniosła filiżankę i wsunęła pod nią złożoną na pół kartkę i postawiła filiżankę na ławie.
- Dziękuje – powiedział Diego. Dziewczyna bez słowa usiadła na swoim miejscu i patrzyła na Diega. Chłopak podniósł filiżankę a kartka przykleiła się od gorąca do spodu. Diego wziął ją do reki, odstawił filiżankę i przeczytał treść liściku. „Uśmiechnij się, proszę ”. Usta chłopaka drgnęły. Teraz robił wszystko żeby nie pokazać jak się uśmiecha. Ten liścik poprawił mu humor. Spojrzał na Dulce i uśmiechnął się szeroko. Oparł się na kanapie nadal się uśmiechając.
- Nareszcie. Nie dało się pracować w takiej atmosferze – powiedziała przekomarzając się z nim. Diego wybuchł gardłowym śmiechem i Dulce zrobiło się lżej na sercu. Oboje zabrali się bez słowa do pracy.
- Koniec – zakomunikowała Dulce kiedy wstukała do komputera ostatnią frazę.
- Szybko poszło – przyznał i sam zaczął chować dokumentacje do segregatora.
- Faktycznie – przyznała i wstała z fotela. Wzięła ostatnie kartki i wpięła je do segregatora a później zaczęła je ustawiać na półce. Diego poszedł w jej ślady.
- Może pójdziemy coś zjeść – powiedział i oparł się o biurko. Dziewczyna spojrzała na niego
- Nie wiem – zawahała sie
- Ja zapraszam
- No właśnie o to chodzi. Zjem coś w szkole
- Niby co? Jest sobota, nie dostaniesz w stołówce nic dobrego a tym bardziej świeżego.
- Sama nie wiem. Jakoś sobie poradze.
- Nie zastanawiaj się tylko chodź – dziewczyna chciała coś powiedzieć ale Diego w jednym momencie znalazł się przy niej. Oparł ręce o komodę tak że uniemożliwiał Dulce ruch. Dziewczyna miała jego dłonie po obu stronach ciała – nie ma żadnej dyskusji – powiedział a jego twarz znalazła się bardzo blisko jej twarzy.
- Dobrze nic już nie mówię – poddała się. Wiedziała że nie wygra bo Diego zastosuje jedna ze swoich sztuczek co i tak ją przekona. Chłopak uśmiechnął się triumfalnie. Złapał Dulce za dłoń i szybko wyszedł z gabinetu. |
|
Powrót do góry |
|
|
Andzia2 Prokonsul
Dołączył: 25 Lip 2008 Posty: 3501 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lubomierz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:56:00 17-04-10 Temat postu: |
|
|
cudowne
mmm Diego i Dulce cudnie ;*
otwarcie klubu mm
czekam na new;* |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:32:38 23-04-10 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 24
- Fajne miejsce – powiedziała Sandra kiedy szła z Gabrielą, Luciem i swoim bratem po lokalu w którym brzmiała już muzyka i było bardzo dużo gości. Większość z nich to studenci ze szkoły ale zdarzały się tez osoby nieznane nikomu.
- Przyszło bardzo dużo ludzi jak na otwarcie – powiedziała Gabriela.
- Masz racje – odparł Lucho – wróże temu miejscu niewyobrażalną popularność a co za tym idzie – zatrzymał się – fantastyczne pieniądze.
- Twój brat ma głowę do interesów – powiedział Diego który razem w Dulce szedł w ich stronę. Gabriela spojrzała pytająco na Miguela. Chłopak wiedział o co jej chodzi ale tylko wzruszył ramionami.
- Świetne miejsce. A ile ludzi.
- Lucho już przepowiedział świetlaną przyszłość wiec nie zaczynaj ty tez – powiedziała Gaby ze śmiechem. Wszyscy parsknęli i zaczęli się głośno śmiać. Cała szóstka weszła schodkami na podest na którym była niebieska kanapa z oszklonym stolikiem i oszklonymi barierkami. Po kilku minutach w klubie było dwa razy więcej osób. Dołączyli również Javier, Lora i Lucia. Kiedy lokal prawie pękał w szwach Fabian wszedł na scenę.
- Witam wszystkich. Nie będę was na pewno zanudzać długimi przemowami na otwarcie. Chciałem tylko cos powiedzieć. Kiedy miałem dwadzieścia lat doskonale wiedziałem co chce robić w życiu. Wiedziałem że kocham muzykę i to jest to z czym mogę wiązać przyszłość. Podobnie było z moją siostrą. Jako małe dziecko wiedziała co kocha. Jest cholernie utalentowana i pracowita. Wiem że jeśli coś sobie założy zrealizuje to i wiem ze osiągnie to o czym zawsze marzyła. Ten lokal jest dla niej. Żeby wiedziała że to co kocha i to co robi ma sens. Żeby nigdy nie zwątpiła. Żeby miała miejsce gdzie może zapomnieć o wszystkim i tańczyć a nie robić to w domowej piwnicy. Kocham cie siostrzyczko – powiedział i uśmiechnął się do dziewczyny. Gaby wysłała mu całusa w powietrze a w lokalu zrobiło się bardzo głośno. Wszyscy gwizdali, krzyczeli bili brawo. Gabriela ruszyła w stronę sceny i minęła się na niej z bratem. Uściskała Fabiana i podeszła do mikrofonu.
- Dziękuje – zaczęła – wiedziałam że mój brat ma różne pomysły ale nie wiedziałam że aż tak szalone – zaśmiała się – teraz chciałam ochrzcić to miejsce. Ja i moi przyjaciele. Miguel, Dulce, Diego, Sandra, Lucio, Javier, Lucia oraz Lora zatańczymy coś czego się ostatnio bardzo intensywnie uczyliśmy a co dało nam wiele satysfakcji i wiele nauczyło – zakończyła i zeszła ze sceny. Cała dziewiątka stanęła na środku sali i zabrzmiała muzyka.
- Hej Rodrigo – powiedział do przyjaciela Juan – Czy to nie jest twoja muzyka? – Rodrigo znieruchomiał i odwrócił się od baru patrząc na środek parkietu. W tym momencie studenci zaczęli tańczyć układ który jeszcze niedawno sprawiał im trochę problemów. Wszystko było idealne. Każdy ruch, każdy krok. Zatańczyli tak jakby ten układ znali już co najmniej od kilku miesięcy i mogli go tańczyć z zamkniętymi oczami. Kiedy skończyli zrobili ukłon w stronę profesora. Ten ze śmiechem, na twarzy odwzajemnił się i znów zabrzmiały brawa. Cała dziewiątka dumna ze swojego pokazu wmieszała się w tłum. Wszyscy się uściskali i głośno śmiali.
- Co jest z Toba i z Diego -,zapytała przyjaciółkę Gaby kiedy nie było już przy nich nikogo.
- A co ma być?
- Nie udawaj. Przecież widzę. W tygodniu nawet się do siebie nie odezwaliście a teraz raptem razem przyjeżdżacie. Nic z tego nie rozumiem.
- Mieliśmy ciężki tydzień i to dlatego.
- Jasne – powiedziała Gaby i uśmiechnęła się. Nie pytała o nic więcej bo wiedziała ze i tak jej nic nie powie. Dulce tez nic już nie powiedziała. Spojrzała tylko na Diega który siedział z Miguelem na schodach niedaleko i tez się jej przyglądał.
***
- Co jest miedzy tobą a Dulce? – zapytał Miguel. Diego spojrzał na swoje buty i zaśmiał się.
- Powiedziałem cos śmiesznego?
- Nie – Diego spojrzał na Miguela – chodzi o to ze sam nie wiem.
- Nie rozumiem.
- Ja tez nie, uwierz mi – powiedział i uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Ona ci się podoba, prawda?
- I co z tego, jak ona nie chce o tym słyszeć? – zapytał i spojrzał chłopakowi w oczy.
- Skąd wiesz? Rozmawiałeś z nią o tym?
- Nie. Pocałowałem.
- No to jesteś lepszy ode mnie – zażartował Miguel i spojrzał na tańcząca Gaby.
- Z Dulce to co innego – zaczął – nie spotkałem w życiu takiej dziewczyny. Wesoła.... odważna...... śliczna....... utalentowana.......... skromna....... troskliwa a jednocześnie taka..... zimna.
- Zimna?
- Kiedy ją pocałowałem powiedziała żebym więcej tego nie robił. Za każdym razem kiedy się do niej zbliżam czuje się tak jakbym przykracał jakąś cholerną granice której nie wolno mi przekraczać. Ona w jednym momencie ucieka. Nie czuje już jej ciepła, tego ze czuje się przy mnie swobodnie. Czuje tylko ze chce się odsunąć jak najdalej żebym oby jej tylko nie dotknął. Czuje się jak intruz który się narzuca. Wiesz ile razy obiecywałem sobie ze nie będę już robił nic by ja doprowadzić do takiego stanu?
- Domyślam się.
- Ale cholera jasna, nie potrafię. Za każdym razem kiedy mi się udaje trzymać na dystans by nie palnąć jakiejś głupoty ona na mnie patrzy i nic już się nie liczy. Doprowadza mnie tym do szału. A ja nie umiem już nad sobą panować.
- Porozmawiaj z nią. Powiedz jej o czujesz.
- Nie. Wystraszę ja tym. Chce żeby mi zaufała ale jeśli nie przestanie tak na mnie działać to nie wiem co będzie – powiedział i spojrzał na nią. Paliło się w nim wszystko. Gdyby mógł zabrałby ja stad, zaszył się gdzieś na parę dni tylko z Dulce. Pieścił ja, całował, dotykał. Troszczył się o nią żeby czuła się w końcu bezpiecznie.
- Ona się boi. Boi się pewnie tego ze znowu ktoś kto jest jej bliski ja zostawi tak jak to zrobili jej rodzice. Dlatego boi się tobie zaufać. Powiem ci cos i sam zdecydujesz co z tym zrobić. Ona się boi tez ze cie straci. To jak ona na ciebie patrzy potwierdza to ze nie jesteś jej obojętny.
- Skąd możesz to wiedzieć. Ja nie potrafię tej dziewczyny rozszyfrować.
- Nie jestem ślepy i ty tez nie. Jej na tobie bardzo zależy. Wiem co mowie – powiedział Miguel. poklepał przyjaciela po ramieniu i wstał. W tym samym momencie Dulce ruszyła w stronę schodów.
- Dulce? – Diego złapał ja za dłoń kiedy go mijała. Dziewczyna spojrzała na niego ale nie odezwała się – zatańcz ze mną – poprosił. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|