|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Santiago Idol
Dołączył: 08 Wrz 2010 Posty: 1895 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 23:34:01 08-08-13 Temat postu: |
|
|
"Spokojnie wrócić do jaskini lwa" - piękne słowa
Szczerze mówiąc Elle być może kiedyś, choć troszeczkę, polubi Lexy. Obie przecież kochają Matta. Znaczy nie jestem pewien czy Alexandra darzy miłością Gravesa, bo nigdzie nie było o tym tak wprost napisane, chyba, że coś przeoczyłem.
Wiesz że ze złości nie mogę już wytrzymać? To jest jedno z najlepszych opowiadań, które miałem okazję przeczytać na tym forum - a tak mało osób komentuje(myślę, że ktoś jeszcze śledzi odcinki, ale nie komentuje). Mam nadzieję, że to się zmieni i będę miał kompana do snucia kolejnych podejrzeń co do dalszych losów agentów |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:10:56 09-08-13 Temat postu: |
|
|
I dosyć dosłowne ;P
Nie, niczego nie przeoczyłeś - nigdzie nic nie było napisane o miłości między Lexy i Mattem. Sama Lexy w rozmowie z Liamem w mieszkaniu Gravesa na pytanie co ją z nim łączy odpowiedziała, że seks Czy z czasem będzie z tego coś więcej? Kto wie
Ja już chciałam to przenosić do archiwum, bo nie było komentarzy, a nie chciałam wstawiać odcinka pod odcinkiem. Dlatego możesz sobie wyobrazić jak się cieszę, że wróciłeś, zdecydowałeś się nadrobić zaległości i jeszcze na dodatek tak nam słodzisz Mam nadzieję, że znajdziesz kompanów, bo może wtedy i nas coś natchnie, czytając Wasze teorie, do pracy nad kolejnymi częściami A póki co, dzięki, że jesteś :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Santiago Idol
Dołączył: 08 Wrz 2010 Posty: 1895 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 0:16:15 09-08-13 Temat postu: |
|
|
Ja myślę, że Alexandra prędzej czy później wyzna, że kocha Gravesa! Musi to zrobić, bo inaczej straci w moich oczach Stworzyliby świetną parę.
Poza tym jej odczucia, kiedy Matt udawał obojętnego na jej los, chyba o czymś muszą świadczyć
Będę nawet do końca I jeszcze dłużej, jeśli powstanie druga część |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:54:38 09-08-13 Temat postu: |
|
|
Relacja między tą dwójką jest dość skomplikowana, więc jakiekolwiek wyznania na obecnym etapie chyba nie wchodzą w grę, a później... Później chyba wcale nie będzie łatwiej
Wiesz co? Właśnie otworzyłam wszystkie pliki, w których mam coś nagrygalne do tej nieszczęsnej drugiej części Mam jeszcze trochę podnad tydzień urlopu więc może uda mi się to jakoś ogarnąć ^^ Trochę materiału mamy, tylko trzeba to w jakąś sensowną całość ułożyć i miałam to zrobić już jakiś czas temu, ale potem stwierdziłam, że nie ma co się spieszyć, skoro i tak nikt nie czyta. Ale dość marudzenia - biorę się do roboty |
|
Powrót do góry |
|
|
Santiago Idol
Dołączył: 08 Wrz 2010 Posty: 1895 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 12:17:07 09-08-13 Temat postu: |
|
|
Ale po zakończeniu całej tej sprawy myślę, że Matt nie zapomni o Lexy z dnia na dzień. Zbyt mocno wkroczyła w jego życie. Ale masz rację, że ich relacje są skomplikowane Ciekawe jak to się dalej potoczy...
W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak tylko życzyć powodzenia w tworzeniu drugiej części A właściwie, jeśli dobrze zrozumiałem, to w montażu "odcinków" |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:29:24 09-08-13 Temat postu: |
|
|
Jakby to powiedzieć? A może lepiej nic nie będę mówić? Sam się przekonasz po ostatnim odcinku
Tak, montażu to dobre słowo ;D Ale z pewnością trzeba jeszcze dopisać końcowe epizody, no w miarę potrzeby jeszcze coś "pomiędzy" odcinkami, a do tego potrzebna mi Marta, która zaginęła gdzieś w akcji Ale jak ogarnę, to co już udało nam się napisać, to będę ją męczyć - bo bez niej Matt nie będzie sobą |
|
Powrót do góry |
|
|
Santiago Idol
Dołączył: 08 Wrz 2010 Posty: 1895 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 14:28:04 09-08-13 Temat postu: |
|
|
Nic nie mów Lubię niespodzianki, o ile są dobre xD
Ile pracy w to wkładacie... Czasu pewnie nie zawsze Wam starcza? ;p Pozdrów Martę i podziękuj za Matta Gravesa Chociaż Curt ostatnio też się zmienia - dzięki miłości do Sary. Jednak jest zdolny do uczuć
Ostatnio zmieniony przez Santiago dnia 14:31:03 09-08-13, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:17:21 09-08-13 Temat postu: |
|
|
Czy dobre, to sam ocenisz już wkrótce
No, przy takiej plątninie wątków, to naprawdę trzeba się dobrze skupić ;p ale prawda jest taka, że ostatnimi czasu w ogóle nie poświęcałyśmy wolnego czasu naszym agentom - jakoś tak wyszło, że forum zaczęło świecić pustkami, a i my z braku czasu jakoś niespecjalnie spieszyłyśmy z pracami nad kolejną częścią ;D |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:10:58 11-08-13 Temat postu: |
|
|
EPISODE # 44
The plant
_________Niebo było przykryte kłębami ciemnogranatowych chmur, a wiatr wył wściekle, zapowiadając załamanie pogody.
_________Ciemny samochód skręcił w Aleję Everett i bardzo powoli sunął po asfalcie w kierunku zachodu, gdy maleńkie krople deszczu zaczęły z brzdękiem uderzać w jego dach i atakować przednią szybę, jakby miały jakiś cel w tym, by dostać się za wszelką cenę do środka. W końcu zatrzymał się przy jednym z zamkniętych o tej porze hangarów. Przednie drzwi po stronie pasażera otworzyły się, a z samochodu wysiadł wysoki, barczysty, ciemnoskóry mężczyzna z ciemną bandanką na głowie i charakterystycznie przystrzyżoną bródką. Postawił kołnierz skórzanej marynarki i poprawiwszy złotą kietę, która lśniła wyraźnie na tle czarnego t–shirtu, zsunął ciemne okulary na sam czubek nosa. Padający coraz mocniej deszcz zdawał się mu w ogóle nie przeszkadzać. Wsparłszy się przedramionami o brzeg dachu, rozejrzał się dookoła, jakby kogoś wypatrywał.
_________W kałużach, rozświetlonych światłem pobliskich latarni, odbijało się szarobure, nisko zawieszone niebo, a deszcz nieustannie bębnił, przypominając, że pewnych rzeczy nie da się powstrzymać ani odwrócić. Jednak wszystko w życiu miało przecież swój cel, a poszczególne kawałki układanki prędzej czy później musiały złożyć się w jakąś sensowną całość.
_________Gdy usłyszał przyjemny warkot silnika, leniwie spojrzał za siebie. Kilkanaście metrów dalej, po przeciwnej stronie, zatrzymała się czarna Yamaha. Jej właścicielka, jak zwykle nie zdejmując kasku, po którym strumieniami spływały krople deszczu, rozbijając się na jej wąskich ramionach okrytych skórzaną kurtką, pewnym krokiem ruszyła w jego stronę. Uśmiechnął się na ten widok, a gdy zatrzymała się przed nim, lekkim ruchem ręki kazał jej rozłożyć szeroko ramiona, po czym przeszukał ją dokładnie, а dopiero później otworzył tylne drzwi, pozwalając jej wsiąść do środka.
_________– Co to za sensacyjne wiadomości? – spytał półgłosem pasażer, zanim jeszcze zdążyła się wygodnie usadowić. Siedział jak zwykle tak, że jego sylwetka rozpływała się w mroku na tle przyciemnionych szyb Chryslera, nie zdradzając niczego charakterystycznego jego wyglądu. Nie było widać jego twarzy. Zaledwie jasny koszulowy kołnierzyk odznaczał się w panujących w środku ciemnościach, ale przecież doskonale wiedziała z kim ma do czynienia. Powoli ściągnęła kask i odrzuciła włosy na plecy, starając się jak najbardziej odwlec w czasie moment przekazania wiadomości, które tym razem nie były dobre, przez co czuła się zdecydowanie mniej komfortowo niż zwykle. W gruncie rzeczy, jeszcze nigdy odkąd zaczęli współpracę, nie miała dla niego aż tak złych wiadomości. Jednak jeśli powiedziało się „A”, trzeba też umieć powiedzieć „B”. Jedynym pocieszeniem był fakt, że była mu potrzebna, więc nie mógł się jej pozbyć ot tak.
_________Westchnęła cicho, zerkając na niego z ukosa. Mężczyzna przez chwilę sprawiał wrażenie, jakby lekceważył jej obecność, wpatrując się uparcie w maleńkie bańki powstające na coraz większych z minuty na minutę kałużach. W końcu drgnął zniecierpliwiony i odwrócił twarz w jej stronę, a jego jasne oczy błysnęły w mroku złowieszczo.
_________Nabrała powietrza w płuca i wydusiła w końcu na jednym oddechu:
_________– DEA w porozumieniu z CIA i za przyzwoleniem samego Dyrektora Departamentu Sprawiedliwości wznawia operację Royal Flush. – Odruchowo przygryzła wargę, czekając na jakąkolwiek reakcję rozmówcy. Ten jednak siedział nieruchomo i milczał, sprawiając wrażenie zupełnie niewzruszonego tą wiadomością. Powoli więc rozpięła skórzaną kurtkę, wysunęła z niej kartonową teczkę i podała ją mężczyźnie. – To raport, który szef przedstawił dyrektorowi. Jest w nim sporo informacji, które mogą cię zainteresować. Quinn osobiście będzie nadzorował sprawę – wymamrotała z nieskrywanym niezadowoleniem. – Kazał zwołać na jutro kadrę agentów operacyjnych. Myślę, że szykują się do czegoś większego.
_________– Czegoś większego? – prychnął mężczyzna z irytacją, nie starając się nawet trochę ukryć swojego wschodnioeuropejskiego akcentu. – A konkretnie?
_________Kobieta wzruszyła ramionami i opuściła głowę.
_________– Nie wiem. Być może ma to jakiś związek ze Stevensem i jego córką, która nie odnalazła się do tej pory.
_________– Stevens… – mruknął wymownie Rosjanin, przesuwając dłonią po swoim zaroście, jakby się nad czymś zastanawiał. – To wszystko? – spytał po chwili, przeszywając ją na wskroś swoim lodowatym spojrzeniem.
_________– Nie – zaprzeczyła szybko, choć wcale nie spieszyło jej się do wypowiedzenia tego, co wydawało się jej najistotniejsze. Ponownie spuściła głowę, bawiąc się nerwowo palcami. – Johnny postanowił iść na układ. Podobno ma sporo do powiedzenia nie tylko w sprawie śmierci Stevensa, ale także na temat jego brudnych interesów. Będzie mówił w zamian za status świadka koronnego.
Mężczyzna w cieniu wziął głęboki wdech i uniósł pytająco brwi.
_________– I chyba zidentyfikowali już tego trupa – dokończyła, zerkając niepewnie na jego napiętą twarz. Wyglądał na opanowanego, ale jego oczy zdawały się ciskać w nią piorunami.
_________– Wynoś się – powiedział stanowczo. – I nie zawracaj mi głowy, dopóki nie będziesz znała szczegółów. Nie interesuje mnie żadne chyba, być może, coś większego ani podobno. Rozumiemy się? – spytał, a kiedy skinęła twierdząco, uśmiechnął się lekko i dodał już zdecydowanie łagodniejszym tonem: – To spadaj, mała i nie daj się złapać… Czekaj – powiedział nim zdążyła otworzyć drzwi. – Jack Specter – rzucił krótko, gdy spojrzała na niego zaciekawiona.
_________– To jakaś grubsza ryba – zaczęła po chwili, starając się wygrzebać w pamięci wszystko, co zasłyszała na jego temat. – Niewiele o nim wiadomo poza tym, że znów pojawił się w mieście. Podobno był prawą ręką Nazario, a od czasu jego ujęcia i rozbicia kartelu La Familia działa na własny rachunek.
Mężczyzna nic nie odpowiedział tylko sięgnął po telefon do wewnętrznej kieszeni swojej marynarki.
_________– To on? – spytał, pokazując jej zdjęcie na wyświetlaczu. Dziewczyna zamarła w bezruchu, zastanawiając się czy wzrok jej nie myli. Spojrzała niepewnie na Rosjanina i czując, że serce zaczyna bić jej o wiele za szybko, przełknęła głośno ślinę.
_________To przecież nie mógł być on.
__________________________________________________* * *
_________Curtis od kilku minut obserwował tonący w strugach deszczu plac, a dokładniej rzecz biorąc ciemnego Chryslera, stojącego pod jednym z hangarów. Gdy zobaczył podjeżdżający na plac motor, uśmiechnął się do siebie z satysfakcją. Był pewien, że to Sheila go dosiada. Ta sama kurtka, te same spodnie i zwinne kocie ruchy, kiedy zsiadła z maszyny i pewnym krokiem ruszyła w stronę tamtego samochodu. Zastanowiło go przez chwilę, dlaczego nie przyjechała samochodem, który zostawiła pod barem, ale może właśnie tak miało być? Może jednoślad czekał już na nią na tyłach baru? A może nawet przyprowadził go tam sam Walton?
_________Zerknął na tarczę Rolexa i skrzywił się lekko. Liam spóźniał się, co w ogóle nie było do niego podobne. Sięgnął po komórkę i wybrał jego numer, ale telefon Quinna nie odpowiadał.
_________– Cholera – mruknął do siebie i wrócił spojrzeniem do Chryslera. Sheila siedziała tam już dobrą chwilę. Musiała zdawać Mikaylovowi niezwykle szczegółowy raport, skoro tyle to trwało. A może ich spotkania nie polegały wyłącznie na suchej wymianie zdań? Może łączyli przyjemne z pożytecznym? Potrząsnął głową i szybko odrzucił tę myśl, gdy przed oczami mignął mu obraz Sheili pochylającej się nad kroczem podstarzałego Rosjanina i próbującej go za wszelką cenę zadowolić. Miała zadatki na zdzirę i lubiła ostre zabawy – wiedział o tym lepiej niż ktokolwiek inny, a mimo to opcja jej ewentualnego romansu z Alexeyem jakoś do niego nie przemawiała.
_________Krople deszczu miarowo stukały w dach, spływając całymi strugami po szybach. Wyłączył wycieraczki i oparłszy głowę o zagłówek, przymknął na chwilę powieki, biorąc głęboki wdech, a jego myśli, niespodziewanie dla niego samego, powędrowały w stronę jego rodziców. Samantha i Jason Evans. Ojciec był powściągliwy i trzymał go twardą ręką, a matka? Ciepła, skromna kobieta, otwarta na innych i ich problemy. Kiedy teraz o nich myślał, uświadomił sobie jak niewiele o nich wiedział, ale jednocześnie miał świadomość, że nigdy niczego mu nie brakowało i nawet jeśli nie byli jego biologicznymi rodzicami, to zawsze traktowali go jak rodzonego syna. Wiedział, że może na nich liczyć w każdej sytuacji, aż do tamtego feralnego dnia.
_________Poruszył się niepewnie, czując jak serce zamiera mu w piersi, a wszystkie mięśnie napinają się. Będąc agentem już dawno powinien był na to wpaść. Jeśli ludzie, których uważał za rodziców, zajmowali się tą samą profesją co on, to być może ich śmierć i cały ten koszmarny wypadek, w którym rzekomo zginęli były sfingowane. Może jako tajni agenci na gwałt potrzebowali nowej tożsamości i nie było innego wyjścia? Może musieli tak postąpić, żeby go chronić, a cała ta bajka Stevensa o tym, że nie są jego prawdziwą rodziną była wyssana z palca?
_________Charakterystyczne piknięcie telefonu wyrwało go z rozmyślań.
_________– Szczeniak jest bezpieczny – odczytał treść wiadomości. Ponownie oparł się o zagłówek i wypuścił powietrze z płuc, czując jakąś ulgę. W końcu to on zabrał pannę Stone z sobą do Depot i gdyby coś jej się stało, byłaby to wyłącznie jego wina.
Odruchowo sięgnął za pasek i wyciągnął broń, by sprawdzić stan magazynka. W tym samym momencie, ktoś zaczął dobijać się do drzwi po stronie pasażera. Curt odblokował zamek, a gdy do samochodu wcisnął się przemoczony Liam, obrzucił go pogardliwym spojrzeniem.
_________– Spóźniłeś się – stwierdził z wyrzutem. – A w dodatku wyglądasz jak zmokła kura – dodał, uśmiechając się kpiąco.
_________Liam zgromił go spojrzeniem.
_________– W przeciwieństwie do ciebie mam też inne obowiązki niż włóczenie się po mieście. A poza tym widzę, że zdążyłem w samą porę, żeby powstrzymać cię przed desperacką próbą zatrzymania tej szajki – powiedział, wzrokiem wskazując na broń, którą Curt trzymał w ręce.
_________– Desperacką? Nie będę palcem pokazywał kto tu lubi zgrywać Rambo – zaśmiał się Evans po czym kiwnął głową, wskazując Chryslera i dodał już poważnie. – Oprócz tego goryla w aucie jest kierowca, z tyłu siedzą Mikhaylov i Sheila. Poradziłbym sobie z nimi z zamkniętymi oczami.
_________– Nie zatrzymamy ich dzisiaj – powiedział stanowczo. – Jeśli jest szansa na to, że Sheila doprowadzi nas do Slicka, to trzeba poczekać. Nie wolno ich spłoszyć.
_________Curt spojrzał na Liama z powątpiewaniem i uśmiechnął się krzywo. Miał nadzieję jak najszybciej zakończyć tą sprawę, a wychodziło na to, że będzie musiał jeszcze trochę poczekać z uroczystym obwieszczaniem światu swojej niewinności.
_________Przez chwilę siedzieli w zupełnej ciszy, wpatrując się uparcie w Chryslera i stojącego przy nim na czatach czarnoskórego mężczyznę.
_________– Johnny postanowił sypać – rzucił krótko Liam po chwili. – Twierdzi, że wie o Stevensie coś, co może nas zainteresować.
_________Curt zmarszczył brwi i zamyślił się, postukując miarowo palcami w kierownicę. Zastanawiał się czy nie powinien powiedzieć Quinnowi o bransoletce Sary i tajemniczym napisie na niej.
_________– Johnny nie może wiedzieć więcej niż ja – powiedział w końcu, zerkając na Liama. – Przecież siedział już, gdy to wszystko się stało. Blefuje, żeby ugrać dla siebie jak najkorzystniejszy wyrok.
_________– Jesteś pewien?
_________– Z całej tej królewskiej piątki, jest najmniej znaczącą postacią, pionkiem, z którym tak naprawdę nikt się nie liczył. Stevens nie chciał robić z nim interesów. Nigdy nie interesowały go płotki. Nawet ucieszyła go wiadomość o tym, że został złapany na gorącym uczynku. I wiesz co? Stary nigdy nie powiedział tego wprost, ale myślę, że miał swój udział we wpadce J.Lo.
_________Liam nabrał powietrza w płuca i znów zerknął za boczną szybę.
_________– Myślę, że nie powinniśmy go lekceważyć. Jutro jadę na spotkanie z nim razem z prokuratorem.
_________– Strata czasu – bąknął i znów zapanowała złowroga cisza, którą przerywało jedynie bębnienie deszczu o dach. – Co wiesz o moich starych? – zagadnął nagle Curt. Liam spojrzał na niego unosząc wysoko brwi. Starał się nie okazywać emocji, ale wprawne oko Evansa, dostrzegło na jego twarzy wahanie i cień zdenerwowania. – Tylko bez żadnej ściemy. Nie znalazłem się w Quantico przypadkiem, prawda?
_________Liam nabrał powietrza w płuca i spojrzał swojemu agentowi w twarz.
_________– Byłeś synem agentów, musieliśmy…
_________– Przestań! – warknął wściekle. – Albo powiedz mi prawdę, albo nie mów nic… Powiedz przynajmniej czy Samantha i Jason Evans to ich prawdziwe nazwiska – spytał już łagodniej, ale Liam zupełnie niewzruszony wpatrywał się w jakiś punkt za boczną szybą. – Nie masz w sobie dość cywilnej odwagi, żeby… – dodał, zirytowany milczeniem przełożonego.
_________– Ciii… – uciszył go Quinn. – Widzisz to co ja? – spytał, wzrokiem wskazując postać, która nagle wyrosła obok czarnoskórego mężczyzny.
_________– Jasny, chudy byk – mruknął Curt z niedowierzaniem, nie mogąc oderwać wzroku od burzy rudych loków, kobiety, którą początkowo wziął za Sheilę. – Przecież to…
_________– Nasza słodka Bella…
__________________________________________________* * *
_________Matthew siedział na parapecie i przyglądał się jak Alexey wysiadał z czarnego Chryslera, nie zwracając uwagi na gęsto padające krople deszczu uderzające o jego zmęczoną sylwetkę. Gdy ciemnoskóry goryl zamknął za nim drzwi, stał przez chwilę w bezruchu, ale Matt nie mógł dostrzec z takiej odległości jego wyrazu twarzy. Jego zachowanie było niepokojące, ale intrygujące, zważywszy, że był człowiekiem, który opanował skrywanie swoich emocji do perfekcji. Gdy ruszył wreszcie w stronę drzwi wejściowych wydawał się być spięty i nerwowy, jakby spotkanie z informatorem wzbudziło w nim wiele skrajnych emocji. Zniknął w cieniu budynku, zupełnie znikając Gravesowi z oczu.
_________Wziął głęboki wdech i oparł się głową o zimną framugę okna, lecz po krótkiej chwili poczuł delikatne wibracje w kieszeni spodni, więc wyciągnął telefon i zerknął na wyświetlacz. Otrzymał wiadomość od nieznanego numeru, ale wcale go to nie zdziwiło. Od razu odczytał informację, а krew nagle zaczęła szybciej krążyć w jego żyłach. Przez kilka minut skakał wzrokiem po wyrazach, próbując się upewnić, że nie zrozumiał tego opacznie i niepewnie skasował wiadomość, oddychając płytko i nerwowo. Mimowolnie przygryzł dolną wargę i zmarszczył brwi, miotając pokój spojrzeniem, jakby szukał w nim jakiejś podpowiedzi. Zerwał się z miejsca i czym prędzej opuścił pokój i udał się na dół.
Z gabinetu Alexeya, z którego na ciemny korytarz wypadało żółtawe światło lampki biurowej, dochodziły szmery i odgłosy. Matt był przekonany, że Rosjanin jest w środku i kontempluje nad tym, czego dowiedział się od swojej wtyczki. Ktoś jednak mu towarzyszył, i gdyby nie to, że sam przypiął Brada do mebli w mieszkaniu Evansa, pomyślałby, że to właśnie on. Zatrzymał się przed granicą światła i już miał wejść do środka, gdy stanął sparaliżowany, usłyszawszy znajomy głos:
_________– Cooper zniknął. Dziewczyna też. Myślę, że ją uwolnił i zwiał, fałszywy gnojek.
_________– Nie obchodzi mnie, co myślisz. – przerwał mu ostro Rosjanin. – Nie mam czasu się tym teraz zajmować.
_________W progu gabinetu pojawiły się dwa długie cienie, więc Matt cofnął się o krok do tyłu i przywarł plecami do ściany obitej drewnianą boazerią. Czuł się, jakby miał nogi z waty, intuicyjnie przeczuwając, że w głowie Mikhaylova ważą się jego losy.
_________– Gdzie się podziewa nasz gość?
_________– Specter jest na górze.
_________– Specter – powtórzył ochryple Alexey, jakby to nazwisko ugrzęzło mu w krtani. Przez chwilę panowała głucha cisza, jakby rozmówcy wymieniali się porozumiewawczymi spojrzeniami. Wreszcie Rosjanin dodał krótko: – Jest agentem.
_________Serce Mattowi podskoczyło do gardła, а adrenalina uwolniła się do krwi z ogromną siłą. Przez moment miał wrażenie, że traci grunt pod nogami i oparcie w ścianie, o którą się opierał. Zacisnął szczękę i przełknął ślinę, zastanawiając się, czy się przypadkiem nie przesłyszał. Czyżby Alexey wiedział? Czy tę informację sprzedał mu informator, czy Brad, zanim go unieruchomił? To już nie miało znaczenia. Jego alias był odkryty, on znalazł się w poważnym niebezpieczeństwie, а cały jego plan miał trafić szlag.
_________Oderwał się od ściany, i starając się zachowywać bezszelestnie mimo całego zdenerwowania, ruszył schodami na górę. Dom był pod stałą obserwacją, więc nawet nie rozważał ucieczki frontowym wejściem. Potrzebował chwili do namysłu, musiał zastanowić się, co dalej.
_________Zamknął za sobą drzwi swojego pokoju na klucz, jakby to miało w czymkolwiek pomóc, i podszedłszy do okna, wyciągnął komórkę i wybrał z pamięci numer. Oglądając mury budynku, po którym być może przyjdzie mu się zsuwać, czekał, aż ktoś odbierze.
_________– No odbierz, do cholery! – warknął do słuchawki, wierząc, że będzie mieć moc sprawczą. Gdy przerywany sygnał wreszcie umilkł, rzucił zwięźle na jednym wdechu: – Jestem spalony. On wie.
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 19:12:13 11-08-13, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Santiago Idol
Dołączył: 08 Wrz 2010 Posty: 1895 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 19:38:37 11-08-13 Temat postu: |
|
|
Hehe :p Takiego zaskoczenia się nie spodziewałem Anebelle! Oprócz Sheili i Liama - ona miała dostęp do wszystkich akt. Mogła je przeglądać i kopiować do woli! Nikt nie brał jej pod uwagę... Niezły zwrot akcji!
Tylko, że to znaczy, iż Sheila nie jest wtyczką, a więc czemu się spotkała z tamtym człowiekiem w knajpie? Czyżby coś wiedział?
I na koniec Matt. Ten dopiero się wkopał Mam nadzieję, że im ucieknie albo weźmie broń do ręki i wyeliminuje każdego. Po kolei. Po cichu
Ale to by było już trochę za ostre jak na Matta - Curt by się nie wahał, ale Matt? Niee
I jeszcze zidentyfikowali ciało. To mnie teraz najbardziej ciekawi
Gratuluję pomysłu, aby to Anabell była wtyczką! Świetne zagranie z Waszej strony Wbiło mnie w fotel, a właściwie prawie spadłem z niego |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:08:53 11-08-13 Temat postu: |
|
|
Gęba mi się sama do monitora cieszy jak czytam Twój komentarz Zwłaszcza w części dotyczącej Matta - oczami wyobraźni już widzę, jak idzie do Alexa, pakuje mu kulę między oczy, a potem rozprawia się z jego ludźmi, stosując 25 technik zabijania gołymi rękami
Właśnie o to chodziło od samego początku - żeby to był ktoś, na kogo nikt nie zwróci uwagi ;D Cieszę się, że udało nam się wbić Cię w tym zwrotem akcji w fotel
Sheila nie jest wtyczką, ale nie zapominaj, że jest jeszcze tajemnicza Dama A osobnik, z którym się spokała, jeszcze się pojawi - w kolejnej części ;P
Co do ciała, o którym mówiła Bells, to przecież Hailey - może niezbyt jasno to sprecyzowałyśmy, ale o nią nam chodziło ^^
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 20:10:28 11-08-13, w całości zmieniany 3 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Santiago Idol
Dołączył: 08 Wrz 2010 Posty: 1895 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 20:22:31 11-08-13 Temat postu: |
|
|
Chodzi o Hailey! Myślałem, że o Stevensa, bo kiedyś tam Matt wspominał o tym ;p
Anabelle.... Nie mogę wyjść z tego stanu zaskoczenia Skromna, wstydliwa Belle Nie wyrabiam już z myślami Taka niepozorna... Brawa! Cieszę się, że odrobiłem te wszystkie rozdziały
I te słowa: "Szczeniak jest bezpieczny" xD Najlepszy odcinek pod względem tempa akcji i zaskoczenia czytelnika! Dla mnie nadal najpiękniejszym odcinkiem jest ten, w którym Matt na balkonie myśli o Hailey |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:35:59 11-08-13 Temat postu: |
|
|
A ja się cieszę, że chciało Ci się je odrabiać ;D Do końca zostały jeszcze dwa i mam nadzieję, że jeszcze chociaż raz poczujesz się wbity w fotel |
|
Powrót do góry |
|
|
Santiago Idol
Dołączył: 08 Wrz 2010 Posty: 1895 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 20:40:42 11-08-13 Temat postu: |
|
|
Nie wiem co tam przyszykowałyście, ale jak tak piszesz - to będzie coś niesamowitego. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:58:46 11-08-13 Temat postu: |
|
|
Mam nadzieję
I wiesz co? Ogarnęłam już prawie to co mamy do drugiej części - całkiem tego sporo, ale mam wrażenie, że jeszcze co najmniej drugie tyle powinnyśmy dopisać ;D |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|