|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:15:18 09-09-14 Temat postu: The crazy life of Melanie Starr - 05.07 - ostatni |
|
|
Sama nie wiem czy warto, ale co tam
The Crazy Life of Melanie Starr
Wstęp
Melanie Starr to roztrzepana młoda kobieta, wiecznie bujająca w obłokach, przez co wielokrotnie wpakowała się w nie lada tarapaty. Ale również dzięki swojemu czarującemu urokowi i pomysłowości wychodziła z nich bez szwanku. Dzięki jednej ze swoich katastrof znalazła pracę. Stała się projektantką, chociaż ja sama uważa nigdy nie umiała rysować. Ma za to miliony pomysł, które gdy tylko wpadną jej do głowy zapisuję na kartkach, paragonach czy innych świstkach papieru, a nawet i na swoich ubraniach. Nie pamięta jednak o tym, żeby jeszcze raz je przeczytać, zwykle giną w czeluściach jej torebek (ewentualnie przy praniu).
Meli nie jest człowiekiem asertywnym, a więc gdy jej przyjaciółka składa jej propozycję wyjazdu na zjazd rodzinny, zgadza się z małymi oporami. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie musiała tam jechać jako oficjalna dziewczyna brata Grace - Dylana. Dylan stanowi przeciwieństwo Mel - zawsze poważny, stonowany, ma swoją firmę i asystentkę, ma doskonałą pamięć i o niczym nigdy nie zapomina. I chociaż Meli uparcie twierdzi, że nie jest wstanie wytrzymać z nim w jednym pomieszczeniu, jedzie z rodzeństwem do domu ich rodziców jako jego dziewczyna. Problem w tym, że charakter Meli jest nie do pogodzenia z charakterem Dylana, a może jednak jest?!
Obsada
Prolog
- Nie - powiedziała stanowczo, przybierając poważny wyraz twarzy, chcąc choć trochę wyglądać groźnie i chociaż o tym nie wiedziała, wyglądała bardziej karykaturalne niż strasznie, a raczej nie o ten efekt jej chodziło - Grace nie dam Ci się na to namówić - dodała, ale pomimo jest słów, ton był już słabszy i z tej właśnie okazji zamierzała skorzystać jej rozmówczyni.
- Mel, proszę Cię - powiedziała proszącym tonem z nutą błagania. Kucała przy fotelu na którym siedziała Melanie, opierając dłonie na podłokietnikach i niemal osaczając przyjaciółkę - Przecież wiesz jak nie lubię tych rodzinnych zjazdów, Dylan zresztą też. Może nie będzie na początku zachwycony, ale w końcu się przekona, bo dzięki temu te panny na wydaniu dadzą mu spokój. Mel ?!
- Nie ma mowy - odparła, wstając żywo z fotela i uciekając spod błagalnego wzroku przyjaciółki i jej gorących przekonań, które już teraz zdąży stopić mroźny chłód jej pierwszej odmowy.
- Ale Meli, przecież ja też jadę, nie będziesz tam sama, dotrzymamy sobie nawzajem towarzystwa. A dzięki Tobie będę mogła utrzeć tym niewyżytym harpiom nosa, a Dylan będzie miał święty spokój i na pewno Ci za to podziękuję.
- Grace, przecież my jesteśmy jak ogień i woda, jak ziemia i niebo jak kot i pies, jak ... jak ser i szynka, tego się nie da pogodzić - odparła, już chyba bardziej przekonując samą siebie niż przyjaciółkę - Pogryziemy się tam jak wściekłe psy albo jeszcze gorzej. My w pokoju nie możemy ze sobą wytrzymać 2 minut,a co dopiero takiego wyjazdu. Nie - odpowiedziała, kręcąc przecząco głową, na tyle mało zdecydowanie, że przyjaciółka nadal drążyła.
- Słuchaj Mel, Dylan nigdy się nie kwapi na te spotkania, ale matka wie jak nim zręcznie pokierować, żeby jak co roku się na nie zjawił. Rzecz w tym, że on chce mieć spokój, za to matka widzi w tym szansę na wyswatanie go z jakąś córką swojej przyjaciółki, znajomej czy jakąś daleką kuzynką. Słowem on chce mieć wszystko gdzieś, a ona przysyła mu kolejne panienki.Ale... - zrobiła znaczącą pauzę, wpatrując się w dziewczynę i widząc jej poważne wahanie, starając się jak najlepiej skorzystać z okazji, która się jej właśnie nadarzyła - jeżeli tym się tam z nim zjawisz, jako jego dziewczyna - kontynuowała w tonie zachęty - piranie dadzą sobie spokój, matka będzie zadowolona, a Dylan będzie mógł robić co mu dusza podpowie. Za to ja i ty, będziemy się świetnie bawić.
- Teresa mnie nie puści - odparła, starając się jeszcze zaprzeczyć faktu, że znowu została pokonana i namówiona na coś czego wcale nie chciała robić, trzymając się kurczowo ostatniej deski ratunku, chociaż te słowa brzmiały jakby co najmniej wywiesiła białą flagę, ogłaszając swoją kapitulację.
- Oczywiście, że tak - odparła pełnym radości i zwycięstwa tonem, chwytając Melanie za ramiona i serwując jej jeden ze swoich królewskich uśmiechów - Masz kilka zaległych urlopów. Nie martw się ja z nią pogadam - dodała na końcu, ochoczo przytulając przyjaciółkę.
Jednak w głowie Melanie zaświeciła się wielka czerwona lampka, że zdecydowanie już powinna zacząć się martwić. Intuicja podpowiadała jej, że to będzie jedna z najgorszych katastrof jaka się jej w życiu przydarzy - a warto wspomnieć, że miała już ich kilka. A jedna była gorsza od drugiej.
- Chyba sobie ze mnie kpisz, Grace - odparł nauczycielskim tonem, którym zwracał się do niej wielokrotnie. Nie zamierzał brać w tej maskaradzie żadnego czynnego udziału i jeżeli to do niego - a nie do Melanie, która powinna była to zrobić - należy wbicie tego do głowy swojej mało rozgarniętej siostrzyce, to tak zrobi.
- Tylko mi nie mów, że zamierzasz tak samo oponować jak Mel, bo naprawdę drugi raz tego samego powtarzać mi się nie chce - odpowiedziała zrezygnowana
- Ależ nie będziesz musiała - sprostował miłym głosem, wywołując uśmiech na jej twarz - Bo nie zamierzam w tym brać udziału - dodał zimno, powodując u niej jęk rozczarowania.
- Tak?! I co cały czas potem będziesz mi marudził, że znowu któraś Cię napastowała?! - odparowała mu po chwili, przyjmując inną strategię i mając nadzieję, że ta zadziała - I mylisz się, że wywołasz u mnie jakiekolwiek poczucie winy, gdy któraś znowu będzie chciała Cię "porwać". Nie licz na mnie wtedy - spojrzał na nią zaskoczony. Wiedziała jak go podjeść, ale tym razem się nie da. Melanie Starr to dziewczyna, która nie zna żadnych granic i miałaby jeszcze udawać moją dziewczyną. Po moim trupie - przemknęło mu przez myśl, gdy Grace wpatrywała się w niego z lekko triumfującym uśmiechem na ustach.
- W takim razie będę musiał poradzić sobie sam - odparł, tym razem ją wprawiając w zdumienie, zasiadł za mahoniowym biurkiem, obserwując emocje grające na jej twarzy: poprzez szok, wściekłość i stanowcze postanowienie przekonania go co do swoich racji.
- Jak chcesz - rzuciła obojętnie, a wychodząc ostentacyjnie trzasnęła drzwiami.
Walizka spakowana stała przy wyjściu, włożyła do niej wszystkie rzeczy, które mogła przypasować do etykiety eleganckie. Chociaż pewnie i tak nie będzie mogła nawet mierzyć się z bogatymi krewnymi Grace i Dylana. Usiadła na kanapie, zatapiając twarz w dłoniach i choć trochę starając się opanować. W co ja się wpakowałam - przemknęło jej przez myśl, chyba po raz milionowy, a i tak nie zdobyła się na to, żeby zrezygnować z tego koszmarnego pomysłu i żyć spokojnie jak do tej pory. Wzięła jeden, głęboki wdech jakby miał on rozwiązać wszystkie jej problemy. Spojrzała na wiszący na ścianie zegarek, z niemałą złością stwierdzając, że czas płynie nieubłaganie powoli, a ona chciała mieć to już za sobą - chociaż ten jeden krok. To tylko kilka dni - przekonywała się w myślach wielokrotnie, w głowie jednak nadal kołatały jej się wszystkie możliwe warianty tego co może ją spotkać. Od niegroźnych - przynajmniej dla niej - scen i robienia z siebie widowiska ( co po tylu latach już jakaś nowością dla niej nie jest), po całkowite zniszczenie całego zjazdu, uwieńczone wyrzuceniem jej za drzwi. Nawet już nie chciała o tym myśleć. Będzie co ma być.
Usłyszała jak samochód podjeżdża pod jej blok, a gdy wychyliła się, żeby zobaczyć kto to, z niepokojem skonstatowała, że właśnie przyjechał po nią Dylan. Jej narzeczony. Jej wybranek. Człowiek, którego charakteru nie znosiła tak jak niczego na tym świecie. I z wzajemnością. Chwyciła swoją płócienną torbę i zarzuciła sobie na ramię. Sprawdziła ostatni raz czy wszystkie okna są zamknięte i czy wszystkie kurki z gazem przy kuchence zakręcone oraz czy żelazko stało bezpiecznie odłączone od kontaktu - wolała nie ryzykować spalenia kolejnego (co notabene już się parokrotnie zdarzyło) czy co gorsza puszczenia mieszkania z dymem. A może raczej z gazem - podeszła do drzwi, w pobliżu których grzecznie stała walizka, chwyciła rączkę, ostatni raz rzuciła okiem na swój przybytek i cicho wyszła, zamykając za sobą drzwi na cztery spusty.
Zderzyła się z Dylanem w drzwiach wejściowych. Kto by się spodziewał, że pofatyguję się po nią aż do jej mieszkania - wszyscy z wyjątkiem samej Melanie. Spojrzała na niego zdziwiona, odchodząc parę kroków w tył.
- Cześć - rzuciła lekko, nie bardzo wiedząc jak ma się w tej sytuacji zachować. W końcu lepiej od samego początku nie powodować kłótni i tak wystarczająco dużo czasu spędzą ze sobą, by nawrzeszczeć na siebie nie raz. A przynajmniej z jej strony, bo Dylan był mistrzem w zachowaniu spokoju i elokwencji.
- Cześć - odparł chłodnym tonem, chwytając za rączkę jej walizki i ciągnąc delikatnie w swoją stronę, jak przystało na dżentelmena. Napotkał lekki opór ze strony Mel, ale jedno jego zimne spojrzenie, spowodowało, że bez większych problemów, oddała mu ją. Przepuścił ją kurtuazyjnie w drzwiach.
- Gdzie Gracie? - spytała z lekkim zaskoczeniem, stojąc na zewnątrz i z iście marsjańską miną wpatrując się to w jego [link widoczny dla zalogowanych] to w niego samego, z pytającym wzrokiem.
- Już pojechała - odpowiedział jakby to była najzwyczajniejsza rzecz na świecie, pakując jej walizkę do samochodu. Spojrzała na niego zaskoczona, nie tyle samą informacją, co bardziej tym, że udało mu się wcisnąć jej bagaż do tego małego autka. Dopiero później, gdy zrozumiała sens jego słów, oczy zrobiły się wielkie jak spodki, a buzia niekontrolowanie otworzyła się.
- Jak to pojechała wcześniej?! - spytała, gdy zdołała odzyskać głos.
- No wiesz - odpowiedział, stając na przeciwko niej, kilka kroków przed nią - W tym samochodzie zmieszczą się 2 osoby. A że mamy udawać parę - dodał szybko, widząc, ze Melanie chce już coś dodać od siebie - musimy jechać razem. Tak więc Grace musiała znaleźć sobie inny środek transportu i chyba nie miała z tym problemu. Wsiadasz? - dodał na końcu, otwierając drzwiczki i wpatrując się w nią swoimi ciemnymi, przenikliwymi oczami. Skinęła potakująco głową, wciskając się do - jej zdaniem - jakiejś parodii prawdziwego auta. Chwilę później i Dylan zajął miejsce za kierownicą, uruchamiając sprawnie silnik i ruszając spod jej bloku.
***
- Zamierzasz milczeć całą drogę? - spytał nieprzyjemnie, przyciszając lekko grające radio, akurat w momencie, gdy puścili jej ulubioną piosenkę.
- Nie mam pojęcia o czym mielibyśmy rozmawiać, więc wolę milczeć - odpowiedziała, uporczywie wpatrując się w krajobraz za oknem, który na obecny moment stanowiły rozłożyste pola, a tylko gdzieniegdzie widać było zarys lasu - Daleko jeszcze? - spytała, a przed oczami stanęła jej scena z filmu Shrek i osioł, który był jej ulubionym bohaterem
.- Jeszcze jakieś dwie godziny - odparł uprzejmie, ani na chwilę nie odrywając wzroku od pustej drogi - Może powinniśmy porozmawiać o Tobie?
- O mnie?! - odparowała zaskoczona, niemal podskakując w miejscu i wpatrując się w niego pełnymi niezrozumienia oczami,
- No cóż ... - zaczął delikatnie, jakby bojąc się jej chwilowego wybuchu - Mniemam, że ty o mojej rodzinie wiesz sporo rzeczy. Grace Ci pewnie opowiadała - skinęła potakująco głową, nadal nie bardzo mając pojęcie o co mu chodzi. Może był seryjnym gwałcicielem, a ona nic o tym nie wiedziała?! - A ja o Twojej nic nie wiem, ale skoro mamy grać narzeczonych...
- Parę - sprostowała mimowolnie, mając w głowie coraz jaśniejszy obraz jego prośby
- Parę - sprostował z wyczuwalnym sarkazmem w głosie - To powinienem wiedzieć coś o Twojej rodzinie - oderwał wzrok od drogi, spoglądając na nią z wyczekiwaniem
- No taak - powiedziała słabo, zagłębiając się w fotelu jakby chcąc się w nim zapaść i nie musieć mierzyć się ani teraz z nim ani potem z jego rodziną.
- A więc ? - nie zaczyna się zdania od a więc sprostowała, nie wypowiadając tych słów na głos.
- Jakby ... nie ma o czym mówić - odpowiedziała po chwili, mając naprawdę szczerą nadzieję, że nie będzie dalej drążył tematu. A to świadczyło jedynie o tym, że zbyt dobrze nie zna Dylana ....
- A możesz jaśniej? Wolałbym nie zrobić z siebie pośmiewiska, nie wiedząc nic o Twojej rodzinie, tylko dlatego że się jej wstydzisz.
- Nie wstydzę się - zaoponowała żywo jednocześnie starając ułożyć sobie w głowie jakiś plan wyjścia z tej niekomfortowej sytuacji - Po prostu - podjęła po chwili, odwracają wzrok od niego, jakby bojąc się, że gdy tylko spojrzy jej w oczy wyczuję wykręty - Nie jesteśmy ze sobą wystarczająco blisko. Zresztą uznajmy, że nie chodzimy ze sobą na tyle długo, żebym miała wtajemniczać Cię w moje problemy rodzinne, dobra?
- Jak chcesz - odparł lekko skonfundowany, zjeżdżając z drogi szybkiego ruchu, na inną o wiele mnie uczęszczaną - A mogłabyś mi powiedzieć cokolwiek czego jeszcze nie wiem, a co powinien wiedzieć Twój narzeczony?!
- Chłopak - odparła mimowolnie, nie spoglądając na niego - Mam kota - wyrzekła po chwili, dość spokojnym jak na nią głosem - Napoleon.
- Nazwałaś kota Napoleon?! - spytał zaskoczony, wpatrując się w nią z wielką zmarszczką na czole.
- Tak - odparła, absolutnie nie rozumiejąc jego zdziwienia - A ty lepiej patrz na drogę - upomniała go, gdy jego przenikliwy wzrok nadal spoczywał na jej twarzy - I naprawdę nie rozumiem co Cię tak dziwi?! Może miałam go nazwać po prostu kot albo jakimś innym równie durnym imieniem jak Teodor?! To już wolę Napoleona - skwitowała odważnie, spoglądając się za okno.
- Ale czemu Napoleon?! - drążył temat dalej, nadal zbytnio nie rozumiejąc
- Bo jest on równie niski i dumny z siebie jak Napoleon. No i zawsze chodzi swoimi drogami.
- Koty zwykle chodzą swoimi drogami - zauważył sucho, biorąc kolejny mocny zakręt.
- No i teraz będziesz się jeszcze mnie czepiał - odparła oburzona - Cudownie. Najpierw sam chcesz wiedzieć dlaczego, a potem masz problem z zaakceptowaniem sytuacji. I ty się dziwisz, że ludzie nie chcą z Tobą rozmawiać - dodała na końcu już smutniejszym tonem.
- Co?!
- Nieważne - odpowiedziała, wracając wzrokiem za okna.Pokręciła pokrętłem radia, pogłaśniając je i chociaż przez chwilę ciesząc się jako takim spokojem.
***
- Dojechaliśmy - usłyszała mgliście jego głos, jakby dopiero wyrywając się z niebytu. Otworzyła powoli oczu, z małą konsternacją stwierdzając, że jest w jakimś dziwnie małym samochodzie, skulona na przednim siedzeniu, a obok niej siedział Dylan, brat Grace. Na pewno jeszcze śpię - przemknęło jej przez myśl. W końcu niedorzecznością było, żeby ona miałaby cokolwiek wspólnego z Dylanem, a już na pewno nie spędzaliby razem czasu w weekend. Chwila, chwila. Przecież ja ... nawet przez głowę nie chciało jej to przejść. Podniosła się do pozycji siedzącej jak oparzona, wprawiając mężczyznę w niemałe zaskoczenie. W jednej chwili śpi błogo, a w drugiej wystrzela jak z torpedy i jakby jeszcze było tego mało, wpatruję się w niego jakby był gwałcicielem.
- Dojechaliśmy - powtórzył już mniej pewnie, bacznie ją obserwując,
- Aaaa - wyrwało jej się. Potarła oczy chcąc całkowicie się rozbudzić i nie wyglądać jak ostatnia ofiara losu.
- Gotowa? - spytał uprzejmie. A każda komórka krzyczała: nie, nie, nie. Skinęła jednak potakująco głową, pakując się prosto w paszczę lwa.
Ostatnio zmieniony przez Stokrotka* dnia 0:44:13 05-07-15, w całości zmieniany 27 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
dulce245 Aktywista
Dołączył: 15 Maj 2014 Posty: 363 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 22:42:27 09-09-14 Temat postu: |
|
|
Już mi się podoba takie nie codzienne sytuacje zjazd rodzinny i udawana para może być bardzo bardzo ciekawie.Czekam na kolejny odcinek. |
|
Powrót do góry |
|
|
Dudziak Mistrz
Dołączył: 31 Lip 2011 Posty: 18247 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:09:40 10-09-14 Temat postu: |
|
|
Oooo, wreszcie wstawiłaś to opowiadanie Może zacznę od tego, że bardzo podoba mi się Isabelle w obsadzie O Ericku nie wspominam, bo to oczywista oczywistość
Już w pierwszym rozdziale mieliśmy drobny zgrzyt na linii Mel&Dylan, a poszło o... imię kota xD Od samego początku czułam, że to będzie ciekawa i może trochę wybuchowa para, a tym rozdziałem jedynie mnie w tym utwierdziłaś Zastanawiam się kto z nich pierwszy się zmieni, bo mniemam, że jakaś zmiana w charakterze nastąpi? Może Dylan przeistoczy się ze sztywnego, spokojnego mężczyzny w roześmianego i nieco zwariowanego? Taka przemiana by mi się podobała Ale... poczekam na kolejne rozdziały, w których z pewnością znajdę odpowiedź na moje pytania |
|
Powrót do góry |
|
|
madoka Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30701 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:58:49 14-09-14 Temat postu: |
|
|
Aww, super, że zdecydowałaś się na publikację tego opowiadania Zarówno pomysł, jak i prolog skomentowałam już w przedpremierach, więc przejdę od razu do pierwszego rozdziału, który z miejsca wywołał uśmiech na mojej twarzy Szczególnie przy wymianie zdań na temat Napoleona W ogóle pomimo swego rodzaju spięć na linii Mel-Dylan wyczuwam między nimi naprawdę fajną chemię - a jak dojdzie do tego fakt, że w rolę Dylana wciela się Erick to już w ogóle jestem wniebowzięta
P.S. Fantastyczne sygnaturki - w pełni oddają komediowy klimat tego pomysłu |
|
Powrót do góry |
|
|
tulipanowa Idol
Dołączył: 29 Sie 2014 Posty: 1705 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: okolice Krakowa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:29:37 14-09-14 Temat postu: |
|
|
Ona ogień on woda podoba mi się to porównanie. Przeciwieństwa zazwyczaj się przyciągają ciekawe jak będzie z tą parą, jedno jest jednak pewnie cokolwiek się stanie, to spotkanie zapadnie w pamięć rodzince Dylana |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:47:44 14-09-14 Temat postu: |
|
|
Cieszę się, że się wam podoba niedługo powinien być drugi rozdział, więc troszeczkę cierpliwości
No i widzę, że ktoś zauważył sygnaturki które postanowiłam potraktować lekką ręką, tak samo jak plakat w końcu to będzie bardziej zabawne opowiadanie
A spięć na linii Dylan - Sky będzie o wiele więcej w końcu jak są oni właśnie jak ogień i woda i nie bez przyczyny jest tutaj Lenny czy Sofia |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:26:22 16-09-14 Temat postu: |
|
|
Wiele się nie myliła. To było jak wejście prosto w paszczę lwa. Jak wpakowanie się wściekłemu grizzli prosto w kły. Jak pójście do sieciówki na wyprzedaż -90% i tym samym zmierzyć się z tłumem rozwścieczonych, gotowych na wszystko kobiet. Tyle, że Victoria Collins wcale nie zachowywała się jak na wyprzedaży. Elegancka, wyrafinowana, z gracją przywitała zarówno syna jak i jego dziewczynę. Czy aprobowała wybór Dylana?! Raczej nikt nie był wstanie tego powiedzieć, chyba że mu o tym powiedziała, gdyż jej twarz była jak nieprzenikniona maska. Niby gościł na niej uśmiech, ale w oczach czaiły się niebezpieczne ogniki. Meli starała się zachować godnie i na samym wstępie nie popełnić jakiejś gafy. Nie mogła jednak powstrzymać dreszczy, gdy podały sobie dłonie czy też później ukradkowych spojrzeń w stronę pani domu czy aby nie rzuca na nią jakiegoś zaklęcia.
A teraz? Teraz siedziała na łóżku, w pokoju chyba większym od całego jej domu - a przynajmniej tak sądziła, zbytnio nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. Dylan oczywiście, gdzieś się ulotnił, jak podejrzewała z ojcem. Za to o Grace do tej pory nic nie słyszała, a miała to podobno być ich podróż. Miały się razem bawić, spędzać czas czy co tam będą chciały. A została sama, w domu pełnym dziwnych ludzi. Pokręciła z zrezygnowaniem głową, wpatrując się w swoją walizkę, leżącą na łóżku. Na piętro musiała wnieść ją leciwa służąca. A Mel musiała się gryźć w język, żeby tylko nie zaproponować kobiecie pomocy. Nie mogła przecież oskarżyć ich o brak kultury, pewnie zgorszyliby się na te słowa i cały wyjazd patrzyli na nią bokiem. A jakby tego było mało, służąca jeszcze potem chciała wypakować jej rzeczy. Dziewczyna ledwo ją przekonała, że poradzi sobie sama. Nie wiedziała czy to są ich obowiązki czy już taką mają mentalność, ale doznawała dziwnych uczuć na samą myśl, żeby jakaś obca kobieta miała grzebać w jej rzeczach. Czy układać jej bieliznę w szafce. Nie, nie,nie - potrząsnęła głową, starając wyrzucić ten obraz z wyobraźni. No nie miała, po prostu nie miała czego ze sobą zrobić. Była w obcym miejscu i absolutnie nie czuła się tutaj mile widziana. Odsunęła lekko ręką białą firankę, spoglądając na krajobraz, który - warto zaznaczyć - prezentował się bardzo okazale. Chyba nigdy nie przypuszczała, że rodzina Dylana jest aż tak bogata. Rozprzestrzeniały się przed nią połacie ziemi, z jednej strony pola z drugiej zawiązki lasów. Widziała też doskonale ogród, który już teraz z daleka zrobił na niej piorunujące wrażenie. Nie chciała patrzeć z okna pokoju, chciała zobaczyć z bliska, poczuć, powąchać. Długo się nie namyślała. Skoro i tak z nikim tutaj nie rozmawiała i nikt na nią nie czekał, nie musi tutaj siedzieć aż straci zęby i włosy jej zsiwieją. Wyszła nie bardzo wiedząc, w którym kierunku powinna się udać. Mistrzem z geografii nigdy nie była.
Udało się jej jakoś dotrzeć do magicznego ogrodu, nie obyło się jednak bez paru wpadek. Ale nie chciała o nich myśleć. Chciała się jedynie cieszyć, że znalazła się w tak urokliwym miejscu, będąc jednocześnie w samym środku paszczy lwa. Dotknęła delikatnie opuszkami palców płatków kwitnącej, czerwonej róży ciesząc się ich gładkością.
- Ty musisz być dziewczyną Dylana - podskoczyła na ten dość schrypnięty głos, a gdy się odwróciła, zauważyła siedzącą na ławeczce staruszkę, robiącą na drutach. I może pasowała do otoczenia tego ogrodu, ale zdecydowanie nie pasowała do domu i jego mieszkańców.
- Taak - odparła dość niepewnie, zerkając kątem oka czy ktoś aby nie nadchodzi.
- To cudownie się składa. Usiądź proszę - dodała na końcu klepiąc lekko miejsce obok siebie i wpatrując się w Meli ciepło - Jestem Betty, babka Dylana. Pewnie Ci o mnie nie opowiadał - wtrąciła, gdy dostrzegła lekko przestraszony i mało rozumiejący wzrok Melanie.
Dziewczyna jednak kojarzyła babkę dwójki rodzeństwa, ale bardziej z kliku opowieści Grace niż Dylana. Z tego co pamiętała to babka Betty zwykle była ekscentryczna i nie przepadała za swoją synową. Z wzajemnością - przeszło Melanie przez myśl, gdy stanęły jej w głowie sylwetki tych dwóch pań. Tak bardzo od siebie różne. Ciekawa była jak one w ogóle mogły mieszkać pod jednym dachem.
- Ohh nie - zaprzeczyła dopiero po chwili, gdy zorientowała się, że małe acz bystre oczka starszej pani, wpatrując się w nią nieubłaganie, jakby chciały prześwietlić jej myśli na wylot - Zastanawiałam się po prostu czy to wszystko co o pani słyszałam to prawda - dodała jak najbardziej taktownie, chcąc zrobić lekko niepewną minę, byleby tylko jej oszustwo nie wyszło zbyt szybko.
- Ależ mów mi Betty moje drogie dziecko - zaszczebiotała radośnie staruszka, podczas gdy jej druty szybowały w powietrzu z prędkością światła, a do uszu Melanie docierał jedynie świst. Ciekawa była co też jeszcze może ją w tej rodzinie zaskoczyć. Jakiś kuzyn metal a może punk. Czy najgorzej dla niej - emo. Może to jest jakaś nowoczesna wersja rodziny Adamsów?! Brakuję tylko odpowiednika chodzącej ręki. U nich to pewnie byłaby stopa.
Pożegnała się delikatnie ze staruszką, ostrożnie wycofując się z ogrodu. Sądziła, że to ona jest zwariowana. Ale jak się okazuję rodzina jej wybranka, wzięta razem do kupy, była o wiele dziwniejsza niż można było się spodziewać. Skręciła trawiastą drogą w prawo, a jak to było w wielu innych przypadkach, tak zaaferowana tym co się dzieję w jej życiu nie patrzyła na drogę. W efekcie czego zderzyła się z nadchodzącym z tamtego kierunku mężczyzną.
- Przepraszam, przepraszam - kajała się, otrzepując go z niewidocznych pyłków - w końcu na ziemie nie upadł. Wygładziła mu jeszcze szarą, kolorem wpadającą w ciemny granat koszulę, a dopiero wtedy zdobyła się by na niego spojrzeć.
- Nic się nie stało - odparł lekko, uśmiechając się do niej promiennie, dzięki czemu wielki kamień spadł jej z serca i również bez skrępowania mogła odwdzięczyć mu się uśmiechem. Tyle, że jej nadal był lekko niepewny.
- Ty musisz być dziewczyną Dylana - zagadnął gładko, wpatrując się w jej ciemne oczy.
- Dlaczego wszyscy mnie tu tak nazywają - odparła wściekle, zanim w ogóle zdołała pomyśleć co zamierza powiedzieć. W dziecinnym geście zakryła usta dłonią, a chwilę później - równie szybkim ruchem, ją stamtąd zabrała nie bardzo wiedząc jak w ogóle ma się usprawiedliwić.
- Pewnie dlatego, że nikt Cię tutaj nie zna - odpowiedział na jej pytanie, uśmiechając się przy tym rozbrajająco - Jestem Lenny - dodał po chwili, wyciągając w jej kierunku swoją silną dłoń - Kuzyn Grace i Dylana
- Melanie - wybąkała lekko speszona swoim niedawnym wybuchem złości. A przecież obiecywała sobie, że będzie trzymać buzię na kłódkę. a w razie czego zagryzać zęby i język, byleby nie palnąć jakiejś głupoty. Z dwojga złego jednak lepiej, że stało się to teraz, przy Lennym który jakoś bardzo nie wziął sobie do serca, jej impertynenckich słów, niż gdyby miała wybuchnąć w obecności matki i ojca Dylana. Nie,nie,nie - potrząsnęła głową energicznie, czym jeszcze bardziej przykuła uwagę Lennego. Znowu to robię - przemknęło jej przez głowę, gdy złapała się na tym, że po raz kolejny ignoruję osoby, z którymi rozmawia.
- Wszędzie Cię szukałem - usłyszała złowrogi głos Dylana, a gdy spojrzała za ramię Lenniego, dostrzegła jego sylwetkę, rosnącą w oczach. Krew w jej żyłach momentalnie się zmroziła, jakby miał on jakąś super moc, powodującą, że gdy zawsze był w pobliżu, ona zachowywała się jeszcze dziwniej niż zwykle.
- Aaa tak - niemal odkrzyknęła, tym samym zwracając na siebie mało rozumiejący wzrok Lenniego. Uśmiechnęła się przepraszająco i podeszła do Dylana. Była w końcu jego dziewczyną. Mężczyzna przyciągnął ją do swojego boku w dość nieporadny sposób, jak gdyby wcześniej nigdy tego nie robił, przez co boleśnie uderzyła biodrem o jego mocne kości miednicy. Aż miała ochotę odepchnąć go i pomasować się po bolącym miejscu. Uśmiechnęła się do niego jednak krzywo, a on chyba grymas malujący się na jej twarzy zrozumiał bardzo dobrze.
- Cześć Lenny - przywitał poważnym głosem kuzyna, ściskając jego dłoń. Melanie sama nie wiedziała czy jej się to wydaję, ale miała dziwne przeczucie, że coś tu jest nie tak. Kuzyni się tak nie witają. A na pewno nie Ci, których zna. Ale to przecież jest rodzina Collinsów -kołatało jej się w głowie. Tu nic nie musi być normalne. Już chyba wystarczająco dużo widziała, żeby łatwo jej było w to uwierzyć.
- Pójdę poszukać babci Betty - odparł po chwili, czując się chyba mało komfortowo w jej towarzystwie?! A może Dylana?! Już niczego nie była pewna, ale przy pierwszej lepszej okazji musi podpytać o to Grace. Bo Dylan za żadne skarby świata nie powiedziałby jej prawdy, a jeszcze by się ciskał, że Lenny wpadł jej w oko i chcę go poderwać.
- Jest w ogrodzie - odpowiedziała mu, po raz kolejny zanim zdołała ugryźć się w język. Nie wiedziała czy to przez obecność Dylana czy miejsca w którym jest, ale dzisiaj zdecydowanie o wiele więcej razy traciła głowę niż przez ostatni miesiąc.
Mężczyźni spojrzeli się na nią zaskoczeni a Melanie wolałaby udawać, że jednak nic nie powiedziała. Lenny skinął głową na jej słowa, pożegnał się i odszedł w kierunku ogrodu, zostawiając ich samych.
Jak tylko mężczyzna się oddalił, Melanie odskoczyła niemal od boku Dylana, ostentacyjnie masując swoje biodro, chcąc jednocześnie odwrócić uwagę od swoich niedawnych słów. Dylan jednak nie dał się zwieźć i wpatrywał się w nią z oczekiwaniem.
- Kiedy niby miałaś czas poznać i porozmawiać z moją babcią? - spytał się zły, gdy Mel uparcie milczała
- Wtedy kiedy zostawiłeś mnie samą, mając gdzieś to co będę robić - odrzekła buńczucznie, stając na przeciwko niego i patrząc mu prosto w twarz.
Dylan zrezygnował z kwaśnej miny i wypuścił powietrze z płuc. Wiedział, że to nie jej wina. W końcu zostawił ją samą, tyle tylko że nie sądził, że może postanowić pozwiedzać sobie okolicę. I spotkać przy tym tego wyrostka - pomyślał kwaśno, wpatrując się w jej waleczną pozę.
- Przepraszam - odparł po chwili, a ona była zbyt zdziwiona, żeby nawet przyjąć przeprosiny. Tutaj działo się coś zdecydowanie dziwnego
Wpatrywała się w podwójne łóżko w pokoju, z rosnącym z każdą sekundą niepokojem. Chyba dopiero teraz docierało do niej, że będzie musiała z nim spać. Znaczy, obok niego - zreflektowała się w myślach, nie bardzo mogąc to sobie wyobrazić. Łóżko w prawdzie było duże, tyle że ona lubiła zajmować całą wolną przestrzeń i nie była też do końca pewna co mogła wyprawiać przez sen. Jedyne czego była pewna to, że bełkotała przez sen, ale mogła też chrapać, kopać, zabierać kołdrę. Nigdy tego nie sprawdziła, bo nigdy nie spała z kimś w jednym łóżku na tyle długo, by mógł jej to powiedzieć.
Usiadła zrezygnowana na beżowej pościeli, wpatrując się w jakiś punkt na ścianie, który jej zdaniem był na obecny moment o wiele ciekawszy niż jej sytuacja. Usłyszała jak drzwi się otwierają i pojawia się w nich nie kto inny jak Dylan. Oczywiście na nic innego nie mogła liczyć, tyle tylko że cały czas wręcz błagała, by w którymś zakątku tej wielkiej rezydencji pojawiła się Grace i ją uratowała. Na razie jednak zupełnie się na to nie zapowiadało, a ona była skazana na kwaśną i poważną minę Dylana, który chyba odziedziczył to po matce. Spojrzała na niego lekko speszonym wzrokiem, byli w końcu w dość dziwnej sytuacji, a ona najwyraźniej radził sobie zdecydowanie lepiej niż ona.
- Będę spał na podłodze - odpowiedział po chwili, jakby czytał jej w myślach. Zanim jednak zrozumiała jego słowa, minęła dobra chwila. A kiedy wreszcie ich sens dotarł do jej świadomości, podniosła się żywo z łóżka i podeszła do niego.
- Co? - spytała, zaskakując tym przede wszystkim siebie. Cisnęły się jej na język miliony słów, kwestii które powinni poruszyć i o które chciała zapytać, a zdobyła się jedynie na to. Czasami zadziwiała samą siebie - Znaczy nie bardzo rozumiem - wyjaśniła, sama nie bardzo wiedząc o co jej chodzi. W końcu Dylan zachował się jak gentlemen, którym był 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu, a ona powinna przyjąć jego ofertę z otwartymi rękami. Tyle, że nigdy nie lubiła jak ktoś zgrywał przed nią rycerza w lśniącej zbroi.
- Mówię o wspólnym spaniu - odparł, a widząc jak jej oczy wychodzą niemal z orbit, sprostował natychmiast - Chyba wiesz o czym mówię? Musimy tutaj spać, razem ... znaczy w jednym łóżku - już sam się chyba w tym zagubił. Wziął głęboki wdech, żeby uspokoić rozszalałe myśli, kołaczące si mu w głowie - Mamy jedno łóżko. Więc będę spał na podłodze - dodał po chwili, tak jasno jak tylko potrafił.
- No przecież to rozumiem - odpowiedziała mocno, chyba nie bardzo rozumiejąc jego tok myślenia - Chodziło mi o to po co?!
- Bo ... bo - zdaję się, że sam nie wiedział. Wyszedł po prostu z takiego założenia i nie zastanawiał się nad tym dłużej. Tak się po prostu robi - bo tak wypada - odpowiedział jej po chwili, a jego tłumaczenie nawet jego samego by nie przekonało.
- No jasne - skwitowała kwaśno - a więc zamierasz przez niemal tydzień, spać co noc na podłodze?! - spytała nie dla upewnienia, że rozumie co chcę jej przekazać, ale aby jemu uświadomić co też chce zrobić.
- No tak - odparł lekko niepewny, bo nie rozumiał wcale do czego dąży.
- Słuchaj - powiedziała po chwili poważnie, mając dość jakiegoś ich dziwnego tańca w okół siebie - To łóżko jest duże, na pewno zmieścimy się obydwoje i nawet nie będziemy się dotykać w nocy. A nie ma sensu, żebyś się nie wysypiał przez spanie na podłodze. No chyba, że chcesz w ten sposób pokazać, jak bujne mamy życie nocne - dodała na końcu, nie bardzo zastanawiając się o czym mówi. A tymi słowami nie zdziwiła tylko jego, ale i samą siebie. I to jak zwykle nie pierwszy raz - Znaczy chodzi mi o to .... o to, że to naprawdę nie ma sensu. A ja nie oskarżę Cię o molestowanie czy coś tego typu. Zwłaszcza, że przyjechałeś do rodzinnego domu odpocząć, chyba nie?! - skinął głową potakującą, gubiąc się w potoku jej słów - A więc załatwione - powiedziała ucieszona, klaszcząc w dłonie - Zajmuję prawą stronę łóżka, jakby co - dodała po chwili, widząc jego marsjańską minę.
Sama nie wiedziała w co się pakuję dopóki nie przyszło jej wśliznąć się pod kołdrę po jej stronie łóżka. A gdy materac ugiął się pod jego ciężarem, zrozumiała, że to będzie droga przez mękę.
Ostatnio zmieniony przez Stokrotka* dnia 21:15:53 24-09-14, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:28:42 16-09-14 Temat postu: |
|
|
Mam ostatnio trochę problemów, przez co rzadko tu zaglądam, a dokładniej na tą dokładnie część forum, ale zajrzałam i nie żałuję Chyba wiesz jak rozjaśnić mój dzień, Melanie to tak mała iskierka pakująca się nieświadomie z buciorami w życie innych rozwalając wszystko dookoła. Dylan chyba tego nie przetrwa, zejdzie na zawał przed upływem tygodnia i będzie po problemie Po drugiej stronie nawet harpie go nie dosięgną Grace! Ta dziewczyna ma osobowość, ciekawe czy się zjawi, czy zostawi biedną Mel na poparcie swojej rodzince A i skąd tak chłodne powitanie między kuzynami, czyżby jakieś sprawy z przeszłości?
Czekam, czekam i jeszcze raz czekam I biję pokłony, bo ja tak nie umiem |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:44:28 16-09-14 Temat postu: |
|
|
Ty mi tu nie wciskaj kitu, bo ty umiesz o wiele lepiej ode mnie i jest na tym forum ileś dowodów na to
Dziękuję za tak cudowny komentarz, który jedynie powoduję, że zaraz siadam do pisania i ciągnę tą historię cieszę się, że spodobała Ci się Melanie i określiłaś ją idealnie Grace wręcz musi się pojawić w końcu to zjazd rodzinny, a matka by jej nie przepuściła tyle tylko tajemnicą pozostaje co dziewczyna wymyśli w końcu nie bez przyczyny jest ona przyjaciółką Meli i to jak się okazuję to bardziej rezolutną, która najpierw pakuję ją w "związek" z bratem i wysyła na pożarcie rodzince, a potem sama nie pojawia się, żeby dziewczynę wspierać ale wszystko w swoim czasie |
|
Powrót do góry |
|
|
Dudziak Mistrz
Dołączył: 31 Lip 2011 Posty: 18247 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:38:05 18-09-14 Temat postu: |
|
|
Tak na samym wstępie:
Stokrotka* napisał: | A gdy materac ugiął się pod jego ciężarem, zrozumiała, że to będzie droga przez mękę. |
Spanie w jednym łóżku z Erickiem miałaby być drogą przez mękę?! Ja bym nie miała żadnych zażaleń z takiego obrotu spraw, no może poza tym, że łóżko by było za duże
Ale wracając do meritum... W rodzinie Dylana jest wiele tajemnic. W oczy rzuca się też fakt, że oni nieszczególnie za sobą przepadają. Nazwałabym to bardziej rodzinką na pokaz, takie pozorne szczęście byleby ludzie uważali ich relacje za idealne. Bardzo mnie interesuje co też wydarzyło się między Lenny'm a Dylan'em. Z pewnością musiało to być coś poważnego. Może Lenny odbił dziewczynę Dylan'owi? Albo to też ma związek z jakimiś innymi sprawami. Muszę poczekać aż Ty nam to zdradzisz No i nie mogę się doczekać aż między Mel a Dylan'em zacznie robić się gorąco
Ostatnio zmieniony przez Dudziak dnia 18:38:30 18-09-14, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:49:19 18-09-14 Temat postu: |
|
|
Dudziak, właśnie zaczęłam się zastanawiać przez twój komentarz, czy którakolwiek z nas miałaby podobne myśli do Melanie w jej sytuacji i o'God w życiu. Jeszcze zażądałabym zmiany pokoju na taki z pojedynczym łóżkiem, na pewno znalazłabym jakąś wymówkę, hmm np. W moim mieszkaniu mam tylko kanapę i jakoś się na niej mieścimy, prawda "Kochanie"?
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 18:50:28 18-09-14, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:29:16 18-09-14 Temat postu: |
|
|
I może właśnie o to chodzi
Spanie obok takiego faceta będzie drogą przez mękę |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:31:12 18-09-14 Temat postu: |
|
|
Nie sądzę, żebym się przy nim wysypiała |
|
Powrót do góry |
|
|
tulipanowa Idol
Dołączył: 29 Sie 2014 Posty: 1705 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: okolice Krakowa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:27:13 19-09-14 Temat postu: |
|
|
Bardzo fajny rozdział. Rodzina Adamsów to trafne określenie. Ta rodzina jest bardzo dziwna, z daleka widać że nie są oni związani z sobą w żaden inny sposób niż przez więzy krwi . Jedyna osoba która mnie zaciekawiła to babcia Dylana być może ją polubię ale to będę mogła stwierdzić za jakieś kilka odcinków czyli kiedy bliżej ją poznam. Intrygujący jest także kózyn naszego głównego bohatera, czyli Lenny co takiego między nimi zaszło, bo ewidentnie widać że za sobą nie przepadają. No i oczywiście czekam na rozwinięcie akcji między Dylanem a Melanie nie wyobrażam sobie, że koło takiego faceta można tak grzecznie spać czekam na następny i zapraszam na moją drugą szanse na miłość |
|
Powrót do góry |
|
|
madoka Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30701 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:15:36 21-09-14 Temat postu: |
|
|
Hahaha uwielbiam powyższą wymianę zdań na temat spania w jednym łóżku z Erickiem
Odnośnie odcinka, to z każdą kolejną sceną z udziałem Mel i Dylana jestem nimi coraz bardziej zachwycona. To ich nieporadne udawanie pary, przezabawne wymiany zdań - obnażające ich odmienność poglądów, a jednocześnie swego rodzaju dystans między nimi - coś pięknego! Naprawdę, czyta mi się o nich z taką przyjemnością i lekkością, że uhh Jestem bardzo ciekawa, jak skończy się to ich wspólne "sypianie" razem i jaką ewentualną rolę odegra w ich relacji...Lenny. Tak mnie jakoś zaciekawił ten facet - podobnie zresztą jak chłód na jego linii z Dylanem Intryguje mnie też babcia Betty, która może okazać się jednak takim dobrym duszkiem tej rodziny Adamsów |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|