|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jen Prokonsul
Dołączył: 10 Mar 2007 Posty: 3147 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 19:56:39 21-10-07 Temat postu: |
|
|
Sonia wróci spokojnie i Moniko nikogo bić nie musisz jak już kiedyś pisałam wydarzy się coś co zmusi ją do powrotu Nico bedzie jej wtedy bardzo potrzebował, więcej nie zdradzę aha a czy wspominałam, że Sonia kogoś przywiezie ze sobą? Nie? No cóż jeszcze zobaczę czy ta osoba powinna z nią przyjechac czy dopiero później Pogodzą się na pewno zważywszy na okoliczności w jakich się dodatkowo znajdą ok to ja już nic nie mówię, żeby Wam nie namieszać
Pozdrawiam :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Jen Prokonsul
Dołączył: 10 Mar 2007 Posty: 3147 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 23:41:00 21-10-07 Temat postu: |
|
|
Przepraszam jeśli odcinek może wydawać się nudny a końcówka może trochę zdziwić xD no, ale cóż takie są moje zwariowane pomysły :DxD
ODCINEK 53
Siedział w domu przed telewizorem opróżniając kolejną butelkę tequili. Chciał się upić, zapomnieć o dzisiejszym dniu. Tylko duża dawka alkoholu pozwalała mu się choć trochę uspokoić. Znowu stanęła mu przed oczami scena z posterunku.
-W tej teczce są dokumenty rozwodowe. Ja już podpisałam. Jeszcze tylko twój podpis i...
-...i to będzie koniec naszego małżeństwa - dokończył. Pokiwała niepewnie głową.
-To co zrobiliśmy było błędem - usłyszał jej cichy głos. Sonia nawet nie przypuszczała jak bardzo wypowiedziane przez nią słowa mogły go zaboleć.
-Błędem? - powiedział jakby do siebie.
-Tak, błędem. Postąpiliśmy nierozsądnie biorąc ślub ... Ten krok był głupstwem, nieprzemyślanym głupstwem - odwróciła głowę. Nie potrafiła znieść myśli, że tak go rani. Bała się, że już dłużej nie zdoła utrzymać łez wzbierających pod powiekami. Musiała stąd uciec. Uciec jak najdalej od Nicolasa - Na mnie już czas. Jeśli podpiszesz odeślij dokumenty do adwokata. Adres jest w środku - podeszła do niego niepewnym krokiem i niespodziewanie objęła - Ja...
-Tak?
-Życzę ci szczęścia - zmusiła się do uśmiechu. Spojrzała na niego po raz ostatni. Chciała zachować w pamięci tą chwilę. Odwróciła się i niemalże wybiegła zostawiając za sobą mężczyznę, którego tak bardzo kochała.
Nicolas obrzucił wściekłym spojrzeniem teczkę leżącą na stole. Przechylił butelkę. Wstał z sofy i chwiejnym krokiem podszedł do lodówki. Była pusta nie licząc jednej puszki piwa.
-Tylko tyle? - zmarszczył czoło. Kręciło mu się w głowie. Wiedział, że tym razem przesadził. Powoli skierował się do sypialni. Nie świecił światła. Zaklął, gdy uderzył stopą w szafkę nocną.
-Kto ją tu postawił?! - warknął.
Zmęczony osunął się na łóżko. Jednak nie dane mu było zasnąć. W pokoju pachniało Sonią, jej perfumami. Poduszka, pościel a nawet powietrze było nimi przesycone. Ciężko westchnął.
-I jak ja mam bez ciebie żyć?
***
-Gdzie byłaś? Martwiłam się.
-Chciałam pobyć sama. Musiałam coś przemyśleć.
-Widzę, że jesteś smutna - Monica nie dawała za wygraną - Chodź tu do mnie.
Sonia usiadła obok przyjaciółki na łóżku. Oczy miała podpuchnięte od płaczu.
-Dlaczego obydwoje jesteście tacy uparci?
-To przez niego... Myślałam, że my... On jest taki głupi ... zaborczy. Ciągle się ze mną kłócił.
-Ale go kochasz.
-Tak - powiedziała ze smutnym uśmiechem.
-Dlaczego mu tego nie powiesz? Będziecie cierpieć jeśli wyjedziesz.
-Ja już cierpię - wyszeptała.
***
Stała na grobie siostry. Było zimno, wstrząsnęły nią dreszcze. Co ja tu robię? - myślała nerwowo. Bała się. Było tak ciemno, że nie widziała nawet własnej ręki. Z oddali dało się słyszeć pohukiwanie sowy, szelest liści. Nagle usłyszała cichy głos wołający jej imię, który z każdą chwilą stawał się coraz głośniejszy. Czuła czyjąś obecność. Instynktownie odwróciła się. Przed nią stała... Nie, to niemożliwe - zamknęła oczy. A jednak to była prawda. Zrobiła krok do tyłu.
-Pomóż mi - usłyszała ciepły głos tak podobny do swojego - Pomóż.
-Ana?
Tess gwałtownie się obudziła cała zlana potem. Złapała się za gardło. Nie wiedziała co myśleć.
-Czy to był tylko wytwór mojej wyobraźni czy ... Ana naprawdę wołała o pomoc? Co miał znaczyć ten sen? |
|
Powrót do góry |
|
|
monioula Prokonsul
Dołączył: 01 Cze 2007 Posty: 3628 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sevilla Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:16:45 22-10-07 Temat postu: |
|
|
Czyżby Tess coś przeczuwała we śnie? Tak go świetnie opisałaś, że byłam pewna, że to prawda
Odcinek jak zawsze świetny, biedny Nicolas Ale mnie uspokoiłaś troszeczkę poprzednim postem Myślę, że już teraz Sonia może coś przywieźć z podróży
Pozdrawiam :* |
|
Powrót do góry |
|
|
angie7 King kong
Dołączył: 02 Sie 2007 Posty: 2584 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 14:53:48 22-10-07 Temat postu: |
|
|
super odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
@si@ King kong
Dołączył: 10 Sty 2007 Posty: 2244 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 17:26:58 22-10-07 Temat postu: |
|
|
rewelacyjna scena z Nico jak przypomniał sobie scenę z podpisaniem papierów rozwodowych - świetna scena!!! zresztą on i Sonia są dla mnie bardzo barwnymi postaciami, dlatego tak ich lubię
Tes jak zwykle ma prorocze sny i dobrze, bo dzięki temu może coś zrobić |
|
Powrót do góry |
|
|
Karolllina Generał
Dołączył: 28 Gru 2006 Posty: 7848 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 18:39:40 22-10-07 Temat postu: |
|
|
Odcinek super! Sonia i Nicuś tak cierpią kurde niech jedno się podda i pojedzie do drugiego i wyznają sobie miłość! Kurde no unieszczęśliwiają się na własne życzenie:/
heh proroczy sen Tess:D Mam nadzije, że zinterpretuje go jako prawdę |
|
Powrót do góry |
|
|
Jen Prokonsul
Dołączył: 10 Mar 2007 Posty: 3147 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 23:16:12 22-10-07 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 54
-Będziemy tęsknić - Luis mocno objął siostrę.
-Nie zapomnij dzwonić - dodał Sebastian.
-Jeszcze nie wyjechałam a już chciałabym wracać.
-To nie wyjeżdżaj - usłyszała głos Monici.
-Muszę.
-A gdzie Nicolas? - zapytał Sebastian.
-On...
-Musiał zostać w pracy - wyjaśniła Monica - Przecież wspominałaś, że prowadzi jakąś ważną sprawę - Sonia popatrzyła na przyjaciółkę z wdzięcznością.
-Już się z nim pożegnałam. Mam nadzieję, że przez ten rok dobrze zajmmiesz się moją firmą - zwróciła się do Monici - Wierzę w ciebie. Jeśli będziecie mieć jakiekolwiek problemy z Glorią dzwoń.
-Poradzimy sobie bez ciebie. Ten rok szybko zleci. Wracaj do nas prędko.
-Pasażerowie lotu 180 do Mediolanu są proszeni o wchodzenie na pokład...
-Czas na mnie. To... do zobaczenia za rok.
Spojrzała po raz ostatni na braci, na Monicę. Za ich plecami zauważyła znajomą postać. Nicolas. Jednak przyjechał - ucieszyła się. Zależy mu na mnie. Posłała mu najpiękniejszy uśmiech jaki posiadała. Wydawało się jej jakby czas zatrzymał się w miejscu. Byli tylko oni. Liczyła się tylko ta chwila. Pomimo dzielącej ich odległości czuła jakby stał blisko niej. Jakby był na wyciągnięcie ręki.
Stawało się coraz bardziej tłoczno. Nagle odwrócił się i straciła go z oczu. Na próżno wypatrywała go. Błądziła po twarzach ludzi. Odszedł. Nie oszukiwała się dłużej. Na co ja liczyłam? - pytała samą siebie. Zrobiła to samo co on. Odwróciła się na pięcie i długim korytarzem weszła na pokład.
***
-Dlaczego chciałaś, żebym znowu cię tu przywiózł?
Tess nie słuchała słów Arturo. Wpatrywała się w nagrobek siostry. Nie wiedziała czemu, ale musiała tu przyjechać. Coś podpowiadało jej, że może znaleźć tu odpowiedź na swoje pytania. Serce mówiło jej, że siostra żyje. Czuła więź z Aną. Przecież bliźniaczki są ze sobą bardzo zżyte. Wiedzą jeśli z drugą dzieje się coś złego. Tess była pewna, że za "śmiercią" Any stał Mariano. Przypomniała sobie dzisiejsze słowa matki. Pamietała jak pociemniało jej przed oczami, kiedy donia Christina powiedział o spotkaniu ze szwagrem. Mam coś co jest wam bardzo drogie - matka przekazała jej słowa wuja. Tess wiedziała, że musi porozmawiać z ojcem, ale najpierw potrzebowała znów tu przyjechać. Upewnić się, że Ana tu jest. To było głupie, ale... Co jeśli ona zyje? Co jesli Mariano miał na myśli właśnie moją siostrę?
To przez ten sen czuła się inaczej. Ana wołała o pomoc. Przecież sama nie mogłam sobie tego wymyślić - przekonywała samą siebie. Coś mi podpowiada, że ona żyje. Że jest gdzieś blisko. I te jego słowa.
-Tess? ... Tess musisz się schować.
-Co?
-Idzie tu moja matka z Flor. Mała nie może cię jeszcze zobaczyć.
-Gdzie? - w jej oczach zapaliły się ciepłe ogniki.
-Stąd ledwo je widać ... Idą tamtą ścieżką - wskazał.
-Teraz widzę - uśmiechnęła się.
-Proszę, schowaj się. Jesteś za bardzo podobna do Any. Flor jest jeszcze mała. Nie zrozumie - Tess pokiwała jedynie głową w odpowiedzi i szybko ukryła się za rozłożystym dębem. Z ciekawością wpatrywała się w nadchodzące dziecko. Mała była sliczna. Miała długie brązowe włosy, ciemną cerę i piękne duże oczy. Wygląda zupełnie jak ja, gdy byłam dzieckiem - pomyślała. Dziewczynka, gdy tylko zauważyła ojca rzuciła się mu w objęcia.
-Tata! ... Babciu, tatuś znowu przyjechał!
-Witaj słoneczko - pocałował córkę - Tęskniłem za tobą.
-Ja za tobą też tatusiu, ale za wujkiem Nicolasem też tęsknię - posmutniała - Wujek się na mnie gniewa?
-Nie. Dlaczego tak myślisz?
-No bo nakrzyczałam na niego i już do mnie nie przyjechał - zmarszczyła nosek jakby zaraz miała się rozpłakać - Tęsknię za nim - powiedziała żałośnie.
Arturo patrzył na córkę niepewnie. Mała widocznie szybko zapomniała tamtą scenę. Nagle wpadł na pomysł.
-A chciałabyś pojechać na cały dzień wujka Nicolasa? - dziewczynka zaczęła energicznie kiwac głową. Na jej twarzyczkę wypłynął szeroki uśmiech.
-Dzisiaj? - zapytała z nadzieją.
-Dzisiaj nie możesz kruszynko - powiedziała Maria. Podeszła bliżej i stanęła obok syna.
-A jutro?
-Jutro może być.
-Boże - spojrzał przez ramię. Maria trzymała się za serce. Było za późno. Zauważyła ją - Ana?
Flor podchwyciła słowa babki i z zaciekawieniem rozglądała się dookoła. Arturo sparaliżowany strachem wypuścił dziewczynkę z objęć.
-Mama! - krzyknęła biegnąc w stronę Tess. Kobieta zrobiła niepewny krok do przodu - Mama wróciła! - głośno się śmiejąc wpadła w objęcia Tessy. Kiedy Flor wreszcie się od niej oderwała spojrzała na nią pytająco.
-Ty nie jesteś moją mamą - powiedziała płaczliwie - Gdzie jest mama? |
|
Powrót do góry |
|
|
Karolllina Generał
Dołączył: 28 Gru 2006 Posty: 7848 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 23:18:05 22-10-07 Temat postu: |
|
|
jutro przeczytam bo dizś juz kończę, dobranoc:* |
|
Powrót do góry |
|
|
Karolllina Generał
Dołączył: 28 Gru 2006 Posty: 7848 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 7:28:55 23-10-07 Temat postu: |
|
|
Asiu odcinek super, normalnie ta ostatnia scena... mała rozpoznała, że Tess to nie jej matka, pewnie teraz będzie cierpieć po takim zawodzie:( heh no nie Nicolas się nie spisał! Mógł zatrzymać Sonię, ale nie. za to powinien dostać mocną pucówę, normalnie już ja bym go prześwięciła |
|
Powrót do góry |
|
|
angie7 King kong
Dołączył: 02 Sie 2007 Posty: 2584 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 15:16:51 23-10-07 Temat postu: |
|
|
super odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
@si@ King kong
Dołączył: 10 Sty 2007 Posty: 2244 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 15:36:25 23-10-07 Temat postu: |
|
|
zgadzam się z Karollinką co do Nico hehe powinien był ją zatrzymać... ech ci faceci!
Flor zoientowała się, że Tess nie jest jej matką, ach te dzieci - mają jakieś nadprzyrodzone zmysły czy co hehe |
|
Powrót do góry |
|
|
monioula Prokonsul
Dołączył: 01 Cze 2007 Posty: 3628 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sevilla Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:42:43 23-10-07 Temat postu: |
|
|
Nicolas powinien się rzucić przed jej nogi, by nie mogła go zostawić No ale rozumiem, że ten wyjazd jest dość istrony dla akcji telenoweli. Ah, super odcinek, Asiu. Ja zawsze |
|
Powrót do góry |
|
|
Jen Prokonsul
Dołączył: 10 Mar 2007 Posty: 3147 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 18:35:51 23-10-07 Temat postu: |
|
|
Pewnie, że ten wyjazd jest bardzo ważny. Z kolejnego odcinka dowiecie się kogo poznała w Mediolanie Sonia To jest dość ważna osoba ;] już ją nawet znacie, a raczej jego ... Flor to bystra dziewczynka, nie da się jej oszukać |
|
Powrót do góry |
|
|
cris Prokonsul
Dołączył: 16 Cze 2007 Posty: 3684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 19:09:04 23-10-07 Temat postu: |
|
|
Ale to bylo sliczne:))) Ta scena z Flor po prostu przepiekna:) |
|
Powrót do góry |
|
|
Jen Prokonsul
Dołączył: 10 Mar 2007 Posty: 3147 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 21:24:22 23-10-07 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 55
-Gdzie jest moja mamusia? - zapytała patrząc smutnym wzrokiem na Tess. Kurczowo trzymała ją za szyję jakby miała nadzieję, że jednak odzyskała matkę.
-Kruszynko, twoja mama jest w niebie - Arturo cierpliwie zaczął tłumaczyć córce. Popatrzyla niepewnie na ojca by ponownie przenieść wzrok na nieznajomą.
-Kim jesteś? - dziewczynka zapytała się. Arturo znacząco popatrzył na Tess jakby pozwalał jej powiedzieć prawdę.
-To jest twoja ciocia - Maria odezwała się pierwsza - Siostra twojej mamy.
Dziewczynka z ciekawością wpatrywała się w nowo poznaną ciotkę. Nagle jej twarzyczkę rozjaśnił uśmiech. Swoją małą rączką delikatnie odgarnęła włosy z twarzy kobiety.
-Wygladasz tak samo jak moja mamusia. Jak masz na imię?
-Tess.
-Ładne ... Będziesz mnie odwiedzać ciociu? - Arturo patrzył niepewnie na córkę. Jak ta mała szybko portafi dostosować się do sytuacji. Z niedowierzaniem zerkał na Flor, to na Tess. Jak mógł myśleć, że niepowinny się jeszcze poznać.
-Oczywiście, że będę cię odwiedzać. Mogę? - ostatnie pytanie było skierowane do Arturo.
-Możesz. Chyba nie uważasz, że mógłbym odebrać mojej ukochanej córeczce okazji do poznania ciotki? - popatrzył na nią ciepło. I sobie okazji do zbliżenia się do ciebie - dodał już w myśli.
-Będzie fajnie. Pobawimy się w ogrodzie. Pójdziemy na spacer - dziewczynka najwyraźniej była w swoim żywiole. Tess popatrzyła na nią z miłością - Chodź - Flor pociągnęła Tess za rękę.
-Gdzie?
-Do mojego domu. Tatusiu powiedz cioci, żeby szła za mną.
-Musisz iść za nią - odpowiedział najwyraźniej rozbawiony - Naszej księżniczce nie wolno odmawiać.
Maria stała z błogim uśmiechem w tyle. Z zadowoleniem patrzyła jak Flor idzie w kierunku domu trzymając za rękę Tess i ojca. Wyglądali jak prawdziwa rodzina. Mąż, żona i ich dziecko. Ten widok głędoko ją wzruszył. Słyszała radosny śmiech wnuczki. Wreszcoe od bardzo dawna Flor naprawdę się śmiała.
***
-Co cię dręczy synku? - Adriana podeszła do Luisa. Uśmiechnął się blado do matki.
-Tess - odpowiedział smutno - Nie potrafię o niej zapomnieć.
-Rozmawiałeś z nią? ... Jest jakaś szansa, że będziecie razem? - nie potrafiła patrzeć jak bardzo Luis się zadręczał.
-Nie ma żadnej nadziei. My nie możemy być razem.
-Dlaczego? Czy ona...?
-Wtedy na kolacji u Lariosów... Ta kobieta... Christina jest matką Tess. Mamo, my jesteśmy... - Adriana patrzyła bezradnie na syna. Teraz rozumiała. Boże, gdybyś tylko wiedział. Może wtedy byś tak nie cierpiał. Co ja mam zrobić? Nie mogę powiedzieć ci, że twoim ojcem jest Sergio. Wybacz mi to - mówiła w myśli. Wybacz mi to, że jestem słaba.
Położyła rękę na ramieniu syna dodając mu tym samym otuchy.
-Wszystko będzie dobrze - zapewniła - Jeszcze będziesz szczęśliwy. Masz czas. Przed tobą całe życie. Spotkasz jeszcze kogoś i się zakochasz. Zobaczysz - pocieszała go. Jednak sama nie wierzyła w te słowa. Serce podpowidało jej, że powinna wyznać prawdę. Jednak nie mogła. Przynajmniej nie teraz. Jeszcze tego nie wiedziała, ale ten dzień był coraz bliżej.
***
Wreszcie przygotowywali się do lądowania. Chciała jak najszybciej opuścić pokład i zaszyć się w gdzieś gdzie odnajdzie chwilę spokoju. Przed oczami dalej widziała twarz Nicolasa. Nicolas... Nicolas - powtarzała w myślach. Przypomniała sobie wszystkie chwile spędzone z mężem. Będę za nim tęsknić - pomyślała.
Nawet nie zauważyła kiedy wylądowali. Jak zahipnotyzowana opuszczała pokład. Szła niepewnym krokiem. Odetchnęła z ulgą, gdy wreszcie mogła stanąć na pewnym gruncie.
Odebrała bagaże. Nerwowo rozglądała się za mężczyzną o którym wspominał Pedro. Nie zauważyła nikogo kto mógł pasować do tego opisu. Wszyscy zdawali się śpieszyć. Wpatrywała się w ten tłum szukając pracownika Pedro.
-Przepraszam - usłyszała za sobą obcy głos - Czy pani Sonia Fereira de Moreno? - stanął przed nią młody mężczyzna mniej więcej w jej wieku - Przepraszam jeśli musiała pani długo na mnie czekać. Późno wyjechałem. O tej porze robią się tu straszne korki - tłumaczył się.
-Nic takiego się nie stało. Mój lot był opóźniony i długo nie czekałam na pana - odpowiedziała z uśmiechem.
-Ale gapa ze mnie. Nawet się nie przedstawiłem ... Esteban Ramirez.
-Sonia Fereira, miło mi - celowo pominęła nazwisko Nicolasa. Od dzisiaj ta część jej życia stała się przeszłością. Jeszcze raz uśmiechnęła się do mężczyzny i podała mu dłoń.
-Idziemy? - skinęła tylko głową w odpowiedzi i wyszli. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|