|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Karolllina Generał
Dołączył: 28 Gru 2006 Posty: 7848 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 17:41:12 29-10-07 Temat postu: |
|
|
Dzięki Asiu hehe lepszego odicnka napisać nam nie mogłaś :)super super superD:D Nicuś będzie walczył o Sonięm, a teraz ma o kogo D: |
|
Powrót do góry |
|
|
Kyrtap1993 Mocno wstawiony
Dołączył: 07 Lip 2007 Posty: 5336 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Mikołów Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 17:47:47 29-10-07 Temat postu: |
|
|
Jej, mam nadizjeę, ze złe samopoczucie Soni było z przyczyny ciąży |
|
Powrót do góry |
|
|
Jen Prokonsul
Dołączył: 10 Mar 2007 Posty: 3147 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 23:10:45 29-10-07 Temat postu: |
|
|
Heh zobaczymy wkrótce Patryk ja nie zaprzeczam ani nie potwierdzam ale przyznaję, że to dziecko dużo by zmieniło między Sonią i Nico ale czy nawet jesli to czy pozwolę być im tak od razu byli szczęśliwi? Zdradzę, że Luis i Nico za jakiś czas będą w centrum uwagi, kilka odcineczków i dowiecie się dlaczego
Pozdrawiam :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Jen Prokonsul
Dołączył: 10 Mar 2007 Posty: 3147 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 0:47:27 30-10-07 Temat postu: |
|
|
Proszę nie uduście mnie za ten odcinek, ale ja go napisać musiałam. To co się w nim wydarzy jest bardzo istotnie i potrzebne do dalszego rozwoju akcji inaczej stanęłabym wmiejscu. Tak to wszystko zaplanowałam i teraz nie ma odwrotu
No cóż, życzę miłego czytania
Pozdrawiam!
ODCINEK 60
-Zaczekaj tu na mnie. Szybko wrócę - przypomniał sobie słowa Arturo. Minęło pół godziny a jego jeszcze nie było. Zaczynał się martwić, tym bardziej, że na podjeździe zauważył samochód Mariano.
-Cho***, kłopoty.
Nicolas szybko naładował broń. Niemalże wyskoczył z auta i przez ogród zakradł się na teren posiadłości. Jeśli dobrze zapamietał tuż za rogiem było okno do gabinetu. Wychylił się. Tak jak przypuszczał. Było otwarte. Z wewnątrz dało się słyszeć podniesione głosy. Podszedł jak najbliżej się dało. Już miał wkraczać do akcji, gdy usłyszał słowa Mariano. To co powiedział mężczyzna głęboko nim wstrząsnęło. Powinien działać, ale sparaliżowało go to co właśnie do niego dotarło.
***
Arturo nie miał dużo czasu. Po domu przecież zawsze kręciły się zbiry Mariana, a sam szef był w "pracy". Zakradł się do gabinetu. Pamiętał, że wczoraj mężczyzna wyciągał jakieś dokumenty z sejfu. Kamery musiały coś nagrać. Podszedł do szafy, stanął na małym krześle. Szybko schował taśmę do kieszeni w kurtce. Zmierzał w kierunku drzwi, gdy magle się otworzyły. W progu stał nikt inny jak Mariano. Za jego plecami stała dwójka uzbrojonych mężczyzn.
-Mógłbym się dowiedzieć co ty tu robisz?!
-Ja...
-Ufałem ci. Uratowałem życie i tak mi się odpłacasz?! - Arturo z przerażeniem wpatrywał się jak jeden z mężczyzn, Pablo, wyciąga mu z kieszeni małą kasetę. Patrzył jak rzuca ją na ziemię i zgniata butem - Po co to zrobiłeś? Dla kogo?
-Dla rodziny. Kiedyś odpowiesz za swoje grzechy - powiedział twardo. Mariano w odpowiedzi tylko się roześmiał. Zrobił krok w jego stronę.
-Czy ona była tego warta? Czy jest warta tego byś teraz zginął? - wpatrywał się w niego wyczekująco - Poznałeś ją, gdy już dla mnie pracowałeś. Czym cię omamiła, że zdradziłeś mnie? Człowieka, który wyprowadził cię na ludzi? Który ci pomógł?
-Pomógł? - zakpił - Chciałeś, żebym był twoją marionetką. Kolejną zabawką, która miałaby spełniać twoje rozkazy! I byłem taki dopóki Ana mnie nie zmieniła.
-Ana! Ana, Ana, Ana... Pozwoliłeś by kobieta tobą rządziła. Okazałeś słabość.
-Miłość nie jest słabością! Słabością jest stanie się takim człowiekiem jak ty - krzyknął. Nie zależału mu już na niczym. Wiedział, że zginie. Zebrał w sobie odwagę by powiedzieć wreszcie to co myśli - To ja zawiadomiłem Christinę, że odnalazłeś je w Veracruz. To ja nasłałem policję na ciebie. To przeze mnie straciłeś towar. Robiłem wszystko przeciw tobie.
-I na co ci to było? - zapytał z sarkazmem - Ja jestem górą. Jeszcze nikt ze mną nie wygrał - wyciągnął broń i wymierzył w Arturo - Zanim umrzesz jest coś co chciałbym ci powiedzieć - chodził powoli obok okna by wreszcie się odwrócić i powiedzieć - Twoja żona nie zmarła w zwykłym wypadku - bawił się reakcją mężczyzny. Patrzył z satysfakcją na jego twarz ściągniętą bólem - Mieli ją tylko do mnie sprowadzić. Niestety im uciekła. Jaka szkoda, że wpadła w poślizg na zakręcie - pokręcił głową. Arturo rzuciłby się na Mariano, ale trzymali go dwaj mężczyźni - Co za strata. Ana i dziecko. Pewnie bardzo cierpiałeś ... Swoją drogą dobrze to ukrywałeś. Dałem się nabrać. No ale kiedyś prawda musi wyjść na jaw. Wystarczyły dwa słowa: Moje dziecko... Arturo.
O czym on mówi? - myślał gorączkowo.
-Widzę, że nie rozumiesz - powiedział z triumfem - Podczas, gdy ty żyłeś ze świadomością, że twoja żonka nie żyje ona leżała w śpiączce w prywatnej klinice. Byłem na tyle dobrym wujkiem, że opłaciłem jej leczenie. Czy już wspomniałem, że urodziła dziecko? Dziewczynkę - zrobił celowo pauzę. Arturo ledwo nad sobą panował. Jego gniew i żałość wzrastały z każdą sekundą - Nie? - zapytał z sarkazem - Widocznie zapomniałem - wygodnie rozsiadł się w fotelu - Mała jest bardzo ładna. Nawet podobna do ciebie. Powinienem wcześniej to zauważyć, ale cóż... nikt nie jest idealny.
-Nie wierzę.
-Pablo - zwrócił się do mężczyny. W chwilę później Arturo na własne oczy przekonał się co do prawdziwości tych słów. Pokazano mu dwa zdjęcia. Na jednym z nich była Ana leżąca na szpitalnym łóżko. Wyglądała dokładnie tak jak ją zapamietał. Drugie przedstawiało jego córkę. Boże, jak to możliwe? - gardło miał ściśnięte bólem.
-Jak...?
-Moi ludzie byli na tyle głupi, że ją ścigali. Na szczęście w ostatniej chwili została wyciągnięta z samochodu przed wybuchem. Doskonale się nią zająłem, o to się martwić nie musisz. Zadbałem by miała najlepszą opiekę medyczną... Pewnie chcesz wiedzieć jak udało mi się wmówić wszystkim, że zginęła. Cóż, lata praktyki, a pieniądze robią swoje. O dziewczynkę też się martwić nie musisz. Jest pod dobrą opieką. Najważniejsze, że znasz już prawdę. Teraz możesz spokojnie przejść na tamten świat - Podniósł pistolet i wymierzył w Arturo - Żegnam - to była chwila. Całe życie przebiegło mu przed oczami. Śmierć rodziców... Pierwsze spotkanie z Mariano... Ślub z Aną... Czas kiedy oczekiwali na przyjście na świat ich pierwszego dziecka... Słodka twarz Flor... Tess...
Mariano pociągnął za spust. Padł strzał. |
|
Powrót do góry |
|
|
@si@ King kong
Dołączył: 10 Sty 2007 Posty: 2244 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 15:24:24 30-10-07 Temat postu: |
|
|
szkoda...wszystko wskazuje na to, że Arturo zginął, ale przynajmniej wyarnął przed śmiercią Mariano, co o nim myśli... mimo tego smutnego końca, uważam ,ze odcinek był cudowny pieknie to wszystko opisujesz, widziałam jak Mariano celuje w Arturo. REWELACJA!
Zastanaiwam się tylko, jak to wszystko się dalej potoczy. Dobrze, że Nico wszystko słyszał! |
|
Powrót do góry |
|
|
monioula Prokonsul
Dołączył: 01 Cze 2007 Posty: 3628 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sevilla Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:43:24 30-10-07 Temat postu: |
|
|
Arturo... ja nadal mam nadzieję, że przeżyje łudzę się, hehe...
Cytat: | - Żegnam - to była chwila. Całe życie przebiegło mu przed oczami. Śmierć rodziców... Pierwsze spotkanie z Mariano... Ślub z Aną... Czas kiedy oczekiwali na przyjście na świat ich pierwszego dziecka... Słodka twarz Flor... Tess...
Mariano pociągnął za spust. Padł strzał. |
aż mi się serce ścisnęło, jak padł strzał! dawaj new, nie katuj! |
|
Powrót do góry |
|
|
angie7 King kong
Dołączył: 02 Sie 2007 Posty: 2584 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 17:01:17 30-10-07 Temat postu: |
|
|
super odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
Jen Prokonsul
Dołączył: 10 Mar 2007 Posty: 3147 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 17:29:51 30-10-07 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 61
Mariano krzyknął z bólu. Broń, którą jeszcze przed chwilą trzymał spadła na podłogę. Nicolas skorzystał z zamieszania, wymierzył do jednego z mężczyzn, strzelił. Arturo szybko obezwładnił Pabla. Dwaj mężczyźni leżeli nieprzytomni na podłodze.
-I kto tu jest górą? - wreszcie odezwał się Arturo. Podniósł broń.
-Nie warto - usłyszał za sobą.
-Proszę, strzelaj jeśli masz odwagę. Zabij mnie, a twoja żona i dziecko umrą razem ze mną - Mariano trzymał się za zakrawawioną rękę. Rana niemiłosiernie pulsowała.
Arturo patrzył na niego z odrazą. Mięśnie drgały mu na twarzy.
-Natychmiast powiedz mi gdzie one są!
-Nie mam zamiaru.
Mariano tylko się uśmiechnął. Nie przewidział takiego rozwoju akcji. Zaczynało robić się ciekawie. Słychać było coraz głośniejsze szczekanie psów.
-Zaraz zjawią się tu moi ludzie. Chyba nie myślisz, że pozwolą wam uciec. Nie zdążysz mrugnąć okiem a już będziesz martwy.
-Musimy iść! Już! - krzyknął Nicolas.
-Ale...
-Jeśli nas tu złapią nie odnajdziemy jej.
Arturo po raz ostatni rzucił okniem na swojego byłego pracodawcę. Zanim wyskoczył za Nicolasem przez okno obrzucił Mariano nienawistym spojrzeniem.
-Jeszcze się spotkamy.
-W to nie wątpię.
***
-Nie możecie jej nigdzie zabrać w tym stanie - sprzeciwił się Atilio.
-Przeciwnie. Możemy! - syknął Mariano. Skrzywił się z bólu, niechcący uraził rękę.- Natychmiast przygotuj ją do podróży. Zabieram ją stąd jeszcze dzisiaj.
-To jest zbyt niebezpieczne. Ona potrzebuje specjalistycznej opieki.
-Masz rację - chwilę się zastanowił - W takim razie pojedziesz razem z nami.
-Co to ma znaczyć? Ja nie mo...
-Oczywiście, że możesz! Jeśli nie będzie przy niej lekarza ona umrze, mam rację? - mężczyzna gwałtownie pobladł - Nie chciałbyś mieć na sumieniu jej śmierci, prawda? A co stałoby się z twoją żoną, gdyby jej mężulek stracił życie?
-Pan nie mówi po...
-Ja nigdy nie żartuję. Jeśli zaraz mnie nie posłuchasz przekonasz się na co mnie stać.
***
-Macie te taśmy? - zapytał zaniepokojony Julio. Nie doczekał się odpowiedzi - Coś się stało?
-Mariano wrócił do domu ... On już wie - Julio osunął się bezwładnie na krzesło.
-Jak to wie?
-Przejrzał mnie - Arturo usiadł na kanapie. Schował twarz w dłonie - To co się dowiedziałem... Nie wiem czy się cieszyć czy nie. Żyją, ale ten drań...
-O czym on mówi?
-Właśnie się dowiedzieliśmy, że Ana i dziecko żyją - wydusił Nicolas. Julio złapał się za serce. Jak dobrze, że Tess pojechała z matką do lekarza. Gdyby się dowiedziały. Nadzieja, że Ana jednak...
-Gdzie są? - zapytał drżącym głosem - Macie pewność? Minęły dwa lata...
-Pokazał mi zdjęcia. One żyją, rozumiesz? Moja żona i córka żyją. Ana jest w śpiączce, ale najważniejsze, że żyje - jego oczy natychmiast się ożywiły - Nie wiem gdzie są, ale je znajdę - otępiałym wzrokiem patrzył jak Julio podchodzi do komody. Wyciągnął coś - Po co ci ta broń?
-Muszę wyjść - uciął.
-Co zamierzasz? - usłyszał pytanie Nicolasa.
-Coś co już dawno powinienem zrobić. Bądźcie pod telefonem. Będę was potrzebował - zamknął za sobą drzwi. Nie było już odwrotu. Z każdym swoim krokiem zbliżał sie do tego co nieuchronne.
-Odebrałeś mi dziecko - syknął przez zęby - Odpłacę ci tym samym... bracie. |
|
Powrót do góry |
|
|
monioula Prokonsul
Dołączył: 01 Cze 2007 Posty: 3628 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sevilla Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:47:01 30-10-07 Temat postu: |
|
|
Ło żeś pocisnęła z tą końcóweczką. Super obmyśliłaś to zakończenie, a tak się przejmowałaś i nie byłaś pewna Ja tam w ciebie wierzyłam i wyszło extra A co do reszty moje zdanie znasz. Haha, jednak Mariano postrzelony = zakażenie Super, ale ja to mam drastyczne pomysły |
|
Powrót do góry |
|
|
angie7 King kong
Dołączył: 02 Sie 2007 Posty: 2584 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 19:26:23 30-10-07 Temat postu: |
|
|
Świetny odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
Karolllina Generał
Dołączył: 28 Gru 2006 Posty: 7848 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 19:46:19 30-10-07 Temat postu: |
|
|
Asiu no to Julio idzie na bój... o kurczę, ale obawiam się, że nie wygra pojedynku z 'bratem'... kurczę Asiu odcinki cudowne normalnie bosko |
|
Powrót do góry |
|
|
@si@ King kong
Dołączył: 10 Sty 2007 Posty: 2244 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 14:02:32 31-10-07 Temat postu: |
|
|
odcinek trzymający w napięciu i takiego obrotu spraw się nie spodziewałąm! jednak Arturo żyje, a ta gnidka Mariano dostał kulkę hehehe ( kurcze, trochę głupie, że się z tego smieje, ale nie lubię go )
I co Julio wymyślił? :hmm: Ach ci faceci - dać im pukaweczkę i już pojedynek załątwiony!
a tak na serio, to boję się o niego - bo Mariano jeszcze nie powiedział ostatniego słowa |
|
Powrót do góry |
|
|
monioula Prokonsul
Dołączył: 01 Cze 2007 Posty: 3628 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sevilla Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:34:00 31-10-07 Temat postu: |
|
|
Cytat: | a ta gnidka Mariano dostał kulkę hehehe ( kurcze, trochę głupie, że się z tego smieje, ale nie lubię go ) |
Ja też go nie lubię i uważam tak samo jak ty |
|
Powrót do góry |
|
|
Jen Prokonsul
Dołączył: 10 Mar 2007 Posty: 3147 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 19:42:58 31-10-07 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 62
-Mam dla pań dobre wiadomości... Donia Christina powoli wraca do zdrowia - uśmiechnął się lekarz - Leczenie nastąpiło w odpowiednim momencie i jak na razie wszystkie wyniki są zadowalające. Wkrótce ponowimy badania. Jeszcze niedawno pani matka przeszła operację, a jej stan zdrowia od tamtego momentu znacznie się poprawił. Możemy uznać to za cud... Nigdy wcześniej nie spotkałem się z tak szybkim powrotem do zdrowia... Proszę tylko pamiętać, że rak to zdradziecka choroba, ale prawdopodobieństwo, że nastąpi nawrót jest znikome.
-Czyli mama jest zdrowa? - zapytała z nadzieją.
-Tak. Należy tylko pamiętać o przyjmowaniu przepisanych leków i okresowych badaniach.
-Będę pamiętać - odezwała się wzruszonym głosem Christina - Dziękuję za nowe życie, doktorze.
-Proszę nie mi dziękować a pani Elenie. Gdyby nie ona nie wiem co by się z panią stało.
-Wiem - odpowiedziała głucho - Elenie i Tess.
***
Ambulans prowadzony przez Atilia zajechał przed stary magazyn znajdujący się poza miastem. Podczas drogi mężczyzna bacznie obserwował okolice. Na darmo wypatrywał jakiegokolwiek domu, gospodarstwa. To było zupełne odludzie, żadnego żywego ducha nie licząc zbirów Mariano. Jednym słowem brak szansy na ucieczkę. Przeraził się. Dopiero teraz do niego dotarło co się wokół niego dzieje. Mężczyzna z bronią siedzący obok kazał mu się zatrzymać. W chwilę później ktoś wyprowadził go z auta. Patrzył nieobecnym wzrokiem jak dwoje mężczyzn wnosi na noszach nieprzytomną kobietę do starego budynku.
-Dalej - ktoś pchnął go pistoletem w plecy. Szedł w kierunku magazynu nerwowo się rozglądając - Stąd nie ma drogi ucieczki. Więc nawet o tym nie myśl - usłyszał za sobą.
W środku panował zaduch, wszędzie było pełno pajęczyn, kurzu. Z otwartych okien wiało przeraźliwe zimno. Boże, w tych warunkach ona umrze - pomyślał.
-Rozgość się bo długo się stąd nie ruszysz - usłyszał głos Mariano. Mężczyzna siedział wygodnie w fotelu. Zabandażowaną rękę trzymał na kolanach. Atilio pamiętał jak przed dwoma laty ten mężczyzna przyjechał do kliniki jako cierpiący ojciec, którego córka umiera. Ten obrazek zmylił poczciwego lekarza. Robił wszystko co w jego mocy by Eva wybudziła się ze śpiączki. Eva - zakpił w myśli. Czy to jej prawdziwe imię?
Do dzisiejszego dnia nie zdawał sobie sprawy, że ten pochodzący z szanowanej rodziny mężczyzna może być zwykłym przestepcą jakich pełno w mieście. Nie różnił się niczym od zwykłego złodzieja, był tak samo nieczuły na uczucia jak najgorszy drań. Zacisnął pięści. Muszę się stąd wydostać i zabrać ją ze sobą. Znajdę sposób. Prędzej czy później popełnisz błąd Mariano. Ty albo któryś z twoich ludzi, a wtedy... A wtedy skorzystam z okazji i skończysz w więzieniu.
-Czego mi się tak przyglądasz?
-Gdzie jest jej dziecko?
-W bezpiecznym miejscu... pod dobrą opieką.
-Jeśli pod twoją to nie może być dobra!
-Nie uciekniesz stąd. Moi ludzie będą cię pilnować - zognorował słowa Atilia. Mówił spokojnie jednak jego głos był przesycony gniewem - Będziesz się nią opiekował. Wszystkie potrzebne leki i aparatura są w tamtym pokoju. Zaraz tam pójdziesz. Twoim zadaniem jest dbać o moją bratanicę... - A więc to jest twoja bratanica. Dlaczego ją więzisz? Czy jej rodzina wie, że ona żyje? - Masz zrobić wszystko by wyszła ze śpiączki. Wiem, że to długi proces, ale jestem cierpliwy. Mam czas.
***
Było późno, gdy samochód Luisa wjeżdżał na parking. Wreszcie w domu - westchnął. Dzisiejszy lot przedłużył się ze względu na złą pogodę, mieli kłopoty z lądowaniem. Na szczęście wszystko dało się opanować w odpowiedniej chwili. Wyłączył silnik. Zamknął oczy, oparł głowę o siedzenie. Był wykończony. Potrzebował choć kilka dni wolnego. Kilka dni w których mógłby pozbierać myśli, zastanowić się nad wszystkim co do tej pory się wydarzyło.
Wysiadł z auta i skierował się w stronę windy. Czuł czyjąś obecność. Nagle usłyszał za sobą kroki. Zamaskowany mężczyzna szybko znalazł się przy nim i w mgnieniu oka obezwładnił go. Zanim jeszcze stracił przytomność usłyszał znajomy głos.
-Wybacz, ale jesteś mi potrzebny. |
|
Powrót do góry |
|
|
Karolllina Generał
Dołączył: 28 Gru 2006 Posty: 7848 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 19:50:11 31-10-07 Temat postu: |
|
|
Pewnie Julio porwał Luisa... heh no to klops, hehe tylko czy Mariano wie, że Luis nie jest jego synem? kurczę może wiedzieć... a wtedy plan Julia nie wypali:/ |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|