Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Una historia escrita despues de la muerte....
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
NeSska*
Generał
Generał


Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 7631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: 11:34:21 08-08-07    Temat postu:

świetny odcinek no też ciekawi mnie reakcja matki Mariny oby zareagowała tak jak Mariana choć wątpię no i teraz wojna o "przystojnego" Arturo:D
super czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 13:51:05 08-08-07    Temat postu:

odc. 46

Santiago odwiózł mnie do domu około dziesiątej. Tak trudno było nam się ze sobą rozstać. Szłam do swojego pokoju, ale zatrzymały mnie odgłosy rozmowy z biblioteki. To była moja matka i Ana Karina.
- Oni chcą się pobrać – moja kuzynka była wściekła – Ta twoja córeczka, chce mi wszystko odebrać. Mój majątek, męża, wszystko….
- Uspokój się. Moja córeczka – powiedziała to jakoś tak dziwnie – Już wkrótce wyniesie się z naszego życia. Już raz się jej pozbyłam i zrobię to znowu – stwierdziła.
- Tak. Świetnie się jej pozbyłaś – Ana Karina mówiła z wyrzutem – Byłaś na tyle skuteczna, że muszę z nią mieszkać pod jednym dachem.
- Nie moja wina, że Sergio spartaczył robotę. Byłam pewna, że ona nie żyje. Słono mu za to zapłaciłam. Myślisz, że jej pojawienie się było mi na rękę? Zobacz jak ja teraz wyglądam. Wszyscy patrzą na mnie, jak na wariatkę. Andres się ze mną rozwiódł, babka wydziedziczyła.
- Mówiłam ci, że za długo z tym zwlekałaś – Ana Karina czyniła jej kolejne wyrzuty- Miałaś wcześniej pozbyć się starej.
- Myślałam, że sama wykorkuje. Byłam pewna, że nie zdąży zmienić testamentu.
- A co z Mariną? Sergio się nią zajmie? – dopytywała.
- Tak. Tym razem będzie skuteczniejszy. Musimy jednak trochę poczekać. Nikt nie może się domyślić. To musi wyglądać na wypadek. Wciąż nie rozumiem, jak ona się wtedy uratowała.
- Powiedz mi, ani trochę jej nie kochasz?
- Wiesz, że nie – w glosie mojej matki usłyszałam prawdziwe obrzydzenie – Znienawidziłam ją w dniu, gdy dowiedziałam się, że ma pojawić się na tym świecie.
- To dobrze – ucieszyła się Ana Karina – Nie wolno ci się wycofać.
- Oczywiście, że się nie wycofam. Sergio usunie Marinę z naszego życia, a cały jej majątek przejdzie w ręce jej kochanej mamusi.
Dłużej nie mogłam tego słuchać. Więc to ona. Moja matka wynajęła jakiegoś zbira, żeby mnie zamordował. Nigdy mnie nie kochała. Zabiła moją prababcię. Okazała się prawdziwym potworem. Przypomniałam sobie słowa prababci, gdy mówiła, że jedna z wnuczek jest niegodna jej nazwiska. To ona, Emperatriz, zniszczyła mi życie i chciała mnie go pozbawić. Nie wiem, jakim cudem, doszłam do swojego pokoju. Poczułam okropny ból w klatce piersiowej. Cały świat wirował dookoła a ja, jakby z oddali, słyszałam słowa wypowiadane przez moją matkę – To musi wyglądać na wypadek. Byłam pewna, że ona nie żyje…
Ocknęłam się, leżąc na podłodze – Marino obudź się – płakał Carlitos – Marino, co ci jest kochanie – płakała ciocia Mariana. Kawałek dalej widziałam mamę i Anę Karinę, uśmiechały się do siebie. To były ostatnie twarze, jakie widziałam, zanim znowu straciłam przytomność.
***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karolllina
Generał
Generał


Dołączył: 28 Gru 2006
Posty: 7848
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 13:57:16 08-08-07    Temat postu:

Zatłukłabym Emperativ gdybym ją spotkała A ja myślałam że ona chciała odzyskac Marinę Ale z niej i tej A.C szmaty a tu taj akazuje się, że ona chciała ją zabić odpoczątku! I dobrze że nic nie dostała! Głupia jędza
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunrose
Idol
Idol


Dołączył: 09 Kwi 2007
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Wenus :)

PostWysłany: 15:45:19 08-08-07    Temat postu:

Ja na miejscu Mariny bym odrazu poszłabym na policję Co za szma*a nienawidzi tak swojego dziecka
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NeSska*
Generał
Generał


Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 7631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: 17:07:20 08-08-07    Temat postu:

nie no tego to sie nie spodziewałam co to kurde za matka:/ ta Emperativ jest kompletnie świrnięta odzyskac taki skarb a tak go nie nawiedzić i chcieć śmierci:/;/ ale zaskoczenie:D oby Marinie nic nie było bo chyba jeszcze nie odchodzi z świata żywych??
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natka***
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 6770
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:26:51 08-08-07    Temat postu:

Esperantiz i Ana Carina to najgorsze co może być! Co z niej za matka, kobieta???
Odcinek świetny choć nie można go było czytać na spokojnie
Czekam na nowy odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 12:33:17 09-08-07    Temat postu:

Dzięki za tak żywiołowe komentarze:))

odc. 47

Byłam oszołomiona. Otworzyłam oczy i powoli rozglądałam się dookoła. Nie miałam pojęcia gdzie jestem. Jako pierwszą zobaczyłam twarz matki. Chciała dotknąć moją rękę, ale ją cofnęłam – Santi – wyszeptałam – Santiago…
- Jestem tu – zbliżył się do mnie, wyraźnie siląc się na uśmiech – Wszyscy tu jesteśmy – wyszeptał.
- Jak się czujesz, córeczko? – ojciec pogładził mnie po głowie.
- Nie wiem, gdzie jestem…Co się stało? – byłam zdezorientowana.
- Straciłaś przytomność i odwieźliśmy cię do szpitala – wyjaśniła moja matka – Tak bardzo się wystraszyliśmy.
Nie miałam ochoty jej widzieć, ani słyszeć. Doskonale pamiętałam, jej rozmowę z Aną Kariną – Ciocia Mariana – wyszeptałam – Czy jest tu moja ciocia?
- Jestem tu kochanie – podeszła do mnie i ujęła moją dłoń. Dostrzegłam łzy w jej oczach – Jestem przy tobie.
Do pokoju wszedł lekarz – Widzę, że pacjentka się obudziła. Jest tu państwa za dużo. Proszę opuścić pokój. Może zostać tylko jedna osoba. Chcę zbadać pacjentkę.
- Ja przy niej zostanę. To moja córka – zadecydowała Emperatriz.
- Nie – zaprotestowałam wystraszona. Po tym, co usłyszałam, bałam się być z nią sama – Chcę, żeby ciocia ze mną została. Niech zostanie przy mnie ciocia Mariana. Zostaniesz, prawda? – patrzyłam na nią ze strachem w oczach.
- Oczywiście, że z tobą zostanę. Nie opuszczę cię, ani na moment – pocałowała mnie w czoło. Wiedziałam, że jestem bezpieczna.
- Panie doktorze, co mi dolega? – zapytałam, kiedy pozostali opuścili pokój.
- Proszę teraz o tym nie myśleć – próbował mnie zbyć – Proszę teraz odpoczywać, a ja przyjdę później i porozmawiamy.
- Nie – odpowiedzialam – Proszę mi powiedzieć już teraz. Muszę to wiedzieć. Ciociu, ty mi powiedz – próbowałam podnieść się z łóżka.
- Proszę leżeć – powstrzymał mnie lekarz.
- Więc proszę powiedzieć mi prawdę. Długo byłam nieprzytomna?
- Całą noc – wyznał.
- Wiecie już, co mi dolega, prawda? – byłam o tym przekonana.
- Tak. Chyba już wiemy, co pani dolega. Musimy przeprowadzić jeszcze kilka badań, ale jesteśmy już niemal pewni.
- Proszę powiedzieć. Muszę to wiedzieć – nalegałam.
- Podejrzewam u pani kardiomopatię – stwierdził.
- Kardio-co? – powtórzyłam nic z tego nie rozumiejąc.
- Kardiomopatię. Pani serce powiększa się. Mięsień został uszkodzony i nastąpiła niewydolność obu komór.
- Co to oznacza? – nie mogłam nic z tego pojąć – Czy to coś poważnego? Da się to wyleczyć? – właściwie to pytanie było zbędne. Wiedziałam, ze to początek końca.
- Na ogół podajemy leki, które pomagają odciążyć serce, poprawić kurczliwość mięśnia i regulować rytm serca.
- Na ogół – powtórzyłam – ale nie w moim przypadku, prawda?
- Obawiam się, że choroba posunęła się już tak daleko, że to nie wystarczy. Marino, obawiam się, że w pani wypadku, konieczny będzie przeszczep serca.
- Przeszczep? – powtórzyłam przerażona.
- Tak. Proszę teraz o tym nie myśleć. Marino, dam pani teraz coś na sen. Proszę odpoczywać i nie martwić się. Zrobimy wszystko, żeby pani wyzdrowiała – dobrodusznie poklepał mnie po dłoni, a następnie wstrzyknął środek nasenny.
- Ciociu – szeptałam, czując się okropnie zmęczona – muszę ci coś powiedzieć. Musisz być ostrożna… - nie miałam siły mówić.
- Nie męcz się, dziecko. Później porozmawiajmy. Teraz spróbuj zasnąć - nie pozwalała mi dokończyć.
- Nie wpuszczaj jej tu – powtarzałam resztkami sił – Nie wpuszczaj tu mamy – wiedziałam, że mogę spokojnie spać, bo ciocia, Santi i tata są w pobliżu. Będą mnie strzegli. Wydaje mi się, że zasnęłam, kurczowo trzymając ciocię Marianę za rękę.
Nie jestem pewna, ale chyba spalam bardzo długo. Kiedy się przebudziłam kątem oka widziałam jak ciocia szepcze coś do lekarza.
- Jest taka młoda. Musicie jej pomóc – mówiła cichutko, ledwie mogłam ją dosłyszeć. Chciałam wiedzieć, co powie jej lekarz, dlatego udawałam, że ciągle śpię.
- Choroba jest bardzo zaawansowana. Musimy szybko zrobić wszystkie badania i jak najszybciej wpisać ją na listę oczekujących na przeszczep – tłumaczył doktor.
- Listę oczekujących? – zdziwiła się ciocia.
- Tak. Wiele osób oczekuje na przeszczep, ale nie mamy dawców.
- Musi się znaleźć – płakała – Moja siostrzenica musi wyzdrowieć. Proszę na nią spojrzeć. Jest młoda, ma przed sobą całe życie. Wczoraj się zaręczyła. Ona musi żyć. Musi ją pan wyleczyć.
- Pani Velasquez, muszę być z panią szczery – smutno powiedział lekarz – Stan Mariny jest poważny, a rokowania nie są najlepsze. Mamy mało czasu. Jeśli szybko nie znajdzie się dawca, Marina właściwie nie ma szans.
- Ile mamy czasu?
- Nie więcej niż trzy – cztery miesiące, przy odrobinie szczęścia.
- Znajdziemy tego dawcę. Zrobię wszystko, żeby Marina wyzdrowiała. Jestem gotowa poświęcić cały majątek. Znajdę najlepszych specjalistów. Opłacę leczenie i ona z tego wyjdzie – ciocia zaczęła histeryzować.
- Proszę się uspokoić. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy. A pani…proszę się mocno modlić. To najlepsze, co może pani dla niej zrobić.
- Jeśli to będzie konieczne, oddam jej własne serce, ale ta dziewczyna musi żyć – ciocia szlochała głośniej.
Mój Boże – pomyślałam, kiedy lekarz opuścił pokój – Dałeś mi najgorszą z możliwych, matkę. Taką, która nienawidzi mnie z całego serca i próbowała mnie zabić. Jednak zrekompensowałeś mi to, stawiając na mej drodze ciocię Marianę. To ona jest dla mnie jak matka i zawsze już tak będzie. Dałeś mi ją, Carlitosa, tatę i Santiago. To dla nich będę walczyć. Każdego dnia, będę cię błagała, żebyś pozwolił mi z nimi zostać.
- Nie płacz ciociu – wyszeptałam – Ja się tak łatwo nie poddam – uśmiechnęłam się do niej słabo – Będę walczyć.
- Tak kochanie, będziemy walczyć. Wyzdrowiejesz – pocałowała moją dłoń – Bardzo cię kocham – poczułam na ręce jej łzy.
- A ja ciebie – później siedziałyśmy tak, nic nie mówiąc. Wciąż słyszałam w głowie słowa lekarza. Jeśli nie znajdzie się dawca, zostają mi góra cztery miesiące. Właśnie tyle czasu zostało do moich dwudziestych drugich urodzin. Do dnia, kiedy mam wrócić do nieba. Wszystko stawało się zrozumiałe. Poznałam już prawdę o swoim pochodzeniu. Odnalazłam prawdziwą miłość. Wiem, kto chciał mnie zabić. Muszę tylko nauczyć się wybaczyć. Jednak jak mam wybaczyć, że rodzona matka, wynajęła zbira, który miał mnie zabić. Jak można coś takiego wybaczyć?
***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:37:20 09-08-07    Temat postu:

Odcinek jak zawsze swietny, potrafisz opisywać, a to jest bardzo ważne, ja niestety skupiam sie tylko na dialogach i jest zero emocji

W ankiecie zagłosowałam na opcję drugą, dla mnie to by było bardziej romantyczne
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karolllina
Generał
Generał


Dołączył: 28 Gru 2006
Posty: 7848
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 12:39:59 09-08-07    Temat postu:

odcinek super no i mARINA znalazła osobe która byłaby zdolna oddać za nią życie... To Mariana...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NeSska*
Generał
Generał


Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 7631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: 12:53:34 09-08-07    Temat postu:

jejku normalnie po raz któryś juz tam się popłakałam na tej telcie:D
ta telka jest wyjątkowa daje mi naprawdę dużo do myślenia:D
A Marina jak i Mariana sa cudowne
Super odcinek oby Marina wyzdrowiała, niech znajdą dawce:D
mam taką jedną myśl co się może stać ale nie będę uprzedzać faktów bo mogę się mylić
poczekam cierpliwie na nowy odcienk
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 14:30:31 09-08-07    Temat postu:

Dzięki:) Cieszę się, że Was porusza. Oczywiście, że spróbuję jeszcze mocno Was zaskoczyć i....przygotujcie zapas chusteczek:)))
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roberta Pardo
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 3078
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: nie z tego świata

PostWysłany: 14:13:11 10-08-07    Temat postu:

co za baba...siostrzenica przejmuje się bardziej niż własną córką....jak ja jej nie znoszę....a ostatni odcinek baaardzo smutny...mam nadzieje, że mimo wszystko znajdzie się dawca
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 16:24:32 10-08-07    Temat postu:

odc. 48

Musiałam wiele przemyśleć. Podjąć kilka decyzji. Przede wszystkim doszłam do wniosku, że nikomu nie zdradzę tego, co się dowiedziałam o Emperatriz. Byłam pewna, że nie będzie chciała mnie zabić. Po co ma ryzykować, skoro wie, że mam tak mało czasu. Udawałam więc, że o niczym nie wiem.
Starałam się, żyć w miarę normalnie. Wbrew temu, co mówiła ciocia Mariana, uparłam się, że chcę chodzić do redakcji. Zamierzałam pracować tak długo, jak długo będzie to możliwe. Ciocia nie odstępowała mnie na krok. Praktycznie nie pozwalała mi nic robić. Czasem było to wręcz denerwujące. Wiedziałam jednak, że robi to, bo mnie kocha i pozwalałam jej się rozpieszczać. Podobnie było z moim tatą i Santiago. Zachowywali się, jakbym była porcelanową laleczką i w każdej chwili mogła się zbić.
- Kochanie, wyjdziemy dzisiaj razem na lunch? – niespodziewanie zapytała mnie matka – Nie jest zbyt gorąco, mogłybyśmy więc się przejść.
- Wybacz, ale nie mam ochoty. Ciocia już coś dla nas zamówiła i zjemy tutaj – nie miałam ochoty nigdzie z nią wychodzić. Ilekroć ją widziałam, miotały mną straszne uczucia. Kiedyś dała mi życie, które później planowała odebrać.
- Emperatriz – do pokoju weszła ciocia – Co u ciebie?
- Chciałam zabrać córkę na lunch, ale podobno macie już inne plany – odpowiedziała urażonym tonem.
- Chciałyśmy zjeść w biurze, a później przejrzeć te zaległe rozliczenia – uśmiechnęła się ciocia. To ja namówiłam ją, żebyśmy sprawdziły te rachunki. Coś mi podpowiadało, że Emperatriz nie była zbyt uczciwa w ich prowadzeniu.
- Nie rozumiem, po co, chcecie zawracać sobie tym głowę – jej reakcja upewniła mnie, że ma coś do ukrycia.
- Chcę wiedzieć wszystko o firmie, którą zostawiła mi babcia Francesca – odparłam.
- Zachowujesz się tak, jakbyś mi nie ufała – zrobiła zasmuconą minę.
- Dlaczego tak mówisz? – udawałam zdziwioną – Przecież nie mam powodów, żeby ci nie ufać, prawda Emperatriz?
- Nie rozumiem, co się z tobą ostatnio dzieje – odparła lekko poirytowana – Jesteś na mnie o coś zła? Cały czas mnie ignorujesz. Nie pozwalasz się do siebie zbliżyć. Nie nazywasz mnie już mamą.
- Przepraszam, ciągle nie mogę się przyzwyczaić, mamo – zaakcentowałam ostatnie słowo – Ojej jedzenie nam wystygnie – chciałam zakończyć tę rozmowę – Zjesz z nami? – zaproponowałam, ale odmówiła.
Pod koniec pracy, naprawdę odczuwałam zmęczenie. Santiago chciał mnie zabrać do Andrei, ale musiałam go poprosić, żeby odwiózł mnie prosto do domu. Gdy dojechaliśmy, położyłam się na łóżku. Siedział przy mnie, dopóki nie zasnęłam.
Przebudziłam się około ósmej – Nic ci nie trzeba córeczko? – wieczorem zajrzał do mnie ojciec.
- Nie. Byłam dziś mocno zmęczona. Chciałam trochę odpocząć – nie zamierzałam go martwić, ale nie bardzo umiałam ukryć zmęczenie.
Posiedział przy mnie chwilę, ale nie byłam w stanie zbyt dużo rozmawiać. Zostawił mnie samą, bym mogła wypocząć. I właśnie wtedy wpadłam na ten pomysł. Coś mi podpowiadało, że muszę to zrobić. Wzięłam do ręki dość gruby zeszyt – jest zbyt gruby, pomyślałam z rozgoryczeniem. Nie będę potrzebowała aż tak dużego zeszytu, na to, co mam do napisania, bo moja historia prędko się skończy. Zakończy się dokładnie w dniu moich dwudziestych drugich urodzin.
Postanowiłam, że spiszę całą swoją historię. Przydarzyło mi się coś tak niezwykłego i nierealnego, że muszę się tym podzielić. Kiedy nie będzie mnie już na tym świecie, moi najbliżsi, będą mogli to przeczytać. Napiszę o moim spotkaniu z Jesusem. O tym jak poznałam moją rodzinę i o sekretach, jakie odkryłam. Dzięki temu, wszyscy poznają prawdę. Obłudnicy zostaną zdemaskowani. Może kiedyś przeczyta to córeczka Carlotty i Abelardo. Miała przyjść na świat już za kilka dni. Tak bardzo czekałam na ten moment. Nigdy nie będę miała możliwości, żeby wziąć w ramiona moje własne dziecko, więc zaznam choćby namiastkę tego cudownego uczucia, jakie odczuwa każda kobieta, biorąc w ramiona swoje maleństwo.
Spisywanie mojej historii zupełnie mnie pochłonęło. Pisałam codziennie. Czasem, gdy czułam się lepiej, potrafiłam pisać po kilkanaście stron. Kiedy przychodziły słabsze dni ( a zdarzały się one coraz częściej), brałam do ręki długopis i chociaż w kilku zdaniach opisywałam to, co przyszło mi akurat do głowy. Chciałam, żeby ta historia była kompletna, ale wiedziałam, że sama nie będę w stanie jej dokończyć. Pewnego dnia poprosiłam Santiago, aby to on dokończył za mnie moją opowieść.
- O czym ty mówisz? – oburzył się – Niczego nie będę za ciebie kończył. Sama zakończysz tę historię, pisząc o tym, jak siedzimy razem na ławeczce w ogrodzie. Wciąż tak samo, albo mocniej w sobie zakochani. Dookoła biegają nasze wnuki, których będziemy mieli całą gromadkę.
- Santi, przestań – poprosiłam go – Oboje wiemy, że tak się nie stanie. Nie jest mi pisane zostać tutaj na długo. Już niedługo odejdę i proszę cię o coś bardzo dla mnie ważnego. Czy potrafisz spełnić moją prośbę? – spoglądałam na niego z powagą.
- Dobrze wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko, o co tylko mnie poprosisz. Jednak obiecaj mi, że będziesz walczyła. Musisz walczyć o nasze życie. Bo jeśli coś ci się stanie, ja tego nie przeżyję. Będziesz musiała zabrać mnie ze sobą, gdziekolwiek pójdziesz – nawet nie próbował ukryć łez.
- Nie mów tak – wystraszyłam się – Musisz nauczyć się żyć beze mnie. Musisz ułożyć sobie życie na nowo i być szczęśliwym.
- Bez ciebie bym nie potrafił. Jesteś wszystkim, co mam. Tylko ty się dla mnie liczysz.
- Posłuchaj, po mojej śmierci, gdy mnie już tutaj nie będzie, weź do ręki ten zeszyt i przeczytaj go. Dzięki temu, zawsze będę przy tobie. Później opiszesz ostatni dzień mojego życia, a gdy skończysz pisać, poczujesz się wyzwolony. Uśmiechniesz się na moje wspomnienie i zrozumiesz, że zawsze będę przy tobie. Nie dopuścisz do tego, żebym smuciła się w niebie. Będziesz żył pełnią życia, za nas oboje. Chcę zobaczyć twoje dzieci, chronić je z nieba…
- Moje dzieci, będą też twoimi dziećmi. Będziemy je chronić razem, tutaj, na ziemi – przytulił się do mnie z całych sił – Nie pozwolę ci odejść.
- Mój ty uparciuchu – wyszeptałam – Obiecaj, że jeśli się nie uda i umrę, zrobisz to, o co cię proszę. Spójrz na mnie i powiedz, że mogę ci zaufać.
- Możesz mi ufać, zrobię dla ciebie wszystko, ale wiem, że nie będę musiał kończyć twojej historii – smutno spojrzał na mój zeszyt – Kiedyś mi to przeczytasz. Wiem, że ta historia zakończy się happy endem.
- Kocham cię – przytuliłam się do niego mocniej.
- A ja ciebie. Pamiętaj, że miłość tak wielka jak nasza, nie może się skończyć, nigdy.
- Będę cię kochała na wieki. Niezależnie, co się stanie, zawsze będę przy tobie – znowu poczułam się taka zmęczona. Santiago rozłożył się na moim łóżku, tak bym mogła położyć się na jego ramieniu. Tak dobrze było zasypiać, gdy on był blisko. Czułam się taka szczęśliwa i bezpieczna. Mogłam spać spokojnie, bo on czuwał przy mnie – Zostań ze mną – poprosiłam.
- Nigdzie się nie wybieram. Spróbuj zasnąć. Będę przy tobie.
- Dziękuję.
- Za co?
- Za to, że pojawiłeś się w moim życiu. Jesteś najpiękniejszym prezentem, jaki dostałem od życia.
***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:37:19 11-08-07    Temat postu:

odc. 49

Jedna z rzeczy, która napełniała mnie wielką radością, to fakt, że życie Carlotty i Abelardo, tak cudownie się układało. Przez ostatnie miesiące, tak wiele się u nich wydarzyło. Carlotta promieniała szczęściem, odkąd zamieszkała z mężem w rodzinnym domu. Mogła teraz liczyć na wsparcie ze strony matki, a także Santiago, który mieszkał z nimi, po rozwodzie z Aną Kariną.
Abelardo nagrał swoją pierwszą płytę, która odniosła wielki sukces. Piosenka „Voy a ser papa” trafiła na pierwsze miejsce list przebojów. Ludzie oszaleli na punkcie tej piosenki i cały kraj razem z młodymi oczekiwał narodzin ich potomka.
Był wtorkowy poranek, kiedy obudził mnie dźwięk komórki. Myślałam, że to już budzik i czas wyjść do pracy, ale było jeszcze przed szóstą rano.
- Słucham? – zapytałam wciąż zaspana.
- Marino. Przepraszam, że cię budzę – usłyszałam głos Carlotty – ale pomyślałam, że będziesz chciała przyjechać do szpitala, żeby poznać moją córeczkę.
- Urodziłaś? – krzyknęłam szczęśliwa – Urodziłaś córeczkę?
- Tak. Mała jest cudowna. Waży prawie cztery kilo, jest śliczna i zdrowa – Carlotta była taka szczęśliwa, a je dzieliłam z nią tę radość – Santiago już po ciebie jedzie.
- Wspaniale. Biegnę się ubrać.
Niecałą godzinę później byliśmy już w szpitalu. Szczęśliwa mama trzymała córeczkę w ramionach, Abelardo szalał z aparatem fotograficznym. Byli także Andrea i Antonio, wszyscy tacy dumni i szczęśliwi.
- Nareszcie jesteście – ucieszyli się na nasz widok – Chodźcie poznać swoją siostrzenicę – ponaglała nas Carlotta – Marino usiądź tutaj, Kolo mnie – wskazała mi miejsce na łóżku. Usiadłam i wpatrywałam się w małą. Była taka słodka, cudowna.
- Jest wspaniała – wyszeptałam.
- Weź ją na ręce – Carlotta położyła małą w moich ramionach. Nie da się opisać tego, co poczułam. Moje życie na tej ziemi dobiegało końca, a ta maleńka istotka, dopiero je rozpoczynała. Taka krucha i bezbronna, miała przed sobą całe, piękne życie, z wszystkimi jego radościami i troskami.
- To najcudowniejsza istota na świecie – wyszeptałam wzruszona i spojrzałam ze łzami w oczach na Santiago. Chyba myślał o tym samym, co ja. Jak cudownie byłoby mieć wspólne dziecko. Patrzeć jak dorasta i kształtować je na wspaniałego człowieka.
- Marino, Santiago – Abelardo nagle spoważniał – Chcieliśmy was o coś poprosić. Bylibyśmy szczęśliwi, gdybyście zgodzili się zostać rodzicami chrzestnymi naszej córeczki.
- Naprawdę? – rozpromienił się Santiago.
- Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek inny mógł pełnić tę rolę w życiu naszej córeczki – uśmiechnęła się Carlotta – Marino, zgodzisz się?
- Tak – wyszeptałam wzruszona. Tak bardzo czekałam na to dziecko. Chciałam wziąć je w ramiona, a teraz okazuje się, że będę dla niego drugą matką.
- Jest jeszcze coś, o co chcieliśmy cię prosić – stwierdziła Carlotta – Długo o tym rozmawialiśmy. Zrozumieliśmy, jak wiele ci zawdzięczamy. Tyle nas nauczyłaś. Zawsze mogliśmy liczyć na twoją przyjaźń i wsparcie. Mam nadzieję, że gdy moja córka podrośnie, będzie tak wspaniałą kobietą, jak ty. Dlatego chcielibyśmy, żeby nosiła twoje imię. Czy zgodzisz się na to?
- Chcesz, żeby miała na imię Marina? – omal zaniemówiłam.
- Bardzo byśmy tego chcieli – uśmiechnął się Abelardo.
- Dziękuję – wyszeptałam wzruszona – Bardzo wam dziękuję - nie potrafiłam powiedzieć nic więcej. Zresztą słowa były zbędne. Wszyscy doskonale wiedzieli, co poczułam. Santiago objął mnie ramieniem, a ja wzięłam w swą dłoń maleńką rączkę Marinity i poczułam łzy, spływające po moim policzku.
***
W redakcji, Santiago i ja mogliśmy mówić już tylko o jednym. Opowiadaliśmy wszystkim jak cudowną mamy chrześniaczkę. Abelardo zgodził się, aby „El dia” opublikował jako pierwszy jego zdjęcie z dopiero, co narodzoną córeczka. W końcu na o dziecko czekały tłumy jego wielbicieli.
- Co tam się dzieje? – razem z Nati, spojrzałyśmy w kierunku Cataliny i Maji. Siedziały przy biurkach naprzeciwko siebie, odgrodzone stertą gazet – Dziewczyny, co wy tu robicie? Dlaczego, macie bałagan na biurku? – zdziwiłam się.
- To nie bałagan, tylko żelazna kurtyna, która odgrodzi mnie od tej podstępnej podrywaczki – Catalina mówiła całkiem poważnie – Nie zamierzam na nią patrzeć, cały dzień.
- Dziewczyny… - prawdę mówiąc miałam już powyżej uszu tych ich kłótni.
- Wiesz, co zrobiła ta żmija? – spojrzała na mnie zniesmaczona Catalina – Powiedziała Arturo, że wcześniej się go wstydziłam. Powiedziała, że wysłałam tego sms-a z miłosnym wyznaniem przez pomyłkę.
- Żmija? – poderwała się z miejsca Maja – Ja ci dam żmiję. Po prostu uświadomiłam Arturo, z jaką oportunistką chce się związać.
- Wypraszam sobie! – Catalina także poderwała się z miejsca. Stanęłam między nimi, w ostatniej chwili, nie chcąc dopuścić do jakiegoś rękoczynu. Nagle poczułam tępy ból w klatce piersiowej. Zachwiałam się, ale dziewczyny zdołały mnie podtrzymać – Co ci jest? – wystraszyły się nie na żarty. Posadziły mnie na krześle i już za chwilę poczułam się lepiej.
- To nic takiego – uspokoiłam je – Mały zawrót głowy .Już mi przeszło. Tylko błagam nie mówcie o niczym Santiago i cioci Marianie. Zabroniliby mi przychodzić do redakcji, a tego bym nie przeżyła – błagałam je – Muszę tu przychodzić, pracować, inaczej dawno bym już zwariowała – przekonywałam je, widząc, że mają jakieś wątpliwości.
***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:24:46 12-08-07    Temat postu:

Monrose napisał:
Świetny odcinek
Mogłabyś umieścić odcinek do 15 bo wyjeżdżam i nie będę mogła przeczytać jak dasz później


oj przepraszam, nie zauwazylam Twojego komenta:(((( i daje dopiero teraz. Pozdrawiam Wszystkich czytajacych i komentujacych:)

odc. 50

- Wiedziałaś o wszystkim, prawda? – Arturo spojrzał na mnie z lekkim wyrzutem – Doskonale wiedziałaś, że Catalina nie jest mną zainteresowana. Wstydziłaby się pokazać na ulicy z takim frajerem, za jakiego wtedy uchodziłem.
- Wiedziałam, że nie była z tobą do końca uczciwa – przyznałam.
- I nic mi nie powiedziałaś, pozwoliłaś mi wierzyć, że coś dla niej znaczę – czuł się oszukany. Było mi go bardzo żal.
- Nic ci nie powiedziałam, bo dostrzegałam coś, czego Catalina chyba sama nie była świadoma. To stało się wtedy…Tuż przed moim wyjazdem, do Cancun. Siedzieliśmy razem w kuchni i przyglądałam się wam uważnie. Rozmawialiście z takim ożywieniem. Byłam pewna, że jeśli dać wam trochę czasu, Catalina zrozumie, jak wiele dla niej znaczysz.
- Naprawdę? – zdziwił się.
- Tak. Nie potrafiła zrozumieć, że naprawdę nie jesteś jej obojętny. Wiesz, nawet gdybyś nie wyglądał tak jak teraz, wcześniej czy później Catalina zwróciłaby na ciebie uwagę. Jest między wami, coś naprawdę pięknego, nie zmarnuj tego proszę – przekonywałam go, pewna, co do słuszności swoich poglądów.
- Myślisz, że powinienem dać jej szansę? – radził się.
- Tak. Myślę, że byłbyś głupcem, gdybyś tego nie zrobił.
- Masz rację – przyznał – ale wiesz, na razie niech się trochę podenerwuje. Poudaję jeszcze trochę urażonego, niech się trochę pomęczy.
- Arturo – roześmiałam się.
- Stworzyłaś potwora – zawtórował mi śmiechem, lecz nagle spoważniał – Powiedz mi, co u ciebie. Jak się czujesz?
- Różnie. Czasem czuję się tak, że mogłabym przebiec kilka kilometrów z uśmiechem na twarzy – ale mi nie wolno. Czasem zejdę w domu ze schodów i ledwie żyję.
- Marino, pamiętaj, że gdybyś czegoś potrzebowała…albo po prostu chciała pogadać, zawsze jestem blisko.
- Wiem Arturo. Dziękuję.
***
Siedziałam w swoim pokoju, spisując moją historię, gdy niespodziewanie zajrzała do mnie mama – Jak się czujesz kochanie? – pocałowała mnie w policzek.
- Dobrze – odpowiedziałam, zamykając swój zeszyt.
- Pomyślałam sobie, że dasz się namówić na spacer po ogrodzie – ostatnio stale nalegała, żeby spędzać ze mną jak najwięcej czasu. Nie potrafiłam zrozumieć skąd nagle taka zmiana. Była troskliwa i powtarzała, że chce nadrobić stracony czas. Czyżby naprawdę się zmieniła? A może to, co wtedy usłyszałam, powiedziała w jakimś celu. Wcale nie chciała mnie skrzywdzić. Myślałam o tym nieustannie i wciąż nie dawało mi to spokoju.
Poszłyśmy na spacer po ogrodzie. Tego dnia czułam się stosunkowo dobrze. Udałyśmy się zobaczyć moje ukochane róże, w pielęgnacji, których zawsze pomagałam ojcu. Później usiadłyśmy na huśtawce przed domem. Zrobiło mi się okropnie zimno. Mama musiała to zauważyć, natychmiast zdjęła swoją marynarkę i przykryła mnie nią – Chyba, że wolisz wracać do domu? – zapytała.
- Nie – uśmiechnęłam się blado – Tak jest mi dobrze – przymknęłam oczy, a gdy je otworzyłam, spostrzegłam, że przygląda mi się uważnie.
- Kochanie, uważam, ze nie powinnaś teraz pracować – powiedziała po chwili namysłu – Jesteś osłabiona, taki wysiłek ci szkodzi.
- Nie prawda – odpowiedziałam – Praca bardzo mi pomaga. Mogę przebywać wśród ludzi i czuję się potrzebna. Poza tym ciocia Mariana i pozostali mocno pilnują, żebym się nie przemęczała.
- Mimo wszystko – upierała się.
- Proszę cię, zakończmy ten temat. Ja nie zrezygnuję z pracy. Będę tam chodzić tak długo, jak długo starczy mi sił.
- Jesteś taka uparta – uśmiechnęła się.
- Prababcia mi ufała. Chciała, żebym pilnowała interesów firmy i troszczyła się o dobro naszej rodziny – broniłam swoich racji.
- No właśnie… - widziałam, że chce mi coś powiedzieć, ale nie wie jak – interesy rodziny, dobra nas wszystkich…
- Mów jaśniej, co masz na myśli – chciałam wiedzieć, do czego zmierza.
- Marino, jeśli znajdzie się dawca i będziesz miała przeszczep, trochę to potrwa, zanim odzyskasz siły i wrócisz do pracy. Widzisz, wydaje mi się, że powinnaś jakoś zabezpieczyć swoją rodzinę. Powinnaś ustanowić kogoś, swoim pełnomocnikiem.
- Rozumiem – poczułam się jakby ktoś uderzył mnie w policzek, otwartą dłonią. Nie da się wyrazić tego, co właśnie poczułam. Teraz już wszystko zrozumiałam. Emperatriz przybrała pozę kochającej, troskliwej matki, by uzyskać ode mnie to, czego chce, pieniędzy. W tym stwierdzeniu, nie chodziło jej wyłącznie o pełnomocnika. Dobrze wiem, że w ten sposób próbowała mi podpowiedzieć, iż powinnam sporządzić testament – Masz rację – przyznałam, cała trzęsąc się od środka –Teraz jednak chciałabym się położyć. Wieczorem przyjdzie Santiago, a ja chciałabym trochę odpocząć do tego czasu.
- Dobrze – pomogła mi wstać i zaprowadziła do mojego pokoju. Mimo tego, jak bardzo mnie to zabolało, doszłam do wniosku, że Emperatriz ma rację. Muszę zabezpieczyć majątek, który babcia mi powierzyła. Chwilę później wykręciłam numer do jej adwokata i umówiłam się na spotkanie następnego dnia. Spiszę swój testament.
***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11, 12  Następny
Strona 8 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin