Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

W labiryncie kłamstw
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 20, 21, 22 ... 48, 49, 50  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Który z villanów powinien odegrać znaczącą rolę w finale serialu?
Manuel Rodriguez
12%
 12%  [ 1 ]
Esperanza Guzman
12%
 12%  [ 1 ]
Lucrecia De La Fuente
12%
 12%  [ 1 ]
Rodrigo Santanez
0%
 0%  [ 0 ]
Carmen Gordillo
0%
 0%  [ 0 ]
Oskar Gutierrez
0%
 0%  [ 0 ]
Tobias Castillo
0%
 0%  [ 0 ]
Manuel, Esperanza i Santanez
12%
 12%  [ 1 ]
Manuel i Esperanza
37%
 37%  [ 3 ]
Ostatni odcinek powinien być bez villanów
12%
 12%  [ 1 ]
Wszystkich Głosów : 8

Autor Wiadomość
a_moniak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 12531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:31:38 07-10-08    Temat postu:

świetny odcinek
no w końcu Alejandro jest już w swojej hacjendzie, wszyscy wiedzą ze żyje...teraz tylko musi dowieść że to Sandoval y Esperanza stoją za zabójswtem jego żony...
hehe Carolina jest już zakochana w Javierze ale boi się do tego przyznać
no ciekawe co tm wymyśli Manuel, czy wsypie swoich wspólników, narazie siedzi w areszcie..
ooo Esperanza wyrzucona z hacjendy nie ma się gdzie podziać, a więc poszła do Simona...
Lucre dwulicowa, a Alejandro jej wierzy fajna końcówka
czekam na newik, pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anussia
Idol
Idol


Dołączył: 25 Gru 2007
Posty: 1107
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:14:34 12-10-08    Temat postu:

Kiedy będzie nowy odcinek?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 7:08:41 13-10-08    Temat postu:

Postaram się jeszcze dzisiaj
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 19:22:28 14-10-08    Temat postu:

Przepraszam, że odcinek ukazuje się dopiero teraz, ale nie miałem ostatnio zbyt wiele czasu na pisanie

55 ODCINEK

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Marina i Sergio oddalili się kilkadziesiąt metrów od hacjendy. Mogli w końcu spokojnie porozmawiać. Chłopak złapał ją za rękę i cieszył się, że dostaje jeszcze jedną szansę.

- Dziękuję ci, że chcesz mnie chociaż wysłuchać – powiedział.
- Zostaw mnie. Masz czas na wytłumaczenie się, ale nic więcej. Nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego. Pewnie Lucrecia już na ciebie czeka – odparła Marina.
- Chyba sama nie wierzysz w to co mówisz. Nic mnie z nią nie łączy. To co widziałaś to...
- To co? Może mi powiesz, że nie całowałeś się z nią?
- Ona całowała mnie, a to różnica! Nie widzisz, że specjalnie się na mnie rzuciła aby ci dopiec? Taki jest jej plan! Ja jestem tylko narzędziem!
- Wzruszające... Szkoda, że nie potrafisz się od niej uwolnić i przestać być tym narzędziem jak sam mówisz...
- Pokażę ci dzisiaj, że potrafię, bo tylko ciebie kocham. Idziemy!
- Dokąd?
- Do hacjendy. Wyjaśnimy wszystkie nieporozumienia raz na zawsze, bo nie możemy być wiecznie nieszczęśliwi.
- O co mu chodzi? Mam dość kolejnych szopek w jego wykonaniu – pomyślała Marina.

Mieszkanie Simona Toredo.

- Niewiarygodne – kiwał głową Simon który naigrywał się z sytuacji Esperanzy.
- To pomożesz mi czy nie? – spytała Esperanza.
- Pomogę wspólniczko. Zostań tu ile chcesz – machnął ręką.
- Dobrze wiesz w jakiej jestem sytuacji. Muszę przetrwać ten trudny okres i wrócić do gry z jeszcze większą siłą.
- Moje mieszkanie to nie hacjenda De La Fuente, ale da się mieszkać. Znajdź sobie jakiś kąt, ale ostrzegam, że moja sypialnia nie jest dla ciebie. Tam zapraszam tylko dziewczynki z którymi się wcześniej umawiam.
- Wiedziałem, że jesteś dziwkarzem. Na szczęście zabawię tu tylko kilka dni.
- Nie udawaj takiej zniesmaczonej. Myślisz, że nie wiem jaka jesteś. Każde z nas jest siebie warte. Nie szanujemy niczego, ale każdemu z nas na czymś zależy. Tobie na hacjendzie i władzy. Ja również lubię pieniądze, ale chcę także mieć z powrotem Marinę u swojego boku.
- To masz wygórowane cele. Nie uda ci się jej zdobyć. Ona cię nie kocha.
- Nie rozśmieszaj mnie. Ty prawiąca morały o miłości? Tu chodzi o dumę. Zdobędę ją nawet bez twojej pomocy. Być może Lucrecia okaże się przydatna. Ona ma kaprys aby zdobyć tego idiotę Sergia Munosa. Nasze interesy łączą się.
- Daj spokój Simon. Nie mam teraz na to głowy. Mam wystarczająco dużo problemów i związki uczuciowe Mariny czy Lucrecii zupełnie mnie nie obchodzą.
- Problemy to ma Manuel. Na razie to on poniósł najwyższą cenę. Sporo ryzykował i skończy w więzieniu – zauważył Simon.

Komisariat policji.

- Czy Manuel Rodriguez coś wyśpiewał? – zapytał komendanta sędzia Barrios.
- Nie chce mówić. Prawdziwa zmowa milczenia – odparł Arturo. Ale zacznie i to już niedługo.
- Proszę nie zapominać o ochronie dla mnie. To niebezpieczna gra...
- Na razie nie spadnie ci włos z głowy. Jak najszybciej uniewinnisz Alejandra i rozpoczniesz nowe śledztwo w sprawie zabójstwa jego żony oraz wydasz wyrok odnośnie hacjendy. Następnie osądzisz Manuela...
- Pan mi rozkazuje! Tak nie można!
- Jakbym śmiał ci rozkazywać. Jeżeli nie chcesz mnie słuchać to wyjdź na ulicę. Twoi przyjaciele zabiją cię z uśmiechem na ustach. Chcesz tego?
- Dobrze! Wiem co mam robić. Może i jestem przekupny, ale nie mam pojęcia kto dokładnie chciał zabić Marię Emilię. W takie sprawy nikt mnie nie wtajemniczał – kłamał Barrios.
- Powiedzmy, że ci wierzę. Będziesz miał ochronę i unikniesz kary, ale nie mamy czasu do stracenia. Musisz zmienić swoje wyroki jeżeli wiesz co to jest sprawiedliwość – oznajmił Peralta.

Kiedy przechodzili obok aresztu, zauważył ich Manuel. Wściekł się on niesłychanie na widok zdrajcy u boku komendanta policji.

- Ty sprzedajna świnio! Co tu robisz? Teraz jesteś po ich stronie? Nie przeżyjesz za długo! Przekonasz się! – krzyczał Manuel.

Barrios udawał jednak, że go nie słyszy. Spokojnie ominęli jego celę i poszli dalej.

- Mógłbym ich wszystkich wydać, bo działali razem przy zabiciu tej nieszczęsnej kobiety, ale sam się narażam na śmierć. Oby ta ochrona przyniosła skutek – pomyślał sędzia.

Hacjenda rodziny Sandovalów.

Ricardo już spał, ale Isabela wciąż rozmyślała nad nowym, jakże niespodziewanym przebiegiem akcji. Zwołała do siebie Oskara i Tobiasa i postanowiła działać nawet bez zgody męża.

- Słuchajcie uważnie. Wiem, że jest już późno, ale musiałam was wezwać. Naradziliśmy się z Ricardem i muszę wam powiedzieć coś bardzo ważnego.
- Słuchamy – odparł Tobias.
- Do usług – wtórował mu Oskar, który wciąż nie mógł się jednak pogodzić, że zamiast działać sam jak przystało na zawodowego zabójcę, musi dzielić obowiązki z takim prostakiem jak Tobias.
- Na razie nie możemy zabić ani komendanta policji ani Martina. Odwołuję więc swoje wcześniejsze rozkazy. Musimy zaczekać na ich ruch. Jeżeli teraz spadnie im włos z głowy, to wiadomo będzie, że to nasza sprawka. Musimy zachować spokój.
- Jak pani sobie życzy. To wszystko? – zapytał Oskar.
- Tak, ale ty jeszcze zostaniesz. A ty możesz już odejść – zwróciła się Isabela w kierunku Tobiasa.

Tobias udał, że wyszedł, ale nie mógł ukryć wściekłości i postanowił podsłuchać o czym Isabela i Oskar będą rozmawiać.

- Mam do ciebie jeszcze jedną sprawę Oskar. Nawet Ricardo nie może o tym wiedzieć.
- O co chodzi?
- Wiem, że nieślubna córka mojego męża jest w Coralos. Ricardo zawsze ją nienawidził, ale ostatnio nie wiedzieć czemu odkrył w sobie ojcowskie uczucia. Sądzę, że chce ją odnaleźć aby się do niej zbliżyć. Ja również pragnę ją odszukać, ale z innego powodu. Ta dziewucha nie tknie naszego majątku i nie będę się z nią niczym dzielić. Pozbędę się jej!
- Ale pan Sandoval...
- Wydaje ci rozkaz i masz go spełnić. Zabijesz Carolinę Gomez.
- Na pewno tak się nazywa?
- Tak. Jest tu z przybranym ojcem Adrianem Gomezem. Niestety nie wiem jak wygląda, ale te dane wystarczą takiemu komuś jak ty. Dostaniesz extra premię za to zadanie.
- Zrobię co pani zechce. Ciekawe czy mój szef wiedział o tej córce Sandovala? – zastanawiał się Oskar.

Tymczasem Tobias słyszał wszystko. Nie był zdziwiony, bo wiedział do czego zdolna jest Isabela, ale nie miał pojęcia co teraz zrobić.

- Sam miałem zabić tą dziewczynę, ale nie potrafiłem. Jej życie splatało się z moim. Ona nie może zginąć z rąk Oskara! Nawet teraz kiedy Ricardo chce ją ocalić. Nie pozwolę aby ten kretyn znów był ode mnie lepszy – pomyślał Tobias...

Tymczasem...

Ricardo nie mógł zasnąć tej nocy. Gdy jednak udała mu się ta sztuka, ogarnął go niespokojny sen. Dopadła go przeszłość. Znów spotkał w nim Lilianę, a także swoją córkę. Sytuacje z dawnych lat powróciły w świadomości mężczyzny...

20 lat wcześniej...

- Muszę ci coś powiedzieć kochanie. To bardzo ważne. Jestem w ciąży Ricardo – powiedziała Liliana.
- Co ty wygadujesz? Oszalałaś? Nie kpij sobie ze mnie!
- Nie cieszysz się? To dziecko będzie owocem naszej miłości.
- Miałaś uważać! Mówiłem ci!
- Ale co ty mówisz?
- Wrobiłaś mnie w to dziecko, ale ja znajdę rozwiązanie! Usuniesz ciążę!
- Nie rozumiem jak możesz wygadywać takie rzeczy! To twoje dziecko!
- Taki ktoś jak ja nie będzie miał dziecka ze zwykłą służącą! Ty puszczasz się z każdym! A poza tym nie narażę swojego nazwiska na kpinę! Usuniesz dobrowolnie albo cię do tego zmuszę! Wybieraj!
- Nie usunę ciąży!
- Zrobisz to i wyniesiesz się z mojego domu. Mam dość romansowania
z takim śmieciem jak ty! Przespaliśmy się kilka razy, ale nie było mowy o dziecku! Teraz chcesz mnie wrobić w ojcostwo, ale uważaj, bo mogę kazać cię sprzątnąć. Dostaniesz pieniądze na zabieg, a teraz wynoś się stąd i nie zawracaj mi więcej głowy!
- Czy ty się słyszysz? Może kiedyś do ciebie dotrze jaką wielką krzywdę mi wyrządzasz...
- Wynoś się!
- Będziesz żałował tego dziecka!
- Zmiataj stąd! Będę miał potomków z kobietą godną mogę poziomu!

Ricardo przebudził się z koszmaru. Był w szoku. Wstał i długo rozmyślał nad swoimi nieszczęsnymi decyzjami.

- Nie doczekałem się nigdy syna... nie doczekałem się żadnego dziecka oprócz swojej córki. Skrzywdziłem jej matkę, przeze mnie straciła wszystko co miała, ale odzyskam córkę i przekonam, że nie musi się mnie już bać. Zrobię to jak najprędzej. Nikt nie skrzywdzi Caroliny Sandoval. Koniec z niesprawiedliwością. Liliana może i była nikim, ale znaczyła dla mnie więcej niż Isabela. Nie mogę zniszczyć pozostałości po mojej jedynej rodzinie – pomyślał Ricardo...

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Marina i Sergio weszli do hacjendy i ich widok bardzo ucieszył Gustava i Soledad chociaż sami dobrze nie wiedzieli jeszcze co to wszystko może znaczyć.

- Witaj Sergio. Miałeś się nie zjawić, więc tym bardziej mi miło, że
jesteś – powiedział Alejandro witając mężczyznę.
- Witam pana serdecznie. Cieszę się, że pan żyje – odparł Sergio.
- Co on tu robi i to w towarzystwie mojej kuzynki. Chyba się nie pogodzili. To niemożliwe. Po tym wszystkim nie mogliby – zastanawiała się Lucrecia spoglądając na nich z daleka.
- Miło, że jesteś – dodał Javier.
- Też się cieszę. Ucztujemy w prawdziwie rodzinnym gromie – cieszył się Martin.
- Podobnie jak Gustavo i Soledad, ta jak i Marina jesteśmy bardzo szczęśliwi. Ostatnio mieliśmy do wyjaśnienia pewne nieporozumienia, ale wszystko wróciło do normy. Dlatego musiałem uświetnić tę uroczystość będąc u boku ukochanej kobiety.
- I dobrze zrobiłeś. Bez ciebie chodziła smutna – stwierdził Alejandro.
- Niedługo wyprawi pan swoim córkom dwa śluby. Wreszcie w tej rodzinie zapanuje ład i szczęście!

Marina z jednej strony była niepocieszona takim zachowaniem Sergia, ale z drugiej zrozumiała, że on naprawdę ją kocha i rzeczywiście to nie postawa ukochanego, lecz Lucrecii stanowiła problem w ich związku.

- Oby tak było – uśmiechnęła się do Sergia i złapała go za rękę.
- Wypijmy za szczęście moich córek! – powiedział Alejandro.

Lucrecia aż kipiała ze złości na ten widok, ale zachowała do końca zimną krew i powstrzymała się od reakcji...

- To nie dzieje się naprawdę! Uspokój się Lucrecio. Nie wywołasz skandalu. Nie teraz. Zaczekasz na dogodny moment. Nie zostawisz tak tego. Zaatakujesz w odpowiednim momencie. Oni nigdy nie będą szczęśliwi...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 19:40:20 14-10-08    Temat postu:

Dubelek

Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 15:41:20 15-10-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:18:06 15-10-08    Temat postu:

Ale mam zaległości. Przez prawie dwa tygodnie nie miałam neta i dlatego powstały. W najbliższym czasie postaram się wszystko nadrobić. Obiecuję!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_moniak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 12531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 17:27:40 15-10-08    Temat postu:

super odcinek
dobrze ze Marina wysłuchała Sergia
hehe ciekawe na jak długo Esperanza zagości w domu Simona...
szkoda że sędzia się boi, i nie chce wydać zabójców ME..
Isabela chce żeby Oscar zabił Carolinę Gomez... o wszystkicm słyszał Tobias, ciekawe co zrobi..
oo proszę Ricardo ma wyrzuty sumienia, dopiero teraz zdał sobie sprawę że mógł zabić swoje jedyne dziecko, a teraz chce odzyskać Carolinę...
ooo Mari y Sergio znowu razem, a Lucre kipi z wściekłości, znowu zacznie knuć..
czekam na kolejne odcinki
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:48:06 17-10-08    Temat postu:

No i nadrobiłam. Jak zwykle super odcinki
Dobrze, że Marina wysłuchała Sergia. Zrozumiała, że on ją naprawdę kocha. Lucresia aż kipiała ze złości, jak zobaczyła ich razem. Dobrze jej tak.
Simon przyjął do siebie Esperazanzę i zamieszkają razem. Ciekawe jak długo ta sytuacja będzie trwać.
Sędzia boi się wydać zabójców ME. Ma chociaż ochronę.
Isabela kazała Oscarowi zabić Carolinę. Całą rozmowę słyszał Tobias. Ciekawe co z tym fantem zrobi.
Ricardo ma jednak jakieś uczucia. Dręczą go wyrzuty sumienia, że tak kiedyś potraktował Lilianę. Ma teraz córkę, swoje jedyne dziecko. A swoją drogą to dlaczego on nie ma żadnych dzieci? Bardzo mnie to ciekawi.
Czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 21:40:13 18-10-08    Temat postu:

56 ODCINEK

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Nastała chwila ogólnej radości. Gustavo i Soledad wrócili akurat ze spaceru i natknęli się na tę jakże piękną scenę. Oboje ucieszyli się widząc Marinę i Soledad ponownie razem i w znakomitych nastrojach. W jednej chwili mogli radować się powrotem Alejandra, odzyskaniem hacjendy i spełnioną miłością. Niepokoiła ich tylko Lucrecia, ale ta wiedziała, że w pojedynkę niewiele zdziała i odeszła jak niepyszna.

- Udało ci się, ale to już ostatni raz. I tak powinniśmy to jeszcze wyjaśnić, ale niech tak już zostanie – szepnęła ukochanemu na ucho Marina. Z jednej strony kiwała głową z politowaniem, ale z drugiej cieszyła się, że Sergio jednak kocha ją, a nie jej kuzynkę.
- Dobrze. Jak pani karze – odparł jej chłopak.
- Cudownie widzieć was znowu razem – powiedziała Soledad.
- A jednak się pojawiłeś braciszku. I słusznie – dodał Gustavo.
- Nareszcie w tej rodzinie zaczęło się układać – oznajmił Martin. Dzisiejszej nocy świętujemy!
- Nie zapominaj, że jeszcze nie wszystko jest poukładane. Pamiętaj, że sędzia musi mnie jeszcze oczyścić z zarzutów i oficjalnie zatwierdzić, że hacjenda jest moja. W każdej chwili mogą mnie znów wsadzić do więzienia. Jestem przecież rzekomym zabójcą – westchnął Alejandro.
- Nic z tego. Nie pozwolimy cię więcej cierpieć za zbrodnie innych tato – stwierdził Javier i miał rację. Wydawało się, że w końcu zły los się odwrócił i rodzina De La Fuente znów mogła cieszyć się z życia...

Długie świętowanie dopiero się rozpoczęło i miało trwać aż do samego rana...

Kilka dni później.

Rodzinie De La Fuente rzeczywiście sprzyjało szczęście. Odzyskali hacjendę, a Alejandro miał przy sobie znów najwierniejszych ludzi. Poza tym chroniła go także policjanci sprowadzeni przez komendanta Peraltę. Wrogowie nie mogli nic zrobić. Poza tym Peralta do końca trzymał razem z sędzią w tajemnicy datę procesu i załatwienia ostatecznych formalności związanych ze sprawą Alejandra. Zdołał ocalić życie sędziego dzięki doskonałej ochronie Bruna. Komendant zaufał mi raz jeszcze i nie pomylił się. Alejandro mógł znów pokazać się wszystkim. Już nie figurował jako zmarły, wymazano datę śmierci z jego nagrobka, stawił się na procesie i został uniewinniony z powodu braku dowodów. Dostał jednak zakaz opuszczania kraju do czasu wyjaśnienia sprawy. Mimo takiego werdyktu sędzia Barrios wciąż nie wydał swoich wspólników bojąc się ich reakcji. Alejandro znów mógł się cieszyć hacjendą z prawnego punktu widzenia. Taka sytuacja była zupełnie nie na rękę jego zawziętym wrogom. Esperanza aż wyrywała sobie włosy z głowy gdy Simon który był obecny podczas procesu opowiadał jej o najnowszych wydarzeniach. Ale i on nie był w najlepszym nastroju. Widząc całujących się Marinę i Sergia doznawał ataku wściekłości. Znów sprzymierzył się z Lucrecią i kombinował jakby tu zmienić zaistniały stan rzeczy. Manuel dostał zaledwie kilka miesięcy więzienia, bo zarzuty nie były zbyt poważne. Oskarżona go tylko o próbę przejęcia hacjendy podstępem i celowe wprowadzenie w błąd Alejandra i ukrycie ważnych dowodów jakim był jego testament. Na tyle się wybronił, że za trzy miesiące znów mógł wyjść na wolność. Wciąż jednak nie wiedział czy wspólnicy nie będą go chcieli zlikwidować. O to bał się najbardziej. Isabela chciała to zrobić, ale Ricardo wyperswadował jej ten pomysł z głowy mówiąc, że wdzięczny Manuel bardziej im się później przyda. Isabela nie rozumiała męża, ale ten pragnął teraz odnaleźć córkę i nie myślał o Alejandrze i jego hacjendzie. Zostawił to na później. Tymczasem jego córka spędzała z Javierem coraz więcej czasu i była tak samo szczęśliwa jak Marina i Sergio czy Soledad i Gustavo...

Stolica.

- A więc tak z grubsza mają się sprawy – powiedział niepewnym głosem Oskar.
- I mówisz to tak spokojnie? Wszyscy jesteście nieudacznikami! Powinienem was zabić w pierwszej kolejności! – po raz pierwszy Santanez zdenerwował się, uderzając pięścią w stół. Wstał z krzesła, ale po chwili uspokoił się, znowu na nim usiadł i zapalił cygaro. Nastała chwila milczenia. Nawet Oskar który dobrze znał swojego szefa nie wiedział co nastąpi.
- Słucham rozkazów – powiedział po chwili...
- Trzeba było ich słuchać gdy mówiłem o nich kilka dni temu. Miałeś nie dopuścić do wyroku uniewinniającego Alejandra i co? Alejandro żyje, jego brat żyje, komendant policji ma jeszcze lepsze notowania niż zawsze, ten przeklęty zdrajca Barrios żyje, to samo tyczy się tego policjanta któremu zaufał Ricardo... A właśnie! Ci wspólnicy od siedmiu boleści pouciekali jak zające! Manuel w więzieniu, a reszta najwyraźniej straciła ochotę na walkę o hacjendę! Nawet Ricardo nic nie robi... Jacy ludzie mnie otaczają!
- Wierni proszę pana – stwierdził Oskar.
- Lubię cię i dlatego nie zginiesz chociaż powinieneś, bo nie wykonałeś zadania. Trzeba potrząsnąć tymi nieudacznikami albo ich wymienić. Przecież nie ma ludzi niezastąpionych – zamyślił się Santanez...
- Sandoval i jego żoną na pewno wrócą do gry. Zabijać ich teraz byłoby niestosownością...
- Wiem. Spróbuję dogadać ich ze sobą. Manuel musi wyjść z więzienia, a poza tym jest jeszcze Esperanza i Lucrecia. Kobiety myślą inaczej, co nie znaczy gorzej. Ale mam jeszcze jednego asa w rękawie... Możesz odejść Oskar.
- Jak pan karze...
- Czemu stoisz?
- Mam jeszcze jedno pytanie. A co z córką Sandovala? Isabela kazała mi ją odszukać i zabić.
- Odszukasz ją, ale sprowadzisz do mnie. Skoro Ricardowi tak nagle na niej zależy, to w razie braku chęci współpracy, będzie musiał to zrobić. Będę miał go w szachu.
- Przywiozę ją panu. Obiecuję – odparł Oskar po czym wyszedł z biura.
- Przegrałem małą bitwę, ale nie wojnę. Te ziemie są zbyt cenne żeby z nich zrezygnować. Poleje się jeszcze wiele krwi, ale tylko silni mogą na końcu zwyciężać – pomyślał Santanez...

Więzienie.

Manuel otrząsnął się po pierwszym szoku jakim było dla niego więzienie i zastanawiał się powoli co dalej. Chciał nawet aby o nim zapomniano, bo gdy wyjdzie na wolność będzie miał większe pole manewru i wróci do gry z zaskoczenia. Jednak jego dalekosiężne plany przerwała wizyta Isabeli która przyszła go odwiedzić.

- Isabela... Co tu robisz? – zdziwił się Manuel.
- Oj nie udawaj, że jesteś zaskoczony. Przyszłam w odwiedziny. O przyjaciołach i wspólnikach się nie zapomina – odparła Isabela.
- Czego chcesz?
- Boisz się, bo moglibyśmy cie zlikwidować jednym pstryknięciem palca.
- Moglibyście, ale beze mnie nie pokonacie Alejandra.
- Nie rozśmieszaj mnie. Właśnie pokazałeś klasę pakując się w takie bagno. Przegraliśmy wszyscy, ale ty najbardziej. Ricardo powinien cię zabić. Dobrze wiem, że ty wysłałeś tego kolesia który miał zlikwidować mojego męża. Jak nie teraz to kiedy indziej. Zapłacisz za to głową...
- Może zapłacę, ale ty zapłacisz za próbę zabójstwa Esperanzy. Myślisz, że o niczym nie wiem i nic nie widziałem? Ona cię dorwie, bo nie wybacza. To niebezpieczna gra, więc uważaj. Nie wydałem was, więc wy nie możecie zrobić mi krzywdy. Po pierwsze nie wiecie gdzie jest testament Alejandra, który przyda się gdy ponownie będziecie chcieli go zabić, a po drugie jeżeli spadnie mi włos z głowy, to komendant policji wie gdzie szukać list który zostawiłem – stwierdził Manuel.
- Oszukujesz mnie...
- Nie moja droga. Wyciągnięcie mnie stąd i współpracujemy albo nie wyciągniecie mnie, ale wtedy miejsce na uwadze to, że gdy wyjdę, nie będę już tak uprzejmy.
- Ty kanalio!
- Żegnaj Isabelo... Chyba czas odwiedzin dobiegł końca...
- Przeklęty drań! Nie będzie mnie szantażował – pomyślała kobieta...

Mieszkanie Simona.

- Ile jeszcze zamierzasz mieszkać w tej norze? – śmiała się Lucrecia.
- To nie jest nora. Lepiej mieć coś swojego niż być niechcianym tak jak ty w hacjendzie De La Fuente – kpił Simon.
- Przestańcie się kłócić! Już niedługo wrócę do walki. Dobrze, że informujesz mnie na bieżąco. Alejandro to jednak ślepiec skoro wciąż wam ufa – stwierdziła Esperanza.
- Może jest ślepcem, ale wygrał z nami jak z dziećmi – zasmuciła się Lucrecia.
- Wygrał bitwę, ale nie wojnę. Wciąż liczymy się w tej grze – zauważył Simon.
- Ci parszywcy powinni zginąć! Alejandro, Martin i ten komendant policji! A dzieci Alejandra pewnie triumfują. Wpuszczą do hacjendy tych degeneratów Munosów. To jakaś farsa – załamała się Esperanza.
- Nawet mi o tym nie przypominaj. Ta kretynka Marina jest z Sergiem,
a on dał mi do zrozumienia, że ma mnie gdzieś. Ale ja tak łatwo nie odpuszczę. O nie!
- Spokojnie Lucrecio. Dajmy im się nacieszyć szczęściem. Może wyznaczą datę ślubu, a wtedy ich czymś zaskoczymy. Potrzebujemy czasu i zaatakujemy wtedy gdy o nas już zapomną – kontynuował Simon.
- Macie rację. Będziemy jak drapieżne niedźwiedzie które zbudzą się z zimowego snu. A wtedy Alejandro i reszta zobaczą do czego jesteśmy zdolni – śmiała się Esperanza, której wyraźnie poprawił się humor.

Mieszkanie braci Munos.

- Zapraszam cię dziś wieczorem na kolację do najlepszej restauracji w stolicy. Co ty na to? – spytał Sergio.
- Naprawdę? To wspaniale – ucieszyła się Marina. Z tobą pójdę wszędzie... Może zaprosimy też moją siostrę i twojego brata?
- Nie wiem czy to najlepszy pomysł. Gustavo pracuje dziś u Sandovalów do późna, a poza tym chciałbym żebyśmy spędzili ten wieczór tylko we dwoje...
- Rozumiem... Zresztą Soledad pojechała gdzieś z Javierem i resztą rodziny, więc i tak nie dałaby rady.
- Tym lepiej. Wreszcie spędzimy ze sobą trochę więcej czasu. Co prawda widujemy się na uczelni, ale to i tak dla mnie za mało.
- Ty i tak chcesz za dużo...
- Nie przesadzaj kochanie. Tak reaguje zakochany mężczyzna, który nie może żyć bez ukochanej kobiety... Sergio pocałował Marinę i widać było, że znów są tak szczęśliwi jak dawniej. Ich miłość nie została zniszczona przez nikogo, lecz odrodziła się na nowo i to z jeszcze większą siłą...

Mieszkanie Caroliny.

- Przyszłam odwiedzić córkę. Chciałam ją zapytać czy nie zamieszkałaby jakiś czas ze mną. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu – powiedziała Liliana.
- Skądże. Ty jesteś jej matką, a ja ojcem. Ale jest jeden problem. Caroliny nie ma. Wyszła gdzieś jakiś czas temu – odparł Adrian.
- Ciekawe dokąd. Może do tego chłopaka Javiera?
- Sam nie wiem. Chyba nie... Nic mi o tym nie mówiła. Była jakaś dziwnie tajemnicza. Mówiła, że idzie na długi spacer... Zaraz zaraz... skoro nie poszła do Javiera ani do ciebie to niby gdzie? Tyle razy jej mówiłem, że Coralos jest niebezpieczne. W sumie nie wiem po co my tu dalej mieszkamy? Moglibyśmy w trójkę przeprowadzić się do stolicy. Tu czyhają nas nas tylko niebezpieczeństwa i powrót do okrutnej przeszłości...
- Widocznie Carolina uważa inaczej. Mam nadzieję, że nie zrobi żadnego głupstwa... Oby nie poszła do posiadłości Ricarda – zamyśliła się Liliana.
- Obyś miała rację. Gdzie ona się podziewa? – zdenerwował się Adrian.

Tymczasem...

Carolina musiała to zrobić. Już i tak za długo zwlekała. Dotarła do hacjendy Sandovalów, ale nie chciała wchodzić głębiej w jej granice. Gdy próbowała odejść natrafiła na dwóch pijanych ludzi Ricarda.

- A czego panna tutaj szuka? I to tak piękna? – zapytał jeden z nich.
- Niczego nie szukam. Przechadzałam się niedaleko i zbłądziłam – odparła Carolina.
- Coś podobnego, słyszałeś Victor? Panienka zbłądziła. Może pokażemy jej drogę do tamtej stodoły, co? Tam odpocznie i zrelaksuje się.
- Masz rację Mauricio. Zaprowadzimy panienkę gdzie tylko zechce, ale najpierw...
- Czego ode mnie chcecie? Dajcie mi spokój!

Mężczyźni nie zamierzali ustąpić. Tak ładna dziewczyna była dla nich nie lada zdobyczą.

- Chodź do nas, a nie pożałujesz!
- Jeśli będziesz stawiała opór to tym gorzej dla ciebie!

Carolina odepchnęła jednego z nich i uderzyła drugiego, ale oni znów ją dogonili gdy próbowała uciekać.

- Dość tego smarkulo! Nie igraj sobie z nami!
- Widzę, że lubisz przemoc. Skoro tak to za chwilę zobaczysz do czego my jesteśmy zdolni!

I kiedy wydawało się, że nie ma dla Caroliny ratunku nadjechał jakiś mężczyzny od strony hacjendy.

- Co robicie? – zapytał ich.
- Proszę nam wybaczyć, ale jesteśmy po pracy szefie. To nasza sprawa i nasza zdobycz – powiedział Victor.
- To dzi**a z burdelu. Zapłaciliśmy za nią – dodał Mauricio.

Jednak gdy mężczyzna przyjrzał się dziewczynie, coś nim wstrząsnęło. Jego twarz stała się surowa i był wściekły jak nigdy wcześniej.

- Powtórz to! Kim ona jest?
- Ale szefie... Nie wiem o co chodzi...
- Możemy ją puścić i nie dotkniemy jeśli szef chce ją dla siebie...
- Nigdy jej już nie dotkniecie!

W sekundę po tych słowach mężczyzna wyciągnął pistolet i strzelił dwukrotnie. Zrobił to celnie i po chwili delikwenci osunęli się na ziemię i w konwulsyjnych jękach zakończyli swoje życie.

- Nie masz się czego bać. Nikt cię tu nie tknie córko – powiedział do przestraszonej Caroliny Ricardo...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:43:29 20-10-08    Temat postu:

Super odcinek
Marina i Sergio są szcześliwi, tak samo Gustawo i Soledad. Także Javier znalazł miłośc: Carolinę. Wszystko zaczyna się układać. Alejandro został uniewinniony i odzyskał hacjendę. Esperanza, Lucresia i szef ze stolicy są z tego niezadowoleni. Będą robić wszystko aby przejąć hacjendę.
Manuel szantażuje Isabelę jakimś listem, ciekawe co ona zrobi
Carolina zapuściła się w tereny hacjendy Sandovalów i natknęła się na pijanych ludzi Ricarda. Chcieli się z nią zabawić. Na szczęście nadjechał Ricardo. Wpadł we wścekłośc jak oni mu powiedzieli, że to dziw*a. Strzelił do nich i przytulił do siebie przerażoną Carolinę. Nazwał ją córeczką. Ciekawe jak Carol na to zareaguje. :hmmm:Przecież ona nienawidzi swojego prawdziwego ojca.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 22:59:17 21-10-08    Temat postu:

57 ODCINEK

Carolina była w szoku. Nie wiedziała co myśleć i jak zareagować. Nagle na jej drodze znów stanął ten przeklęty drań, człowiek o którym chciałaby zapomnieć, ale z którym musiała przecież w końcu stanąć twarzą w twarz i porozmawiać. Uratował jej życie, ale nie drgnęła mu nawet powieka gdy zabijał tych napastników. A teraz na dodatek rozpoznał ją i nazwał swoją córką. Dziewczyna nie wiedziała co teraz nastąpi. Może Sandoval zabił tych łotrów tylko po to aby samemu ją zlikwidować. W jednej sekundzie poczucie strachu przeszło i Carolina z wyrzutem spojrzała na swojego rozmówcę.

- Córko? Co to ma znaczyć? Pan sobie kpi! Ja nie jestem pana córką! Nawet pana nie znam! – wściekła się Carolina.
- Nie znasz mnie... I może przypadkiem znalazłaś się w mojej posiadłości? Chciałaś się przekonać kim jest ten bydlak Ricardo Sandoval. Uratowałem ci życie i oto jestem. Jestem twoim ojcem czy tego chcesz czy nie – odparł Ricardo przybliżając się do dziewczyny.
- Ja mam już ojca! Owszem, uratował pan mi życie, ale zabił pan dwóch ludzi. To okropne! Robi to pan od lat! Jedyne co pan potrafi to zabijać! Jest pan przestępcą! Porzucił pan moją matkę dowiedziawszy się o jej ciąży. Potem kazał pan się mnie pozbyć. Nie udało się i po latach znów chce pan to zrobić!
- Chciałem cię zabić, nie przeczę, ale doznałem olśnienia. Jesteś moją córką. Nie mam więcej dzieci. Przynajmniej nie mam pojęcia o istnieniu innych potomków. Moja żona nigdy nie dała mi dziecka. Źle potraktowałem Lilianę, ale w głębi serca kochałem ją, a ty bardzo ją przypominasz. Wiem, że umarła przeze mnie...
- Gdyby wiedział, że ona żyje... Ale nie powiem mu tego – pomyślała Carolina.
- Nie zrobię ci krzywdy. Ty i twój przybrany ojciec jesteście od dziś bezpieczni. Nikt nie podniesie na was więcej ręki. Chcę tylko abyś mnie lepiej poznała. Zmienię się dla ciebie... Nie będę taki jaki bywałem w przeszłości. Daj mi szansę...
- Słucham? Pan oszalał! Jest pan moim ojcem, ale jest pan przede wszystkim okrutnym zbrodniarzem! Nigdy panu nie wybaczę i nigdy nie uznam za ojca! Nienawidzę pana!
- Sama nie wierzysz w to co myślisz...
- Przyjechałam tu aby się na panu zemścić! Za wszystko co pan zrobił! Kilkakrotnie uniknęłam śmierci, ale pan jej nie uniknie! Dopadnie pana!

Nagle stało się coś niesamowitego. Ricardo podszedł do córki, dał jej do ręki pistolet, uklęknął i przyłożył do głowy.

- Co pan robi?
- Nie uniknę śmierci, a ty będziesz mogła się zemścić i to teraz! Strzelaj proszę...
- Pan oszalał...
- Zabij mnie! Najważniejsze, że cię spotkałem i odnalazłem. Teraz mogę umrzeć!

Carolina mierzyła w Ricarda i wystarczyło pociągnąć za spust aby bez trudu go zabić. Cała drżała, przez chwilę jeszcze zastanawiała się co zrobić, po czym odłożyła broń i rzuciła ją ziemię.

- Nie jestem morderczynią jak pan. Uratował mi pan życie, te potwory nie zabiły mnie, więc ja pana również nie zabiję. Przyjdzie jeszcze na pana czas. A teraz idę z stąd i mam nadzieję, że już nigdy się nie spotkamy panie Ricardo Sandoval...

Dziewczyna odeszła, a Ricardo wciąż nie dowierzał, że zrezygnowała ona z zemsty...

- Moja córka... tak samo dobra jak matka... Nie potrafiła mnie zabić... Kiedyś mi wybaczy. Chociaż sprawię, że będzie w końcu bezpieczna. Zasługuje na to – mówił do siebie ze łzami w oczach Ricardo. Dostrzegła do z daleka Isabela.
- Postradał zmysły czy co? Czemu klęczy i płacze? Jeszcze do takiego nie widziałam – pomyślała zaskoczona kobieta...

Tymczasem...

Oskar rozmawiał z kimś przez telefon spełniając kolejne rozkazy od Santaneza...

- To ważna sprawa. Mimo, że niewiele nam to pomoże, to jednak szef jest bezlitosny. Kazał to załatwić w mgnieniu oka – stwierdził. Dołączyłeś do jego ochrony Rene?
- Tak. Udało się bez problemu. Dobrze nadaję się do takiej roboty i Peralta od lat mi ufa – odparł mężczyzna.
- Doskonale. Wiesz co masz zrobić. Jak najszybciej pozbądź się tego szczura. Jak będzie trzeba wyeliminuj tych gnojków co go pilnują.
- Wiem co mam robić. A co z tym Brunem? Ponoć was zdradził?
- Na razie go zostaw. Zabij tylko sędziego. Nie zawiedź mnie. Szef będzie o tobie pamiętał i cię wynagrodzi.
- Co kilka dni zmieniają mu miejsce pobytu. Tak się składa, że wiem gdzie będzie on przetrzymywany dzisiaj. Załatwię to bez trudu.
- To działaj i nie gadaj tyle. Do usłyszenia – zakończył rozmowę Oskar...

Po chwili Oskar sprawdził czy nikt go nie podsłuchuje i wykonał jeszcze jeden telefon.

- Załatwione – powiedział.
- Kiedy nasz człowiek to zrobi? – zapytał go szef.
- Może jeszcze dzisiaj.
- Oby nie nawalił. Przynajmniej coś ci się uda. Po tym przyjdzie czas na większe cele... Bądź ze mną w kontakcie...

Stolica.

Szpital.

- Ależ tu dziś zamieszanie. Cztery wypadki w trzy godziny! Nie wiadomo w co ręce włożyć – kiwała głową z dezaprobatą Miranda.
- Pani doktor ma pani gościa. Koniecznie chce się z panią widzieć – oznajmiła jej jedna z pielęgniarek.
- Kolejny pacjent Eriko? Co mu dolega?
- Poczucie tęsknoty za panią – wtrącił nagle Arturo który wszedł do środka.
- A więc to pan. Co pan tu robi?
- Jestem zdrowy, bez obaw. Przyszedłem panią odwiedzić...
- To bardzo miłe panie komendancie, ale nie mam dziś wiele czasu dla pana... Muszę iść do swoich pacjentów. To szpital, a nie kawiarnia.
- To dla pani – wyjął zza pleców kwiaty Arturo.
- Dziękuję, ale z jakiej to okazji?
- Bez okazji. A skoro o kawiarni mowa... to po pracy zapraszam panią na kawę...
- Ależ pan uparty... Niech będzie. Skoro pan tak ładnie prosi. Przed panem jeszcze kilka godzin czekania... Nie wiem jak pan to zniesie...
- Mam parę spraw do załatwienia, ale wrócę po panią...
- Będę czekać...
- Ksiądz Salvador zrozumie... Siła wyższa. Miałem się wyspowiadać, ale randka ważniejsza. Konfesjonał poczeka – machnął ręką Arturo...

Hacjenda rodziny De La Fuente.

- Co nowego? – zapytał brata Alejandro przeglądając jakieś papiery i siedząc wygodnie w swoim gabinecie.
- Masz gościa. Jakaś tajemnicza nieznajoma. Mówi, że przychodzi w sprawie interesów – odparł Martin.
- Interesów? Jak się nazywa?
- Valeria Suarez. Wygląda na jakieś 35 lat.
- Nie znam, ale dowiedzmy się czego chce.

Po chwili Alejandro ujrzał piękną kobietę której uroda oszołomiła go i nie wiedział zupełnie w pierwszej chwili co powiedzieć.

- W czym mogę służyć? – zapytał.
- Pan Alejandro De La Fuente, tak?
- Tak.
- Miło mi. Valeria Suarez. Chciałabym z panem porozmawiać na temat tych posiadłości. Bardzo lubię te okolice i chciałabym tu zamieszkać. Skierowałam się do pana jako właściciela największej hacjendy w okolicy...
- Zaraz zaraz... A czemu nie poszła pani do Ricardo Sandovala?
- Mam swoje powody. Nie cieszy się on tu dobrą opinią, w przeciwieństwie do pana...
- Proszę usiąść i porozmawiamy na spokojnie.
- Dziękuję.
- Dobrze, ale dalej nie rozumiem jak mógłbym pani pomóc. I czego chce pani od mojej hacjendy?
- Niczego. Chcę się tu po prostu osiedlić i pan mi w tym pomoże, prawda? Kobiecie pan chyba nie odmówi. Sądzę, że dobijemy targu. Jestem kobietą interesu, ale uwielbiam odpoczywać na wsi. Jakiś kawałek ziemi w tych okolicach bardzo by mi się przydał...

Alejandro i Martin spoglądali na siebie i nie mieli pojęcia co odpowiedzieć na propozycję kobiety...

Stolica.

Restauracja.

Marina i Sergio wreszcie mogli spędzić ze sobą cudowny wieczór. Chłopak stanął na wysokości zadania i zadbał o wszystko. Zarezerwował salę tylko dla dwojga. Przystrojono stolik i przygotowano najwykwintniejsze danie. Marina nie wierzyła, że to wszystko dla niej. Musiała jednak to zrobić, bo to działo się naprawdę.

- Czy ja śnię? Nieźle się musiałeś natrudzić aby to wszystko zarezerwować i przygotować... Przecież ty nie... – powiedziała Marina...
- Nie mam pieniędzy? A kto tak powiedział? Nie jesteśmy z Gustavo takimi biedakami za jakich nas uważają – odparł Sergio.
- Nie to miałam na myśli. Wybacz kochanie...
- Dajmy spokój. Cieszmy się chwilą...
- Wszystko jest przepyszne. Najważniejsze jednak nie jest ani jedzenie ani picie ani cała ta otoczka i dekoracja. Najważniejsze jest to, że jesteś tu ze mną. I z tego powodu czuję się taka szczęśliwa – wyznała dziewczyna.
- Ja również jestem szczęśliwy. Trudne chwile mamy już za sobą i teraz będzie tylko lepiej...

Sergio wziął ukochaną za rękę i zaczęli tańczyć. Cała sala była dla nich, więc mogli swobodnie przeżywać ze sobą kolejne cudowne chwile.

- Kocham cię jak nikogo na świecie – wyznał jej Sergio.
- Ja ciebie też – przytuliła się do niego Marina.
- Zostań dziś ze mną kochanie...
- Dobrze – uśmiechnęła się dziewczyna, a w jej oczach widniała radość i szczęście...

Mieszkanie Simona.

- Musimy się zastanowić co robić dalej. Manuel może zacząć chlapać jęzorem. Sandovalowie chyba nie chcą go usunąć, ale nie musimy się ich pytać o zdanie i sami go zlikwidujemy. Co wy na to? – spytała Lucrecia.
- Wiedziałem, że jesteś dwulicowa. Chcesz zabić swojego
przyjaciela? – zdziwił się Simon.
- A ty nie udawaj takiego wspaniałomyślnego. Manuel jest niewygodny dla każdego z nas.
- Nie zgadzam się. On ma sporą wiedzę i może się przydać. A skoro jeszcze nas nie sypnął, to nie zrobi tego.
- Simon ma rację. Zostawmy to tak jak jest. On mnie na razie nie obchodzi. Niech gnije w więzieniu – stwierdziła Esperanza.
- Ale jak z niego wyjdzie i to całkiem niedługo to będzie chciał się na nas zemścić za brak pomocy jakiej mu nie okazaliśmy – zauważyła Lucrecia.
- On jest dla nas ważny, a my jesteśmy ważni dla niego. Prawdziwym wrogiem jest Isabela i to z nią trzeba się policzyć – zamyśliła się Esperanza.

Hotel.

Marina i Sergio nie chcieli już dłużej czekać. Magia chwili i łącząca ich miłość była coraz silniejsza. Tę noc chcieli spędzić razem. Sergio zbliżył się do Mariny i zaczął ją całować. Ona odwzajemniała pocałunki i wiedziała, że była to najwspanialsza chwila w jej życiu. Kiwnęła z uśmiechem głową gdy ukochany zaczął ją rozbierać. Sergio zaniósł ją na łóżko. Tej nocy należeli tylko do siebie. Kochali się z namiętnością, jaką czuli do siebie od pierwszego spotkania. Doprowadzili do kulminacji ich szczęścia. Stali się jednością i pragnęli aby ten moment bezgranicznego szczęścia nigdy się nie skończył...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 19:46:18 22-10-08    Temat postu:

W rolę Valerii Suarez wcielać się będzie Gabriela Spanic

Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:39:12 23-10-08    Temat postu:

Super odcinek
Arturo odwiedził Mirandę. Przyniósł jej kwiaty i zaprosił na kawę. Coś się szykuje.
Jeden z ludzi komendanta został podkupiony. Chcą zabić sędziego. Oby się nie udało.
Carolina nienawidzi Ricarda. On chciał aby go zabiła, ale ona nie mogła tego uczynić. Ricardo naprawdę się zmienił. Isabela była zdziwiona widzą c go klęczącego i płaczącego.
Oby ta Valeria nie była jakoś podejrzaną osobą. Zobaczymy jak się rozwinie jej postać. Na razie jej nie ufam.
Sergio i Marina sweet. Mam nadzieje, że nic nie zakłóci tego szczęścia.
Przepraszam, że komć taki krótki, ale nie ma głowy dziś do tego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 15:05:30 24-10-08    Temat postu:

58 ODCINEK

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Alejandro i Martin kończyli właśnie rozmowę z tajemniczą nieznajomą i starali się być ostrożni w obiecywaniu jej czegokolwiek.

- Oczywiście mógłbym sprzedać pani jakąś część moich ziem, ale muszę się nad tym zastanowić. Za kilka dni dam pani odpowiedź – powiedział Alejandro.
- Dziękuję. Miło było pana poznać i porozmawiać. Do zobaczenia następnym razem – odparła wychodząc Valeria.
- Co o tym sądzisz? To mi się nie podoba – powiedział po chwili Martin.
- Mnie również. Podejrzana jest ta kobieta. Skąd nagle wiedziała gdzie przyjść i dlaczego chce kupić moje ziemie? Obawiam się, że to może być kolejna pułapka ze strony Sandovalów – stwierdził Alejandro.
- Masz rację. Musimy być czujni. Nie ufam jej, ale nie martw się. Drugi raz nie damy się podejść. Już nie stracisz więcej ani hacjendy ani swojej rodziny...
- Oby tak było. A swoją drogą ciekawe gdzie zaszyła się Esperanza. Ta żmija tak łatwo nie zrezygnuje.
- Najchętniej widziałbym ją w więzieniu u boku Manuela, ale nie mamy dowodów na jej przestępstwa. Ja jednak doskonale wiem, że to ona i Manuel uknuli wtedy tę intrygę która nas poróżniła...
- Tak... Parszywi zdrajcy... Zwąchali się z Ricardem i Isabelą, a także z tym sędzią. Dobrze, że przynajmniej on się zmienił...
- Miej oko na Lucrecię i tego całego Simona. Oni jak dla mnie również są podejrzani.
- Lucrecia ma wiele wad, ale nie jest tak podła jak Esperanza. Natomiast Simon niewiele tu znaczy. Nie sądzę aby ktoś chciał z nim robić interesy. To tchórz i wyzyskiwacz, ale nie przestępcą. Nigdy go nie lubiłem i cieszę się, że Marina jest szczęśliwa z Sergiem, podobnie jak Soledad z Gustavem. Tylko biedny Javier nie może zaznać szczęścia po stracie ukochanej Ofelii. Oby natrafił na porządną dziewczynę...
- Kto wie... Może już to zrobił. Nigdy nic nie wiadomo
Alejandro – uśmiechnął się Martin poklepując brata po plecach.
- Przejedziemy się po okolicy, dziś wspaniała pogoda. Niech ludzie widzą, że ich pan jest przy nich i nadzoruje tym co jego.
- Z przyjemnością. O wiele milej się tu czuje gdy nie ma w pobliżu tych przeklętych intruzów...

Stolica.

Więzienie.

- Czego ode mnie chcesz? Przyszłaś się ze mnie nabijać? – westchnął Manuel na widok Lucrecii.
- A ty od razu wybuchasz... Co z tobą kotku? Przyszłam cię wesprzeć na duchu. Więzienie to takie okropne miejsce – odparła Lucrecia drwiąco się uśmiechając.
- Nie kpij. Wyjdę stąd, a wtedy wszyscy zobaczycie do czego jestem zdolny! Nie pomogliście mi kiedy tego potrzebowałem!
- Ale nie zabiliśmy cię mimo, że moglibyśmy to zrobić. Doceń to skarbie i nie krzycz na mnie, bo jesteś w znacznie gorszym położeniu. Nie martw się. Ja zadbam o twoje interesy. W stolicy odczułam zażenowanie z powodu twojej wpadki. Z takimi nieudacznikami szef nie będzie rozmawiał, więc ja będę teraz pośredniczką między Coralos a stolicą.
- Ty podła żmijo!
- Nie unoś się skarbie. Żyjesz i ciesz się życiem... co prawda jesteś jak ptaszek w klatce, ale na to już nic nie poradzę. Informuję cię, że już się nie liczysz. O tak się chwaliłeś swoją władzą... na krótko. Bez ciebie pokonam swoją żałosną rodzinkę!
- Jeszcze zobaczymy kto się będzie śmiał ostatni!
- Do zobaczenia kotku i dbaj o swoją głowę, bo szkoda byłoby ją
stracić – śmiała się Lucrecia.
- Przeklęta suka! Tak tego nie zostawię – złorzeczył Manuel...

Kawiarnia.

- Zaskoczył mnie pan swoim przyjściem do szpitala i zaproszeniem – stwierdziła Miranda.
- Dlaczego? Jestem dżentelmenem i nie mogłem zapomnieć o mojej wybawicielce. Źle wtedy panią potraktowałem, a teraz wiem, że zrobiła pani wszystko co konieczne i dbała pani o mnie jak o prawdziwy skarb – odpowiedział Arturo.
- Dbam tak o każdego pacjenta...
- Czyżby? Nie sądzę... A gdzie ma pani czas na dbanie o swojego męża, narzeczonego, chłopaka.
- Nie mam na to czasu i nie muszę mieć, bo nie jestem z nimi związana...
- Nie wierzę. Taka piękna kobieta i samotna? Proszę sobie nie żartować ze mnie.
- Mówię prawda, ale nie wiem do czego pan zmierza...
- Tak tylko zapytałem. Samotność to najgorsza rzecz jaka może człowieka spotkać. Wiem to po sobie. Gdy zmarła moja żona odczuwam pustkę która trwa do dziś. Tylko praca podobnie jak u pani trzyma mnie przy życie i pozwala zapomnieć...
- Bardzo mi przykro... To musiało być bolesne, ale właśnie dlatego jest pan tak wspaniałym człowiekiem i policjantem...
- Ma pani racji. Ten zawód sprawia, że czuję się potrzebny. Pani ratuje ludzi, ja też w pewnym sensie ich ratuję, ale przed innymi, tymi złymi. Ja nie mam serca dla przestępców, pani musi walczyć o zdrowie każdego człowieka. To naprawdę wspaniałe...
- Nie zwracam na to uwagi. Wykonuję swój zawód...
- Piękna kobieta, ale nie mogę sobie robić fałszywych nadziei. Chyba nie jestem już takim amantem jak przed laty. Zapytam papugę co o tym sądzi. Może mi doradzi jak postąpić z tą Mirandą – zastanawiał się Arturo...

Tymczasem...

Isabela podeszła do klęczącego męża nie wierząc w to co widzi. Potrząsnęła nim kilkakrotnie po czym Ricardo w końcu zareagował.

- Upiłeś się czy co? – spytała go Isabela.
- Co do mnie mówisz? – odparł zdezorientowany mężczyzna.
- Dlaczego klęczysz i płaczesz? Co z tobą? Nigdy tak się nie zachowujesz.
- Odnalazłem swój skarb... A ona mnie nie zabiła. Gardzi mną, ale ma takie serce jakiego ja nigdy nie miałem. Może z czasem stanę się taki jak ona, może wtedy gdy mi wybaczy – opowiadał Ricardo.
- Jaki skarb? Co ty bredzisz? Jakie wybaczenie?
- Dotrę do jej serca, a ona mi w końcu wybaczy. Muszę jej zrekompensować ten czas gdy mnie przy niej nie było i gdy cierpiała przeze mnie...
- Ricardo... Dalej nie rozumiem. Spotkałeś swoją córkę?
- Tak Isabelo. Przed chwilą rozmawiałem z Caroliną, jedyną prawowitą dziedziczką mojego majątku i moim jedyną dumą. Wyrosła na wspaniałą dziewczynę. Nienawidzi mnie, ale ja zrobię wszystko aby pozostała w Coralos. Poszerzę jej horyzonty, dam dom, poślę na studia, zrobię dla niej absolutnie wszystko. Zabiję każdego który będzie chciał ją skrzywdzić. Dzisiaj zrobiłem to co powinienem zrobić dwadzieścia lat temu. Lepiej późno niż wcale. Co o tym sądzisz kochanie? – zapytał ją Ricardo, który wierzył w to co mówi i już się nie smucił, lecz cieszył. Isabela nie wiedziała co jest grane.
- On chyba zwariował. Nigdy nie pozwolę aby traktował tą przybłędę jak córkę. Nie będzie mieszać się do mojego majątku. Nie wiesz jaki błąd popełniasz Ricardo. To śmieszne, że nagle chcesz mieć córkę. Taki potwór jak ty nie może z dnia na dzień tak się zmienić i ukazywać jakieś ludzki uczucia? Nie do wiary jak on się teraz zachowuje – kiwała głową z niedowierzaniem i wściekłości na twarzy Isabela.

Mieszkanie Caroliny.

- Nareszcie jesteś? Gdzie się podziewałaś tak długo? Jest już bardzo późno – denerwował się Adrian.
- Byłam z Javierem – skłamała zdenerwowana dziewczyna.
- Na pewno? Jesteś jakaś dziwna...
- Dlaczego? Boli mnie trochę głowa. Idę do siebie odpocząć...
- To mi się nie podoba...
- Daj jej spokój. Może rzeczywiście jest zmęczona. Ważne, że nie była tam gdzie podejrzewaliśmy. Niech spotyka się z tym chłopakiem i korzysta z życia, ale oby trzymała się z daleka od Ricarda – wtrąciła Liliana.
- Uważam podobnie jak ty. Chyba niedługo się stąd wyprowadzimy. Zaniechamy zemsty, ale wyjedziemy i może w końcu odnajdziemy spokój. Oczywiście pojedziesz z nami jako jej matka – uśmiechnął się Adrian.
- Bardzo dobrze. Mam już dość Coralos – westchnęła Liliana...
Tymczasem Carolina zamknęła się w swoim pokoju i rozmyślała o tym co się dziś wydarzyło.

- Nie rozumiem jego zachowania... Uratował mi życia i zachowywał się jak skruszony ojciec... To niemożliwe żeby się zmienił. A może to jego kolejna gierka? Boże... pomóż mi... Mam wspaniałych rodziców i nie chcę więcej problemów z tym człowiekiem. Co mam robić? – załamała się dziewczyna...

Na drugi dzień.

Hotel.

Marina i Sergio byli szczęśliwy jak nigdy. Wspólnie spędzona nic była udokumentowaniem ich trwałego związku i spełnionej miłości.

- Hotelowa obsługa melduje, że czas na śniadanie – powiedział Sergio do dziewczyny która dopiero co się obudziła.
- Śniadanie do łóżka. Postarałeś się... co prawda bardziej oni niż ty, ale nie szkodzi – śmiała się Marina.
- Nie narzekaj. Jest tak dobrze...
- Wiem... I chciałabym aby tak było zawsze. Nie chce mi się wstawać i wracać do hacjendy, ale muszę, bo pewnie się o mnie niepokoją. Właściwie to nic mi się nie chce.
- Nic? A co powiesz na to? – przekomarzał się z nią Sergio zanim ją pocałował.
- Na to mam ochotę...
- A śniadanie?
- Poczeka...

Zakochani znów zaczęli się całować. Wydawało się, że ich szczęście nigdy się nie skończy...

Niedaleko hacjendy rodziny De La Fuente.

Javier i Soledad podczas porannego spaceru natknęli się na Esperanzę.
Niezbyt spodobała im się jej obecność.

- Zaczekaj Soledad. To dobrze, że ją spotykamy. My nie musimy uciekać. Witaj. Jak sobie radzisz bez pieniędzy i dachu nad głową? – kpił Javier.
- Mam dach nad głowę, a poza tym co ci do tego? – odparła wściekła Esperanza.
- Właściwie to nic, ale dobrze, że ci widzę. Chce ci przekazać informację od ojca.
- Jaką?
- Nie tylko nie będziesz już zasiadać w radzie nadzorczej, ale nie będziesz więcej w ogóle pracować w firmie. Zresztą ostatnimi czasy nawet się tam nie pojawiałaś...
- To jakiś żart! Przez lata w niej pracowałam! Należy mi się ta funkcja!
- Zapomnij o tym. Wiemy, że to dzięki twojej oraz Manuela intrydze spowodowałaś, że wujek Martin miał kłopoty. Zbadamy tą sprawę i jeżeli jesteś winna, trafisz za kratki i podzielisz jego los.
- Przykro mi ciociu – dodała Soledad...
- Co takiego? Podli zdrajcy! Byłam dla was jak matka, a wy... Jeszcze się policzymy!
- Chodźmy stąd. Niech mówi sama do siebie. Mam jej dość – powiedział do siostry Javier po czym zeszli jej z drogi...
- A więc to tak... Widzę, że koniecznie chcesz wojny na śmierć i życie Alejandro. Proszę bardzo – będziesz ją miał – pomyślała Esperanza...

Tymczasem...

- Dzisiaj my będziemy pana pilnować panie sędzio – powiedział jeden z policjantów, Mariano.
- Dokładnie tak, ale proszę nie zbliżać się do okien – dodał drugi z nich, Rene.
- Znam te wskazówki na pamięć – stwierdził sędzia Barrios.
- Ostrożności nigdy za wiele...
- Co za nudy Rene. Tamci już pojechali i mają spokój – rozglądał się przez okno Mariano.
- Ty również będziesz miał zaraz spokój.
- Jak to?
- Tak to!

W ułamku sekundy Rene wyciągnął pistolet i strzelił w kierunku swojego towarzysza. Tamten padł momentalnie na ziemię jak nieżywy. Chciał sięgnąć po broń, ale nie zdążył. Padł drugi i trzeci strzał.

- Co to ma znaczyć? To zdrada! – sędzia Barrios chciał uciec, ale Rene zagrodził mu drogę.
- Przykro mi panie sędzio. Ochrona okazała się niedostateczna...
- Jesteś od Santaneza, tak? Wiedziałem, że nie popuści...
- Otóż to panie sędzio. Zdradził go pan, a on tego nie lubi. Zresztą dobrze zapłacił. Ja tylko wykonuję rozkazy. Tym razem padło na ciebie...
- Komendant dowie się, że to ty! Nic na tym nie zyskasz...
- Nie dowie się, a wiesz dlaczego?

Po tych słowach Rene umyślnie strzelił sobie w nogę aby w razie czego nie spadła na niego żadna odpowiedzialność.

- Teraz nikt już w to nie uwierzy. Powiem, że napastnik zranił mnie w nogę i nic nie mogłem zrobić...
- Ty draniu! Niech cię diabli!

Sędzia usiłował rzucić się na napastnika, ale nie dał rady. Policjant pociągnął za spust i strzelił do niego.

- Miłych snów panie sędzio. Spotkamy się w piekle – po tych słowach strzelił raz jeszcze...
- Przeklinam was dranie! – wyszeptał jeszcze Barrios po czym skonał.
- A teraz zadzwonię po komendanta Peraltę i przekażę mu te smutne wieści – pomyślał Rene...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:40:14 24-10-08    Temat postu:

Super odcinek
Marina i Sergio są szcześliwi. Oby nic nie zmąciło ich szczęścia.
Lucresia przyszła do Manuela. Powiedziała mu, że jego rola się skończyła i teraz ona będzie pośredniczyć z szefem. Wydaje mi się, że ona za szybko się cieszy. Co prawda Manuel siedzi w wiezięniu, ale jeszcze da popalić.
Martin i Alejandro nie ufają Valerii. Myślą, że do podstęp.
Ricardo powiedział Isabeli, że spotkał córkę i że się zmienił. Da jej wszystko czego jej brakowało. Isabela jest wściekła. Na pewno będzie chciała się pozbyć Caroliny. Oby się nie udało.
Niestety sędzia Barrios został zabity. Sprawy się komplikują.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 20, 21, 22 ... 48, 49, 50  Następny
Strona 21 z 50

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin