![Forum Telenowele Strona Główna](http://i.imgur.com/w41c7gf.png) |
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Który z villanów powinien odegrać znaczącą rolę w finale serialu? |
Manuel Rodriguez |
|
12% |
[ 1 ] |
Esperanza Guzman |
|
12% |
[ 1 ] |
Lucrecia De La Fuente |
|
12% |
[ 1 ] |
Rodrigo Santanez |
|
0% |
[ 0 ] |
Carmen Gordillo |
|
0% |
[ 0 ] |
Oskar Gutierrez |
|
0% |
[ 0 ] |
Tobias Castillo |
|
0% |
[ 0 ] |
Manuel, Esperanza i Santanez |
|
12% |
[ 1 ] |
Manuel i Esperanza |
|
37% |
[ 3 ] |
Ostatni odcinek powinien być bez villanów |
|
12% |
[ 1 ] |
|
Wszystkich Głosów : 8 |
|
Autor |
Wiadomość |
Willa King kong
![King kong King kong](https://i.imgur.com/98N64ut.gif)
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:42:44 27-08-09 Temat postu: |
|
|
Super odcinki
Espe jest twarda nie przyznała się do zabicia Carly, nawet po zimnym prysznicu. Została zamknięta do izolatki, gdzie odwiedziła ją Carmen. Zaproponowała współpracę, czując że jej rządy w wiezieniu się kończą. Odwiedził ją Tobias i zapowiedział, że już nie dostanie ani grosza. Udało się przenieść Espe do celi Carmen, która wykradła plany więzienia i wiedzą którędy uciec. Niestety były nieostrożne. Tak głośno opowiadały o swoich planach, że usłyszały jej towarzyszki carmen. Chcą uciec razem. Ciekawe jak nasze więźniarki z tego wybrną.
Manuel jest bardzo sprytny. Ma w garści Rodriga. On i Lucre przyszli na spotkanie. Dał tylko połowę planu. Santanez chciał się dowiedzieć, gdzie jest druga część przystawiając pistolet do głowy, ale Manuel nie uląkł się i zachował zimną krew. Nic nie powiedział. Jest twardy. Rodrigo wie, że bez tych planów nic nie zdziała. Już planują atak z różnych stron. On zajmie się Arturem, Lucre kuzyneczkami a Manuel Alejandrem i Valerią. Oj się będzie działo.
Alejandro oświadczył się ukochanej a ta przyjęła go. Jak pięknie. Czekał z tym, aby była cała rodzina. Młodzi już wrócili z podróży poślubnej, tylko gdzieś Marina i Sergio się zapodzieli. Kiedy przyszli oznajmili cudowną wiadomość: Marina jest w ciąży. Jak pięknie. Ale tą całą sielankę zniszczą Manuel, Rodrigo i Lucre a także Espe, która ucieknie z więzienia, jak jej się uda, ale sądzę że się uda. Zbliża się niezła akcja. ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_smile.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Greg20 Mistrz
![Mistrz Mistrz](https://i.imgur.com/1zcvnf0.gif)
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 22:46:22 29-08-09 Temat postu: |
|
|
106 ODCINEK
Stolica.
Więzienie dla kobiet.
Gdy wydawało się, że jest już tak blisko szczęścia, na drodze uciekinierek pojawiły się Alicia i Francisca. Zaskoczona Esperanza nerwowymi ruchami szukała w kieszeni swojego szpikulca, a Carmen starała się uspokoić swoje towarzyszki i opanować sytuację.
- Bez nerwów kochane. Chodźcie do naszej celi skoro chcecie dowiedzieć się więcej. Nie mamy dużo czasu, bo za chwilę liczenie, więc skoro chcecie uciekać z nami, to posłuchajcie jaki jest plan – uśmiechnęła się tajemniczo Carmen.
- Tyle miesięcy byłyśmy twoją wierną ochroną. Tańczyłyśmy jak nam zagrasz! A ty chcesz uciec z więzieniu i to w dodatku razem z tą kretynką! Oszalałaś do reszty! Kupiła cię czy co? Przecież to ona zabiła Carlę! Sama tak twierdziłaś! – powiedziała Francisca.
- Byłyśmy dla ciebie wiernymi psami i nic z tego nie miałyśmy! – wściekała się Alicia.
Carmen wzruszyła tylko bezradnie ramionami i spojrzała w kierunku Esperanzy. To był znak, który kobieta doskonale zrozumiała. W ich planie nie było miejsca dla kolejnych dwóch osób, a sytuacja wystarczająco już się skomplikowała. Pozostawało im tylko jedno wyjście, na które były gotowe.
- Dobrze już dobrze... Potem sobie wszystko wyjaśnimy, a teraz posłuchajcie mnie. Uciekniecie z nami, ale zbliżcie się w kierunku pryczy, to powiem wam w sekrecie jak ma wyglądać ta ucieczka. Tu ściany maja uszy, jak dobrze zresztą wiecie – stwierdziła Carmen.
Francisca uśmiechnęła się i sądziła, że wreszcie udało jej się zdobyć nad Carmen przewagę. Podeszła do niej pewna siebie i przekonana, że los uśmiechnął się do niej pozwalając jej na ucieczkę. Carmen nachyliła się nad nią i szepnęła jej do ucha.
- To bardzo prosta i krótka droga... do samego piekła – powiedziała takim tonem, że Franciscę aż ciarki przeszły po plecach.
- Co? – zapytała ze zdziwieniem, ale na reakcję było już za późno.
W ułamku sekundy Carmen chwyciła ją za szyję i głowę w taki sposób, że biedaczka nie mogła się ani ruszyć ani wydobyć z siebie jakiegokolwiek głosu. Następnie słychać było już tylko jedno wielkie chrupnięcie. Szybkim ruchem Carmen skręciła jej kark, a ciało Francisco bezwładnie opadło na ziemię. W tym samym czasie Esperanza znienacka jednym mocnym ciosem szpikulcem rozprawiła się z Alicią. Zaskoczona śmiercią koleżanki kobieta nie była w stanie się bronić ani uciekać. Wielka struga krwi rozlała się dookoła, a Esperanza z olbrzymią furią i będąc w amoku zadawała kolejne ciosy, które sprawiały jej niesamowitą przyjemność.
- Wystarczy! – krzyknęła przerażona Carmen. Co ty wyprawiasz? Ona już dawno nie żyje!
- Nikt mi nie przeszkodzi w ucieczce! – odparła szalona Esperanza.
- Od teraz będę nazywać cię szpikulcożerką...
- Ty również jesteś niezła. Tak skręcić komuś kark? Gdzie cię tego nauczyli?
- Nie twój interes. Połóżmy trupy tych idiotek na naszych pryczach, bo są zbytnio na widoku. I tak jest tu za dużo krwi. Szybko zorientują się co jest grane. Uciekamy i to jeszcze w tej chwili! Mamy zaledwie kilka minut! Bierzmy mapę i wiejmy stąd!
Kobiety położyły zwłoki na pryczach aby nie były tak bardzo widoczne, po czym wyszły ze swojej celi i skierowały pierwsze kroki w kierunku kanciapy diablicy...
Stolica.
Rodrigo aż kipiał ze wściekłości. Patrzył wraz z Oskarem przez okno i widział jak Manuel i Lucrecia wsiadają do samochodu. Rodriguez triumfalnie się uśmiechał i mafiozo dostrzegł to wzdychając głęboko.
- Teraz triumfujesz, ale są to krótkie chwile twojego zwycięstwa – powiedział zaciskając zęby Santanez.
- Mógłbym podłożyć mu bombę i przestałby się tak śmiać. Jeden wybuch i po człowieku – wyznał Oskar.
- Nie zrobisz tego. Niech się cieszy, że z nami wygrywa, a to go zgubi. Poza tym nie mogę go zabić nie mając drugiej połowy mapy. Mam nadzieję, że zrobiłeś jednak to o co cię prosiłem?
- Oczywiście. Manuel nawet nie wie co ma w bagażniku. Niech pan sam spojrzy...
Oskar wyciągnął swojego laptopa i po chwili na monitorze pojawiła się wielka mapa, na której stopniowo i bardzo powoli przesuwał się jakiś czerwony punkcik.
- Doskonale. Teraz wiemy dokąd ten idiota zmierza. Będziemy śledzić każdy jego krok i tym razem już niczym mnie nie zaskoczy – stwierdził zadowolony Santanez.
- Czego chciała od pana Lucrecia? Wyszła dobrą chwilę po Manuelu – zaciekawił się Oskar.
- Zostawiła mi tę oto kopertę i powiedziała, że będzie jeszcze przydatna. Zatem otwórzmy ją!
- Nie wiadomo co jest w środku. A jak to jakaś bomba? Może to pułapka z jej strony? Niech pan nie otwiera!
- Ja jej nie otworzę. Ty to zrobisz. Nie sądzę aby Lucrecia chciała z nami pogrywać. Powiedziała mi, że wcale nie popiera dyktatury Manuela, a to ostudzi jego zapędy gdy znajdzie się w moich rękach...
Santanez sięgnął po białą kopertę i podał ją Oskarowi. Ten starannie ją otworzył i uśmiechnął się złowrogi.
- A to niespodzianka! – krzyknął nie mogąc powstrzymać się od śmiechu. Ten pozbawiony uczuć i emocji człowiek tym razem nie wytrzymał i to co zobaczył bardzo go rozbawiło.
- O co chodzi? Pokaż mi!
- Niech pan sam spojrzy.
Rodrigo z wielką uwagą i zaciekawieniem oglądał zdjęcia Manuela w towarzystwie Federica gdy wychodzili z gejowskiego klubu. Okazało się, że Lucrecia miała dobrze ukrytą kopię tych zdjęć i postanowiła oddać je w ręce mafioza aby zyskać w jego oczach, a ten kiedyś to doceni, a przede wszystkim wyrzuci z gry Manuela.
- Manuel ma swoje słabe strony. Jest homoseksualistą. Niech pan to wykorzysta, bo on jest faktycznie niebezpieczny. Trzeba ukrócić jego władzę! – pisała w liście Lucrecia.
Santanez spojrzał na zdjęcia i wymownym gestem grymasu dał do zrozumienia co o nich sądzi.
- Nie cierpię gejów. To jeszcze bardziej odpycha mnie od Manuela. Wykorzystam jego ohydne skłonności, skoro prosi mnie o to panienka
Lucrecia – uśmiechnął się złowrogo...
Hacjenda rodziny De La Fuente.
Wiadomość o ciąży Mariny była kolejnym sygnałem świadczącym o nadejściu nowych, lepszych i jakże wspaniałych czasów w rodzinie De La Fuente. Wszyscy byli wniebowzięci, a zwłaszcza Alejandro, który zrozumiał, że zostanie dziadkiem, a rodzina powiększy się zyskując nowego potomka.
- Niewiarygodne! Zostanę dziadkiem! – ucieszył się Alejandro przytulając córkę.
- Jestem taka szczęśliwa! – odpowiedziała szczęśliwa Marina.
- Postarałeś się chłopie! – senior rodu De La Fuente poklepał po plecach Sergia.
- Wiem o tym – śmiał się równie szczęśliwy i poruszony najnowszą wiadomością Munos.
Po chwili z gratulacjami podeszli Soledad i Gustavo, a także Valeria i Martin.
- Ty również miałeś nam coś do przekazania tato. Co takiego? – spytała nagle Soledad.
- Ciekawe czy będzie to równie mocna wiadomość co ciąża mojej bratowej – dociekał Gustavo.
- Żebyś wiedział zięciu. Pragnę ogłosić przed wami, że ja i Valeria jesteśmy zaręczeni. Niedługo pobieramy się – oświadczył dumnie Alejandro...
- To wspaniale! – krzyknęły jednocześnie Marina i Soledad ściskając ojca i gratulując mu oraz jego wybrance doskonałego wyboru.
W tej chwili do hacjendy wszedł ich brat. Widok gromkich śmiechów, radości, szczęścia i łez wzruszenia spowodował, że mężczyzna zupełnie nie wiedział co się dzieje.
- Czy ja coś przegapiłem? – zapytał zdezorientowany Javier...
Stolica.
Więzienie dla kobiet.
Plan Carmen wypalił. Diablica faktycznie poszła na papierosa zostawiając otwarte drzwi do swojej kanciapy. Do końca przerwy zostały tylko kilka minut i kobiety śpieszyły się aby zdążyć przed jej powrotem. Wślizgnęły się niepostrzeżenie do środka i rozpoczęły prawdziwy wyścig z czasem.
- To te drzwi? Niezłe przejście – śmiała się Esperanza.
- Tak, ale gdzie ten przeklęty klucz! – irytowała się Carmen otwierając wszystkie szuflady biurka, nie mogąc go jednak znaleźć. Musi tu być!
- Świetnie... Ona zaraz wróci i złapie nas na gorącym uczynku! Bekniemy za kolejne morderstwa!
- Zamknij się! Jak można beknąć za morderstwa skoro już tu siedzimy i nic gorszego nie może nas spotkać!
- Może... Krzesło elektryczne zamiast dożywocia.
- Cicho bądź! Może się skupić!
Carmen otworzyła ostatnią szufladę i znalazła w niej jakieś klucze. To była ostatnia szansa, bo w innym razie z pewnością byłyby już zgubione.
- Może trzyma klucze ze sobą? Nie pomyślałaś o tym? – zapytała coraz bardziej zdenerwowana Esperanza.
- A gdzie tam! Ona ma dziurawe kieszenie! To musi być ten!
Carmen złapała nerwowo klucze i spróbowała czy pasują. Pasowały! Tajemne drzwi otworzyły się.
- To jest złoty klucz do wolności! – uśmiechnęła się Carmen.
- Biegnijmy, bo mam wrażenie, że ona zaraz wróci – ponaglała ją Esperanza.
- Kilkanaście metrów tym tunelem i znajdziemy się na zewnątrz poza murami tego więzienia. Już niedługo...
Więźniarki weszły w tunel i przeszły kilka metrów, ale nagle zauważyły, że ktoś za ich plecami zapalił latarkę. Zrobiło się przez moment jasno, a w tunelu pojawiła się diablica.
- Ty suko! – krzyknęła w kierunku Carmen. Chciałaś uciec razem z Esperanzą? Z mojego więzienia nikt nie ucieknie! Wyjdziesz stąd tylko w trumnie!
Diablica wyciągnęła pistolet i chciała wystrzelić, ale Carmen była znacznie szybsza i sprawniejsza. Jednym ruchem wytrąciła jej broń z ręki i mocnym ciosem powaliła na ziemię. Szefowa więzienia w momencie straciła przytomność.
- Z chęcią skończyłabym z tobą stara jędzo, ale nie mam czasu. Zdychaj w tym ciemnym tunelu!
- Zostaw ją i biegnijmy! Jest już tak blisko!
Esperanza i Carmen podążały wąskim tunelem jeszcze przez jakieś dwie, może trzy minuty. W końcu znalazły wyjście. Przesunęły ciężki głaz i wyszły na zewnątrz. Znalazły się jakieś dwieście metrów poza więzieniem. Nikt nie mógł ich zauważyć. Były na wolności...
Coralos.
Szpital.
Arturo Peralta ponownie pojechał do szpitala, w którym jeszcze tak niedawno pracowała Miranda. Chciał porozmawiać z jej koleżankami po fachu i dowiedzieć się od nich czegoś więcej. Tak nagłe zniknięcie dziewczyny było dla niego szokiem i czymś wręcz niepojętym, bo praca była dla niej wszystkim i nigdy nie chciałaby z niej zrezygnować.
- Kiedy ostatni raz widziała pani Mirandę? – spytał Arturo.
- Jakieś półtora miesiąca temu. Nawet nie zadzwoniła czy coś jest nie tak. Po prostu nie przyszła do pracy i zniknęła z dnia na dzień – odparła jedna z lekarek.
- Rozumiem... Nie mówiła nic o swoich planach? Może chciała gdzieś wyjechać? Można poznała kogoś? Sam już nie wiem...
- Rzadko kiedy wspominała o swoim życiu prywatnym. Nie miała też żadnych planów związanych z wyjazdami. Nie wiem jak panu pomóc... Ona była taka nieśmiała... Oby udało się panu ją odnaleźć...
- Na pewno tak będzie...
Nagle zadzwoniła komórka komendanta. Odebrał ją bez wahania mimo że numer, który się wyświetlił był mu zupełnie obcy.
- Słucham – powiedział spokojnym głosem.
- Arturo Peralta... Dzwonię żeby powiedzieć ci, że działasz jak żółw... Udało ci się co prawda zaszachować mnie w Coralos, ale i tak jesteś za mną aż o lata świetlne – odparł głos po drugiej stronie...
- Kto mówi? Kim jesteś?
- Jeszcze nie wiesz kim jestem? To ja wszystkim steruję... Mam twoją ukochaną Mirandę. I co ty na to?
- Rodrigo Santanez! Ty skurwielu! Nie rób jej krzywdy, bo pożałujesz!
- Krzywdy? Ona jest moją kobietą, a w moich ramionach doznaje prawdziwej rozkoszy. I to codziennie... Ani ty ani rodzina De La Fuente nie powstrzyma mnie przed wykonaniem mojej misji. Zawadzacie mi i w końcu was wykończę. Już niedługo...
- Ty bydlaku! To się jeszcze okaże! Już wielu twoich wspólników nie żyje, a kiedyś przyjdzie kolej na ciebie!
- Dobrze wiesz, że to niemożliwe. Nie masz pojęcia kim jestem i jak mnie znaleźć...
- Dorwę cię, bo porywając Mirandę zrobiłeś wielki błąd. Jeśli ktoś odbiera mi ukochaną kobietę, to przestaję zważać na swoje zasady! Wykończę cię Santanez!
- Doskonale. Zatem przyjdź do mnie i odbierz mi ją. Czekam! – zaśmiał się Rodrigo rozłączając się po chwili...
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 22:54:15 29-08-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Willa King kong
![King kong King kong](https://i.imgur.com/98N64ut.gif)
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:22:19 30-08-09 Temat postu: |
|
|
Super odcinek
Carmen i Espe poradziły sobie z Franciscą i Alicią. Carmen jedną zadusiła a Espe zabiła szpikulcem. Niezła akcja. Potem dla niepoznaki ułożyły ciała na pryczy i poszły do kanciapy diablicy, aby uciec. Długo nie mogły znaleźć kluczy, ale w końcu się udało. Weszły do tunelu i chciały uciekać, gdy nagle pojawiła się Diablica. Ale Carmen ją unieszkodliwiła. Kobiety uciekły. Znalazły się na wolności. Teraz to się zacznie.
Rodrigo jest wściekły. Manuel ma go w garści, ale nie na długo. Zostawili mu małą niespodziankę. Nadajnik. Teraz wiedzą każdy jego ruch. Santenez dostał kopertę od Lucre, a tam zdjęcia Manuela z Federiciem. Lucre jeszcze nie wypadła z gry. Nieźle.
W rodzinie De La Fuente sielanka. Marina w ciąży, Alejandro się żeni. Pewnie już niedługo będzie takie szczęście. Espe uciekła i zapewne zacznie się teraz piekło.
Arturo bezskutecznie poszukuje Mirandy. Nikt nic nie wie. Rodrigo do niego zadzwonił, powiedział, że ma jego ukochaną. Arturo na pewno kiedyś go dopadnie, musi. Biedna Miranda, jest zdana na łaskę tego bydlaka. ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_frown.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Val Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 14 Maj 2008 Posty: 1852 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 23:00:47 30-08-09 Temat postu: |
|
|
Kolejny odcinek, w którym rządzą sceny więzienne. Cały czas nieustanne napięcie [czyli tak jak trzeba], jak nie inne wieźniarki, to strażniczka, ale wreszcie Carmen i Esperanza uciekły [robiąc przy tym całkiem przyjemny do czytania bałagan]. Ciekawe czy połączą siły, czy na wolności się zatłuką nawzajem.
Po wyeliminowaniu takich ciemnych charakterów jak Isabela czy Ricardo, pojawienie się Carmen oiraz powrót Esperanzy wydają się być bardzo interesujące. Oczywiście wciąż mamy jeszcze tego najważniejszego [Santaeza] i tego najmądrzejszego [Manuela]. Całe to zestawienie powinno zakłócić sielankę w domu Alejandra, który zapomina o Marii Emilii i romansuje na całego z Valerią, a dokładnie, planuje ślub. Oj, całkiem ciekawe wydarzenia wiążę z tym ślubem, mam nadzieję, że autor nie zawiedzie wiernego czytelnika.
Ostatnia scena jak z prawdziwego kryminały [i taka, jakie lubię], coś w stylu - 'ja cię widzę, ale ty mnie nie'. Santaez bawi się ze wszystkimi, czekam więc na kolejne, dość interesujące pogrywania tego tajemniczego osobnika. |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Greg20 Mistrz
![Mistrz Mistrz](https://i.imgur.com/1zcvnf0.gif)
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 23:07:38 03-09-09 Temat postu: |
|
|
107 ODCINEK
Stolica.
Więzienie dla kobiet.
Diablica siedziała w swojej kanciapie kipiąc ze wściekłości. Wydawała rozkazy tamując jednocześnie krew, która leciała jej z nosa w wyniku ciosu otrzymanego od Carmen. Ocknęła się jednak szybko i dyrygowała swoimi podwładnymi, bo nie było czasu do stracenia. Więźniarki nie mogły przecież uciec pieszo zbyt daleko.
- Może należy wezwać policję? Oni mają swoich ludzi i pomogą w poszukiwaniach – zasugerowała jedna ze strażniczek.
- Chyba zwariowałaś! Nie wezwę policji, bo nie minie pół godziny jak je złapiemy! Nie będzie żadnego skandalu! Nie mogę dopuścić aby nadszarpnięto moje imię i pozycję! Nikt nie będzie bezkarnie uciekał z mojego więzienia! Jak je znajdę i dorwę, to popamiętają mnie! Przeklęte suki! Jedna gorsza od drugiej! Ta szma*a Carmen uderzyła mnie i uciekła, ale już niedługo znów tu wróci! Z Esperanzą też się rozprawię! Nie mogły daleko uciec!
- Wysłaliśmy już dwa wozy z naszymi najlepszymi strażniczkami. Przeczesują teren...
- Wyślijcie ile trzeba, ale najpóźniej za godzinę mam ich widzieć tu z powrotem! Bolą mnie plecy i mam rozkwaszony nos... Za to też mi zapłacą. Gdy tu wrócisz Carmen, przywitam cię z należnymi honorami. Przekonasz się kto tu jest agresorem, a kto ofiarą – pomyślała diablica...
Tymczasem...
Esperanza i Carmen oddaliły się już dość znacząco od terenu więzienia. Wiedziały, że każda sekunda się liczy i niedługo diablica zarządzi za nimi pościg. Biegły najpierw przed siebie, a następnie skierowały swoje kroki
w kierunku lasu. Tam miały akurat wyjątkowe szczęście, gdyż spotkały na swojej drodze zaparkowany samochód. Jakiś mężczyzna spacerował niedaleko zbierając grzyby. Kobiety poczuły swoją niepowtarzalną szansę.
- Teraz albo nigdy – szepnęła do Esperanzy Carmen, a ta oczywiście wiedziała co robić.
Kobiety zbliżyły się do nieznajomego, który wyczuł w ich zachowaniu coś dziwnego.
- W czym mogę paniom pomóc? – zapytał.
- Zgubiłyśmy drogę. Ten las jest tak obszerny. Mógłby nas pan podwieźć? – spytała Esperanza.
- Oczywiście, że tak. Już miałem wracać. Takim pięknym kobietom nigdy się nie odmawia – odparł zadowolony mężczyzna.
- Dziękujemy za wyrozumiałość. Mam nadzieję, że to nie jest dla pana żaden kłopot – odparła uśmiechając się Carmen.
- Ależ skądże...
Mężczyzna nie zdawał sobie sprawy co go czeka. Nie miał pojęcia jakie bestie spotkał na swojej drodze. Otworzył samochód, wyjął kluczyki gdy nagle Carmen wyciągnęła pistolet i wymierzyła go w jego kierunku.
- O co chodzi? Czego ode mnie chcecie? – zdziwił się zaskoczony mężczyzna.
- Oddawaj kluczyki i wysiadaj, bo cię zabiję! – krzyczała z furią Carmen.
- Szybko! – dodała Esperanza, która zdawała sobie sprawę, że nie ma więcej czasu na taki gierki.
Kobiety dostało to czego chciały. Wsiadły do samochodu, a Esperanza zasiadła za kierownicą.
- Jeszcze jedno! Dziękujemy za pomoc! – krzyknęła Carmen kilkakrotnie strzelając do bezbronnego człowieka.
- Zwariowałaś? Zabiłaś go! – stwierdziła zdenerwowana Esperanza.
- Żadnych świadków więcej! Odjeżdżaj i pamiętaj, że od teraz kierujemy się bocznymi drogami!
Kobiety odjechały z piskiem opon coraz szybciej oddalając się od miejsca zbrodni...
Komisariat policji.
Arturo Peralta siedział w swoim biurze i rozmyślał o ostatniej rozmowie z Rodrigo Santanezem. Wiedział, że przestępca pogrywa sobie z nim jak z dzieckiem, a co gorsza uprowadził jego ukochaną Mirandę. Nie miał pojęcia gdzie mafiozo przebywa i jak go szukać. Czuł coraz większą bezradność i bezsilność wobec człowieka, który trzymał w garści całe Coralos. Z rozmyślań wyrwało go pojawienie się Marcelo Ruiza. Widok przyjaciela bardzo ucieszył komendanta.
- Witaj! Miło cię widzieć w moich skromnych progach! – ucieszył się Arturo ściskając rękę swojego kolegi po fachu.
- Ja również się cieszę. Przyjechałem z dobrymi wieściami! – odparł z uśmiechem na twarzy Marcelo.
- To dobrze, bo jak na razie mam złą passę...
- Zaraz poprawię ci humor. Posłuchaj co mam ci do powiedzenia.
- Zamieniam się w słuch.
- Popytałem swoich ludzi co nieco o Rodrigu Santanezie. Nikt nie wie gdzie konkretnie przebywa, ale okazuje się, że jak na mafioza przystało, prowadzi on podwójne życie.
- Jak to?
- Ma żonę i córkę, które mieszkają w Stanach. Musimy do nich dotrzeć, bo dzięki niem znajdziemy także jego!
- Nawet nie wiesz jak wiele to dla mnie znaczy! Muszę dorwać tego bydlaka! Cała afera w Coralos zaczęła się przez niego... Jak nazywa się jego żona i córka?
- Żona to Renata, a córka Laura. Uruchomię swoje kontakty w Stanach i wreszcie będziemy krok przed nim. Czeka nas długa podróż...
- Jestem pewien, że Santanez przebywa w Kolumbii...
- Wiem o tym, ale jego rodzina to nasza szansa. Niech wie, że uderzymy w jego słaby punkt. Dorwiemy tego drania! Przysięgam, że tak się stanie...
- Już raz straciłem ukochaną kobietę, a cierpienie i alkohol odebrały mi najlepsze lata swojego życia. Odebrała mi ją choroba. Drugi raz nie pozwolę stracić tego co kocham najbardziej na świecie! Tym bardziej, że na drodze nie staje mi rak, lecz zwykły kryminalista bez zasad! – pomyślał Arturo...
Stolica.
Rodrigo Santanez i Oskar z zaciekawieniem obserwowali na komputerze samochodową podróż Manuela i Lucrecii. Zauważyli, że zatrzymali się oni w jednym z mało znanych hoteli w Bogocie.
- Sporo ryzykują. W telewizji ciągle widać ich twarze. Są poszukiwani w każdym ząkątku kraju, a mimo to meldują się w hotelu? To bardzo
dziwne – stwierdził Oskar.
- Manuel ma łeb na karku i zawsze spada na cztery łapy. To samo jest z Lucrecią. Z łatwością wykiwają wszystkich, a policja na pewno ich nie złapie. Kiedyś jednak skończy się ich limit szczęścia – uśmiechnął się Santanez.
- Co pan planuje?
- Lucrecii mi nawet szkoda, bo dziewczyna nie jest głupia. Działa na dwa fronty i nie chce stracić na żadnym z nich. Wspiera Manuela, ale jednocześnie za jego plecami pragnie z nim skończyć. Stąd szuka u mnie wsparcie. Biedaczka nie wie jednak, że w moich planach nie ma dla niej miejsca...
- A co z Manuelem?
- Tutaj nie możemy już niestety liczyć na Lucrecię. Ona nawet jak znajdzie drugą część mapy, to za nic w świecie nam jej nie odda. To robota dla naszych ludzi. Wiesz jak bardzo nie trawię w swojej drużynie gejów, ale cóż zrobić... Mam kilku ludzi do zadań specjalnych...
- Pan jest szalony! – ironicznie uśmiechnął się Oskar.
- Wiem o tym. Zawiadom Jose. Na pewno ucieszy się ze swojej nowej roboty. Będzie w swoim żywiole, bo to przecież zboczeniec i pedał nad pedały. Będzie cieniem Manuela i odnajdzie drugą część mapy, a przy tym spełni swoje życiowe marzenie. Może go zgwałcić i wykorzystać jeśli tylko chce. Niech znajdzie mapę, a reszta mnie nie obchodzi. Orientacja tego człowieka przyprawia mnie o mdłości. Oby któregoś dnia Bóg pozbył się tego padalca, bo im więcej takich ludzi w społeczeństwie, tym gorzej...
- Wierzy pan w Boga?
- Chyba żartujesz? Wierzę tylko i wyłącznie w szatana! Jednak szatan lubi złych ludzi, więc Manuelowi nie spadnie włos z głowy. Wyjątek byłby jednak w tym względzie mile widziany...
- Rozumiem...
- Dość o Manuelu! Zaproponuję ci teraz pewną zabawę!
- Jaką? Aż się boję...
- Nie masz czego...
Rodrigo wyjął z dolnej szafki swojej szuflady pewien worek, z którego wysypał kilka drobnych karteczek. Rozsypał je na stół i drwiąco się przy tym uśmiechnął.
- Losuj!
- Ale...
- Losuj i bez gadania!
Zaskoczony Oskar wypełnił polecenie szefa i wybrał jedną z białych karteczek. Na drugiej stronie widniał jakiś napis. Okazało się, że jest to zwyczajne imię.
- Alejandro i Valeria! – przeczytał Oskar.
- Odłóż ich! Na nich przyjdzie jeszcze czas. Druga próba!
- Sergio i Marina!
- Nie... Od tego mamy Lucrecię. Szkoda na tych idiotów czasu... Nasze pierwsze uderzenie musi być spektakularne! Losujesz od niechcenia! Próbuj raz jeszcze!
Oskar wzruszył tylko ramionami i zabrał się za kolejne losowanie. Tym razem zrobił to staranniej i nawet rozbawiły go kolejne imiona.
- Javier i Carolina!
Santanez przytaknął na tę propozycję. Córka Sandovala od dawna była na jego liście wrogów. Doskonale wiedział, że dziewczyna może przejąć hacjendę po ojcu, a jej śmierć znacznie ułatwiłaby sprawę. Gdyby zginął jeszcze syn Alejandra, radość Rodriga byłaby podwójna.
- Doskonały wybór! Zajmiesz się nimi! Mam już dość Carlosa! To ciamajda i nieudacznik. Nigdy nikogo nie skrzywdzi. Dlatego zabijesz trzy osoby. Jego, Carolinę i tego kretyna Javiera. Najwyższy czas rozpocząć wielką czystkę – roześmiał się Santanez...
Tymczasem...
Manuel jak zwykle nie ufał Santanezowi i wiedział, że zaliczka, którą od niego otrzymał jest tylko jedną wielką przykrywką. Musiał mieć się na baczności, bo takie typy jak ten mafiozo mogą zaatakować w każdej chwili.
- Uważaj Lucrecio. Mafia chce nas zmylić i oszukać. To pewne, że nie podzielą się z nami pieniędzmi, ale ja nigdy nie oddam im za to mapy. Niech wiedzą, że póki jestem w grze, tak łatwo mnie nie
dorwą! – odgrażał się Manuel.
- Jeszcze zobaczymy zboczeńcu. Nie wiesz do czego jestem zdolna aby ci zaszkodzić – pomyślała Lucrecia.
- Oprócz ropy mam też inne cele. Muszę wykończyć Alejandra, bo to moja misja! Reszta mnie nie obchodzi, ale nie spocznę dopóki nie zobaczę go martwego!
- A ja muszę skończyć z moją kuzynką! Niech wie, że to jeszcze nie koniec!
- Widzisz kochana jak lepiej współpracuje nam się bez zbędnych wspólników? Ricardo, Isabela, Simon, a przede wszystkim Esperanza zawadzali na mojej drodze, a ja nie lubię tłoku. Lepiej dzielić się na dwóch, a nie na sześciu?
- Masz rację...
W tej chwili zadzwonił telefon Lucrecii. Dziewczyna poderwała się aby go odebrać.
- Słucham!
- Witaj kochana w świecie żywych i wolnych! – krzyknęła kobieta po drugiej stronie słuchawki.
- Esperanza? To niemożliwe...
- Możliwe Lucrecio. Myśleliście, że nie odegram już większej roli, ale nic bardziej mylnego! Esperanza Guzman nigdy się nie poddaje! Nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych! Powiedz Manuelowi żeby przestał liczyć swoje pieniądze i zaczął je rozdzielać po równo! Jego wspólniczka znów wraca do gry!
- Ale...
- Wkrótce się zobaczymy! Przyszykuj się do ostatecznego starcia z rodziną De La Fuente. Pozwólmy zwyciężyć złu - roześmiała się Esperanza... |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Val Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 14 Maj 2008 Posty: 1852 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 23:31:55 03-09-09 Temat postu: |
|
|
Achhh, co za odcinek [jeden z lepszych] - ciemne charaktery rządzą, dla jasnych nawet nie było w tym odcinku miejsca
Carmenita i Esperanzita krąża po lesie jak wilki, gdy tylko dojdą do upragnionego celu, zafundują innym jatkę Jeśli jednak paniom się nie powiedzie, to Diablica urządzi im piekło na ziemi
Santaez powinien zakład gier otworzyć - no proszę - teraz to się losuje kolejne ofiary Tak czy inaczej, na każdego według niego przyjdzie czas, to tylko kwestia ... no właśnie, czasu
Manuel ma łeb na karku, ale po co mu Lucrecia, przecież nawet się z nią nie zabawi, bo nie lubi takich osób Myślę jednak, że facet w tym zawiłym i tajemniczym planie, knuje coś więcej i zrobi wszystko, by to coś wykonać
Cóż za zakończenie, Esperanza dzwoni do Lucrecii z propozycją sojuszu, bo chyba tak to mogę nazwać, oczywiście w jej głosie jest tyle ironii, perfidii i hipokryzji, że jest to aż zabawne Tak sobie pomyslałem, żeby Isabela powrociła zza światów, to może stworzyła z Esperanzą i Carmen całiem przyzwoty trójkąt wrednych bab
Fajne teksty z wiarą w Boga i szatana oraz z pozwoleniem zwyciężenia złu - naprawdę wprowdzaiły klimat i ... powiało grozą ... ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_twisted.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Willa King kong
![King kong King kong](https://i.imgur.com/98N64ut.gif)
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:09:36 04-09-09 Temat postu: |
|
|
Super odcinek
Carmen i Espe żądzą. Uciekły do lasu, ale miały szczęście. Zauważyły samochód jakiś facet, był na grzybach, co się źle dla niego skończyło. Carmen strzeliła do niego. Kobiety odjechały zostawiając za sobą trupa.
Diablica się odgraża. Nie zawiadamia policji, aby szukała więźniarek, to było by dla niej upokorzenie. Jest pewna, że szybko odnajdą Espe i Carmen. To nie jest takie pewne.
Jaki z Santaneza gracz. Oskar losował kto idzie na odstrzał. Padło na Caro, Javiera i Carlosa. Oskar się nimi zajmie. Fajne teksty dotyczące Boga i szatana. Wprowadziły w nastrój.
Santanez kazał Oskarowi zawiadomić Jose. Ma być cieniem Manuela i wydobyć od niego drugą część mapy. Ciekawe czy się uda, szczerze wątpię. Manuel myśli głową a nie wiadomo czym, i może się wszystkiego domyślić. Lucre i on już zaczęli liczyć pieniądze, gdy nagle zadzwoniła Espe, mówiąc że wraca do gry. To Lucrecia się zdziwiła. Myślała, że Esperanca zostanie w pudle do końca życia. |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Greg20 Mistrz
![Mistrz Mistrz](https://i.imgur.com/1zcvnf0.gif)
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 19:13:12 07-09-09 Temat postu: |
|
|
Nie mam w zwyczaju dodawać tytułów do każdego ze swoich odcinków, ale dziś jeden jedyny raz zrobię wyjątek, bo jest ku temu powód
108 ODCINEK
"Demony przeszłości"
Stolica.
Więzienie dla kobiet.
Od ucieczki więźniarek minęły już dwie godziny. Poszukiwania zarządzone przez diablicę nie przyniosły rezultatu. Kobieta była wściekła i sfrustrowana swoją bezsilnością. Nie mogła jednak przeciągać sytuacji w nieskończoność i zawiadomiła policję. Wkrótce na miejsce przyjechał Marcelo Ruiz i jego ludzie. Z zażenowaniem oglądali drogę, którą Esperanza i Carmen przedostały się z więzienia i popędziły ku wolności.
- To skandal! Nie sądziłem, że w tym więzieniu dojdzie do takich sytuacji! Przecież jest to najlepsza kobieca placówka w Kolumbii! Okazuje się, że można sobie stąd tak po prostu uciec! Na dodatek uciekły Esperanza Guzman i Carmen Gordillo, czyli prawdziwe morderczynie! Jak mogła pani pozwolić żeby uciekły kuchennymi drzwiami! Co z pani za naczelniczka! A może pomogła im pani uciec, co? – irytował się Marcelo.
- Jak pan śmie! Całe swoje życie poświęciłam temu miejscu i walce z takimi śmieciami jak te uciekinierki! Jak tylko tu wrócą to zrobię z nimi porządek! Niech pan tak na mnie nie patrzy. Nawet najlepszym przydarzają się błędy – odparła zdenerwowana diablica.
- Zapewniam panią, że w tej sprawie będzie toczyć się śledztwo. Widzę tu wiele zaniedbań i przedziwnych zbiegów okoliczności. Na razie jednak nie zawieszę pani w czynnościach, ale przyjrzę się temu więzieniu. Póki co należy złapać Esperanzę i Carmen. Jej zdjęcia muszą jak najszybciej pojawić się w prasie i telewizji. Nie możemy dłużej ukrywać tego co się stały. Te psychopatki mogą zabić każdego. Przez pani głupotę straciliśmy już dwie godziny...
- Proszę uwierzyć, że musiałam próbować złapać je na własną rękę. Nie chciałam skandalu...
- Niech się pani za przeproszeniem zamknie! Nie pani tu teraz rządzi! Nie dość, że i tak zapewniła pani sobie ten skandal, to jeszcze uciekinierki są już daleko stąd i śmieją się z wymiaru sprawiedliwości! Na szczęście ja jestem tu po to aby naprawiać błędy takich jak pani – westchnął Marcelo Ruiz...
Tymczasem...
Esperanza rozłączyła się. Lucrecia była w szoku i nie mogła wydusić z siebie choćby jednego słowa. Patrzyła tępym wzrokiem na Manuela, a ten również nie wiedział co jest grane.
- Powiesz wreszcie co się stało? To była Esperanza? – dopytywał się Rodriguez.
- Tak... Uciekła z więzienia i chce się z nami spotkać. Mówiła, że wraca do gry – odparła już z większym spokojem dziewczyna.
- Zwariowałaś Lucrecio! To może być z jej strony jeden wielki podstęp! Rusz głową! Nie pomyślałaś, że mogła pójść na układ z policją aby zmniejszyć sobie karę odsiadki? Może wcale nie uciekła tylko chce się z nami spotkać żeby nas wrobić? To może być pułapka!
- Nie sądzę... Ona naprawdę uciekła... Nie poszłaby na żadne układy skoro do tej pory nic nie zrobiła... Niemniej jednak mamy problem, bo ona będzie chciała dotrzeć do naszych pieniędzy...
- Zadzwoni jeszcze?
- Sądzę, że tak. Dała mi wyraźnie do zrozumienia, że jeszcze się spotkamy. Chyba nie uciekła sama... Znowu zaczną się problemy... Co zrobimy?
- Skoro tak jej na tym zależy, to spotkamy się z nią, ale będziemy na to spotkanie przygotowani... – stwierdził tajemniczo Manuel...
Hacjenda rodziny De La Fuente.
Soledad była tak szczęśliwa z powodu ciąży swojej siostry jakby to ona sama była w odmiennym stanie. Gustavo wrócił właśnie po doglądnięciu wszelkich spraw związanych z obrządkiem hacjendy. Z radością przywitał się z żoną po kilku godzinach pracy.
- Takie powitania lubię – uśmiechnął się Gustavo gdy jego żona rzuciła mu się na szyję.
- Wiesz kochanie... ja też powinnam zajść w ciążę.... Co o tym sądzisz? Muszę dorównać swojej siostrze – śmiała się Soledad.
- Ach wy kobiety... Tylko rywalizacja wam w głowie. Zapewniam cię, że będziemy mieli gromadkę dzieci. Dajmy się na razie nacieszyć mojemu bratu i twojej siostrze. To są ich wielkie chwile. Za dziewięć miesięcy zaczną się problemy...
- Cieszę się ze szczęścia mojej siostry. Nawet nie wiesz jakie to wspaniałe...
- Tak...
Gustavo na te słowa zamyślił się głęboko. Z jego twarzy zszedł uśmiech, a wstąpił smutek. Przypomniał sobie bolesną przeszłość związaną ze swoją własną siostrą...
- Claudia! Siostrzyczko... Co oni co zrobili? Wyjdziesz z tego! Nie poddawaj się! – łamiącym się głosem pokrzykiwał Gustavo usiłując ratować półnagą, okaleczoną i ciężko ranną siostrę leżącą w krzakach pobliskiego lasu.
- Było ich kilku... Oni mnie zgwałcili i te ciosy... to ich sprawka... Ja umieram – szepnęła Claudia...
- Nie umrzesz! Nie możesz mi tego zrobić...
- Nie mścij się na nim... To tylko moja wina... Byłam taka głupia...
- Na kim? Oddychaj głęboko i nie zamykaj oczu! Zaraz przyjedzie pomoc...
- Będę nad wami czuwać. Kocham ciebie i Sergia... Zawsze was kochałam...
Dziewczyna nie miała już sił. Wydała z siebie ostatnie tchnienie, po czym jej dusza uleciała. Zmarła na rękach ukochanego brata
- Claudia! Claudia! Nie! Dlaczego? To nie mogło tak się skończyć! Nie ona! – krzyczał Gustavo nie bacząc już na nic. Emocje wzięły górę i w pierwszej chwili mężczyzna nie mógł zapomnieć o ludziach, którzy doprowadzili do jej śmierci. Zapomniał o tym, że Claudia nie chciała widzieć w jego życiu pragnienia zemsty.
- Zapłacą mi za to! Dowiem się kto cię zamordował! Domyślam się czyja to robota! Pomszczę twoją śmierć! Wszyscy zapłacą!
Gustavo wrócił do teraźniejszości. Z myśli wybudził go słodki głos Soledad.
- Kochanie czy ty mnie w ogóle słuchasz? Co z tobą?
- Wybacz... Zamyśliłem się. Jestem trochę zmęczony – odparł Gustavo...
Tymczasem...
Uciekinierki dotarły do bezpiecznego miejsca. Była to kryjówka Carmen niedaleko Coralos, o której niewiele osób miało pojęcia, a już na pewno nie policja. Tutaj mogły przeczekać nos, uspokoić się i pozbierać myśli. Tutaj mogły również planować swój plan zemsty.
- Ładne mieszkanko... Ja już przyzwyczaiłam się do życia w biegu, do zmieniania kryjówek i do ukrywania się. Nic mnie już nie zdziwi – powiedziała Esperanza.
- Jesteśmy bezpieczne, ale nie na długo. Mamy broń, zdobyliśmy też samochód i komórkę, ale musimy uważać. Żadnych błędów, bo wrócimy tam skąd uciekłyśmy – odparła Carmen.
- Manuel Rodriguez i Lucrecia De La Fuente to ludzie pozbawieni skrupułów i moi wspólnicy. Są niebezpieczni, ale to oni pomogą nam w zemście. Doprowadzą cię do Gustavo Munosa.
- Mówisz tak o nich jakby byli twoimi wrogami... Sama cię już nie rozumiem...
- Tak prawdę mówiąc to są moimi wrogami. Są też moimi przyjaciółmi. Na tym świecie nie można ufać nikomu. Nie ma ludzi dobrych, są tylko ludzie źli i ... mniej źli?
- Ciekawe rozumowanie...
- Opowiedz lepiej droga Carmen jak załatwiłaś siostrę Munosów. Jestem tego szalenie ciekawa...
- Mam dobry humor, więc ci opowiem...
Carmen wróciła do wspomnień i swojej rozmowy z Claudią Munos sprzed kilku lat.
- Zrozum Carmen, że mój brat nic do ciebie nie czuje! Uczepiłaś się go jak rzep psiego ogona! Możecie być tylko przyjaciółmi, ale to zależy tylko od ciebie. Jeśli nie chcesz takiego układu to lepiej zniknij z jego życia! – stwierdziła Claudia.
- Jak śmiesz tak do mnie mówić! Jesteśmy przecież przyjaciółkami, a ty wbijasz mi nóż w plecy!
- Jesteśmy i dlatego dobrze ci radzę... Z nim ci nie wyjdzie... Znajdź sobie innego mężczyznę...
- Gdzie ty masz oczy Claudio? Mówisz mi takie morały, a sama spotykasz się z Ricardo Sandovalem! On jest od ciebie dwa razy starszy!
- Ostatnio się pokłóciliśmy, ale wierzę, że on mnie kocha! Właśnie idę na spotkanie z nim, więc daj mi spokój!
- Idź skoro chcesz... Zamiast niego spotkasz śmierć – westchnęła Carmen.
Po chwili gdy Claudia opuściła jej mieszkanie, Carmen wzięła telefon i wykręciła jakiś numer.
- Ricardo! Ta smarkula idzie do ciebie! Nie masz jej już dość? – spytała.
- Oczywiście, że tak. Nie chcę jej nawet widzieć! – odparł wściekły Sandoval.
- Co z nią zrobisz?
- Oddam tę idiotkę na pożarcie moim ludziom. Zaprowadź ją w kierunku lasu. Tobias i moi ludzie dawno nie dostali nagrody. Dzisiaj zapewnię im dobrą zabawę!
- Doskonale...
Carmen rozłączyła się i pobiegła za Claudią. Szybko ją dogoniła.
- Przepraszam cię przyjaciółko... Masz rację... Odczepię się od Gustavo i poszukam prawdziwej miłości. Pójdziemy razem, bo ja też mam coś do załatwienia, dobrze?
- Skoro chcesz, to nie ma sprawy. Nie mogę się doczekać spotkania z Ricardem. Wyjaśnimy sobie wszystko i wrócimy do siebie...
- Chodźmy przez las. Będziemy miały ciekawszą drogę...
Esperanza z zaciekawieniem słuchała opowieści Carmen i nie kryła zadowolenia z pomysłowości, sprytu i przebiegłości swojej towarzyszki z celi.
- Te chamy od Tobiasa zgwałciły ją i zabiły. Mnie już przy tym nie było. Zasłużyła sobie! – śmiała się Carmen.
- Ale nie udało ci się zdobyć serca jej brata... Mimo tej intrygi...
- Nie udało, bo zdradził mnie Sandoval... Ale teraz on nie żyje, a ja jestem na wolności. Odzyskam Gustavo Munosa i to już niedługo...
Kilka godzin później.
Dziesięcioletni chłopiec siedział zamknięty w swoim pokoju, na swoim łóżku i bał się czegoś. Był wystraszony i przerażony, ale nikt nie mógł zmienić jego tragicznego położenia. Nikt nie był w stanie mu pomóc. Czekał na to co nieuniknione. W końcu drzwi jego pokoju otworzyły się i do środka weszło dwóch mężczyzn w podobnym wieku. Mogli mieć niewiele ponad czterdzieści lat.
- Czekałeś na mnie gamoniu, a dzisiaj zostaniesz wynagrodzony podwójnie! – powiedział jeden z mężczyzn.
- Co tu robi wujek Antonio? – spytał nieśmiało chłopiec.
- Wujek przyszedł pomóc mi zrobić z ciebie mężczyznę! Nie zadawaj głupich pytań tylko rób to co zawsze! Przyzwyczajasz się stopniowo, a za każdym razem coraz mniej cię to boli... Nic dziwnego, bo to sama przyjemność! Nie narzekaj i połóż się! Nie mam całej doby żeby na ciebie czekać!
- Ale Felipe... Nie powinniśmy... To tylko bezbronne dziecko! – zauważył drugi z mężczyzn.
- Nie udawaj niewiniątka Antonio! Jesteś takim samym zbereźnikiem jak ja! A mój syn to życiowy nieudacznik, więc trzeba to zmienić! Dostanie surową lekcję! Musi dojrzeć i stanie się mężczyzną szybciej niż sądzisz! Jeśli nie chcesz w tym uczestniczyć to wynoś się! Nie mam czasu na głupie gadki!
- Tato... Nie rób mi krzywdy...
- Zamknij się! Połóż się Manuel i nie krzycz, bo to i tak ci nie pomoże!
Koszmar z przeszłości wracał nawet we śnie. Manuel obudził się cały zlany potem, zziajany i zdenerwowany. Sięgnął po butelkę whisky, nalał sobie ją do szklanki i podszedł do okna swojego hotelowego pokoju.
- To przez ciebie jestem tym kim jestem przeklęty ojcze! Nienawidziłem tego co mi robiłeś, ale wyrosłem na geja i mam słabość do mężczyzn. Ty mnie zniszczyłeś od środka, a potem zapoznałeś mnie z Alejandrem De La Fuente... To był kolejny błąd... Zawsze uważałeś mnie za skończonego idiotę i zero, ale ja udowodnię światu, że jestem kimś... Kimś wybitnym... Pokonam wszystkich i zdobędę to co nieosiągalne. Zabiłem demony przeszłości, a teraz liczy się dla mnie tylko przyszłość – stwierdził Manuel...
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 19:18:38 07-09-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Val Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 14 Maj 2008 Posty: 1852 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 16:05:13 08-09-09 Temat postu: |
|
|
Demony przeszłości odciskają piętno na przyszłych wydarzeniach. Długo trzeba było czekać, by to odkryć. Zapewne zamyśł historii zminiał się w trakcie tworzenia, ponieważ wytraźnie widać, iż idziemy trochę inną drogą niż za pierwszych odcinków - i to o wiele lepszą. Porządny klimat utrzymuje się nadal, czasem nawet wzrasta bardziej niż kiedyś - coraz częsciej ujawniane zostają mroczne tajemnice fundujące nam wspaniały element zaskoczenia.
A teraz o samym, dośc nietypowym, ale jakże interesującym odcinku. Carmen okazuje się coraz większą suką, która nie tylko teraz zacznie działać, ale już kiedyś miała do czynienia z ciemną stroną życia bohaterów. Miałem wrażenie, że Esperanzy dech zaparło od tych szokujących wyznań. Obie panie się zapewne dogadają [przynajmniej narazie, bo bez wątpienia skończą na takim stopniu znajomości jaki był pomiędzy Isabelą i Esperanzą]. Nie ma to, jak wspólnicy zaczynają się wykańczać - swoją drogą, głównie przez to ciemne charaktery zawsze przegrywają, chcą dominować, wszelkie układy, anwet korzystne dla nich, nie odpowiadają im.
Manuel ... Postać, po ktorej spodziewałem się wiele od samego początku - nie zawiodła mnie - a jeszcze trochę do końca, więc może przerośnie nawet moje oczekiwania. Gdzieś tam w głębi czułem, że on miał jakiś uraz z dzieciństwa, nawet podejrzewałem, że to jest związane z wykorzystywaniem go, ale jednak odrzucałem tę myśl - i niepotrzebnie. Jak dla mnie, nie ma niczego bardziej obrzydliwego w telewizji czy w książce niż zbiorowy gwałt, nie ważne na kim. Jest to chyba jedyna rzecz, którą powinno pokazywać się tylko w naprawdę niektórych sytuacjach, więc cieszę się, że scena z tym wydarzeniem została urwana.
Manuel to rewelacyjna psotać, nie tylko pod względem fabularnym, ale i psychologicznym ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_winkle.gif)
Ostatnio zmieniony przez Val dnia 16:08:38 08-09-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Greg20 Mistrz
![Mistrz Mistrz](https://i.imgur.com/1zcvnf0.gif)
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 21:40:27 08-09-09 Temat postu: |
|
|
109 ODCINEK
Stolica.
Hotel.
Manuel wybudził się już na dobre i nie mógł zasnąć. Wciąż popijał whisky
rozmyślając o swoim burzliwym życiu, o okrutnym dla niego dzieciństwie, o swojej pracy adwokata, znajomości z rodziną De La Fuente, swojej orientacji oraz ambicjach, które pchały go ciągle do przodu i on sam nie miał pojęcia gdzie jest szczyt tych ambicji.
- Pęd ku doskonałości... To jest to co trzyma mnie jeszcze przy życiu. Wbrew całemu światu mogę pokazać, że nie jestem ani zerem ani tchórzem, za jakiego uważał mnie mój ojciec. Z trudem ukrywałem swoją orientację, ale zdołałem zyskać przychylność rodziny De La Fuente i znikąd stałem się cenionym adwokatem. Niestety przeszłość spowodowała, że zawładnęło mną zło. Potem jeszcze ten konflikt z przeklętym Alejandrem... Ale to wszystko zaczęło się dziesięć lat temu. Wtedy po raz pierwszy udowodniłem, że jestem silny, wyrównałem rachunki, ale jednocześnie od tamtego dnia stałem się zimny i wyrachowany. W innym wypadku pewnie nadal byłbym nikim – westchnął mężczyzna...
Manuel znów sięgnął pamięcią do przeszłości, a na jego twarzy pojawił się złowrogi, ironiczny i niemalże szelmowski uśmiech.
Trzech mężczyzn rozmawiało ze sobą przy butelce dobrego wina. Dwóch z nich było jednak zaskoczonych i zdezorientowanym tym nagłym spotkaniem.
- Nic z tego nie rozumiem... Rzadko kiedy się widzimy, więc po co nas do siebie zapraszałeś? Co chcesz z nami świętować? – dziwił się Felipe Rodriguez.
- Chciałem żebyśmy w trójkę napili się wina. Co w tym dziwnego? Chyba nie masz nic przeciwko tato? Ani ty wujku? – zapytał Manuel.
- Skądże – stwierdził Antonio, który nigdy nie stronił od alkoholu.
- Wiesz, że nie mam czasu na picie wina bez okazji. Napiję się w podłej knajpie gdy będę miał na to ochotę, a dobrze wiesz, że jestem zapracowany. O co ci więc chodzi? – denerwował się Felipe.
- Już mówię. Wznieśmy toast i wypijmy za to, że stałem się mężczyzną i mam dobrą pracę. Jestem prawą rękę don Alejandra De la Fuente. Wyszedłem na ludzi. A to wszystko dzięki wam... Mojej jedynej rodzinie! - powiedział Manuel rozkoszując się smakiem czerwonego wina.
- Do dna! – krzyknął Antonio w jednej chwili opróżniając swój kieliszek.
- Wiedziałem, że to kiedyś powiesz synu – uśmiechnął się Felipe, który również zabrał się za oblewanie zawodowego sukcesu Manuela.
Chwilę później Felipe i Antonio źle się poczuli. Kręciło im się w głowach i stali się bardzo senni.
- Chyba to wino mi zaszkodziło – powiedział ziewając Antonio, a po chwili bezwładnie opadł na podłogę.
- Coś ty tam wlał do cholery! Otrułeś własnego ojca? Ty draniu! – krzyknął Felipe i chciał podejść w kierunku syna, ale nie dał rady. Z wielkim hukiem runął na ziemię.
Manuel z politowaniem patrzył na widok dwóch jego największych katów, którzy teraz leżeli nieprzytomni u jego stóp. Substancja dosypana do wina nie była trucizną, lecz środkiem nasennym, który miał spowodować, że mężczyźni stracą przytomność. Po chwili w mieszkaniu pojawiło się dwóch rosłych mężczyzn ogolonych na łyso.
- Teraz wasza kolej. Mam nadzieję, że macie to co chciałem żebyście ze sobą przynieśli. Weźcie ich do drugiego pokoju i załatwcie sprawę, bo niedługo środek przestanie działać i te potwory mogą cię obudzić! Nie obchodzi mnie co zrobicie z nimi po drodze, ale pamiętajcie, że mają żyć dopóki ja ich nie odwiedzę! A teraz do dzieła! Wykastrujcie ich! Niech te przeklęte bestie nie skrzywdzą już żadnego dziecka!
Trzy kwadranse później Manuel wszedł do pomieszczenia, w którym leżeli jego ojciec i wujek. Byli przytomni, ale nadzy. Już wiedzieli co im się przydarzyło i krzyczeli z bólu, poniżenia i wściekłości jednocześnie.
- Zatkajcie im gębę, bo nie chcę słuchać tych plugastw! Wystarczy, że będą mnie słyszeli – powiedział do swoich ludzi Manuel.
Dwaj mężczyźni posłusznie wypełnili polecenie swojego szefa i po chwili ofiary przestały już krzyczeć.
- Zniszczyliście mi dzieciństwo, odebraliście mi marzenia i spowodowaliście, że moje życie stało się piekłem na ziemi. Będę musiał żyć z tym piętnem do końca życia, ale tego dnia gdy zgwałciliście mnie w potworny sposób we dwójkę, poprzysiągłem sobie, że kiedyś zemszczę się na was równie okrutnie. Dzisiaj nadszedł dzień zemsty. Ja będę żył jeszcze długie lata, a wasz czas dobiegł już właśnie końca...
- Manuel... Nie wiesz co robisz! To twój ojciec mnie do tego namówił! Ja zawsze byłem przeciwny! Nie zabijaj mnie! To co zrobiłeś jest już wystarczająco okrutne! Okaleczyłeś nas i zemściłeś się! Okaż litość! – krzyczał Antonio.
- Mogłeś mnie okaleczyć, ale mnie nie zabijesz. Nie masz do tego jaj tępaku! Nie jesteś w stanie skończyć ze mną samemu, więc wysługujesz się innymi. Zawsze byłeś zerem, nieudacznikiem i tchórzem! Nawet w tej chwili! – kpił Felipe.
- Mylicie się przeklęci – uśmiechnął się Manuel, po czym sięgnął po leżący na stole pistolet.
Bez wahania strzelił swojemu wujkowi prosto w głowę, a ten nawet nie zdążył krzyknąć. Opadł na wznak, a z jego czoła popłynęła struga krwi.
- Miałeś szybką śmierć wujku tylko dlatego, że zgwałciłeś mnie mniej razy...
- Mnie też strzelisz prosto w głowę? Śmiało... Zabij własnego ojca! Ręka ci zadrży Manuelito... Nie dasz rady... Wypuść mnie stąd i nie wygłupiaj się!
Manuel tylko się uśmiechnął. Felipe wiedział już, że było za późno na ratunek. Mężczyzna zaczął strzelać w jego kierunku. Celował najpierw w nogi, ręce, a później w brzuch i serce. Opróżnił cały magazynek. Kilkanaście strzałów i powolna śmierć miała być kara dla tego okrutnego zboczeńca. Widok zwijającego się z bólu i konającego w kałuży krwi Felipe skrzywił nawet towarzyszy Manuela. To był okropny i niecodzienny widok.
- A teraz spalcie ten chlew! Nie chcę mieć nic wspólnego z tym miejscem zbrodni, a ogień niech zatrze wszystkie ślady. Ma to wyglądać na zwyczajny pożar – rzucił na koniec Manuel...
Tak też się stało. Całe mieszkanie z dwoma trupami w środku spłonęło jak domek z kart. Rodriguez wypełnił swoją misję zemsty i po raz pierwszy od wielu lat poczuł się szczęśliwy.
- Dobra robota chłopcy – uśmiechnął się Manuel siedząc w swoim samochodzie. Jego ludzie od brudnej roboty siedzieli w drugim aucie i przeliczali pieniądze.
- Dla dużej forsy każda robota wydaje się łatwa. Wszystko się zgadza. Z panem można robić świetne interesy – odpowiedział jeden z nich.
- Czas odjeżdżać, bo niedługo zjawi się tu policja. Właściwie to opuszczony dom i odludzie, ale ogień sprowadzi tu ludzi. Żegnam!
Mężczyzna odjechał kilkanaście metrów i zatrzymał się na poboczu. Obserwował jeszcze zachowanie mężczyzn. Rozmawiali jeszcze chwilę, po czym drugi z nich usiłował uruchomić swój wóz. Po chwili wstrząsnęła nim potężna eksplozja i samochód wyleciał w powietrze...
Manuel wrócił do teraźniejszości. Tamte wydarzenia wyraźnie poprawiły mu humor.
- Zawsze miałem łeb na karku i dlatego wciąż jestem w grze. Jest ona coraz bardziej zawiła i niebezpieczna, ale ja lubię takie wyzwania. Nikt mnie nie powstrzyma przed osiągnięciem zamierzonego celu! – uśmiechnął się spoglądając w okno...
Na drugi dzień.
Hacjenda rodziny De La Fuente.
Alejandro miał zasępioną minę podczas śniadania. Zauważyli to wszyscy domownicy, na czele z jego bratem oraz dziećmi.
- Co z tobą tato? Jesteś jakiś dziwny... Przecież ostatnio obiegają nas same dobre wiadomości. Najpierw moja ciąża, potem twoje zaręczyny z Valerią. Czemu jesteś taki smutny? – zapytała go Marina.
- A może obleciał cię strach przed ponownym ożenkiem? – śmiała się Soledad.
- A wam tylko żarty w głowie – wtrącił Javier.
- Powiesz nam wreszcie czy nie? Ja również zaczynam się denerwować! – niepokoił się Martin.
- Lepiej im o tym powiedz. Nie ma co dłużej utrzymywać tego w tajemnicy. Wszyscy jesteśmy w niebezpieczeństwie i powinniśmy o tym wiedzieć – przekonywała go Valeria.
- Niebezpieczeństwie? Co się znów wydarzyło? – zapytał zaskoczony Sergio.
- Czy chodzi o naszych wrogów? – dodał Gustavo i w porę zrozumiał, że odpowiedź będzie niestety twierdząca.
- Musicie wiedzieć, że Manuel wcale nie zginął na bagnach. On upozorował własną śmierć i wciąż żyje! Gdzieś się ukrywa – powiedział w końcu Alejandro.
- Co takiego? To niemożliwe! – nie mogła uwierzyć w to co słyszy Marina.
- A to drań – szepnęła Soledad.
- To jeszcze nie wszystko. Dostałem wczoraj wieczorem informację, że Esperanza uciekła z więzienia. Wciąż jest na wolności, a chyba wiecie co to dla nas oznacza...
Tymczasem...
Tobias Castillo siedział w swoim mieszkaniu, a jego myśli zaprzątała Carolina Gomez. Cały czas czuł się za nią odpowiedzialny. Wiedział, że jest ona szczęśliwa i bezpieczna u boku Javiera, więc nie chciał wchodzić z butami w jej życie. Z drugiej jednak strony coś bardzo go niepokoiło. Nie wiedział co to takiego, ale miał złe przeczucia. Czuł jakieś niebezpieczeństwo grożące tej młodej dziewczynie. Poza tym obiecał swojemu szefowi Ricardo Sandovalowi, że zawsze będzie czuwał przy jego córce. Doskonale wiedział, że jego przeszłość oraz to jakim jest człowiekiem powoduje, że nie jest zbyt mile widziany i dobrze traktowany przez Javiera De La Fuente, ale nie mógł tak po prostu wycofać się z jej życia. Wydawało mu się, że jeszcze może być potrzebny i że jeszcze może naprawić wiele zła, które wyrządził w swoim życiu. Nagle przed oczami stanęła mu pewna młoda dziewczyna. Kilka lat temu przyczynił się do jej śmierci. Potworne wydarzenia wciąż do niego wracały.
Kilku podpitych mężczyzn na przemian gwałciło młodą dziewczynę. Sprawiało im to radość, podniecenie i dobrą zabawę. Gdy już napełnieni alkoholem, zziajani i spoceni dokończyli robotę, jeden z nich sięgnął po nóż i zadał swojej ofierze kilka ciosów w brzuch. W tej chwili nadjechał Tobias i wpadł w olbrzymią wściekłość widząc zbiorowy gwałt i mord na niewinnej dziewczynie. Wystrzelił w powietrze i rozpędził tłum zboczeńców.
- Co to ma znaczyć do cholery! Chyba trochę przesadziliście! – krzyknął Tobias.
- Zabawiliśmy się z nią szefie... I pozbyliśmy się jej raz na zawsze! Już nie będzie nękać don Ricarda! – odparł jeden z nich.
- Który z was zadał jej ciosy nożem? Który ją zabił?
- Ja! – odezwał się jeden z podpitych mężczyzn.
Tobias bez wahania wyciągnął pistolet i na oczach wszystkich zastrzelił delikwenta.
- Niech to będzie dla was nauczka! A teraz wynoście się z tego lasu! Mam was serdecznie dość! – powiedział Tobias, po czym wsiadł na konia i odjechał...
Tobias nie mógł odżałować, że nawet nie sprawdził wtedy czy dziewczyna jeszcze oddycha i nie pomógł jej. Odjechał jak ostatni tchórz. Przez te lata jej zmasakrowana i pełna bólu twarz stawała mu cały czas przed oczami. Wtedy zawiódł, ale teraz zdawał sobie sprawę, że nie może tego zrobić względem Caroliny.
- Zabijałem, handlowałem narkotykami i robiłem wiele innych podłości, bo tak rozkazywał mi mój szef. Nigdy jednak nie potrafiłbym zgwałcić niewinnej istoty. Ta dziewczyna zginęła w pewnym sensie przeze mnie. Nie zamordowałem jej własnymi rękami, ale pozostałem bierny i w pewnym sensie przyczyniłem się do tej zbrodni. Dlatego wiem, że póki żyję muszę chronić Carolinę. Nawet przed całym światem – powiedział Tobias...
Stany Zjednoczone.
Na olbrzymim lotnisku wylądował kolejny z setek tego dnia samolotów. Jego pasażerowie właśnie wysiedli i udali się w kierunku odbioru bagaży. Jednym z nich był komendant Arturo Peralta. Przyleciał tu w jasnym i wiadomym celu. Musiał odnaleźć rodzinę mafiosa aby uczynić olbrzymi krok w walce z Rodrigo Santanezem i w walce o odzyskanie ukochanej kobiety.
- Odnajdę Renatę i Laurę Santanez choćby schowały się pod ziemią! To podróż musi być przełomowa! Uwolnię Mirandę z rąk tego potwora, a jego samego wsadzę do pudła! Ach co za klimat... Nawet pogoda mi sprzyja. Oby się udało odszukać te kobiety i otworzyć im oczy – powiedział sam do siebie Arturo zakładając okulary słoneczne i odbierając swój bagaż...
Stolica.
Rodrigo Santanez i Oskar rozmawiali z Lucrecią. Dziewczyna skorzystała z nieobecności Manuela i wymknęła się aby porozmawiać z ludźmi, którzy mieli zapewnić jej ochronę i spore pieniądze w zamian za pomoc w zniszczeniu wspólnika.
- Wiem, że Esperanza uciekła z więzienia... To twarda sztuka i nie wiadomo co teraz wykombinuje. Sądzę jednak, że chwilowo będzie się ukrywać. Zajmiemy się nią w swoim czasie – stwierdził Santanez.
- A co ze mną? Co mam robić? – spytała Lucrecia.
- Pomożesz mi w wykończeniu Manuela. Zatrudniłem pewnego człowieka, który wykorzysta słabość twojego wspólnika... Oczywiście mówię tu o jego chorej orientacji. Ty i Jose doprowadzicie go do zguby. Odszukacie drugą część mapy, a potem go zlikwidujecie. Za śmierć tego intryganta zapłacę ci potrójnie młoda damo. Co ty na to?
- Jaką mam gwarancję, że nie pozbędzie się mnie pan gdy już wykonam swoje zadanie?
- Żadnej. To są interesy – uśmiechnął się Rodrigo.
- Pan sobie ze mnie kpi?
- Oczywiście, że tak. Nie umrzesz, bo nie podskakujesz tak jak Manuel. Pomóż mi, a ja pomogę tobie. Dostaniesz nową tożsamość i nowe mieszkanie, a pieniędzy starczy ci do końca życia...
Oskar przedstawił Lucrecii jej pomocnika Jose. Niedługo mieli oni zacząć wdrażać swój plan w życie. Dziewczyna odebrała pierwszą zaliczkę i wyszła z budynku.
- Co pan o tym sądzi? Wykona zadanie? – spytał Oskar.
- Myślę, że tak. Nienawidzi Manuela za to jaki jest. Zrobiłaby to nawet za darmo, ale pieniądze to dodatkowa motywacja. A ta dziewucha obok seksu lubi właśnie mamonę – odparł ze stoickim spokojem Rodrigo.
- Naprawdę pozwoli jej pan żyć i da jej nową tożsamość?
- Czy to masz mnie za idiotę Oskar? Mam się poświęcać dla takiej skończonej idiotki?
- A więc zabije ją pan jak już będzie po wszystkim... Tak właśnie myślałem...
- Pudło mój drogi. Mogę się założyć, że ktoś mnie z tego przykrego obowiązku wyręczy...
Tymczasem...
Na opustoszałej drodze zaparkował samochód. Wysiadła z niego kobieta. Rozglądnęła się i spojrzała nerwowym ruchem na zegarek. Wyczekiwała kogoś. W końcu doczekała się. Wolnym krokiem zbliżał się w jej kierunku pewien mężczyzna.
- Punktualność to twoja mocna strona. Dwie minuty przed czasem, ale czemu przyszedłeś pieszo? – powiedziała uradowana Esperanza.
- Miałem blisko do wyznaczonego przez ciebie miejsca, a poza tym w moim samochodzie mogą być niespodzianki. Mafia ma mnie na oku i wolę nie ryzykować – odparł Manuel.
- Co ty kombinujesz?
- A ty? Uciekłaś z więzienia i chcesz podzielić się ze mną władzą... W porządku. Jestem gotów to zrobić i zagwarantować ci połowę zysków z ropy, ale musisz być po mojej stronie w walce z mafią. Nie oszukujmy się. Ci ludzie na pewno zechcą się nas pozbyć. Mam w ręku mocne argumenty przeciwko Santanezowi i użyję ich, ale w swoim czasie. Póki mam przewagę, nic mi nie zrobi. Jest jednak jeden problem.
- Jaki?
- To Lucrecia...
- Wiem o tym. Dlatego do niej zadzwoniłam aby uśpić jej czujność. Przecież tego chciałeś. Dlaczego rzucasz mi teraz piaskiem w oczy? Gdzie konkrety? W czym tkwi problem z Lucrecią?
- Za dużo wie... Czuję, że wybrała mafię i chce mi potajemnie zaszkodzić. Poza tym to ona spowodowała, że o mało nie utopiłem się w bagnach. Uciekła gdy ciebie aresztowali... Nie wydaje ci się to dziwne?
- Zawsze była suką. To tak jakby była moją własną córką – westchnęła Esperanza.
- Musimy ją wyeliminować i to szybko. Inaczej to ona dobierze nam się do tyłków, a tego chyba nie chcemy! Podzieli los Simona. Dobrze znam jej słabość... Już obmyśliłem szatański plan...
- Jeżeli kiedyś będziemy smażyć się w piekle, to zajmuję miejsce obok ciebie. Ty potrafisz zapewniać niecodzienne atrakcje...
- Cóż... dla Lucrecii nie ma po prostu już miejsca w naszej zwariowanej grze – uśmiechnął się Manuel...
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 16:03:02 12-09-09, w całości zmieniany 7 razy |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Val Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 14 Maj 2008 Posty: 1852 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 22:50:12 08-09-09 Temat postu: |
|
|
Tworzysz niesamowite odcinki, nie chodzi już o samą treść, która zawsze jest interesująca i trzyma w mniejszym lub większym napięciu [częściej w większym], ale o styl, język i długość - nie dajesz nam śmiesznej i żałosnej ilości odcinka, którą czyta się minutę, to jest prawdziwy odcinek - kilka porządnie dopracowanych scen
Co tam Alejandro, co tam Arturo, co tam inni bohaterowie, jak mamy taką jazdę z Manuelem Pierwsza scena z odcinka była najlepszą w całym serialu, prawdziwa masakra - bardzo, ale to bardzo słodka i wymowna zemsta za gwałt - kastracja - idealnie zaplanowane - a po kastracji ciąg dalszy atrakcji - strzelaninka
Coraz lepsze dialogi, w których występują coraz ostrzejsze i ironiczniejsze sformułowania, czego przykładem jest rozmowa z ostatniej sceny, gdzie Esperanza i Manuel planują sobie miejscówki z atrakcjami w piekle, a kobieta rozmyśla nad tym, że suka Lucrecia mogłaby być jej córką
Tobias zostaje coraz bardziej oczyszczany, ciekawe jaką rolę odegra, skoro postanawia w przyszłości naprawić błędy z przeszłości
Po dzisiejszym odcinki chciałoby się więcej, więcej, więcej ... ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_winkle.gif)
Ostatnio zmieniony przez Val dnia 22:54:26 08-09-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Greg20 Mistrz
![Mistrz Mistrz](https://i.imgur.com/1zcvnf0.gif)
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 23:01:31 08-09-09 Temat postu: |
|
|
Cieszę się, że odcinki coraz bardziej Ci się podobają Dużo było tych scen z przeszłości, ale były one moim zdaniem bardzo istotne dla przebiegu obecnej akcji i musiałem je umieścić. Myślę, że dzięki temu można nieco lepiej zrozumieć sytuację i wczuć się w klimat Teraz jednak wejdziemy tylko w teraźniejszość i nowe problemy
Powiem Ci szczerze, że początkowo to Esperanza i Ricardo mieli być głównymi czarnymi charakterami, ale stopniowo Manuel zyskiwał coraz większą pozycję. To villan z krwi i kości. Ma obrzydliwą przeszłość (spowodowaną przez ingerencję osób trzecich), ale mimo że wyszedł z niej obronną ręką, to upodobania zostały... Jest gejem, ale kalkuluje, zero emocji, nie robi praktycznie żadnych błędów, nie tylko wynajmuje ludzi do zabijania, co sam zabija, nawet bomby podkłada Jest chciwy, ale nie głupi. Ma asy w rękawie, co powoduje, że nawet mafia ma z nim problemy. Potrafi knuć skłócając jednego z drugim Jednym słowem wszystko. Sam jestem ciekaw czy kiedyś opuści go szczęście ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_wink.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Val Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 14 Maj 2008 Posty: 1852 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 23:12:05 08-09-09 Temat postu: |
|
|
Dzięki ostatnim wydarzenom z Manuelem, serial został ożywiony, a inne ciemne charaktery nie wydają się już tak straszne jak Manuel - to rewelacyjna postać i cieszę się, że plany z nią związane uległy zmianie, a co za tym idzie, wykorzystuje się jej potencjał
Manuel ma chyba wszystkie cechy ciemnego charakteru, ale niesamowicie potrafi je ukryć i ujawnić w najmniej odpowiednim dla innych momencie Myślę, że to, iż ma łeb na karku, dąży do celu i jest gejem, to nie są jego wady, do wad nalezy raczej brak pohamowania w swoich żądzach, bo przecież trzeba zachowywać umiar - a on przez swoje straszne przejścia nauczył się siły, ale nie nauczył się jej kontrolować ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_smile.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Greg20 Mistrz
![Mistrz Mistrz](https://i.imgur.com/1zcvnf0.gif)
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 23:17:28 08-09-09 Temat postu: |
|
|
To prawda Stał się silny, ale zbyt wielkie ambicje zgubią każdego i oby nie zgubiły też Manuela Swoją drogą jestem ciekaw czy myślałeś o tym dlaczego Manuel nienawidzi tak bardzo Alejandra mimo, że przecież dzięki niemu dostał pracę i stał się "kimś" Obiecuję, że to kiedyś zostanie również wyjaśnione ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_smile.gif)
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 23:22:39 08-09-09, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Val Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 14 Maj 2008 Posty: 1852 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 23:20:07 08-09-09 Temat postu: |
|
|
Na pytanie nie udzielę odpowiedzi, bo jej nie znam Nie wiem, nie sądziłem, że moze być coś więcej niż tylko zwykłe chęć ograbienia Alejnadra przez Manuela, ale skoro będzie coś jeszcze większego to tym lepiej i ciekawiej ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_winkle.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|