Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

W labiryncie kłamstw
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 35, 36, 37 ... 48, 49, 50  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Który z villanów powinien odegrać znaczącą rolę w finale serialu?
Manuel Rodriguez
12%
 12%  [ 1 ]
Esperanza Guzman
12%
 12%  [ 1 ]
Lucrecia De La Fuente
12%
 12%  [ 1 ]
Rodrigo Santanez
0%
 0%  [ 0 ]
Carmen Gordillo
0%
 0%  [ 0 ]
Oskar Gutierrez
0%
 0%  [ 0 ]
Tobias Castillo
0%
 0%  [ 0 ]
Manuel, Esperanza i Santanez
12%
 12%  [ 1 ]
Manuel i Esperanza
37%
 37%  [ 3 ]
Ostatni odcinek powinien być bez villanów
12%
 12%  [ 1 ]
Wszystkich Głosów : 8

Autor Wiadomość
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 22:53:32 24-09-09    Temat postu:

Val napisał:
Owszem, z parami trochę się działo, ale zostawało to zawsze błyskawicznie urywane i znów była sielanka - można było to zrobić zawilej. Nie twierdzę, że każda z par ma się kłócić, ale wszystkie pary słodzące sobie na okrągło to za wiele. Nawet jeżeli nie byłoby kłótni, to mogliby się droczyć, albo żartować, udawać niedostępnych, a oni się tylko obściskują.


Bardzo mnie cieszy, że poruszasz też wątki, które Ci się w "WLK" nie podobają Można o tym zawsze podyskutować

Aż tak z tym słodzeniem nie jest, bo mało jest to pokazywane. Obściskiwanie i nadmiernego seksu też nie widzę. Faktycznie może to, że niektóre pary są razem zbyt długo jest błędem, ale jak zauważyłeś do finału serialu jeszcze daleko

Gdybym każdy wątek tworzył w zawiły sposób, z "WLK" wyszłaby paranoja
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 22:59:09 24-09-09    Temat postu:

Naprawdę się nie czepiam. Jaechłbym po całości, gdyby ten serial był dziale romans/dramat. To jest jednak kryminał i do wątków wiodącvych, czyli kryminalnych nie mam żadnych zastrzeżeń. Warto jednak wspomnieć o tych romansach, które gdzieś po boku kwitną.

Nie twierdzę, że jest zbyt wiele seksu, stwierdziłbym, że nie ma go wcale. Słodzą sobie cały czas [moze mam urojenia, ale tak odczuwam], a przydałoby się od czasu do czasu jakieś 'ty chamie', 'ty zdziro', jakiś plaskacz w mordę, albo baaardzo namiętna scena, by zburzyć trochę tę grzeczność.

Racja, wszystkie wątki nie mogłyby być zawiłe, ale gdyby chociaż jedna z tych par przeżywała prawdziwy labirynt, który trochę potrwa, byłoby miło i naprawdę urozmaiciłoby to serial.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 23:04:55 24-09-09    Temat postu:

Val napisał:
Nie twierdzę, że jest zbyt wiele seksu, stwierdziłbym, że nie ma go wcale. Słodzą sobie cały czas [moze mam urojenia, ale tak odczuwam], a przydałoby się od czasu do czasu jakieś 'ty chamie', 'ty zdziro', jakiś plaskacz w mordę, albo baaardzo namiętna scena, by zburzyć trochę tę grzeczność.

ale gdyby chociaż jedna z tych par przeżywała prawdziwy labirynt, który trochę potrwa, byłoby miło i naprawdę urozmaiciłoby to serial.


Chyba na seks w tym serialu nie ma czasu A tak na poważnie to mam trochę inny styl pisania, który może czasami nie mieści się w Twoich wymaganiach, ale rzeczywiście pomyślę aby ubarwić te pary albo wmieszać ich w jakieś kolejne kłopoty.

Najwięcej przeżywali Marina i Sergio, ale czy to koniec ich kłopotów? Nie będę spoilerował
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 23:20:36 24-09-09    Temat postu:

To, co napisałem, to były tylko moje uwagi, a nie jakaś większa krytyka. Z resztą to tylko wątki poboczne, więc nie ma się co przejmować, le cóż by się działo, gdyby wątki poboczne dorównały tym głównym [a moze to możliwe, bo wątki główne są chyba nie do pobicia].

Każdy ma inny styl, inny gust, a przez to inne wymagania. Ważne, zeby autor oprócz pisania dla widzów, pia zgodnie ze swoim stylem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 22:43:45 26-09-09    Temat postu:

114 ODCINEK

Jakiś czas później.

Szpital.

Marina nie mogła sobie znaleźć miejsca krążąc nerwowo po szpitalnym korytarzu. Wiedziała, że rana Sergio nie jest poważna, ale cała ta sytuacja dała się jej wyraźnie we znaki. Po kilkunastu minutach czekania w końcu pojawił się jakiś lekarz aby z nią porozmawiać.

- Co z moim mężem panie doktorze? – spytała zdenerwowana Marina.
- Proszę się nie denerwować, bo wiem od pani męża, że jest pani w błogosławionym stanie. Nerwy mogą zaszkodzić dziecku, a to chyba pani nie chce – odparł lekarz.
- Oczywiście, że nie chcę... Co z Sergiem?
- Zajęliśmy się pani mężem i na całe szczęście to było zwyczajne draśnięcie. Kula utkwiła w ramieniu, konieczny był więc zabieg, ale jego życiu nic nie zagraża. Zatrzymamy go jednak na obserwacji do jutra.
- Mogę go odwiedzić?
- Tak, ale proszę krótko, bo on musi wypocząć żeby jutro móc wyjść stąd cały i zdrowy...

Marina weszła do sali, w której leżał jej mąż. Był przytomny i uśmiechnął się na widok ukochanej.

- Nic nie mów i odpoczywaj. Nieźle mnie wystraszyłeś...
- Mówiłem, że to tylko draśnięcie. Musiałem ratować cię z rak tej wariatki... Kiedy będę mógł stąd wyjść? Mam nadzieję, że dzisiaj – powiedział Sergio.
- Dopiero jutro mój drogi. Spędzisz tu dzisiejszą noc i ja tego dopilnuję...
- Nie trawię szpitali, ale niech ci będzie. Mam nadzieję, że zawiadomiłaś policję i aresztowali Lucrecię. Oby raz na zawsze zniknęła z naszego życia!
- Bruno już o wszystkim wie. Moja kuzynka zapłaci za wszystkie swoje zbrodnie – oznajmiła Marina...

Chata na obrzeżach Coralos.

Męki związanej Lucrecii z rojem pszczół nie trwały zbyt długo. Dziewczyna była na te owady uczulona od dziecka, więc nie miała żadnych szans. Została użądlona w wiele miejsc, a pszczoły zrobiły sobie na jej ciele legowisko. Jej śmierć była jednak okrutna i brutalna. Kilkanaście minut później ten makabryczny widok odkryła policja, ale żeby dostać się do zwłok należało wezwać straż pożarną, która miała poradzić sobie z pszczelim gniazdem. Czekano więc kolejne kilkadziesiąt minut. W końcu odpowiednie służby zajęły się pszczołami i pozbyły ich się raz na zawsze. Dopiero wtedy wyciągnięto ciało Lucrecii.

- Zabita w potworny, bestialski sposób. Ktoś nas uprzedził – westchnął Bruno z trudem spoglądając na wytrzeszczone oczy ofiary, jej otępiały i przerażony wzrok szukający ratunku, który jednak znikąd nie nadszedł.
- Jeszcze nigdy nie spotkałem się z czymś takim. Została związana i siłą wsadzona do tej nory z gniazdem pszczół. Nawet najgorszy przestępca nie zasługuje na taką śmierć. Myśli pan, że długo cierpiała? – zapytał jeden z jego ludzi.
- Kilka minut szarpała się z nimi, ale była wobec nich bezsilna. Została ukąszona wielokrotnie, ale sądzę, że bezpośrednią śmierć spowodowało użądlenie w szyję, czyli zamknięcie dróg oddechowych. Udusiła się mając na sobie kilkanaście tych przeklętych owadów – kręcił głową z niedowierzaniem Rebollar.
- Kto mógł być aż tak okrutny?
- Znam dwie osoby jeszcze gorsze od Lucrecii De La Fuente. Tylko ci ludzie byliby zdolni zemścić się na tej dziewczynie w tak okrutny sposób. Być może pozbyli się jej, bo za dużo wiedziała albo zwyczajnie przeszkadzała im w interesach...
- O kim pan mówi?
- Nie domyślasz się Julian? Zrobiła to Esperanza Guzman albo Manuel Rodriguez. A może działali razem? Nie zdziwiłbym się gdyby tak było...
- To szaleńcy! Są psychiczni chorzy...
- Mnie tego nie musisz mówić. Zabierzcie tą nieszczęśnicę, a ja zawiadomię Alejandra De La Fuente. Tak czy inaczej Lucrecia była członkiem ich rodziny – westchnął niezwykle poruszony Bruno...

Tymczasem...

W pewnej rezydencji odbywała się huczna impreza, na której nie zabrakło dobrej muzyki, sporej dawki alkoholu i pięknych kobiet. Kilku mężczyzn doskonale się bawiło w otoczeniu niewiast gotowych spełnić każdą ich zachciankę. Nad bezpieczeństwem balujących czuwało kilku ochroniarzy.

- Interesy idą dobrze braciszku, więc możemy cieszyć się chwilą! – śmiał się jeden z mężczyzn popijając drinka i patrząc jak jego towarzyszka powoli rozbiera się tylko dla niego.
- Cały świat należy do nas! – odpowiedział mu drugi, już nieźle podpity.
- Jesteście pewni, że nie będzie się mścił? – zapytał trzeci.
- Teraz ten teren jest nasz i nie ośmieli się postawić nogę za próg naszych posiadłości! – zauważył czwarty z nich.

Po tych słowach w rezydencji zrobiło się głośno. Słychać było jeden głośny wybuch, po którym do środka włamało się kilkunastu zamaskowanych ludzi. Otworzyli ogień z karabinów maszynowych i w przeciągu kilku sekund pozbyli się ochrony. Zaczęli strzelać do imprezujących mężczyzn, którzy nie mieli czasu na reakcję. Zostali zamordowani z zimną krwią tak jak stali. Nie oszczędzano nikogo, nawet obecnych tam kobiet. Trzech braci leżało na podłodze w kałuży krwi, czwarty próbował uciekać, sięgnął nawet po broń, ale jeden z napastników zaskoczył od tyłu i kilkakrotnie wystrzelił. Zdjął swoją kominiarkę i pochylił się nad konającym.

- Może teraz w końcu ty i twoi bracia zrozumiecie, że w tym mieści rządzi tylko i wyłącznie Rodrigo Santanez! – krzyknął rozwścieczony Oskar.
- Ty bydlaku! – szepnął tylko umierający mężczyzna. Oskar strzelił jeszcze dwukrotnie, po czym dał znak swoich ludziom, że czas skończyć przedstawienie.
- Podpalcie ten chlew i zbieramy swoje manatki. Ja zawiadomię szefa. Na pewno ucieszy się z dobrej informacji, a wy rozpowiedzcie na mieście kto sprzątnął braci Murillo i kto wciąż pozostaje królem Bogoty. Może do innych niedowiarków dotrze w końcu, że z Rodrigo Santanezem się nie zadziera. Tylko on ma tu władzę i on jest panem sytuacji. Nikt inny nie będzie mu podskakiwał i wcinał się w jego plany. Na co czekacie? Do roboty! – powiedział Oskar...

Coralos.

Gustavo i Carmen rozmawiali na świeżym powietrzu po miłym spędzeniu czasy w kawiarni. Munos chciał odprowadzić dziewczynę do jej mieszkania, ale ona stanowczo odmówiła.

- Mieszkam daleko stąd. Kiedyś na pewno ci pokażę gdzie, ale póki co nie chcę cię fatygować. I tak straciłeś dziś przeze mnie mnóstwo czasu. Twoja żona na pewno czeka – stwierdziła Carmen.
- Ale to dla mnie żaden problem – uśmiechnął się Gustavo.
- Nie, nie. Naprawdę innym razem. Uwierz mi, że to spotkanie wiele dla mnie znaczy. Dziękuję ci za wszystko. Tu masz numer mojej komórki. Zadzwoń jeśli będziesz chciał pogadać...
- Na pewno to zrobię, ale wiedz, że jesteś mile widziana w mojej rodzinie. Soledad na pewno ucieszy się z poznania tak wspaniałej osoby jak ty...
- Skoro tak mówisz... Zrobiło się późno, więc naprawdę muszę już iść. Raz jeszcze dziękuję ci Gustavo. To spotkanie po latach było jak powrót najwspanialszych chwil prawdziwych przyjaciół...

Uradowana Carmen wtuliła się w mocne ramiona mężczyzny. Taki widok zastała Soledad, która szukała swojego męża aby poinformować go o wypadku Sergia.

- Mogę wiedzieć co tu się dzieje! – zapytała Soledad z lekkim oburzeniem w głosie.
- Kochanie... Jak dobrze, że jesteś. Oto Carmen, moja przyjaciółka z dawnych lat...
- A ty zapewne jesteś żoną tego przystojniaka, prawda?
- Nie teraz Gustavo! Nie mam czasu na poznawanie twoich dawnych dziewczyn!
- Słucham? Co cię ugryzło?
- Mnie nic, ale zamiast obściskiwać się ze swoją jak to nazwałeś dawną przyjaciółką, lepiej odwiedź swojego brata w szpitalu!
- Co się stało Sergiowi?
- Lucrecia go postrzeliła, ale to niegroźna rana. Już jutro powinien wrócić na hacjendę...
- Twarda sztuka z tej Soledad – zamyśliła się Carmen...

Stany Zjednoczone.

Arturo Peralta przyjechał taksówką pod wskazany adres. Tam czekał na niego Gonzalo Quintero. Panowie spotkali się w jednej z dzielnic miasta przepełnionej sporą ilością pięknie wyglądających z zewnątrz mieszkań. Widać było gołym okiem, że nie mieszkają tu biedacy.

- Nie rozumiem czemu kazałeś mi przyjechać w to miejsce skoro mieliśmy spotkać się w tamtej kawiarni? – zdziwił się Arturo.
- Szkoda marnowania czasu na spotkania przy kawie. Lepiej od razu zająć się poznawaniem kobiet, których ty i Marcelo tak bardzo
poszukujecie – odpowiedział Gonzalo.
- Co o nich wiesz?
- Wiem, że mieszkają w tej posiadłości, która znajduje się jakieś sto metrów od miejsca, w którym teraz stoimy...
- Wiedziałem, że mnie nie zawiedziesz!
- Jestem profesjonalistą i zawsze wykonuję swoją robotę.
- Nie zostało mi nic innego jak złożyć serdeczną wizytę paniom Santanez – uśmiechnął się Peralta...

Tymczasem...

Esperanza i Manuel pojechali do kryjówki Carmen. Tam byli bezpieczni i w zaciszu mogli spokojnie pomyśleć nad swoimi kolejnymi krokami.

- Spójrz jak to wszystko się potoczyło. Tylu ludzi chciało dorwać się do tego przeklętego interesu, ale zamiast pieniędzy wpadli w łapy śmierci. Najpierw Isabela, potem Ricardo, niedawno Silvano Mendez, Simon, a teraz Lucrecia. Wszyscy są już w piekle i znając ich szczęście, to są tam sąsiadami – śmiała się Esperanza.
- Zostali najsilniejsi, czyli ty i ja – odparł bez jakichkolwiek emocji na twarzy Manuel.
- Słusznie prawisz. Musimy porządnie zastanowić się co teraz zrobimy. Nie możemy podzielić losu tych kretynów!
- Nie podzielimy, bo mamy trochę oleju w głowie. Powiedz mi lepiej co z tą twoja wspólniczką? Też wyślemy ją do piachu?
- Z nią nie będzie nam łatwo. Ona jest szalona i przekonałam się o tym dobitnie będąc w pierdlu... Póki co potrzebujemy jej. Ta kryjówka należy do Carmen. Ona dobrze zna Coralos.
- A skąd ona zna tą dziurę?
- To nasza sojuszniczka Manuel! Zna nie tylko Coralos, ale i braci Munos. Kiedyś kochała Gustavo Munosa, a teraz wróciła aby wyjaśnić z nim sprawy sprzed lat...
- Skoro go kochała kiedyś, to kocha go i dzisiaj. Może przejść na stronę tych idiotów, a wtedy...
- Znalazł się znawca rozdartych kobiecych serc... Carmen może i kocha tego kretyna, ale bardziej go nienawidzi! Wróciła aby się na nim zemścić. Nieważne jak, ale jestem pewna, że może pomóc nam w pozbyciu się tej słodkiej idiotki jaką jest Soledad... To zbrodniarka zdolna do wszystkiego, więc lepiej mieć ja po swojej stronie...
- Niech i tak będzie. Może nam pomóc, ale nie dopuścimy jej do swoich interesów. Musisz wiedzieć jedno Esperanzo. Nie próbuj ze mną pogrywać, bo skończysz jak Lucrecia. Nie oferuję ci współpracy ze względu na sentymenty czy pieniądze, ale wiem, że jesteś tak samo porąbana jak ja, a co za tym idzie razem możemy zdziałać wiele... zarówno przechytrzyć mafię jak i pokonać rodzinkę De La Fuente.
- Co proponujesz?
- Są dwa rozwiązania. Możemy wyrwać od Santaneza należną nam część forsy z interesu związanego z ropą, ale będzie to trudne z dwóch powodów. Po pierwsze wszyscy wiedzą już o ropie i policja nie dopuści tego mafioza nawet na kilometr od hacjendy De La Fuente. A nawet gdyby mu się to udało, to Santanez prędzej nafaszeruje nas ołowiem niż da jakiekolwiek pieniądze. Mam w swoim posiadaniu ważne dokumenty, przez które o mało nie zginąłem. Musimy uważać...
- Co ty bredzisz! Chcesz tak po prostu stchórzyć, bo boisz się jakiegoś mafioza? Daj spokój...
- Nie słuchasz mnie uważnie Esperanzo. To było jedno rozwiązanie. Drugim rozwiązaniem jest rodzina De La Fuente. Zarówno moim jak i twoim największym pragnieniem jest zemsta na tej bandzie idiotów. Teraz jednak mamy do czynienia z napiętą sytuacją. Z pewnością pierwszy zaatakuje ich Santanez. Idzie wielka burza moja droga, ale po każdej burzy zawsze wychodzi słońce. To słońce wyjdzie kiedyś dla nas. Jeśli Alejandro i jego rodzina przetrwają mafijna nawałnicę, to pomożemy im oraz glinom w zdemaskowaniu Rodriga. Gdy policja dorwie już mafioza, pojawimy się my. Znów sprawimy, że w rodzinie De La Fuente zagości cierpienie. Zapłacą nam za wszystko dosłownie i w przenośni, a my będziemy wtedy daleko od Coralos, daleko od przeklętej ropy i tej całej mafii. Gdy oni będą wylewać morze łez, my będziemy pływać w morzu pieniędzy. Czekają nas luksusy i świetlana przyszłość, bo na końcu zawsze wygrywają najsprytniejsi, najinteligentniejsi, najtwardsi i najsilniejsi. A my tacy właśnie jesteśmy! – uśmiechnął się złowrogo Manuel...

Mieszkanie Caroliny.

Carolina długa rozmyślała po tym co się niedawno wydarzyło. Zamknęła się w swoim pokoju pod pretekstem zmęczenia i bolącej głowy, ale jej ukochany nie bardzo wierzył w prawdziwość jej tłumaczeń. Zostawił ją jednak w spokoju, ale został w mieszkaniu oglądając telewizor. Postanowił zostać, bo Adrian i Liliana przebywali chwilowo w stolicy, a bezpieczeństwo dziewczyny dla niego także było na pierwszym miejscu.

- Co tak długo robiłaś z tym człowiekiem? Miałaś go tylko odprowadzić... Denerwowałem się – powiedział zatroskany Javier.
- Rozmawialiśmy jeszcze o tej całej sytuacji... Wiesz jaki on jest... Obiecał mojemu ojcu, że będzie mnie chronił, więc robi to z typową nadopiekuńczością – stwierdziła zmieszana Carolina, będąca wciąż w szoku po pocałunku Tobiasa.
- Toleruję go, ale dobrze wiesz, że jest on przestępcą. Nie powinnaś otaczać się takimi ludźmi...
- Nie marudź już, dobrze? Zrób mi lepiej mocnej kawy...

Javier wstał i zamierzał spełnić prośbę ukochanej gdy nagle drzwi mieszkania otworzyły się i do środka wszedł pewien mężczyzna z pistoletem w dłoni.

- Zrób w takim razie dwie mocne kawy, bo noc jest długa, a czeka nas tu dziś długie biesiadowanie – powiedział z dzikim uśmiechem na twarzy Carlos.
- Co ty tu robisz? – spytała zaszokowana Carolina.
- Przyszedłem po ciebie kochanie. I tak czekałem zbyt długo. W końcu będziemy szczęśliwi...


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 23:12:29 29-10-09, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 10:34:36 27-09-09    Temat postu:

Kolejny odcinek 'zaliczony'

Nie chciałbym widzieć Lucrecii, nie chciałbym jeszcze bardziej przeżyć tego, co ona przeżyła. Bardzo orygainalne pozbycie się postaci. Jej koniec był żałosny [chodzi mi o to, co ona musiała przeżywać na końcu] - znalazła się w potrzasku, mimo, że miała coś dzięki czemu była w stanie zdobyć wszystko, to była jak osaczona - lubię takie motywy u ciemnych charakterów [ale nie u głównych ciemnych bohaterów]. Według mnie Lucrecia skończyła swój w los w serialu w odpowiednim momencie i w odpowiedni sposób.

Carmen wtuliła się w Gustava i oczywiście tradycyjnie nakryła ich Soledad. To początek rewelacyjnego wątku, który mam nadzieję, że nie zostanie za chwilę urwany wcelach przywrócenia słodkiej sielanki jak u Mariny i Sergia czy Danieli i Bruna, gdy mieli problemy w związku. Szczerze mówiąc, liczę na ten wątek.

Sprzątnięcie braci Murillo było klasyczne ale jakże efektowne. Rządzi tylko Santaez - ciekawe, bo jestem przekonany, że są dwie osoby sprytniejsze od niego.

No właśnie, te dwie osoby to Manuel i Esperanza, którzy jak najgorsze kanalie, mimo, że się nienawidzą, to łączą siły, by zdobyć cel. Ich chore głowy zrodzą pewnie jeszcze nie jeden, nie dwa, ale wiele ciekawych pomysłów, które zrujnują spokój de la Fuente. Już się nie mogę doczekać.

A końcówka uracza nas całkiem przyzwoitym wejściem na chama [w przenośni i dosłownie] w życie Javiera i Caroliny przez Carlosa - będzie chyba ciekawie.


Ostatnio zmieniony przez Val dnia 10:36:49 27-09-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 16:59:20 28-09-09    Temat postu:

Opisanie przeżyć Lucrecii byłoby z jednej strony chyba niesmaczne, a z drugiej nie mam aż takiego talentu żeby umieć dobrze opisać taką scenę Jej koniec był żałosny, ale i okrutny. Ta śmierć pokazuje, że jej oprawcy są sto razy gorsi od niej samej. Niby miała wszystko, a skończyła z niczym i w straszny sposób. Przeliczyła się z siłami, a jej chciwość i nienawiść obróciła się w końcu przeciwko niej.

Nie wiem czy wątek Carmen-Gustavo-Soledad będzie rewelacyjny, ale z taką psychopatką wszytko jest możliwe. Sielanka na pewno się skończy, a problemy czają się właściwie wszędzie.

Sprzątnięcie konkurencji miało na celu pokazanie siły Rodrigo Santaneza i ukazanie jego działań. Dowiadujemy się coraz więcej o tym człowieku, który nie ma żadnych zasad i kieruje się metodą "po trupach do celu". Typowy szef, któremu nikt nie może podskoczyć.

Jak słusznie zauważyłeś stawiają się mu jednak Manuel i Esperanza. Ta dwójka jeszcze pokaże na co ich stać, ale co do tego nie muszę Cię już zapewniać, bo dobrze o tym wiesz

Carolina i Javier nie mają pojęcia co ich czeka. Carlos jest gotowy na wszystko, ale pamiętajmy, że działa w zmowie z Oskarem, a to już gracz większego kalibru. Co z tego, że są szczęśliwi skoro lada chwila mogą zginąć
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 22:13:00 28-09-09    Temat postu:

Naprawdę liczę na trójkąt Soledad-Gustavo-Carmen - moze być interesująco, zwłaszcza, że jeszcze nie mieliśmy większoego trójkąta [przynajmniej tak odczuwałem, bo wszystkie zaraz i tak legły w gruzach]

Santaez może ukazał siłę, jednak Manuel i Esperanza wzbudzają większą grozę [i nie chodzi już o to, że Manuel jest moim ulubionym bohaterem], mimo wszystko, już czuć, że ich starcie będzie mocne

Dobra, koniec dyskusji, czekam na odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 22:19:21 28-09-09    Temat postu:

Val napisał:
Dobra, koniec dyskusji, czekam na odcinek


Możesz poczekać dobre kilka dni (wyjaśniałem na gg), ale myślę, że będzie warto
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 22:22:28 28-09-09    Temat postu:

Greg20 napisał:
Val napisał:
Dobra, koniec dyskusji, czekam na odcinek


Możesz poczekać dobre kilka dni (wyjaśniałem na gg), ale myślę, że będzie warto


Wyjaśnienia przyjęte [z bólem] Na WLK zawsze warto czekać
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 22:51:48 28-09-09    Temat postu:

Co do zakończeń, które poruszyłeś w dziale "KDA", postanowiłem, że odpowiem tutaj zamiast pisać tam nie na temat

Może moje zakończenia odcinków w "WLK" rzeczywiście nie są przepełnione jakimiś scenami grozy, ale (to tylko moje odczucie jako autora) uważam, że są całkiem niezłe. Wiesz w tym serialu akcja, morderstwa, strzelaniny, wybuchy, wypadki są na porządku dziennym i chyba nie jest tak trudno dopasować te wydarzenia na samym końcu odcinka Oczywiście zupełnie inną sprawą jest jednak napisanie tego w taki sposób aby czytelnikom zatkało dech w piersiach. Mam nadzieję, że chociaż czasami udaje mi się tego dokonać
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 22:59:23 28-09-09    Temat postu:

Zgadzam się całkowicie

W serialu grozy stawia się na zakończenia, natomiast w serialu akcji, ciężko umieszczać akcję jedynie na końcu odcinków W WLK nie czasami, ale często udaje się osiągnąćzapierające dech zakończenie, porzecież w innym wypadku nie czekałbym z taką niecierpliwością na koeljen odcinki
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 22:44:06 01-10-09    Temat postu:

115 ODCINEK

Mieszkanie Caroliny.

Niespełniona i chora miłość, a właściwie obsesja na punkcie Caroliny spowodowała, że Carlos Medrano brnął w ślepy zaułek. Jeszcze nie tak dawno był jej oddanym przyjacielem, ale teraz stał się intruzem, wrogiem i zwykłym przestępcą. Mężczyzna kompletnie zwariował, ale chęć zdobycia ukochanej kobiety przesłaniała mu wszystko.

- Opuść broń! Porozmawiajmy spokojnie – starał się uspokoić sytuację Javier.
- Zamknij się idioto, bo zastrzelę cię na jej oczach! Podejdź do ściany i to już! Obróć się plecami i załóż ręce na głowę! Żadnych sztuczek, bo nie ręczę za siebie! – wściekał się Carlos.
- Zrób to o co cię prosi. Nie komplikuj sytuacji – denerwowała się Carolina.

Javier spełnił rozkaz napastnika, a ten podszedł do niego i korzystając z okazji uderzył z całej siły od tyłu pięścią w głowę. Mężczyzna opadł bezwładnie na podłogę.

- Coś ty mu zrobił! Oszalałeś do reszty? – lamentowała Carolina, ale jednocześnie nie chciała jeszcze bardziej rozjuszyć Carlosa.
- Oszalałem, ale z miłości do ciebie! Tyle lat byłem na każde twoje zawołanie... tyle lat spełniałem każdą twoją zachciankę, byłem przyjacielem jakiego nigdy nie miałaś, twoich rodziców traktowałem jak swoich własnych... za długo pełniłem u was rolę wiernego psa! Mnie też coś się należy od życia i w końcu dopnę swego!
- O czym ty mówisz? Ty masz obsesję...
- Nie ruszaj się, bo i ty zrobię krzywdę! Wiesz, że nie jestem mordercą, ale dzisiaj wszystko może się zmienić. Na razie zwiążę twojego kochasia, a potem chyba odstrzelę mu łeb, bo to przez niego nie możemy byś szczęśliwi!
- Na mózg ci się rzuciło? Nie ma żadnych nas... Nigdy cię nie pokocham. Stałeś się złym człowiekiem... Wplątałeś się w jakąś aferę, masz niebezpiecznych wspólników... Chciałeś zabić Ricarda poduszką... Myślisz, że o tym nie wiem?
- Zamknij się! Chcesz żebym go zabił? Odpowiadaj!
- Nie chcę...
- Więc skoro chcesz ocalić jego marne życie, musisz coś zrobić dla mnie...
- Co takiego?
- Uciekniemy tam gdzie nikt nas nie znajdzie. I to w tej chwili!

Napastnik związał nieprzytomnego Javiera. Carolina była sparaliżowana zdenerwowaniem i strachem zarówno o swoje życie jak i życie jej ukochanego. Sytuacja była jednak dramatyczna. Aby zyskać na czasie i uratować Javiera, postanowiła mimo wszystko zgodzić się na propozycję Carlosa.

- Uspokój się proszę... Zrobię co zechcesz... Uciekniemy razem.
- Trzeba było tak od razu kochanie. Twój chłoptaś przeżyje, ale będzie żył ze świadomością, że będziesz w ramionach innego... Idziemy!

Carlos i Carolina skierowali się w kierunku wyjściowych drzwi, ale gdy je otworzyli, ujrzeli znajomą i jakże złowrogą twarz mężczyzny, a jego sadystyczny uśmiech sprawiał, że Carlosowi aż ciarki przechodziły po plecach.

- Dokąd to się wybieracie? – spytał zaskoczony tym widokiem Oskar.
- Nigdzie. Ta smarkula chciała uciec, ale w porę ją zatrzymałem. Związałem też tego idiotę Javiera. Wszystko jest zgodnie z planem. Czekałem tylko na ciebie – nerwowo tłumaczył się Carlos.
- Doprawdy? Mam uwierzyć w tę bajeczkę? Nie miałeś ich związać, lecz zabić! Niestety nie masz do tego jaj...
- Zlikwiduj go jak chcesz, ale po co ci Carolina? Chcesz ją oddać szefowi? A może...
- Za dużo pytań zadajesz Carlos. Miałeś być naszym szpiegiem i wywiązałeś się z tej roli. Teraz jednak nie przeszkadzaj i nie mieszaj się, bo to nie twoja sprawa. Przykro mi ślicznotko, ale muszę spełnić rozkaz szefa, więc możesz pożegnać się z życiem!
- Zaczekaj! Ona może nam się przydać żywa! – bronił dziewczyny Carlos, ale z każdym kolejnym słowem sam się coraz bardziej pogrążał.
- Zakochałeś się w niej, ale guzik mnie to obchodzi. Ona musi zginąć, bo takie jest jej przeznaczenie!

Oskar wymierzył swój pistolet w kierunku Caroliny i bez wahania zamierzał pociągnąć za spust gdy nagle Carlos będąc już w całkowitej desperacji rzucił się na niego i próbował obezwładnić. Po krótkiej szamotaninie broń wystrzeliła i obaj upadli na podłogę...

Stany Zjednoczone.

Renata Santanez i jej córka Laura zasiadły właśnie do obiadu gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Kobiety były zaskoczone, bo chociaż mieszkały w dużej posiadłości i żyły w luksusie, nie miały praktycznie żadnych przyjaciół ani też natrętnych sąsiadów. Mężczyzna ich życia zabraniał im bowiem jakichkolwiek kontaktów ze światem zewnętrznym. Miały nie nawiązywać znajomości, a jedynym obowiązkiem było wierne czekanie na jego powrót. Musiały być zadowolone z tego co mają, bo to przecież on jako głowa rodziny własnymi rękami zapracował na ten cały dobytek i majątek w jakim teraz opiewają.

- Któż to może być? – zdziwiła się Renata.
- Może to któraś z moich koleżanek ze szkoły? – odparła Laura.
- Wątpię... Sprawdzę kto to...

Renata zobaczyła Arturo Peraltę. Jego twarz niewiele jej mówiła, więc wystraszyła się obecności nieznajomego w jej mieszkaniu.

- Kim pan jest i czego pan chce? Nie znam pana i nie mam zwyczaju rozmawiać z nieznajomymi...
- Proszę się uspokoić. Chcę tylko porozmawiać. Nie ma się pani czego bać. Od razu widzę, że jest pani dobrą kobietą... Jestem z policji i muszę z panią poważnie porozmawiać.
- O co chodzi?
- O pani męża... To będzie trudna rozmowa, ale musi mi pani pomóc.
- Co się stało Rodrigowi? Czy miał jakiś wypadek?
- Nie, nic z tych rzeczy, ale...
- A więc co się stało?
- Nie będę owijał w bawełnę. Pani mąż jest groźnym przestępcą...

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Alejandro, Valeria i Martin dowiedzieli się już od Bruna prawdy o śmierci Lucrecii. Mimo że doskonale znali jej ciemną stronę, wszystkie wybryki i wręcz szaleńcze postępowanie, to jednak historia jej końca była dla nich naprawdę wstrząsająca.

- Zrobiła w swoim życiu wiele złego, ale nie zasługiwała na taki koniec. Tyle razy chciała wykończyć moją córkę i Sergia... Te wszystkie jej haniebne czyny są godne potępienia i w żadnym wypadku nie usprawiedliwiam jej, ale kto mógł zamordować ją w tak bestialski sposób? – nie mógł uwierzyć w to co się stało Alejandro.
- Przecież Bruno powiedział ci kto mógł za tym stać. Tylko dwie osoby są do tego zdolne – westchnął Martin.
- Nie znam tak dobrze tego Manuela, ale nie zdziwiłabym się gdyby faktycznie stała za tym Esperanza. To psychopatka – stwierdziła Valeria.
- Lucrecia nigdy nie czuła się kochana, a przecież obdarzyliśmy ją taką opieką... Traktowałem ją jak swoją trzecią córkę gdy zabrakło jej rodziców. Ona zawsze miała do mnie jakiś żal, ale nie rozumiem dlaczego – bezradnie rozkładał ręce Alejandro.
- To była nieszczęśliwa dziewczyna. Miała rodziców degeneratów, ale swoją przyszłość wybrała jednak sama. Zbuntowała się przeciwko tym, którzy ją naprawdę kochali, a sprzymierzyła się z ludźmi pokroju Esperanzy czy Manuela. Nie rozdrapujmy starych ran. Zapłaciła za wszystkie swoje grzechy. Ta kara była zbyt okrutna, ale może już taki miał być jej los? – zauważył Martin.
- Najważniejsze, że Marina i Sergio wyszli z tego cało. Lucrecii już nikt nie pomoże, a lepiej będzie jak zatroszczymy się o to aby uniknąć kolejnych taki wypadków – powiedziała Valeria.
- Łatwo ci mówić kochanie... Póki Esperanza i Manuel są na wolności, to nigdy nie będziemy mieli spokoju – oznajmił zafrasowany senior rodu De La Fuente...

Niemal równocześnie na hacjendę weszła Marina oraz Soledad i Gustavo.

- Dobrze, że jesteście. Opowiedz co z Sergiem. Jak się czuje? – zapytał Martin.
- Już mówiłam wam przez telefon, że to nic groźnego i już jutro wypuszczą go ze szpitala. Najadłam się jednak strachu co niemiara. Najpierw w tamtej chacie, a potem w szpitalu – powiedziała już nieco spokojniejsza Marina.
- Natychmiast odwiedzę mojego brata – stwierdził Gustavo.
- Jak chcesz, ale pamiętaj, że później czeka nas rozmowa – odparła Soledad.
- Jaka rozmowa?
- Dobrze wiesz o czym...
- Mam nadzieję, że Lucrecia siedzi już za kratkami? – zapytała Marina.
- Lucrecia nie żyje. Ktoś uprzedził przyjazd policji i w okrutny sposób ją zamordował. Została związana i użądlona przez rój pszczół, na które była uczulona. Nie miała żadnych szans. To była egzekucja – wyznał Alejandro...

Tymczasem...

Carmen miała już sojusznika w Esperanzie, więc starała się również zyskać przychylność Manuela, ale od razu zorientowała się, że ma do czynienia z zimnym, inteligentnym i niemalże bezdusznym typem, który nie da sobą pomiatać. Próba flirtu również spaliła na panewce. Esperanza z trudem powstrzymywała śmiech przyglądając się tej sytuacji z boku.

- Nawet miss świata nie podnieciłaby tego człowieka. Jak można mieć tak zboczony gust? – pomyślała Esperanza.
- Poznałem już wiele ździr takich jak ty, więc nie próbuj mnie uwodzić. Nie łączę przyjemności z interesami – wyznał bez ogródek Manuel.
- A może powinieneś – zasugerowała Carmen ironicznie się uśmiechając.
- Mogę skorzystać z twojej pomocy, bo wiem od Esperanzy, że potrafisz zabijać, a lubisz też rozrywkę i zapach pieniądza. Nie licz jednak na więcej, bo tacy którzy chcą złapać zbyt wiele srok za ogon, kończą później z niczym.
- Dlaczego te morały padają właśnie z twoich ust?
- Bo znam życie. Mój ojciec chciał za dużo, a skończył bardzo marnie. Dlatego ja jestem inny, czyli znacznie lepszy od niego...
- Jeszcze przekonamy się jaki naprawdę jesteś. Trzeba cię odpowiednio podejść. Jesteś zagadką, którą muszę jak najszybciej rozwiązać. Nie masz pojęcia kto mnie przysłał Manuelu – pomyślała Carmen...

Mieszkanie Caroliny.

Szczęście, a może po prostu zwykła rutyna zawodowego zabójcy wzięła górę. Oskar wstał pierwszy i spojrzał wyniośle i wymownie na krwawiącego oraz jęczącego z bólu Carlosa.

- Doszedłem do wniosku, że nie jesteś mi już do niczego potrzebny. Stałaś się zwykłą kłodą, a kłody jedynie zawadzają. Dlatego trzeba ich się jak najszybciej pozbywać – powiedział Oskar i bez mrugnięcia okiem jeszcze dwukrotnie wystrzelił w klatkę piersiową konającego mężczyzny.

Całą sytuację obserwowała przerażona Carolina oraz Javier, który co prawda był związany, ale już świadomy tego co się wokół niego dzieje. Tymczasem Oskar kontynuował pastwienie się nad swoimi ofiarami.

- Skończył jak pies, a was czeka ten sam los. Możecie jednak umrzeć
w mniej bolesny sposób jeśli tylko będziecie grzeczni.
- Zostaw nas w spokoju łajdaku! – krzyknął Javier.
- Javier De La Fuente... Powinienem zabić cię jako pierwszego, ale rozmyśliłem się. Poczekasz na swoją kolej jeszcze przez kilka chwil. Muszę powiedzieć ci coś bardzo ważnego. Powinieneś usłyszeć to przed śmiercią, bo co to za różnica skoro i tak umrzesz...
- Co chcesz mi powiedzieć bydlaku!
- Twoja dziewczyna Carolina jest teraz kłębkiem nerwów. Strach zagląda w jej oczy... Coś mi tu przypomina... A wiesz co? Już sobie przypomniałem! Tak samo patrzyła na mnie twoja była ukochana Ofelia gdy coraz bardziej brakowało jej powietrza...
- To ty ją zabiłeś! Zapłacisz za to!
- Zabijanie to mój zawód, za który dobrze mi płacą. Kiedyś zabiłem Ofelię, dziś zlikwiduję ciebie i twoją nową dziewczynę. Najpierw zakończę jej żywot żebyś ty mógł to obserwować... Ona jest taka śliczna... Nie mam tego w zwyczaju, ale może zrobię wyjątek i najpierw się z nią zabawię...
- Nawet nie próbuj!
- Zamknij się i nie pyskuj! Carolina i jej życie jest teraz tylko i wyłącznie w moich rękach...
- A twoje życie w moich! Opuść broń, bo zginiesz! – krzyknął Tobias, który niespodziewanie wdarł się do mieszkania...


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 23:29:22 01-10-09, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 23:18:35 01-10-09    Temat postu:

Po pierwszej scenie chciałem się 'czepnąć', zę wątek już został zakończony, ale ciąg dalszy mamy w scenie ostatniej i oby ten motyw został przeciągnięty, a nie znów został urwany i zastąpiony sielanką. Naprawdę zapowiada się ciekawie.

Całkiem interesująca rozmowa między trzema villanami. Znów widać, że łączą siły, a jedno drugiego chce się pozbyć. Trudno, ich strata, gdyby połączyli siły i nie chcieli się powykańczać, pewnie wyszłoby im lepiej, za to tak będzie ciekawiej.

Natomiast nie wiem co prezentuje sobą Valeria, która towarzyszy Alejandrowi i Martinowi w ich romzowach. Może czas na jakiś trójkącik. W końcu mogłoby być ciekawie, wszyscy są dobrzy, nikt z nich nie ejst zły - byłby taki tragizm sytuacyjny.

Odcinek należał do Carlony, Javiera i Oscara, było sporo akcji dzięki nim. Końcówka odcinka naprawdę zachęcająca i powodująca, że czekam na nowość z niecierpliwością.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 22:20:11 06-10-09    Temat postu:

116 ODCINEK

Mieszkanie Caroliny.

Sytuacja stała się jeszcze bardziej dramatyczna niż poprzednio. Oskar z zimną krwią zabił Carlosa i wciąż mógł to samo uczynić z Caroliną i Javierem, ale nagle pojawił się Tobias z wymierzoną w napastnika bronią. Nie zrobiło to jednak wielkiego wrażenia na Oskarze, który obrócił się tylko i drwiąco zaśmiał.

- Co ty robisz durniu? Myślisz, że tak po prostu mnie zabijesz? – śmiał się Gutierrez nic nie robiąc sobie z obecności Tobiasa.
- Myślisz, że żartuję? Marzyłem o tej chwili! Marzyłem od dnia kiedy zdradziłeś mojego szefa, a później go postrzeliłeś! Okazałeś się zdrajcą, ale ja zawsze wiedziałem, że nie można współpracować z taką gnidą jak ty! – odparł wściekły mężczyzna.
- Nie jesteśmy sobie równi idioto! Zawsze uważałem cię za prostaka... zwykłego sługusa bogacza, który zrobiłby dla swojego szefa wszystko. Byłeś chłopcem na posyłki... zwykłym psem dla Sandovala, który nawet tego nie docenił. Żal mi ciebie kretynie! Mogłeś wybrać inną drogę, ale zostałeś z tym słabeuszem. Tylko wielcy wygrywają! Tacy jak ja!
- Uważasz się za wielkiego pana, a to ty sam jesteś zwykłym sługusem... Za co płaci ci twój guru Rodrigo Santanez? Za zabijanie... Jesteś zwykłym mordercą, a nazywasz się wielkim tylko dlatego, że trzymasz z nim, a on zwyczajnie tobą steruje... Nie ma ludzi niezastąpionych. Ten człowiek bez wahania wymieniłby cię na innego! Ja zawsze byłem ważny dla Ricardo Sandovala. Zawsze! I nie zawiodłem się!
- Wzruszająca historia, ale niezbyt mnie urzekła. Nic nie zrobisz, bo wiesz, że jestem od ciebie szybszy. Mam ten instynkt, który ty nie nauczyłbyś się przez sto lat mieszkania w tej dziurze! Chyba nie zaryzykujesz życiem Caroliny? Nie wygłupiaj się i rzuć broń, to może daruję ci życie.
- Boisz się ze mną zmierzyć...
- Myślałem, że jesteś mądrzejszy. Od dawna zawadzasz mi i z przyjemnością rozwalę ci łeb. Obiecałem ci pojedynek i dzisiaj wywiążę się ze swoich słów. Najpierw jednak muszę zabić Carolinę i Javiera. Widzę jednak, że wpychasz się do kolejki – drwił Oskar...
- Nie poświęcaj się dla mnie Tobias! Już wystarczająco mi
pomogłeś! – krzyknęła nagle Carolina.

Dziewczyna próbowała rzucić się na Oskara i odebrać mu broń, ale on uderzył ją w twarz, a następnie chwycił i przystawił pistolet do głowy.

- Odłóż pistolet, bo naprawdę skończę z nią w tej chwili! Wydaje mi się, że ta dziewczyna jest dla ciebie ważna... Zakochałeś się w niej czy co? Już jeden taki leżu ty związany, a drugi nie żyje. Może chociaż ty jeden nie będziesz się stawiał?

Tobias odłożył pistolet i kopnął go w kierunku Oskara. Ten uśmiechnął się szyderczo i odwrócił się do niego plecami wciąż mierząc bronią w kierunku przerażonej Caroliny.

- Już mi nie strzelisz w plecy, bo nie masz ku temu sposobności. Poza tym Carolina wciąż jest w moich rękach... A ty zawsze byłeś tchórzem, więc daję ci szansę. Zmiataj gdzie pieprz rośnie, a będziesz jedynym którego dziś nie sprzątnę! Masz pięć sekund. Wynoś się, bo jak tego nie zrobisz, to zabiję twoją dziewczynkę!
- On nie wyjdzie – szepnął sam do siebie zdruzgotany Javier, który doskonale widział Tobiasa i zdawał sobie sprawę co może stać się jego ukochanej.
- Pięć... Cztery... Trzy... Dwa... Jeden...

Tobias nie ruszył się z miejsca i Oskar był na to przygotowany. Znów na jego twarzy pojawił się ironiczny i szyderczy uśmiech.

- Woli sam umrzeć pierwszy i nie wyjdzie – pomyślał, po czym w jednej chwili obrócił się i wystrzelił wprost w kierunku Tobiasa...

Oskar przecenił swoje możliwości, bo jego kula zrobiła tylko dziurę w ścianie. Tobias zdążył uskoczyć, po czym niemalże w locie, rzucił w przeciwnika krótkim nożem wyjętym wcześniej z buta. Ostrze trafiło celu, a Oskar ze zdumieniem spojrzał na swoją ranę i oniemiał. Na jego klatce piersiowej pojawiła się struga krwi. Nóż coraz bardziej zagłębiał się w ciele.

- Nie doceniłem cię Tobiasie – powiedział po czym padł na wznak...

Stany Zjednoczone.

Renata nie miała pojęcia o czym mówi do niej Arturo Peralta. Nie mogła uwierzyć, że policja może podejrzewać jej kryształowego męża o cokolwiek, a na dodatek nazywać go przestępcą. Słowa policjanta słyszała również jej córka Laura, która mimo swojego młodego wieku myślała znacznie racjonalniej niż matka i zdawała sobie sprawę do czego zdolny mógłby być jej „święty” ojciec.

- Rodrigo niebezpiecznym przestępcą? Co pan za bajki mi tu opowiada? – obruszyła się mocno zaniepokojona Renata.
- Jest bardzo groźnym mafiozem. Zabił już wielu niewinnych ludzi, a kolejnym grozi śmiertelne niebezpieczeństwo z jego strony. Wam również chociaż jesteście jego rodziną – wyznał Arturo.
- Ale co pan wygaduje! Mój mąż jest biznesmenem i pracuje za granicą. Czego pan ode mnie chce?
- Musi wyjechać pani razem z córką do Kolumbii. Tam będziecie bezpieczne. Opowie mi pani wszystko o swoim mężu. Dzięki pani może wreszcie uda nam się go aresztować i osądzić!
- Nigdzie z panem nie pojadę... Mój mąż to uczciwy człowiek! Miewa złe nastroje jak każdy, ale...
- Rodrigo Santanez to szef wielkiej organizacji przestępczej. Może pani nie wierzyć, ale taka jest prawda. Nie osobiście, ale za pośrednictwem swoich ludzi niszczy on całą Kolumbię! Porywa, zabija, siłą przejmuje kolejne terytoria... Działa jak dyktator. Ma za nic prawo jakie obowiązuje w tym kraju. Dąży po trupach do celu, ale ktoś musi powstrzymać jego ekspansję i chore ambicje!
- Czego pan ode mnie oczekuje? Ja nic nie wiem o jego życiu zawodowym!
- Oczekuję pomocy i zrozumienia. Jesteście dobrymi kobietami i wiem, że może z ciężkim sercem, ale jednak staniecie po odpowiedniej stronie barykady – stwierdził Arturo...

Tymczasem...

Rodrigo Santanez ze spokojem siedział przy swoim biurku i rozmawiał przez telefon, raz za razem pociągając sobie cygaro.

- To są właśnie te moje asy w rękawie. Wyciągam je kiedy chcę i jak chcę! Jeszcze nie jednym ich zaskoczę – uśmiechnął się złowrogo.
- Oni mają mnie za psychopatkę, która jest szalona i liczy na trochę grosza. Nie znają mnie zbyt dobrze, ale to już jest zwyczajnie ich problem. Esperanza jest groźna, ale nie ma takiego mózgu jak Manuel. Ten to chyba nikomu nie zaufa – odpowiedział głos po drugiej stronie.
- Dobrze robi, bo wzoruje się na mnie. Ja nawet sobie samemu nie ufam... Jego szczęście już niedługo się skończy...
- Znajdę to o co mnie pan prosił, ale nie będę na każde zawołanie, bo mam ważniejsze sprawy na głowie...
- Gustavo Munos... Dopomożemy twojemu szczęściu. Miałem zlikwidować wszystkich swoich wrogów, ale jeśli będziesz pracować dla mnie, to oszczędzę życie temu wieśniakowi...
- Brzmi obiecująco...
- To na razie gdybanie moja droga... Najpierw zdobądź to czego pragnę, a później ja zajmę się twoimi zachciankami.
- Ma pan to jak w banku – odparła Carmen...
- Mam nadzieję. Do usłyszenia po robocie moja droga... Jeśli w końcu dostanę w swoje ręce tą przeklętą mapę, zakład pogrzebowy w Coralos wzbogaci się o dwóch kolejnych klientów. Wczoraj Lucrecia, jutro Manuel i Esperanza. Jedni muszą umrzeć, żeby drudzy mogli żyć, zwyciężać i świętować – powiedział sam do siebie Rodrigo...

Coralos.

Kościół.

Ksiądz Salvador przechadzał się po świątyni gdy zauważył Martina, klęczącego przy jednej z ławek. Duchowny od razu podszedł do modlącego się mężczyzny.

- Miło cię widzieć w kościele – stwierdził zaskoczony ksiądz.
- Wiem, że nie zawszę mam wystarczająco czasu dla Boga, ale dziś musiałem tu przyjść – odpowiedział Martin.
- Powiedz co cię gryzie... Słyszałem o śmierci Lucrecii... Co za tragedia... Ta dziewczyna miała takie nieszczęśliwe życie...
- Tak ojcze, ale nie o tym chciałem porozmawiać... Czuję, że gubię się...
- A o czym? Otwórz się przede mną, a Stwórca cię wysłucha i pomoże ci obrać właściwą drogę...
- Chodzi o mnie i o mojego brata. Ksiądz wie, że nie zawsze się między nami układało. Były zarówno dobre jak i złe chwili, ale od dłuższego czasu znów jesteśmy dla siebie ważni...
- Wiem o tym. Potrafiliście przezwyciężyć niechęć i intrygi innych. Zawsze uważałem, że powinniście trzymać się razem...
- Niestety w obecnej sytuacji chyba znowu się od siebie oddalimy...
- Nie bardzo rozumiem... O czym ty mówisz?
- Mój brat ponownie się żeni. Teraz wszystko będzie wyglądać zupełnie inaczej.
- Nadal cię nie rozumiem. Nie akceptujesz Valerii? To dobra kobieta i kocha twojego brata...
- Akceptuję ją, a nawet więcej ojcze... Ją także ją kocham! Z każdym dniem coraz bardziej! Nie wiem co robić... Nie chcę rywalizować o nią z Alejandrem... nie chcę niszczyć jego szczęścia... Niech Bóg mnie oświeci! – powiedział załamany Martin...

Szpital.

Sergio milczał gdy Marina, Soledad i Gustavo opowiedzieli mu o żałosnym, ale jednocześnie jakże tragicznym końcu Lucrecii. Nienawidził jej, ale historia jaką mu przedstawiono, wyraźnie go poruszyła.

- Bestialstwo... Lucrecia była zła, ale nie zasługiwała na taką śmierć – wyznał Sergio.
- Jesteśmy pewni, że stoją za tym Esperanza lub Manuel. Mogli się tam zjawić i zwyczajnie się jej pozbyć – zauważyła Marina.
- Faktycznie jej śmierć była okrutna, ale w końcu los spowodował, że nie ma już Lucrecii. Ani ona ani Simon nie będą już mieszać w waszym małżeństwie. Oby i w moim małżeństwie nie pojawiła się żadna kobieta – kręciła głową Soledad patrząc wymownie na swojego męża.
- Nikt trzeci się nie pojawi. Nie patrz tak na mnie – zdziwił się Gustavo.
- Co przeskrobałeś braciszku? – śmiał się Sergio.
- Moja żona tak tylko powiedziała... To był żart...
- Mam nadzieję... My pozbyliśmy się problemów, ale ile przez to wszystko wycierpieliśmy... Jutro wreszcie wyjdę z tego przeklętego szpitala, a potem będziemy z żoną myśleć już tylko o naszym dziecku...
- Masz rację. Ostatnio było zbyt dużo nerwów w moim życiu. Oby tylko dziecko na tym nie ucierpiało. Jeśli będzie tak silne i wytrwałe jak jego tata, to nie muszę się o nic martwić – uśmiechnęła się Marina...

Tymczasem...

Valeria ucięła sobie przejażdżkę konną wzdłuż hacjendy. Po jakimś czasie postanowiła odpocząć niedaleko pobliskiego lasu. Ciągle jednak nerwowo spoglądała na zegarek, jak gdyby spodziewała się kogoś. Chwilę później kilka metrów od niej zatrzymał się samochód, z którego wysiadł młody brunet, trzydziestokilkuletni mężczyzna. Kobieta od razu go poznała, ale nie była z tego powodu zbytnio szczęśliwa. Jego widok nie napawał ją optymizmem.

- Myślałam, że już nigdy się nie pojawisz. Po co przyjechałeś Ignacio? Na co ci to spotkanie ze mną w tajemnicy? – mruknęła pod nosem.
- Dobrze wiesz dlaczego... Nie odzywałaś się do mnie, więc musiałem się w końcu pojawić. Nie będę przecież czekał na ciebie w nieskończoność. Chyba zapomniałaś jak dobrze nam było razem – odparł mężczyzna.
- Czego chcesz? Daj mi wreszcie spokój! Jestem szczęśliwa z Alejandrem De La Fuente i wkrótce za niego wyjdę!
- Chyba się nie zrozumieliśmy... Miałaś go w sobie rozkochać i wyciągnąć od niego pieniądze! Ślub miał być ostatecznością żeby go usidlić!
- Ja go naprawdę kocham. Miałam złe zamiary, ale wiem, że to wspaniały mężczyzna i nie mogłabym go skrzywdzić. Poza tym ja też mam pieniądze. Dostawałeś je na swoje konto...
- To były nędzne grosze! On ma więcej forsy niż ty... Zaczynasz mnie wkurzać swoją postawą, więc zacznę być wobec ciebie radykalny!
- Czego chcesz?
- Żyj sobie z tym starym głupkiem jeśli chcesz, ale musisz spełnić dwa warunki. Po pierwsze wyciągniesz od niego ile się da i podzielisz się ze mną, a po drugie przedstawisz mnie jako swojego kuzyna i poznasz z jego rodziną... Zrobisz to, bo chyba nie chcesz żeby twój ukochany dowiedział się co nieco o twojej przeszłości? – roześmiał się Ignacio...

W rolę Ignacio wcielać się będzie Carlos Caballero



Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 22:29:29 06-10-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 35, 36, 37 ... 48, 49, 50  Następny
Strona 36 z 50

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin