![Forum Telenowele Strona Główna](http://i.imgur.com/w41c7gf.png) |
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Który z villanów powinien odegrać znaczącą rolę w finale serialu? |
Manuel Rodriguez |
|
12% |
[ 1 ] |
Esperanza Guzman |
|
12% |
[ 1 ] |
Lucrecia De La Fuente |
|
12% |
[ 1 ] |
Rodrigo Santanez |
|
0% |
[ 0 ] |
Carmen Gordillo |
|
0% |
[ 0 ] |
Oskar Gutierrez |
|
0% |
[ 0 ] |
Tobias Castillo |
|
0% |
[ 0 ] |
Manuel, Esperanza i Santanez |
|
12% |
[ 1 ] |
Manuel i Esperanza |
|
37% |
[ 3 ] |
Ostatni odcinek powinien być bez villanów |
|
12% |
[ 1 ] |
|
Wszystkich Głosów : 8 |
|
Autor |
Wiadomość |
Greg20 Mistrz
![Mistrz Mistrz](https://i.imgur.com/1zcvnf0.gif)
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 22:18:48 21-10-09 Temat postu: |
|
|
Mam nadzieję, że ten odcinek choć trochę zrekompensuje ten nieciekawy poprzedni
119 ODCINEK
Komisariat policji.
Tobias opowiedział ze szczegółami całą prawdę odnośnie wczorajszego zdarzenia, a więc o napadzie Oskara, który zlikwidował Carlosa, a następnie o swoim udziale w całej tej sytuacji. Wyznał, że to on w obronie własnej i w obronie tamtych dwojga zadał napastnikowi śmiertelny cios nożem. Jego zeznania zaskoczyły Bruna, ale jednocześnie rozwiązały zagadkę związaną z Caroliną i Javierem. Teraz miał pewność, że oboje skłamali aby chronić mężczyznę, który uratował im życie, ale którego reputacja pozostawiała wiele do życzenia.
- A więc teraz rozumiem... Stałaś się ich wielkim przyjacielem i sojusznikiem. Nie do wiary... Dlatego tak bardzo cię chronią, zwłaszcza Carolina. Złożyli fałszywe zeznania żebyś tylko nie zapłacił za to więzieniem – stwierdził Bruno.
- A zapłacę? Mnie jest wszystko jedno. Możesz mnie aresztować za zabójstwa, ale ja działałem w obronie własnej. Tak było i mam na to świadków. Poza tym uratowałem życie Carolinie i Javierowi. W swoim życiu popełniłem wiele błędów, mam delikatnie mówiąc nieciekawą przeszłość, ale nie wstydzę się zabicia takiej gnidy jak Oskar. Z lubością zrobiłbym to jeszcze raz. Miałem z nim porachunki i nadarzyła się okazja aby się z nim policzyć. Znalazłem się po prostu w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie – wyznał Tobias.
- Nie zostaniesz aresztowany, a wiesz dlaczego? Zwyczajnie ci wierzę. Bardzo zaangażowałeś się w pomaganie córce swojego szefa, może nawet za bardzo... Tym razem jednak uwolniłeś ludzkość od psychopaty i zawodowego zabójcy. Jego śmierć to sygnał, że mafia jest do pokonania...
- Zagwarantujecie Carolinie ochronę?
- Naturalnie. Już nikt nigdy jej nie skrzywdzi. Moi ludzie będą ją pilnować. Tobie też grozi niebezpieczeństwo, bo jeśli oni dowiedzą się, że to ty załatwiłeś Oskara, nie zapomną o tobie i będę chcieli się zemścić.
- Nie dbam o swoje życie, bo ono jest niewiele warte... Cieszę się, że mogłem wyjaśnić wszystko i nie jestem aresztowany.
- Możesz odejść, ale pamiętaj, że znam cię i będę cię miał na oku...
Jakiś czas później.
Coralos.
Cmentarz.
Rodzina De La Fuente w komplecie stawiła się na pogrzebie Lucrecii. Praktycznie żaden z obecnych nie przybył z powodu wielkiej miłości do zmarłej, ale dla zwykłego spokoju oraz poczucia godności i szacunku, jakiego należy okazać każdemu, nawet największemu grzesznikowi po śmierci.
- Dzisiaj zebraliśmy się tutaj aby pożegnać Lucrecię De La Fuente i uczestniczyć w jej ostatniej drodze. Jej życie nie było pozbawione wad i grzechów, ale jej śmierć zaszokowała i zabolała nas. Nie w taki sposób powinna umierać młoda kobieta! Nie w taki sposób! Nawet jeśli błądziła i nie wiedziała co jest dobre, a co złe... Zabójstwo jest czynem godnym pogardy! Zabójstwo jest złamaniem zasad dekalogu! Ta zbrodnia nie może pozostać bez echa! Lucrecia nie zasłużyła na to co ją spotkało! Bracia i siostry... błądzić jest rzeczą ludzką. Nie mamy prawa oceniać jej teraz tu na tym ziemskim łez padole... Od tego jest Bóg, który wezwał ją do swojego Królestwa. Wszyscy tu obecni ufamy i wierzymy, że Lucrecia nie będzie już cierpieć. Będzie mogła odnaleźć się na nowo, bo nasz Pan ma ją już w swojej opiece. Niech odpoczywa w pokoju wiecznym. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen – zakończył modły ksiądz Salvador.
Słowa duchownego wyraźnie poruszyły obecnych. Trudno zresztą było się
z nimi nie zgodzić.
- Wierzmy w to, że Lucrecia odnalazła Boga, który wybaczył jej grzechy. Niech żyje w nas wspomnienie radosnej dziewczynki, która przez lata wychowywała się w naszym rodzinnym domu. Taką ją zapamiętajmy – westchnął Alejandro.
- Święte słowa bracie. Za dużo osób leży już w naszych rodzinnych grobowcach – dodał Martin.
- A wszystko przez bezsensowną walkę o ziemie, władze i pieniądze. To zawsze gubiło, gubi i będzie gubić jeszcze wielu ludzie – zauważył Javier.
- Lucrecia zapłaciła za ty zbyt wysoką cenę – stwierdziła Soledad.
- Niech wie, że my jej przebaczamy całe zło, które nam wyrządziła – powiedział Gustavo.
- Wybaczamy jej, bo kto z nas jest bez grzechu? Dołączyła do swoich rodziców. W końcu spędzi z nimi całą wieczność – oznajmiła Marin.
- To prawda. Ja również jej wybaczam. Pomódlmy się za jej duszę – wyznał Sergio.
Po chwili modlitwy Alejandro podszedł do Javiera i Caroliny.
- Mam do was prośbę. Sprowadźcie mi jutro na hacjendę waszego wybawcę, czyli Tobiasa. Ja również chcę z nimi porozmawiać i podziękować mu za uratowanie mi syna i synowej – uśmiechnął się Alejandro.
- Zawiadomię go i na pewno się zjawi – odparła zadowolona Carolina.
- Ciężki dzień, a to jeszcze nie koniec... Za kilka godzin czeka nas rodzinna kolacja, na której pojawi się kuzyn Valerii. To dla mnie bardzo ważne abyście się pojawili. Moja przyszła żona nie ma licznej rodziny, więc każdy jej krewny powinien być dla nas ważny...
- Rozumiem cię i bez obaw. Na pewno się stawimy – powiedział Javier...
Tymczasem...
Arturo Peralta użył wszelkich metod aby skłonić Renatę Santanez oraz jej córkę Laurę do opuszczenia Stanów Zjednoczonych i przyjazdu do Kolumbii. Zrobił to skutecznie i udało mu się choć nie bez trudu, przekonać je do swoich racji. Kobiety były zdezorientowane i przerażona, ale komendant zapewnił im należytą ochronę i opiekę. Wynajął dla nich mieszkanie w Bogocie oraz ochronę, w razie gdyby Rodrigo dowiedział się
o wszystkim i zechciał je odszukać.
- Tu będziecie bezpieczne. Czujcie się jak u siebie w domu – stwierdził Peralta oprowadzając je po ich nowym miejscu zamieszkania.
- Zaufałyśmy panu i z dnia na dzień porzuciłyśmy nasze dawne życie. Obyśmy tego nie żałowały – powiedziała z nutką niepewności w głosie Renata.
- To jest konieczne. Ja nie kłamię. Twój mąż jest przestępcą, a niedługo sama się o tym przekonasz...
- Obawiam się, że to może być prawda. Czułam, że on prowadzi jakieś ciemne interesy, ale nie sądziłam, że jest aż tak groźny – zmartwiła się Laura.
- Nie bójcie się. Tu nic wam nie grozi. Postarajcie sobie jednak przypomnieć co mówił wam o swoich interesach i jak się tłumaczył... Każda, nawet błaha wydawałoby się informacja może nam pomóc w śledztwie. Kiedyś go odnajdziemy i zapewniam, że nastąpi to już wkrótce – oznajmił spokojnym głosem Arturo...
Stolica.
Mijały dni, ale położenie Mirandy nie zmieniło się w żadnym stopniu. Nadal była więźniem, choć teraz mieszkała w jednym z apartamentów mafioza. Była jednak pilnie strzeżona i nie miała możliwości ucieczki. Próbowała dwukrotnie, ale ochrona Santaneza momentalnie ją złapała. Dziewczyna porzuciła już jakiekolwiek nadzieje na lepsze życie i wydostanie się z tego piekła, w którym żyła. Dalej jednak nie dała się wykorzystać Rodrigowi, a jej upór jeszcze bardziej go podniecał. Teraz znów ją odwiedził. Tym razem nie był jednak ani napastliwy ani nie prawił jej żadnych komplementów.
- Uważasz mnie za złego człowieka, prawda? – zapytał niespodziewanie Rodrigo.
- Sam sobie odpowiedz na to pytanie. Zrobiłeś w swoim życiu wiele zła. Masz we krwi zabijanie i niszczenia ludzi, którzy stają ci na drodzę. Mnie również krzywdzisz. Przetrzymując mnie tu przez kilka tygodni udowadniasz tylko jaki jesteś – odparła Miranda.
- Mylisz się! Nie jestem zły...
- Jesteś chory. Ambicje zeżarły ci rozum! Nie myślisz już racjonalnie i pędzisz jak pociąg ekspresowy w jedną wielką otchłań! Dla ciebie nie ma już ratunku!
- Zamilcz i posłuchaj mnie uważnie! Wczoraj zabito mojego najlepszego człowieka, moją prawą rękę od interesów. Zamordowano Oskara, a ja nie mogę mu nawet wyprawić pogrzebu... Może traktuję swoich ludzi przedmiotowo, ale on był inny. Był ważny i doceniałem jego rolę w mojej organizacji. Zabito go, więc nie tylko ja jestem zły! To oni są źli!
- O czym ty mówisz? Zwariowałeś... On zginął, bo był pozbawiony uczuć jak ty! Ciebie także to czeka... Nie uciekniesz przed śmiercią i zapłatą za swoje grzeszy.
- Może i tak będzie, ale do tego jeszcze daleka droga. Wiesz co mnie trzyma przy życiu? Ambicja o której przed chwilą wspomniałaś, władza i pieniądze, ale przede wszystkim zemsta! Każdy kto wchodzi mi w drogę, popamięta kim naprawdę jest Rodrigo Santanez...
- Nie ma w tobie ani krzty godności!
- Ten kto zabił Oskara może być pewien, że niedługo do niego dołączy. Jego koniec jest bliski. Gdy teraz tak sobie mile gawędzimy moja zemsta właśnie dopełnia się. Tyle, że dzieje się to na innym froncie, a zapłacą za to inni przeklęci zdrajcy. Zgadzam się z tobą kochanie, że istnieje na tym świecie wszechobecne zło, a ja tylko z tym złem walczę i je po prostu usuwam – stwierdził Rodrigo...
Jakiś czas później.
Tobias wrócił do swojego mieszkania, rozłożył się na łóżku, zakrył twarz dłońmi i zaczął rozmyślać o wczorajszych wydarzeniach, ale przede wszystkim o Carolinie i pocałunku jakim ją kiedyś obdarował. Ta sytuacja nie mogła dać mu spokoju i wciąż wracała w jego przeróżnych myślach.
- Co ja najlepszego zrobiłem... To istne szaleństwo... Nie dość, że jestem dla niej za stary, a ona ma przecież chłopaka, w którym jest zakochana, to na dodatek jestem przecież zwykłym przestępcą... O czym ja w ogóle myślę? Mam być dla niej opiekunem, mam o nią dbać jak drugi ojciec, a nie myśleć o niej w kategorii kobiety. Opamiętaj się wreszcie i wróć do rzeczywistości!
Tobias wrócił do rzeczywistości dzięki temu, że ktoś zapukał do jego drzwi. Mężczyzna zerwał się szybko i otworzył je, ale był zaszokowany widokiem dobrze mu znajomej osoby.
- Co ty tu robisz? Nie powinnaś być w wiezieniu? – zdziwił się.
- Uciekłam i postanowiłam cię odwiedzić. Nie sądzisz, że powinniśmy powspominać stare dobre czasy? Kiedyś było nam tak dobrze aż do momentu kiedy postanowiłeś wszystko zepsuć i wbiłeś mi nóż w plecy! Jestem jednak gotowa wybaczyć ci ten nietakt oraz twoje zachowanie gdy ostatni raz widzieliśmy się w więzieniu... Zapomnijmy o tym i zabawmy się jak za dawnych lat – powiedziała uwodzicielskim tonem Carmen...
Hacjenda rodziny De La Fuente.
Wszystko było już zapięte na ostatni guzik i cała rodzina w komplecie szykowała się na przywitanie nowego gościa, czyli tajemniczego kuzyna Valerii. W końcu Ignacio pojawił się, był stosownie ubrany, przyniósł ze sobą czerwone wino i okazał się niezwykle szarmancki, co zwróciło uwagę obecnych, a zwłaszcza Mariny i Soledad. Ich mężowie nie byli z tego powodu zbytnio zadowoleni. Alejandro serdecznie przywitał nowego gościa, a jego ukochana z trudem ukrywała wściekłość, zdenerwowanie i strach na widok człowieka, który odstawiał wielką farsę i kpił sobie ze wszystkich. Ona jedyna znała jego prawdziwe zamiary i brzydziła się nimi. Jednak jego zbytnią pewność siebie zauważył także Martin.
- Coś mi się w tym człowieku nie podoba – zamyślił się.
- Wznieśmy toast za Ignacia. Nasz dzisiejszy gość jest bardzo ważny dla Valerii, ale od dziś jest także członkiem naszej rodziny. Twoje zdrowie przyjacielu! – powiedział zadowolony Alejandro.
- Dziękuję za miłe powitanie. Jesteście naprawdę wspaniałymi ludźmi. Ten toast powinien być nie dla mnie, lecz dla ciebie i mojej kuzynki. Widzę, że jesteście bardzo szczęśliwi i tworzycie niezwykle dobraną parę. Wkrótce ślub, a więc życzę wam szczęście na nowej drodze życia! – zaproponował Ignacio.
- Ty łajdaku... Twoje miejsce jest w więzieniu, a nie w tej rodzinie. Gdyby nie twój szantaż, nigdy nie wzięłabym udziału w tym cyrku i nie pomogłabym ci za żadne skarby świata – zamyśliła się Valeria.
- Co za kobiety... Jedna piękniejsza od drugiej. Będzie w czym wybierać... Widzę, że każda ma już swojego męża lub partnera, ale co to dla mnie... Najważniejsze, że zrobiłem na tej rodzinie dobre wrażenia. Alejandro to skończony idiota. Z łatwością sobie z nim poradzę. Czuję, że wszystko pójdzie gładko – pomyślał Ignacio...
Kryjówka Esperanzy i Manuela.
Manuel był ciągle poddenerwowany i nie mógł sobie znaleźć miejsca. Esperanza dopiero kończyła się pakować, a oni powinni już dawno opuścić to miejsce. Każda chwila dłużyła się niemiłosiernie, a niebezpieczeństwo mogło przecież czyhać na nich wszędzie.
- Skończyłaś wreszcie? Powinniśmy uciec stąd już dwie godziny temu? Gdzie ty się podziewałaś do cholery? Wyjeżdżasz na Syberię czy co? –kpił Manuel.
- Nie poganiaj mnie! Już skończyłam! Zadowolony? Możemy już się wynosić szefie – odpowiedziała poirytowana Esperanza.
Manuel stał przy oknie i nagle zauważył w oddali kilkunastu mężczyzn z bronią w ręku, potajemnie skradających się w kierunku ich kryjówki.
- Mamy towarzystwo – pomyślał sięgając po leżący na stole pistolet.
- Co się stało? Ducha tam zobaczyłeś?
- Nie, ale zaczekaj tu chwilę. Muszę wyjść i coś sprawdzić...
Esperanza była zaskoczona tym dziwnym zachowaniem wspólnika, ale nie ruszyła się z miejsca i postanowiła na niego zaczekać. Tymczasem Manuel nie tracił czasu i uciekał tylnym wyjściem, pozostawiając kobietę samą, skazaną na pożarcie nadchodzących osobników.
- Niech ją zabiją. Guzik mnie to obchodzi. Należy dbać tylko o swoją skórę. To jedyna teza mojego ojca, z którą się absolutnie zgadzam – pomyślał mężczyzna oddalając się od swojej kryjówki.
Minutę później do środka wparował łysy i kilku jego ludzi. Esperanza była w szoku na ich widok, ale nie miała już żadnych szans na reakcję czy ucieczkę. Bandyci dopadli ją i kilkakrotnie uderzyli w twarz.
- Gdzie twój wspólnik? – zapytał ją łysy. Odpowiadaj do cholery!
- Ten zdrajca nawiał, bo to zwyczajny tchórz... Jesteście od Santaneza? Nie boję się was! – zaśmiała się Esperanza.
- Zamknij się kretynko! On nie może być daleko stąd. Musimy go dogonić! Zwiążcie ją i zatkajcie jej gębę! Nie chcę słuchać jej krzyków. Wiemy o tobie wszystko Esperanzo Guzman... Zanim umrzesz sprawimy, że dobrze się z nami zabawisz. Jesteś dobra w te klocki, więc mój pomysł na pewno ci się spodoba.
- O czym ty mówisz draniu?
- Każdy z moich ludzi będzie miał swój kwadrans na bliski kontakt z taką profesjonalną dziwką jak ty... Najpierw jednak musimy znaleźć twojego wspólnika.
- Nie zrobicie mi tego bydlaki!
- Już niedługo przekonasz się, że nie rzucam słów na wiatr – powiedział drwiącym głosem łysy...
Manuel biegł przed siebie nie zważając już na nic. Wiedział, że Esperanza jest już skończona, ale jego życie również wisiało na włosku. Wyszedł z małego lasu i zatrzymał się przy pobliskim moście aby nabrać tchu i spokojnie pomyśleć. Spojrzał w dół na płynącą rzekę.
- Muszę opanować nerwy i uspokoić się. W którą stronę najlepiej się skierować?
Nagle jednak usłyszał warkot motocykli i momentalnie zdał sobie sprawę, że jego wrogowie powrócili. Znajdował się teraz w fatalnym położeniu i nic nie mogło go już uratować. Był sam, a napastników było co najmniej kilku.
- Manuel Rodriguez! Nie ruszaj się, bo zginiesz! To już twój koniec! – krzyknął jeden z mężczyzn.
- Czego ode mnie chcecie?
- My nic do ciebie nie mamy, ale nasz szef sporo nam zapłacił żebyśmy cię zlikwidowali. Widocznie bardzo mu podpadłeś – ironizował łysy.
- A więc chodzi tylko o pieniądze. Zapłacę wam jeszcze więcej jeżeli puścicie mnie wolno – Manuel skutecznie ich zagadywał coraz bardziej zbliżając się do barierki ochronnej.
- Masz mnie za idiotę? Nie masz nam czym zapłacić. Dość tych żartów. Rzuć broń i chodź z nami. Nie chcemy żadnych świadków, więc zlikwidujemy cię razem z twoją wspólniczką w twoim mieszkaniu.
- Wasze niedoczekanie bydlaki! – Rodriguez nieoczekiwanie wystrzelił
dwukrotnie w ich kierunku, po czym błyskawicznie przekroczył barierkę. Łysy i jego ludzie odpowiedzieli ogniem i zdołali co prawda zranić go w ramię, ale kolejne kule przeszywały jedynie powietrze. Manuel nie wahając się ani chwili wyskoczył bowiem z kilkunastu metrów prosto do rwącej rzeki. Łysy i jego ludzie nie mogli w to uwierzyć. Podeszli do barierki i z zaciekawieniem patrzyli w dół.
- To szaleniec. Wolał popełnić samobójstwo niż zginać od naszych kul. Chciał zmienić swoje przeznaczenie, ale i tak wpadł wprost w ramiona śmierci – powiedział łysy, kiwając z niedowierzaniem głową...
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 17:53:50 23-10-09, w całości zmieniany 3 razy |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Val Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 14 Maj 2008 Posty: 1852 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 22:45:56 21-10-09 Temat postu: |
|
|
Odcinki są za długie, nie lubioę krótkich opowiastek, ale taki odcinek można spokojnie podzielić na pół. To nie krytyka, moze to nawet pewnego rodzaju pochwała za determinację i zapał w tworzeniu serialu. Teraz przechodzę do fabuły. Bywało lepiej: 119 odcinek, podobnie jak 118, do akcji za wiele nie wnosił, jednak jego ostatnia scena już nam dała przedsmak niesamowitej akcji, która z pewnością rozwinie się w kolejnych odcinkach.
Ale zanim o ostatniej scenie, to o pogrzebie Lucrecii. Ależ mi on przypominał typowo meksykańskie użalanie się. Sam nie wiem gdzie jest granica między irytującym lamentem a interesującym rozmyślaniem, bo jest to trudna granica, ale gdy przekroczy się ją w stronę lamentu, a nie w stronę rozmyślania, to nie jest za miło - i tutaj właśnie tak było, był lament. Znienawidzisz mnie za ten akapit, który napisałem, ale zawsze jestem szczery, a alamentu nienawidzę straszliwie. Natychmiastowo więc przechodzę do innych wątków, które teraz pochwalę.
Niezwykle ironiczne, a co za tym idzie interesujące, spotkanie Tobiasa z Carmen.
Bardzo podobało mi się wejście Ignacia. Zrobił furorę wśród pań, ale panowie są podejrzliwi. Wspaniały cynizm - mężczyzna na tyle szarmancki, że aż wzbudzający podziw, a w rzeczywistości to cham pierwszej klasy. Udało się osiągnąć tę fałszywą i jakże piękiną maskę.
Esperanza i Manuel w tarapatach, i to ciężkich. Przypominają teraz zbiegających szczurów, które jednak pomimo, iż są na wykończeniu [a może to tylko takie wrażenie - jeśli tak, to tym lepiej], to mają jeszcze siłę zatruwać życie innym i jednocześnie wykańczać siebie wzajemnie. Manuel rzuca się w przepaść, a Esperanza będzie miała dłuuugi wieczór z bandziorami. Cóż za zakończenie. |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Greg20 Mistrz
![Mistrz Mistrz](https://i.imgur.com/1zcvnf0.gif)
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 23:03:51 21-10-09 Temat postu: |
|
|
Dziękuję jak zwykle za komentarz Jestem nim nieco zaskoczony, ale to dobrze, że widzisz zarówno pozytywy jak i negatywy. Korci mnie jednak aby odpisać na kilka poruszonych przez Ciebie kwestii.
Co do długości odcinków. Zawsze piszę w miarę długie odcinki (oczywiście raz są krótsze, raz dłuższe), ale w tym odcinku wyjątkowo musiałem napisać dłużej i szerzej z dwóch powodów: po pierwsze poprzedni odcinek był kiepski i nic w nim się nie działo, po drugie: gdybym nie napisał (i nie dokończył) pewnej sceny, to znowu odcinek nie miałby najmniejszego sensu. Mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi.
Pogrzeb Lucrecii. Gdy pisałem tą scenę doszedłem do wniosku, że akcja w "WLK" jest za szybka! Od jej śmierci zdarzyło się już tyle rzeczy, że aż głowa pęka. Dlatego nie było czasu na jej pogrzeb. To wydarzenie nie było żadnym lamentem. Ksiądz powiedział swoje, rodzina była, bo musiała być i na tym to wszystko się kończy. Nikt po niej nie rozpacza skoro jeszcze w ten sam dzień w hacjendzie odbywa się uroczysta kolacja. A to, że dobrzy bohaterowie jej wybaczyli to jest chyba normalnie. Może to wyglądało sztucznie, ale mi ta scena podobała się (czułem, że dobrze ją opisałem i nieźle dobrałem monolog księdza). Być może jestem w błędzie.
Dla mnie odcinek 118 był kiepski, ale 119 o niebo lepszy i uważam, że całkiem sporo nowego wniósł do akcji. Ale to tylko zdanie autora.
Carmen-Tobias - ten wątek wpadł mi niedawno do głowy i może coś jeszcze z tego będzie.
Ignacio jest sprytny, cyniczny i bezwzględny. Na razie wszystkich skutecznie oszukał. Cieszy mnie, że ta scena przypadła Ci do gustu.
Esperanza i Manuel są w beznadziejnym położeniu. Czy przepłacą za to życiem? Zobaczymy w kolejnych odcinkach. Fajnie, że ta ostatnia scena zdobyła Twoje uznanie i trzymała poziom. A to jeszcze na pewno nie koniec
Autor nie czepia się komentarzy, docenia je Cieszy się z pochwał i szanuje krytykę. Jednak czasami ustosunkowuję się do niektórych zarzutów. Ot takie moje skromne prawo
Pozdrawiam ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_smile.gif)
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 23:09:42 21-10-09, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Val Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 14 Maj 2008 Posty: 1852 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 23:21:36 21-10-09 Temat postu: |
|
|
Wolę brutalnie kogoś zjechać niż napisać, że było wspaniale gdy nie było. Bardzo dobrze, że autor odpowiada na zarzuty czytelnika i wie jak bronić swojego dzieła.
Wiem, iż przy tasiemcu nie może być w każdej scenie akcja, chodzi mi raczej o to, by były ciekawe dialogi i jeżeli nie w czynach, to w słowach, by akcja posuwała się do przodu.
Choć mi zbytnio 118 i 119 odcinek [119 do połowy][ nie rpzypadły do gustu, to trzy ostatnie sceny z ostatniego odcinka były świetne i czekam na ich rozwinięcie. Pozdrawiam. |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Greg20 Mistrz
![Mistrz Mistrz](https://i.imgur.com/1zcvnf0.gif)
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 23:29:02 21-10-09 Temat postu: |
|
|
Mam nadzieję, że to nie było brutalne
Wiesz jeśli chodzi o "WLK", to akcja (ogólnie) posuwa się do przodu w zawrotnym tempie, choć oczywiście bywały gorsze i nudniejsze odcinki. Jestem tego świadom Nie chcę tutaj wyjść na idiotę, który widzi same plusy w swoim dziele. Nic bardziej mylnego. Wiem, że ten serial ma wiele wad i niedoskonałości, a za nie odpowiada tylko i wyłącznie autor
Na koniec napiszę, że na pewno nastąpi rozwinięcie tych scen, które tak bardzo Ci się podobały
Pozdrawiam serdecznie ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_smile.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Ślimak King kong
![King kong King kong](https://i.imgur.com/98N64ut.gif)
Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 16:47:14 23-10-09 Temat postu: |
|
|
Puk, puk! Ślimak cały czas się przymierza i w nadchodzącym tygodniu powinien nadrobić zaległości
Pozdrawiam! |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Greg20 Mistrz
![Mistrz Mistrz](https://i.imgur.com/1zcvnf0.gif)
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 18:32:17 23-10-09 Temat postu: |
|
|
Miło mi to słyszeć Ślimak. Liczę, że nadrobisz odcinki i zaaklimatyzujesz się tym temacie na stałe
120 ODCINEK
Sytuacja w Coralos przypominała ciszę przed burzą i tak było w istocie. Słoneczny jak dotąd dzień zamienił się w najbardziej ponury, z obfitym deszczem i silnymi piorunami na czele. Błyskawice co jakiś rozświetlały niebo, by po chwili ponownie zniknąć. Deszcz, grzmoty i porywisty wiatr to był dopiero początek okrutnej tego dnia aury. Poniekąd towarzyszył równie okrutnej sytuacji, w jakiej znalazła się Esperanza.
Kryjówka Esperanzy i Manuela.
Dwóch dobrze uzbrojonych ludzi pilnowało związanej i siedzącej w ciemnym kącie pomieszczenia Esperanzy. Kobieta zdawała sobie sprawę jaki los ją czeka, ale nie zamierzała się z tym pogodzić. W jej głowie kłębiły się przeróżne myśli, ale nic nie mogło zmienić położenia, w jakim teraz się znajdowała. Ucieczka była nierealna, jedyne co mogła to zyskać na czasie. Wolałaby już samobójstwo niż najgorszą śmierć jaką ci ludzie zapewne jej przyszykują. Łysy wrócił jednak szybciej niż przypuszczała. On i jego ludzie byli przemoknięci i zmarznięci, a także dość zdenerwowani całą tą sytuacją. Kobieta nie mogła nic powiedzieć, bo miała zakneblowane usta, ale z zaciekawieniem przysłuchiwała się ich rozmowie.
- Co za pogoda! Psa szkoda byłoby wypuszczać na tą ulewę i wichurę.
A na dodatek sądzę, że burza prędko nie ustąpi – powiedział jeden z mężczyzn.
- Nie ma sensu dalej szukać ciała tego człowieka. Był ranny, spadł z dużej wysokości, a na dodatek rwąca rzeka i ta pogoda zrobią swoje. Jego ciałem zajmą się rekiny. Okropna śmierć – odparł drugi z nich.
- Na to zasłużył. Wykonaliśmy część zadania, a teraz zajmijmy się Esperanzą. Rozwiążcie ją na chwilę – nakazał łysy.
Po chwili on i kilku jego towarzyszy udało się do miejsca przetrzymywania Esperanzy. Kobieta słyszała ich kroki i z trudem tłumiła w sobie przerażenie. W jednej chwili nogi ugięły się w tej dumnej i pozbawionej uczuć intrygantce, a serce waliło jej jak młotem. Mężczyźni spełnili rozkaz swojego szefa i rozwiązali ją. Łysy spojrzał na swoją ofiarą i roześmiał się widząc w jej oczach strach i niepewność.
- Moim ludziom jest zimno i nie ma ich kto rozpalić. Poza tobą nie ma tu żadnej kobiety. Tak jak mówiłem... zanim umrzesz ja i moi kompani będziemy rozkoszować się twoim ciałem... Jeśli się sprawdzisz, to będziesz miała znacznie lżejszą śmierć niż twój wspólnik – stwierdził ironicznym tonem łysy.
Esperanza zaśmiała się na te słowa, co spowodowała konsternację i zaskoczenie pozostałych.
- Z czego się śmiejesz? Powinien to być co najwyżej śmiech przez łzy, bo twój koniec jest bliski.
- Powiedz mi w jaki sposób zabiliście Manuela? Gdzie jest jego ciało?
- Zraniliśmy go, a on wybrał śmierć skacząc z mostu wprost do rwącej rzeki. Zaspokoiłem twoją ciekawość?
- Jesteście żałośni. Współczuję Santanezowi jeżeli takich ludzi wysyła do boju... Jestem pewna, że Manuel przeżył i teraz drwi sobie z was! Ten człowiek ma siedem żyć jak kot... Nic go nie zabije! Jeśli nie macie ciała, to wiedzcie, że pewnego dnia on się na was zemści! Żal mi was kretyni... Spapraliście robotę...
- Spójrz za okno i zobacz jaką mamy pogodę. W tej chwili twój wspólnik leży już na dnie rzeki i jest pokarmem dla rybek. Obrażając takich profesjonalistów jak my tylko pogarszasz swoją sytuację wywłoko!
Esperanza uderzyła łysego w twarz, a ten po chwili oddał jej pięknym za nadobne, uderzając ją z całej siły.
- Dość gadania! Teraz przejdziemy do czynów! Nie chcę mieć tej przyjemności po kimś, więc to ja zacznę się z tobą zabawiać. Co kwadrans będziemy się zmieniać. Obyś wytrzymała takie tempo, ale nie jesteś przecież jeszcze taka stara... Ręczysz swoją przeszłością, że będzie nam z tobą dobrze.
- Nie dostaniesz mnie siłą bydlaku!
- Przekonamy się!
Łysy rzucił się na Esperanzę i w szybkim tempie zdarł jej ubranie. Jego kumple wyszli z pomieszczenia cierpliwie czekając na swoją kolej. Po kilku minutach dramatyczne krzyki kobiety powoli ucichły, a słychać było jedynie głośne oddechy i sapanie...
Tymczasem...
Wbrew przewidywaniom bandytów Manuel nie wpadł jeszcze w ramiona śmierci, choć wciąż był tego bliski. Ranny i obolały utopiłby się w przeciągu pięciu minut, ale silny wiatr okazał się jego sprzymierzeńcem. Rwący nurt zniósł go bardzo blisko brzegu. Dzięki adrenalinie, która ciągle trzymała go jeszcze przy życiu, doczołgał się na ląd. Spojrzał najpierw na krwawiące ramię, później na nogę, którą z trudem mógł powłóczyć. Gdy spadł z wysokości, w wodzie wbił mu się w nią metalowy pręt. Krew obficie spływała od kolana w dół, ale najgorszy był przeszywający ból. Rodriguez zacisnął zęby, ale i to nie pomogło. Wydobył z siebie przerażający okrzyk, ale nie poddał się. W końcu wycieńczony doczłapał jakimś cudem na powierzchnię. Spoglądnął w górę na padający strumieniami deszcz oraz na potężne błyskawice.
- Po raz kolejny matka natura nie dała mi rady... Mój pakt z diabłem zawarłem w momencie wykończenia swojego ojca. Dziś znów go przedłużyłem. Od teraz będzie trwał on na wieki. Nie mogę umrzeć! Jeszcze nie nadeszła moja godzina! Szatan nie może na to pozwolić! Ta pogoda to dla mnie znak! To symbol mojego zwycięstwa! Czy Jezus Chrystus nie cierpiał? Ja również będę więc męczennikiem i to jeszcze za życia! Nie umrę, bo jestem nieśmiertelny! - powiedział Manuel, po czym ból znów dał znać o sobie. Mężczyzna runął na ziemię i stracił przytomność...
Hacjenda rodziny De La Fuente.
Atmosfera podczas kolacji stawała się coraz bardziej luźna. W dalszym ciągu brylował na niej Ignacio, doskonale maskujący swoje prawdziwe oblicze, przystojny, uwodzicielski, szarmancki i sypiący dowcipami jak z rękawa. W jego towarzystwie najlepiej czuły się kobiety.
- Widzę, że naprawdę jesteś duszą towarzystwa – stwierdziła uśmiechając się Marina.
- Po prostu lubię dobrze się bawić i mile spędzać czas. Być może czasami przesadzam – odparł skromnie Ignacio.
- Wcale nie. Czuję, że się polubimy. Fajnie, że jesteś kuzynem Valerii. Nasz ojciec sporo wycierpiał i potrzebuje takiej wspaniałej kobiety jak ona. Najważniejsze, że jest z nią szczęśliwy. Oboje bardzo się kochają – zapewniła Soledad.
- Znam swoją kuzynkę i jest to bardzo szlachetna osoba. Z pozoru cicha i nieśmiała, ale potrafi pokazać pazurki. Niech don Alejandro uważa na nią gdy będzie już po ślubie.
- Może aż tak źle nie będzie – śmiała się Marina. Powiedz nam coś więcej o sobie. Czym się zajmujesz?
- A czym może zajmować się człowiek ze stolicy drogie panie? Jestem człowiekiem interesu... Nie uważam się jednak za bogacza. Zarabiam dość skromnie, ale nie narzekam. Cieszę się tym co mam, bo uważam, że w życiu trzeba być sobą i robić to co się pragnie...
- Ciekawa teoria i bardzo prawdziwa. A co powiesz o damie swojego serca – spytała rozbawiona zachowaniem mężczyzny Soledad.
- Wciąż czekam na tę jedyną, która skradnie mi serce. W tym względzie mam podobne zdanie co większość kobiet. Nie znasz dnia ani godziny kiedy miłość zapuka do twoich drzwi...
- Dobrze mówisz Ignacio. Na pewno kiedyś znajdziesz kobietę swojego życia. Jesteś jeszcze młody i masz na to czas. Widzę, że rozpieszczasz moje córki. Ja pójdę poszukać Valerii, bo gdzieś mi zniknęła – wtrącił Alejandro...
- Uważaj żeby ci nie zginęła – żartował Ignacio sięgając po kolejny kieliszek wina...
W tym samym czasie w innej części hacjendy Javier rozmawiał z Caroliną.
- Co sądzisz o tym człowieku? Jest jakiś dziwny. Nie zachowuje się zbyt odważnie? Nie jest przecież u siebie – stwierdził Javier.
- Wydaje się bardzo sympatyczny i na dodatek przystojny. Jest sobą... luźny, szarmancki, towarzyszki. Jest już w rodzinie, bo to przecież kuzyn Valerii... Niestety już późno, a jutro wracają moi rodzice. Będę musiała powiedzieć jej wszystko o napadzie Carlosa i Oskara. Oni nie mają o niczym pojęcia – odparła przerażona Carolina.
- W porządku, ale pozwól, że cię odwiozę...
- Zawsze byłam szalona i to mnie kiedyś zgubi. Nie mogę przestać myśleć o pocałunku Tobiasa, jego ofiarności i oddaniu, o jego pomocy... Dlaczego zawsze ciągnie mnie do mężczyzn z niezbyt ciekawą przeszłością? – zastanawiała się Carolina...
Sergio i Gustavo widzieli z daleka Ignacia i jego umizgi do Mariny i Soledad. Nie przypadło im to najwyraźniej do gustu.
- Co za typ! Czy on nie pozwala sobie na zbyt wiele? – irytował się Sergio.
- Daj spokój. On poderwałby nawet naszą Caridad. To wino chyba za szybko wchodzi mu do głowy – odparł Gustavo.
- Nie czuję się zbyt dobrze... Dopiero dziś wróciłem ze szpitala, a jeszcze ten pogrzeb Lucrecii i teraz ta kolacja. Chyba się położę na górze.
- W porządku, ale najpierw muszę ci coś powiedzieć. Chodzi o Carmen. Pamiętasz ją?
- Tak, to ta dziewczyna, która przed laty była w tobie zakochana po uszy. Przyjaciółka naszej siostry... Co z nią?
- Wróciła do Coralos i przypadkowo się z nią spotkałem. Jesteśmy tylko przyjaciółmi, ale nasze spotkanie widziała Soledad. Zrobiła mi karczemną awanturę, a ja nie zrobiłem przecież nic złego...
- A więc to o to chodzi... Dlatego jest na ciebie taka cięta. Musimy poważnie porozmawiać braciszku – uśmiechnął się Sergio...
Valeria miała już dość popisów Ignacia podczas kolacji i wolała pójść do gabinetu aby zebrać myśli i uspokoić nerwy. Zauważył to Martin, który poszedł za nią.
- Co się dzieje? Źle się czujesz? Od jakiegoś czasu zachowujesz się podejrzanie dziwnie. Znasz mnie i możesz mi powiedzieć co ci leży na sercu. Śmiało – zachęcał ją Martin.
- To nic takiego. Po prostu boli mnie głowa – skłamała Valeria.
- A może chodzi o twojego kuzyna? Jesteście skłóceni? On jest taki żywiołowy, a ty nawet się do niego nie odezwałaś? Co tu jest grane?
- Ignacio jest w porządku. Jestem po prostu zdenerwowana nadchodzącym ślubem. Mam takie typowo kobiece rozterki. Naprawdę nic mi nie jest, ale dziękuję za twoją troskę. Doceniam to...
Valeria po tych słowach przytuliła Martina, a na ten widok do gabinetu wszedł akurat Alejandro.
- Szukałem cię kochanie... Co tu się dzieje? Możecie mi to
wyjaśnić? - senior rodu De La Fuente nie mógł uwierzyć w to co widzi.
Tymczasem...
Carmen przeszła od słów do czynów i rzuciła się na zaskoczonego Tobiasa. Przez lata nie była bliska związana z mężczyzną. Teraz chciałaby kochać się z Gustavo, ale póki co nie mogła tego zrobić. Tobias był jej dawnym kochankiem i jakby namiastką Munosa. Tylko to się dla niej liczyło. Rzuciła go na łóżko namiętnie całując i rozpinając mu pasek od spodni. Mężczyzna był jak w amoku i nie zważał na to co właśnie wyprawia. Zabrał się za rozbieranie dawnej kochanki i odwzajemniał jej pocałunki. Nagle jednak stało się coś nieoczekiwanego.
- Nie Carolino! Nie możemy! To szaleństwo! – krzyknął Tobias odpychając od siebie kobietę.
- Co? Na mózg ci rzuciło? Kochasz się ze mną i myślisz o innej? Przecież tak robią tylko pijani, a od ciebie wcale nie śmierdzi alkoholem! O jakiej Carolinie mówisz? Co to za jedna? – spytała wściekła Carmen.
- To nie chodzi o nią... Po prostu nie możemy. Ja jestem już zupełnie innym człowiekiem niż dawniej. Były czasy gdy dobrze się bawiliśmy, ale to już nigdy nie wróci. Byliśmy jedynie kochankami... Łączyła nas też praca dla Ricardo Sandovala. Później trafiłaś za kratki, a ja się zmieniłem. Nasze drogi rozeszły się... Uciekłaś z więzienia, ale na mnie nie licz. Tym razem pójdziemy innymi ścieżkami. Nie wiem co kombinujesz, ale zmieniłem się i nie będę brał udziału w twoich gierkach.
- Co ty pleciesz? Taki bydlak jak ty nigdy się nie zmieni. Zapomnijmy
o tej Carolinie. Dziś przypomnę ci, że jestem tą samą ognista Carmen, z którą kiedyś było ci tak dobrze...
Carmen ponownie rzuciła się na Tobiasa, który tym razem nie protestował i nie potrafił oprzeć się wdziękom seksownej kobiety. Oboje tej nocy porwali się fali dzikiej żądzy, rozkoszy, pożądania i namiętności...
Kryjówka Esperanzy i Manuela.
W tym samym czasie Esperanza absolutnie nie czuła rozkoszy. Co jakiś czas na jej twarzy widoczny był ból i obrzydzenie gdy kolejni obleśni mężczyźni bili ją, poniżali i gwałcili. Z jej „usług” w przeciągu godziny skorzystał łysy i kilku jego kompanów. Znalazło się jeszcze paru śmiałków, którzy również chcieli wykorzystać kobietę i zabawić się z nią, ale łysy uznał, że wystarczy już tego dobrego.
- Dość! Wystarczająco ją na koniec ukaraliśmy. Ta suka jest nieprzytomna i już nikogo więcej z nas nie obsłuży. Jeszcze dycha, ale jej godzina właśnie wybiła. Nasz szef wyraźnie stwierdził co mamy teraz zrobić. Zabijemy ją i jednocześnie posprzątamy po sobie. Spalcie ten chlew i to już! – rozkazał łysy.
Kilka minut później rozlali benzynę i wzniecili pożar. Ogień stopniowo obejmował kolejne obszary mieszkania.
- Całe szczęście, że deszcz przestał padać. Woda nie pokona dziś ognia, a Esperanza nie pokona śmierci. Przykry koniec, ale na taki sobie zasłużyła – westchnął łysy...
Esperanza faktycznie żyła jeszcze i udało jej się odzyskać przytomność. Była świadoma wszystkiego co się dzisiaj wydarzyło oraz tego co ją jeszcze czekało. Zauważyła, że ogień dostawał się już do środka pomieszczenia, w którym się znajdowała.
- Piękny koniec mi przyszykowali. To co widzę to chyba przedsmak piekła... Wróciłam do korzeni. Najpierw na sam koniec zadowoliłam swoich ostatnich klientów, a teraz zabawię się z ogniem. Ależ jest mi gorąco! Na co czekasz żywiole? Rozpal mnie! Zbliż się i weź mnie ze
sobą! Czekam! - powiedziała słabym głosem Esperanza gdy ogień w szalonym tempie rozprzestrzeniał się i był już coraz bliżej celu... |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Val Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 14 Maj 2008 Posty: 1852 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 21:55:09 23-10-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek na bardzo wysokim poziomie, jeden z najlepszych. Wszystko za sprawą tego, że nie zaserwowano nam wątków pobocznych, wszystko toczyło się wokół głównych bohaterów i to toczyło się całkiem interesująco. Brak bezsensowanych tekstów w stylu meksykańskim, czyli użalanie się zastapiła ciętość języka - to lubię. Genialne teksty Esperanzy, która chce, by ogień ją rozpalił, a także Manuela, który twierdzi, że zawarł pakt z diabłem.
Wielokąt z głównymi bohaterami wreszcie się rozwija, póki co niewinnie, ale i tak to już wciąga. Cieszę się, że 'powrócono do korzeni', czyli, że przypomniano sobie o głównym bohaterze. Co rpawda jego partnerka zmarła tuż po rozpoczęciu, ale pojawiła się kolejna kobieta. Jedna kobieta, dwoje mężczyzn dobrych i jeden mężczyzna zły - oj, całkiem przyzwoity wielokąt. Ignacio rozpala wszystkie kobiety, a mężczyzn szlag trafia. Podoba mi się ten bohater. Sama Valeria natomiast rzuca się w objęcia MArtina, nie wiedząc, że znaczy to dla niego o wiele więcej niż ona myśli, do tego widzi to Alejandro.
Seks Carmen i Tobiasa był świetną sceną, niby tragiczną, ale też komiczną. Szkoda tylko, że wszystko się urywa, ale to nie ważne. Podobnie jak w scenach z Esperanzą, zgwałcona, pobita i ... zabita - ale czy napewno zabita, zobaczymy wkrótce. Odpowidni koniec dla takiej zdziry, która zamordowała Marię Emilię, Isabelę i rujnuje wszystkich wokół.
Teraz przechodzę do zrypania autora z góry na dół. Jest to tylko moje subiektywne zdanie, które z obiektywizmem pewnie niewiele ma wspólnego. Gdy ktoś uznawany przez wszystkich za martwego pokazuje się czytelnikowi, to mnie skręca ze wściekłości. Manuel dziś tak zrobił. Byłoby o wiele lepiej, gdybyśmy sądzili, że zginął, a te dramatyczne sceny zobaczyli dopiero w retrospekcjach wtedy jakby już wrócił. Nienawidzę takich posunięć, bo nienawidzę gdy wszystko daje się nam na tacy, wolę mysleć, zastanawiać się i umierać z ciekawości. Choć scena z Manuelem była niesamowita, to wolałbym jej nie zobaczyć, przynajmniej nie teraz.
A czy będę jednak jakieś wspomnienia z nieobecnymi już aktorami dotyczące ich relacji z tymi, którzy jeszcze grają?! |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Greg20 Mistrz
![Mistrz Mistrz](https://i.imgur.com/1zcvnf0.gif)
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 22:17:20 23-10-09 Temat postu: |
|
|
Cieszę się, że chociaż ten odcinek prezentował dobry poziom Fajnie, że doceniasz cięte teksty, niezłe sceny i ciekawą akcję, a także samą postać Ignacia
Scena Carmen i Tobiasa nie została ucięta, lecz zakończona. To postacie poboczne, a poza tym nie rozpisywałbym się nad tą sceną aż tak bardzo jak w przypadku seksu protów, bo nie miałoby to żadnego sensu.
Scena z Esperanzą jest urwana, a może zamknięta? Sam nie wiem... Tutaj oczywiście mamy typowe zakończenie aby potrzymać czytelnika w niepewności
Przyznam, że myślałem czy nie zrobić podobnie z Manuelem i rozumiem Twoją krytykę. Jednak już raz Manuel niby skończył w bagnie i też wszyscy myśleli, że nie żyje. Co za dużo to niezdrowo. Zresztą teraz jest inaczej, bo Esperanza przeczuwa, że on przeżyje. Jedynie jego oprawcy są innego zdania. Poza tym wcale nie wiemy czy koniec końców Manuel przeżyje, bo jest ciężko ranny.
Wspomnienia z nieobecnymi powinny jeszcze się ukazać. Mam tu na pomyśli Marię Emilię, Ricardo i Isabelę ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_smile.gif)
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 22:20:06 23-10-09, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Val Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 14 Maj 2008 Posty: 1852 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 22:30:36 23-10-09 Temat postu: |
|
|
Ze wspomnień z Marią Emilią, Isabelą i Ricardem bardzo bym się cieszył, podobnie jak z niewiadomej co do losu Esperanzy. Rozumiem, że scena z Carmen została urwana, nie czepiam się, tylko napisałem, ze zrobiłbym inaczej.
Co do sceny z Manuelem, genialna, ale wiolałbym ją zobaczyć za jakiś czas, mimo wszystko.
Nie dramatyzuj, bo tego nie lubię, wiele razy powtarzałem, że jakiś odcinek trzyma poziom, 120 jest tylko jednym z wielu trzymających go. |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Greg20 Mistrz
![Mistrz Mistrz](https://i.imgur.com/1zcvnf0.gif)
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 22:34:37 23-10-09 Temat postu: |
|
|
Nie dramatyzuję, tylko widzę, że masz co do mnie czasami zbyt wysokie wymagania
Będą wspomnienia i stopniowe wyjaśnianie niektórych wątków Tego możesz być pewien Jesteśmy już na etapie 3/4 historii ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_wink.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
blueberry. Detonator
![Detonator Detonator](https://i.imgur.com/X5BWM1f.gif)
Dołączył: 17 Paź 2009 Posty: 458 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: live is brutal Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:19:57 25-10-09 Temat postu: |
|
|
Greg20 ale masz siłę pisać tak długie odcinki
podziwiam mnie by się nie chciało ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_razz.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Val Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 14 Maj 2008 Posty: 1852 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 21:55:35 25-10-09 Temat postu: |
|
|
Ma chłop zapał twórczy ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_smile.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Greg20 Mistrz
![Mistrz Mistrz](https://i.imgur.com/1zcvnf0.gif)
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 18:17:17 26-10-09 Temat postu: |
|
|
Zapał twórczy może i autor ma, ale nie zawsze ilość znaczy przecież jakość ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_frown.gif)
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 18:17:35 26-10-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
blueberry. Detonator
![Detonator Detonator](https://i.imgur.com/X5BWM1f.gif)
Dołączył: 17 Paź 2009 Posty: 458 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: live is brutal Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:35:10 26-10-09 Temat postu: |
|
|
Greg20 napisał: | Zapał twórczy może i autor ma, ale nie zawsze ilość znaczy przecież jakość ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_frown.gif) |
hmmm z Twojego jednego ja bym zrobiła 10
przeczytam do końca telkę Val a potem przejdę do Twojej ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_smile.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|