Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

W labiryncie kłamstw
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 41, 42, 43 ... 48, 49, 50  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Który z villanów powinien odegrać znaczącą rolę w finale serialu?
Manuel Rodriguez
12%
 12%  [ 1 ]
Esperanza Guzman
12%
 12%  [ 1 ]
Lucrecia De La Fuente
12%
 12%  [ 1 ]
Rodrigo Santanez
0%
 0%  [ 0 ]
Carmen Gordillo
0%
 0%  [ 0 ]
Oskar Gutierrez
0%
 0%  [ 0 ]
Tobias Castillo
0%
 0%  [ 0 ]
Manuel, Esperanza i Santanez
12%
 12%  [ 1 ]
Manuel i Esperanza
37%
 37%  [ 3 ]
Ostatni odcinek powinien być bez villanów
12%
 12%  [ 1 ]
Wszystkich Głosów : 8

Autor Wiadomość
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:40:21 07-03-10    Temat postu:

Super odcinek
Martin wysłuchał Valerii. Powiedział, że jej pomoże. Val cieszyła się, że ma takiego wspaniałego przyjaciela. Wtedy Martin wyznał że ją kocha i pocałował ją. Na szczęście Valeria się wyrwała. Już myślałam, że zobaczy ich Alejandro ale to był Ignacio. Mógłby to wykorzystać, ale mu się to nie opłaca. Dla niego będzie lepiej, żeby Valeria wyszła za Alejandra.
Najlepsza scenka w całym odcinku. Sen Espe. Śnili jej się wszyscy zmarli mówiąc, że zapłaci ona za wszystkie swoje zbrodnie. Czuło się grozę.
Policja cały czas namierza Rodriga. Już niedługo będzie się cieszył wolnością.
Tobias dzwonił do Caro. Powiedział, żeby ostrzegła Sole i Gustka przed Carmen. Oby to zrobili, bo ta babka jest naprawdę niebezpieczna.
Gorąco się zrobiło. Gustek myślał, że to żona weszła za nim do wody. Jakie było jego zdziwienie gdy okazało się, że to Carmen. Ostro się za chłopa wzięła. Nie chciał, ale poddał się namiętności. W końcu się opamiętał i uciekł. Na nieszczęście na brzegu była Soledad. Powiedziała, żeby nie przerywali. Ona zaraz do nich dołączy. Ciekawe jak się Gustek wytłumaczy?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 18:56:49 10-03-10    Temat postu:

Bardzo długi, bardzo ciekawy i bardzo treściwy 128 odcinek. Mając info zza kulis, wiem, że autor robił wiele, żeby mu on wyszedł jak najlepiej. I muszę przyznać, widać te starania, widać je w żywych i barwnych scenach.

Maria Emilia powraca zza światów, tzn powracają jej zwłoki. Ach, oczekiwałem na jej powrót, bo jakoś nigdy nie mogłem pogodzić się z tym, że odeszła, ale nigdy nie spodziewałem się, że to Esperanza wróci pod jej postacią. Przewrotne i piękne. Sceny z cmentarza i laboratiorim mroczne i tajemnicze, czyli takie jakie być powinny.

Spotkanie Esperanzy i Manuela bardzo imponujące. Dwa ciemne charktery, których brzydota wewnętrzna uzewnętrzniła się, wreszcie się spotykają kolejny raz i z ironią sobie dogadują. Naprawdę kawał porządnych tekstów, ale ... [no własnie, u mnie zawsze jest ale] lekko zepsute tym, że był zbyt długie, tzn przypominały monolog najpierw Esperanzy, a następnie Manuela, a nie ich dialog - jednak nie zmienia to faktu, że ciekawymi tekstami rzucali.

Jedyne co w odcinku zdenerwowało to fakt, iż trójkąt Alejandro-Valeria-Martin zamiast wreszcie posuwać się do przodu, to nadal stoi w miejscu. Mam nadzieję, że będzie jakiś nieprzewidywalny ciąg dalszy ze sceną na tarasie.

Pozdrawiam i życzę udanej pracy przy kolejnych odcinkach.



Oj, zaskoczył mnie ten 129 odcinek - i to nie pojawieniem się, ale zawartością. Działo się wiele, a do tego wystapiły dawno oczekiwane retrospekcje z martwymi już bohaterami. Zastanawiam się tylko czy po takim zastoju w romansach, nie za wiele się zaczęło nagle dziać, ale dochodzę do wniosku, że akcji jednak nigdy nie za wiele.

Skupmy się jednak najpierw na Esperanzie. Jakże miło było czytać tą oczekiwaną a jednocześnie niespodziewaną scenę. Isabela, Ricardo, Lucrecia i sama Maria Emilia zaczęły prześladować Esperanzę. Miałem wrażenie, że ta kobieta jest opętana przez duchy. Pięknie oddany dramatyzm.

Martin i Valeria wreszcie się rozbujali, co prawda niewinnie, ale w końcu niew stoją w miejscu i przy okazji rozwalają szczęscie Alejandra. Bardzo podoba mi się ten trójkąt ze względu na to, że nie ma w nim ciemnego charakteru i cokolwiek się nie stanie, ktoś ucierpi [coś jak Romeo i Julia, Hamlet czy Antygona].

Fantastyczna ostatnia scena. Mamy kolejny trójkąt i tym razem trzecia osoba jest ciemnym charakterem. Gustavo nie wie o co chodzi, Carmen namieszała, ale najlepsza była Soledad ze swoją reakcją - cóż za piękny sarkazm - zachowała się jak prawdziwa główna bohaterka a nie niedorobiona płaczka.

Pozdrawiam i życzę kolejnych ciekawych pomysłów.


Ostatnio zmieniony przez Val dnia 19:14:58 10-03-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 23:12:47 10-03-10    Temat postu:

Val napisał:
Pozdrawiam i życzę kolejnych ciekawych pomysłów.


Oby się znalazły

Myślę, że serial zamknie się w 160-180 odcinkach
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 23:20:17 10-03-10    Temat postu:

Greg20 napisał:
Val napisał:
Pozdrawiam i życzę kolejnych ciekawych pomysłów.


Oby się znalazły

Myślę, że serial zamknie się w 160-180 odcinkach


Obserwuję ten serial od początku i zdarzyło się w nim tyle, że na jego początku nie byłbym sobie w stanie niektórych rzeczy wyobrazić - to bardzo dobrze [choć wspominałem, że klimat hacjendowy został zastąpiony klimatem mafinym i to mi się nie podoba, ale wiem, ze planowany jest powrót do korzeni]. Sądzę, że historia ma potencjał, by dobić 200 odcinków, nie warto zamykać jej na 100-iluś.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 23:23:24 10-03-10    Temat postu:

Których rzeczy nie byłbyś sobie w stanie wyobrazić?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 15:35:09 12-03-10    Temat postu:

130 ODCINEK

Coralos.

Sytuacja wydawała się być tragikomiczną. Gustavo i Carmen byli zaskoczeni reakcją Soledad. Każde z nich z innego powodu. Munos był wręcz przygotowany na atak wściekłości i zazdrości ze strony żony. Nie docenił jej jednak. Nie zauważył zmiany jaka w niej nastąpiła. Dziewczyna już od dawna przestała być szarą myszką i zaczęła twardo stąpać po ziemi. Wiedziała doskonale co jest grane, ale nie dała tego po sobie poznać i postanowiła rozegrać to zupełnie inaczej. Carmen również była zdziwiona spokojnym, ale pełnym ironii tonem rywalki. Tymczasem Soledad zdjęła swoje ubranie. W stroju kąpielowym była jeszcze piękniejsza niż kiedykolwiek. Weszła do wody czule witając się ze swoim jakże zaskoczonym mężem.

- Nie mogłam się doczekać kochanie. Takie małżeńskie schadzki powinny się odbywać znacznie częściej – uśmiechnęła się Soledad całując się z Gustavo na oczach Carmen.
- Miło na was popatrzeć. Tacy zakochani – odparła Carmen, w której aż gotowało się w środku. Z trudem znosiła ten widok. Oboje sobie z niej kpili, a w szczególności Soledad.
- Przepraszam cię Carmen, ale gdy jestem z moim mężem, całkowicie tracę głowę i zapominam o Bożym świecie. Nie przejmuj się nami i korzystaj z tej pięknej pogody. Rzeka jest twoja! – stwierdziła Soledad.
- Nie będę wam przeszkadzać. A poza tym kąpałam się tu już od pół godziny. Później pojawił się Gustavo, który nie mógł się ciebie doczekać. Na mnie już czas – oznajmiła Carmen.
- Szkoda. Mogłybyśmy się zmierzyć przyjaciółko. Raz wyścig konno, innym razem pływanie...
- Dobry pomysł. Wezmę to pod uwagę. A teraz bawcie się dobrze gołąbeczki. A to perfidna suka! Pokazała pazurki! Będzie z nią trudniej niż sądziłam – zacisnęła zęby z wściekłości Carmen wychodząc z wody.
- Zaskoczyłaś mnie kochanie. Nie spodziewałem się takiego powitania – żartował Gustavo.
- Jej już nie ma, więc powiedz prawdę. Wiem, że chciała cię uwieść i nawet nie zaprzeczaj. Będę was miała na oku...
- Ale...
- Tym razem ci się upiekło. Zapomnijmy o niej i zajmijmy się sobą – uśmiechnęła się Soledad namiętnie całując męża...

Tymczasem...

Wspólny Rodrigo Santaneza byli już na miejscu. Ich szef, dostojny mężczyzna w wieku sześćdziesięciu kilku lat stał oparty o maskę swojego samochodu. Otaczało go kilkunastu ludzi w ciemnych okularach i dobrze skrojonych garniturach, uzbrojonych po zęby w razie potrzeby. Czterech
z nich miało ze sobą przygotowane walizki. To miała być część transakcji. Olbrzymie pieniądze w zamian za towar najlepszej jakości. Wspólnicy nie przepadali ze sobą, ale od czasu do czasu robili interesy. To nie był pierwszy raz. Jednak Santanez spóźniał się.

- Nigdy się nie spóźniali. Może chcą nas wystawić? To mi się nie podoba. Co robimy don Jeremiasie? – zapytał jeden z mężczyzn.
- Czekamy. Santanez nie zrezygnuje. Tyle szmalu nie zarabia się codziennie. Nawet on tyle nie zarabia. Pojawi się – odparł ze spokojem Jeremias De La Rosa, szef konkurencyjnego kartelu.

Po chwili zauważyli, że w ich kierunku zbliża się grupa kilku mężczyzn. Bez problemu poznali wspólników.

- Mówiłem, że ciągnie wilka do lasu. Zabiłbym drania z miłą chęcią. On zrobiłby ze mną to samo, ale interesy to interesy...
- Witaj Jeremiasie. Pogoda dla bogaczy, prawda przyjacielu? – rzucił na początek z ironią w głosie Santanez.
- A żebyś wiedział Rodrigo... Ale do rzeczy. Ja mam pieniądze – wskazał na swoich ludzi.
- Cieszę się...
- A gdzie twój towar?
- Nie masz do mnie zaufania? Też jest na miejscu. Chłopcy!

Nagle jednak do Santaneza podbiegł jeden z jego ludzi. Był zdyszany i zdenerwowany.
- Szefie! Tu jest pełno glin! Antyterroryści i snajperzy są wszędzie! To pułapka! Ktoś wsypał! – szepnął mu do ucha.
- Co takiego? Przyprowadź mój samochód. Szybko!

Wspólnik zaczął się niecierpliwić. Nie rozumiał co kombinuje Rodrigo za jego plecami i dlaczego jeszcze nie przekazał towaru.

- Czemu zwlekasz? Jeśli to podstęp, przemówią do ciebie moje karabiny!
- Uspokój się Jeremiasie. Po co te nerwy? Musiałem dbać o ten towar. To nie byle co. Jest w moim samochodzie. Zaraz go dostaniesz...
- Mam nadzieję, bo nie lubię czekać. Wiesz, że cierpliwość nie jest moją mocną stroną.

Santanez przywołał jednego ze swoich ludzi.

- Tu są gliny. Zróbcie zadymę żebym miał czas uciec. Postarajcie się przejąć pieniądze. Tego bydlaka zostaw mnie – powiedział Rodrigo.
- Niech pan się ratuje. Jesteśmy gotowi zginąć za pana!
- Wiem o tym.

Samochód mafioza przyjechał na miejsce. Policja obserwowała całe zdarzenie ze swojej kryjówki.

- Jeszcze minuta i wchodzimy. Za chwilę złapiemy tych wszystkich bandytów na gorącym uczynku – powiedział Marcelo Ruiz spoglądając przez lornetkę.
- Wiecie który to Santanez? – spytał Arturo Peralta.
- To ten trzeci od środka. Rozmawia z De La Rosą.
- Nie możemy go zgubić. Pamiętajcie o tym!
- Jesteśmy gotowi. Antyterroryści są w gotowości. Jak wywiąże się strzelaniny nasi snajperzy zajmą się Santanezem.
- Oszaleliście? Musimy mieć go żywego!
- Wiem o tym i w razie czego tylko go postrzelimy. Nie ucieknie nam...

Drzwi samochodu Rodriga otworzyły się. Mężczyzna odetchnął z ulgą.
W każdej chwili mógł uciec. Nie byłby jednak sobą gdyby nie zakończył sprawy po swojemu.

- Wreszcie! Ile można czekać – uśmiechnął się Jeremias robiąc kilka kroków do przodu.
- Chciałem ci przekazać towar osobiście. Stąd to czekanie. Mam nadzieję, że się opłacało.
- Pokaż to cudo...
- Oto on. Najnowszy model! – krzyknął Santanez wyciągając pistolet i błyskawicznie strzelając. Kula przedziurawiła czoło wspólnika, który nie zdążył nawet jęknąć, a już leżał martwy na ziemi. Rozpętała się strzelanina pomiędzy rozwścieczonymi kartelami. Rodrigo z piskiem opon odjeżdżał z miejsca niedoszłej transakcji. W tym samym czasie ze wszystkich stron zaatakowała policja. Błyskawicznie aresztowano ludzi De La Rosy, którzy woleli się poddać niż umrzeć. Natomiast giermkowie Santaneza ani myśleli się poddać, ale w końcu zostali wyeliminowani. Sporo zabitych i rannych okryło to niemalże wojenne pobojowisko. Antyterroryści zabezpieczyli teren.

Marcelo i Arturo z niedowierzaniem przyglądali się sytuacji. Akcja tylko z pozoru wydawała się być udaną.

- Macie Santaneza? – spytał Marcelo.
- Wymknął się bocznymi drogami. Ścigamy go...
- Mieliście zablokować wszystkie drogi! Jak to możliwe! Cholera jasna!
- Uciekł wam, bo nie jest takim nieudacznikiem jak wy! Załatwię to po swojemu! – krzyknął Arturo.
- Dokąd idziesz?
- A jak myślisz?
- Zaczekaj! Jadę z tobą!

W tym samym czasie Rodrigo i jego człowiek nerwowo uciekali przed policją łamiąc wszelkie ograniczenia prędkości.

- Złapią nas! To cud, że jeszcze żyjemy...
- Zamknij się idioto i jedź szybciej. Byłeś kierowcą rajdowym i dlatego cię zatrudniłem jako swojego szofera, a zachowujesz się teraz jak dziecko. Zgub ich! O nic innego się nie martw. Moi ludzie już nie żyją. Dla mnie gotowi byli wskoczyć aż do samego piekła.
- I co teraz? Dokąd jedziemy?
- Przed siebie, a potem się zobaczymy. Jak ich zgubimy, to powiem ci dokąd jechać. Tam mnie nie znajdą – stwierdził Santanez...

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Temat rozwijającej się ciąży Mariny był teraz najważniejszy dla wszystkich zebranych w hacjendzie. Marina siedziała na kanapie wtulona w Sergia i rozmawiała ze swoim ojcem i Valerią. W oddali siedział też Martin, ponury i z wyrzutami sumienia po tym co wczoraj zrobił.

- Pomyślałabyś, że będę kiedyś dziadkiem? – uśmiechnął się Alejandro.
- Nie pasujesz do tej roli. Jesteś na to za młody – odparła Valeria, która choć na chwilę przestała myśleć o wszystkich swoich problemach.
- Powoli będzie musiał się przyzwyczajać. Niedługo pewnie zarówno Soledad jak i Javier sprawią mu kolejne niespodzianki – śmiała się Marina.
- Niech lepiej zaczekają, bo mój teść całkowicie się załamie – wtrącił Sergio.
- Na razie cieszę się z wnuczki. Oby wszystko przebiegło pomyślnie. Już dość wycierpieliśmy. Teraz nadchodzą lepsze czasy. Dość niepewności, cierpienia i życia w kłamstwie. Już niedługo ta piękna kobieta będzie moją żoną. Czyż to nie pięknie? – pytał sam siebie senior rodu De La Fuente.
- To najlepsze co mogło cię spotkać – odezwał się w końcu Martin.
- A jednak jesteś tu braciszku. Już myślałem, że cię tu nie ma. Jesteś jakiś przygaszony i przybity. Wiesz czego ci brakuje? Kobiety braciszku! Cały czas żyjesz życiem innych, a pomyśl o sobie. Znajdziemy ci partnerkę.
- Nie słuchaj go wujku. Zakochani tak po prostu mają – żartowała Marina.
- On ma rację, ale mój problem polega na tym, że zawsze zakochuje się w niewłaściwych kobietach...
- To ciekawa historia. Zdradź nam rąbka tajemnicy – podchwycił temat Sergio.
- To chyba zawsze pozostanie moją tajemnicą – oznajmił Martin, po czym wyszedł z salonu bez słowa.
- Co mu się stało? Czy powiedziałem coś nie tak? – zdziwił się Alejandro.
- Ja z nim porozmawiam. Coś go gryzie, a ja chyba wiem co – powiedziała Valeria.
- Jesteś kochana. Pogadaj z nim, bo to mi się nie podoba. Jeśli on cierpi, to ja cierpię razem z nim. To wspaniały człowiek, a nigdy nie zaznał miłości. Tu na pewno chodzi o sprawy sercowe. Może tobie powie w kim się zakochał? – rozmyślał Alejandro...

Stolica.

Koszmarny sen odcisnął piętno na Esperanzie. Miała popsuty nastrój i nie była sobą. Nie potrafiła znaleźć sobie miejsca. W końcu jednak spotkała się z Mauriciem, bo właśnie dzisiaj miała rozpocząć się jej operacja zmiany wyglądu.

- Nareszcie jesteś. Wszystko jest już gotowe. Przyznam, że z początku byłem przeciwny i uważałem ten pomysł za absurdalny, ale teraz nawet mnie to bawi. A poza tym sprawdzę swoje umiejętności. Mogę zajść wysoko dzięki tobie i twojej chorej głowie. Zaczynamy? – zapytał.
- Sama nie wiem – odparła Esperanza.
- Co takiego? Nie wierzę w to co słyszę. Ty się wahasz?
- Na zawsze żegnam się ze swoją twarzą, a przyjmę twarz znienawidzonej osoby. To nie jest takie proste. Dopiero teraz dociera do mnie to co robię.
- Ty nie masz swojej twarzy. Wybacz mi szczerość, ale wyglądasz jak maszkara! jak potwór! Ja to zmienię. Za kilka tygodni będziesz zupełnie innym człowiekiem.
- I tu się mylisz. Będę taka sama. Inna będzie jedynie moja twarz. Miałam obawy, ale teraz mi je rozwiałeś. Tylko silni wygrywają. A ja zawsze będę Esperanzą Guzman! Mam przed sobą misję, którą spełnię z największą przyjemnością i żadne trupy mi w tym nie przeszkodzą! Nie będą mnie więcej nachodzić! Nie pozwolę na to!
- O czym ty mówisz?
- O niczym konkretnym. Czyń swoją powinność Mauricio. Jestem twoją najważniejszą pacjentką.
- Pobrałem martwą tkankę twojej siostry i możemy zaczynać. Powiem ci krótko od czego dziś zaczniemy. To skomplikowane, ale musisz wiedzieć co cię czeka. Zostaniesz uśpiona, a zaczniemy od...
- Nie obchodzi mnie to. Całkowicie ci ufam. Najważniejsze abym na końcu twojego rzeźbienia miała twarz Marii Emilii. Daruj sobie te swoje lekarskie bzdury i zaczynaj – powiedziała Esperanza...

Tymczasem...

Carmen nie znosiła przegrywać. Tym razem jednak czuła, że tak się właśnie stało. Była tak blisko celu gdy nagle ktoś jej przeszkodził. Nie podejrzewała, że Soledad może być dla niej aż tak poważnym zagrożeniem. Oczywiście przegrała jedynie bitwę. Wojna wciąż jeszcze trwa i będzie trwać długo.

- Tak tego nie zostawię. Trzeba będzie wytoczyć działa większego
kalibru – pomyślała wsiadając na konia i zaczęła mknąć po okolicy nie zważając na nic. W pewnym momencie przesadziła jednak z szybkością, a rozpędzone zwierzę zrzuciło ją na ziemię. Nic jej się nie stało i pewnie swobodnie wstałaby o własnych siłach. Nagle jednak poczuła na sobie silną rękę mężczyzny.
- Trzeba uważać panienko. Szybka jazda może być przyjemna, ale nie zawsze...
- Sama sobie poradzę i bez tych tanich żartów proszę! – mruknęła nie kryjąc wściekłości.
- Jaka obrażalska, ale takie kobiety lubię. Twarde, opryskliwe i pewne siebie...

Carmen wstała dzięki jego pomocy i dopiero teraz mogła spokojnie przyjrzeć się owemu mężczyźnie.

- To ty? Co ty tu do diabła robisz?
- O to samo mógłbym zapytać ciebie. Los bywa przewrotny. Dochodzę do wniosku, że świat jest jednak mały. Od naszej wspólnej akcji minęło wiele czasu. Długo się nie odzywałaś, więc sądziłem, że nawet nie żyjesz.
- Umiem sobie radzić. To ty zapadłeś się pod ziemię po tym jak oskubałeś tego starca. Ja musiałam go uwodzić, a ty uciekłeś z pieniędzmi. Jesteś draniem!
- Nie wspominajmy już tamtych czasów. Ja musiałem się wtedy męczyć z córką tego starca. O tym już nie pamiętasz... Minęło sporo lat i znów się spotykamy. Z chęcią odnowiłbym nasze stosunki... nie tylko biznesowe.
- A ja nie! Zejdź mi z drogi głupcze! – Carmen wsiadła z powrotem na konia i odjechała.
- Taka sama jak zawsze. Piękna i niebezpieczna. Jeszcze się spotkamy...


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 16:26:07 13-03-10, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:17:06 13-03-10    Temat postu:

Soledad się zmieniła. Na lepsze. Już nie jest taką szarą myszką jak na początku. Pokazała Carmen gdzie raki zimują. I dobrze tak tej intrygantce. Niech wie, że nie będzie tak łatwo.
Wymiana nie doszła do skutku. Jeden z ludzi Rodriga zawiadomił go, że wszędzie są gliny. Ten postanowił uciekać, ale nie z pustymi rękami. Chciał kasę. Poszedł do samochodu. Jeremias myślał, że po towar. A to się zdziwił. Rodrigo go sprzątnął a potem uciekł. Arturo postanowił wszcząć za nim pościg.
Alejandro podejrzewa, że jego brat nieszczęśliwie się zakochał. Gdyby wiedział.
Mauricio przygotowuje Espe do operacji. Zapowiedziała, że mimo twarzy aniołka, jakim niewątpliwie była jej siostra ME, ona będzie sobą. Esperanzą Guzman. Już się nie mogę doczekać jej wyczynów.
Carmen nie doceniła Sole. Nie spodziewała się, że z rywalki nie są takie ciepłe kluchy jak myślała. Postanawia wytoczyć ciężkie działa. Spotkała pewnego mężczyznę z którym kiedyś łączyły ją ciemne interesy. Ciekawe kto to?? Mam pewne podejrzenia, ale nie będę zdradzać.


Ostatnio zmieniony przez Willa dnia 16:24:40 13-03-10, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 15:51:14 15-03-10    Temat postu:

Pierwsza scena rewelacyjna: ironia, oronia i jeszcze raz ironia. To lubię - nie jakiś dramat, histeria, tylko ciemny humor. Ostatnia scena też intyrgująca, Carmen kogoś spotyka, ale jego tożsamość nie jest ujawniona. Ależ my krążymy w tym labiryncie kłamstw.

Rodzinka [Alejdanro, Valeria, Martin i spółka] siedzi sobie i rozmawia na sielankowe tematy, tymczasem coś jest nie tak. Martin daje to po sobie odczuć i porozmawia z nim na osobności nie Alejandro, nie kto inny, tylko sama Valeria. Nie mogę doczekać się ciągu dalszego tych wydarzeń. Esperanza poddaje się pod ostrze chirurga, wreszcie. Podobała mi się jej zapowiedź, iż będzie miała twarz Marii Emilii, ale nadal pozostanie tą samą Esperanzą.

Pewnie cię zawiodę, bo uwielbiasz tworzyć sceny mafijne, kiedy jeden drugiego usuwa z drogi itd, szanuję twoją twórczość i zainteresowania, ale mnie one [klimaty mafijne] zupełnie nie kręcą. Zdaję sobie jednak sprawę, że to ma niewiele wspólnego z prawdziwym komentarzem i z prawdziwą oceną, dlatego po prostu nie zamierzam tego komentować, żeby przez przypadek niesprawiedliwie tego nie ocenić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 21:21:21 15-03-10    Temat postu:

131 ODCINEK

Kilka tygodni później.

Przez ten czas niewiele zmieniło się w życiu bohaterów. Policja zrobiła nalot na wszystkie kryjówki Rodrigo Santaneza, aresztowała wielu ludzi z jego otoczenia, ale po nim samym ślad zaginął od momentu, w którym uciekł im z miejsca transakcji z kartelem De La Rosy, skutecznie omijając wszelkie blokady. Marcelo Ruiz i Arturo Peralta wciąż nie mogli czuć się bezpiecznie wiedząc, że ten człowiek jest na wolności. Obawiali się o bezpieczeństwo Mirandy i rodziny mafioza. Tymczasem Esperanza przechodziła przez kolejne etapy swojego skomplikowanego zabiegu. Mauricio był zadowolony z dotychczasowych wyników, a końcowy proces tej operacji miał nastąpić wkrótce. Do ślubu Alejandra i Valerii pozostało zaledwie kilka dni. Niestety kobieta wciąż milczała, a im bliżej było uroczystości, tym gorzej się z tym czuła. Wiedział o tym Martin, który kochał ją potajemnie, ale także milczał, choć zdawał sobie sprawę, że tak dalej nie można. W tym samym czasie Ignacio i Jessica zbierali od Alejandra kolejne potężne sumy pieniędzy. Marinie coraz bardziej rósł brzuch, a maluch zaczynał już coraz częściej kopać i dobijać się na ten świat. Sergio nie mógł doczekać się momentu rozwiązania. Carolina i Javier ostrzegli Soledad przed Carmen, ale dziewczyna od początku wiedziała z kim ma do czynienia. Nie miała jednak pojęcia, że jest to była przestępczyni, która uciekła z więzienia. Mimo to Gustavo nie widział w niej zagrożenia, a kobieta była coraz częściej obecna w ich wspólnym życiu. Jednak Carmen miała już dość tej nudnej zabawy i planowała w myślach coś okrutnego aby w końcu zdobyć ukochanego mężczyznę i pokonać rywalkę. W międzyczasie odbył się cywilny ślub Adriana i Liliany. Carolina znów miała przy sobie rodziców, a jej życie na hacjendzie Sandovalów z Javierem u boku układało się znakomicie. Sama nie mogła się doczekać własnego ślubu. Póki co jednak najważniejsi byli Alejandro i Valeria. Wszystko wydawało się być zapięte na ostatni guzik. Ten ślub miał być najwspanialszym wydarzeniem dla rodziny De La Fuente od wielu lat. Kiedy wrogowie przestali ich nękać, zaszyli się pod ziemię, zniknęli lub zostali pokonani, senior rodu czuł, że w końcu odzyskał szczęście i spokój. Nie miał pojęcia, że przewrotny los jeszcze raz może spłatać mu figla. Nie przeczuwał, nawet nie domyślał się z której strony może otrzymać cios i kto tak na dobrą sprawę go wyprowadzi. Był przekonany, że nad Coralos już nigdy nie zbiorą się ciemne chmury...

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Za plecami Alejandra wciąż działy się rzeczy niepojęte. Atmosfera była bardzo nerwowa i napięta. Do ślubu zostało zaledwie trzy dni, a Valeria i Martin wciąż mieli przed nim tajemnice. Różnili się jednak w kwestii tego co należy teraz zrobić. Valeria chciała wyznać prawdę, ale bała się konsekwencji i odtrącenia. Martin był bardziej zdecydowany. Sądził, że wszystko się jakoś ułoży. Szczęście brata było dla niego ważniejsze od własnego. Między nim doszło do kolejnej wymiany zdań.

- Już setny raz o tym rozmawiamy! Nie nalegaj! – powiedziała ostrym tonem zdenerwowana Valeria.
- Musimy o tym rozmawiać, bo nie mamy wyjścia. Jak długo jeszcze zamierzasz milczeć? Powiedz mu prawdę. Przecież wiesz, że jestem po twojej stronie. Wyjaśnimy mu wszystko. Jestem pewien, że Alejandro cię zrozumie i wystąpi przeciwko Ignaciowi. Wtedy skończą się twoje kłopoty. Musisz jednak w końcu stanąć na wysokości zadania! Masz zamiar powiedzieć mu po ślubie? Jeszcze masz czas! – odparł Martin.
- To nie takie proste. Z pewnością zerwie zaręczyny... Wiem, że jestem do niczego! Wiem, że źle robię, ale ja go kocham i nie chcę go stracić...
- Wiem, że go kochasz. On odwzajemnia twoje uczucia. Tak zakochanego widziałem go wiele lat temu. Wtedy chodziło o Marię Emilię. Dziś na jego drodze pojawiłaś się ty. Wierzę, że się wam uda.
- A co z twoimi uczuciami do mnie? Nie będziesz robić problemów? Będziesz mnie dalej skrycie kochał? Wiesz, że ja cię kocham, ale jako przyjaciela...
- O to się nie martw. Zawsze grałem drugie skrzypce i zdążyłem się już z tym pogodzić. Będę cię kochał tak jak kochałem Marię Emilię. Widocznie potrafię kochać tylko kobiety swojego brata. Nic na to nie poradzę.
- Coś ty powiedział? Powtórz to, bo nie wierzę w to co słyszę! – krzyknął Alejandro, który przypadkowo stał się świadkiem tej rozmowy.
- To prawda. Kocham twoją narzeczoną – powtórzył po chwili Martin.

Alejandro podszedł do niego, uśmiechnął się kręcąc jednocześnie głową z niedowierzaniem i wymierzył mu cios prosto w twarz. Martin upadł na ziemię, a z jego wargi popłynęła krew...

Stolica.

Przez ostatnie tygodnie Mauricio Alvarado miał tylko jedną pacjentkę. Z niewielkimi przerwami zajmował się nią zarówno w noc jak i w dzień. Jego centrum chirurgi plastycznej zostało zamknięte na czas wielkiej operacji. Mężczyzna dzięki temu eksperymentowi mógł sprawdzić własne możliwości i wejść w całkiem nowy etap swojej nie do końca legalnej działalności. Udało się. Stosując nowoczesne metody i w zawrotnie szybkim tempie lekarz zafundował operowanej kobiecie nową twarz. W końcu wybudził ją ze śpiączki.

- Czy to już koniec? – wyszeptała Esperanza, która nie była cierpliwą pacjentką. Musiała przejść przez żmudną serię zabiegów podczas których nie mogła wychodzić z domu, w przerwach jadła i piła bardzo ostrożnie, a przede wszystkim musiała słuchać we wszystkim Mauricia. Nigdy nie była przyzwyczajona aby ktokolwiek jej rozkazywał i mówił co ma robić. Tym razem jednak dla dobra sprawy musiała to przeboleć.
- To koniec Esperanzo, a właściwie powinienem powiedzieć Mario Emilio De La Fuente – uśmiechnął się Mauricio.
- Co to jest? Nie czuję mojej twarzy! – Esperanza dotykała ją powoli, ale czuła się dziwnie.
- Spokojnie. To normalne uczucie. Od finalizacji zabiegu minęło niewiele czasu. Będziesz czuła taki dyskomfort jeszcze przez kilka dni. Wszystko się niedługo wchłonie. Ale najważniejsze dopiero przed tobą. Zamknij oczy, a ja podam ci lusterko. Zobaczysz jak teraz wyglądasz. Będziesz mogła ocenić dzieło prawdziwego mistrza.

Mauricio istotnie przyniósł po chwili lusterko i dał znak Esperanzie, że może już otworzyć oczy. Kobieta westchnęła głęboko i zrobiła to dopiero po kilku sekundach. Wiedziała co może zobaczyć, ale mimo to ten widok wbił ją w ziemię. Była wstrząśnięta.

- To nie ja! – krzyknęła przerażona upuszczając lusterko, które spadło na podłogę i z hukiem się rozbiło.
- To ty. To Esperanza Guzman z twarzą Marii Emilii De La Fuente. Od teraz będziesz sobą w środku, ale kimś innym na zewnątrz...
- Mam jej twarz, jej włosy, ale na szczęście nie jej duszę. Muszę jednak myśleć tak jak ona. A więc czas wrócić do ukochanego męża...

Tymczasem...

Ignacio z lubością przeliczał kolejną sporą kupkę pieniędzy jaką udało mu się wyrwać od naiwnego Alejandra gdy zastała go Jessica. Była zaniepokojona tym, że kochanek brnie w tą niebezpieczną grę dalej, nie zważając na jakiekolwiek konsekwencje.

- To wciąga jak narkotyk. To jak hazard kochanie. Bierzesz garściami
i nie wiesz kiedy przestać – ironicznie uśmiechnął się mężczyzna patrząc na swoją kobietę.
- Uważaj, bo twoje szczęście w końcu się skończy. Lepiej wycofajmy się póki możemy. I tak mamy już sporo forsy. Czuję, że ta twoja Valeria wykręci nam jakiś numer. Jeśli w końcu pęknie i powie prawdę, to jesteśmy zgubieni Ignacio – słusznie zauważyła Jessica.
- Wiem o tym. Poza tym denerwuje mnie ten braciszek Alejandra. Za każdym razem patrzy na mnie z byka. On mi nie ufa, a na dodatek może domyślać się prawdy. To mnie trochę niepokoi. Sądzę jednak, że nic się nie wydarzy, bo już za trzy dni ślub Valerii i Alejandra. Nie odważy mu się powiedzieć prawdy, bo inaczej zostanie odrzucona. On jej tego nie wybaczy.
- Nie bądź taki pewny. Może ją zrozumieć i wybaczyć, a wtedy będziemy mieli na karku policję. Chcesz tego?
- Uspokój się kochanie. Jesteś zbyt spięta i nerwowa. Nie mamy co narzekać. Ubiliśmy na tym interes życia. Jeszcze kilka tygodni. Wyślemy cię na rzekomą operację, a potem staniesz na nogi. Alejandro będzie pokrzepiony tym, że jego pieniądze do czegoś się przydały. My będziemy mu dozgonnie wdzięczni i już na dobre wejdziemy do tej rodziny...
- Kiedyś zechce żebyśmy spłacili ten olbrzymi dług...
- Nie zrobimy tak. A nawet jeśli, to wtedy znikniemy i nigdy więcej nas nie zobaczy. Byłaby to wielka szkoda, bo polubiłem jego córeczki...
- Nie zaczynaj! Ty zawsze tylko o jednym. A jeśli Valeria w końcu wyzna prawdę. Nie będzie milczeć do końca świata...
- Posłuchaj mnie uważnie kochanie. Dość tych niepewności! Valerię zawsze może spotkać jakiś wypadek, a jak wiesz umarli milkną na wieki... Ona zniknie, ale my przecież nadal będziemy dla Alejandra rodziną. I co ty na to? Nie ma sytuacji bez wyjścia. Zapamiętaj to sobie – powiedział Ignacio...

Komisariat policji.

Od czasu udanej ucieczki Rodrigo Santaneza Arturo nie mógł sobie znaleźć miejsca. Co z tego, że rozprawiono się z mafią narkotykową De La Rosy? Co z tego, że dokonano szeregu udanych akcji na posiadłości Santaneza? Co z tego, że aresztowano wielu jego ludzi? Co z tego, że zebrano trzy tony kokainy i przygwożdżono największych jego dilerów? To były tylko zwykłe płotki. Mafioza zapadł się pod ziemię i wciąż był niebezpieczny. Peralta zdawał sobie sprawę, że wygra dopiero wtedy gdy jego przeciwnik będzie martwy albo skończy w więzieniu. Wiedział, że prędzej czy później Santanez wykona jakiś ruch. On nie należy do takich co uciekają przed policją w popłochu. On stosuje przeróżne metody i walczy do końca.

- Witaj Bruno. Masz dla mnie coś nowego? – zapytał Arturo widząc swojego przyjaciela.
- Mam bardzo złe wiadomości szefie. Przykro mi, że to ja muszę je panu przekazać – odparł zdenerwowany Bruno.
- Mów od razu!
- Chodzi o rodzinę tego drania. Przed chwilą dowiedziałem się, że ochroniarze Renaty i Laury Santanez zostali zabici, a kobiety zniknęły.
- Mój Boże... Jak to możliwe? Przecież one mieszkały w twierdzy! Czyżby wśród nas był zdrajca?
- To możliwe, ale dla tego człowieka nie ma zadań niewykonalnych. Musiał odnaleźć ich kryjówkę i porwał je. Ale to nie wszystko szefie...
- Zaczekaj. Muszę zadzwonić do Mirandy. Widziałem się z nią rano, ale lepiej upewnić się, że u niej wszystko w porządku...
- Niech pan lepiej nie dzwoni...
- Nie mów, że...
- Ona również zniknęła. Ludzie którzy ją chronili także zostali zamordowani. Przykro mi...

Arturo usiadł na krześle i przez chwilę wpatrywał się w pewien punkt. Dopiero po chwili dotarło do niego co się dzieje. Uderzył pięścią w stół nie kryjąc już żadnych emocji.

- Drugi raz ją tracę... Jaki ze mnie gliniarz? Jaki ze mnie mężczyzna?
- Dorwiemy drania szefie. To tylko kwestia czasu. On nie tknie tych kobiet. Są dla niego najważniejsze. A to jest nasza szansa...

Tymczasem...

W pewnym dość obszernym, ale jakże obskurnym pomieszczeniu z kratami w oknach, przypominającym niemalże więzienie rozmawiało ze sobą pięciu mężczyzn. Jeden z nich wyciągnął po chwili walizkę z pieniędzmi i podarował ją tamtym czterem. Ci z uśmiechem przyjęli nagrodę za dobrze wykonane zadanie. Kilkanaście sekund później pożegnali się ze swoim zleceniodawcą i odjechali. Mężczyzna zrobił kilka kroków w kierunku ściany. Tam leżały związane i zakneblowane trzy kobiety. Były to Miranda oraz Renata i Laura Santanez. Były przestraszone i zdezorientowane. Wiedziały jednak kto mógł je porwać. Podejrzewały i czuły to chociaż nie znały tożsamości mężczyzny który je związał. Były jednak pewne dla kogo może pracować.

- Pewnie chciałybyście coś powiedzieć? – zapytał ich mężczyzna, a następnie zdjął taśmę, która kneblowała im usta.
- Czego od nas chcesz? Kim jesteś? Chcesz nas skrzywdzić? – spytała zmieszana Renata.
- Pewnie przysłał cię mój ojciec. Niech nas w końcu zostawi w spokoju! – krzyknęła Laura.
- Jemu głównie chodzi o mnie – wtrąciła Mirandy.
- Trzy kobiety Rodrigo Santaneza. Jakie to wzruszające... Nie bójcie się. Nie skrzywdzę was. Ja mam swoje zadanie i je wykonam, a reszta mnie nie obchodzi. Wasz los jest mi zupełnie obojętny...

Po tych słowach mężczyzna wyjął swój telefon komórkowy i wybrał połączenie.

- Witaj... Poznajesz mnie? – uśmiechnął się złowrogo.
- To nie możesz być ty! – odpowiedział głos po drugiej stronie.
- Owszem Rodrigo, to ja. Mówisz do mnie takim tonem jakby był twoim wrogiem, a ja jestem twoim przyjacielem i wciąż ci pomagam...
- Czego chcesz?
- Jestem szybszy od ciebie. Mam twoją żonę, córkę i kochankę. Zabawne, co? Sądzę, że to cię zainteresuje. Sporo się natrudziłem aby je porwać.
- Ty draniu! Kłamiesz!

Po chwili jednak jedna z kobiet odezwała się do słuchawki, a rozmówca poznał jej głos. Teraz miał pewność, że to nie są żarty.

- Odzyskasz je, ale na moich warunkach...
- Jesteś szaleńcem!
- Jeśli nie wierzysz mogę dać ci je do telefonu... Nie mam czasu na głupie gadki. Przyjedziesz pod wskazany adres jeszcze dziś. Przyjedziesz sam, bez twoich goryli i z dwoma milionami dolarów w ręku. Jeśli złamiesz któryś z warunków umowy, twoje kobiety zginą. Co ty na to?
- W porządku. Chyba nie mam wyjścia. Pożałujesz jeśli je tkniesz!
- Przecież wiesz, że nie mógłbym. Nie kręcą mnie. Ale zabić mogę je bez wahania. Niedługo zadzwonię z kolejnymi instrukcjami i miejscem gdzie przetrzymuję twoje ślicznotki – uśmiechnął się Manuel...

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Alejandro i Martin nie zachowywali się teraz jak bracia, lecz jak zagorzali rywale. Jeden oddawał cios drugiemu, przewrócili już stolik i leżeli na podłodze nadal okładając się pięściami. Niewiele pomogła interwencja Valerii. Dopiero Marina i Soledad zaniepokojone krzykami jakie do nich dochodziły, przerwały tą żenującą scenę i rozdzieliły walczących.

- Co wy wyprawiacie? – spytała zmieszana Marina.
- Mój brat zadaje się z moją narzeczoną – odparł rozwścieczony Alejandro.
- To nie tak Alejandro. On się we mnie zakochał, ale uwierz mi, że to nie jego wina. Jest zagubiony i nie mógł już dłużej kryć swoich uczuć. Ja jednak kocham go tylko jak przyjaciela – stwierdziła Valeria.
- Wiem o tym. Ty byś mnie nigdy nie zdradziła tak jak on!
- Mylisz się. Ja również mam wiele na sumieniu. Wstyd mi o tym mówić, ale czuję, że muszę to w końcu zrobić. Początkowo miałam wobec ciebie złe plany... Liczyłam, że zdobędę twoje pieniądze, ale gdy cię poznałam, zrozumiałam, że nie jesteś nadętym bufonem, lecz wspaniałym człowiekiem. Zakochałam się w tobie naprawdę...
- Co ty mówisz? Jak mogłaś? – zapytał zaszokowany Alejandro.
- Zmieniłam się, ale wtedy powróciła do mnie przeszłość. Ignacio nie jest moim kuzynem. To mój były kochanek i prześladowca. To zły człowiek. Uknuł spisek, w której nie z własnej woli uczestniczyłam... Nie ma żadnej chorej przyjaciółki. Ta kobieta to kochanka Ignacia i zwykła oszustka. Oni chcą od ciebie wyciągnąć pieniądze i zmusili mnie do udziału w tym szantażu! Ja nie chciałam, ale...
- Ale to zrobiłaś. Niesłychane czego ja się dowiaduję! Czy wy słyszycie to co ja? To jakiś żart?
- To nie jest żart Alejandro. Ignacio szantażował mnie, że jeśli nie będę z nim spiskowała, to opowie tobie prawdę o śmierci mojego męża. On twierdzi, że go zabiłam, ale to nieprawda. Był pijany i dobierał się do mnie gdy wypadł z balustrady... Uwierz mi kochanie... Oni mnie zmusili...
- Już w nic nie wierzę! To jest niewiarygodne czego się tutaj dowiaduję! Chciałaś moich pieniędzy i tylko dlatego się ze mną związałaś! Na dodatek masz kochanka i knujesz razem z nim! Romansujesz z moim własnym bratem! Jesteś zwykłą dziwką!
- To nie tak Alejandro. Nie oceniaj jej tak surowo. Ja jej wierzę. Źle zrobiła, ale to wszystko wina Ignacia Corony i tej jego kochanki, która udawała osobę na wózku inwalidzkim! Oni zmusili Valerię do udziału w tej farsie. Ona cię szczerze kocha. Ja to wiem...
- Bzdury i jeszcze raz bzdury! Mam uwierzyć w tą bajeczkę o wielce poszkodowanej Valerii? Nie wierzę w ani jedno twoje słowo! A ty bronisz jej, bo ją kochasz. Zawsze chciałeś odebrać mi moje kobiety! Tym razem wygrałeś! Udało ci się! Oddaję ci Valerię. Możesz z nią być! Żyjcie sobie długo i szczęśliwie, ale z dala ode mnie. Wynoście się z mojej hacjendy!
- Tato uspokój się i wysłucha Valerii. To się da jakoś racjonalnie wytłumaczyć – stwierdziła Marina.
- Nie podejmuj decyzji pod wpływem chwili, bo będziesz ich później żałował – dodała w podobnym tonie Soledad.
- To koniec! Nie mam już ani narzeczonej ani brata! Wynoście się podli zdrajcy! Nie będzie żadnego ślubu! Nienawidzę was!
- Źle robisz Alejandro. Drugi raz odtrącasz własnego brata. Drugi raz tracisz kobietę swojego życia. Historia zatoczyła koło przez twój upór i głupotę – wtrącił Martin.
- Ani słowa więcej! Rozumiem, że zakochałeś się w Valerii i nawet mnie to nie dziwi, ale nie sądziłem, że ona jest taką oszustką. Odpoczątku byłaś moim wrogiem... Zejdźcie mi z oczu, bo nie ręczę za siebie. I to już! – krzyknął rozjuszony jak byk Alejandro...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 16:22:01 16-03-10    Temat postu:

Wreszcie. Chodzi mianowicie o posunięcie się w wątku trójkąta Martin-Valeria-Alejandro. Cała prawda wyszła na jaw, a do tego męska bójka, podobało mi się. Oj, ślubu chyba nie będzie.

Nie podobała mi się scena z Esperanzą, kiedy po operacji plastycznej ma twarz Marii Emilii. Po pierwsze mało efektowne, liczyłem na więcej grozy i sarkazmu. Po drugie według mnei zareagowała jak debilka, przecież wiedziała, że przeszczepi sobie twarz siostry, więc skąd ten szok po ujrzeniu się w lustrze.

I Manuel kolejny raz zaskakuje. Okazuje się, że to on porawł kobitki. Cieszę się, że nie zostało to wcześniej ujawnione, tylko dopiero teraz. Ciekawe co chodzi p otej jego szalonej głowie.

Najbardziej mnie jednak cieszy, iż czuć, że koniec Santaeza jest bliski i powoli powracamy z mafijnych wojaży do hacjendowych klimatów.


Ostatnio zmieniony przez Val dnia 16:23:19 16-03-10, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 16:55:51 16-03-10    Temat postu:

Val napisał:
Nie podobała mi się scena z Esperanzą, kiedy po operacji plastycznej ma twarz Marii Emilii. Po pierwsze mało efektowne, liczyłem na więcej grozy i sarkazmu. Po drugie według mnei zareagowała jak debilka, przecież wiedziała, że przeszczepi sobie twarz siostry, więc skąd ten szok po ujrzeniu się w lustrze.


O to właśnie chodziło. Ona wiedziała jaką będzie miała twarz, ale podświadomie nie dopuszczała do siebie takiej myśli. To był dla niej mimo wszystko szok. W pierwszej chwili poczuła, że nie jest sobą, lecz Marią Emilią
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 22:58:47 18-03-10    Temat postu:

132 ODCINEK

Hacjenda rodziny De La Fuente.

Alejandro siedział w salonie głęboko zamyślony i z głową w dłoniach. W jednej chwili znów zniszczono jego szczęście. Kolejny raz zdawało mu się, że został oszukany i zdradzony. I ponownie winowajcami byli członkowie rodziny. Tym razem narzeczona i brat. Zakpili sobie z niego, po raz kolejny zrobili z niego pośmiewisko. Mężczyzna nie zdawał sobie sprawy, że prawda może być zupełnie inna niż sądzi. Po jego ataku wściekłości Valeria uciekła z hacjendy w popłochu, a za nią pobiegł zupełnie zdruzgotany Martin. Przy Alejandrze pozostały równie zdezorientowane córki.

- Za szybko wydałeś swój osąd tato. Powinieneś spokojnie z nią porozmawiać – zasugerowała Marina.
- Oszalałaś? Tutaj nie ma o czym rozmawiać. Wszystko jest jasne. Valeria wymyśliła jakąś bajeczkę żeby wyjść w tej historii na niewiniątko. Jest współwinna całej tej sytuacji. A poza tym romansuje z moim bratem. To koniec naszego związku! Zapomnijcie o ślubie! – odparł wciąż mocno zdenerwowany Alejandro.
- Nie dajesz im szans na wytłumaczenie. Postępujesz lekkomyślnie i to już nie pierwszy raz – wtrąciła Soledad.
- Po czyjej stronie stoicie? Własnego ojca czy jego wrogów?
- Uspokój się. Valeria i Martin nie są twoimi wrogami. Nie wierzę, że ona byłaby do tego zdolna. Ten cały Ignacio oszukał nas wszystkich. To oszust i drań. Powinien skończyć w więzieniu. Jej tłumaczenie jest racjonalne. Poza tym uważam, że nie było żadnego romansu z wujkiem, bo on może się nią zauroczył, ale nigdy nie odebrałby ci kobiety. To dobry człowiek i nie udawaj, że tego nie wiesz – drążyła temat Marina.
- Dajcie mi spokój! Na kłamstwie nie można budować poważnego związku. Mi nie chodzi o jakieś tam oszustwo. Nie chodzi mi nawet o te pieniądze, które mi ukradli. Chodzi o szczerość i zaufanie. Valeria nie wie co to znaczy. Dlatego nie będzie moją żoną i ma zniknąć z mojego życia! Niech się cieszy, że nie zgłoszę jej postępowania na policję. Za to Ignacio i ta kobieta odpowiedzą za oszustwo! Przez Valerię oskubali mnie co do grosza – stwierdził Alejandro...

Tymczasem...

Jessica weszła ostrożnie do banku. Ściągnęła swoje okulary słoneczne i rozejrzała się dla pewności czy nikt ją przypadkiem nie śledzi. Upewniła się, że jest bezpieczna. Następnie wyciągnęła z kieszeni mały kluczyk do jednej ze skrytek. Otworzyła ją, a tam czekała na nią znaczna suma pieniędzy. Kobieta tylko się uśmiechnęła.

- Dureń! Łatwo znalazłam dostęp do twojej ukradzionej forsy. To już twój koniec Ignacio! – pomyślała.

Opróżniła skrytkę i zebrała całą kwotę. Schowała ją do walizki. Zamknęła skrytkę i odetchnęła z ulgą. Po chwili zadzwonił jej telefon komórkowy. Wiedziała kto może do niej dzwonić i bez wahania odebrała.

- Jak długo jeszcze mamy czekać? Czy nie przesadzasz? – zapytał głos w słuchawce.
- Wszystko jest pod kontrolą. Dzisiaj z nim skończę. Faktycznie już zbyt wiele osób przez niego wycierpiało. Czas skończyć z tą farsą. Zebrałam już wystarczająco dużo dowodów. Ignacio Corona dostanie za swoje – odparła.
- Wyślemy ci nasze wsparcie...
- To nie jest konieczne. Sama to zaczęłam, więc sama skończę...
- Uważaj na niego. To niebezpieczny mężczyzna. Nie igraj z ogniem.
- On niczego nie podejrzewa. Najlepiej jest działać z zaskoczenia. Operacja trwała aż pół roku. Nareszcie ten oszust za wszystko odpowie. Nie martw się o mnie szefie. Wiem co robię. Dostarczę go tam gdzie jego miejsce – uśmiechnęła się Jessica kończąc rozmowę...

Stolica.

Esperanza nic nie mówiła tylko przez dłuższy czas wpatrywała się w duże lustro znajdujące się w laboratorium Mauricia. Dotykała swojej nowej twarzy, nowych włosów i kręciła z niedowierzaniem głową.

- Widzę, że jesteś w szoku. Przecież wiedziałaś, że tak będziesz wyglądać. Skąd ta reakcja? Wciąż nie potrafisz się przestawić, co? Doceń moje mistrzostwo. Jesteś klonem Marii Emilii – uśmiechnął się Mauricio.
- Nie o to chodzi. Wiedziałam co mnie czeka, ale dopiero teraz do mnie dotarło jak wyglądam. To niesamowite, wręcz dla mnie niepojęte. Jestem niezniszczalną Esperanzą, ale za każdym razem gdy będę spoglądała w lustro zobaczę moją siostrę, tą naiwną kretynkę! Rozumiesz? – spytała poirytowana Esperanza.
- Nie emocjonuj się tak. W środku zawsze będziesz sobą. Musisz po prostu grać Marię Emilię. Masz już jej twarz, nawet głos. Teraz musisz ją po prostu zagrać, a przecież jesteś dobrą aktorką...
- Wiem co mam robić. Jestem na to gotowa. Muszę jednak dobrze przemyśleć co mam powiedzieć tej cholernej rodzince. To musi być poukładana historia. Przecież Maria Emilia nie żyje, a oni widzieli ciało...
- Na pewno coś wymyślisz. Pamiętaj, że w grobie nie ma ciała, a to przemawia na twoją korzyść...
- Wiem o tym Mauricio. Coś wymyślę i zapewniam cię, że wszyscy w to uwierzą. Maria Emilia po prostu zmartwychwstanie – szyderczo uśmiechnęła się Esperanza.
- Tylko nie próbuj mnie zabić jako jedynego świadka przemiany twojej twarzy. Nie radzę, bo jeśli spadnie mi choć włos z głowy, mój zaufany człowiek odda pewne tajne dokumenty w ręce policji. A one cię pogrążą...
- Nie bądź idiotą. Nie zabiję takiego cudotwórcy, a ty mnie lepiej nie szantażuj!

Po tych słowach oboje wybuchnęli śmiechem, a Esperanza ciągle spoglądała na swoje nowe oblicze...

Coralos.

Martin wybiegł z hacjendy w poszukiwaniu Valerii, ale jak dotąd nie odnalazł jej. Była zdenerwowana, nie wiadomo dokąd uciekła i co teraz chce zrobić. Jednak zamiast niej spotkał on uśmiechniętego od ucha do ucha Ignacia. To już było dla Martina zbyt wiele.

- Szukasz mojej kuzynki? Przed chwilą jechała konno, a właściwie pędziła jak błyskawica. Nawet mnie nie zauważyła. Urządza sobie jakieś rajdy po okolicy czy co? – ironizował Ignacio.
- Ty draniu! – krzyknął Martin. Wszyscy znają już całą prawdę o tobie! Zapłacisz za wszystko!
- Jaką prawdę? Nie wiem o czym ty mówisz. Jesteś zdenerwowany. Opanuj się!
- Ty oszuście! Policja się tobą zajmie. Tobą i twoją kochanką!
- Nie bądź takim samym frajerem jak twój brat. Nic mi nie możecie zrobić.
- Możemy! – odparł Martin, po czym bez wahania uderzył Ignacia w twarz.

Ten nie pozostał mu dłużny. Wywiązała się krótka bójka, w której obaj mężczyźni nie żałowali sobie ciosów.

- Sam oddam cię w ręce policji! – krzyczał Martin powalając przeciwnika na ziemię, ale druga bójka w tym dniu to było już dla niego zbyt wiele. Sprytny Ignacio w jednym chwili znalazł leżący w pobliżu kamień i z całej siły uderzył Martina w głowę. Ten stracił przytomność.
- Sprawy się komplikują. Nie mam czasu aby cię dobić idioto. Ucieknę z tym co mam. Starczy na rok życia w luksusie – pomyślał Ignacio...

Tymczasem...

Manuel wciąż trzymał trzy uwięzione kobiety w niepewności. Jeszcze nie miał pomysłu co z nimi zrobić. Póki co były one dla niego tarczą obronną w starciu z Rodrigo Santanezem. Zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji w jakiej się znajduje, ale jednocześnie to on rozdawał teraz karty i dyktował warunki. Odczekał jakiś czas i znów zadzwonił do mafioza.

- Spotkamy się za czterdzieści minut w umówionym miejscu. Masz mieć forsę i mapę, którą mi ukradłeś. Jeśli zobaczę tu choćby jednego twojego giermka, nie zobaczysz już więcej swoich kobiet. Masz być sam. Inaczej okażesz się tchórzem, niegodnym pozycji którą zajmujesz! – stwierdził Manuel.
- Jesteś bydlakiem i prędzej czy później spotka cię kara – odparł Rodrigo.
- Szatan nade mną czuwa i będzie robił to dalej. Nad tobą już przestał czuwać. Jesteś skończony Santanez!
- Marzę aby cię dorwać i zabić! Bądź pewien, że będę sam!
- Pomarzyć zawsze można. Wiesz przez kogo masz te kłopoty? To ode mnie policja wie o tobie wszystko. W swoich szeregach miałeś zdrajców. Ostatnio pozbyłem się łysego i jego bandy. Chyba słyszałeś o tym? Zemściłem się na swoich oprawcach i zostałeś tylko ty. Odpowiesz za próbę zabicia mnie!
- To cię przerosło Manuel. Zaszedłeś już zbyt daleko i teraz nie ma odwrotu. Idę po ciebie.
- Mylisz się. Tym razem role się odwróciłem. Ja jestem szefem mafii,
a ty żałosnym kundlem, który zrobi wszystko co mu rozkażę. Czekam z niecierpliwością!

Manuel rozłączył się, po czym spojrzał wymownie w kierunku uwięzionych kobiet.

- Jesteś szalony. Rodrigo cię zabije bez mrugnięcia okiem. A potem zabije nas – oznajmiła Miranda.
- Będzie chciał nas ukarać za nieposłuszeństwo – dodała Renata.
- Wcale się go nie boję. Niech robi ze mną co chce. Nigdy go nie kochałam! – wtrąciła Laura.

Mężczyzna był rozbawiony zachowaniem kobiet. Rozkoszował się widząc w ich oczach strach, niepewność, zwątpienie, przerażenie i złość. One wszystkie bały się Santaneza, a nie jego. A powinno być odwrotnie. Manuel dawniej czuł przed mafiozem swego rodzaju lęk, miał do niego podziw i respekt. Teraz jednak wszystko się zmieniło. Był pewny siebie będąc o krok naprzód od Rodriga.

- Widzę, że każda z was potrzebuje nieco rozrywki. Przygotujcie się więc na wielki spektakl. Już niedługo przyjedzie tu wasz: mąż, ojciec i kochanek. Obawiam się, że któryś z nas może nie wyjść stąd żywy. Stosujcie się do moich poleceń, a nic wam nie będzie. Kiedy przyjedzie wasz ukochany mężczyzna, zapewniam was, że zatańczę z nim tak, że aż iskry polecą – uśmiechnął się Manuel budząc przerażenie kobiet...

Coralos.

Ignacio był zdenerwowany po bójce z Martinem. Wpadł do swojego mieszkania jak huragan. Jego sytuacja diametralnie się zmieniła. Zamierzał uciec z tymi pieniędzmi, które jak do tej pory zdołał ukraść Alejandrowi. Wiedział, że policja może pojawić się lada chwila. Dlatego zaczął się pakować. Później miał zamiar odebrać pieniądze z banku i uciec. Nie uwzględniał w swoich planach kochanki.

- To dobrze, że nie ma tej kretynki. Nie będzie mi przeszkadzać. Mam mało czasu – pomyślał energicznie pakując kilka ubrań do swojej walizki. Jednak część forsy trzymał w mieszkaniu i w tym całym zdenerwowaniu nie mógł ich znaleźć. Gorączkowe poszukiwania przerwało pojawienie się kochanki.
- Szukasz pieniędzy? – spytała Jessica.
- Nie! Skarpetek – odparł rozwścieczony Ignacio.
- Nie znajdziesz ich tam. Ja je mam...
- Przestraszyłaś mnie. Już myślałem, że zniknęły. Oddaj mi je, bo są mi teraz potrzebne.
- Czyżbyś chciał teraz uciec? Nie bądź łajdakiem i nie uciekaj beze mnie! Chciałeś mnie oszukać tak jak inne kobiety?
- O czym tym mówisz do diabła! Możemy uciec razem, ale oddaj mi te pieniądze. Pojedziemy do banku i znikniemy. Szybko, bo to poważna sprawa!
- Poważniejsza niż sądzisz. Pieniądze są w bezpiecznym miejscu.
- Co takiego?

To co Ignacio zobaczył i usłyszał wbiło go w ziemię. Jego kochanka ośmieliła się zabrać całą sumę, a teraz wyciągnęła nagle pistolet i mierzyła do niego!

- Odbiło ci? Wiem, że czasem jesteś zazdrosna i nieufna, ale uciekniemy razem. Tak jak przecież chciałaś... Nie wygłupiaj się i oddaj mi broń...
- To koniec zabawy Ignacio. Jesteś aresztowany!
- To jakiś żart? Nie mam nastroju do żartów kobieto!
- Przykro mi, ale będziesz musiał zejść na ziemię. Jestem tajną agentką policji i aresztuję cię za malwersacje finansowe, wymuszenia i oszustwa. Resztę życia spędzisz w więzieniu...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 12:35:22 19-03-10    Temat postu:

Kurde, będę dzisiaj niezbyt miły, więc może zacznę od negatywnych stron [oczywiście tylko w moim odczuciu], by skończyć na pozytywnych.

Scena z Esperanzą mnie wkurzyła i to bardzo. Jej kretyńskie tłumaczenia były na potrzebę ostatniego mojego komentarza. Jednym słowem, dla mnie to nie było wytłumaczenie, tylko jeszcze większe pogrążenie się, bo mogliśmy już nie drążyć tego tematu.

Kolejna rzecz do odstrzału to scena między Martinem i Ignaciem. Szarpaninka i tyle?! A gdzie jakieś napięcie, gdzie jakieś ciekawe teksty?!

Do odstrzału też jest scena z Alejandrem. Co on sobą zaprezentował?! Zamiast rozpaczać tak, by wywrzeć na nas wrażenie i poruszyć uczucia, rozpaczał tak, że wkurzał, bo był to typowo meksykański lamet.

Tworzysz naprawdę kawał porządnego opowiadania - jest w nim fantastyczna akcja, ale są momenty, kiedy naprawdę brakuje grozy - i dziś widać to najlepiej. Na pochwałę oprócz akcji zasługują też ciekawe teksty Manuela, bo nie wiem dlaczego, ale tylko on robił dziś nimi na mnie wrażenie. Wśród tych tekstów wyróżniam ten o czuwaniu szatana nad Manuelem oraz zapowiedź iskrzącego tańca Manuela z Rodrigiem.

Pozdrawiam i głowa do góry. To oczywiste, że wśród tak długiego serialu są złe odcinki, ale nie zapominajmy, że całokształt jest naprawdę bardzo dobry.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 22:17:27 19-03-10    Temat postu:

Newik będzie dopiero za kilka dni Jednak jak już się pojawi, to w podwójnej dawce
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 22:19:07 19-03-10    Temat postu:

Liczę na ciebie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 41, 42, 43 ... 48, 49, 50  Następny
Strona 42 z 50

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin