|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Który z villanów powinien odegrać znaczącą rolę w finale serialu? |
Manuel Rodriguez |
|
12% |
[ 1 ] |
Esperanza Guzman |
|
12% |
[ 1 ] |
Lucrecia De La Fuente |
|
12% |
[ 1 ] |
Rodrigo Santanez |
|
0% |
[ 0 ] |
Carmen Gordillo |
|
0% |
[ 0 ] |
Oskar Gutierrez |
|
0% |
[ 0 ] |
Tobias Castillo |
|
0% |
[ 0 ] |
Manuel, Esperanza i Santanez |
|
12% |
[ 1 ] |
Manuel i Esperanza |
|
37% |
[ 3 ] |
Ostatni odcinek powinien być bez villanów |
|
12% |
[ 1 ] |
|
Wszystkich Głosów : 8 |
|
Autor |
Wiadomość |
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:51:53 24-03-10 Temat postu: |
|
|
Super odcinki
No nieźle. Alejandro się dowiedział,że Martin kocha się w jego narzeczonej. Tak jak podejrzewałam dali sobie po gębie. Val wszystko powiedziała, próbowała się tłumaczyć, ale on wcale nie chciał jej słuchać. Zerwał z nią. A potem oboje wyrzucił. Sielanka się kończy.
Espe wiedziała, że będzie miała twarz swojej siostry, ale mimo to wywołało to w niej szok. Teraz będzie mogła wrócić na łono rodziny, do ukochanego męża i dzieci. Już nie mogę się doczekać.
Arturo dowiedział się, że porwano Mirandę a także córkę i żonę Santaneza. Kolejny raz stracił ukochaną kobietę. Nawet nie przypuszczają kto za tym stoi. Manuel. Chce on się zemścić na Rodrigu. Kazał mu przyjechać w wyznaczone miejsce. W zamian za kasę uwolni je. Zapowiada się ciekawe starcie. Wiedziałam, że Manuel jeszcze nie skończył swojej gry. A to na pewno początek
Martin spotkał Ignasia i wywiązała się między nimi bójka. Mam nadzieje, że Martinowi nic nie będze. Oby ktoś go znalazł.
Tego absolutnie się nie domyślałam. Jessica jest z policji. Zdobywała w jego sprawie dowody. Nie wiem tylko czy nie za późno na to. On już tak dużo osób skrzywdził. Złapała Ignacia jak się pakował i szukał forsy. Ciekawe czy ten drań da się zakuć w kajdanki. Coś podejrzewam, że się wymknie. |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 15:00:17 27-03-10 Temat postu: |
|
|
Dzisiaj "W labiryncie kłamstw" w podwójnej dawce
133 ODCINEK
Mieszkanie Ignacia.
Jeszcze nigdy w życiu Ignacio nie czuł się przez kogoś tak zaskoczony i ośmieszony jak właśnie teraz. Uważał Jessicę za naiwną wspólniczkę i całkiem niezłą kochankę. Tymczasem okazało się, że to jednak ona okazała się sprytniejsza. Nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Mimo wszystko starał się zachować jeszcze resztki swojego sprytu i inteligencji.
- Chcesz mnie aresztować suko? Będziesz mnie chyba musiała najpierw zabić! – krzyknął wściekły mężczyzna.
- Żebyś wiedział, że jestem w stanie to zrobić! Nie ruszaj się! – odparła kobieta mierząc do niego z broni.
- A więc jesteś policjantką... To wszystko to była z twojej strony gra, tak? Oszukałaś mnie...
- Tak samo jak ty oszukałeś wiele innych osób. Okradałeś bogate firmy, prałeś brudne pieniądze, naciągałeś naiwne kobiety. Lekkie grzechy jak na takiego potwora jak ty! Ale wszystko ma swój koniec. Mamy dość dowodów aby wsadzić się do więzienia na długie lata.
- Aby mnie złapać sama stałaś się jedną z tych naiwnych kobiet... Powiedz mi jedno. Dobrze ci było ze mną w łóżku? Daleko się posunęłaś. Zawodowe wyrzeczenia, a może naprawdę czułaś rozkosz?
- Zamknij się! Za każdym razem czułam obrzydzenie, ale musiałam udawać!
- Nie sądzę. Ty mnie kochasz... Zapomnijmy o wszystkich. Podzielimy się pieniędzmi... Ty pozwolisz mi odejść, a ja zostawię cię w spokoju.
- Śnisz łajdaku! Mam dość tej gadki! Na kolana i ręcę do tyłu!
Ignacio nie wypełnił rozkazu kobiety. Z uśmiechem na ustach zbliżał się do niej na coraz bliższą odległość.
- Zastrzel mnie. Tylko tak z tym skończymy. Wolę śmierć niż więzienie. Zrób to!
- Ani kroku dalej!
- Gliny to tchórze. Nie możesz mnie zabić, bo jesteś policjantką. Sam się nie dam aresztować kochanie. Obezwładnij mnie. Tylko na to czekam...
Ignacio wykorzystał chwilę nieuwagi Jessiki i rzucił się na nią aby odebrać jej pistolet. Trwała kilkusekundowa szamotanina podczas której niespodziewanie broń wystrzeliła. Oboje spojrzeli na siebie z przerażeniem i upadli na ziemię.
Tymczasem...
Kilka lat wcześniej.
Zdenerwowany Martin pakował właśnie swoje walizki i przygotowywał się do wyjazdu gdy spotkał Marię Emilię.
- Nie wierzę, że jednak to robisz. Opuszczasz rodzinę i firmę. Wyjeżdżasz jak intruz – westchnęła Maria Emilia.
- Przecież jestem tym ptakiem, który własne gniazda kala – odparł bez entuzjazmu Martin.
- Dobrze wiesz, że ja wierzę w twoją niewinność. Znam cię nie od dziś. Jesteś sumienny i uczciwy. Nigdy nie okradałbyś własnej firmy. Przecież to wszystko i tak jest nasze i należy do rodziny.
- Esperanza i Manuel uważają inaczej, a twój mąż się z nimi zgadza. Dlatego nie mam wyjścia. Jestem niewinny, ale wyjadę stąd żeby nie pogarszać sytuacji. Nie chcę iść do więzienia. Wolę być daleko od ludzi, którzy tak o mnie myślą.
- Nie mów tak... Porozmawiam z Alejandrem. Myślę, że to zemsta moja siostry za to, że wam nie wyszło... Dziwię się tylko dlaczego Manuel ją w tym popiera. On nie jest taki jak ona. A do tego Alejandro...
- Mój brat zawsze był ślepy. Nigdy nie ufałem Manuelowi. On jednak uważa inaczej. Martwi mnie tylko jedno... On na ciebie nie zasługuje. Ze mną byłabyś naprawdę szczęśliwa...
- Już wiele razy rozmawialiśmy na ten temat. Wiem co do mnie czujesz, ale zrozum, że moje serce należy do Alejandra. Nieraz miewamy spory, ale jesteśmy kochającą się rodziną. Mamy dom, dzieci, firmę...
- To prawda, ale nie macie już w sobie miłości. Przyglądam się temu z uwagą i jest mi wstyd za własnego brata. On się pogubił i jeśli ty nie otworzysz mu oczy, to nikt tego nie zrobi. Czas na mnie. Możliwe, że już nigdy się nie spotkamy...
- Nie odchodź w taki sposób...
- W moim sercu zawsze będzie dla ciebie miejsce – uśmiechnął się Martin.
Po tej rozmowie już nigdy więcej nie spotkał on Marii Emilii. Wrócił do Bogoty dopiero po jej pogrzebie.
- Przeklęty pechowiec, który zawsze przegrywa! – krzyknął Martin wybudzając się powoli. Rozejrzał się dookoła. Leżał na ziemi. Złapał się za głowę. Zauważył ślady krwi od uderzenia kamieniem. Jego krzyk usłyszała Valeria.
- Co ci się stało? – zapytała przestraszona.
- Biłem się z Ignaciem. Załatwił mnie i uciekł. Dzwoń na policję. Trzeba z nim w końcu skończyć!
- Już to robię, ale powiedz mi. Czy tobie się coś śniło? Dlaczego tak krzyczałeś?
- Nie, to nic takiego. Dzwoń, bo ten drań nam ucieknie – powiedział Martin...
Mieszkanie Ignacia.
Oboje leżeli przez chwilę na ziemi. Szybciej wstał jednak Ignacio. A to oznaczała tylko jedno. Jessica została zraniona i mocna krwawiła trzymając się za brzuch.
- Masz za swoje suko! Zdechniesz tak jak na to zasługujesz! Czy jesteś policjantką czy nie, miałem wobec ciebie i tak identyczny plan. Ja się z nikim nie dzielę pieniędzmi. Ale to już chyba wiesz, bo przecież prowadziłaś przeciwko mnie śledztwo. Mów szybko gdzie są pieniądze? – wściekał się Ignacio.
- Twoje niedoczekanie bydlaku! Prędzej umrę niż co powiem! – odparła z trudem Jessica.
- To umieraj! Ja nie mam czasu na gadki. Nikt cię nie uratuje. Znajdę forsę i jeszcze was wszystkich przechytrzę!
Ignacio zabrał ze sobą pistolet i wyszedł z mieszkania zostawiając ciężko ranną kobietę zwijającą się z bólu. Kilkanaście minut później pojawiła się policja oraz pogotowie. Przyjechał Bruno, który zastępował komendanta Peraltę oraz policjanci ze stolicy wtajemniczeni w sprawę Jessiki i obawiający się tego co mogło się z nią stać.
- To nasza tajna agentka. Jak zawsze uparta... Nie poczekała na wsparcie. Ignacio Corona się jej wymknął – powiedział jeden z policjantów.
- Wy jesteście od oszustw i wymuszeń, a to już jest morderstwo. Ten człowiek jest naprawdę niebezpieczny – westchnął Bruno.
- Ona wciąż żyje! Zabieramy ją! Szybko! Jeszcze jest szansa aby ją uratować! – krzyknął obecny na miejscu lekarz...
Tymczasem...
Trwało prawdziwe wyczekiwanie. Manuel denerwował się i co chwilę spoglądał na zegarek. Miał Santaneza w garści, ale z drugiej strony wiedział, że ten niebezpieczny człowiek może nie wywiązać się z umowy.
- Jeśli przyjedzie z obstawą, to będę zgubiony. Dobrze, że wiem którędy uciec w razie niepowodzenia – pomyślał znów spoglądając na zegarek.
- Co z nami zrobisz? Wypuść nas i daj nam spokój. Załatwcie swoje problemy bez nas! – krzyknęła Miranda.
- Zamknij się paniusiu! Siedź spokojnie! Wy dwie również! Nic wam nie będziecie, ale dajcie mi w spokoju pomyśleć!
Manuel podszedł do okna. Było jeszcze sporo czasu do umówionego przyjazdu Rodriga, ale mężczyzna wszędzie węszył spisek i czuł niepokój. Spoglądał przed siebie z uwagą. Miał doskonały widok na drogę prowadzącą do miejsca, w którym teraz przebywał. Upewnił się, że nikogo nie ma.
- Już czas aby się zabezpieczyć – pomyślał sięgając po telefon. Szybko wykręcił numer...
W tym samym czasie Arturo Peralta jechał samochodem i błąkał się po okolicy. Miał się uspokoić, a był jeszcze bardziej zdenerwowany. Nie miał pojęcia gdzie mogą znajdować się uprowadzone kobiety. Czuł, że znów przegrał z Santanezem. Czuł, że kolejny raz mafiozo pokonał go jak dziecko, a co gorsze kolejny raz zawiódł Mirandę i nie potrafił jej upilnować.
- Chyba czas odejść już na emeryturę. Nie potrafię być ani dobrym policjantem ani dobrym mężczyzną dla mojej kobiety – mówił sam do siebie Arturo.
W tym samym czasie usłyszał znajomy dźwięk swojej komórki. Szybko odebrał połączenie.
- Znów muszę cię wyciągać z kłopotów Peralta... Co za ironia losu... Nie potrafisz wygrać z Rodrigo Santanezem. Nie umiesz pilnować swoich kobiet – drwił mężczyzna po drugiej stronie.
- Czego chcesz? Znam twój głos... To znowu ty! Skąd wiesz o porwaniu?
- Ja wiem wszystko dwa kroki przed tobą. Santanez porwał te kobiety, a ja wiem gdzie je przetrzymuje. Mogę ci znów pomóc. Podać adres czy jeszcze się wahasz?
- Mów!
Manuel podał mu dokładny adres, po czym dalej w swoim stylu drwił sobie z komendanta.
- Nie pomagam ani tobie ani tym kobietom. Chcę widzieć po prostu żałosny koniec Rodrigo Santaneza i mam nadzieję, że za trzecim razem nie spieprzysz sprawy. Chyba nie chcesz aby Mirandzie stała się krzywda?
- Co ty kombinujesz? Jesteś jego wspólnikiem?
- Wiesz kim jestem. Kimś sto razy gorszym niż Rodrigo Santanez. Przyjeżdżaj szybko, ale nie sam! On nie może się wymknąć!
Manuel rozłączył się. Arturo po chwili znów wykręcił numer.
- Mam adres gdzie Santanez przetrzymuje te kobiety! Potrzebne będzie wsparcie!
- Już notuję i wysyłam ludzi. Będziemy tam najszybciej jak się da. Tylko nie próbuj jechać tam sam! To niebezpieczne! – odparł Marcelo Ruiz.
- Pośpieszcie się...
- Arturo!
Peralta rozłączył się i nacisnął pedał gazu pędząc przed siebie...
Stolica.
Esperanza siedziała na fotelu głęboko zamyślona gdy pojawił się Mauricio. Wyczekiwała jego wizyty. Miała trochę czasu aby poukładać sobie w głowie swój chory plan. Jednak najpierw trzeba było pousuwać pewne przeszkody.
- Zrobiłeś to o co prosiłam? – zapytała go Esperanza.
- Tak, ale niczego wielkiego się nie dowiedziałem – odparł Mauricio.
- Mów co wiesz o tym człowieku. Żyje? Jest wciąż w Coralos?
- Popytałem kogo trzeba. Tobias Castillo jakiś czas temu wyjechał z Coralos, ale nie wiadomo na jak długo i kiedy wróci.
- Niedobrze! Zawsze może wrócić! Doszłam do wniosku, że to ostatni świadek do usunięcia i przecież to prawdziwy zabójca Marii Emilii. On za dużo wie!
- Nie wiadomo czy wróci. Zamierzasz jeszcze czekać?
- Już zbyt długo czekałam. Jak tylko się zjawi, to zostanie uciszony na wieki. Jest jeszcze ten ksiądz... On też sporo wie. Na szczęście mam doskonały plan i jestem pewna, że ta rodzinka kupi moją bajeczkę...
- Powinnaś wkroczyć właśnie teraz. Nawet nie wiesz co się dzieje w Coralos. To miasteczko aż huczy od plotek.
- Co się stało?
- Pojutrze miał być ślub Alejandra De La Fuente z Valerią Suarez. Podobno został odwołany! Te gołąbki się o coś pokłóciły, ale nic więcej nie wiadomo.
- Znakomicie. Alejandro poznał się na tej suce! To było pewne, że prędzej czy później wykręci mu jakiś numer. Miałam pojawić się na ślubie, ale skoro go nie będzie, to rozegram to nieco inaczej.
- Maria Emilia powróci zza światów aby pocieszyć Alejandra i rodzinka znów będzie scalona.
- Otóż to Mauricio. Tyle tylko, że Alejandro nie będzie nawet przypuszczał, że spadnie z deszczu pod rynnę – drwiąco uśmiechnęła się Esperanza...
Tymczasem...
Rodrigo Santanez zaparkował swój samochód kilkadziesiąt metrów od umówionego miejsca aby nie zostać dotrzeżonym przez Manuela. Towarzyszyło mu czterech uzbrojonych po zęby ludzi.
- Jest pan pewien, że chce iść tam sam? – spytał go jeden z mężczyzn.
- Już mówiłem. To sprawa między mną a tym kretynem. Bądźcie jednak w pogotowiu. Jeśli nie wrócę do piętnastu minut, macie tam wejść i zrobić porządek. Jeśli zginę nie możecie pozwolić uciec tym kobietom i Manuelowi Rodriguezowi. Zabijcie go.
- Tak szefie. A co zrobić z kobietami?
- Za nieposłuszeństwo się płaci. Nie mam czasu na sentymenty. To samo co z Manuelem. Wywieźcie je gdzieś i sprzątnijcie. Jestem jednak pewien, że to nie będzie konieczne. Moja misja wciąż trwa.
- Tak jest szefie...
- Czas rozprawić się z tym idiotą – westchnął Santanez biorąc ze sobą walizkę z pieniędzmi.
Rodrigo przeszedł pieszo jeszcze kilkadziesiąt metrów, po czym doszedł do wyznaczonego miejsca i wszedł do środka. Było ciemno, ale w pewnej chwili ktoś zapalił światło i zrobiło się jasno. Nawet zbyt jasno dla Santaneza, bo to co zobaczył mogło przerazić nawet jego.
- Witaj Rodrigo. Jak zawsze punktualny – uśmiechnął się Manuel.
- Jestem z tym czego chciałeś. Mam pieniądze i mapę. Wypuść moje kobiety – odparł zdenerwowany mafiozo.
- Nic z tego. Masz mnie za idiotę? Wiem, że nie nie jesteś sam i w pogotowiu czekają twoi ludzie. Ale ja również zadbałem o niespodzianki. Spójrz na trzy swoje kobiety. Jeśli mnie tkniesz, one zginą w strasznych mękach!
- Strzelisz do nich? Zgwałcisz je? Nie rozśmieszaj mnie. Jesteś żałosnym gejem i zboczeńcem, a na dodatek kuternogą, który ledwo chodzi. Przestałeś być groźny kiedy moi ludzie dali ci wycisk.
- Mylisz się. Wtedy dopiero stałem się groźny. Spójrz na tą ścianę. Jeśli przycisnę ten przycisk, trzy twoje kobiety pojadą windą wprost do nieba. Ta część podłogi zapadnie się, a one zsuną się z ogromną prędkością w dół. Tam czekają już na nich jadowite węże. One dokończą dzieła, nie ja!
- Kłamiesz! Trzęsiesz się ze strachu i wymyślasz takie historie aby mnie przestraszyć! Ale nic z tego. Jestem twardy i zawsze wygrywam.
- Nie tym razem. Mam ci pokazać? Skoro chcesz na to patrzeć...
- Zaczekaj! Wierzę ci! Czego chcesz?
- Wreszcie zaczynamy się rozumieć Rodrigo. Chcę ciebie. Kopnij walizkę z forsą w moim kierunku! Już!
Santanez niechętnie, ale zrobił to co nakazał mu Manuel. Kopnął walizkę w jego kierunku.
- Mam nadzieję, że nie wsadziłeś mi tam bomby. Po tobie można się spodziewać wszystkiego.
- Są tam pieniądze i mapa, a więc wszystko co chciałeś. Przelicz skoro mi nie wierzysz...
- Wszystko w swoim czasie. Wyjmij broń którą masz przy sobie i kopnij ją w moim kierunku!
To polecenie również zostało spełnione. Manuel miał przed sobą bezbronnego przeciwnika.
- I co teraz? Masz mnie, więc wypuść zakładniczki!
- Jeszcze nie. Co ty taki niecierpliwy? Na kolana! I to już! Przysięgam, że je zabiję!
- W porządku...
Santanez położył ręce na głowie i upadł na kolana. Ten widok był balsamem dla oczu Manuela, który nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
- Co za widok. Szef mafii klęczy przede mną jak jakiś dłużnik błagający o litość. Marnie skończyłeś... Znajdą cię martwego jak psa. Taki los czeka takich ludzi bez zasad jak ty! Kazałeś mnie zabić, a ja nie popuszczam nikomu!
- A ty masz zasady? Jesteś taki sam jak ja! Zabij mnie! Strzelaj! I tak nie wyjdziesz stąd żywy! Jak słusznie zauważyłeś moi ludzie są wszędzie. Jeśli zagościmy dziś w piekle, to gwarantuje ci, że wyprawimy się tam razem...
- Dość tego gadania! Giń wreszcie bydlaku!
Manuel wycelował wprost w głowę Rodriga, a jego ręka dotykała spustu, ale nagle stała się rzecz nieoczekiwana. W pomieszczeniu zgasło światło i zapadła prawdziwa ciemność. Teraz zwycięzcą miał okazać się ten, kto pierwszy przechytrzy drugiego, odnajdzie jasność i się stamtąd wydostanie... |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 15:08:43 27-03-10 Temat postu: |
|
|
134 ODCINEK
Coralos.
Carmen kończyła właśnie brać prysznic. Zawsze dbała o higienę i swój wygląd, nawet w więzieniu. Teraz tym bardziej gdy próbowała usidlić pewnego mężczyznę. Owinęła swoje ciało ręcznikiem i szła w kierunku kuchni gdy nagle usłyszała głośne walenie w drzwi. Szybkie i natarczywe.
- Już idę! Już idę! – krzyknęła zaskoczona Carmen idąc w kierunku drzwi. Otworzyła je i zobaczyła kogoś kogo na pewno nie chciałaby teraz widzieć.
- Jak dobrze, że cię zastałem. Musisz mi pomóc! – powiedział zdenerwowanym tonem Ignacio.
- Właź i mów co się stało! Co znowu przeskrobałeś? Mówiłam ci, że nie chcę cię widzieć. Miałeś mi zejść z oczu!
- Wiem, ale mam problemy. Postrzeliłem kobietę i ściga mnie policja. Nie wiedziałem gdzie się schować, więc uznałem, że u ciebie będzie najbezpieczniej.
- Ty idioto! W co ty mnie pakujesz? Mnie też szuka policja! Mam dość problemów na głowie żeby jeszcze pomagać takiej kreaturze jak ty!
- Pomóż mi, a nie pożałujesz. Sporo o tobie wiem i uwierz, że jeszcze możemy zdziałać razem wiele.
- A czym ty do diabła mówisz?
- Mam do wyrównania rachunki z rodziną De La Fuente. Dobrze ich znasz... Widziałem cię kiedyś w towarzystwie męża Soledad De La Fuente. Znam cię nie od dziś i wiem, że na niego polujesz, a ta panienka jest zawalidrogą. Jak widzisz mamy wspólne zainteresowania. Dobrać się do skóry i pieniędzy tych ludzi, bo przecież nie chcesz mieć Gustavo Munosa dla miłości, prawda?
- Zamknij się! To moja sprawa i nic ci do tego!
- Pamiętaj, że co dwie głowy to nie jedna. Zrobię to zechcesz. Pomogę ci w twoich planach, ale pozwól mi tu zostać na jakiś czas. Gdy sprawa nieco przycichnie pomyślimy co dalej...
- Pomogę ci. Jednak nic nie będzie już między nami takie jak dawniej. Jeśli spróbujesz mnie wyrolować, to gwarantuję ci, że nie trafisz do więzienia, ale wprost do kostnicy. Ze mną się nie igra Ignacio...
- Wiem o tym i nie musisz mi przypominać...
Tymczasem...
Nagłe wyłączenie prądu spowodowało niesamowite zamieszanie. Manuel wystrzelił co prawda, ale był to całkowicie ślepy strzał. Santanez również podniósł się z kolan i biegł przed siebie. Kobiety zdołały uwolnić się ze sznurów w czasie gdy mężczyźni ucięli sobie pogawędkę. Rozdzieliły się. Renata i Laura pobiegły w jedną stronę, a Miranda w drugą. Jednak szukanie wyjścia po omacku było bardzo trudne.
- A niech to! Czyżby policja odłączyła prąd? Szybko się pojawili. Muszę znaleźć wyjście i uciec zanim będzie za późno. Przynajmniej mam ze sobą jego pieniądze – pomyślał Manuel chowając się przy jednej ze ścian.
Nieoczekiwana sytuacja wprawiła w dobry humor Santaneza. Już żegnał się z życiem, a teraz znów wracał do gry. Miał w bucie drugi pistolet, który szybko wyjął i biegł naprzód.
- Bawimy się w chowanego? Kto kogo pierwszy złapie ten wygra! Pokaż się tchórzu! Walcz ze mną w ciemności! Teraz już nie jesteś taki groźny jak przedtem. Powstałem z kolan aby zakończyć twoje marne życie! – krzyczał jak opętany Rodrigo, który usłyszał kroki Manuela i wystrzelił kilka razy w jego kierunku. Spudłował. Manuel również odpowiedział ogniem, ale bez rezultatu. Kuśtykając nie mógł wiele ryzykować.
- Przeklęta noga... Doprowadzi mnie do grobu. Moje ruchy są spowolnione. Nie mam czasu aby się z nim mierzyć. Muszę uciec. To te drzwi! Za chwilę będę na zewnątrz i nikt mnie nie znajdzie! – uśmiechnął się Manuel.
W tym samym czasie Arturo załatwił aby w tej części miasta wyłączono korki. Zbliżał się w kierunku owej kryjówki gdy napotkał na ludzi Santaneza, którzy zaniepokojeni zamierzali wedrzeć się do środka.
- Kim jesteś i czego tu szukasz? – zapytał go jeden z mężczyzn.
- Zwykłym przechodniem. Nie chcę problemów – odparł Arturo.
- Akurat. Przechodniem z bronią w ręku. Ja cię znam! Jesteś gliną!
- Macie rację chłopcy. Jestem gliną i będę musiał skopać wam
tyłki! – uśmiechnął się Peralta, po czym rzucił się na nich jak wygłodniały wilk.
Wściekłość jaka malowała się na twarzy komendanta tylko dodawała mu sił. Bez trudu pokonał jednego i drugiego osiłka, którzy stali mu na drodze. Pozostali dwaj rzucili się na niego od tyłu, ale i oni byli bez szans. Arturo jedną ręką wytrącił im z ręki broń i powalił ich na ziemię. Chęć uratowania kobiety swojego życia wzbudziła w nim niemal zwierzęce instynkty. Czterech mężczyzn leżało na ziemi i wyło z bólu. Komisarz zauważył, że nadjeżdża już Marcelo Ruiz z eskortą, więc wiedział, że ludzie Santaneza są w dobrych rękach. Teraz nie czekając na nich, czym prędzej wszedł do środka aby rozprawić się z samym mafiozem.
Coralos.
Mieszkanie Ignacia.
Policjanci przeszukali mieszkanie i zabezpieczali ślady w miejscu w którym doszło do próby morderstwa. Przybyli tam również Martin i Valeria. Obecny tam Bruno wyjaśnił im wszystko co zaszło.
- Źle osądziłam tę biedną kobietę. To policjantka i chciała nas uratować. Musiała wiele wycierpieć żyjąc z taką gnida. Oby Bóg sprawił żeby przeżyła – stwierdziła zaniepokojona całą sytuacją Valeria.
- Moim zdaniem zareagowała zbyt późno. Można go było złapać wcześniej. Teraz jednak najważniejsze aby przeżyła. Jej zeznania będą bardzo istotne. Nagłośniłem już sprawę. Ignacio Corona nam nie ucieknie. Odpowie za wszystko co zrobił. Nie wymknie się. Zamknęliśmy wszystkie drogi. Jego złapanie jest tylko kwestią czasu – odparł Bruno.
- Ten mężczyzna to diabeł wcielony. Na pewno się nie podda. Dopóki go nie złapiecie, wciąż może skrzywdzić wielu ludzi – oznajmił Martin.
- Obiecuję, że go złapiemy.
- A gdzie komendant Peralta? Nie przyjechał z tobą?
- On teraz ma ważniejszą sprawę na głowie. Być może w tym momencie toczy walkę z samym Rodrigo Santanezem? – westchnął Bruno...
Tymczasem...
Renata i jej córka również znalazły tylne wyjście i biegły przed siebie aby tylko uciec od tych dwóch psychopatów z którymi miały do czynienia. Niestety ich próbę ucieczki zauważył Manuel, który również znalazł się na zewnątrz.
- Dokąd to? Będziecie mi jeszcze potrzebne jako żywa tarcza! Tu jest pełno policji! Nie zamierzam zginąć ani dać się aresztować. Idziecie ze mną! Inaczej zginiecie!
- Jak nas złapiesz kuternogo, to nas zabij! – krzyknęła Laura wprawiając Manuela w osłupienie.
Dziewczynka pociągnęła matkę za rękę i obie biegły ile sił w nogach. Manuel miał dość patrzenia na to jak kobiety sobie z niego kpią. Zamierzał je zabić, ale znów miał pecha. Broń się zacięła i była już bezużyteczna. Nie mógł ich dogonić chodząc w żółwim tempie.
- A niech to! Muszę się wysilić. Jestem odporny na ból. Mam pieniądze i mapę, ucieknę, a o resztę niech zadba policja. Oby wykończyli tego bydlaka. Moim jedynym marzeniem jest zobaczyć jego nekrolog w jutrzejszej gazecie – powiedział Manuel, po czym upewnił się, że nie ma wokół niego policji i udał się w kierunku pobliskiego lasu.
W tym samym czasie Rodrigo Santanez wydostał się z pomieszczenia wybijając szybę w oknie. Schował się za jednym z drzew. Zauważył, że policjanci otaczają teren.
- Będzie ciężko, ale nie takie rzeczy się robiło – pomyślał.
Jego szansa dopiero nadeszła. Zauważył, że Miranda również ucieka w jego kierunku. Bez wahania zaskoczył ją od tyłu i zakrył jej usta ręką.
- Cicho bądź, bo zginiesz! Teraz jestem bezpieczny. Nic mi nie zrobią. Wydostaniemy się stąd kochanie!
- W twoich snach Santanez! To już koniec! Rzuć broń i puść ją! Jesteś otoczony!
- Peralta... Widzę, że masz ochotę sobie ze mną pożartować... To nie ja jestem skończony, lecz ty! Wiem ile ona dla ciebie znaczy. Dlatego póki mam ją w swoich rękach, nic mi nie możesz zrobić. Grzecznie sobie stąd pójdę, a twoi ludzie pozwolą mi odejść. Inaczej zastrzelę ją jak psa! I nie żartuję Peralta! Masz mnie z nią przepuścić!
- Nie zrobię tego. Nigdy więcej nam już nie uciekniesz!
- Zabiję ją!
- Nie zrobisz tego, bo ją kochasz. Chorą miłością, ale jednak.
- Przekonamy się...
Santanez w istocie nie zamierzał zabić Mirandy. Chciał postraszyć Artura i wymusić na nim pozwolenie na ucieczkę. Jednak jego sytuacja była beznadziejna.
- Żegnaj skarbie. Umrzesz na oczach swojego kochanka!
W tej samej chwili Miranda uwolniła się z jego rąk i uderzyła go w krocze. Rodrigo jęknął z bólu. Kobieta pobiegła w stronę Artura. Była bezpieczna. Santanez sięgnął po broń i zamierzał strzelić w kierunku komendanta. Peralta znów był szybszy. Zranił mafioza w rękę wytrącając mu pistolet. Ten jednak nie zamierzał się poddać. Znów chciał sięgnąć po broń, ale został otoczony przez Artura i resztę policjantów.
- Spróbuj jeszcze raz. Marzę o tej chwili żeby pociągnąć za spust. To jak będzie? – zapytał Peralta patrząc mu prosto w oczy.
- To jeszcze nie koniec! – odparł Rodrigo.
- Owszem, to koniec.
Arturo kopnął broń Santaneza, którą szybko przejęli policjanci. Marcelo Ruiz skuł go w kajdanki i wygłosił mu jego prawa.
- Jesteś aresztowany. Masz prawo zachować milczenie, bo wszystko co teraz powiesz może być użyte przeciwko tobie. Masz też prawo do adwokata. Jeśli go nie masz, zostanie ci on przydzielony z urzędu.
- To jeszcze nie koniec Peralta. Ty i twoja kochanka zapłacicie mi za to!
- Zabierzcie go stąd!
- Panie komendancie. Żona i córka tego człowieka są bezpieczne. Zdołały uciec.
- Doskonała robota. Ciekawe tylko gdzie jest jeszcze jeden tajemniczy osobnik, który do mnie dzwonił. Gdzie jesteś Manuelu? Znów udało ci się mnie zaskoczyć, ale tak nie będzie wiecznie. Kiedyś i ciebie schwytam – powiedział Arturo.
- Nie mówcie, że ten idiota wam uciekł! To niesłychane, że znowu mu się udało! – krzyczał jak opętany Rodrigo słysząc rozmowę policjantów.
- Jest sprytniejszy od ciebie Santanez. Chodź tu kochanie. Już wszystko w porządku. Koszmar się skończył. Raz na zawsze – Arturo mocno przytulił wciąż przestraszoną Mirandę...
Coralos.
Pogoda znów się popsuła. Rzęsisty deszcz padał od pół godziny i nie zamierzał przestać. Jednak aura nie była dla Alejandra przeszkodą w jego planach. Zamierzał to zrobić i w końcu zrobił. Pojawił się na cmentarzu przy grobie swojej żony. Maria Emilia Guzman De La Fuente 1966-2008 – taki oto napis został wyryty na przepięknym grobie, w którym nigdy nie brakowało palących się świec i kwiatów.
- Teraz wszyscy o tobie pamiętamy Mario Emilio. Ja jednak nie pamiętałem o tobie za życia – westchnął Alejandro, a jego oczach pojawiły się łzy. Teraz jest już za późno, ale chcę ci to powiedzieć tu i teraz. Zawsze cię kochałem, ale nie potrafiłem tego okazać. Moje romanse na boku były błędem. Nie byłem dobrym mężem. Esperanza była pomyłką, to samo Valeria... Tylko ty mnie kochałaś i byłaś dla mnie ratunkiem. Niestety nie skorzystałem z twojej pomocy. Nie doceniłem tego co mi oferowałaś. Zrozumiałem to zbyt późno. Odeszłaś w najgorszym momencie. Mimo że to nie ja cię zabiłem, to czuję się właśnie tak jakbym był twoim mordercą. Bo zabiłem cię za życia. Gdybym mógł cofnąć czas, zmieniłbym w swoim życiu wiele. Bylibyśmy nadal kochająca się rodziną. Nikt i nic by nas nie zniszczyło. Mamy wspaniałe dzieci. To dla nich warto jeszcze żyć. Dla mojego nienarodzonego jeszcze wnuka. Pamiętaj jednak, że zawsze będę cię kochał. Wybacz mi Mario Emilio...
Nagle błyskawica rozświetliła ponure niebo i w tej samej chwili ktoś położył rękę na plecach mężczyzny. Alejandro odwrócił się, a to co ujrzał przeraziło jego samego...
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 21:02:50 27-03-10, w całości zmieniany 3 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Val Idol
Dołączył: 14 Maj 2008 Posty: 1852 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 21:30:20 27-03-10 Temat postu: |
|
|
W Pana przypadku, Panie Grzegorzu, sprawdza się teoria, że gdy się Pana opierniczy to się Pan porpawi, a gdy się Pana pochwali, to się Pan pogorszy. Dziś się Pan bardzo poprawił, jednak boję się chwalić, by się Pan znów nie pogorszył. OK, zrobiło nam się słodko i lepko [wg mnie to nieprzyjemne], ale odcinki naprawdę są fantastyczne.
Na pierwszym miejscu są sceny z Manuelem i Rodrigiem. Trzymały w napięciu, a to najważniejsze. Gdy już wszystko wydawało się wręcz oczywiste, kto za chwilę zostanie sprzątnięty, stała się rzecz nieoczekiwana, zgasło światło, i za to ogromna pochwała, bo napięcie wzrosło jeszcze bardziej. Ostatecznie żałuję, że Manuel po prostu uciekł i jeszcze te laski go wyrolowały, bo myślałem, że ktoś kogoś trzaśnie, a tu nic, ale to żaden zarzut, po prostu moje odczucie. Wreszcie zwróciłem uwagę na Artura, dziś pokazał, że jest z niego porządny ziomal gdy załatwił tych gości bez żadnego problemu.
Dla zachowania równowagi, teraz dostaniesz po głowie. Bardzo lubię ten serial, ale liczba bohaterów powala. Jest ich tyle, że zaczynam się gubić, zwłaszcza, że każdy z każdym i o każdym. Mam nadzieję, iż ich eliminacja wreszcie się zacznie i zostanie najważniejszy skład, na którym się skupimy.
Mała nagana, wracamy do pochwał. A skupię się tutaj już tylko na dwóch rewelacyjnych scenach. Pierwsza to wspomnienia Martina związane z Marią Emilią. Fajnie, że się pojawiła w retrospekcjach i przybliżono nam sytuację z odcinków początkowych, gdzie ciemne charaktery były uznawane za jasne. Musze przy tym zaznaczyć, że bardzo lubię Martina i ten bohater wydaje mi się trochę tragiczny [w sensie literackim], nikomu nie wadzi, a jemu wadzą wszyscy, do tego Alejandro zawsze zabierze mu kobietę. Druga scena to powrót Marii Emilii zza światów, a raczej powrót Esperanzy z jej twarzą. Piękna drmataurgia, Alejandro odwiedza grób żony i nagle ta przy budujących nastrój zjawiskach przyrody, pojawia się żywa. Dodatkowa pochwała za nieujawnienie jej twarzy jeszcze teraz, mimo, że każdy wie, iż to ona.
Oj, weszliśmy na najbardziej niebezpieczną drogę i chętnie przemierzę ją dalej z bohaterami. |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 23:33:59 27-03-10 Temat postu: |
|
|
Val napisał: | W Pana przypadku, Panie Grzegorzu, sprawdza się teoria, że gdy się Pana opierniczy to się Pan porpawi, a gdy się Pana pochwali, to się Pan pogorszy. Dziś się Pan bardzo poprawił, jednak boję się chwalić, by się Pan znów nie pogorszył. OK, zrobiło nam się słodko i lepko [wg mnie to nieprzyjemne], ale odcinki naprawdę są fantastyczne. |
Panie Piotrze - wierny czytelniku - dziękuję za kolejny obszerny komentarz Proszę nie robić ze mnie takiego co osiada na laurach, bo to nie jest prawdą Pan Piotr w komentowaniu stawia poprzeczkę bardzo wysoko i skromne dzieło takie jak "WLK" nie zawsze może podołać. Cieszę się, że tym razem wyszło to w miarę dobrze
To dobrze, że sceny Manuel - Rodrigo trzymały poziom. Manuel znów wygrał mimo że nie było łatwo. Element zaskoczenia w postaci ciemności całkiem niedawno narodził się w mojej chorej głowie. Arturo wreszcie pokazał klasę i dorwał Santaneza. Ale czy to rzeczywiście koniec mafioza?
Nie narzekaj tak na liczbę bohaterów. Chcesz 200 odcinków i zapewniam cię, że mniej ważni znikną, a w finale będziesz rozkoszował się tymi bohaterami których najbardziej lubisz (i których przede wszystkim ja lubię).
To fajnie, że retrospekcje się podobały. Teraz już wiemy kto lubił Martina, a kto nie. On jest pechowcem. Za każdym razem zakochuje się w kobietach swojego brata, który jest dobrym człowiekiem, ale nie zawsze postępuje właściwie. Na koniec scena była faktycznie mroczna. Wiemy kogo zobaczył Alejandro, ale teraz to się dopiero zacznie.
Niebezpieczna droga? Żebyś wiedział panie Piotrze
I na koniec pytanie z mojej strony. Jak sądzisz co będzie dalej z Manuelem?
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 23:37:29 27-03-10, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Val Idol
Dołączył: 14 Maj 2008 Posty: 1852 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 12:50:16 28-03-10 Temat postu: |
|
|
Panie Grzegorzu, Panu powinno zależeć, by ciągnąć tą produkcję jak najdłużej, bo szkoda ją kończyć z liczbą odcinków mającą jedynkę a nie dójkę z przodu. To prawda, wiele wymagam, ale wiem, ze nie wymagam tego od byle kogo.
Co do Manuela, to z pewnością nas zaszokuje, choć nie wiem jak, ale póki co, wolałbym, aby zniknął na jakiś czas i na finał zrobił wielki powrót. |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 15:26:36 28-03-10 Temat postu: |
|
|
Z Manuelem czytasz w moich myślach, ale nie będę nic zdradzał
Cieszę się, że "WLK" trzyma poziom, ale nie jest i nigdy nie była jakimś świetnym serialem. Wiele razy ciężko jest podołać, jeszcze przy takiej liczbie odcinków. Nie mogę obiecać ci 200, ale chciałbym jeszcze trochę akcji i zamieszania wprowadzić. Może przed wakacjami zdążę napisać finał.
Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 15:27:34 28-03-10, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Val Idol
Dołączył: 14 Maj 2008 Posty: 1852 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 16:00:34 28-03-10 Temat postu: |
|
|
Po pierwsze, rozumiem, że pisanie długich jest trudne, zwłaszcza gdy jest wiele wątków. To, ze niekiedy zjadę jakiś odcinek, nie oznacza, że serial mi się nie podoba, bo ma wiele fantastycznych odcinków. Po prostu zawsze komentuję szczerze i staram się dać sprawiedliwy komentarz.
Po drugie, nie liczy się ilość, tylko jakość, ale w wypadku WLK wydaje mi się, że przedłużenie nie zaszkodzi, bo jest wiele wątków, które jakoś trzeba rozwiązać i nie ma się co z tym spieszyć, ale zaznaczam przy tym, że niezależnie od tempa, serial powinien wzbudzać emocje. Dasz radę. |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:46:19 28-03-10 Temat postu: |
|
|
Jaka miła niespodzianka. Dwa odcinki i to jakie. Fantastyczne.
Najlepsza była akcja z Manuelem i Rodrigiem. Czuło się grozę. Już wydawało się, że Manuel zabije mafioza a tu zgasło światło. Doskonale wprowadzony klimat. Policja się postarała, wyłączyła światło. Manuelowi udało się wymknąć. Chciał jeszcze wziąć na zakładniczki Laurę i Renatę. Ale nie udało się. Dziewczyna odcięła mu się. Myślałam, że spadnę z krzesła. A jeszcze broń mu się zacięła. To było mocne. W końcu uciekł do lasu. Znowu mu się udało. Ma kasę i mapę. Tylko na jak długo mu to się przyda. Rodrigo nie poddał się bez walki. Na szczęście dzięki Arturowi w końcu go ujęli. A jak mafiozo dowiedział się o ucieczce Manuela nie krył wściekłości.
Ignaciowi udało się uciec, postrzelił jednak Jessice. Na szczęście pojawiła się policja i pogotowie. Mam nadzieje, że lekarze ją uratują. A ten drań skrył się u Carmen. Ma plan. Ona pomoże mu w zniszczeniu rodzinki De La Fuente.
Ostatnia scenka genialna. Podobało mi się to wspominanie Alejandra nad grobem ME, że to ją kochał i nadal będzie kochał. Jeszcze ten deszcz, burza. Doskonałe klimaty. Jeszcze plus za nieujawnienie twarzy osoby, która położyła mu rękę na ramieniu. To wzmogło grozę. I tak wszyscy wiemy, kto to jest. |
|
Powrót do góry |
|
|
Alex Prokonsul
Dołączył: 15 Lut 2009 Posty: 3455 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/3 Skąd: Meksyk Płeć: Mężczyzna
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ślimak King kong
Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 2:33:42 15-04-10 Temat postu: |
|
|
Witam. I przepraszam za kolejne obszeren zaległości jakie sobie narobiłem, ale moja nieobecność była związana z wieloma różnymi czynnikami. O ile się nie mylę to być moze udało się dotrzeć do odcinka 30. Ale jeszcze muszę się upewnić. Jak mi dobrze pójdzie, to do ndrabiania pozostanie już tylko 100. Ale zanim to nastąpi musi obudzić się we mnie zwierzę pełne energii - oby po czasie, gdy żałoba zacznie już stygnąć to zwierze powróci do życia, bo nadrobić "W Labiryncie kłamstw" bez wątpienia warto
Pozdrawiam! |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 12:43:27 16-04-10 Temat postu: |
|
|
135 ODCINEK
Coralos.
Cmentarz.
Alejandro spojrzał prosto w oczy osobie, która przed chwilą do niego przemówiła. To co zobaczył i to co poczuł w tej chwili było czymś zatrważającym. Zwykły człowiek mógł z miejsca paść na zawał i wyzionąć ducha. Jednak on wciąż patrzył. Nic nie mówił. Miał po prostu obłęd w oczach. Nie był w stanie wypowiedzieć słowa. Sądził, że to co widzi to jakiś sen, że to nie może być prawdą. Wydawało mu się, że nie jest na cmentarzu, lecz w jakiejś krainie nierealności. Był rozdygotany, nie mógł złapać oddechu, ale wciąż nie mógł wydobyć z siebie głosu. W końcu wyciągnął tylko rękę w kierunku tej osoby, a z jego oczu popłynęły łzy.
- Nic nie powiesz kochanie? Wróciłam. Ja żyję. To co widzisz dzieje się naprawdę – powiedziała kobieta stojąca przed Alejandrem.
- To ty? Ty nie żyjesz – odparł De La Fuente, który w końcu przerwał milczenie, ale wciąż nie mógł uwierzyć w to co widzi.
- Przed tobą stoi twoja ukochana żona Maria Emilia De La Fuente. Przed chwilą wyznałeś, że ją kochałeś i zawsze będziesz kochał. Twoje modlitwy zostały wysłuchane. Nie umarłam. Wróciłam dla ciebie i dla naszych dzieci. Znów wszystko będzie tak jak dawniej.
- To naprawdę ty? – zapytał przerażony Alejandro.
- Tak, to ja... Podejdź bliżej...
Esperanza wzięła Alejandra za rękę. Mężczyzna przybliżył się do niej i mógł dotknąć jej twarzy i ciała. Teraz zrozumiał, że ma przed sobą nie ducha, lecz człowieka z krwi i kości. Jego żona wróciła zza światów. Niestety nie miał pojęcia, że wróciła tylko jej twarz. Dusza należała do jej siostry i jego największego wroga.
- Jak to możliwe? Przecież zostałaś zamordowana. Widziałem twoje ciało – wyszeptał wzruszony Alejandro nie mogąc oderwać od niej wzroku.
- To długa historia. Wiem, że chcieli cię wrobić w to zabójstwo. Nie martw się. Opowiem ci wszystko jakim cudem przeżyłam, kto mnie przetrzymywał i jak udało mi się wrócić. Miłość do ciebie i rodziny była silniejsza niż okrutność tych ludzi – powiedziała zrozpaczona Esperanza.
- Twój głos... On jest jakiś inny...
- Po tym co przeszłam... cała jestem inna...
- Już dobrze... Najważniejsze, że żyjesz. Z dnia na dzień z najbardziej nieszczęśliwego człowieka na ziemi stałem się tym najszczęśliwszym. Tak bardzo za tobą tęskniłem. A co poczuje Soledad, Marina i Javier gdy cię zobaczą? Nie uwierzą.
- Nie śpieszmy się. To będzie dla nich szok. Pozwól, że najpierw opowiem ci wszystko, ale nie tutaj. Znajdźmy jakieś spokojne miejsce do rozmowy. Najlepiej żeby nikt mnie nie widział. To co mam ci do powiedzenia będzie naprawdę przerażające – zasmuciła się Esperanza.
- Mario Emilio... Nic nie będzie dla mnie przerażające. Wszystko przetrwam, bo mam ciebie! Odzyskałem cię! Dzięki Bogu! – Alejandro objął kobietę i mocno ją przytulił.
- Kto przetrwa, ten przetrwa. Wrócił szatan w ludzkiej skórze, a twój Bóg jest teraz całkowicie bezradny – pomyślała Esperanza...
Stolica.
Komisariat policji.
Informacja o aresztowaniu Rodrigo Santaneza, szefa mafii i grubej ryby świata przestępczego szybko przedostała się do mediów. Antyterroryści dostarczyli podejrzanego na pierwsze przesłuchanie, ale pod komisariatem zgromadziło się już mnóstwo dziennikarzy głodnych jakichkolwiek wieści. Marcelo Ruiz miał nie lada problem do rozwiązania. Czuł na sobie wielką presję. Jeszcze nigdy w swojej karierze nie miał do czynienia z takim zainteresowaniem ze strony mediów. Udało się ująć mafioza, ale to nie był koniec, lecz początek. Do pełni szczęścia musiał potrzebować prokuratury i sądu. I choć dowody przeciwko niemu były niezbite, to w przypadku takiego człowieka jak Santanez, niebezpieczeństwo niepowodzenia wisiało w powietrzu aż do samego końca. Ruiz sam postanowił przesłuchać świadka przed wstawieniem go do aresztu. Arturo Peralta został bowiem z Mirandą, która tak wiele przecież wycierpiała. Zajął się również nowym miejscem pobytu dla rodziny przestępcy. Odtąd nikt już nie miał zaznać z jego rąk żadnej krzywdy. Zatrzymanego i skutego w kajdanki wprowadzono właśnie do sali przesłuchań. Rodrigo milczał, a jego twarz niewiele zdradzała. Wydawał się być wyjątkowo spokojny.
- Nie sądziłem, że doczekam tego dnia – oznajmił na wstępie Marcelo patrząc w oczu Santanezowi.
- Ja też nie sądziłem, że ty doczekasz tego dnia – odparł Santanez.
- Twoja bezczelność niewiele ci pomoże. Zdajesz sobie sprawę ze swojej sytuacji?
- Nic nie powiem bez swojego adwokata i dobrze o tym wiesz.
- Na razie nikt się nie zjawił aby cię bronić. Twoi adwokaci w ostateczności wiedzą, że nie warto ci pomagać. Pewnie boją się wymiaru sprawiedliwości, bo są takimi samymi przestępcami jak ty. Nie masz już władzy. Twoi ludzie są w naszych rękach. A jeśli dostaniesz adwokata z urzędu, to z pewnością będzie to ktoś spoza twojej strefy wpływów. Już ja tego dopilnuję.
- Nie wiesz z kim rozmawiasz. Ja jestem jak hydra. Odetniesz mi jedną głowę, a po chwili wyrastają trzy kolejne. Zapewniam cię, że długo tu nie posiedzę. Wyjdę stąd prędzej niż sądzisz.
- Posłuchaj Santanez! Na czas jaki został przed procesem będziemy cię pilnować jak oka w głowie. Z nikim się nie skontaktujesz. Później zostaniesz skazany i opuścisz więzienie jedynie w worku na śmieci.
- Niewiarygodne. Grozisz mi glino?
- Nie. Przyzwyczajaj się do myśli, że nie czeka cię dożywocie, lecz kara śmierci. Skończysz na krześle elektrycznym.
- Śnisz glino. Nie spadnie mi włos z głowy. Mam wpływy i kontakty. Ty mnie złapałeś, ale sąd wypuści. Dobrze o tym wiesz, że ze mną nikt nie wygra.
- A Manuel Rodriguez? Pokonał cię jak dziecko.
- Nie mów mi o tym człowieku! Powinniście go teraz szukać zamiast mnie przesłuchiwać! To jeszcze nie koniec! On mnie popamięta!
- Po co te nerwy? My się nim zajmiemy. Ty już wypadłeś z gry. Będziesz miał czas do przemyśleń w areszcie. Zabierzcie go do celi!
Wzmianka o Manuelu wyprowadziła Rodriga z równowagi. Był wściekły i z pogardą spojrzał na Marcela.
- I jeszcze jedno. Powiedz swojemu przyjacielowi Arturowi Peralcie, że póki żyję, to on i kobiety które chroni nigdy nie zaznają spokoju. Nigdy!
Jakiś czas później.
Szpital.
Operacja Jessiki udała się. Kobieta straciła dużo krwi, ale jej organizm przetrwał najtrudniejsze chwile. Przez kilka godzin leżała niepotrzytomna. Później odzyskała świadomość, ale wciąż była jeszcze słaba. Policja nie mogła jednak czekać. Jej zeznania były niezwykle istotne i mogły doprowadzić do szybkiego odnalezienia i aresztowania Ignacia.
- Tylko ostrożnie. Proszę nie męczyć pacjentki. Maksymalnie dziesięć minut – oznajmił lekarz prowadzący.
- Bez obaw. To nie potrwa długo. Zresztą ona jest też policjantką, więc na pewno zrozumie moją pracę – odparł Bruno.
Po chwili wszedł do sali, w której leżała Jessica. Była blada, ale gdy zobaczyła policjanta, na jej twarzy pojawiło się pomieszanie lekkiego uśmiechu z niepewnością.
- Złapaliście Ignacia? – zapytała słabym głosem.
- Jeszcze nie. Cieszę się, że dochodzi pani do siebie – oznajmił Bruno.
- Może i jest obrzydliwym draniem, ale nie jest głupi. Taki spryciarz jak on zawsze wam ucieknie.
- Przyszedłem z panią o nim porozmawiać. Gdzie może się ukrywać? Czy ma wspólników?
- Nie wychylił nosa poza Kolumbię, bo nie ma przy sobie ani grosza. Wszystkie jego pieniądze przejęłam. Zajęła się już nimi policja. On jest wciąż na terenie kraju. Musicie go złapać! Wiem, że byłam lekkomyślna i teraz za to płacę. Zawaliłam sprawę, ale tak bardzo chciałam sama go aresztować i osadzić w areszcie.
- Wciąż jeszcze może się pani do tego przyczynić pomagając nam. Oboje jesteśmy stróżami prawa i oboje chcemy złapać tego człowieka. Proszę się wysilić i powiedzieć mi czy Ignacio Corona może mieć jakiegoś wspólnika?
- Nie mam pojęcia... Chociaż... raz widziałam go w towarzystwie rudowłosej kobiety. To mogła być jedna z jego kochanek, ale wydawało mi się, że ich relacje mogły dotyczyć nie tylko seksu, lecz interesów. Nie wiem jednak kim jest ta kobieta – westchnęła Jessica...
Tymczasem...
Przebiegła Carmen i równie sprytny Ignacio szybko znaleźli wspólny język. Choć dawniej łączyły ich seks i interesy, to później gardzili sobą. Teraz jednak wszystko znów się zmieniło za sprawę tego samego wroga, którą była rodzina De La Fuente.
- A więc podoba ci się Marina? Nie żartuj. Ona ma teraz bachora w brzuchu. Skup się lepiej na tym co lubisz najbardziej, czyli na pieniądzach. Żadna przyzwoita kobieta i tak cię nie zechce. Zresztą teraz cała rodzinka już wie jakim jesteś człowiekiem – zauważyła Carmen.
- Dlatego mnie chcą tylko nieprzyzwoite kobiety takie jak ty – odparł Ignacio.
- Zamknij się kretynie! Nie powinieneś się wypowiadać po tym jak twoja kochanka okazała się policjantką i zabawiła się z tobą jak z pięcioletnim dzieckiem...
- To był wypadek przy pracy. Mam nadzieję, że ta suka już dawno gryzie ziemię! Wiedz, że nienawidzę rodziny De La Fuente i mogę zrobić wszystko aby się zemścić. Soledad też jest niezła. Taka krucha, ale jaka piękna...
- Nie mów mi nic o tej śpiącej królewnie. Działa mi na nerwy. Ostatnio zaczyna pokazywać pazurki, ale ja nie odpuszczę. Muszę zdobyć jej męża!
- I zrobisz to, ale musimy się zastanowić nad tym krokiem. To nie będzie łatwe.
Ich rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.
- To na pewno policja! Już po mnie! – zdenerwował się Ignacio.
- Nie bądź idiotą! Idź schowaj się do łazienki i nie wyłaź stamtąd!
Carmen kręciła głową nie mogąc uwierzyć jakim tchórzem stał się jej wspólnik. Poprawiła włosy i podeszła do drzwi aby je otworzyć. Po drugiej stronie zobaczyła kogoś kogo zupełnie się nie spodziewała.
- Witaj przyjaciółko. Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam. Możemy chwilę porozmawiać? Chciałam z tobą wyjaśnić kilka kwestii – uśmiechnęła się Soledad...
Coralos.
Alejandro i „Maria Emilia” znajdowali się teraz w opuszczonej stajni. Było to dokładnie to samo miejsce, w którym po raz ostatni widział on swoją żonę żywą. Tutaj mogli swobodnie porozmawiać, bo przy takiej pogodzie żaden z pracowników hacjendy nie wyszedłby na zewnątrz. Nikt zatem nie będzie im przeszkadzał w tej jakże ważnej rozmowie.
- Wybacz, że spotykamy się w tym miejscu. Wiem, że wspomnienia bolą, ale nic innego nie przyszło mi do głowy. Trudno mi racjonalnie myśleć w tej sytuacji. Wciąż nie mogę w o uwierzyć, że żyjesz. Jestem idiotą, że cię tu sprowadziłem – stwierdził Alejandro.
- Daj spokój. To idealne miejsce aby wrócić do przeszłości. Od tego zaczęła się moja gehenna – posmutniała Esperanza.
- Nie musisz mi nic opowiadać jeśli nie chcesz. Jestem ciekaw, ale nic na siłę. Możesz z tym zaczekać...
- I tak już za długo czekałam Alejandro. Nie chcę aby mój powrót wiązał się z jakąś niedorzecznością. To wszystko ma swój sens choć wydaje się niewiarygodne.
- Zamieniam się w słuch.
- Tamtego dnia strzelano do mnie ślepakami. Ja żyłam choć wyglądałam na martwą.
- Kto strzelał?
- Zamaskowany człowiek. Nie poznałam go z twarzy – skłamała Esperanza.
- Ale przecież na miejscu pojawiła się policja oraz pogotowie. Stwierdzono twój zgon. Nic z tego nie rozumiem. Nie chciano cię zabić?
- Plan tych ludzi był bardziej perfidny niż sądzisz. Planowali wrobić cię w morderstwo. Trafiłeś do więzienia, a ja trafiłam wprost do piekła...
- Wybacz, ale dalej nic z tego nie rozumiem. Zostałaś przecież pochowana. Ja co prawda nie mogłem być na pogrzebie, ale nasze dzieci widziały cię. Modliły się przy otwartej trumnie...
- To wszystko sprawka pewnego bardzo groźnego człowieka. Pewnie już wiesz o kogo chodzi. To niejaki Rodrigo Santanez. Zrobiłby wszystko aby zdobyć twoje ziemie i twoją hacjendę. Był w stanie posunąć się do wszystkiego. On chciał mnie zabić, ale w ostateczności zmienił plany. Spodobałam mu się i zapragnął mnie żywej...
- A to łotr!
- Ludzie z pogotowia byli podstawieni przez Santaneza. Stwierdzili zgon i zabrali mnie do kostnicy. Tam dostałam środek, po którym zamierają funkcje życiowe. Wyglądałam jak martwa. Ten środek działał przez 72 godziny. Przez trzy dni! Rozumiesz co to znaczy? Ja cały czas żyłam! Modliliście się przy żywej osobie!
- To niemożliwe... Wycierpiałaś więcej niż my wszyscy.
- Ta historia nie trzyma się kupy, ale jest prawdziwa. Niedługo po pogrzebie gdy zapadł zmrok ludzie Santaneza odkopali mnie i sprowadzili do stolicy. Dwa lata byłam więziona! To, że udało mi się uciec jest po prostu cudem...
- Mój Boże – westchnął Alejandro.
- Możesz zrobić ekshumację zwłok. W grobie nie będzie mojego ciała. To straszne, ale prawdziwe. Uciekłam tylko dzięki jednemu z ludzi tego człowieka, który się nade mną zlitował. Niestety zapłacił za to życiem. Boję się tego człowieka. On nienawidzi naszej rodziny...
- Już nikt nigdy cię nie skrzywdzi. Gwarantuję ci to. Będziemy razem już na zawsze.
- Może uważasz, że jestem szalona, ale musiałam ci to opowiedzieć. To jest dowód na to, że wciąż żyję. Ten potwór eksperymentował ze mną. Zmienił mi głos, robił ze mną straszne rzeczy. Aż boję się o tym wspominać.
- Bydlak! Oby policja go dorwała. Arturo jest na jego tropie. Zabiję go własnymi rękami!
- Pracowało dla niego wielu ludzi. Nie uwierzysz nawet kto. To długa lista... Ricardo, Isabela, Simon, Lucrecia i przede wszystkim Manuel. Banda łotrów!
- Wszyscy nie żyją. Zapłacili już za swoje grzechy.
- Naprawdę? Kamień spadł mi z serca... Manuel też?
- Nie wiem... On wciąż może żyć i się ukrywać. Kochanie wiem, że trudno ci o tym mówić, ale zapomniałaś chyba o jeszcze jednej osobie, która pomagała Santanezowi. To Esperanza, twoja siostra...
- I to mnie najbardziej boli... Nawet ona mnie zdradziła. To takie przykre. Wiem, że wasz romans był z jej winy. Uwiodła cię, bo byłeś jej celem w całej tej niebezpiecznej grze... Co się z nią stało?
- Była w więzieniu, ale uciekła. Wciąż może być niebezpieczna. Ta kobieta jest szalona i może wrócić w każdej chwili.
- Jeśli chodzi o Esperanzę, to nic mnie już nie zaskoczy. Nic a nic - pomyślała kobieta, który odegrała właśnie największy teatr swojego życia. I kolejny raz jej uwierzono...
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 13:00:13 16-04-10, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Val Idol
Dołączył: 14 Maj 2008 Posty: 1852 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 21:48:45 16-04-10 Temat postu: |
|
|
Trzeba przyznać, że bardzo się starasz nad ostatnimi odcinkami i to czuć. Nawet jeżeli nie spodobałyby mi się, to nie miałbym raczej odwagi tego wyrazić, bo jak można gasić cudzy entuzjazm w tak chamski sposób. Mimo to, naprawdę podoba mi się.
Dzisiejszy odcinek bardzo ekscytujący i znaczący. Emocje sięgnęły zenitu nie tylko za sprawą akcji, która stała się perwersyjnie niebezpieczna, ale i tekstów, które powalają.
Wraca najgorszy wróg Alejandra, Esperanza, ale wraca z twarzą jego ukochanej kobiety - Marii Emilii. Po prostu genialne. Wiele wątków może przez to się pokomplikować, bo rpzecież nie tylko wątek zemsty znów ruszy, ale także wątek Alejandro-Valeria-Martin może przybrać innych barw.
Esperanza odegrała fantastyczny teatr i powinna za rolę Marii Emilii [której swoją drogą historię opowiedziano na nowo czytało się całkiem fajnie] dostać Oscara.
Ciekawa, choć póki co nie zauważana, jest też rola gościa, który w rzeczywistości sprzątnął Marię Emilię, ciekawe jak potoczą się jego losy z Esperanzą i nie tylko. Przyznam, że zwróciłem na ten wątek uwagę tylko przez ciebie, bo sam bym się chyba nie domyślił, że ten wątek może być wykorzystany, choć poważnie bardzo mi się podoba.
Reszta scen stała w cieniu, zauważę tylko, że szalenie podoba mi się para Ignacio-Carmen. Nienawidzą siebie, a mimo to łącza siły i są razem wyjątkowo wybuchowi, a że opróćz tego skończą w łóżku, to czuć z daleka.
Pozdrawiam i życzę dalszej weny twórczej, oby jak najszybciej ona się pojawiła, bo ciekawe sceny przed nami. |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 22:01:55 16-04-10 Temat postu: |
|
|
Zwlekałem z odcinkiem przez żałobę narodową i brak weny, ale w końcu zmogłem się i napisałem. Cieszę się, że najwierniejszy i najsurowszy czytelnik widzi w tym odcinku pozytywy
To był teatr Esperanzy, bo wymyśliła historię, która ma naprawdę ręce i nogi do tej jakże absurdalnej wydawałoby się sytuacji. Przyćmiła wszystkich i chyba wysunęła się do przodu w kategorii najlepszych villanów podczas gdy Manuel zniknął i doładowuje akumulatory
Oj, nie chciałbym spoilerować, ale rola Tobiasa będzie jeszcze znacząca
Carmen - Ignacio - wspólnicy do pieniędzy i seksu i mogą się nienawidzić do woli. Byleby przez łóżko
Jak sądzisz co teraz może się wydarzyć? Czy coś może się nie udać tej przebiegłej intrygantce Esperanzie z twarzą Marii Emilii? Który z tekstów był godny uwagi? Co prawda ciężko mi dorównać ciętymi tekstami Tobie, ale od czasu do czasu też potrafię
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 22:07:04 16-04-10, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Val Idol
Dołączył: 14 Maj 2008 Posty: 1852 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 22:12:07 16-04-10 Temat postu: |
|
|
Panie Greg, wśród villanów rządzi Manuel, ale tymczasowo oddał ten przywilej Esperazie z twarzą Marii Emilii, te akcje są tak rpzewrotne i tak ekscytujące, achhh
Przyznam się, że u siebie próbuję zawsze trzasnąć ciętymi tekstami, bo zywiają one historię, miło, że to zauważasz - u coebie natomiast pojawiają się coraz częściej, co bardoz mi się podoba, w tym odcinku warte uwagi teksty to o powrocie szatana i bezradności Boga oraz odstawieniu teatru |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|