|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:39:26 22-06-10 Temat postu: |
|
|
W takim razie czekamy na odcinek. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:32:14 22-06-10 Temat postu: |
|
|
chciałam zaczekać z odcinkiem do piątku, ale skoro już go napisałam, to co Wam będę żałować
Odcinek 2 1 .
Obudziły go promienie porannego słońca, które delikatnie muskały jego twarz. Nie otwierając oczu odwrócił się na bok.
- Dzień dobry – usłyszał łagodny głos Charlie, a chwilę potem poczuł jej usta na swoich – Dziękuję – szepnęła.
Nie rozumiał. Dopiero, gdy dziewczyna przysunęła się do niego uświadomił sobie, że oboje są nadzy i wtedy, jak przez mgłę, zaczęły do niego docierać ostatnie wydarzenia. Pamiętał więzienie, a potem moment, w którym czuł się, jakby wpadał w jakąś ciemną dziurę. Był wtedy przy nim jakiś obcy mężczyzna. Jego blada skóra sprawiała chwilami wrażenie przezroczystej, a zapadnięte oczy dopełniały tylko całości. Zawsze wydawało mu się, że śmierć jest kobietą. Kiedy jednak stanął przed nim ten mężczyzna i wyciągnął w jego stronę dłoń, a po jego ciele powoli rozszedł się przyjemny chłód, od razu zrozumiał, że nie miał racji. Mężczyzna powiedział mu wtedy tylko, że to jego koniec i zabrał go w miejsce, w którym nie było zupełnie nic. Nie wiedział, ile czasu tam spędził, ale któregoś dnia odwiedził go inny mężczyzna.
- Czy masz jakieś życzenie? – spytał go wówczas.
- Ja… – zaczął niepewnie, nie do końca świadomy tego, co się z nim dzieje – Czy ja…?
- Tak – odpowiedział czarnoskóry mężczyzna, który czytał w jego myślach, jak w otwartej książce – Umarłeś i tego już nie odwrócimy. Ciężko pracowałeś na to, by tu trafić, ale nikt nie jest tylko zły, albo tylko dobry. Dlatego ponawiam pytanie: czy masz jakieś życzenie? Dobrze się zastanów, bo tylko jedną twoją prośbę mogę spełnić.
- Ja… – dopiero teraz odważył się podnieść wzrok i spojrzeć w oczy swojemu rozmówcy – Chciałbym spędzić kilka dni z moją dziewczyną… jakoś się z nią pożegnać…
Później, ni stąd, ni zowąd, znalazł się w jakimś obcym miejscu. W łóżku. A po chwili dołączyła do niego jego dziewczyna. Kochali się bez słowa, nie spieszyli się. Oddawali sobie całych siebie i całe uczucie, jakie zawsze tkwiło w nich gdzieś głęboko. Leżał teraz koło niej. Była na wyciągnięcie ręki, a on nie miał odwagi się poruszyć. Bał się, by to nie okazało się tylko snem. Nie chciał wrócić w to okropne puste miejsce, które było dla niego gorsze niż więzienna cela. Chciał, by czas się zatrzymał, by już zawsze mógł budzić się koło Charlie. Jared dopiero teraz zrozumiał, że stracił coś nadzwyczajnego, że sam przez lata uparcie to niszczył. Nie potrafił sobie tego wybaczyć, ale w tej chwili liczyło się tylko to, że dostał szansę, by wszystko naprawić nim odejdzie na zawsze. Jego życzenie się spełniło. Nie wiedział, ile ma czasu. Liczyła się więc każda sekunda spędzona z Charlie.
- Jared? – zaniepokoiła się dziewczyna – Co z tobą? Jesteś blady, jakbyś zobaczył ducha…
Uśmiechnął się lekko na te słowa. Powoli wyciągnął rękę, by odgarnąć jej włosy za uszy. Z ulgą odetchnął, gdy dotknął jej i zyskał pewność, że nie śni.
- Nic kochanie… Cieszę się, że tu z tobą jestem.
- Odkąd wyszedłeś z więzienia naprawdę dziwnie się zachowujesz – stwierdziła dziewczyna – Ale podobasz mi się taki – uśmiechnęła się, po czym pocałowała go tak, że aż zabrakło mu tchu…
Marcelo ukrył twarz w dłoniach. Oddychał głęboko, starając się opanować emocje. Kiedy ocknął się w dobrze sobie znanym miejscu, był wściekły. Nie rozumiał dlaczego się tu znalazł. Jeszcze kilka dni temu bardzo cieszyłby się z takiego obrotu sprawy, ale nie dziś. Dziś był wściekły. Chciał wrócić na dół i nadal chronić Charlie…
- Co to ma znaczyć? Szefie? Pedro? Znów majstrujecie w moich snach? Chcę wrócić na dół! Słyszycie?! Dlaczego tu jestem? Co spierd… tzn. zepsułem? Pozwól mi tam wrócić. Chcę dokończyć…
- Co dokończyć? Swoje bezmyślne harce, z których z pewnością nie wyjdzie nic dobrego? – Pedro spiorunował go spojrzeniem. Marcelo uważnie przyjrzał się wtedy swojemu przełożonemu. Po jego minie poznał, że szykuje się poważna rozmowa.
To co wtedy usłyszał, to było za dużo, nawet jak na niego..
- …Kiedy planujecie jego powrót na ziemię?
- W ogóle tego nie planowaliśmy, ale to już się stało…
- Jak to?!
- Nie mogliśmy tak po prostu cię zabrać i zostawić tam ciała Jareda, a że jego życzeniem było spędzić kilka dni z Charlie…
- Znakomicie! – wszedł mu w zdanie Marcelo – Gratuluję pomysłowości! Ta dziewczyna tyle przez niego wycierpiała, a wy tak ni stąd, ni zowąd znów pakujecie go w jej życie, które wreszcie zaczyna się układać??
- Marcelo, uspokój się!
- Nie! – wrzasnął wściekły – Nie uspokoję się, dopóki nie poznam całej prawdy! Macie się za lepszych i mądrzejszych od wszystkich, ale tak naprawdę gów*o wiecie o życiu! O prawdziwym życiu tam na dole…
- Porozmawiamy kiedy ochłoniesz – stwierdził chłodno Pedro i zniknął.
Marcelo długo nie mógł dojść do siebie. Nie wiedział, czy bardziej denerwuje go to, że został tak nagle wezwany „na górę”, czy to, że Charlie zapewne jest teraz z prawdziwym Jaredem, czy też to, że po raz kolejny o wszystkim dowiedział się jako ostatni. Domagał się prawdy, ale to, czego się dowiedział, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Kiedy ochłonął, znów zawitał do niego Perdo, tym razem bombardując go wiadomościami o ciąży Charlie. Marcelo nie był w stanie uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. Dopiero po dłuższej chwili spojrzał na Pedro.
- To jest jakiś koszmarny sen… Ona nie mogłaby zabić swojego dziecka… – powiedział cicho.
- A jednak to zrobiła – mówił spokojnie Perdo – Wybrała dla tego dziecka i dla ciebie inny los.
- Dla mnie? – zdziwił się Marcelo – To znaczy, że ja…?
- Tak. Miałeś być, w sumie, choć tego nie pamiętasz, byłeś przez chwilę, duszą jej dziecka.
Marcelo z niedowierzaniem kręcił głową, szepcząc pod nosem jak mantrę ciągle te same dwa słowa: „to niemożliwe”.
- Chcę tam wrócić – powiedział po chwili Marcelo, cicho ale stanowczo. Podniósł wzrok i spojrzał na Pedro – Nie wiem, jaka jest dalsza część genialnego planu Szefa, ale nie wycofam się teraz, kiedy Charlie zaczęła mi ufać. To jest krucha, wrażliwa dziewczyna i … chcę jej pomóc!
- To może nie być takie łatwe…
- A ja myślałem, że powiesz mi, że Szef na pewno ma jakiś plan – ironizował Marcelo.
- Bo na pewno tak jest.
- Chyba sam w to nie wierzysz – prychnął Marcelo i oddalił się w swoją stronę... |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:05:29 22-06-10 Temat postu: |
|
|
To Jared wrócił na ziemię?! Prawdziwy Jared?! O kurczę! A Marcelo... Nie no... To naprawdę niemożliwe! Marcelo był duszą dziecka Charlie (i Jareda ?), ale Boże Święty! Lepiej wrzucaj kolejny odcinek! teraz narobiłaś mi jeszcze większego smaka!
Pozdrawiam! |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:52:46 23-06-10 Temat postu: |
|
|
No to pokomplikowałaś sytuację jak nie wiem Takiego obrotu sprawy to się nie spodziewałam Prawdziwy Jared wrócił na ziemię, hehe Marcelo do siebie i jeszcze się dowiedział że był duszą jej dziecka. Powiem teraz że całkiem nie wiem co napisać. Zaskoczyłaś mnie ale pozytywnie Masz talencik do takich historyjek. Trzymasz w napięciu i to mi się podoba. Tylko zlituj się kochana i wrzucaj następny odcinek bo umrę z ciekawości |
|
Powrót do góry |
|
|
Blondi. Cool
Dołączył: 07 Maj 2009 Posty: 534 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:54:39 23-06-10 Temat postu: |
|
|
łoo ale się porobiło ;/
kurde aż nie wiem co powiedzieć... na pewno chce new
nie podoba mi się że Jared wróci kurde laska dostanie niezłego szoka i wg. co z tym dzieckiem? jak to możliwe że ona go zabije nie kumam
czekam niecierpliwie ;*. |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:02:28 23-06-10 Temat postu: |
|
|
aż mnie zatkało! Nie wiem co mam powiedzieć, a raczej napisać. Więc prawdziwy Jared wrócił na ziemie do Charlie, to jego ostatnie życzenie.. a Marcelito, wrócił do siebie. Z niecierpliwością czekam na dalszy przebieg wydarzeń! |
|
Powrót do góry |
|
|
Iwi. Mistrz
Dołączył: 08 Lut 2007 Posty: 13088 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:44:12 23-06-10 Temat postu: |
|
|
Osz w morde. Porobiło się. Wrócił prawdziwy Jared, a Marcelo wrócił w zaświaty. Nie rozumiem tej kwestii z dzieckiem. Że niby Marcelo był tym nienarodzonym dzieckiem?
Czekam na new. |
|
Powrót do góry |
|
|
Bones Prokonsul
Dołączył: 26 Paź 2009 Posty: 3094 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:54:15 23-06-10 Temat postu: |
|
|
Nie bylo mnie kilka dni a tu sie tak porobiło ;o
Jestem w szoku i musze do siebie dojsc zanim napisze cos konkretnego |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:50:07 23-06-10 Temat postu: |
|
|
Dziękuję wszystkim za komenatrze - buziaki dla Was ;*
Jared wrócił, ale to raczej sytuacja przejściowa - chyba, że wpadnę na inny równie szalony pomysł
Powiem Wam, że początkowo chciałam zakończyć to opowiadanie w góra 25 cinkach, ale że wątek wiewiórki wykroczył nieco poza pierwotnie wyznaczone ramy, to i dla głównych bohaterów musiałam coś wymyślić - no i wyszło jak wyszło Cieszę się, że udało mi się Was zaskoczyć
Teraz, żeby rozwiać Wasze wątpliwości:
Charlie była w ciąży w czasie kiedy prawdziwy Jared trafił do więzienia - było o tym może jedno zdanie w którymś z początkowych odcinków, postanowiłam więc wykorzystać ten motyw no i wymyśliłam, że Marcelo miał być duszą tego dziecka... no ale skoro dziecka już nie ma, to Marcelo jest aniołem
I to by było tyle, więcej nie powiem, bo sama jeszcze nie jestem pewna jak to dalej rozegram.
Nowy cinek najpewniej w piątek, ewentualnie w sobotę.
Pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:18:22 23-06-10 Temat postu: |
|
|
To dobrze, że przedłużyłaś ilość odcinków. Bardzo mnie to cieszy, będę miała co czytać. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:35:35 23-06-10 Temat postu: |
|
|
To cieszę się, że się cieszyć
Nie chciałabym tylko rozwlekać tego za bardzo, bo wymyślanie problemów na siłę, też nie ma sensu...
Ale na razie jesteśmy na początku nowego sezonu - myślę, że to oznacza ok. 20 cinków przed nami, a potem kto wie |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:28:49 04-07-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 22 .
Marcelo nie potrafił dojść do siebie. Wciąż dźwięczały mu w uszach słowa Pedra: „byłeś duszą jej dziecka”… Analizując po raz enty to, czego się dziś dowiedział, ponownie jednak doszedł do wniosku, że chce wrócić na ziemię. Chciał się dowiedzieć, co, albo raczej kto, sprawił, że Charlie zdecydowała się na tak desperacki krok. I wcale nie dlatego, by robić jej wyrzuty, że przez nią nie może prowadzić życia zwykłego śmiertelnika. Chciał ją zrozumieć i pomóc jej się z tym uporać, bo gdzieś w głębi serca czuł, że to ciągle w niej siedzi.
Nie wiedział, jaki plan miał Szef, ale był pewien, że jeśli nie za jego zgodą, to sam zejdzie „na dół” i dokończy to, co zaczął. Pomoże Charlie, a potem niech się dzieje, co chce – może nawet resztę swego anielskiego żywota spędzić w najgorszym zakamarku piekła.
- Witaj przystojniaku – usłyszał miękki, śpiewny głos.
- Estrella! – uśmiechnął się szeroko na widok przyjaciółki, a potem serdecznie ją uściskał. Sam nie wiedział, kiedy znalazł się „na krańcu tęczy”, jak oboje nazywali to miejsce w rajskim ogrodzie.
- Puść mnie wariacie, nie mogę oddychać – mówiła ze śmiechem.
- Przepraszam – powiedział cicho, odsuwając się od niej. Dobrze pamiętał ich ostatnie spotkanie – Jaką ty dostałaś karę? – spytał.
- Długo by opowiadać – powiedziała, spuszczając wzrok, by nie patrzeć mu w oczy. Na samo wspomnienie, tego, co wyprawiali tamtego dnia, zrobiło jej się gorąco.
- Tak się składa, że mam sporo czasu… chyba – dodał szybko, uświadamiając sobie, że tak naprawdę nie wie, co Szef zdecyduje – Chodź – wyciągnął do niej rękę i pociągnął w stronę rzeki. Kiedy chwycił jej ciepłą dłoń, poczuł, że spływa z niego całe napięcie. Usiedli bez słowa na drewnianym mostku, zanurzając bose stopy w chłodnej wodzie.
Od czasu, kiedy widział ją po raz ostatni nic się nie zmieniła. Jej długie, złociste włosy, łagodnie falowały na wietrze, a zielone, niczym szmaragdy, oczy patrzyły na niego niewinnie spod długich, gęstych rzęs. Zdecydowanie wolał ją w jej anielskiej postaci, choć, kiedy tamtego dnia pożyczyli sobie ciała śmiertelników, by dowiedzieć się czegoś o miłości fizycznej, wydawała mu się jeszcze piękniejsza...
Odkąd pamiętał zawsze trzymali się razem. Estrella była jego zupełnym przeciwieństwem. Zawsze była spokojna, opanowana, zawsze potrafiła chłodno ocenić sytuację. Nigdy też nie wahała się, jeśli komuś trzeba było pomóc. Nie zadawała niepotrzebnych pytań. Po prostu przystępowała do działania. Była idealnym „materiałem” na anioła, dopóki nie uległa mu i nie zdecydowali się na tę eskapadę na ziemię w poszukiwaniu nieznanych doznań.
- Musisz mi pomóc – przerwał ciszę Marcelo. Estrella spojrzała na niego swoimi wielkimi, zielonymi oczami. Nie było jednak w tym spojrzeniu zdziwienia, a zrozumienie.
- Kochasz tą dziewczynę? – spytała. Marcelo wzruszył ramionami. Nie był pewien, czy to co czuł, można nazwać miłością. Estrella uśmiechnęła się, widząc jego niewyraźną minę – Cały ty... Najpierw robisz, a potem, ale tylko czasami, myślisz o tym, co zrobiłeś – gdyby jej nie znał, pomyślałby, że robi mu wyrzuty, ale ona tylko stwierdzała fakty – Zawsze kierowałeś się intuicją, nigdy nie próbowałeś chłodno ocenić sytuacji…
- Od tego mam ciebie – wszedł jej w pół zdania, posyłając jej jeden ze swoich iście szatańskich uśmiechów – Pomożesz mi? Muszę tam wrócić, zanim stanie się coś złego…
- Shelly, przestań – mruknął Max, kiedy jej dłoń zaczęła przesuwać się ku wewnętrznej stronie jego uda – Usiłuję prowadzić samochód – dodał, nie spuszczając wzroku z drogi. Odkąd opuścili hotel, minęło zaledwie kilkadziesiąt minut, a Shelly najwyraźniej znów miała na niego chrapkę.
„Co za dziewczyna! Całe szczęście, że inni pojechali innym samochodem” – pomyślał, uśmiechając się do siebie.
- Nie kręci cię to? – szepnęła tuż przy jego uchu, rozpinając powoli guziki jego koszuli.
- Shelly, do cholery… – na krótką chwilę spojrzał na nią i w sekundę tego pożałował. Po tym, co wyprawiali tamtego wieczoru w hotelowym pokoju, zdawało mu się, że ma dość wrażeń. Przynajmniej do wieczora. Teraz jednak zdał sobie sprawę, że Shelly uzależniała silniej niż jakikolwiek narkotyk, którego dotychczas próbował. Wystarczyło, że musnęła lekko wargami jego usta, a on już poczuł mrowienie w dole brzucha – Co ty ze mną robisz, kobieto? – uśmiechnął się, powracając do obserwowania szosy.
- Sprowadzam cię na złą drogę? – spytała, zmysłowo przygryzając wargę.
- Mnie nie można sprowadzić już na gorszą drogę niż ta, na której jestem – powiedział poważnie. Chwyciła jego brodę i zmusiła, by spojrzał na nią.
- W takim razie, sprowadzę cię na lepszą drogę niż ta, na której jesteś – powiedziała puszczając do niego oczko, po czym wpiła się w jego usta.
Gdy jego wzrok powrócił do obserwowania drogi, okazało się, że tuż przed nimi, jak spod ziemi wyrosła wielka ciężarówka.
- Cholera! – wrzasnął i skręcił maksymalnie kierownicą, jednocześnie gwałtownie hamując.
- Co to ma być?! Jeździć nie umiesz palancie? – dobiegł ich dziewczęcy głos, gdy już zatrzymali się w przydrożnym rowie.
Oboje z Shelly równocześnie odwrócili się do tyłu.
- Jak będę miała guza, to gorzko pożałujesz! Poza tym moglibyście wreszcie przestać się migdalić, bo rzygać mi się chce od tych słodkości! – zza oparć wychyliła się głowa młodej dziewczyny. Tej samej, która nasłała na Maxa ochronę…
- Ja pierdolę… – mruknął Cullen, przeczesując ręką włosy – Co ty tu u diabła robisz?
- Jak to co? – mówiła, szczerząc wszystkie ząbki w szerokim uśmiechu – Postanowiłam, że będę twoją grupie i pojadę za tobą w trasę.
- Świetnie! – wrzasnął, z całej siły uderzając dłońmi w kierownicę – Jeszcze tego mi brakowało!
- Każdy rockman ma swoją grupie – szczebiotała słodko, patrząc maślanymi oczami – Nie cieszysz się?
- Gdzie wyczytałaś takie bzdury? W jakiejś gazetce dla nastolatek? Zresztą nieważne. Domyślam się, że twój dziany ojczulek nic nie wie o tej wyprawie, ale to nic, bo zaraz odstawimy cię z powrotem do domu.
- Nie ruszę się stąd! – zaprotestowała dziewczyna gwałtownie – Będziesz musiał siłą…
- Tak? – przerwał jej Max, uśmiechając się ironicznie – Zapomniałaś tylko o jednym drobnym szczególe. Siedzisz w moim samochodzie, a to ja decyduję dokąd jedziemy.
Dziewczyna uniosła brwi, krzyżując ręce na piersiach.
- Brawo panie Cullen – znów przybrała swój lekceważący ton – Punkt dla pana, ale teraz ja rzucam za trzy punkty i gwarantuję, że to będzie celny rzut – Max nie odezwał się, spojrzał na Shelly, szukając u niej pomocy, ale ona tylko bezradnie wzruszyła ramionami – Jeśli odstawisz mnie do hotelu, rozpowiem, że ty i twoi koledzy porwaliście mnie dla okupu – zawiesiła na chwilę głos, bacznie obserwując reakcje Maxa we wstecznym lusterku. Gdy zobaczyła jego minę, uśmiechnęła się tryumfująco …
Wreszcie udało mi się ruszyć z miejsca, odcinek nie wyszedł tak, jak chciałam, ale... najważniejsze, że w końcu jest mam nadzieję, że choć trochę się Wam spodobał. Pozdrawiam ;*
ps. do obsady dodałam anielicę - przyjaciółkę Marcelo |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 9:50:58 05-07-10 Temat postu: |
|
|
Nareszcie!
Czy dobrze widzę i w roli Estrelli obsadziłaś Amandę Seyfried? Polubiłam Estrellę i myślę, że mogłaby ona podkochiwać się w Marcelo, ale jakoś nie miałam takie wrażenia podczas czytania.
Ciekawa jestem, kiedy Marcelinho wróci na ziemię i kiedy pomoże Charlie!
Ta Shelley to też jest napalona... Ja nie wiem, skąd oni te dziewuchy wytrzasnęli! A napalona fanka na tylnym siedzeniu - to dopiero zaskoczka! Jak Max jej nie weźmie to ona rozpowie, ze porwali ją dla okupu! Ale numer! Max ma przerąbane! Czemu ona tak się na niego uwzięła?!
Pozdrawiam i czekam na nowy odcinek!
Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 13:39:10 05-07-10, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:00:02 05-07-10 Temat postu: |
|
|
Dzięki za komentarz ;*
Dobrze widzisz - to Amanda Seyfried. Szukałam blondynki z długimi włosami i padło na nią, w sumie zupełnie przypadkowo |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:30:32 05-07-10 Temat postu: |
|
|
Bardzo fajny odcinek!
Ach ten Max. ;P Gdzie się nie odwróci tam same problemy na niego czekają. ;P Dlaczego ta dziewczyna tak się na niego uparła? ;D Ze nie chciała sie z nią zabawiać, to będzie mu sprawiała tyle kłopotów? Wystarczy chyba, że już raz to zrobiła, mogłaby już odpuścić. ;P Teraz to też wymysliła. ;D Max pewnie za darmo by jej nie chciał.
Marcelo.. Marceo, biedny chłopak. Kiedy nie chciał dołączyć do Charlie to Szef go tam zesłał, teraz kiedy coś chyba poczuł do kobiety, chce jej pomoc jak na złosć zrobił aby wrócił do siebie. Jednak on chyba juz coś wymysli. ;D Czekam na new! |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|