|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Pati165 Obserwator
Dołączył: 30 Gru 2008 Posty: 7 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:10:58 13-08-10 Temat postu: |
|
|
Hej. Po pierwsze, za twoje opowiadanie zabrałam się całkiem nie dawno, no dobra wczoraj i jestem po prostu zachwycona. Styl jaki piszesz jest fantastyczny. Kiedy potrzeba jest dowcip, a w innej sytuacji płacz. Zgrabnie przesuwasz się między charakterem postaci jakie sobie stworzyłaś. Bardzo podobają mi się bohaterowie. Jared – no po prostu mistrz nad mistrzami, anioł nad aniołami. Grzeczny, kulturalny, ironia i sarkazm też w nim gości. Jak trzeba to zrobi co musi. No nie ukrywam, że dla mnie jest postacią numer jeden w tym opowiadaniu. Charlie – ta dziewczyna jest niesamowita. Zadziorna, twardy charakterek na zewnątrz, a w środku potrzebuje tylko opieki i bezpieczeństwa. Każdy rozdział przynosi nowe zaskoczenie, chociażby tworzenie grzecznego boysbandu ;D Rozłożyło mnie to na łopatki. A początkowe rozdziały też były bombowe – chociażby słynne wydmuszki. Ćwiczenia kondycyjne z Lahonarium Buahahaha ;d No nigdy bym nie podejrzewała JJ o to że chłopak potrafi tańczyć. Wiewiórka po prostu genialna z nowoczesna wersją moonwalk’ a . To zdanie było dobre : „Ona na pewno jest nieletnia! Pójdziesz za to do pierdla Cullen! I zdziwaczejesz w celi, jak twój kumpel Jared...” No cóż Jared może nie tyle co zdziwaczał co niczego nigdy wcześniej nie znał No to Max i Shelly mają bujne życie erotyczne . Podsumowanie pierwszego sezonu – dosyć szybko poznajemy to co się stało, rozwija się sytuacja i jest dobrze. Jared anioł bardzo dobrze sprawuje się w swojej nowej roli. Pomaga dziewczynie na tyle na ile może. Brian i Lilly – Oni też są nieźli. Najbardziej ciekawi mnie rola JJ w tym wszystkim. Wydaje mi się, że ten chłopak to pewnie jakiś przyrodni bądź rodzony brat Charlie i chce dla niej jak najlepiej.
Drugi sezon zaczął się dosyć niespodziewanie. Miło, że Lizzie postanowiła się zabrać z Maxem i Shelly jestem ciekawa jak sobie poradzą z tym nadprogramowym bagażem. Szkoda, że cofnęli Marcelina z jego miejsca. Kto teraz będzie czuwał nad Charlie? Wrócił prawdziwy Jared i co? I dziewczyna znów zostaje sama. Szkoda. Mam nadzieję, że wątki jeszcze się bardziej rozwiną, bo chcę się dowiedzieć co to będzie z Brianem i Lilly, jak poradzą sobie Max i Shelly oraz jak zakończy się zakład Boga z Szatanem.
Chciałam jeszcze pogratulować pomysłu na to opowiadanie, jak i doboru bohaterów. Oby tak dalej i pisz jak najszybciej kolejną część, bo warto wiedzieć co dalej. Na razie pozostaje czekać cierpliwie i tylko się domyślać co się stanie. Pozdrowienia. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:13:50 13-08-10 Temat postu: |
|
|
Pati165 jesteś wielka! Chyba pierwszy raz w życiu ktoś zaszczycił mnie tak długim i wyczerpującym komentarzem;)
Nie masz pojęcia, jak miło mi się go czytało, dziękuję
Cieszę się, że opowiadanie tak bardzo Ci spodobało (i normalnie podziwiam, że "wchłonęłaś" je w dwa dni;))
Mam nadzieję, że nie zawiedziesz się, czytając kolejne odcinki.
Pozdrawiam serdecznie ;* |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:55:15 15-08-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 25.
Marcelo przysiadł na brzegu łóżka i delikatnie pogładził twarz Charlie. Nie mógł powiedzieć jej wszystkiego, ale cieszył się, że udało mu się z nią porozmawiać.
- Musimy wracać – ponaglała go Etrella – Za chwilę zauważą…
- Dziękuję ci – szepnął Marcelo, spoglądając na przyjaciółkę – Gdybym odzyskał choć część swoich mocy, sam bym się tym zajął. Mam wyrzuty sumienia, że tak cię wykorzystuję i narażam. Gdyby coś, wezmę wszystko na siebie.
- Przestań. Świadomie zgodziłam się ci pomóc. Biorę pełną odpowiedzialność za własne czyny, a poza tym… od czego ma się przyjaciół – uśmiechnęła się szeroko – Chodź – chwyciła Marcelo za rękę – czas na nas – Udało ci się z nią porozmawiać – spytała, gdy byli już na górze.
- Tak, jeszcze raz bardzo ci dziękuję – spojrzał na nią i uśmiechnął się blado – Tęsknię za nią. Do tej pory nie sądziłem, że można aż tak bardzo za kimś tęsknić.
- Tylko tęsknisz?
- Już kiedyś pytałaś, czy ją kocham.
- Wiem, ale wtedy mi nie odpowiedziałeś – to była cała Estrella. Pytała prosto z mostu i oczekiwała krótkich, konkretnych odpowiedzi.
- Przecież to niedorzeczne – szepnął po chwili, spoglądając na przyjaciółkę. Jej obecność uspokajała go. Czuł się przy niej czysty, wolny od wszelkich złych emocji, których z każdą chwilą było w nim coraz więcej.
- Nie chcesz przyznać tego sam przed sobą – mówiła Estrella spokojnie – ale tak jest. Kochasz ją i nawet, jeśli ta dziewczyna na początku pociągała cię wyłącznie fizycznie, to to, co teraz jest między wami, to najczystszy rodzaj miłości.
Marcelo przecząco pokręcił głową.
- Nie… To niemożliwe – mówił, starając się, by brzmiało to jak najbardziej przekonywująco. Nie wiedział tylko kogo bardziej chce przekonać, przyjaciółkę, czy raczej siebie samego – Nie mogę jej kochać, to by było…
- Co?
- Jak to sobie wyobrażasz? Anioł i zwykła śmiertelniczka?
- A jeśli ona nie jest zwykłą śmiertelniczką?
- Co masz na myśli? … Estrella! – krzyknął, gdy wzruszając ramionami, bez słowa rozpłynęła się w powietrzu.
- Dokąd jedziemy? – spytała Lizzie, ale ani Max, ani Shelly nie odezwali się ani słowem – Hej! Pytałam o coś!... Więc teraz nie zamierzacie się do mnie odzywać?
- O ile pamiętam – zaczął spokojnie Max – Nie zapraszaliśmy cię na tą przejażdżkę, więc wybacz, że nie pałamy entuzjazmem i nie kwapimy się do rozmowy.
- No tak – mówiła Lizzie z sarkazmem – Wolicie inaczej spędzać czas, a ja wam w tym wyraźnie przeszkadzam.
- O właśnie! Trafiłaś w samo sedno moja panno – Max uśmiechnął się szeroko, zerkając we wsteczne lusterko.
Lizzie naburmuszyła się i krzyżując ręce na piersiach wsunęła się w sam kąt tylnego siedzenia.
- Myślałam, że będzie fajnie – zaczęła cicho, zbijając tym Maxa i Shelly nieco z tropu – że przeżyję z tobą… z wami – poprawiła się szybko – jakąś przygodę…
- Trochę źle się do tego zabrałaś – przerwał jej Max.
- Więc już rozmawiamy? – spytała po chwili, sadowiąc się tak, że jej głowa była teraz między oparciami foteli Maxa i Shelly.
- Nie – stwierdził ostro Max – Nie rozmawiamy, bo z tobą nie da się normalnie rozmawiać.
- I kto to mówi? – prychnęła Lizzie, znów rozkładając się na tylnym siedzeniu.
Kilkanaście minut później Max zatrzymał samochód po jakimś motelem.
- Wysiadaj – zwrócił się do Lizzie.
- Po co?
- Nie zamierzasz chyba spać w samochodzie?
- Twoim zdaniem lepiej spać w tej norze? – spytała, z pogardą patrząc na motel.
- Jak wolisz – Max tracił już cierpliwość. Zatrzasnął drzwi po swojej stronie i razem z Shelly udali się w stronę motelu – Myślisz, że dobrze zrobiliśmy? – spytał.
- To było jedyne wyjście…
Marcelo bez celu włóczył się po rajskim ogrodzie. Słowa przyjaciółki nie dawały mu spokoju.
- Nie powinieneś objawiać się Charlie – usłyszał znajomy głos, a chwilę potem dostrzegł przed sobą Pedra.
- Tak, wiem. I nie powinienem też mieszać w to Estrelli.
- Dokładnie – przytaknął Pedro, zadowolony, że tym razem nie musiał tłumaczyć swojemu podopiecznemu co i dlaczego zrobił źle.
- To wszystko? – spytał po chwili Marcelo, spoglądając przełożonemu prosto w oczy. Chciał być sam, nie miał ochoty na kazania, dlatego miał nadzieję, że Pedro lada chwile zniknie i pozwoli mu zatopić się we własnych myślach.
- Właściwie z mojej strony to wszystko – stwierdził Pedro – sądziłem jednak, że może masz pytania…
- Pytania? Tak! Mam wiele pytań! – prychnął wściekle Marcelo – Tylko znając życie i wasze zasady, zapewne na żadne z nich nie dostanę odpowiedzi!
- Na przykład na jakie?
- Na przykład na takie, dlaczego nie powiedzieliście mi, że Charlie nie jest zwykłą śmiertelniczką?
- Skąd o tym wiesz?
- Nieważne. Ważne, że nie wiem tego od ciebie ani od Szefa.
- Masz prawo być na nas zły…
- I jestem! Chcę tam wrócić i chronić tę dziewczynę niezależnie od tego kim jest naprawdę. Z obecności Jareda na ziemi nie wyniknie nic dobrego i obaj o tym wiemy. Tacy ludzie, jak on, nie zmieniają się.
- Wiesz, że nie ja podejmuję tu decyzje.
- Wygodnie jest zrzucać z siebie odpowiedzialność, prawda? To, że nie ty podejmujesz decyzje, nie znaczy, że nie masz na nie wpływu! Jeśli coś stanie się Charlie będzie to wina tak samo Szefa, jak i twoja!
- A co takiego twoim zdaniem miałoby się stać?
- Nie wiem, ale nie zamierzam czekać, aż to się stanie, więc albo wy wyślecie mnie z powrotem na ziemię, albo sam znajdę sposób, by się tam dostać… |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:01:25 16-08-10 Temat postu: |
|
|
O jejku.. to czyżby Charlie nie była zwykła śmiertelniczką? To w takim razie kim? Marcelo naprawdę kocha dziewczynę, jednak trudno mu się do tego przyznać. Jestem ciekawa czy wyjdzie mu jego plan i dostanie sie do dziewczyny. Czekam na new! |
|
Powrót do góry |
|
|
wiewióra Motywator
Dołączył: 23 Kwi 2010 Posty: 290 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:44:00 16-08-10 Temat postu: |
|
|
o choinka, ale się porobiło, to teraz, żeś namieszała!
Marcelo jednak zszedł na ziemię, Estrella jest dobrą przyjaciółko, próbuje przekonać Marcela, że zakochał się w Charlie, ona wie, że tak jest choć chłpoak zaprzecza, on sam nie chce w to uwierzyć
ciekawe kim jest Charlie? i czy Estrella zna całą prawdę o niej, jednak to, że nie jest smiertelniczką okazało się prawdą, oczywiście wyższa władza nie poinformowała o tym Marcela:(, ale Pedro nie wie skąd Marcelo to wie:)
no to robi się ciekawie:) |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:19:32 16-08-10 Temat postu: |
|
|
Kurcze.....teraz to namieszałaś i to mistrzowsko !
Zamiast wszystko nam biednym czytelnikom wyjaśnić to jeszcze bardziej gmatwasz, tak że już sama nie wiem kto jest kto ajajaj.....ale za to właśnie lubię Twoje opowiadanie. Jest BOSKIE!
Co do odcinka - to Marcelo się wkurzył i to wcale nie na żarty. I KIM JEST CHARLIE! Jak to nie jest zwykłą śmiertelniczką???? Ja tego w ogóle nie pojmuje. Jak to możliwe??? Jak nie jest śmiertelniczką to kim właściwie? i Widzisz ? sama już nic nie wiem |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:19:34 16-08-10 Temat postu: |
|
|
No tak, w mieszaniu jestem mistrzem, gorzej jak się potem trzeba z tego wyplątać
Dzięki za komentarze! |
|
Powrót do góry |
|
|
wiewióra Motywator
Dołączył: 23 Kwi 2010 Posty: 290 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:05:57 17-08-10 Temat postu: |
|
|
oj bedziesz nam musiła wszystko wyjasnić i abyś sama się w tych wyjasnieniach nie poplatała |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:27:38 19-08-10 Temat postu: |
|
|
spokojna głowa jakoś dam radę, zwłaszcza, że zamierzam się zmieścić w 40 odcinkach |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:49:17 29-08-10 Temat postu: |
|
|
Estrella to dobra przyjaciółka. Zawsze pomaga w potrzebie. Oczekuje jednak od Marcelo odpowiedzi, której nawet on sam nie zna.
Charlie nie jest zwykłą śmiertelniczką?! W takim razie już nie mogę się doczekać kim tak naprawdę jest i dlaczego właściwie Marcelinho miał ją chronić.
Max i Shelly coś kombinują i mam nadzieję, że w następnym odcinku dowiemy się, jaki jest ich plan. Pozostawienie Lizzie samej w samochodzie na pewno nie wróży niczego dobrego. Swoją drogą Lizzie jest tyko szaloną nastolatką pragnącą przygód i nowych doświadczeń. Nie można jej mieć za złe, że przyczepiła się do Maxa jak rzep do psiego ogona...
I taki Marcelo mi się podoba! Mały szantażyk na Pedro i mam nadzieję, że wyślą go na ziemię A jeśli nie - sam znajdzie sposób, aby się dostać do Charlie i na zawsze uwolnić ją od Jareda...
Pozdrawiam i czekam na kolejny odcinek! |
|
Powrót do góry |
|
|
wiewióra Motywator
Dołączył: 23 Kwi 2010 Posty: 290 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:01:02 30-08-10 Temat postu: |
|
|
40odcinków? no to jeszcze zoistało nam 15 do czytania, no chyba że zmienisz zdanie i zwiekszysz liczbeodcinków!
kiedy new? bo dawno nie było a ja już za długa przerwa się zrobiła!!! |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:31:20 02-09-10 Temat postu: |
|
|
dzięki za komentarze :*
odcinek nie jest może najciekawszy, ale musiałam kiedyś rzucić trochę światła na przeszłość Charlie...
Odcinek 26.
Max nie mógł spać. Ostrożnie podniósł się z łóżka i nie zapalając światła, by nie zbudzić Shelly, ubrał podkoszulek i spodnie. Wyszedł przed motel i odpalił papierosa. Westchnął ciężko, spoglądając na bezchmurne rozgwieżdżone niebo. Już miał ruszyć na spacer, gdy usłyszał pisk opon. Nim się zorientował, że to jego ukochany Mustang Shelby z 1965 roku, widział przed sobą już tylko tuman kurzu.
- Jasna cholera! – wrzasnął i biegiem ruszył w stronę, w którą skręciło auto. Był wściekły. I nie chodziło o to, że był fanem motoryzacji, a auto miało wartość niemal muzealną. Dla niego liczyła się bardziej jego wartość sentymentalna. Mustang, to była jedyna rzecz, jaka została jemu i Adamowi po ich ojcu – Cholerna gówniara – mamrotał pod nosem. Od samego początku nie był zachwycony pomysłem Shelly. Czuł, że Lizzie przysporzy im tylko kłopotów i teraz jeszcze bardziej żałował, że nie zdecydował się od razu odstawić rozkapryszonej małolaty do hacjendy jej tatusia – Niech no ją tylko… – nie dokończył, bo z oddali usłyszał tylko głuchy huk – No nie… tylko nie to… – jęknął i popędził co sił w nogach w stronę, z której dobiegł go złowrogi huk.
Charlie obudziła się w dziwnym nastroju. Ten niecodzienny sen, nieco wytrącił ją z równowagi. Nie potrafiła znowu zasnąć ani myśleć o niczym innym, jak o tajemniczym osobniku, który pojawił się w tym śnie. Kątem oka zerknęła na śpiącego obok Jareda.
- Co się ze mną dzieje? – szepnęła do siebie – Co się dzieje z nami?... Musisz tylko uwierzyć…Uwierzyć? – westchnęła ciężko i powoli wygramoliła się z łóżka. Ubrała spodnie i bluzę od dresu i przez taras ich apartamentu wyszła na zewnątrz.
Szła powoli, upajając się zapachem nocy zmieszanej z zapachem morskiej bryzy niesionym przez wiatr. Nagle w jej głowie, ni stąd ni zowąd, pojawiły się obrazy z dzieciństwa. Wiecznie pijany ojciec, który nie wiedział co ma począć, gdy został z nią sam. Utrata żony i samotne wychowywanie córki przerosły go. Szybko zaczął się staczać i wkrótce mała Charlie stała się tylko przysłowiową kulą u jego nogi. Z czasem zaczął przyprowadzać do domu swoich kumpli od kieliszka. Wydawało się jej, że za każdym razem gorszych niż poprzednio. Dopóki była dzieckiem zupełnie nie zwracali na nią uwagi, w najlepszym wypadku traktowali ją jak służącą. Kłopoty zaczęły się, gdy zaczęła dojrzewać. Gdy uwidoczniły się jej piersi i biodra, kumple głupio dogadywali, a z czasem zaczęły się niby przypadkowe obmacywanki. Ojciec w ogóle na to nie reagował, choć wzrok Charlie za każdym razem błagał go o pomoc.
Niestety, wszystko poszło jeszcze dalej. Któregoś dnia do drzwi ich mieszkania zapukał jeden z kumpli ojca. Nie chciała go wpuszczać, wiedziała, że tego dnia ojciec pracuje na nocną zmianę, ale Ray był dość przekonywujący. Był młodszy niż reszta kolegów ojca, na swój sposób nawet czarujący. Poza tym już dawno zauważyła, że w czasie wizyt w ich domu uważnie jej się przygląda. Podobało jej się, że wzbudziła zainteresowanie w kimś, kto na tle innych kumpli ojca wydawał się jej zupełnie normalny.
- Może chcesz się wybrać na zakupy? – zapytał, gdy zrobiła mu herbatę.
- Nie – szepnęła nieśmiało – Nie mam pieniędzy.
- Tym się nie przejmuj – uśmiechnął się szeroko – Jakoś się dogadamy.
W jego spojrzeniu zobaczyła wtedy coś, co ją zaniepokoiło, ale mimo to poszła z nim. Chciała choć na chwilę zapomnieć o swoim codziennym życiu, wyrwać się z tej cuchnącej nory i zachłysnąć wielkim światem, który do tej był dla niej prawie zupełnie niedostępny. I rzeczywiście spędziła bardzo miły dzień. Ray przezornie przez cały czas trzymał ręce z dala od niej, więc pomyślała, że może jednak myliła się co do niego. Pozwoliła się odwieść i odprowadzić do mieszkania.
- Napijesz się czegoś? – spytała, kiedy weszli do mieszkania.
- Mam ochotę na coś zupełnie innego – powiedział i nim się spostrzegła już stał tuż za nią.
Kiedy poczuła, jak napiera na nią biodrami, chciała się wyrwać, ale był silniejszy.
- Puść mnie… – poprosiła cicho.
- Powinnaś się cieszyć – szepnął jej wprost do ucha – zrobię z ciebie kobietę. Spodoba ci się… – zacisnął dłoń na jej piersi, a drugą bezceremonialnie wepchnął w jej majtki – Już jesteś cudownie mokra – mruknął, uśmiechając się cynicznie – zobaczysz, że za chwilę będzie jeszcze milej…
Nie pamiętała, co było dalej. Nie wiedziała, czy to efekt narkotyków, którymi poczęstował ją jeszcze w samochodzie, czy też raczej sama podświadomie wyparła ze świadomości te wspomnienia. Pamiętała tylko, że gdy się obudziła Ray’a już nie było, a ona czuła się fatalnie. Bolała ją głowa, piersi, krocze i sama nie wiedziała co jeszcze.
Przez chwilę zastanawiała się, czy nie opowiedzieć o tym ojcu, ale ostatecznie stwierdziła, że i tak by jej nie uwierzył. Koledzy zawsze byli dla niego ważniejsi.
Patrząc na to z perspektywy czasu, dziwiła się sobie, że uległa Ray’owi, gdy znów pojawił się w ich domu. Zaproponował wtedy jej ojcu, że zawiezie ją do marketu, by mogła zrobić zakupy, a potem przywiezie z powrotem. Nie chciała jechać, ale nie potrafiła też sprzeciwić się ojcu. Pojechali. Ray jednak szybko odbił w jakąś boczną, nieuczęszczaną drogę.
- Co ty robisz? – spytała – Gdzie jedziemy?
- Wydaje mi się, że musimy porozmawiać – powiedział, zatrzymując auto gdzieś między drzewami.
- O czym?
- O tym, co się między nami stało – spojrzał jej prosto w oczy – Poniosło mnie wtedy – pokornie spuścił na chwilę wzrok – Nie powinienem się tak zachowywać, chciałem cię przeprosić – mówił cicho, chwytając jej drobną dłoń – To wszystko dlatego, że jesteś bardzo piękną dziewczyną – dodał i musnął ustami zewnętrzną stronę jej dłoni – Jeśli mi pozwolisz, pokażę ci, że to może być naprawdę przyjemne, również dla ciebie…
- Ray… – szepnęła, ale nie zdążyła już powiedzieć nic więcej, bo zamknął jej usta pocałunkiem. Starał się nie spieszyć i być delikatnym. I nawet jej się podobało. Do czasu, gdy zmusił ją, żeby wzięła do ust jego penisa…
Dziś było to dla niej coś zupełnie normalnego, ale wówczas, jako młoda dziewczyna, która dopiero uczyła się seksu, czuła tylko obrzydzenie.
Na tamtą chwilę Ray nauczył ją wszystkiego, co sam umiał. W pewien sposób uzależnił ją od siebie, od seksu i od miękkich narkotyków. Potem zaczęli się pojawiać inni mężczyźni, a Charlie nie widziała nic złego w tym, że jak na swój wiek ma tak bogate życie seksualne, dopóki któregoś dnia nie podsłuchała rozmowy ojca z jednym z kumpli.
- Twoja córa, to całkiem fajna d**a – mówił obleśny typ, siedzący na wprost jej ojca – Słyszałem też, że niezła jest w te klocki – ojciec spojrzał na niego spode łba, uśmiechając się cwano – Za ile chcesz ją sprzedać?
- Ona nie jest na sprzedaż. Nie sprzedaje się kur znoszących złote jajka.
- No dobra, to zapytam inaczej. Za ile mogę ją wyruchać?...
Charlie stała jak zamurowana. Nie wierzyła własnym uszom. Ojciec często wyzywał ją od darmozjadów, ale nawet w najczarniejszych koszmarach nie przypuszczała, że będzie brał pieniądze od kumpli, za to, że ją przelecą…
Wtedy widziała ojca ostatni raz. Spakowała w plecak najpotrzebniejsze rzeczy i wyszła przez okno swojego pokoju. Przez kilka dni koczowała na dworcu. Tam spotkała Jareda… |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:48:51 02-09-10 Temat postu: |
|
|
Wow! Wow! Wow!
Biedny Mustang... Nie cierpię jak ktos tak traktuje samochody! Tymbardziej tak cenne! Lizzie pewnie nie ma nawet prawa jazdy! Max musiał się nieźle wściec, bo wygląda na to, że zastanie jedyną pamiątkę po ojcu w ruinie...
Charlie, Charlie... Ojciec chciał być jej Alfonsem? To jakiś psychiczny dziad, a ci jego kumple wcale nie są lepsi! Ray to też jakiś pedofil! Dzieciństwo Charlie nie było łatwe - nic dziwnego, że wyrosła na narkotyzującą się i puszczalską laskę. Za bardzo za nią nie przepadam, ale trochę ją rozumiem. Naprawdę nie miała lekko...
No i wiemy w jakich okolicznościach Charlie poznała Jareda. Pewnie dlatego jest tak do niego przywiązana - poznała go w najtrudniejszym momencie swojego życia, a on jej pomógł, więc czuła, że musi mu się jakoś odwdzięczyć. Po tym odcinku nie jestem już dalej pewna czy miłość C & J jest prawdziwa. To chyba tylko czyste przywiązanie...
Ciekawa jestem, co tam dalej wymyślisz!
Pozdrawiam!
PS. Przy okazji chciałabym Cię zaprosić do przeczytania pilota mojego nowego opowiadania "The American Agents". Link w podpisie. Serdecznie zapraszam! |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:54:25 02-09-10 Temat postu: |
|
|
Maggie dzięki za komentarz:)
Wiesz, że czytam wszytko co Twoje a AA to na bank! Niestety, przez jakiś czas byłam zupełnie odcięta od neta, ale postaram się jak najszybciej wszystko nadrobić.
Buziaki! |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:25:13 03-09-10 Temat postu: |
|
|
No i poznaliśmy historię życia Charlie. Nie było kolorowo jak widzę i nic dziwnego że wpakowała się w towarzystwo Jareda. Może i był dla niej dobry, ale nie zmienił jej życia zbytnio.
No cóż. Nadal nie wiemy kim jest Charlie skoro jak stwierdziła Estrella nie jest śmiertelniczką i Kiedy nasz Marcelino wróci w końcu na ziemię, tak na dobre.
Aha bym zapomniała o naszej Wiewiórze. Max jak zwykle wpada z kłopotu w kłopot i teraz jeszcze wypadek tej małolaty. Żeby to nie było coś poważnego i żeby Max nie został o coś oskarżony ale biorąc pod uwagę jego szczęście to coś sie wydarzy.
Czekam na new :* |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|