|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Czy Rebecce będzie się podobać w nowej szkole? |
Tak |
|
70% |
[ 7 ] |
Nie |
|
30% |
[ 3 ] |
|
Wszystkich Głosów : 10 |
|
Autor |
Wiadomość |
namida1991 King kong
Dołączył: 14 Paź 2009 Posty: 2837 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Gdańska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:00:04 08-11-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek XIII- Niesamowity obrót spraw
Następnego dnia Rebecca siedziała w klasie z Joanne.
- Ech, nawet nie wiesz jaki Jake jest cudny... Wspaniały
chłopak...- chwaliła się Rebecca.
- Na pewno. Ale Thomas to dopiero... Taki inteligentny i nawet
przystojny. Nie zauważałam tego wcześniej.- odrzekła Joanne.
- No widzisz. Ja bym nigdy się nie spodziewała, że spotkam
kogoś takiego jak Jake...- powiedziała z uśmiechem.
Nagle do dziewczyn dołączyła Margareth.
- A wiecie, że ja chodzę z Juanem?- pochwaliła im się.
- To super...- powiedziała Rebecca.
- On jest taki romantyczny i dojrzały... Najstarszy z naszej
klasy. Szkoda, że go wcześniej nie zauważałam...- mówiła
Margareth.
- Bez wątpienia miłość jest piękna...- podsumowała Joanne.
Rozmowę przerwał dzwonek na lekcje. Do sali wpadła reszta
klasy i zajęła swoje miejsca.
--------------------------------------------------------------------
Tymczasem pani Natasha Kurankowa siedziała w pokoju
nauczycielskim wraz z panem Johnathanem Johnsonem.
- Johnathan, zastanawia mnie jedna rzecz...- zwróciła się do
niego.
- No słucham...- odpowiedział jej znad sterty papierów.
- Te wszystkie problemy miłosne nastolatków... Niby takie
banalne, ale jednak poważne. Są młodzi, mają na to jeszcze czas,
ale potrafią tak mocno pokochać, że cierpią.... Chciałabym
im pomagać w uporaniu się z tymi problemami.- powiedziała.
- Wiesz co? Moim zdaniem należy te sprawy pozostawić
swojemu biegowi, a wszystko się ułoży.- odrzekł Johnathan.
- Tak myślisz?- spytała Natasha.
- Tak. Nie przejmuj się tym.- odrzekł z uśmiechem i wrócił
do pracy.
Nagle do pokoju wszedł pan Sparks cały w skowronkach.
- Ej, Natasha.- szturchnął koleżankę Johnathan.- Ktoś się tu
chyba zakochał...- powiedział wskazując na dyrektora.
- Faktycznie.- zgodziła się Natasha i oboje zaczęli się śmiać.
Sparks spojrzał się na nich jak na wariatów i wyszedł z pokoju.
--------------------------------------------------------------------
Po lekcjach Davidowi jakimś cudem udało się wyciągnąć
Rebeccę do parku znajdującego się na terenie szkoły.
- Czego chcesz? Śpieszę się...- spytała.
- Muszę z Tobą pogadać... I to powaznie.- spojrzał jej w oczy.
- No więc słucham, byle szybko, bo Jake na mnie czeka...-
odrzekła Rebecca.
- Ja po prostu kocham cię.... Szaleję za tobą, ta miłość mnie
zmieniła. Proszę cię, daj mi szansę, bądź ze mną na zawsze...-
wyznał jej David trzymając ją za ręce.
- David, dobrze wiesz, że nie mogę spełnić twojej prośby....
Chodzę z Jake'm i nie mogę być z tobą... Wybacz mi, ale
najwyraźniej nie jesteśmy sobie pisani.- odrzekła Rebecca
i poszła w stronę szkoły, zostawiając Davida samego wśród
drzew.
Nagle z nieba lunął deszcz. David błąkał się po alejkach moknąc
i płacząc, wzywając imię ukochanej. Kiedy przestało padać
usiadł na trawniku.
Jego lament usłyszała Monique i podeszła do kolegi.
- David, co się dzieje?- spytała zmartwiona.
- Rebecca nie chce ze mną być, chociaż ja ją tak bardzo
kocham.- odrzekł cały zapłakany.
Monique przytuliła go mocno. Widziała jak bardzo się zmienił
i zrobiło jej się żal tego chłopaka.
- Monique... Zrobisz coś dla mnie?- spytał nagle David.
- Wszystko o co poprosisz...- odpowiedziała.
- Zostań moją dziewczyną, pomóż mi zapomnieć o Rebecce.-
powiedział David błagalnym tonem.
Monique nie wiedziała co ma zrobić... On kochał Rebeccę
i nie powinna się zgadzać, ale litość nad nim spowodowała, że
zgodziła się na wszystko.
Potem oboje poszli do szkoły.
--------------------------------------------------------------------
Margareth szła sobie korytarzem, kiedy nagle usłyszała szloch.
Dochodził on z damskiej toalety, więc szybko tam weszła
i zobaczyła tam, sieddzącą na podłodze i płaczącą Cynthię.
- Kochanie, co się stało?- spytała klękając przed nią i tuląc
do siebie.
- Nic...- odrzekła Cynthia.- Zostaw mnie w spokoju.- dodała,
odepchnęła Margareth, wstała z podłogi i wyszła.
-"Wyraźnie czułam, że cierpi, bardzo cierpi... Tylko dlaczego?"-
zastanawiała się Margareth.
--------------------------------------------------------------------
Kiedy pan Andrew wszedł do budynku szkoły od razu
"napadła" go pani Ana Maria Velarde.
- Dzieńdobry panie Bosson. Jak się pan dziś miewa?- spytała.
- Dziękuję, dobrze....- odrzekł.
Rozmawiali chwilkę na korytarzu, Ana flirtowała z nim na
wszystkie sposoby, ale on ignorował to, przeprosił i poszedł
w stronę gabinetu pana Sparksa.
- Jejku... Co ja robię nie tak?- zastanawiała się Ana.
--------------------------------------------------------------------
Andrew wszedł właśnie do gabinetu swego przyajciela, Michaela
Sparksa.
- No i jak tam Mike?- spytał pan Bosson.
- Dominica dała mi drugą szanę... Jesteśmy razem..- pochwalił
mu się pan Sparks.
- Winszuję... I życzę rychłego ślubu...- dodał Andrew z
uśmiechem.
--------------------------------------------------------------------
Pani Velarde przyszła do pokoju chłopaków.
- David, telefon do Ciebie.- zwróciła się do niego.
David wstał i poszedł za nią.
Kiedy już byli w biurze, Ana Maria podała mu słuchawkę i
zostawiła go samego.
- Słucham?- spytał David.
- David? To ja, twój ojciec.- odezwał się głos w słuchawce.
- Czego chcesz?- spytał ponownie, rozzłoszczony tym nagłym
telefonem od ojca, który się go wstydził.
- Chciałem się spytać co u Ciebie, chyba mi wolno?-
odpowiedział pan John Williams.
- Dopiero teraz zadzwoniłeś? Po dwóch latach mojego pobytu?
Jesteś śmieszny.... Nienawidzę cię... Ani razu do mnie nie
przyjechałeś, nie przyznajesz się znajomym, że jestem twoim
synem.- mówił, prawie płacząc.- Wysłałeś mnie do tej szkoły,
żeby się mnie pozbyć!!!- krzyknął i rzucił słuchawką.
--------------------------------------------------------------------
Andrew Bosson po rozmowie ze Sparksem poszedł do swojej
córki.
- Co tam słychać skarbie?- spytał ją, tuląc Margareth.
- Muszę ci się czymś pochwalić.- odrzekła ona.
- No to słucham.- powiedział Andrew.
- Poszłam za twoją radą i powiedziałam Juanowi co do niego
czuję... I teraz jesteśmy razem!- wykrzyknęła radośnie.
- To cudownie... Życzę wam szczęścia.- przytulił córkę drugi
raz pan Bosson.
Ostatnio zmieniony przez namida1991 dnia 12:01:38 08-11-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Natalii_xD Idol
Dołączył: 29 Sie 2009 Posty: 1133 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sc Płeć: Kobieta
|
|
Powrót do góry |
|
|
DulceMonia Prokonsul
Dołączył: 16 Sie 2009 Posty: 3595 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Jaworzno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:19:47 08-11-09 Temat postu: |
|
|
Jestem pod wielkim wrażeniem. Telka boska. A to połączenie Zbuntowanych i X men wow.
Szkoda, że Rebecca nie może być z Davidem, może jakby wcześniej się zachowywał jak należy to by byli razem.
Czekam na new |
|
Powrót do góry |
|
|
namida1991 King kong
Dołączył: 14 Paź 2009 Posty: 2837 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Gdańska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:34:16 09-11-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek XIV- Kiedy serce cierpi...
Następnego dnia, zaraz po lekcjach Rebecca spotkała się z Jake'm
w parku.
- Jak się dziś miewasz kochanie?- spytał Jake.
- Cudnie, szczególnie jak jestem z Tobą...- odrzekła z
uśmiechem.
Kiedy spacerowali razem, trzymając się za ręce, w parku
pojawił się David z Monique.
- "On i Monique? Przecież tak na niego gadała, jak jej
powiedziałam, że się w nim zakochałam...."- zastanawiała się
Rebecca.
David widząc Rebeccę z Jake'm, objął Monique i pocałował.
Rebecca spojrzała na nich i stanęła jak wryta. Ogarnęła ją
ogromna złość i poczuła ukłucie zazdrości.
- Beccy, co ci jest?- wyrwał ją z zamyślenia Jake.
- Nic, nic...- odrzekła.
- Przecież widzę.- spojrzał jej w oczy Jake.Dobrze wiedxiał
co znaczył wzrok Rebecci.
- "Jest o niego zazdrosna, kocha go..."- posmutniał.
- Po prostu ten chłopak chodzi z moją najlepszą przyjaciółką
i martwię się o nią... To drań, na pewno ją zrani...- powiedziała
jeszcze lekko oszołomiona.
Jake mimo jej słów był pewnien, że Rebecca czuła coś do tego
chłopaka.
--------------------------------------------------------------------
Tymczasem Martin, w tajemnicy przed Veronicą postanowił
pójść do klubu.
- Pójdę się wreszcie zabawić...- mówił sam do siebie.
Nie wiedział jednak, że jego plany przez przypadek
usłyszała Cynthia. Natychmiast poleciała do Veronici.
- Chce iść sam do klubu? Na panienki? Ja mu dam..- powiedziała
Veronica trzęsąc się ze złości.
Kiedy Martin wyszedł ze szkoły, Veronica ruszyła za nim.
--------------------------------------------------------------------
Joanne rozmawiała z Monique w pokoju.
- Ty naprawdę chodzisz z Davidem?- spytała ją z niepokojem.
- Tak, a co?- odpowiedziała Monique.
- Przecież to drań...- zauważyła Joanne.
- Zmienił się i to bardzo... Poza tym ja z nim nie chodzę
z miłości, tylko dlatego, że mnie o to prosił... Nie mogłam
mu odmówić.- odpowiedziała.
- Nie powinnaś tak robić. Zerwij z nim, bo on cię wykorzystuje.-
poradziła jej Joanne.
- Nie mogę... On musi zdecydować...- odrzekła Monique.
--------------------------------------------------------------------
Martin był już w klubie i bawił się w najlepsze, otoczony
wianuszkiem wielbicielek.
- No to może pójdziemy do ciebie?- szepnął do ucha wysokiej
brunetce.
- Nigdzie nie pójdziesz... Chyba, że ze mną, do szkoły...-
wyrosła nagle przed nim Veronica.
- Co ty tu robisz?- spojrzał na nią zdziwiony Martin.
- Dowiedziałam się, że zamierzasz się gdzieś wybrać bezemnie..
więc poszłam za tobą i miałam rację... Jesteś totalnym dupkiem.-
powiedziała mu prosto w twarz.
- No i co z tego?- spytał z lekceważeniem.
- To, że między nami koniec...- powiedziała Veronica i wyszła.
--------------------------------------------------------------------
Margareth spacerowała po parku z Juanem.
- Wiesz, kochanie, martwi mnie zachowanie Davida. W ogóle
ten cały związek z Monique to jakiś pic na wodę... Przecież
od razu widać, że kocha Rebeccę.- zwierzył się jej.
- Też mi się tak wydaje...- zgodziła się Margareth.
--------------------------------------------------------------------
Wieczorem David leżąc na łóżku intensywnie myślał.
- "Co ja wyprawiam? Przecież wykorzystuję dobroć
Monique... Nawet dzięki niej nigdy nie zapomnę o Rebecce...
Nie kocham Monique, tylko Rebeccę i nic tego nie zmieni.
Przez swoją głupotę tylko zranię Monique. Nie mogę dłużej
się tak oszukiwać...."- pomyślał.- "Nie mogę żyć bez Rebecci,
a straciłem ją przez swoją własną głupotę być może na zawsze.
Boże, dlaczego?"- pytał sam siebie i się rozpłakał. |
|
Powrót do góry |
|
|
DulceMonia Prokonsul
Dołączył: 16 Sie 2009 Posty: 3595 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Jaworzno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:08:51 09-11-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek świetny.
Teraz David zrozumiał, że przez swoją głupote ją stracił. Troszeczke za późno.
Monique jest bardzo miła, ale nie powinna się zgadzać.
Czekam na new. |
|
Powrót do góry |
|
|
Natalii_xD Idol
Dołączył: 29 Sie 2009 Posty: 1133 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sc Płeć: Kobieta
|
|
Powrót do góry |
|
|
namida1991 King kong
Dołączył: 14 Paź 2009 Posty: 2837 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Gdańska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:10:24 10-11-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek XV- Śmierć i pustka.
Następnego dnia Jake ponownie spotkał się z Rebeccą.
- Coś się stało Jake? Tak nagle przyjechałeś...- spojrzała na niego
zmartwiona.
- Kochanie, chciałem się pożegnać... Jadę na pewną
niebezpieczną misję i nie wiem czy z niej wrócę...- zaczął.
- Jake, nie mów tak. Wrócisz jako zwyciężca... Zobaczysz.-
odrzekła Rebecca.
- Mam nadzieję, że tak będzie, ale teraz muszę już iść...-
powiedział Jake i pocałował ją.- Obiecaj, że o mnie nie
zapomnisz i...- zaczął.
- Nigdy nie zapomnę...- przyrzekła Rebecca.
- Daj mi skończyć... Jeśli zginę, proszę Cię, bądź z Davidem.-
dokończył Jake patrząc jej w oczy.
- Ale czemu? Nic mnie z nim nie łączy...- zdziwiła się Rebecca.
- Kochasz go, nie zaprzeczaj... Obiecaj, że jeśli zginę...-
powtórzył.
- Obiecuję.- powiedziała Rebecca i przytuliła się do niego.
--------------------------------------------------------------------
Cynthia siedziała w bibliotece szlochając. Słysząc płacz,
przyszła do niej Margareth.
- Kochana, co się stało?- podeszła i przytuliła ją, wyraźnie
wyczuwając jej smutek.
- O Martina... Ja go tak bardzo kocham, a on nawet mnie nie
zauważa... Nie chce mi się żyć, rozumiesz?- mówiła Cynthia
szlochając.
- Kochanie, nie możesz płakać za kimś, kto cię tak traktuje...
Martin nie zasługuje na Twoje łzy, więc nie płacz... Nie warto.-
pocieszała ją Margareth.
--------------------------------------------------------------------
Martin cały dzień chodził za Veronicą i błagał ją o wybaczenie.
Ona jednak nie chciała go słuchać... W końcu wkurzył się,
objął Veronicę i namiętnie pocałował.
- I co teraz?- spytał.
- No cóż...- odrzekła nieco oszołomiona Veronica.- Powiem
tak... Nie umiem ci nie wybaczyć... Ale żeby mi to było ostatni
raz...- dodała i znowu się pocałowali.
Pech chciał, że zobaczyła to Cynthia. Mimo pocieszenia
Margareth, ta scena spowodowała, że całkiem się załamała.
Poszła do pokoju i wzięła z szafki opakowanie tabletek
nasennych.
- Wystarczy parę pastylek i będzie po wszystkim.- powiedziała
do siebie i otworzyła wieczko.
--------------------------------------------------------------------
Pani Dominica McKinley weszła właśnie do szkoły, kiedy
zobaczyła na pustym korytarzu płaczącego Davida.
- Pani jest matką Rebecci, prawda?- spytał, kiedy ją zobaczył.
- Zgadza się... Ty jesteś David Williams... Czemu płaczesz?-
odrzekła pani McKinely.
- Ja kocham pani córkę, Rebeccę, ale ona... ona chodzi z Jake'm
i nie chce mnie znać, bo wcześniej byłem dupkiem... Straciłem
ją na zawsze...- zwierzył jej się David.
- Nie mów tak.- przytuliła go do siebie.
- Ale to prawda...- szlochał.- Chciałbym mieć taką matkę
jak pani... Osobę, która nie wstydzi się mnie tak jak mój
ojciec... Kogoś, kto by mnie tak tulił jak pani...- dodał
wtulając się mocniej.
- "Ach, biedny chłopak... Brak mu było miłości..."- pomyślała
Dominica.
--------------------------------------------------------------------
Margareth znalazła Cynthię, gdy ta leżała już nieprzytomna
na łóżku, a obok niej puste pudełko po tabletkach nasennych.
- Coś ty zrobiła?- wybuchnęła płaczem i zadzwoniła po
pogotowie.
--------------------------------------------------------------------
Pani McKinley przyszła do pokoju swojej córki.
- Mamo!- rzuciła jej się na szyję Rebecca.
- Witaj córeczko... Jak się miewasz?- spytała gładząc ją po
włosach.
- Cudnie... Jestem tak bardzo szczęśliwa z Jake'm...- odrzekła
Rebecca rozanielona.
Ich rozmowę przerwało wejście pani Velarde.
- Rebecco, mam dla Ciebie smutną wiadomość...- zwróciła
się do niej sekretarka.
- Co się stało?- zerwała się z miejsca.
- Jake.... zginął na misji... Tak mi przykro...- zawiadomiła
ją pani Velarde.
Rebecca zbladła i opadła na łóżko, potem z jej oczu popłynęły
łzy. Potem zaczęła głośno szlochać i upadła głową na poduszkę.
Pani Velarde przeprosiła i wyszła, a Dominica McKinley
mocno objęła córkę.
--------------------------------------------------------------------
Po parunastu godzinach cała klasa zebrała się przy recepcji,
wraz z Margareth.
- Cynthia Crownley zmarła piętnaście minut temu... Nie
zdążyliśmy zrobić jej płukania żołądka... Przykro nam...-
powiadomił ich lekarz.
Margareth poczuła w sercu ogromny ból, wszyscy inni zaczęli
płakać. Juan przytulił swoją dziewczynę i szeptał jej do ucha
słowa pocieszenia.
Rebecca dostała kolejny cios prosto w serce. Straciła chłopaka
i koleżankę w jednym dniu.
David widząc jej smutek, podszedł i próbował ją przytulić.
- Odczep się..,- odepchnęła go cała zapłakana.
- Chcę ci pomóc... Widzę jak cierpisz...- powiedział David.
- Idź pocieszyć swoją dziewczynę, Monique.- odburknęła
i odeszła.
Margareth tymczasem napadła na Martina.
- Cynthia zabiła się przez Ciebie, draniu!!- krzyczała.
- O czym ty mówisz?- pytał zdziwiony Martin.
- Kochała się w Tobie od pierwszej klasy, a ty tylko z niej
szydziłeś!! W końcu zacząłeś chodzić z jej najlepszą przyjaciółką
czyli z Veronicą i całkiem się załamała.... To wszystko twoja
wina...- rozpłakała się i wyszła z poczekalni.
Pan Sparks wraz z innymi nauczycielami uspokoili młodzież.
Pani Velarde zamyśliła się nad wydarzeniami dnia.
- "Co za okropny dzień- pełen śmierci i pustki."- podsumowała
swoje myśli. |
|
Powrót do góry |
|
|
DulceMonia Prokonsul
Dołączył: 16 Sie 2009 Posty: 3595 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Jaworzno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:36:55 10-11-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek bardzo smutny... Cynthia i Jake zmarli... ;( Biedna Margareth i Rebecca.. One najbardziej to przeżyły..;( David się zmienił oby Rebecca to doceniła... |
|
Powrót do góry |
|
|
Zesiulaaaa Detonator
Dołączył: 04 Lis 2009 Posty: 465 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Ełk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:35:15 10-11-09 Temat postu: |
|
|
jaki smutny i to bardzo czekam na newsa:) |
|
Powrót do góry |
|
|
Natalii_xD Idol
Dołączył: 29 Sie 2009 Posty: 1133 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sc Płeć: Kobieta
|
|
Powrót do góry |
|
|
namida1991 King kong
Dołączył: 14 Paź 2009 Posty: 2837 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Gdańska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:39:09 10-11-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek XVI- Od cierpienia do szczęścia
Następnego dnia David spotkał się z Monique.
- Hej... Muszę z Tobą poważnie porozmawiać...- zaczął David.
- Słucham.- odrzekła.
- Ja nie powinienem Cię wykorzystywać. Nie kocham Cię
i nie mogę z Tobą chodzić...- powiedział David.
- Rozumiem, co chcesz powiedzieć.- przerwała mu Monique.
- To dobrze. A więc uznajmy, że nigdy ze sobą nie chodziliśmy.
Mi pozostanie porozmawiać z Rebeccą...- dodał.
- Życzę Ci powodzenia.- odrzekła z uśmiechem.
-------------------------------------------------------------------
Tymczasem Margareth siedziała w pokoju, blada jak ściana,
i rozmawiała z Veronicą.
- Cynthia nie zasłużyła na śmierć... To była cudowna
dziewczyna, taka pełna dobroci...- mówiła Margareth
rozgoryczona.
- Każdy o tym wie, kochana.- odpowiedziała jej Veronica.
- I to wszystko przez Martina... Gdyby nie to, że tak ją traktował
to by się nie zabiła...- odrzekła jej i rozpłakała się.
- W sumie masz rację...- zgodziła się z nią Veronica i przytuliły
się nawzajem szlochając.
-"Powinnam zerwać z Martinem.. Nie mogę być z osobą, która
tak się zachowuje i na dodatek na każdym kroku chciałby
mnie zdradzić... Nie, nie mogę tak... "- pomyślała Veronica.
--------------------------------------------------------------------
Pan Michael Sparks poszedł na spacer do parku. Kiedy szedł
alejkami usłyszał płacz dochodzący zza drzew. Poszedł w
tamtą stronę i zobaczył siedzącą na ziemi Rebeccę, całą we
łzach.
- Co się stało?- spytał ją siadając obok niej.
- Nie mogę uwierzyć w to, że Jake nie żyje... Do tego jeszcze
Cynthia. To jest po prostu niesprawiedliwe.- szlochała Rebecca.
- Nie płacz..- przytulił ją.- Cierpienie jest wpisane w nasze życie,
nie da się go uniknąć, więc trzeba się z nim pogodzić...
Nie martw się, bo po każdym cierpieniu następuje szczęście...-
pocieszał ją pan Sparks.
- Pan jest bardzo dobrym człowiekiem... Chciałabym mieć
takiego ojca jak pan...- odrzekła Rebecca i wtuliła się w niego.
--------------------------------------------------------------------
Thomas i Joanne siedzieli w bibliotece, próbując się uczyć.
- Zastanawiam się- odezwał się Thomas.- dlaczego naszą szkołę
spotyka tyle nieszczęść naraz?- powiedział i wsadził nos w
książkę.
- Ech, nie mam pojęcia... Ale najwidoczniej tak miało być...-
odrzekła Joanne bardzo smutna.
- Tak nie powinno być... Cynthia była taką wspaniałą
dziewczyną i koleżanką. Zawsze się uśmiechała, była miła,
chętna do pomocy... Nie zasłużyła na śmierć, tymbardziej
przez tego dupka Martina. Na jego miejscu strzeliłbym sobie
w łeb, gdybym się dowiedział, że ktoś zabił się przezemnie...-
mówił Thomas zaciskając pięści.
- Spokojnie, kochanie...- złapała go za ręce Joanne.- Będzie
dobrze, zobaczysz...- dodała.
--------------------------------------------------------------------
David spotkał na korytarzu Rebeccę.
- Poczekaj, musimy pogadać...- zatrzymał ją.
- Na Boga, czego ty jeszcze odemnie chcesz? Nie mamy o czym
rozmawiać...- próbowała wyrwać się z żelaznego uścisku
jego rąk.
- Owszem, mamy.- odezwał się srogim tonem David.- Zerwałem
z Monique, bo związek z nią był błędem. Myślałem, że przy
niej zapomnę o Tobie, ale nie mogłem. Kocham Cię do
szaleństwa, nie mogę bez Ciebie żyć, funkcjonować ani nawet
myśleć... Wariowałem z zazdrości, kiedy widziałem Cię z Jake'm.
Kocham Cię..- wyznał jej z zapartym tchem.
- Nie mogę w to uwierzyć... Tak bardzo o tym marzyłam.-
odrzekła Rebecca, rzuciła mu się na szyję i namiętnie się
pocałowali.
- Dziękuję Ci Rebecco...- powiedział potem David.
-"Pan Sparks miał rację... Po każdym cierpieniu następuje
szczęście..."- pomyślała trzymając Davida za rękę.
--------------------------------------------------------------------
Juan spacerował z Margareth po parku.
- Nie mogę uwierzyć w to, że już nigdy nie zobaczę Cynthii.-
mówiła Margareth z płaczem.
- Spokojnie...- przytulił ją mocno Juan.- Nie płacz... Musimy
się z tym pogodzić, to był jej wybór...- mówił gładząc ją po
włosach.
--------------------------------------------------------------------
Martin siedział w pokoju telewizyjnym, grając w gry na
telewizorze, kiedy Veronica wyrwała mu konsolę z rąk.
- Ej, co robisz? Tak dobrze mi szło...- marudził.
- Jak ty możesz grać w gry mając świadomość, że ktoś zabił
się przez Ciebie?- spytała oburzona Veronica.
- Przecież to nie moja wina... Sama się zabiła.- zaprzeczał
Martin.
- Ale z Twojej winy...- odrzekła Veronica.- Wiesz co?
Doszłam do wniosku, że ważniejsza jest dla mnie pamięć
o wspaniałej przyjaciółce niż chodzenie z chłopakiem, który
jest draniem i ciągle lata za spódniczkami... Dlatego zrywam
z Tobą raz na zawsze...- dodała po chwili i wyszła, zostawiając
oszołomionego Martina samego.
--------------------------------------------------------------------
Michael Sparks spotkał się z Dominicą McKinley.
- Wiesz, rozmawiałem dziś z Rebeccą...- zaczął.
- No i co?- spytała Dominica.
- Pocieszałem ją w sprawie minionych wydarzeń i powiedziała,
że chciałaby mieć takiego ojca jak ja...- odrzekł z dumą
Michael.
- Naprawdę? Nie wiem co powiedzieć...- powiedziała zaskoczona
Dominica.
- Wyjdź za mnie..- oświadczył jej się Michael wyjmując z
kieszeni garnituru śliczny pierścionek.
- Oczywiście, że za Ciebie wyjdę...- zgodziła się Dominica i
oboje się pocałowali. |
|
Powrót do góry |
|
|
RBDDul Debiutant
Dołączył: 11 Lis 2009 Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:07:53 11-11-09 Temat postu: |
|
|
Aj, aj , aj świetne jest te opowiadanie.
Nareczcie Rebecca i David razem ;D
Oj ślub się szykuję.
Szkoda że Cynthia nie żyję.
czekam na następny rozdział.
;* |
|
Powrót do góry |
|
|
DulceMonia Prokonsul
Dołączył: 16 Sie 2009 Posty: 3595 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Jaworzno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:56:50 11-11-09 Temat postu: |
|
|
Nareście Rebecca i David razem xD
Martin to niezły dupek.... szkoda, że Cynthia nie żyje....
Widze, że się ślub szykuje....
Czekam na nev. |
|
Powrót do góry |
|
|
Natalii_xD Idol
Dołączył: 29 Sie 2009 Posty: 1133 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sc Płeć: Kobieta
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blondi. Cool
Dołączył: 07 Maj 2009 Posty: 534 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:50:47 11-11-09 Temat postu: |
|
|
Nigdy nie mam jak sie do tego zabrać
tyle mi osób mówiło że to jest świetne a nie umiem sie zmobilizować...
obsada jest super i prolog też
Bardzo Cię prosze jak znajdziesz czas to wyślij mi telke na gadu 9736122 (na maila nie wchodze wg.) ;*
z góry wielkie dzięki ;*** |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|