Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Poyraz Karayel - Limon Yapim/Kanal D - 2015-2017
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 1919, 1920, 1921 ... 2055, 2056, 2057  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Seriale tureckie niewyemitowane
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:04:48 29-07-17    Temat postu:

Lineczka napisał:
Aysegul z Poyrazem wyruszyli w podróż i zostawili Sinana u cioci. Młody nie będzie się nudził a proci pobędą sam na sam.
Cudowna, przepiękna scena Aysegul i Poyraza w vanie śpiewającymi piosenkę z 5 odcinka!

Kolejny cudowny powrót do początków, ale też i nóż w serce, bo świadomość, że to już koniec człowieka dobija
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lineczka
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 31 Lip 2015
Posty: 27549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:16:01 29-07-17    Temat postu:

Tego co wydarzyło się od momentu pojawienia się Aysegul w łazience na stacji benzynowej do samego końca odcinka nie jestem w stanie chwilowo skomentować.

Odniosę się do całości.
Jestem rozczarowana finałem i to bardzo. Nie kwestiami technicznymi czy grą aktorów, bo zwłaszcza to drugie było na poziomie światowym. Nie emocjami czy napięciem, bo tych mi niesamowicie wiele dostarczono. Jestem rozczarowana fabułą, pomysłem Ethema na zakończenie serialu. Jeszcze tak dołującego finału nigdzie nie widziałam. I to nie jest komplement, krytyka też nie. To jest żal, smutek i zawód. Przez ponad 80 odcinków oglądaliśmy zmagania Poyraza z całym światem po to by dostać takie zakończenie? Jestem rozczarowana, bo niestety w niczym mnie scenarzyści nie zaskoczyli - a spoilerów nie znałam. Praktycznie większość z nas obstawiała śmierć Aysegul i tak też się stało. Większość z nas obstawiała, że Poyraz oszaleje i skończy w psychiatryku - tak też się stało. Ja obstawiałam jeszcze śmierć Bahriego i tak też się stało. Rozumiem, że nie mogło być sielanki, pełni szczęścia, ale żeby taką dramę zafundować? Pozostawić widzów tak wyczerpanych emocjonalnie i zdołowanych po tak długiej przygodzie z tym serialem? Gorszej tragedii nie mogli zaserwować, po postu nie mogli.
Piszę to z pełną świadomością - wolałabym aby PK skończyło się na 62 odcinku.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stokrotka.
Generał
Generał


Dołączył: 29 Kwi 2016
Posty: 7903
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mazowsze
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:30:18 29-07-17    Temat postu:

Co tutaj taka cisza, kochani? Żyjecie po tym finale?
Staram się unikać spoilerów, ale kurczę ciężko się powstrzymać i co nieco już wyczytałam ale jest szansa, że do stycznia 2019 zapomnę
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lineczka
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 31 Lip 2015
Posty: 27549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:34:14 29-07-17    Temat postu:

Stokrotka., lepiej unikaj spoilerów i nie psuj sobie zabawy. Dzięki za wpis, bo mam długaśnego posta po ochłonięciu po finale i ponownym obejrzeniu ostatniej części.

Tutaj wrażenia PRZED (ochłonięciem)

Nie mogę się pozbierać po tym finale! Mam łzy w oczach, ból w sercu a jednocześnie czuję rozczarowanie. Nie mogę znaleźć sobie miejsca, zająć myśli czymś innym. Do tego boli mnie głowa od tych emocji i płaczu.

Moje uczucia są niesamowicie sprzeczne. Z jednej strony widzę spójność i dbanie o szczegóły w pomyśle Ethema na zakończenie tej historii, bez tych ostatnich 40 minut finał nie dostarczyłby aż takich emocji, nie potrząsnął widzem aż tak bardzo. Wszystkie znaki na niebie i ziemi przygotowywały nas na dramę i wielką tragedię, ale co innego brać to pod uwagę a co innego zobaczyć i przeżyć.
Z drugiej strony nie mogę się pogodzić z tak tragicznym (najtragiczniejszym z możliwych) końcem tego serialu, serialu który podbił moje serce, który tak uwielbiam. Nie mogę pogodzić się ze śmiercią Aysegul i tym, że Poyraz oszalał. Nie mogę pogodzić sie z tak tragicznym końcem ich przepięknej historii. Nie mogę pogodzić się z tym, że Sinan stracił ukochaną Aysegul ablę (która była dla niego jak matka) i ojca, bo tak jak Poyraz powiedział - żyje chociaż wewnętrznie umarł. Jest martwy za życia, jest pustą skorupą. Jest a jakby go nie było.
Zaakceptowałabym zakończenie w którym umiera Poyraz, czyli takie jak w 62 odcinku. Zaakceptowałabym zakończenie w którym umiera i Poyraz i Aysegul, oboje byliby razem i nie cierpieli.
Nie jestem w stanie zaakceptować zakończenia w którym Aysegul nie żyje a Poyraz umarł za życia, jest wrakiem i temu wszystkiemu przygląda się biedny Sinan. Serce się kraje.
Proci okazali się być postaciami tragicznymi i to przez wielkie t. Momentami łapałam się na tym, że na myśl przychodził mi slogan w postaci "oszukać przeznaczenie". Wychodzi na to, że właśnie to robili Aysgeul i Poyraz od pierwszego odcinka serialu.

Kocham Ethema za ten serial i jednocześnie nienawidzę za to co nam zaserwował w końcówce. Był bezwzględny, bezlitosny.

Ktoś powie, że nie mogło być innego finału niż ten tragiczny. Nie zgodzę się. Aysegul i Poyraz mieli ciężkie życie. Oboje stracili ludzi których kochali, oboje się poświęcali, walczyli z ogromnymi problemami, przeciwnościami losu, ale zawsze jakoś z tego wychodzili. Razem. Czy po tych 80 odcinkach nie zasługiwali na szczęście? Czy to byłoby nudne zakończenie? Czy my widzowie nie zasługiwaliśmy na zakończenie mające w sobie nadzieję i odrobinę słodyczy? Czy za mało tragedii i dramy było w tym serialu, że trzeba było koniecznie uraczyć nas taką bombą w finale?

Można założyć, że serial kończy się w momencie przejażdżki vanem Aysgeul i Poyraza. Wtedy mamy szczęśliwe zakończenie tej pięknej historii na które nasi proci zasłużyli jak mało kto!
Można też było zrobić otwarte zakończenie z Aysegul w łazience i pojawiającą się za nią Nevrą z nożem. Każdy dopowiedziałby sobie ciąg dalszy - jedni wersję optymistyczną a inni pesymistyczną.
Można też pogodzić się z tragicznym zakończeniem zaserwowanym przez Ethema.

Ja najchętniej wybrałabym opcję nr 1, ale....

Tutaj wrażenia PO (ochłonięciu)

Obejrzałam jeszcze raz te ostatnie 40 minut finału i po ochłonięciu, przeżyciu swego rodzaju katharsis jestem w stanie przyjąć tragiczną wizję Ethema chociaż serce pęka z bólu.

Scena w łazience na stacji benzynowej - miazga!!! Pojawienie się Nevry, która wyglądała jak postać z najstraszniejszego horroru i narracja Aysegul o śmierci - majstersztyk! Za pierwszym razem miałam jakieś nikłe nadzieje, że Aysegul spróbuje walczyć czy uciekać, ale okłamywałam samą siebie. Gra Burcin mistrzostwo świata! Wstrząsnęły mną słowa Aysegul: "Jak powiem Poyrazowi, że umieram i już nie wrócę?" Ciary, ciary i jeszcze raz ciary. Miazga totalna!
Aysegul jeszcze jakimś cudem zdołała dotrzeć do Poyraza, pożegnać się z nim. Sceny chwytające za serce, niezwykle poruszające, miażdżące. Niczego nieświadomy Poyraz czekający z uśmiechem na ustach na ukochaną, przepełniony szczęściem, nie zdający sobie sprawy z tego, że to już ostatnie chwile, ostatnie sekundy radości w jego życiu. moment, gdy zorientował się, że stało się coś złego i strach na jego twarzy - majstersztyk! Czułam niepokój i ból razem z nim.
Kapitalna narracja Aysegul o tym, że spotka brata i mamę. Nie mogłam powstrzymać łez, płakałam na całego. Jeszcze jej słowa, że boi się śmierci spotęgowały mój żal i smutek. Śmierć Aysgeul wstrząsnęła mną niesamowicie. Zdałam sobie sprawę z tego, że to ona była moja ulubioną postacią w serialu. Nie Poyraz, nie Sefer, których śmierć byłam w stanie przetrawić tylko właśnie Aysegul - niewinna istota, która całe życie uciekała od swojego przeznaczenia. Brak mi słów by opisać co czuję na myśl o jej odejściu. Wiem, że to serial i fikcja, ale co z tego skoro mój żal i smutek jest tak wielki? Nie będzie drugiej takiej protki.
Ból Poyraza nad ciałem Aysegul - tego nie da opisać się słowami. Kiedy pytał "co się stało?" a w jego głosie czuć było bezradność i ból - rozłożył mnie na łopatki. Jego łzy, płacz, szloch, przerażenie, jęk rozpaczy, zakłamywanie rzeczywistości - coś porażającego, poruszającego do głębi. Gra Ilkera kapitalna! Co ja mogę powiedzieć? Klasa sama w sobie!
Poyraz idący ulicą z martwą Aysegul - nie mogłam uwierzyć, że tak kończy się ta historia! Aysegul wyglądała jakby spała! Genialny myk z chwilowym zamarciem a następnie ożywieniem świata (ujęcia z ruchem ulicznym - wstrzymanie i wznowienie). Stało się to, co było nieuniknione, Poyraz oszalał. Z rozpaczy i bólu, nie poradził sobie ze śmiercią Aysgeul, z jej stratą. Nie był w stanie. To go przerosło. Gdyby nie Sinan to z pewnością zrobiłby wszystko by do Aysegul dołączyć... Narracja Poyraza poruszająca. W każdym słowie czułam jego ból.

Ujęcia z pogrzebu Aysegul miażdżące serce. Rozpacz Bahriego doprowadziła mnie do kolejnego wybuchu płaczu. Biedny Baba pochował tyle ukochanych osób! Jak można to wytrzymać? Jak się z tym pogodzić? Znowu narracja Aysegul zmiażdżyła serce!

Poyraz w parku z balonami to obraz człowieka, który stracił nie tylko rozum, ale i nadzieję i życie. "Mówię im, że umarłem, ale oni nie słuchają". Nowe, przerażająco smutne oblicze Poyraza. Znowu nie mogłam powstrzymać łez. Serce mnie bolało na ten widok. Mina Zulfo i Meltem jakże wymowna.

Przeskok czasowy o 10 miesięcy spiął tę historię w całość.
Eda awansowała, nawiązała relację z córką. Nie wiadomo czy ją odzyskały i wyznała prawdę czy wzięła sobie rady Savasa do serca i metodą małych kroczków zbliża się do córki. Najważniejsze, że wyglądała na szczęśliwą (na tyle na ile mogła po wydarzeniach sprzed 10 miesięcy, to co przydarzyło się Aysegul i Poyrazowi z pewnością mocno się na niej odbiło).
Cudowne sceny z Meltem i trojaczkami. Sefer, Aysegul, Sema. Czy trzeba coś dodawać? Niezwykle wzruszający moment. Piękny obrazek, gdy Zulfo przytulił Meltem i ich dzieciaczki.
Sado został szefem mafii. Spełniło się jego marzenia, tak jak i Songul. Miny oboje mieli poważne. Wydaje mi się, że Sado dojrzał, widać było zmianę na jego twarzy. Pewnie małżeństwem jak z bajki nie są, ale oni stanowią specyficzną parę, więc im to nie przeszkadza. Oboje są nie do zdarcia.
Urocze były ujęcia z bawiącymi się Bahrim i Hasanem.
Zastanawiałam się jak Bahri przeżył śmierć Aysegul. Byłam pewna, że sobie z tym nie poradzi. Tak też się stało, jego serce nie wytrzymało bólu i cierpienia. Według mnie zmarł i dokończył do bliskich.
Fajne, pokrzepiające sceny z taskafą, Albayem, Umran i Isą. Według mnie "rozmazali się", bo to miał być symbol upływu czasu.
Poyraz piszący powieści w sali psychiatrycznej i mający halucynacje z Aysegul to widok, który wyzwolił we mnie masę emocji. Tak kończy nasz bohater. Jakież to smutne i gorzkie! jedyne pocieszenie jest takie, że coś robi (pisze), zajmuje tym czas no i że czuje obecność ukochanej Aysegul.
Cały czas zastanawiałam się, gdzie jest Sinan. Bardzo mało go w tym finale było. Wymowne i poruszające ujęcie, gdy szli szpitalnym korytarzem trzymając się za rękę i to Sinan wyglądał na tego odpowiedzialniejszego, dojrzalszego, opiekującego się swoim ojcem. Idealne nawiązanie do ostatnich sekund entrady. Ciekawe co stało się z Sinanem, kto sie nim opiekuje. Begum wróciła? Meltem stała się dla niego rodziną zastępczą?

Wylałam morze łez, ale ulżyło mi po drugim obejrzeniu tych scen i przelaniu moich myśli na forum. Tragiczne, najbardziej dołujące zakończenie, ale jakże piękne, poruszające i miażdżące. Mistrzostwo! Genialna gra aktorów, muzyka, różnorodność ujęć.
PK to zdecydowanie jeden z najlepszych, najcudowniejszych seriali jakie przyszło mi oglądać. Szkoda, ze to już koniec, szkoda że bez happy end dla protów, ale akceptuję wizje Ethema mimo początkowej złości na niego!


Ostatnio zmieniony przez Lineczka dnia 18:36:56 29-07-17, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaisa
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 29 Gru 2015
Posty: 10186
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ślunsk ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:33:05 29-07-17    Temat postu:

Stokrotka. Żyjemy, żyjemy, ale ledwo.
Mam nadzieję, że nie wyczytałaś nic znaczącego.

Lineczka
Miałam podobne mieszane odczucia jak ty. Nie byłam co prawda aż tak wściekła i rozczarowana, ale jednak myślałam o tym, jakby się odcinek skończył na szczęśliwych protach plus Nevra w tle jako taki otwarty koniec.

Niezwykle trudny ten finał, ogromne emocje zarówno te dobre jak i te złe. Świetnie się czytało Twoją relację i wrażenia.

Nadal nie dociera do mnie, że to już koniec PK. Z jednej strony przecież ten koniec taki dobitny, ale z drugiej jakoś to nie dociera.

Allah belani versin Ethem!!!!

Mam pytanie. Co robimy z prezentami z finału? Wstrzymujemy się na jakiś czas? Bo zaczynam mieć co nieco do podrzucenia i do podpisu powoli.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cukierki
Generał
Generał


Dołączył: 16 Cze 2014
Posty: 7714
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:47:25 29-07-17    Temat postu:

Muszę przyznać racje Lineczce.
Ja ogólnie znalam prawdę o śmierci Aysegul dużo wcześniej. I nie moglam sie z tym pogodzić.. po obejrzeniu finału tych scen jest mi jeszcze trudniej. Tez jestem zła na Ethema za taki koniec a z drugiej strony musze przyznac ze wyszlo mu to kapitalnie!!!
Scena kominkowa była i jest najpiękniejszą sceną w całym PK i w ogole! Chemia miedzy Ilkerem i Burcin niesamowita! Ten chwilowy brak cenzury uroczy. Dla mnie final serialu był w momencie gdy proci jechali vanem i spiewali piosenke z 5odcinka. Tez sie uśmiechałam jak glupia do ekranu, czułam radość! Czulam to co chcialam czuć na koniec serialu. I tego sie trzymam. Szczerze gdybym nie znala prawdy wczesniej byłabym ogromnie zawiedziona tym odcinkiem a tak przyjęłam go w miarę normalnie ale żal i bol zostanie. Wiem ze mozna by było zrobić szczęśliwy final, daleko nie szukac -Icerde. Jednak taki finał jak w PK dlugo zostanie w pamięci. Takich emocji latwo sie nie zapomina.


Ostatnio zmieniony przez cukierki dnia 21:58:13 29-07-17, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:24:39 29-07-17    Temat postu:

Widzę, że na forum raczej spokój, ale szczerze powiedziawszy spodziewałam się tego. Przede wszystkim dlatego, że finał PK wymaga porządnego przetrawienia go, a do tego pogoda sprzyja temu, żeby go trawić z dala od wirtualnego świata

Stokrotka., jakoś chyba wszyscy przetrwali finał, ale wiem, że nie jest lekko

Lineczka, po Twoim podsumowaniu po raz kolejny jestem zaryczana, dzięki wielkie A tak na serio to dzięki za podzielenie się wrażeniami, ale w sumie jak można się nie podzielić po TAKIM finale? Niezależnie od tego jak bardzo on mógł być różny od osobistych oczekiwań, nie można wobec niego przejść obojętnie... Nie pociacham Cię za bardzo tym razem, ale to dlatego, że wszystko, co chcę powiedzieć zawarłam w moim długaśnym poście, tak więc teraz dam sobie spokój.

cukierki, oczywiście, że można było zrobić w PK szczęśliwy finał, wszystko można było zrobić, ale to już nie byłaby ta historia, którą Ethem chciał nam opowiedzieć. Zresztą o tym wszystkim będzie w mojej paplaninie niedługo

A tak w ogóle to bardzo dziwnie się czuję, bo ciągle zwlekam z dodaniem tego swojego postu. On jest tak niesamowicie osobisty, tak naładowany emocjami, że aż boję się go tu umieścić, żeby nic nie wybuchło Ale przecież jak nie z Wami to z kim się tym wszystkim podzielę Chyba jutro go wrzucę, może dzisiaj jeszcze, zobaczę...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lineczka
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 31 Lip 2015
Posty: 27549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:24:40 29-07-17    Temat postu:

Nie znałam spoilerów, ale byłam pewna, że Sinana nie uśmiercą, Poyraza też (zrobili to niejako w finale II sezonu) dlatego najbardziej bałam się o Aysegul. Spodziewałam się też, że jeśli ona zginie to Poyraz tego psychicznie nie wytrzyma i zwariuje. W niewielkim % liczyłam na inne zakończenie, nawet słodko-gorzkie albo otwarte, bo na sielankę to jednak nie.
Niby mogłam się przygotować na wydarzenia z finału mając takie przeczucia, ale co innego zobaczyć to na własne oczy. Na śmierć Aysegul i okoliczności tej śmierci nie można było pozostać niewzruszonym. Jednak czuję pewne rozczarowanie tym, że Ethem zrobił coś co można było przewidzieć. PK przyzwyczaiło nas do zaskoczeń, zwrotów akcji a tu takie coś. Często pisaliśmy o nieprzewidywalnych zagraniach Ethema a tym razem tego zabrakło. Ktoś dał się nabrać na śmierć Nevry? Ktoś wierzył w szczęśliwe zakończenie?

Wiecie co mnie najbardziej boli? Fakt, że przepiękna historia miłosna Poyraza i Aysegul wcale w ten sposób kończyć się nie musiała! Przeżyli tyle tragedii, że mogliby nimi "obdarować" masę ludzi, niejeden by tego nie zniósł! Cały czas walczyli o lepsze jutro, o przetrwanie a nie dane im było się sobą nacieszyć. Tak wiele dramatu, bólu i tragedii ich spotkało, że im to szczęśliwe zakończenie po prostu się należało! Aysegul i Poyraz mogli wychowywać Sinana i żyć spokojnie. Poyraz ostatnimi czasy był na granicy szaleństwa, przekraczał ją, działo się z nim coś złego, ale Aysegul i Sinan byli w stanie wpłynąć na niego i mu pomóc w powrocie do normalności. Żeby nie było tak słodko scenarzyści mogli wyeliminować inne ważne postaci np. Bahriego, którego uwielbiam, ale dożył on sędziwego wieku i wraz z jego śmiercią kończyłaby się pewna mafijna historia a widzowie z pewnością by to też mocno przeżyli. Nawet Zulfo i/czy Meltem byłaby w stanie poświęcić byle tylko proci mogli żyć szczęśliwie.

Finał III sezonu jest o wiele bardziej dramatyczniejszy od tego z II sezonu nawet gdyby odcinek 62 miał być finałem serialu. Śmierć Poyraza byłaby dla nas niesamowicie bolesna, ale on cały czas ryzykował, zdawał sobie sprawę z tego co robi i jakie konsekwencje mogą go spotkać, żył na pograniczu życia i śmierci. Dlatego łatwiej byłoby przetrawić jego odejście. Dostalibyśmy otwarte zakończenie z rozpaczającymi Aysegul i Sinanem, każdy dopisałby sobie resztę. Nie byłoby Cinara, Nevry... Kurczę, nawet przyjęłabym samobójstwo Aysegul rok po śmierci Poyraza, bo to byłaby jej decyzja. Oboje byliby razem i nie cierpieli. Najgorzej jest, gdy jedno z ukochanych odchodzi a drugie zostaje i musi radzić sobie z tą stratą, żyć lub tylko egzystować.

Dlatego u mnie pozostaje po tym finale smutek, żal i mega zdołowanie. Ten finał jest dołujący, nie daje nadziei, pogrąża w smutku. Pod względem emocji majstersztyk, pod względem gry aktorów miazga, ale pod względem całokształtu, zakończenia tej pięknej historii pozostaje u mnie niedosyt - szaleństwo Poyraza z którego już się raczej nie podniesie, śmierć Aysegul w młodym wieku, całe życie miała przed sobą no i Sinan, biedne dziecko które spotkała taka tragedia, stracił Aysegul i stracił ojca.

Zdecydowanie wolę takie zakończenia jak w Icerde - ani nie przesłodzone ani nie gorzkie/dramatyczne i typowe dla tureckich produkcji, które przyzwyczają widzów do eliminowania głównych bohaterów w finałach np. Ezel, PK, OK, KS, przykłady pierwsze z brzegu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:46:21 29-07-17    Temat postu:

No dobra, nie będę już przeciągać... Tyle się nagadałam o tym swoim długaśnym poście, że czas go wreszcie opublikować

Tak jak Wam pisałam już wcześniej, napisałam tego posta w znacznej części w w piątek 3 marca, ponieważ chciałam przekazać Wam to co we mnie siedzi jeszcze na świeżo po finale, a nie dopiero za kilka miesięcy jak już trochę ochłonę. Parę rzeczy dopisałam później, ale cały czas to były dni od finału...

Swoje wywody podzieliłam na kilka części, które jednak na pewno na siebie zachodzą i niewykluczone, że się powtarzam, ale w tych emocjach nie da się inaczej.

Powiem Wam jedno - POWODZENIA!!!!!

Część I – przygotowanie do tragicznego finału i zaakceptowanie go

Od bardzo bardzo dawna wiedziałam (zresztą wielokrotnie na forum o tym rozmawialiśmy), że PK nie będzie miało szczęśliwego zakończenia. Z wielu powodów byłoby to zakończenie, które po prostu do tego serialu nie pasuje. A poza tym, co też Wam wielokrotnie powtarzałam, Ethem Bey nie akceptuje szczęśliwych zakończeń, po prostu nie są w jego stylu. Z tym faktem pogodziłam się już dawno, więc kiedy zastanawiałam się co wydarzy się w finale PK brałam pod uwagę tylko dwie opcje – tragedia albo coś bardziej otwartego. Przyznam, że przez jakiś czas miałam nadzieję, że finał choć nie szczęśliwy, to nie będzie chociaż tragiczny. Aczkolwiek te nadzieje zostały definitywnie rozwiane w odcinkach 69 i 70, które moim zdaniem dokładnie przepowiedziały jaki będzie koniec PK. Najpierw przemowa Poyraza o tym jak to ludzie są zakochani w bólu i nieszczęściu, która była dla mnie znakiem, że finał będzie jednak tragiczny. To była jak dla mnie swoista rozmowa Ethem Bey’a z widzami, którzy jego zdaniem śledzą tę jego historię wiedząc jaki będzie finał, wiedząc, że nie będzie happy endu. Właśnie dlatego, że kochają ten specyficzny rodzaj bólu, a jednocześnie desperacko poszukują w tym bólu szczęśliwych momentów. Zupełnie jak nasi bohaterowie. Natomiast w 70 odcinku podczas jednej z przepięknych rozmów Poyraza i Albay’a, Ethem Bey powiedział nam dokładnie jak się skończy PK. I od tego momentu próbowałam się przygotować psychicznie na śmierć Aysegul. Było dla mnie oczywiste, że to Aysegul zginie, a Poyraz będzie tym, który oszaleje. Nie tylko dlatego, że już był po części wariatem, ale też dlatego, że Aysegul już przecież przeżyła śmierć Poyraza i okazała się niezwykle silna, mimo wszystko była w stanie poskładać swoje życie jakoś do kupy. Czego jak się większość spodziewała nie byłby w stanie zrobić Poyraz, właśnie dlatego, że to ona była tą siłą, która często przywracała go do normalności. W tej kwestii w finale nie było absolutnie żadnego zaskoczenia, ale też moim zdaniem nie miało być. Ethem Bey nam powiedział wprost jak się skończy serial i to była tylko kwestia tego, czy mu uwierzymy, czy stwierdzimy, że robi sobie z nas jaja. No tym razem nie robił…

Tak więc począwszy od tego odcinka, starałam się mentalnie przygotować na to co się wydarzy w finale. Na tą niewyobrażalną tragedię, która jednak była konieczna, żeby Ethem Bey mógł opowiedzieć historię, która w nim siedziała (o tym więcej w części 3). Nie było to łatwe, było mi też ciężko uczestniczyć w naszych rozkminach dotyczących finału na forum, bo widziałam, że wiele osób jednak ma nadzieję na szczęśliwe zakończenie, a ja byłam już wtedy pewna, że nie dosyć, że nie będzie szczęśliwego to będzie najbardziej tragiczne z możliwych. Ciężko mi przychodziło oswajanie się z tą myślą, bo prawda jest taka, że nie jestem przyzwyczajona do tragicznych zakończeń. Wprawdzie widziałam takich już wiele, ale nigdy nie chodziło o produkcję, którą kochałabym tak jak PK. Nigdy nie chodziło o bohaterów, których uwielbiałam i z którymi zżyłam się tak jak z bohaterami PK. Nigdy nie chodziło o bohaterów, których traktowałam prawie jak rodzinę i znajomych. I jakkolwiek debilnie to zabrzmi to taka jest prawda. Nigdy nie chodziło o bohaterów, którzy byli mi tak bliscy. Tak więc przygotowywanie się do śmierci Aysegul było dla mnie wręcz jak przygotowywanie się na śmierć bliskiej osoby. I wiem, że to nie jest normalne, ale już dawno ustaliliśmy, że poziom na którym przeżywam PK zakrawa o nienormalność, więc nie tym się będziemy tutaj zajmować Generalnie puenta całej tej historii jest taka, że śmierć Aysegul nie była dla mnie ani szokiem, ani zaskoczeniem. Wiedziałam, że to się wydarzy, nie wiedziałam tylko dokładnie jak i kiedy. I na sam fakt, że ma to się wydarzyć byłam w miarę przygotowana, natomiast nie byłam przygotowana na to jak nam tę śmierć przedstawi Ethem Bey…

Przyznam Wam się też, że na jakiś tydzień przed finałem miałam fazę pt. „Ethem Bey, chrzanię twój artyzm, twoję wizję i twój geniusz, dawaj mi happy end!!!” Ale oczywiście to była reakcja na to, że zbliża się finał, a że happy endu nie będzie to było oczywiste.

Oczywiście też wiedząc co się wydarzy dosyć ciężko mi się oglądało szczęśliwe chwile A/P/S w tym odcinku. Były przepiękne, tak pełne miłości, uśmiechów, nadziei, że moje serce nie wyrabiało wiedząc, że ten uśmiech, to spojrzenie, to może być ostatni gest tego typu jaki w serialu zobaczymy. I wiedziałam też, że tak jak przepiękne były chwile A/P/S, scena miłosna Poyraza i AG (po prostu serce mi na niej stanęło ) czy kolejne apogeum szczęście naszych protów w zielonym samochodzie, tak rozdzierająca serce będzie śmierć mojej najukochańszej pod słońcem bohaterki serialowej. I oczywiście nie pomyliłam się.

Część II – Śmierć Aysegul (czyli o tym jak przygotowanie g… dało )

Powiem szczerze, że seans finałowego odcinka upłynął mi poniekąd pod znakiem oczekiwania na TĘ scenę. Z jednej strony chłonęłam jeszcze ostatnie szczęśliwe chwile Aysegul i Poyraza, a z drugiej chciałam już mieć to za sobą. Wiedziałam, że będzie cholernie boleć, więc jakkolwiek idiotycznie to zabrzmi, marzyłam o momencie kiedy to się wreszcie stanie i już nie będę musiała sobie wyobrażać jak będzie boleć… I w momencie kiedy Poyraz zakomunikował Aysegul, że kończy im się paliwo, wiedziałam, że to musi być ten moment. Wstrzymałam oddech i kolejne sceny oglądałam w jakimś totalnie innym świecie, jakby stojąc obok siebie, próbując sobie od czasu do czasu przypominać, że trzeba wziąć oddech…

Wszyscy dobrze wiemy, że Ethem Bey i jego ekipa reżysersko-montażowo-muzyczna potrafią robić dramę jak nikt inny. Mieliśmy już w serialu wiele przepięknych scen tego typu, więc było do przewidzenia, że scena śmierci Aysegul będzie równie poetycka i dramatyczna jak wiele poprzednich. I oczywiście była!!! Rozniosła moje serce w drobny mak!!!! Od momentu kiedy było oczywiste, że to „już” naprawdę nie mogłam złapać oddechu, a łzami to byłam zalana już od dawna. I po raz kolejny Burcin zamordowała mnie swoim aktorstwem. Najpierw w momencie kiedy pojawiła się Nevra i Aysegul jakby już wiedziała, że to są ostatnie chwile jej życia. Że tym razem nie stanie się żaden cud. Jej spojrzenie mówiło wszystko. A potem kiedy zaczęła swój monolog to już totalnie odleciałam z rozpaczą!!! Nie wiedziałam co ze sobą zrobić… To co Burcin potrafi zrobić nie tylko ze swoją twarzą, ale też ze swoim głosem to jest po prostu niemożliwe!!!! A każde słowo Aysegul wbijało kolejny mały sztylecik w moje serce!! Ujęcia z jej punktu widzenia – jak robi jej się czarno przed oczami, jak wychodzi na zewnątrz i widzi Poyraza rozłożyły mnie kompletnie. Nie wiedziałam jak się nazywam, gdzie jest podłoga, a gdzie sufit… Byłam zlana potem, zalana łzami, było mi słabo, niedobrze i czułam, że moja dusza umiera. Czułam się jakbym obserwowała śmierć ukochanej osoby i nie mogła nic zrobić. Jeszcze zanim Nevra dźgnęła Aysegul to miałam ochotę wejść do tego pieprzonego ekranu, rzucić się na nią, obronić Aysegul… To jest niewyobrażalne jak realna dla mnie była ta scena. Naprawdę czułam się jakbym była razem z Aysegul w tej łazience i patrzyła z przerażeniem i w totalnej panice jak ją mordują…

I oczywiście zamordował mnie też moment, w którym Aysegul wychodzi z tej łazienki, a Poyraz rozkłada ręce jakby chciał ją przytulić, a po chwili orientuje się co jest grane… Jego rozpacz rozdarła mi serce!!! Nie mogłam na to patrzeć. Mimo że wiedziałam, że tak będzie, że na pewno Ethem Bey nie oszczędzi nam rozpaczy Poyraza po śmierci Aysegul, to ta scena mnie doprowadziła do stanu, w którym miałam ochotę wyskoczyć przez okno, żeby przestało boleć. Ten monolog Aysegul, panikujący Poyraz i wreszcie ta koszmarna czarno-biała stop-klatka w momencie kiedy Aysegul umiera…. Tuż po słowach, że ciężko jej zostawić Poyraza i Baba na pewno będzie cierpiał, ale zobaczy brata i tak bardzo stęskniła się za mamą… I w ogóle to co reżyser zrobił w tym konkretnym fragmencie tej sceny to jest mistrzostwo świata!!! Ta zmiana kolorów pokazująca nam, że Aysegul walczy, już prawie odchodzi, na chwilę znowu wraca, ale wreszcie już nie jest w stanie dalej walczyć… Ten płacz Poyraza w momencie kiedy my widzimy, że Aysegul już nie żyje, potem jego zrozpaczona twarz i wreszcie normalne kolorowe ujęcie, kiedy już wiemy, że Poyraz ma na rękach martwą Aysegul… Ja pierdzielę!!! To było coś niewyobrażalnego jak ta scena mną wstrząsnęła! Nie mogłam i do tej pory nie mogę pojąć jak to się dzieje, że człowiek tak bardzo przeżywa fikcyjną rzeczywistość. Byłam w totalnej rozsypce. Szlochałam, krzyczałam, kopałam kosz na śmieci, który stoi pod moim biurkiem, no coś niewyobrażalnego. I żadne przygotowania tutaj na nic się nie zdały, zostałam totalnie pokonana przez Ethem Bey’a. Zabił mnie na milion sposobów, porwał moją duszą na milion kawałeczków!!! I normalnie nienawidzę go za to, że ma rację, że ludzie są masochistami zakochanymi w cierpieniu. Bo choć serce mi cały czas krwawi to nie mogę przestać oglądać i podziwiać tej sceny!! Absolutny majstersztyk jeśli chodzi o aktorstwo, muzykę, reżyserię… Coś genialnego!!! To jest koszmarne, że coś tak bolesnego może być takie piękne!!! Nie potrafię tego pojąć. Nie rozumiem też jak to jest, że człowiek sam siebie skazuje na przeżywanie tak koszmarnego momentu tyle razy… Monolog Aysegul był dla mnie porywający, absolutnie elektryzujący!! Tak jak pisałam, wbijał mi sztylet po sztylecie w serce, ale słuchałam go i patrzyłam na Burcin absolutnie oczarowana! Nie miałam już łez, zastanawiałam się czy przypadkiem nie wezwać karetki, ale nie mogłam kurde przestać się zachwycać! Ethem Bey po raz kolejny zrobił coś co wydawało mi się nie do zrobienia, a gdyby kiedyś spróbował pobić to co ze mną zrobiła scena śmierci Aysegul to jak słowo daję bym już tego nie przeżyła.

Jak to zawsze w przypadku PK bywało, monologi zarówno Aysegul, jak i Poyraza absolutnie zabójcze, zawierające tyle prawd o życiu i o naszych bohaterach. Scenariuszowy geniusz po prostu!!!! Jestem pod takim wrażeniem, że naprawdę się ogarnąć nie mogę nie tylko z bólu po śmierci Aysegul.

A żeby zobrazować Wam jak bardzo wstrząsnęła mną śmierć Aysegul, choć teoretycznie starałam się być na nią przygotowana, to powiem Wam, że przez prawie 24h od tej sceny nie byłam w stanie nic zjeść. W czwartek wieczorem to się zaczęłam zastanawiać czy nie będę musiała się do jakiejś kroplówki podłączyć jak tak dalej pójdzie… Ale na szczęście mój organizm się ogarnął i w nocy z czwartku na piątek zjadłam pierwszy posiłek od czasu obiadu przed seansem w środę… Aha, no i póki co mam za sobą dwie nieprzespane noce, ale mam nadzieję, że dzisiaj już będę trochę spokojniejsza i uda się przespać kilka godzin pod rząd

Część III – Dlaczego PK musiało się skończyć tragicznie?

To jest pytanie, które na pewno wiele osób sobie zadaje. Nie oszukujmy się, jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że kiedy pojawia się napis „Koniec” w serialu wszyscy źli bohaterowie zostają ukarani, wszyscy dobrzy bohaterowie są w miarę szczęśliwi, a my możemy wyobrażać sobie jak pięknie i różowo będzie teraz wyglądało ich życie. A kiedy serial kończy się inaczej to jest nam jakoś ciężej na sercu, to na pewno. Wydaje się to takie koszmarnie niesprawiedliwe, bo przecież Poyraz i Aysegul tyle przeszli, że naprawdę jak nikt inny zasłużyli na szczęście. Więc k…. dlaczego???!!! Jest wiele osób, które nie potrafią zrozumieć tego tragicznego zakończenia, mówiąc że jest ono bez sensu, że tak się nie robi po tylu odcinkach, że proci powinni być szczęśliwi razem i tak dalej. I owszem, w zdecydowanej większości seriali tak by było, ale tak jak przez całe 82 odcinki PK nie było jak większość seriali, tak nie zmieniło się to w końcówce. Ale tragiczne zakończenie to nie było coś co Ethem Bey sobie wymyślił, żeby być oryginalnym i skończyć serial inaczej niż większość ani tym bardziej kogokolwiek zaszokować. Nie, po prostu taki finał miała historia, którą nam przez te 82 odcinki opowiadał. Odpowiedź na pytanie dlaczego finał musiał w moim odczuciu być tragiczny jest dosyć złożona, więc poniżej przedstawiam Wam wszystkie jej komponenty widziane oczywiście moimi oczami.

1) PK to nie jest historia miłości Poyraza i Aysegul ani ich drogi do szczęścia, to historia drogi Poyraza do szaleństwa. Drogi, która zaczęła się długo przed rozpoczęciem serialu, a jego historia z Aysegul oraz wydarzenia z tych 82 odcinków były tylko jej finałowym odcinkiem. Ta piękna historia miłosna to był dla nas tylko swoisty bonusik. Owszem, oddaliśmy Aysegul i Poyrazowi serce i duszę, przeżywaliśmy z nimi wszystkie radości i smutki, ale tu nigdy nie chodziło o nich jako parę tylko zawsze o Poyraza broniącego się przed obłędem. Na przestrzeni tych 82 odcinków obserwowaliśmy jak Poyraz stopniowo pęka, jak poszczególne wydarzenia łamią go i zmuszają do zrobienia rzeczy, których normalnie by nie zrobił. Porwania i postrzelenie Sinana, aborcja dokonana na Aysegul, śmierć Sefera, wreszcie jego własna „śmierć” oraz wszystko co przeżył podczas misji w Syrii… To jak i wiele innych pomniejszych wydarzeń odcisnęło na nim takie piętno, że choć bardzo się starał zachować normalność, z każdym ciosem był coraz bliżej obłędu. Widać to chociażby jak porównamy Poyraza z 1 sezonu, który był zagubionym nieco policjantem próbującym oczyścić swoje imię z Poyrazem z 3 sezonu, czyli nieobliczalnym narwańcem nie wahającym się zabijać w obronie bliskich, ale nie tylko. I choć wiele tych jego zabójstw usprawiedliwiamy obroną konieczną czy obroną życia innych to prawda jest taka, że przychodziły one Poyrazowi z coraz większą łatwością, jakby zaakceptował fakt, że jego życie tak musi wyglądać i nie ma na nie recepty albo jakby nie do końca zdawał sobie sprawę z tego co robi. I to po części była prawda, bo przydarzały mu się takie rzeczy, które każdego by złamały, ale nie zmienia to faktu, że to wszystko powoli doprowadzało go do prawdziwego szaleństwa.

Na przestrzeni tych 82 odcinków widzimy wyraźnie, że Sinan i Aysegul to są dwie osoby, które są w stanie ochronić Poyraza przed szaleństwem. Sinan, bo jest jego synem, a nie do końca wiedząc jakie jego ojciec ma problemy, a Aysegul już bardziej świadomie, oferując mu wsparcie i głos rozsądku, którego tak bardzo potrzebuje. I niestety bolesna prawda jest taka, że żeby pokazać drogę Poyraza do całkowitego szaleństwa trzeba było zdecydować się na niezwykle bolesny krok, czyli zabicie Aysegul. Oczywiście rozdziera mi to serce niesamowicie, ale wiem, że to była historia, którą Ethem Bey chciał nam opowiedzieć. I choć pokochałam Poyraza i Aysegul całym sercem i życzyłam im jak najlepiej to wiem, że ich przepiękna historia była tylko środkiem do celu, do pokazania nam co wreszcie definitywnie złamie Poyraza. I jak się okazuje jedyne co mogło osiągnąć taki cel to strata Aysegul.

Prawda jest taka, że sam Poyraz wielokrotnie w serialu przepowiedział swoją przyszłość, czy też w pewien sposób swój koniec, ale oczywiście zawsze braliśmy to trochę z przymrużeniem oka. Ale w którymś odcinku powiedział nawet coś w stylu, że jeżeli zwariuje to tak na dobre. No i stało się. Zwariował na dobre zostawiając w realnym świecie Sinana, a zamykając się w tym nierealnym z Aysegul.

Dodatkowymi aluzjami co do przyszłości i zakończenia dla Poyraza były też jego liczne wycieczki na oddziały psychiatryczne. Zawsze się z nich śmialiśmy i komentowaliśmy jak bardzo Poyraz tam pasuje, ale nie zawsze do końca byliśmy świadomi, że Ethem Bey wpycha nam przed oczy jakie ma zamiary wobec Poyraza. Bo oto stało się, Poyraz naprawdę wylądował w wariatkowie, a to wcześniejsze jego bywanie tam nie było dla efektów komicznych. To była przepowiednia…

Tak jak pisałam, przez jakiś czas łudziłam się, że może zaserwują nam w PK otwarte zakończenie, nawet cliffhanger, ale uświadomiłam sobie, że jeżeli ma zostać ukazana droga Poyraza do kompletnego obłędu to musi się stać tragedia. Jedynymi tragediami, które byłyby w stanie go doprowadzić do szaleństwa są oczywiście utrata Sinana albo Aysegul. A z racji tego, że ten serial zawsze był bardziej o ojcu i synu niż o kochankach, wybór padł na Aysegul. To cholernie smutne, że Aysegul musiała zginąć, ale to było po prostu konieczne, żeby pokazać całą drogę jaką Ethem Bey miał przewidzianą dla Poyraza. Bo tak jak pisałam na początku tego podpunktu, PK to nie była historia miłości Poyraza i Aysegul, to była historia człowieka, którego życie tak doświadczyło, że w końcu postradał zmysły. Historia postaci tragicznej, która w pewien sposób zawsze zdawała sobie sprawę z tego jaki los ją czeka… Nie od parady serial jednak nazwany był Poyraz Karayel – nie tylko dlatego, że wokół niego kręciła się historia i to on zespolił ze sobą poniekąd dwa światy (ten mafijny i ten „normalny”), ale przede wszystkim dlatego, że to była jego historia, której nasza kochana Aysegul stanowiła tylko wycinek…

2) PK to dla mnie swoista metafora życia, która ukazuje filozofię życiową, którą ja osobiście sama też wyznaję. A mianowicie ukazuje szczęście nie jako jakieś magiczne miejsce czy czas, do którego dążymy i dążymy, aż wreszcie udaje nam się je osiągnąć, a raczej jako serię szczęśliwych momentów przerywanych czasami tymi mniej szczęśliwymi. Bo takie jest życie. Nigdy nie docieramy do momentu, w którym wszystkie nasze problemy magicznie znikają i jest tylko szczęście, szczęście i szczęście. Nie, są szczęśliwe chwile, z których trzeba czerpać ile się da, bo za chwilę może się coś znowu zwalić albo w ogóle wydarzyć się jakaś tragedia. I to właśnie zostało ukazane w serialu. Całe 82 odcinki to pasmo szczęśliwych i tragicznych chwil przeżywanych przez naszych bohaterów, aż do momentu kiedy z jednej tragedii już nie dało się wyjść Bo tak jest też w życiu… I zabrzmi to banalnie, ale jak to mówią „Nie znasz dnia ani godziny”. Tragedia może ci się przytrafić w każdym momencie i dlatego tak ważne jest, żeby jak najlepiej wykorzystać te szczęśliwe chwile. Taki był też zawsze Poyraz – pomimo tylu nieszczęść, które mu spadały na głowę, starał się zachowywać optymizm, żartować i nawet te tragiczne momenty zamienić w chwile szczęścia. I dzięki takiemu podejściu do sprawy Ethem Bey’a przez te 82 odcinki mieliśmy więcej szczęśliwych chwil niż kiedykolwiek widziałam w innym serialu. I choć śmierć Aysegul strasznie mnie boli, to nie zamieniłabym tych cudownych szczęśliwych scen na inne tylko po to, żeby mieć potem happy end. Pewnie, że może trochę człowiekowi lepiej by było na sercu, to normalne, ale Ethem Bey chciał nam pokazać właśnie jak to jest z tym szczęściem w życiu i pokazał to idealnie na przykładzie Poyraza i Aysegul. A im częściej Poyraz mówił o tym jacy „kiedyś” będą szczęśliwi, tym bardziej było wiadomo, że to magiczne „kiedyś” nigdy nie nastąpi… Bo Poyraz i Aysegul byli po prostu tak prawdziwi jak każdy z nas i żyli jak każdy z nas – po prostu kochali się, kiedy mogli to starali się być szczęśliwi i walczyli z przeciwnościami losu… Walczyli i niestety w rezultacie polegli, tak jak wiele innych osób, oczywiście niekoniecznie fikcyjnych. Ich historia jest niesamowicie tragiczna, ale też przepiękna, bo to co przeżyli nie przydarza się każdemu i choć jak wiele innych osób nigdy nie zaznali tego magicznego szczęście na koniec, przeżyli wiele pięknych i szczęśliwych chwil razem, które my mieliśmy okazję przeżywać razem z nimi. Zresztą mam wrażenie, że sam Poyraz tak ciągle mówiąc o tym szczęściu trochę zaklinał rzeczywistość, bo strasznie chciał wierzyć, że tak naprawdę kiedyś będzie, ale w głębi serca wiedział, że nie, że nie taką przyszłość los dla niego wybrał.

Śmierć Aysegul boli tym bardziej też dlatego, że na przykład taka Songul, która przez cały czas knuła i spiskowała, dopięła wreszcie swego i będzie miała swoje wymarzone życie, a Aysegul, która tak naprawdę poza Sinanem była osobą o najczystszym sercu w całym serialu, nigdy nie przeżyje swojego szczęśliwego życia u boku ukochanego mężczyzny. I można się naprawdę wkurzać, że tak nie powinno być, że to niesprawiedliwe… Ale właśnie tak jest w życiu – gnoje i popaprańce dożywają później starości, a ci dobrzy i niewinni są nam odbierani za wcześnie… I to oczywiste, że wiele postaci z serialu bardziej zasłużyło na śmierć – chociażby cała nasza mafia (razem z Poyrazem), którą tak uwielbiamy, a która ma swoich rękach tyle krwi. Wydawać by się mogło, że to oni powinni zapłacić za to wszystko co zrobili, a nie niewinna Aysegul. Ale właśnie w tym wszystkim jest coś pięknie tragicznego – oni zapłacą za to wszystko właśnie tracąc Aysegul. Poyraz zwariował, Bahri też długo nie wytrzymał, Sadrettin mimo że niby wreszcie osiągnął to na co tyle czekał, też przez całe życie będzie musiał się zmagać z bólem utraty siostry. To strasznie bolesne, że trzeba było w ten sposób poświęcić Aysegul, ale to było jedyne zakończenie, które nie byłoby zakłamane. Jedyne które nie poddawałoby pod wątpliwość sensu całego serialu. I choć często od serialu oczekujemy, że pokaże nam rzeczywistość inną niż ta prawdziwa pełna bólu i niesprawiedliwości, to przy PK prawie od początku było wiadomo, że to nie będzie bajka z cudownym happy endem. Że to będzie właśnie odzwierciedlenie życia, które nie zawsze jest sprawiedliwe i niestety bardzo często daje kopa tym, którzy na to nie zasługują….

A tak już odchodząc trochę od metafor życiowych i innych takich i skupiając się na tym, że to był jednak serial, a my byliśmy widzami, to napiszę jeszcze jedną rzecz nieco powiązaną z tym co napisałam powyżej. Dla mnie przygoda z PK to nie było oczekiwanie na szczęśliwy finał. To było przeżywanie co tydzień niesamowitych emocji, emocji jakich nigdy dotąd żaden serial mi nie dostarczył. Przeżywanie radości i smutków naszych bohaterów, bez względu na to jaki będzie finał, a od pewnego czasu mając pewność, że będzie tragiczny. Tak wiele seriali jest właśnie jedynie oczekiwaniem na to, żeby wreszcie bohaterowie byli na końcu szczęśliwi. Człowiek z odcinka na odcinek na coś czeka, wszystko idzie nie tak jakby sobie wyobrażał, co odcinek to przeżywa jakieś rozczarowanie, ale pociesza się tym, że chociaż w finale będzie happy end. I ja się cieszę niezmiernie, że PK nie było tego typu serialem. Że każdy odcinek był niesamowitą przygodą, że szczęścia z bohaterami mimo wszystko zaznaliśmy wielokrotnie podczas tych 82 odcinków. Czasem krótkotrwałego, czasem przerywanego przez przeciwności losy, ale jednak szczęścia. Takiego prawdziwego, życiowego, a nie tego wyimaginowanego, którego tak naprawdę nikt w życiu nie zazna.

3) Zarówno Poyraz, jak i Aysegul są postaciami na swój sposób tragicznymi. Obydwoje przez całe życie starali się żyć według pewnych zasad, reguł, tego co uważali za dobre i właściwe, ale ze względu na pewne uwarunkowania i otaczającą ich rzeczywistość, od której nie mogli uciec, nie byli w stanie ułożyć sobie normalnego życia. Aysegul zawsze byłaby córką mafii, która kocha swojego ojca i nie potrafi się definitywnie od niego odsunąć, a Poyraz zawsze byłby wariatem, który coraz bardziej wsiąka w mafijny świat. Na przestrzeni całego serialu widać, że nawet gdyby chcieli to nie są w stanie oderwać się od rzeczywistości, w którą zostali wrzuceni. Rzeczywistości brutalnej, tragicznej i nie pozwalającej myśleć o spokojnym szczęśliwym życiu. Owszem, Poyraz i Aysegul nie raz rozmawiają o tym, że kiedyś te kłopoty się skończą, że kiedyś będą szczęśliwi , ale rzeczywistość jest zupełnie inna. Kłopoty (a właściwie tragedie) się nie kończą, a jedyne szczęście na jakie mogą sobie pozwolić to te krótkie chwile pomiędzy kolejnymi ciosami, które przygotowało dla nich życie. Ciosami, które by się nigdy nie skończyły. I wydaje mi się, że w głębi duszy oni obydwoje byli tego świadomi.

Wielokrotnie zachwycaliśmy się, że Poyraz i Aysegul nie są jak inne pary serialowe, sam Poyraz też często mówił, że oni są inni, że normalność im nie przystoi. Mieliśmy sceny, w których skonfrontowana była rzeczywistość i problemy „normalnych” par z rzeczywistością Poyraza i Aysegul (pacjentka zwierzająca się Aysegul). Pamiętamy scenę, w której Poyraz atakuje Aysegul laserem, bo przecież oni nie mogą tak od razu przejść do normalności. Wszystko to w konwencji nieco humorystycznej, ale tak właściwie to była gorzka prawda dotycząca tego co ich czeka. Skoro nie są jak normalne pary to i też ich koniec nie może być normalny pt. domek, biały płot, pies, dwójka dzieci itp. I tak jak pisałam, wydaje mi się że w głębi duszy oni obydwoje wiedzieli, że nie będą mieli tego swojego bajkowego końca i dlatego tak kurczowo chwytali się tych szczęśliwych chwil, które udało im się wyskrobać pomiędzy tymi wszystkimi tragediami. I dlatego też ich historia była tak inna od historii wielu serialowych par. Oni po prostu żyli chwilą, żyli tym, że mogą być razem, a nie czekali na to magiczne „kiedyś”, bo w głębi duszy wiedzieli, że nie będą mieli swojego „żyli długo i szczęśliwie” i trzeba brać z życia co dają. W przypadku wielu innych par serialowych obserwujemy ich walkę przeciwko intrygom i przeciwnościom losu w oczekiwaniu na to, żeby wreszcie mogli być razem, natomiast w przypadku Poyraza i Aysegul po prostu oglądaliśmy ich razem, podglądaliśmy jak wygląda ich wspólne życie. Byli razem, bo choć często mówili o tym magicznym szczęściu to byli świadomi tego, że innego życia razem jak to tu i teraz nie będą mieli. Niesamowicie wymowna jest dla mnie tutaj rozmowa telefoniczna Poyraza i Aysegul z 78 odcinka, kiedy Aysegul niby przeklina Poyraza za to, że go poznała, ale tak naprawdę nie wyobraża sobie życia bez niego. I dla mnie to jest taka swoista akceptacja swojego losu, że nawet jeżeli coś jej się stanie, to przynajmniej przeżywa to, co przeżywa u boku ukochanego mężczyzny.

Niesamowicie tragiczne w tym wszystkim jest to, że obydwoje z nich spotkał dokładnie taki los od jakiego desperacko starali się uciec. Aysegul przecież odcięła się początkowo od Bahriego między innymi dlatego, że nie chciała żyć w wiecznym strachu o swoje życie, a Poyraz z kolei całe swoje życie starał się nie zwariować. I co? Aysegul wylądowała zdecydowanie przedwcześnie w piachu, a Poyraz w wariatkowie… Naprawdę czasem nienawidzę Ethem Bey’a za to, że to co nam serwuje jest tak tragicznie przepiękne….

4) Szczęśliwe zakończenie w PK byłoby totalnym zaprzeczeniem tego co ten serial chciał nam przez 82 odcinki powiedzieć. Przecież serial, który tyle razy mówił o bólu, cierpieniu, złu, o tym jak niemożliwym jest odnaleźć szczęście, serial tak poetycki i filozoficzny, tyle razy analizujący ludzką naturę nie mógł się zakończyć zwykłym happy endem i magicznym zniknięciem wszystkich problemów świata. Po prostu nie mógł!!! To jest bardzo ciężkie do zaakceptowania, i oczywiście jest to coś do czego jako widzowie nie jesteśmy tak naprawdę przyzwyczajeni. Większość seriali, nawet poza banalnymi telkami, z reguły kończy się dobrze. I nie ma w tym nic złego. To normalne, że ludzie wolą bajkowe zakończenia niż dramaty, których mają na co dzień pełno w życiu. Ale PK było tak specyficznym serialem, ogromnym wyrazem spojrzenia naszego Ethem Bey’a na rzeczywistość, że nie łapało się do końca w żadne ramy ani gatunkowe ani związane z tym jakie są oczekiwania co do zakończenia serialu. I jeżeli ktoś oglądał PK tylko i wyłącznie dla szczęśliwego zakończenia historii Poyraza i Aysegul to moim zdaniem zupełnie nie zrozumiał tego serialu. Owszem, historia Poyraza i Aysegul to była główna historia romantyczna w serialu, ale to nie ona wbrew pozorom była głównym jego wątkiem. Była jedynie katalizatorem tego co stało się w finale, a o czym pisałam w punkcie 1. Jest to dosyć nietypowe i coś do czego widzowie nie są przyzwyczajeni kiedy mamy w serialu parę protów, ale taka jest prawda. Więc jeżeli serial miał być wierny sobie i temu co te wszystkie filozoficzne wywody w tych 82 odcinkach chciały nam powiedzieć, to nie mógł się zakończyć happy endem, w którym dobro wygrywa ze złem, a wszyscy nagle są magicznie szczęśliwi. Wtedy te wszystkie opowieści o życiu i cierpieniu, którymi się tak zachwycaliśmy okazałyby się picem na wodę i tylko i wyłącznie zapychaczami czasu antenowego. A one przecież przygotowywały nas właśnie na ten tragiczny finał i kazały poniekąd cieszyć się każdym odcinkiem serialu tak jak każdym dniem w życiu. Nie wiem do końca jak to wyjaśnić, ale ja czułabym się poniekąd trochę oszukana gdyby PK zakończyło się happy endem. Pewnie, nie czułabym teraz tego permanentnego ścisku w sercu, do oczu nie napływałyby mi łzy na samo wspomnienie szczęśliwych chwil Poyraza i Aysegul, ale zastanawiałabym się po co było te 81 wyjątkowych odcinków, tak różnych od wszystkiego co do tej pory widzieliśmy w TV, żeby w finale wszystkiemu zaprzeczyć i powiedzieć „Haha, te wszystkie gadki i ta cała poetycka analiza życia to było tak dla jaj, bo przecież wiadomo, że serial się musi zakończyć szczęśliwie.” Otóż wcale nie wiadomo i cieszę się niezmiernie, że zakończenie PK było kulminacją tego do czego Ethem Bey nas przez tych ponad 80 odcinków starał się przygotować. Że nie wyszło na to, że to zło to tylko taka ściema, bo wiadomo że dobro zawsze zwycięża. Ethem Bey nie przytaczał nam tylu tragicznych historii po to, żeby się popisać swoją znajomością literatury i tragedii, robił to po to, żeby nam uświadomić, że to ci najbardziej nieszczęśliwi przechodzą do historii, że to ich losy są zapamiętywane na wieki. I tak właśnie będzie z historią Poyraza i Aysegul. Historią przepiękną, zapierającą dech w piersiach, ale mającą niestety przedwczesny koniec.

Część IV – dwa zakończenia

Jak zapewne każdy z Was zauważył w finale PK nasz kochany genialny Ethem Bey po raz kolejny niejako zadrwił sobie z tego co mieści się w ramach „tradycyjnego” serialu. Wielokrotnie robił to pisząc scenariusz do tych 82 odcinków kiedy wydawało się, że stosuje tanie chwyty, które tak często można zobaczyć w innych serialach, a potem wszystko układało się zupełnie inaczej niż moglibyśmy się spodziewać. W finale było podobnie. Pierwsza część finału to tak ogólnie typowy finałowy odcinek – ostateczna rozprawa z wrogami, piękne szczęśliwe chwile protów itp. I właściwie każdy serial zakończyłby się na cudownej scenie kiedy Aysegul i Poyraz śpiewają w samochodzie. Ethem Bey nie jest głupi, doskonale wie, że pewnie większość z widzów takiego właśnie zakończenia by oczekiwała. Ale problem jest jeden – to nie była historia, którą on chciał nam opowiedzieć. To nie byłoby jego zakończenie. I zresztą jak się ogląda tę scenę to człowiek ma nieodparte wrażenie, że coś w niej nie gra. Ona jest po prostu zbyt szczęśliwa i niestety na kilometr czuć, że nie ma opcji, żeby PK się skończyło w taki sposób. I dlatego też w końcowej części odcinka Ethem Bey oferuje nam zakończenie zgodne ze swoją wizją tej historii, zgodne z tym do czego zmierzały wszystkie 82 odcinki. Łatwo zaakceptować takie zakończenie? Oczywiście, że nie. Ono wyrywa człowiekowi serce i rozdziera je na malutkie kawałeczki. Wylewa na człowieka nie kubeł zimnej wody, ale kubeł kwasu. Po kuble zimnej wody stosunkowo łatwo się otrząsnąć, ale po czymś takim zdecydowanie nie. Ale jeżeli ktoś naprawdę uważnie śledził historię Poyraza to wie, że to jest jedyne zakończenie, które ma sens i jest spójne z wizją całego serialu. Dla widza jest naprawdę koszmarem, ale też i nieziemskim przeżyciem.

Część V – ewolucja Poyraza

Tą kwestię omawialiśmy już wiele razy, bo oglądając PK nie da się nie zauważyć jaką przemianę przechodzi Poyraz pod wpływem wszystkich tych wydarzeń, które mamy okazję obserwować na ekranie. Trochę już mówiłam o tym w poprzednich częściach, ale tutaj chciałabym trochę bardziej dokładnie przeanalizować tą przemianę i wszystko to, co doprowadziło Poyraza do stanu, w którym znalazł się na koniec serialu. Oczywiście swoistym gwoździem do trumny była śmierć Aysegul, ale to wszystko zaczęło się dużo dużo wcześniej. Nawet samo zwariowanie Poyraza nastąpiło jeszcze przed śmiercią Aysegul, a po niej tylko się dopełniło… No ale zacznijmy od początku….

Od samego początku PK to serial o nieszczęściach jakie spadają na Poyraza. Oczywiście wątków w serialu jest dużo więcej i nie wszystkie dotyczą bezpośrednio naszego bohatera, ale jednak nie bez powodu serial nazywa się Poyraz Karayel. W miarę jak akcja serialu się posuwa do przodu, te nieszczęścia, które spotykają Poyraza są coraz gorsze. Na początku jest w sumie dosyć „lajtowo” – Poyraz „tylko” zostaje wrobiony w aferę łapówkarską, a przebrzydły teść chce mu odebrać syna. Oczywiście jest to straszne, ale mimo wszystko cały czas dosyć przeciętne jak na tragedie. Prawdziwa jazda zaczyna się oczywiście w momencie pojawienia się psychicznego Adila i jego nienawiści do Bahriego oraz wszystkim, co z Bahrim związane, łącznie z niewinnym dzieckiem, w którego żyłach miała płynąć krew Bahriego. To, co stało się w końcówce 43 odcinka to pierwszy wyraźny impuls, którego Poyraz nie był już w stanie ogarnąć, nie był sobie w stanie poradzić z ciosem, jaki zaserwował mu Adil. I oczywiście pierwszym wyraźnym sygnałem, że tak się dzieje było zabicie lekarza, który dokonał aborcji. Więcej na ten temat pisałam po odcinku 44, więc teraz nie będę się powtarzać, ale chciałabym wyróżnić w kolejne w moim odczuciu etapy/momenty, w których widzimy, że Poyraz coraz bardziej się łamie, jest coraz bardziej bezradny i coraz bardziej zbliża się do szaleństwa, robiąc rzeczy, które budziły w nas przecież wiele wątpliwości.
Odcinek 61 i wejście Poyraza po Aysegul do ambasady – pojawiło się wiele komentarzy na temat tego w jaki sposób Poyraz rozprawiał się z bandziorami, że strzelał do nich jak popadło, nawet do leżących bezbronnie na ziemi itp. Dla mnie to był znak, że Poyraz powoli przestaje ogarniać rzeczywistość i prawa, na straży których przecież przez długi czas stał. Owszem, cały czas odróżnia dobro od zła, ale granica tego, co jest dobre wyraźnie mu się przesuwa i więcej rzeczy jest dla niego do zaakceptowania.
Odcinek 73 i zabicie Halila – to był kolejny moment, w którym wiele osób zrobiło wielkie oczy i WTF??? Poyraz tak sobie po prostu wziął i zastrzelił gościa, który nikomu ani niczemu bezpośrednio nie zagrażał. W sumie przeszliśmy nad tym do porządku dziennego, ale nie zmienia to aktu, że w Poyrazie cały czas coś pękało, cały czas robił rzeczy, które kiedyś uznałby za absolutnie niedopuszczalne.
Odcinki 78 i 79 – porwanie Aysegul i Sinana było moim zdaniem przełomowym wydarzeniem jeśli chodzi o Poyraza i jego szaleństwo. Zresztą bardzo wymowna była tutaj rozmowa z Albay’em w łazience w 79 odcinku, w której Poyraz mówi, że już nie ma sił. Nie ma sił walczyć z całym światem, który jest przeciwko niemu, że może bycie dobrym wcale nie jest takie złe, że może trzeba przejść na tą drugą stronę. I moim zdaniem po 79 odcinku i całej tej dramie związanej z Sinanem to właśnie się dzieje. Poyraz owszem cały czas jest cudowny, chce bronić Aysegul i Sinana, ale jednocześnie puszczają mu wszelkie hamulce związane z obowiązującymi prawami. Teraz już nie ma oddawania kogoś w ręce wymiaru sprawiedliwości, teraz sprawiedliwość wymierzamy my. Końcówka 79 odcinka to właśnie moim zdaniem chciała nam powiedzieć. Owszem, niby nasza mafia stoi po dobrej stronie, chce zniszczyć terrorystów, ale już nie w ramach prawa, a w ramach odwetu i zemsty.
Tutaj chciałam zrobić małą adnotację, którą wyjątkowo napisałam po przeczytaniu komentarza Lineczki do 81 odcinka, bo komentarz ten było dowodem na to, że ja naprawdę nie zwariowałam oglądając PK i inni też widzą to, co ja Lineczka napisała, że po porwaniu Sinana i Aysegul Poyraz stał się inny, wycofany, jakby coś w nim pękło… I tak moim zdaniem było. Po tych wydarzeniach zaczęła się ostatnia prosta Poyraza do totalnego szaleństwa, która oczywiście miała swój finał podczas śmierci Aysegul.
Odcinek 82 – Poyraz traci zmysły. Oczywiście Poyraza jako wariata w psychiatryku widzimy dopiero po śmierci Aysegul, ale moim zdaniem Poyraz oszalał już trochę wcześniej. To, co zrobił z członkami Inicjatywy (a wcześniej z dostawcą broni), sposób w jaki się ich pozbył, jak bawił się zabijaniem, to dla mnie był znak, że Poyraz już oszalał, że już nie dał rady inaczej walczyć z tym całym złem. Potem niby wrócił jako bohater do domu, mieliśmy cudowne scenki z Aysegul i Sinanem, ale z Poyrazem już wtedy nie było dobrze. A dzieła oczywiście dopełniła śmierć Aysegul, po której Poyraz już totalnie stracił kontakt z rzeczywistością i już nawet ani na chwilę nie potrafił udawać normalnego.

Część VI – podsumowanie ogólne

Zakończenie PK mną absolutnie wstrząsnęło, zatrzęsło, doprowadziło do stanu, w którym zapomniałam jak się nazywam. Było koszmarnie i nieziemsko smutne, ale totalnie w klimacie serialu i absolutnie do niego pasujące. To nie była tylko drama dla samej dramy, to była drama, która miała swój konkretny cel. To była tragedia, która musiała się wydarzyć, żeby Ethem Bey mógł nam opowiedzieć swoją historię. Historię Poyraza Karayela, dla którego jednym z najbardziej przełomowych momentów w życiu była właśnie utrata ukochanej kobiety. To boli niemiłosiernie i ja pewnie do końca życia będę opłakiwać moją ukochaną Aysegul, ale wybierając się w podróż z PK, zaufałam Ethem Bey’owi i zaufałam historii, którą on chciał nam opowiedzieć. Bo to była jego historia i jego wizja. I choć nie do końca mieści się ona w tradycyjnych ramach opowieści jakie mamy okazję oglądać w TV (zwłaszcza jeśli chodzi o zakończenie) to dla mnie to jest najpiękniejsza historia jaką w życiu widziałam na ekranie. Nie tylko jeśli chodzi o Poyraza i Aysegul, którzy na zawsze pozostaną moją ulubioną serialową parą, ale całościowo ta historia mnie po prostu zachwyciła. Wszystko co Ethem Bey chciał nam powiedzieć, wszystkie postacie, które stworzył przemówiły do mnie z niesamowitą siłą. Milion razy już pisałam jakie wrażenie na mnie zrobił ten serial, więc nie będę się powtarzać, ale powiem tylko że finał, choć tak tragiczny i tak smutny, sprawił, że pokochałam tę produkcję jeszcze bardziej i że jest ona jeszcze bliższa mojemu sercu. Nie sądziłam, że to możliwe i jako ktoś wychowany raczej na telkach latino i happy endach bałam się strasznie, że tragiczny finał sprawi, że będę odbierać PK jakoś inaczej, że będzie mnie to za bardzo uwierało. Na szczęście tak nie jest. Oczywiście rozpaczam po śmierci Aysegul, od środy mam permanentny ścisk w sercu, a w nocy spać nie mogę… Ale mam też wewnętrzny spokój, bo wiem, że Ethem Bey chciał nam opowiedzieć taką właśnie historię, że przygotowywał nas na ten tragiczny finał jak tylko mógł, a my poniekąd oddaliśmy się w jego ręce. Nie żałuję i nigdy nie będę żałowała tej decyzji, bo choć moja klawiatura jest w tej chwili mokra od łez i pomimo całego tego żalu i smutku, który teraz czuję (bo nie będę przecież ściemniała, że mi zwisa śmierć Aysegul) PK było dla mnie serialem perfekcyjnym. Oczywiście wiadomo, że nie wszystkim zawsze byłam totalnie zachwycona, pewnie rzeczy krytykowałam (zwłaszcza zachowania bohaterów), były wątki i bohaterowie, o których wolałabym zapomnieć itp. Jakby nie było to mamy za sobą 82 odcinki, w których nie zawsze scenariuszowo wszystko szło tak jak byśmy chcieli. Ale ani przez moment nie miałam przy PK myśli na zasadzie „Boże, co oni z tym serialem robią?” czy coś w tym stylu. Niestety zdarzało mi się to często przy innych serialach, a PK choć oczywiście ma swoje usterki (choć jak dla mnie bardzo drobne) przez całe 82 odcinki totalnie zapierało mi dech w piersiach. Wiadomo, były odcinki przy których naprawdę człowiek schodził 5 razy na zawał, a były takie które może nie robiły jakiegoś piorunującego wrażenia, ale nie ma w PK odcinka, w którym nie byłoby scen, które mnie rozkładają na łopatki. A twórcom udało się stworzyć taką rzeczywistość i takich bohaterów, że nawet odcinki, które wydawały się spokojniejsze i nie jakieś super efektowne pochłaniały mnie bez reszty, właśnie ze względu na to, że ja PK przeżywałam, a nie tylko oglądałam. I mówiąc, że PK jest serialem perfekcyjnym mam na myśli to, że PK było serialem, który trafił w każdy mój czuły punkt. Serialem, który wiedział jak mnie rozśmieszyć do łez, ale też jak mnie doprowadzić do szlochu. Dramatyczne i tragiczne momenty były tutaj wprost proporcjonalne do tych szczęśliwych, więc też smutek, który teraz czuję walczy z bananami na gębie, które mam jak oglądam weselsze lub pełne czułości sceny. Takich silnych reakcji w żadną ze stron jeszcze żaden serial u mnie nie wywołał, więc biorę PK z całym dobrodziejstwem inwentarza, a Ethem Bey’a zawsze będę uważać za geniusza!!! A finałowy odcinek był dokładnie jak całe PK – dał nam łzy szczęścia (np. podczas cudnych scen P/A/S), a za chwilę łzy smutku podczas śmierci Aysegul. Z nieba do piekła poniekąd i właśnie w tym finałowym odcinku ta przepaść była największa. Najpierw przecudne sceny A/P/S, przepiękna zapierająca dech w piersiach scena miłosna, pełna radości i szczęścia scena w samochodzie, a za chwilę coś co jest tego totalnym przeciwieństwem na dokładnie przeciwległym punkcie skali emocjonalnej. Właśnie w momencie kiedy Poyraz i Aysegul już już mieli sięgnąć po to magiczne „żyli długo i szczęśliwie” spada na nich kolejna tragedia, tym razem już taka nie do pokonania… Zresztą już nawet podczas tej sceny miłosnej kiedy Aysegul mówi Poyrazowi, że przecież w jego historii nie było szczęśliwego zakończenia, a on na to, że tym razem sami napiszą zakończenie, jest oczywiste, że będzie dokładnie odwrotnie i że to okrutny los napisze za nich to zakończenie. Boli to strasznie, ale jednocześnie ten kontrast pomiędzy chwilami szczęścia Poyraza i Aysegul i śmiercią Aysegul jest naprawdę piękną metaforą całego serialu i tej gamy emocji, których doświadczaliśmy podczas jego oglądania. Cała skala przejechana na przestrzeni kilkudziesięciu minut. Genialne! Zabójczo smutne i rozdzierające serce, ale przegenialne!!! Za nic na świecie nie zamieniłabym tego wstrząsającego i obierającego mnie ze wszelkiej świadomości zakończenia na happy end. Żaden happy nie wryłby mi się tak w serce jak szloch Aysegul wyrażającej swoje uczucia tuż przed śmiercią. Tak jak pisałam, Ethem Bey ma rację, że ludzie są zakochani w cierpieniu. To jest naprawdę niesamowite, ale tak jest. Zakończenie PK mnie rozerwało na kawałki i poprzyklejało do wszystkich powierzchni jakie mam w domu, ale takiego właśnie zakończenia oczekiwałam od tego serialu. Mogę płakać, krzyczeć, wściekać się, ale takich właśnie emocji chciałam. Chciałam, żeby finał mojego ukochanego serialu jeszcze raz pokazał mi co fikcyjna rzeczywistość może zrobić z człowiekiem. I tak się stało. I choć ból jeszcze długo będzie we mnie siedział, i choć będę płakać na samo wspomnienie tej sceny, zakończenie PK uważam za absolutnie perfekcyjne, magiczne i godne tego fantastycznego serialu.

No dobra, to na tyle ode mnie. Jeżeli ktoś dotarł do końca to naprawdę podziwiam Aczkolwiek wiecie przecież jak ważną rolę odegrało PK w moim życiu, jak całkiem niespodziewanie pojawiło się w nim i zmieniło moje wyobrażenie o wielu sprawach… Dlatego też nikogo nie powinno dziwić, że mój post podsumowujący finał, a zarazem też cały serial musiał być taki długi.

My na pewno będziemy jeszcze długo długo rozkminiać to zakończenie, więc zapewne na wiele tematów jeszcze się wypowiem, ale ten główny post chciałam napisać od razu po finale w Turcji, żeby umieścić w nim wszystko co mi siedzi w głowie na gorąco.


Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 22:53:13 29-07-17, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lineczka
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 31 Lip 2015
Posty: 27549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:34:38 29-07-17    Temat postu:

dubel

Ostatnio zmieniony przez Lineczka dnia 23:42:02 29-07-17, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lineczka
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 31 Lip 2015
Posty: 27549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:36:02 29-07-17    Temat postu:

Shelle, przeczytałam Twój post od początku do końca i jestem zachwycona Twoją interpretacją! Czuć w Twoim wywodzie ogromne emocje i to jest piękne. Przedstawiłaś nam swój punkt widzenia i tak jak z pewnymi kwestiami zgadzam się bardziej -> punkt 5 (jak mi miło, że o mnie wspomniałaś i nie zapomniałaś moich rozkmin ) a z innymi trochę mniej -> punkt 3 (uważam, że mimo wszystko PK tragicznie skończyć się nie musiało, ale o tym może więcej napiszę jutro) to ogromnie dziękuję Ci za ten post i genialną lekturę!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:07:53 30-07-17    Temat postu:

Lineczka, dostajesz 10 punktów za przeczytanie moich wypocin

Myślę, że kwestia tego, czy PK musiało się skończyć tragicznie czy nie zawsze pozostanie nierozstrzygnięta. Jedni będą uważać, że musiało, inni że jednak niekoniecznie. Dla tych pierwszych finał był najpiękniejszy na świecie, dla tych drugich mógł być jednak pewnym rozczarowaniem. Każdy miał inne oczekiwania, każdy interpretował pewne rzeczy inaczej i każdy inaczej przeżył ten finał. Ja oczywiście należę do tej pierwszej grupy i jestem zachwycona finałem, bo tak jak pisałam, zrobił ze mną to, czego od niego oczekiwałam. Czy chciałam śmierci Aysegul? Oczywiście, że nie. To była moja absolutnie najukochańsza bohaterka w historii TV!! Ale zaakceptowałam fakt, że Ethem Bey chciał nam opowiedzieć taką, a nie inną historię. Miał do tego prawo. Natomiast my oczywiście mamy prawo czuć pewne rozczarowanie i żal, że jednak spełnił swoje "groźby" i zakończył serial tak, jak nas ostrzegał.

Ja po dziś dzień czuję ogromny smutek jak sobie pomyślę o tym finale, ale im więcej razy oglądam scenę śmierci Aysegul (a idzie to już chyba w setki), tym bardziej nie wyobrażam sobie innego zakończenia. To, co Ethem zrobił, to jak przepiękna jest ta scena, jak mnie porusza, jak morduje (ale naprawdę pozytywnie)... Jestem naprawdę zachwycona!!! Zresztą moim zdaniem nawet jeżeli ktoś czuje żal i zawód, że ta historia tak się skończyła, to kurde nie można się nie kłaniać Ethemowi, Osmanowi i ludziom od muzyki za stworzenie czegoś tak wspaniałego. Powiem Wam szczerze, że gdyby nie ta scena i te monologi, gdyby Aysegul umarła tak "normalnie", to nie wiem czy też nie czułabym pewnego rodzaju zawodu. Ale kocham Ethem Bey'a właśnie za to, że zrobił to w sposób, którego nie zamieniałabym na żadne inne zakończenie. Ethem Bey zdaje się mówić "Dobra, zabiję waszą ukochaną bohaterkę, ale zrobię to w taki sposób, że i tak mi wybaczycie" I tak po części jest. Żal, smutek, gorycz, ale też zachwyt nad czymś naprawdę niesamowicie pięknym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaisa
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 29 Gru 2015
Posty: 10186
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ślunsk ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 8:34:40 30-07-17    Temat postu:

Shelle Świetnie czytało się Twoje wrażenia i posumowanie PK. Niby sporo tekstu a czytało się jednym tchem.

Ja też nie jestem rozczarowana finałem. Nadal jestem pod wrażeniem jak coś czego można się było spodziewać mogło wywołać takie emocje jakie wywołało.

Kwestia musiał/nie musiało się tak skończyć oczywiście sporna i zależna od punktu widzenia, ale taki finał pasował do całości historii, choć są inne wersje które też jak najbardziej mi by pasowały.

Coś ostatnio nie mam weny do pisania i same takie paplanie mi wychodzi, jak mi przejdzie to napiszę od siebie coś więcej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:03:28 30-07-17    Temat postu:

Kaisa napisał:
Ja też nie jestem rozczarowana finałem. Nadal jestem pod wrażeniem jak coś czego można się było spodziewać mogło wywołać takie emocje jakie wywołało.

Ja byłam w absolutnym szoku co ze mną zrobiło ostatnie 45 minut finału. Niby wiedziałam że to się stanie, czekałam tylko kiedy, ale takiej rozpierduchy w sercu to w życiu bym się nie spodziewała!!!! PK przeszło samo siebie tym końcem!!!

Kaisa napisał:
Kwestia musiał/nie musiało się tak skończyć oczywiście sporna i zależna od punktu widzenia, ale taki finał pasował do całości historii, choć są inne wersje które też jak najbardziej mi by pasowały.

No ja właśnie tak jak pisałam na krótko przed finałem miałam taką fazę pt. "Chrzanić Ethem Bey'a i jego historię, ja chcę happy end i żyli długo i szczęśliwie" Ale po obejrzeniu finału stwierdziłam, że jednak nie. Że Ethem Bey dobrze wiedział, jaką historię nam chce opowiedzieć i taką nam opowiedział, pomimo całego bólu jaki to mogło w nas wywołać. A boli strasznie, to oczywiste, ale chyba znowu się kłania moja filozofia życiowa pt. "Nie chodzi o cel, ale o podróż". Ethem Bey zabrał nas w przepiękną podróż z bohaterami PK, podróż, która dała nam wiele niesamowitych emocji, których przed stycznością z tym serialem nawet sobie nie wyobrażaliśmy (przynajmniej ja). I dlatego uważam, że miał prawo skończyć tę historię tak, jak chciał. Bo to była jego historia, jego wizja, jego pomysł na ten serial i na to, dokąd te 82 odcinki miały doprowadzić. Nigdy się z tym nie krył, zawsze mówił wprost, co się wydarzy (choć często oczywiście w żartach) i taki miał po prostu plan. Jestem mu niezmiernie wdzięczna, że stworzył fikcyjną rzeczywistość, która mnie tak wciągnęła i pozwoliła mi przeżyć coś tak niesamowitego. A ostatnim odcinkiem udowodnił, że doskonale wiedział, co robi, wiedział jak wyeliminować ukochaną postać w sposób, który nie tylko zamorduje emocjonalnie, ale i zachwyci. Absolutnie mu się to udało i temu chyba zaprzeczyć nie można.

Kaisa napisał:
Coś ostatnio nie mam weny do pisania i same takie paplanie mi wychodzi, jak mi przejdzie to napiszę od siebie coś więcej.

A ja niby wszystko z siebie wyrzuciłam, ale jednak cały czas coś jeszcze się ze mnie wylewa


Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 13:03:53 30-07-17, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lineczka
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 31 Lip 2015
Posty: 27549
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:14:43 30-07-17    Temat postu:

Shelle, patrzę na Twój podpis i linijkę "Premiery PK" i czuje smutek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Seriale tureckie niewyemitowane Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 1919, 1920, 1921 ... 2055, 2056, 2057  Następny
Strona 1920 z 2057

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin