|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dudziak Mistrz
Dołączył: 31 Lip 2011 Posty: 18247 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:13:41 03-10-15 Temat postu: |
|
|
Stokrotka* napisał: | Dudziak napisał: | edka napisał: | Dudziak napisał: | edka napisał: | Jak mnie wkurza JL, jak on się patrzył na Montse kiedy ona odnawiała przysięge z Alexem. Musiał im zepsuć ten dzień, musiał powiedzieć, że go aresztuje przed ich ślubem cywilnym. |
JL musiał aresztować Alejandro. Nawet prosił kapitana Robledo, by zaczekali z tym aresztowaniem, ale rozkaz to rozkaz. Nie przepadam za JL, ale tutaj akurat nie mam mu nic do zarzucenia. I tak zachował się bardzo fair w stosunku do Alex'a, bo pozwolił mu porozmawiać z Montserrat i dokończyć obie ceremonie.
Montserrat wyglądała obłędnie na tej uroczystości Włosy, makijaż i sukienka- perfekcyjne! Angelica również wyglądała bardzo ładnie, tak naturalnie i skromnie Za to makijaż i fryzura Nadii kompletnie mi się nie podobały. Ona najlepiej wygląda w rozpuszczonych włosach i delikatnym makijażu.
Ciekawe co Dimek zrobi z Josefiną- zmiana już powoli następuje, ale nadal ma w sobie dużo złości na cały świat. Jednak jego podejście do Finity jest fantastyczne! Właśnie o tej przemianie wspominałam wcześniej- Osvaldo to doskonały aktor |
Wiem, że prosił kapitana o opóźnienie aresztowania, ale i tak mi się nie podobało, że poinformował Alexa o aresztowaniu przed ślubem i chrzcinami.
A Montse faktycznie wyglądała prześlicznie a Nadia mi się również nie podobała. |
Wydaje mi się, że gdyby go nie poinformował to byłoby to jeszcze gorsze, bo kapitan Robledo mógłby np. przerwać uroczystość Ważne, że to nie wpłynęło na odnowienie przysięgi małżeńskiej
Stokrotko, to nie tak, że wieszam psy na JL- najwidoczniej mam taki charakter, że nie znoszę ludzi, którzy się narzucają innym, a JL tak właśnie robi. Jestem w stanie zrozumieć jego cierpienie, ale wolę zachowanie w stylu Adriana z AQNMD, który wyjechał i, może niekoniecznie wyrzucił ukochaną z serca, ale z pewnością ten czas sprawił, że jest gotowy na nowy związek. Gdyby JL odciął się od Montserrat to wszystkim byłoby łatwiej, włącznie z nim samym Ale rozumiem Wasze argumenty- w końcu każdy człowiek jest inny i każdy akceptuje inne zachowania Po prostu osobiście wolę Alexa (którego absolutnie nie wybielam i dostrzegam jego liczne wady) niż JL |
Spoko - rozumiem Twoje osobiste preferencję, po prostu czytając niektóre komentarze - niekoniecznie Twoje, odnoszę wrażenie, że to JL jest za wszystko odpowiedzialny. I tak naprawdę czego by nie zrobił byłoby źle - aresztował Alejandra wcześniej mu o tym mówiąc za co jest oskarżony - źle, zapewne gdyby nic nie powiedział także by mu się oberwało. Absolutnie nie jest moim zamiarem przekonywanie kogokolwiek do JL, bo każdy lubi tego kogo chce, jednak czasami wychodzi na to, że JL niszczy między protami wszystko co dobre i powinien zostać zabity. Ja rozumiem, że ktoś może ich uwielbiać i im kibicować, jednak fakt, że JL zaaresztował Alexa nie oznacza, że chciał to zrobić. Również i mi nie podoba się ostatnimi czasy jego zachowanie, to jego chodzenie za Montse, to kluczenie w okół niej, przekonywanie samego siebie o tym, że ona nadal go kocha, choć sama mówi co innego. Jestem jednak wstanie to zrozumieć, bo dociera do niego tyle sprzecznych sygnałów, że sam nie wie co ma o tym myśleć. Nie mogę go też winić za to, że ma nadzieję - owszem to okropne w stosunku do Angelici, ale moim zdaniem zdecydowanie ludzkie zachowanie JL w tej kwestii. Wiele osób tak ma, że nie może pogodzić się z odejściem partnera i nawet będąc w innym związku, nadal o nim myśli, spotyka się z nim czy szuka kontaktu. To nie fair, ale takie jest życie.
Z drugiej strony nie porównywałabym JL to Adriana. Bo to są dwa, różne przypadki. Adrian został oszukany i w sumie zdradzony, to Paulina z nim zerwała, skrzywdziła go i zraniła, a on wyjechał chcąc rozpocząć życie na nowo. JL Monse tak naprawdę została odebrana i dlatego wydaję mi się, że nie może się z tym pogodzić. W końcu oni przeżyli ze sobą naprawdę dużo, a on ją bezgranicznie kochał i był wstanie zrobić dla niej naprawdę wszystko. Ich historia jest mocno pokręcona, jednak on też przecież postanowił żyć na nowo - dlatego ożenił się z Angelicą. Jednak los ponownie postawił na jego drodze Monse i Alejandra, a JL nie jest antycznym herosem, jest zwykłym człowiekiem, który nie potrafił oprzeć się pokusie. Ta tląca się w nim nadzieja, nadal podpowiada mu, że jeszcze może odzyskać Montse. Może to głupie i bezsensowne, ale moim zdaniem taka jest właśnie ludzka psychika. Niektórzy właśnie pomimo wszelkich przeciwności losu, kurczowo trzymają się tych myśli, które ich pokrzepiają. |
Masz rację, że sytuacja Adriana i JL nie jest identyczna, ale rozwiązanie sytuacji przez Adriana dało znacznie lepsze rezultaty niż ciągłe zamęczanie się przez JL. Przynajmniej zachowuje się fair wobec Alejandra i nie stawia go w złym świetle w oczach Montserrat. |
|
Powrót do góry |
|
|
Lineczka Arcymistrz
Dołączył: 31 Lip 2015 Posty: 27548 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:29:41 03-10-15 Temat postu: |
|
|
Odcinek 68
Świetny odcinek, pełen wzruszających scen.
Nareszcie Rosario wyznała Alejandrowi prawdę. Jego reakcja była dokładnie taka, jakiej się spodziewałam. Przepiękne sceny w więzieniu pomiędzy matką i synem, bardzo wzruszające, miałam łzy w oczach. Szkoda, że Rosario tak długo zwlekała z wyjawieniem prawdy, bo mogła zaoszczędzić cierpienia i Alejandrowi i Montse, no ale lepiej późno niż wcale. Miała swoje powody, lęki i obawy, należy zrozumieć jej postępowanie. Cieszy mnie to, że wstawiła się za synową, że była jej stuprocentowo pewna. Zasiała wątpliwości u Alexa, poza tym widać, że on jest typem mężczyzny, który liczy się ze zdaniem matki. Oby z jej pomocą udało mu się naprawić stosunki z żoną i wyciągnąć wnioski z błędów które popełnił. Mam nadzieję, że będzie z tą dwójką wiele scen w kolejnych odcinkach.
W końcu Alejandro upewnił się za sprawą wyników DNA, że Laurito to jego synek. Powinien mieć ogromne wyrzuty sumienia, że przez upór i zazdrość odtrącił swoje dziecko, że tak okropnie się o nim i o swojej żonie wypowiadał, że stracił tyle czasu na to by trwać w gniewie i złości, że nie było go przy Montse podczas ciąży i porodu. To co go ominęło jest swego rodzaju karą za jego zachowanie. Powinien dwoić się i troić by naprawić to co zepsuł, by odzyskać rodzinę. Łatwo nie będzie, ale i być nie powinno. Pora się opamiętać i zachować jak mężczyzna.
Montserrat ślicznie wyglądała, gdy przyszła do Alejandra z wynikami badań DNA. Tak wiosennie i promiennie. Poza tym zachowała się z klasą i godnością. Nie triumfowała, była smutna i zrezygnowana. Po tych wszystkich słowach i czynach Alexa nie dziwię się, że Montse chce rozwodu. Za wiele się wydarzyło, by przejść nad tym do porządku dziennego. Mam jednak nadzieję, że ta para się pogodzi. Są dla siebie stworzeni i bardzo się kochają, oboje popełniali błędy, ale wszystko można jeszcze naprawić.
Maryśka to żmija, na dodatek bez honoru. Już była pewna swego, próbowała manipulować Alejandrem, ale on szybko sprowadził ją do pionu. Mina Maryśki, gdy zrozumiała że będzie on walczył o żonę i nie da Montse rozwodu była kapitalna. Nie jest mi jej żal, jej dni przy Alejandrze są policzone. Czekam jeszcze na to, by poznała prawdę o Rosario. Gdyby miała dumę to spakowałaby walizkę i odeszła, ale po niej się tego nie spodziewam, to nie w jej stylu. Maryśka nie ma klasy, Montserrat do pięt nie dosięga.
Jose Luis zachował się jak na prawdziwego mężczyznę przystało i podjął jak najbardziej słuszną decyzję z tym by nie wnosić skargi przeciwko Alejandrowi. Oby mu się tylko nie odwidziało. Tym bardziej, że sam sprowokował rywala do pojedynku z bronią w ręku i mierzył do niego z pistoletu. Mam nadzieję, że JL wydobrzeje i powróci do całkowitego zdrowia. Obawiałam się, że po odzyskaniu przytomności zacznie wołać Montserrat i sprawi przykrość Angelice, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Biedna dziewczyna już i tak bardzo się o niego martwi i to na pewno odbije się na niej w sposób negatywny.
Pretensje Alejandra o to, że Montse codziennie odwiedza Jose Luisa w szpitalu a do niego przyszła tylko raz to jakaś kpina. Najpierw nie chciał jej znać, obraził ją i miał w nosie to co mu mówiła i o co go prosiła, a teraz robi z siebie ofiarę. Bez jaj, bardzo egoistyczne zachowanie z jego strony. Podobała mi się reakcja Montse, która po prostu ucięła dyskusję na ten temat. Alejandro jest bardzo zazdrosny i jeśli będzie próbował odzyskać żonę to musi wiele zmienić w swoim postępowaniu i utemperować charakter.
A tak na marginesie to Amelia w tym odcinku miała nadzwyczaj piękne włosy. Naturalne czy doczepy? Obstawiam drugą opcję.
Graciela jest okropną babcią, a i matką nie lepszą. Dobrze, że Nadia i Finita zajęły się płaczącym Lauritem, bo oczywiście Graciele tylko głowa od tego rozbolała. Jak ona wychowała własne dzieci? Miała kilka nianiek? Jej zachowanie w szpitalu było żenujące. Montse jest dorosła kobietą i ma prawo robić co chce, nie będzie jej matka rozkazywała. Niby Graciela tak dba o dobrą opinię na mieście, a sama ma tak wiele grzechów na sumieniu, że aż brak słów. Hipokrytka. Niemniej jednak nadal jestem pod ogromnym wrażeniem gry aktorki, a "Josefa" w jej wykonaniu to mistrzostwo.
Czyżby Adolfito naprawdę się zakochał w Finicie? Już się w tym wszystkim pogubiłam. Jest oszustem i naciągaczem, ale wydaje mi się, że poczuł coś do Josefiny. Może jestem naiwna, ale jego oczy nie mogły kłamać, poza tym już przecież wcześniej Finita go pociągała.
Zazdrosny Dimitrio to jest to, co tygryski lubią najbardziej. Jaki nerwowy, jaki wkurzony, jaki władczy! Bardzo ciekawy wątek, który śledzę z zapartym tchem.
Co ten Ezequiel? Niby takie ciepłe kluchy, a bandzior z niego na fest, nawet przed morderstwem by się nie cofnął. Na niewinnym i bezbronnym człowieku! Okropny i obleśny typ z tego Ezequiela. Dobrze, że Esmeralda pojawiła się w sali JL w odpowiednim czasie, no i że Refugio szybko zorientował się z kim ma do czynienia i poprosił o ochronę dla przyjaciela. Pedro nie cofnie się przed niczym by osiągnąć swój cel. Nie cierpię tego faceta i mam nadzieję, że zapłaci za to co robi i że dosięgnie go ręka sprawiedliwości.
Chemia miedzy Esmeraldą i Refugiem spora, widać że się kochają i że im na sobie zależy, ale on jest tak zaborczym facetem, że kobieta taka jak Esmeralda nie będzie szczęśliwa w związku z nim, będzie się w nim dusić. Wydaje mi się, że on ją ogranicza, jej swobodę i wolność. To już nie chodzi o sam taniec w klubie nocnym, bo akurat w tej kwestii go popieram, ale o całokształt. Teraz nie chce by tam pracowała, później znowu mu będzie coś przeszkadzać np. że się zbyt wyzywająco ubiera i zechce ją zamknąć w złotej klatce. A Esmeralda to kobieta pełna życia, z pasją, ona nie jest typem kury domowej czy domatorki. A Refugio zachowuje się tak jakby chciał aby była mu uległa, jakby chciał mieć nad nią swego rodzaju władzę. To się na dłuższą metę nie sprawdzi, aczkolwiek lubię ich razem, są dobrymi ludźmi i chcę by zaznali szczęścia.
Ostatnio zmieniony przez Lineczka dnia 23:35:31 03-10-15, w całości zmieniany 3 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Lineczka Arcymistrz
Dołączył: 31 Lip 2015 Posty: 27548 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:24:02 04-10-15 Temat postu: |
|
|
Odcinek 69
Kolejne osoby poznały tajemnicę Gracieli i dowiedziały się o jej romansie z Benjaminem. I bardzo dobrze, nie jest mi jej żal. Niby tak dba o dobrą opinię rodziny a sama ma najwięcej grzechów na sumieniu. Scena odcinka to Carlota wymierzająca policzek szwagierce - mistrzostwo Podobała mi się reakcja Dimitria, dojrzał kolejne rysy na wizerunku ukochanej mamuśki. Wpadł we wściekłość i to był uzasadniony wybuch złości, powiedział jej kilka przykrych słów, którymi trafił w sedno. Swoją drogą gdyby Montse tak się zachowała to z pewnością Graciela nie stałaby zdezorientowana tylko wymierzyła córce policzek, jestem o tym przekonana. U niej są oczywiście równi i równiejsi. Szkoda mi się zrobiło Dimitria, ale wątpię by był on synem Benjamina, zbyt przewidywalne rozwiązanie. Ciekawe jaki jeszcze sekret skrywa Graciela
Nie dziwię się, że Montse odwiedza Jose Luisa w szpitalu i nikt nie powinien mieć do niej o to pretensji. Przecież ona ma ogromne wyrzuty sumienia i czuje się po części winna temu w jakim stanie on się znajduje. Nie ma niczego złego w tym, że się o niego martwi. Poza tym tak jak powiedziała Nadia - łączy ich szczególna więź, JL zawsze będzie jej bliski, był jej pierwszą miłością, poważnym zauroczeniem.
Cieszy mnie to, że Alex wyszedł z więzienia. Dobrze, że nie ciągnęli tego wątku przez kilka odcinków. Podobała mi się scena rozmowy Alejandra z Jose Luisem w szpitalu. Ten drugi zachował się fair i powiedział całą prawdę, co się mu chwali. Przez moment było mi go nawet szkoda i poczułam do niego większą sympatię za to, że jest szczery i uczciwy. W tamtej scenie zabrakło mi przeprosin ze strony Alexa, w końcu to przez niego JL leży w ciężkim stanie w szpitalu. Przynajmniej mu podziękował za to, że ten nie wniósł skargi, to już coś. Widać też było, że żałuje tego co zrobił i że dręczą go wyrzuty sumienia. Angelika dobrze mu nagadała, Alejandro zasłużył sobie na kilka nieprzyjemnych słów. Mam nadzieję, że po tym co usłyszał pozbędzie się wątpliwości i będzie błagał Montse o wybaczenie. Wątek z umierającym Jose Luisem jest ciągnięty na siłę i grubymi nićmi szyty. Kreują go na bohatera, wujka dobra rada, tak jakby za chwilę miał faktycznie odejść z tego świata, a przecież wiadomo, że przeżyje. Niepotrzebna drama. Szkoda Angeliki bo cały stres związany z tą sytuacją najbardziej odbije się na niej. Trochę przeraża mnie uczucie jakim darzy męża, bo z lekka zahacza ono o jakiś fanatyzm "nie chcę żyć jeśli on umrze, moje życie nie będzie miało sensu". Jestem w stanie zrozumieć, że w takich sytuacjach człowiek często właśnie tak się czuje, ale Angelika cały czas to powtarza z jakimś dziwnym błyskiem/zaciętością w oku. Ona kocha Jose Luisa bezgranicznie i do szaleństwa. Jest w jej zachowaniu coś niepokojącego. Piękną sukienkę miała Angelika w tym odcinku, ślicznie wyglądała! Dodam jeszcze, że gra Guzmana jest trochę przejaskrawiona - chodzi mi o te momenty, gdy JL coś tam bełkocze pod nosem. Już w poprzednim odcinku zwróciłam na to uwagę, ale zapomniałam o tym wspomnieć. Wygląda to komicznie i absurdalnie.
Ciekawe czy choroba przyjaciela zbliży do siebie Esmeraldę i Refugia? Może coś się u nich ruszy za sprawą rad Jose Luisa. Nie mam nic przeciwko temu, niech wrócą do siebie i zaczną budować swój związek na kompromisach.
Ładnie Graciela przegoniła Ezequiela z rezydencji i ucięła jego zaloty względem Carloty (nie czuję, że rymuję). Szkoda Ciotki dla takiego łotra i drania, karierowicza za 3 dychy. Panie, z czym do ludzi?
Virginia jest naiwna, infantylna, głupiutka i zarazem irytująca. Nie lubię tej postaci, miałka i banalna. Nie myśli logicznie i narzuca się facetowi, który ją spławia, jeszcze te jej teksty "jestem bogata, ładniejsza od Twojej żony". Gdzie godność? A taka była na niego obrażona po ostatniej akcji... Ucieszyło mnie postępowanie Dimitria, mam nadzieję, że da sobie z nią spokój raz na zawsze i że zajmie się żoną. Aczkolwiek trzeba przyznać, że odkąd Joaquin zostawił swoją rodzinę to Virginia wyładniała. Nieobecność zaborczego ojca dobrze na nią wpływa. Niech sobie poszuka chłopaka w swoim wieku.
Joaquin to typ spod ciemnej gwiazdy. Coś czuję, że sprawi on Alejandrowi sporo problemów. Udaje przyjaciela, a na boku knuje i spiskuje z Pedrem i chce wzbogacić się robiąc z burmistrzem jakieś lewe interesy. Z jednej strony dobrze, że Alex się nie ugiął i nie sprzedał im ziemi, ale z drugiej może mieć przez to w przyszłości problemy. Działka jest na niego, a cholera wie, co oni tam chcą budować/uprawiać.
Niby Joaquin tak kocha najstarszą córkę, a jakoś szybko z niej zrezygnował, kiedy postąpiła wbrew jego woli. Na dodatek powiedział Amelii, że dla niego Angelika nie żyje. Straszne słowa.
Jedną z moich ulubionych scen tego odcinka jest oschłe powitanie Alexa z Marychą po powrocie do domu i jej mina. "Skarbie", serio? WTF?
Wzruszyła mnie rozmowa Alejandra z księdzem, a zwłaszcza moment, gdy klęczał i okazał skruchę i żal.
Ostatnio zmieniony przez Lineczka dnia 1:30:01 04-10-15, w całości zmieniany 4 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Dulce98 Motywator
Dołączył: 01 Sie 2015 Posty: 249 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:10:32 04-10-15 Temat postu: |
|
|
Co do aktualnych odcinków. fajnie, że JL przynajmniej w sytuacji ze ślubem zachował się w porządku i uwzględnił prośbę Alejandra, by aresztował go po całej uroczystości. Fajnie, że nie zachowuję się jak Refugio i nie oskarża o całe zło Alejandra tylko ma swój rozum. Muszę powiedzieć, że to mi się spodobało i aż mi się Go trochę żal zrobiło, kiedy Monse Go spoliczkowała.
Chodź rozumiem, że się zdenerwowała. W końcu im się ułożyło, mieli być szczęśliwi to kolejne problemy na głowie, i tak w kółko. Podobała mi się scena kiedy wszyscy stanęli w obronie Alejandra, mówiac że nie moze być winny
Strasznie denerwuję mnie Pedro i nie wiem kiedy ktoś w końcu coś zrobi z tym człowiekiem? Śmieszy mnie to trochę. Nie tylko on ma pięniądzę ( co za tym idzie "zaufanych" ludzi) a wszystkich dookoła szantażuję. Ktoś w końcu powinien mu pokazać gdzie miejsce takich ludzi jak on. |
|
Powrót do góry |
|
|
Lineczka Arcymistrz
Dołączył: 31 Lip 2015 Posty: 27548 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:06:32 04-10-15 Temat postu: |
|
|
Odcinek 70
Cieszę się, że Alejandro w końcu poszedł po rozum do głowy i chciał pogodzić się z Montse. Tylko niech nie wyobraża sobie, że po tym wszystkim co jej zrobił wystarczy upaść na kolana i powiedzieć przepraszam. Nie ma tak łatwo, aczkolwiek widok klęczącego przed żoną i skruszonego Alexa był czymś, na co czekałam od dawna. Zupełnie nie dziwi mnie postawa Montserrat, miała rację we wszystkim co mówiła i w pełni uzasadniony żal i pretensje. Za wiele przykrych słów padło, by tak po prostu o nich zapomnieć i żyć normalnie, za wiele wycierpiała przykrości od męża. Alejandro powinien krok po kroku naprawiać to co zrujnował z własnej winy. Ta scena była piękna, ale trochę przeszkadzał mi płacz Laurita i to, że żaden z rodziców nie podszedł do niego i go nie uspokoił. Chyba, że kwilenie dziecka miało być jakąś metaforą? Wzruszyłam się, gdy Alejandro pierwszy raz zobaczył synka i z oczu popłynęła mu łza, a już w ogóle mnie rozczulił gdy głaskał Laurita po główce. A jaki był z niego dumny, gdy później rozmawiał z Rosario. Pomyśleć, że w gniewie i złości wyrzekł się go, gdy jeszcze był w łonie matki. Na pewno Alejandro ma wyrzuty sumienia z tego powodu i żałuje wszystkich straconych chwil, których już nie nadrobi. Przynajmniej Montse ma klasę i nie jest zawistna, kieruje się dobrem synka i nie chce pozbawiać go ojca, bez względu na to jak sytuacja będzie wyglądała między nią i Alexem. Zachowuje się dojrzale i za to ma u mnie ogromnego plusa. Moim zdaniem Montse i Alex bardzo się kochają i powinni być razem. Oboje popełnili sporo błędów, ale wszystko da się jeszcze naprawić. Ona potrzebuje czasu, by przetrawić przykre słowa jakie od niego usłyszała, a on musi zmienić swoje zachowanie i udowodnić że jej ufa.
A tak na marginesie to Montse lepiej bez grzywki, z grzywką wygląda jakoś tak poważnie.
Uwielbiam wątek Alejandra i Rosario Odzyskali się po latach i mogą na siebie liczyć, a to jest najważniejsze. Wspaniale Alex zachowuje się względem matki, traktuje ją tak, jak na to zasłużyła. Cieszy mnie, że razem zamieszkali, to przy synu jest miejsce Rosario. Teraz z niecierpliwością czekam na reakcje Maryśki, gdy dowie się kim tak pomiatała. Już mina Gracieli, kiedy Alex przedstawił jej swoja matkę była po prostu bezbłędna, nieźle się zdziwiła. To co dopiero będzie z Maryśką?
Piękna i wzruszająca była scena, gdy Rosario żegnała się z Montserrat i wnukiem. Miałam łzy w oczach. A Laurito jest śliczny, uroczy i grzeczniutki jak aniołek. Można się rozpłynąć w scenach z nim.
Szkoda mi Angeliki, to było do przewidzenia, że stres związany z problemami zdrowotnymi Jose Luisa odbije się na niej negatywnie. Pewnie będzie teraz udawała przed bliskimi, że dobrze się czuje i nic jej nie jest i ukrywała, że kaszle krwią. Wyglądało to bardzo poważnie. Fajnie, że Esmeralda się o nią troszczy i że się nią opiekuje. Angelika miała sporo racji, gdy sugerowała przyjaciółce, że oboje z Refugiem tracą czas i nie cieszą się wspólnym życiem, że to miłość jest najważniejsza. Chyba dała jej wiele do myślenia swoimi radami.
Dramat z Jose Luisem kompletnie zbędny, będzie się tak ciągnął przez kilka następnych odcinków? A niedługo z pewnością cudownie ozdrowieje, mimo że lekarz dyletant już postawił na nim krzyżyk i uznał go za przypadek beznadziejny. Przykre jest to, że Jose Luis cały czas myśli o Montserrat, wymawia jej imię w gorączce, chce ją widzieć przed śmiercią, a Angeliką się nie przejmuje, mimo że ta całe noce i dnie przy nim zarywa. Egoistyczne zachowanie JL, które oczywiście można tłumaczyć na wiele sposobów, ale jednak mierzi mnie to. Jego uczucie do Montse zaczyna przypominać obsesję. Mam tylko nadzieję, że w obecności Angeliki nie palnie jakiegoś głupstwa i nie sprawi jej przykrości. Refugio zachował się jak na dobrego przyjaciela przystało, nie dziwi mnie też reakcja Montse, która chce zobaczyć się z umierającym Jose Luisem. Ona czuje się winna zaistniałej sytuacji, a poza tym ten człowiek zawsze będzie jej bliski. Wyrzuty ciotki Carloty nie miały w tym przypadku racji bytu.
Co ten Pedro knuje? Jak można być takim draniem i wymagać od żony, by spełniła jego poronione, chore plany? Czy on na głowę upadł? Cały czas na nią naciska i traktuje jak kogoś, kto nie ma prawa mu odmówić, ba nawet nie ma prawa myśleć i podejmować decyzji samodzielnie. Przecież to podchodzi pod dręczenie psychiczne. Brzydzę się tym facetem. Coś mi się wydaję, że Pedro umówił Nadię na spotkanie z Victorem.
Ładny ten ich nowy dom, a zwłaszcza ogród.
Ogromny plus dla Adolfita i owacje na stojąco za to jak potraktował Marychę, brawo! Należało jej się! Była taka pewna siebie, traktowała go jak zabawkę, znowu chciała go omotać, manipulować nim, a tu spotkała ją nieprzyjemna niespodzianka. Co ona sobie wyobraża? Przychodzi do niego i rządzi się w jego domu jakby była tam panią. Brak klasy i honoru. Skończyły się czasy, że bezkarnie manipulowała innymi ludźmi. Bezczelna. Czekam na moment, gdy Alejandro pożegna się z nią raz a porządnie i usunie ją ze swego życia.
Graciela była bezczelna w stosunku do Rosario, Carloty i Montse. Przeszła samą siebie w tym odcinku. Była nad wyraz złośliwa i chamska. Jak ona śmie wyrzucać siostrę męża z domu? Bardzo dobrze, że Carlota się jej postawiła i wyciągnęła asy z rękawa grożąc, że rozpowie o romansie szwagierki. Świetne były sceny gdy dogadywała Gracieli w obecności Alejandra i Rosario. Ciotka nie da sobie w kasze dmuchać!
Wybuchnęłam śmiechem, gdy Graciela przyprowadziła Alejandra do Montserrat i zwracała się do niego per "synu'. Jaka kochaniutka teściowa, myślałby kto. A jak sprawy nie poszły po jej myśli to od razu wyciągnęła rękę po pieniądze Alejandra. Wstydziłaby się, materialistka bez honoru. Owszem, Alex powinien łożyć na syna, ale takie perfidne manipulacje i wyciąganie od niego pieniędzy za opiekę nad WŁASNĄ córką i wnukiem nie mieśczą mi się w głowie. To się nazywa chamstwo i pazerność.
Poruszył mnie widok płaczącego i cierpiącego Dimitria. Niecodzienny obrazek. Szkoda tylko, że nie pozwolił Josefinie sobie pomóc. Szybko też zmienił front i po rozmowie z Adolfitem postanowił ugrać na tej sytuacji jak najwięcej dla siebie. Wrócił stary Dimitrio dla którego liczy się tylko forsa, a szkoda.
Alejandro to ma przerąbane z rodziną Montserrat - jak nie mamuśka to braciszek chcą od niego wydoić kasę, banda zachłannych hien. Jestem przekonana, że nie będzie robił problemów Dimitriowi i podzieliłby się z nim majątkiem jeśli okazałoby się, że są braćmi, ale tak "na suchą gębę" to nie powinien mu wierzyć, tym bardziej po numerach jakie z Gracielą wykręcali w przeszłości. Niech Alejandro zażąda badań DNA.
Akcja w mieszkaniu Adolfita the best. Jaka z niego cwana bestia, zwabił nic nie podejrzewająca Josefinę i próbował ją uwieść eksponując swoją klatę. Mistrz podrywu! Bajerant! Miny Finity i zakłopotanie genialne. Uwielbiam trio Finita-Dimitrio-Adolfito.
Ostatnio zmieniony przez Lineczka dnia 13:10:47 04-10-15, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Lineczka Arcymistrz
Dołączył: 31 Lip 2015 Posty: 27548 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:23:08 04-10-15 Temat postu: |
|
|
Odcinek 71
Mina Marychy, gdy dowiedziała się, że Rosario jest matką Alexa - bezcenna. Szybko zszedł z jej twarzy ten głupiutki uśmieszek. Jak tępym trzeba być, żeby nie zorientować się, że Rosario wróciła do domu Alejandra na jego prośbę i próbować ją poniżać i gnębić? Co sobie Marycha myślała? Rosario powinna powiedzieć synowi, o tym jak była przez jego przyjaciółeczkę traktowana, ale pewnie tego nie zrobi i uniesie się dumą. Mam tylko nadzieję, że zasugeruje Alexowi by odprawił Marychę z domu z kwitkiem. Nie wiem czego ona tam jeszcze szuka. Rozbawił mnie Macario, jego teksty do Maryśki, radość i śmiech gdy wychodził z jadalni, mistrz.
Ogromnie szkoda mi Angeliki. Czuwa przy mężu dzień i noc, martwi się o jego zdrowie, a jemu w głowie tylko Montserrat. Wiedziałam, że prędzej czy później Jose Luis sprawi przykrość Angelice i tak też się stało. Jego rozmowa z Montserrat jakoś mnie nie wzruszyła, a chyba tylko zirytowała. Zwłaszcza, że Alejandro usłyszał zdanie wyrwane z kontekstu, kiedy to jego ukochana "wyznawała JL miłość". Nie cierpię takich niedopowiedzeń. Jak ten Alex ma wierzyć Montse skoro jest świadkiem czegoś takiego? Z drugiej strony nie dziwie się jej, że spełniła życzenie umierającego człowieka, chociaż tyle mogła dla niego zrobić, dać mu w tych ostatnich chwilach trochę ułudy i nadziei. Po wyjściu ze szpitala Alejandro zachowywał się jakby postradał zmysły, jak wariat! Szkoda mi go było. Jednak dziwi mnie, że tak szybko podpisał papiery rozwodowe i zrezygnował z walki o Montse. Rozczarował mnie. Znowu będzie obrażony na cały świat i zacznie snuć kolejne teorie spiskowe? Oby nie, bo to jest bardzo męczące.
Uwielbiam sceny z Montserrat i Dimitrio, w rodzeństwie siła Ich rozmowa była świetna! Dimitrio jako głos rozsądku - kto by pomyślał? Miał sporo racji i dał siostrze do myślenia. Urzekł mnie, gdy przepraszał Montse za incydenty z dzieciństwa, to było takie urocze! Cieszą mnie takie momenty między nimi, gdy są dla siebie wsparciem. Tak powinno być. Miny i gesty Dimka to majstersztyk! Przyczepię się do jednej rzeczy - nie przekonało mnie jak szybko Montse postanowiła pogodzić się z Alexem pod wpływem tego co powiedział jej brat, jakoś tak nienaturalnie to wyszło, do tego sztucznie zagrana scena. Coś mi tutaj zgrzytało i też Angie się nie popisała. Takie jest moje wrażenie. Mam jednak nadzieję na więcej scen z tą dwójką.
Tak jak się spodziewałam, Pedro umówił Nadię na spotkanie z Victorem. Sam w tym czasie nieźle bawił się z Ezequielem w jacuzzi. Jakiego wyluzowanego cwaniaka przy tym udawał "przydałyby nam się tu dwie laseczki", phi ciekawe do czego, do trzymania drinków? Krowa, która dużo ryczy mało mleka daje. Scena, gdy Nadia nakryła Pedra ze swoim sługusem w jacuzzi była komiczna. Na dodatek burmistrz podduszał go pod wodą, dobre. Nie dziwię się Nadii, że pomyślała o homoseksualnych zapędach męża, sytuacja była dość dwuznaczna. Musiała czuć się upokorzona.
Szkoda mi Nadii i Victora, kochają się a nie mogą być razem.
Urocza była scena o poranku, kiedy to Josefina pocieszała Dimitria i troszczyła się o niego. Od pewnego momentu on ją lepiej traktuje i to mnie cieszy. Powinien pozwolić jej na to, by się nim opiekowała i go wspierała. Przecież widzi jak bardzo Finita go kocha i że nic nie chce od niego w zamian, no może poza odrobiną ciepła.
Graciela znowu miała muchy w nosie, była opryskliwa i chamska. Jak ta Carlota to znosi? Musi mieć anielską cierpliwość. Graciela każdemu wie co powiedzieć, wywyższa się, a na swoje błędy patrzy przez palce. Dimitrio już się na niej poznał. Spodziewałam się, że nie jest synem Benjamina, bo to byłoby zbyt proste rozwiązanie. Ciekawi mnie jaki to sekret sprawia, że Graciela gdy o nim pomyśli rozpada się na kawałki. To musi być coś mrocznego, mocnego! Oczywiście teraz pewnie odstawi szopkę i będzie chciała wyciągnąć od Alejandra kasę. Ciekawe do czego się posunie? Sfałszuje wyniki badań DNA? Ona dla kasy zrobi wszystko.
Świetna była scena, gdy Graciela ustawiła Marychę do pionu. Ta to wie jak z nią postępować. Obie są siebie warte, chociaż Marycha Gracieli do pięt pod wieloma względami nie dorasta. Lubię ich sceny, ta iskrzy od negatywnej energii i gniewu, że aż wióry lecą.
Podobało mi się jak Alejandro przygadał teściowej. Miał całkowitą rację!
Chociaż Graciela też dała mu dobrą radę, by pozbył się Maryśki jeśli pragnie odzyskać Montse.
Ostatnio zmieniony przez Lineczka dnia 0:15:36 05-10-15, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Dulce98 Motywator
Dołączył: 01 Sie 2015 Posty: 249 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:22:30 04-10-15 Temat postu: |
|
|
Lineczka, nadrabiaj szybko odcinki nie zawiedziesz się zachowaniem Alejandra
też uwielbiam jakiekolwiek sceny Monse z Dimitriem <3 są świetni razem, aż miło się na nich patrzy <3 |
|
Powrót do góry |
|
|
edka Mistrz
Dołączył: 03 Lis 2007 Posty: 16568 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Południa Polski :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:37:12 04-10-15 Temat postu: |
|
|
W Dimitrze powoli zachodzi zmiana, widać, że zależy mu na Finicie, jest zazdrosny o nią |
|
Powrót do góry |
|
|
Dulce98 Motywator
Dołączył: 01 Sie 2015 Posty: 249 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:44:18 04-10-15 Temat postu: |
|
|
Takkk też mi się to strasznie podoba ich wątek jest coraz lepszy. W końcu. Chwilowo zaczął mnie męczyć, gdy Dimitrio źle ją traktował, a ona robiła wszystko by mu się przypodobać. Teraz świetnie się na nich patrzy |
|
Powrót do góry |
|
|
Lineczka Arcymistrz
Dołączył: 31 Lip 2015 Posty: 27548 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:33:13 04-10-15 Temat postu: |
|
|
Odcinek 72
Yes, yes, yes Alejandro i Montserrat nareszcie się pogodzili, czekałam na ten moment od dawna! Przepiękne sceny z ich udziałem, to był świetny odcinek, który oglądałam z ogromną przyjemnością. Alex pozytywnie mnie zaskoczył swoim zachowaniem, postąpił jak dojrzały mężczyzna, pokazał wielką klasę. Zamiast zadręczać ukochaną kolejnymi pretensjami i wyrzutami on po prostu okazał jej swoje zaufanie i udowodnił że kocha ją i pragnie jej szczęścia. Chemia między głównymi bohaterami jest ogromna, w każdym geście i spojrzeniu ją widać, coś niesamowitego. Pomysł z tym, aby zacząć wszystko od nowa świetny, niech sami bez ingerencji ludzi z zewnątrz zbudują swoje szczęście. Montserrat była taka szczęśliwa, uśmiech nie schodził jej z twarzy, sprawiała wrażenie jakby unosiła się nad ziemią. Cieszy mnie to, że wybaczyła Alejandrowi i dała im szansę na wspólna przyszłość.
Urocze były sceny, gdy Montse instruowała Alexa jak powinien karmić i przewijać synka, jak należy się zajmować takim maleństwem. Można się było w tamtym momencie rozpłynąć. Alejandro spijał każde słowo z jej ust i przykładał się do nauki. Przepiękny obrazek - słodki, malutki Laurito i jego szczęśliwi rodzice. Czego chcieć więcej? Chyba tylko tego by razem zamieszkali.
Chciałabym zwrócić uwagę na przepiękną muzykę, którą zostaliśmy uraczeni m.in. podczas sceny godzenia się głównych bohaterów. Piosenka ta stworzyła niesamowity klimat!
Nie wiem co Maryśka robi jeszcze w domu Alejandra. Każda normalna kobieta na jej miejscu już dawno spakowałaby walizki i uniosła się honorem i dumą. Nie uwierzyłam w jej skruchę, gdy przepraszała Rosario. Wyczułam fałsz i obłudę. Na co Maryśka liczy? Może na to, że po tym wszystkim co zrobiła Rosario i jak ją traktowała zostaną teraz najlepszymi przyjaciółkami? Niedoczekanie. Sama Rosario w tej sytuacji zachowała klasę i swoją radą trafiła w sedno. Inna sprawa, że Maryśka będzie pewnie teraz zgrywała ofiarę i bidulkę i tak łatwo nie da się wypędzić z domu Alejandra.
Angelika wygląda coraz gorzej i niestety coraz słabiej się czuje. A mimo to nie przejmuje się swoim stanem zdrowia, bo dla niej najważniejszy jest Jose Luis. Mam nadzieję, że jeszcze przez długi czas będzie cieszyła się życiem u jego boku i że zazna z nim wiele szczęśliwych chwil. Zasługuje na to. Dobrze, że Jose Luisowi się poprawiło i że scenarzyści nie przeciągali wątku z jego krytycznym stanem na kilka następnych odcinków, uff.
Josefina chyba chciała wstrząsnąć Dimitriem i dlatego zaproponowała mu żeby się wyprowadził. Pewnie miała nadzieję na jakiś przełom w ich związku. I doczekałaby się, gdyby nie wizyta Gracieli w najmniej odpowiednim momencie. Dimitrio był szczery, gdy mówił, że nie chce się wyprowadzać. Tak niewiele brakowało aby wyznał Finicie, że zaczyna do niej coś czuć. Dlaczego przeklęta mamuśka musiała akurat wtedy ich odwiedzić? Znowu namieszała synowi w głowie, zrobiła mu pranie mózgu i omamiła wielkimi pieniędzmi. A wtedy powrócił stary Dimitrio i Finita została kolejny raz przez niego zraniona, bidulka.
Ciekawe jak Graciela będzie chciała oszukać Alejandra? Ma aż takie kontakty by sfałszować wyniki badań DNA? Może poprosi o pomoc Pedra? Taki obrót spraw bardzo by mu się spodobał...
Jeszcze wracając do rozmowy Gracieli z synem to świetny był moment gdy rzuciła do niego "tylko nie tym tonem" i zrobiła specyficzną minę - rewelacja. Zaskoczyło mnie, że uderzyła Dimitria w policzek za jego trafne sugestie aby znalazła sobie bogatego sponsora, on też był zdziwiony i nieźle się wkurzył. Prawda w oczy Gracielę kole.
Biedna Carlota, nawet nie wie w jakie bagno się pakuje. Szkoda jej dla takiego gnojka jak Ezequiel. To łotr i karierowicz. Chce tylko wejść do śmietanki towarzyskiej i ubzdurał sobie, że zrobi to dzięki siostrze szanowanego Laura Mendozy. A Carlotę chyba wzięło, była taka rozpromieniona i szczęśliwa, gdy okazało się, że dostała bukiet pięknych kwiatów od zainteresowanego nią mężczyzny. Ciekawe jak im wyjdzie randka. Póki co jestem na nie, nie wierzę w dobre intencje i serce Ezequiela.
Nadia to świetna przyjaciółka, miała sporo racji gdy rozmawiała z Alejandrem. Obawiam się, że jej plan z pogrążeniem Pedra nie wypali, a mało tego oboje z Victorem poniosą nieprzyjemne konsekwencje za próbę ośmieszenia/szantażowania burmistrza. Nie wiem czy on jest gejem, to chyba byłoby zbyt banalne rozwiązanie, chociaż sam wątek mógłby być ciekawy. Tego jeszcze w telenowelach nie grali (a przynajmniej nie w tych które oglądałam). Jak do tej pory nie było żadnych scen, które wskazywałyby na to, że Pedra pociągają mężczyźni. Wiemy, że nie działają na niego kobiety, a przynajmniej Nadia i Esmeralda. Może problem tkwi w jego przeszłości? Może był kiedyś bardzo zakochany w jakiejś kobiecie, ona go zraniła i dlatego nie chce mieć ju do czynienia z przedstawicielkami płci żeńskiej? Chciałabym żeby Nadia uwolniła się od męża tyrana i była szczęśliwa z Victorem, ale w najbliższym czasie na to nie liczę.
Esmeralda w imię miłości postanowiła pójść na kompromis i zrezygnowała z tańca w klubie nocnym. To świadczy tylko o tym jak bardzo kocha Refugia. Jednak nie musi całkowicie rezygnować ze swojej pasji, jest przecież tyle opcji np. może prowadzić zajęcia w szkole tańca itd. Wszystko jest do pogodzenia. Szkoda tylko, że Refugio się na nią niesłusznie obraził i poszedł w siną dal zamiast wyjaśnić całą sprawę. Nie wziął pod uwagę opcji, że to Ezequiel, stary zboczeniec nie pohamował swoich dzikich żądzy i wymusił na Esmeraldzie pocałunek. Teraz ona czeka na ukochanego z kolacją i dobrą nowiną, a ten ma focha. Eh, faceci!
Ostatnio zmieniony przez Lineczka dnia 0:13:56 05-10-15, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
edka Mistrz
Dołączył: 03 Lis 2007 Posty: 16568 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Południa Polski :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 6:22:39 05-10-15 Temat postu: |
|
|
Dulce98 napisał: | Takkk też mi się to strasznie podoba ich wątek jest coraz lepszy. W końcu. Chwilowo zaczął mnie męczyć, gdy Dimitrio źle ją traktował, a ona robiła wszystko by mu się przypodobać. Teraz świetnie się na nich patrzy |
To fakt ich związek jest coraz bardziej ciekawy |
|
Powrót do góry |
|
|
Lineczka Arcymistrz
Dołączył: 31 Lip 2015 Posty: 27548 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:58:52 05-10-15 Temat postu: |
|
|
Odcinek 73
Kolejny świetny odcinek.
Z ogromną przyjemnością ogląda się szczęśliwych Montse i Alexa. Miód dla oczu. Niesamowita chemia! Rozbawiła mnie Montserrat, kiedy przyszła do ukochanego po to by przyspieszyć noc poślubną, dobra jest, kokietka. Pięknie wyglądała, więc oczywiście Alex nie mógł jej odmówić. Szkoda tylko, że wciąż nie potrafi poradzić sobie z zazdrością, zadręcza i siebie i ją. Jednak widać, że chce się zmienić, że wyciągnął wnioski. Powinni z Montse raz a porządnie wszystko sobie wyjaśnić, zwłaszcza to co Alex usłyszał w szpitalu (chodzi o jej wyznanie miłosne do JL). Takie niedopowiedzenia są najgorsze, potrafią kłaść się cieniem na związku. Trzeba żyć teraźniejszością a nie przeszłością.
Nie podobało mi się, gdy Alejandro bawił się w przesłuchanie i miał pretensje do Montse, że na hacjendzie całowała się z Jose Luisem. Trąci hipokryzją, bo on też święty nie był, miewał wtedy incydenty z Maryśką a później przez długie miesiące trzymał ją u boku. Jakby tego było mało cały czas z nią mieszka! Dobrze mu Montserrat powiedziała, że niby tylko dlatego, że jest mężczyzną to ma prawo do takiego zachowania? Nic bardziej mylnego. Ona mu zaufała, że nie zdradził jej z Maryśką, wybaczyła że ją upokorzył sprowadzając przyjaciółeczkę na hacjendę i do domu, więc Alejandro powinien zrobić to samo i wyzbyć się wszystkich wątpliwości dotyczących Montse i Jose Luisa. To jego wybrała, to z nim chce być i to jego kocha najbardziej na świecie. Mam nadzieję, że po tej rozmowie Alex poukłada sobie wszystko w głowie i przestanie zadręczać wątpliwościami siebie i ukochaną, że zaczną czerpać z życia garściami i stworzą stabilny związek oparty na szacunku i zaufaniu.
Z Ezequiela to jest kompletny frajer a do tego konfident i przydupas Pedra. Mało mu w tyłek nie wszedł (bez skojarzeń!), tak się podlizywał jak go burmistrz odwiedził. Nie cierpię dwulicowych ludzi.
Pedro to potwór, na usta cisną się najgorsze wyzwiska. Jak on mógł tak skatować Esmeraldę, podnieść rękę na kobietę, zadać jej tyle bólu, strachu i upokorzeń. Miałam ochotę go rozszarpać.
Refugio to się nie popisał, a po prostu zachował jak buc. Esmeralda dzwoni do niego zapłakana i roztrzęsiona, mówi że ma problemy i potrzebuje pomocy, a on strzela focha i zostawia ją na pastwę losu. Bardzo nieładnie. Refugio to dobry człowiek, ale jest impulsywny, narwany, daje się ponieść emocjom i wtedy nie myśli logicznie. Zawiódł wtedy, gdy ukochana go najbardziej potrzebowała. Zbyt późno ochłonął i zaczął jej szukać.
Rozbraja mnie, gdy Rosario wita się z Montse takim radosnym "seniorita", urocze to. Jednak powinny przejść "na Ty", zwłaszcza że przecież prawda wyszła na jaw i nic nie stoi ku temu na przeszkodzie. Obie darzą się sympatią i łączy je szczególna więź.
Świetna była scena, gdy Rosario zatrzymała Maryśkę przed sypialnią Alejandra. Zachowała się przy tym z klasą, rzuciła niewinną sugestią, dotyczącą tego co też jej syn może robić z Montserrat w tym pomieszczeniu, o tej porze, hmmm pomyślmy... Mina Maryśki bezbłędna. Pewnie już chciała wtargnąć do sypialni Alexa bez uprzedniego pukania, jak to ma w zwyczaju. Pałęta się po tym domu, jak jego pani, a przecież nią nie jest. Dobrze, że usłyszała rozmowę Alejandra z Montserrat, że ją w końcu oświeciło i zrozumiała, że on nigdy nie należał do niej, nigdy jej nie pożądał i nie kochał. Ma to na co zasłużyła. Próba samobójcza Maryśki nie była przekonująca. Ona po prostu chciała zwrócić na siebie uwagę Alejandra, wzbudzić w nim litość i wyrzuty sumienia, zrobić z siebie biedną ofiarę. Toksyczna kobieta. Jednak trzeba przyznać, że w końcowej scenie odcinka aktorka wcielająca się w jej postać dała radę i świetnie zagrała rolę! Miało to jakiś taki mroczny klimat i nawet przez momencik było mi szkoda Maryśki. Jak to się mówi - gdybym jej nie znała to bym ją kupiła, czyli dała się nabrać.
Graciela miała dziecko z Benjaminem Szok i niedowierzanie. Czyli to jest ten jej wielki sekret i tajemnica, żeby wyjść za Laura Mendozę musiała pozbyć się dziecka. Umarło? Zabiła je? Co ona z nim zrobiła? Świetna była scena retrospekcji, taka mroczna. Ksiądz Anselmo wyglądał na zdruzgotanego po tym co usłyszał, posądzał Graciele o to, że skrzywdziła własne maleństwo. A ona na odchodnym ucałowała go w dłoń i poprosiła o błogosławieństwo. Co za bezczelność i hipokryzja.
Sporną kwestią jest, że niby kto normalny przez ponad 30 lat trzyma kosmyk włosów dziecka? Bardzo naciągane i przekombinowane, opcja zrobiona na siłę, która do mnie nie trafia. Graciela przez taki szmat czasu trzymała kosmyk włosów dziecka, którego sama się pozbyła a teraz przypadkowo wykorzysta go do wyników badań DNA. Przypadek? Kupy się to nie trzyma. Scenarzyści musieli coś wykombinować w kwestii tych badań DNA i popłynęli.
Lubię gdy Dimitrio jest sarkastyczny i ironiczny wobec matki.
Jose Luisowi chyba gorączka jeszcze nie minęła, co on bredzi? Zabawne że pamieta o tym, że Montse wyznała mu miłość a apomniał że sam ją o to poprosił, najzwyczajniej w świecie wyparł niewygodne dla niego fakty z pamięci. Wyczuwam męczący wątek z tym związany.
Finita znowu pogrążyła się w rozpaczy, cierpi i tęskni za Dimitriem. Tylko, że to już było i powtarza się kolejny raz. Dobrze, że przynajmniej Josefina ma się komu wypłakać, Nadia jest świetną przyjaciółką. Oczywiście w tym samym czasie u siostry musiał się zjawić Adolfito. Był bardzo chętny do tego aby pocieszać Finitę. Nadia chyba to zauważyła, bo miała nietęgą minę i wyczuła, że coś jest na rzeczy.
Josefina powinna jak najszybciej wziąć się w garść, zacząć działać, a nie przyjmować bierną postawę. Niech skończy z tym użalaniem się nad sobą.
Carlota jak się wystroiła na randkę z Ezequielem, fiu fiu. Wyglądała bardzo ładnie i wytwornie. Jest piękną i życzliwą kobietą na którą ten dwulicowy policjancik nie zasługuje! Za to Graciela zachowała się okropnie, bez klasy i kultury. Chciała poniżyć, upokorzyć szwagierkę, sprawiła jej przykrość swoimi żenującymi tekstami. Wydaje mi się, że była zazdrosna o to, że Carlota ma adoratora, wychodzi gdzieś wieczorem, a ona tkwi sama w domu. Jeszcze jak jej mina zrzedła na widok prezentu od Ezequiela. Tak jak go nie lubię, tak akurat w tamtym momencie zachował się bardo fajnie puszczając uwagi wrednej Gracieli w niebyt i nie pozwalając by zepsuła im wieczór. Facet jednak nie potrafi się ubrać stosownie do okazji. Przy wystrojonej Carlocie wyglądał ekhm bardzo niekorzystnie w tej swojej hawajskiej koszuli z okropnym wzorkiem. |
|
Powrót do góry |
|
|
Lineczka Arcymistrz
Dołączył: 31 Lip 2015 Posty: 27548 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:58:45 05-10-15 Temat postu: |
|
|
Odcinek 74
Maryśka dopięła swego. Udając wielką pokrzywdzoną i ofiarę wzbudziła w Alexie wyrzuty sumienia. Ta harpia wykorzystuje jego dobre serce. Rosario i Montserrat mają co do niej stuprocentową rację, obie już się na niej poznały i wiedzą do czego jest zdolna. Po tym jak Maryśka napadła na Carlotę i próbowała porwać Laurita powinna zostać zamknięta albo w pierdlu albo w psychiatryku. Ona jest nieobliczalna i niebezpieczna, stwarza zagrożenie dla otoczenia. Szczęście, że Macario, Dominga i ksiądz Anselmo przybyli w samą porę i udaremnili tej szajbusce uprowadzenie dziecka. Czekam na reakcję Montse i przede wszystkim Alexa, gdy się dowiedzą o tym co zaszło w ogrodzie. Maryśka powinna ponieść surowe konsekwencje. Nie wyobrażam sobie aby miała nadal mieszkać w domu Alejandra, to byłby jakiś absurd. W pełni popieram Montserrat, która postawiła sprawę jasno stwierdziwszy, że nie przeniesie się do ukochanego z synkiem dopóki przebywa tam jego przyjaciółeczka. To świadczyłoby o braku godności i szacunku do siebie, byłoby dla niej poniżające. Alejandro, gdy dowiedział się o zniknięciu Marychy zaczął przeczuwać, że może stać się coś złego i intuicja go nie zawiodła. Mało brakowało a doszłoby do tragedii.
Miny Dimitria podczas rozmowy Gracieli z Montserrat były komiczne. Kilka razy wybuchnęłam śmiechem. Aktor wykonuje świetną robotę! Gracieli nadal tylko jedno w głowie - kasa, kasa i jeszcze raz pieniądze. Ileż można wałkować ten sam temat? Robi się monotematyczna.
Niezłą szopkę odstawili z Dimitriem z wyrywaniem włosa do badań DNA, hahahaha co za farsa, jaja jak berety. Wisienką na torcie były pretensje synusia wobec mamusi o jej niedelikatność i że prawie go oskalpowała. Biedaczek! Cała scena była kapitalna. Graciela określająca Adolfita mianem próżniaka i poganiająca Dimitria na spotkanie z Pedrem po prostu bezbłędna. Daniela gra fantastycznie, jestem zachwycona tą aktorką, jej kunsztem, talentem!
Skorumpowany burmistrz już próbuje skorzystać na całej sytuacji i ugrać dla siebie ile tylko się da. Ciekawe jak zamierzał pozbawić Alexa całego majątku. Okropny typ spod ciemnej gwiazdy. Śmieszna była scena, kiedy Dimitrio dziękował mu za pomoc w sprawie z Gamboą.
Dzięki Amelii poznaliśmy kolejny sekret Gracieli - była córką krawcowej i klepała biedę. Ciężkie dzieciństwo a nawet ubóstwo nie usprawiedliwia jej postępowania pozbawionego wszelkich skrupułów. Przeraża mnie ta kobieta. Amelia jest od niej o wiele lepszym człowiekiem i matką, wątpię więc aby była w stanie brać udział w zabójstwie dziecka. Nie chce mi się w to wierzyć. Zatem pytanie brzmi w jaki sposób pomogła przyjaciółce przed laty?
Graciela namieszała w głowie Virginii i teraz pewnie znowu ta infantylna nastolatka będzie biegała za Dimitriem i się mu narzucała.
Jose Luis nadal bredzi i zachowuje się tak, jakby żył w jakimś alternatywnym świecie. Teraz będzie robił z Alejandra tyrana, który zabrania żonie wychodzić z domu, serio? Eh, a miałam go za rozsądniejszego. Jose Luis coraz bardziej mnie męczy i irytuje. Niech się zajmie żoną, bo bidulka wygląda na coraz słabszą. W sumie to nie rozumiem też Angeliki. Po co drąży temat dotyczący Montserrat? Zna prawdę, wie że Jose Luis nie zapomniał o niej i wciąż darzy ją ogromnym uczuciem, a Angelika zachowuje się tak jakby chciała usłyszeć te przykre słowa, zostać zranioną. Jaki cel jej przyświeca? Nie wiem o co jej chodzi. Refugio miał sporo racji w rozmowie z przyjacielem, dobrze mu doradzał. Problem w tym, że Jose Luis jest głuchy na te jakże trafne argumenty.
Alexa wyraźnie nadal dręczą słowa Montserrat, które usłyszał w szpitalu. Dlaczego nie porozmawia z nią na ten temat? Nie dziwię mu się, że nie potrafi przejść do porządku dziennego nad jej "miłosnym wyznaniem" skierowanym do Jose Luisa, ale irytuje mnie, że to niedopowiedzenie kładzie się cieniem na ich związku i że sprawa do końca nie została wyjaśniona. Kiedy się zasępił w sypialni Montse to myślałam, że znowu będzie jej czynił jakieś wyrzuty i rozpamiętywał przeszłość, na szczęście okazało się, że chodziło mu o Maryśkę więc odetchnęłam z ulgą.
Refugio płaci za swoje błędy. Trzeba jednak przyznać że facet próbuje naprawić to co zepsuł i z ogromnym zaangażowaniem szuka ukochanej. Mam tylko nadzieję, że Esmeralda jest cała i że znalazła schronienie przed tym popaprańcem Pedrem.
Ezequiel to gnojek, ale przynajmniej nie okłamał Refugia. Powiedział prawdę na temat swoich relacji z Esmeraldą, a obawiałam się, że zacznie ściemniać np. o ich rzekomym romansie itp.
Ostatnio zmieniony przez Lineczka dnia 14:00:38 05-10-15, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Lineczka Arcymistrz
Dołączył: 31 Lip 2015 Posty: 27548 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:02:41 05-10-15 Temat postu: |
|
|
Odcinek 75
Historia Rosario mną wstrząsnęła. Ile ta biedna kobieta musiała wycierpieć, nie zasłużyła na tak tragiczny los. Była młoda, piękna, miała plany na przyszłość i ukochanego mężczyznę u boku, a w jednej chwili wszystko straciła. Benjamin Almonte zgotował jej piekło na ziemi. Okropny typ, potwór budzący odrazę. Na szczęście Rosario ma przy sobie ludzi, którzy bardzo ją kochają i to jest najważniejsze.
Alejandro to dobry człowiek i wspaniały syn. Pisałam już, że uwielbiam jego relację z matką - bije od nich czysta i obustronna miłość. Zmiana stylu u Rosario na ogromny plus. Wiadomo, że nie szata zdobi człowieka, ale Montse i Alejandro po prostu chcieli jej sprawić przyjemność, zadbać o nią i sprawić by poczuła się pewniej. Metamorfoza jak najbardziej udana. Miałam łzy w oczach podczas sceny, gdy Alex klęcząc przed matką zakładał jej buty - genialne w swojej prostocie. Urocze było też, gdy Montse uczyła teściową jak robić makijaż. Rosario wyglądała pięknie, szykownie i z klasą. Cieszy mnie to, że wreszcie przeszła z Montserrat "na Ty". Wyszło to bardzo naturalnie. Łączy je głęboka więź, od początku były sobie bliskie, niczym matka i córka. Świetnie się dogadują. "Mama Rosario" w wykonaniu Montse brzmi uroczo i wyraża więcej niż tysiąc słów. Razem z Alejandrem i Lauritem tworzą wspaniałą rodzinę i oby im się wiodło.
Maryśka z podkulonym ogonem wróciła na hacjendę i znowu zaczęła się rządzić. Ładnie jej przygadała tamtejsza służąca, punkt dla niej. Cieszy mnie, że Esmeralda znalazła bezpieczne schronienie u Alejandra i że nie pozwoliła Maryśce sobą pomiatać. Brawo
Laurito w niebieskiej czapeczce wyglądał ślicznie. Urocze dziecko a do tego jakie grzeczne. Rodzice mogą być dumni z potomka.
Uważam, że Carlota powinna od razu powiadomić Montse i Alexa o tym, że Maryśka chciała porwać ich synka. Niby niebezpieczeństwo minęło, ale jako rodzice mieli prawo jak najszybciej się o wszystkim dowiedzieć. Jednak rozumiem, że Ciotka chciała po prostu dać im chwilę wytchnienia i spokoju, by mogli nacieszyć się sobą. Podobała mi się rozmowa Montse i Alejandra o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Fajnie, że wezmą ślub cywilny, odnowią przysięgę małżeńską i ochrzczą synka jednego dnia. To będzie pewnie piękna, wspaniała i niezapomniana uroczystość. Smutna zaś była scena, gdy wspominali ojca Montse i Alejandro przepraszał ukochaną za swoje zachowanie, opowiadał jej o tym co dokładnie zaszło na hacjendzie i gdy mówił o swoich wyrzutach sumienia. Szkoda, że Lauro Mendoza nie doczekał się wnuka, tak się cieszył gdy dowiedział się o ciąży córki.
W Alexie zaszła pozytywna zmiana i widać, że robi wszystko by uszczęśliwić ukochaną kobietę. Oby tak dalej. To jest ten Alejandro na którego czekałam, takiego chcę go oglądać.
Jedną z najlepszych scen tego odcinka była akcja w knajpie. Bajerant Adolfito przystawiał się do Finity i podczas pocałunku niemalże pożerał ją żywcem. Reakcja Dimitria na ten widok była kapitalna. Piękne uderzenie, 10/10, 3 x TAK, przechodzi pan dalej. Mina Adolifta bezbłędna, doprowadziła mnie do wybuchu śmiechu. Josefina jaka była zadowolona. Reakcja Dimitria świadczy o tym, że zależy mu na żonie, to dobry znak! Adolfito próbował zgrywać ofiarę, ale Finita mu nieźle dogadywała. Nie ufa jego zapewnieniom w głębokie uczucie do niej, ma w pamięci jego numery z przeszłości. Aczkolwiek wydaje mi się, że Adolfita chyba naprawdę wzięło i że się w niej prawdziwie zakochał.
Niesamowicie wkurza mnie Virginia. nachalna, infantylna i głupiutka. Czy ona nie widzi, że Dimitrio się nią nie interesuje? Powinna dać sobie z nim spokój. Z tej mąki chleba nie będzie. Rozbroił mnie tekst Dimitria o tym, że on niczego nie jest pewien, nawet swoich preferencji seksualnych.
Jose Luisowi jak się "zaświeciły" oczy, gdy dowiedział się o rozwodzie Montse i Alejandra. Ucieszyła go ta wiadomość. Oczywiście nie zna szczegółów, ale już wyrobił sobie zdanie na ten temat i wydedukował, że jest jednym z głównych powodów zaistniałej sytuacji. Amelia miała całkowitą rację, gdy przypomniała mu, że nie jest wolny i ma zobowiązania wobec żony. Szkoda mi Angeliki, biedna teraz będzie się zamartwiać i odczuwać niepokój. Nie jest głupia, przecież widzi jak Jose Luis zareagował na wiadomość o rozwodzie Montserrat, że ta informacja rozpaliła w nim nadzieję. Na dodatek podsłuchała rozmowę matki z JL z której można wnioskować m.in. że on jest z nią z litości. Jak w takiej sytuacji musi się czuć Angelika? Wyszło na to, że jest dla ukochanego mężczyzny przeszkodą w realizacji jego planu. O czym mowa? O odzyskaniu Montserrat, bo przecież nie oszukujmy się, że gdyby nie chora żona to Jose Luis już dawno pobiegłby do Montse proponując swoją pomoc, wsparcie, silne męskie ramie itd. Coś strasznego i niesamowicie przykrego. Angelika dostrzega coś, czego jej mąż widzieć nie chce a mianowicie, że Montse wybrała Alejandra i to jego kocha i z nim chce być, że powodem ich rozwodu nie jest Jose Luis. Trafiła w sedno.
Angelika opada z sił, wygląda na coraz słabszą. Urocza była scena, gdy Jose Luis ją karmił zupą, gdy troszczył się nią i opiekował. Tak powinno być. Niech JL skupi się na żonie, na tym by była szczęśliwa w ostatnich miesiącach życia. Widać, że darzy ją uczuciem i na swój sposób kocha, inaczej niż Montserrat, która nadal jest miłością jego życia. Jose Luis to dobry facet, szlachetny, ale swoim zachowaniem rani Angelikę. Sprawia wrażenie człowieka, który żyje złudzeniami i iluzją a to bywa zgubne. |
|
Powrót do góry |
|
|
edka Mistrz
Dołączył: 03 Lis 2007 Posty: 16568 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Południa Polski :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:12:39 05-10-15 Temat postu: |
|
|
JL bardzo dobrze się zachował pomagając Alejandrowi wyjść za kaucję. Jak to określił kapitan Robledo, że Alejandro wychodzi tylko z więzienia, bo JL się za nim wstawił. Montse tak bardzo się ucieszyła kiedy go zobaczyła piękna scena |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|