|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:07:58 26-08-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 41
[Rozmowa Any i Fernando]
F: Próbowałem porozmawiać z Sebastianem.
A: Cieszę się. I jak poszło?
F: Kiepsko. Nic mi nie powiedział.
A: Niech pan tego nie bierze do siebie, on ma ostatnio taki humor. Jak coś powie to tylko w kłótni z Lichis.
F: Dlaczego?
A: Bo uważa ją za zdrajczynię, że tak się świetnie dogaduje z pana ŻONĄ. W sprawie imprezy urodzinowej i w ogóle…
F: Tak, tak…
A: Tak się sprawy mają. [chwila ciszy] W takim razie co robimy z Sebastianem?
F [uśmiecha się]: Cieszy mnie, że mówi pani „robimy”, w liczbie mnogiej.
[przez chwilę rozmarzeni patrzą na siebie]
A: Tak. Pana dzieci to nasza obowiązek. Jedyne co pan i ja mamy wspólnego.
[znowu kilka rozmarzonych spojrzeń]
F: Postanowiłem, że osobiście zajmę się szkolnymi sprawami Sebastiana.
A: To świetnie. Cieszę się, że zmieniają się panu priorytety…
F: Podoba ci się?
A: Podoba, tylko tak się zastanawiam czy będzie pan miał czas.
F: Cóż, będę musiał go znaleźć.
A: No proszę. Jeszcze coś? Bo muszę iść do dzieci.
[Ana chce wyjść]
F: Ana!
[Ana odwraca się]
A: Tak?
F: Wiem, że nie jest łatwo po tym jak zamieszkała tutaj Isabela…
A [ucina go]: Powiem panu jedną rzecz. Proszę się nie martwić. Przyzwyczaimy się, jak do wielu rzeczy w życiu.
[Ana znowu chce wyjść, ale Fernando łapie ją za rękę]
F: Rozmawiałem przed chwilą z Diego.
A: O czym?
F: Powiedział mi jakie ja wobec ciebie zamiary. Że jest w tobie zakochany.
A: A to pana obchodzi?
F [odwraca się od Any]: Tylko relacjonuję.
A: A co dokładnie chce pan wiedzieć? Czy jestem zainteresowana Diego?
F: Nie… [po chwili namysłu odwraca się znowu do Any] Tak, tak.
A: A dlaczego?
F: Ana, strasznie to wszystko utrudniasz.
A [tonem jakim tylko ona potrafi ]: JA utrudniam?
F [nieco wzburzony ]: Tak, tym że mówisz mi co się dzieje między tobą, a moim bratem…
A: Niech pan na mnie nie krzyczy, bo nie ma pan prawa mnie pytać o nic. Wygasło panu to prawo jak się pan ożenił z ISABELĄ.
[Fernando chce coś jeszcze powiedzieć, ale rezygnuje, bo w końcu za silny argument wytoczyła Ana ]
[Ana/Diego/Fernando]
[Ana ze schodów wola dzieciaki na kolację, na schodach zjawia się Diego]
D: Wszystko w porządku?
A: Nie. Sebas cały czas ma focha i prawie się do mnie nie odzywa.
D: Porozmawiam z nim.
A: Nie, nie. Chodź tutaj, muszę z tobą porozmawiać. Dlaczego powiedziałeś Fernando o nas?
D [zadowolony]: I znowu mówisz o nas.
A: Nie zgrywaj się tylko skup się i odpowiadaj.
D: Chciałem mu powiedzieć od razu, a nie czekać aż się dowie później.
A: No i co się stało?
D: Najważniejsze, że już wie. Powiedziałem mu, że cię kocham i że to między nami jest na serio. No przynajmniej z mojej strony.
A: Powiedziałeś mu, że mnie kochasz?
[Diego chce pocałować Anę, ale zjawia się Don Hielo]
F: Moglibyście przynajmniej być bardziej dyskretni. Przypominam pani, że jest pani tutaj pracownicą i powinna się pani odpowiednio zachowywać. Zwłaszcza ze względu na dzieci.
A: Oczywiście. [bliźniaki jak szalone zbiegają ze schodów i zaczynają się gonić] Dzieci, proszę, nie biegajcie. Ostrożnie. Zachowujcie się.
F: Mam nadzieję, że jasno się wyraziłem.
A: O tym, że jestem pracownicą? Jaśniutko, i to nie pierwszy raz.
F: To dobrze. A co do tamtego…
A: A co do tamtego…
[Do domu wchodzi Yolanda i zaczyna się wydzierać]
Y: Kelner! O której się je w tym domu?
F: Mówiłem już pani, że Bruno nie jest kelnerem.
Y: Tak, tak, proszę wybaczyć. Bruno! Bruno!
[Fernando przewraca oczami, po schodach zbiega Luz]
L: Tato! Tato!
[Luz pada ojcu w ramiona]
F: Jak się ma najśliczniejsza księżniczka na świecie?
L: Źle, bo przybyła wiedźma.
F: Jaka wiedźma?
[na schodach zjawiają się Alicia i Isabela]
L [pokazując na Isabelę]: O ta!
F [zwijając szybko rękę Luz ]: Nie, kochanie, nie mów tak. Ona ma na imię Isabela.
I: Skąd tu tyle ludzi. [do Luz swoim uroczym tonem] Chcesz, żeby cię zabrała na kolację?
L: Nie, chcę, żeby mnie zabrała Ana.
[bla bla bla, wszyscy się zmywają poza Fernandem i Diego]
D: Chyba nie musisz przypominać Anie, że jest twoją pracownicą?
F: Owszem, muszę. I to jest moja sprawa jak traktuję moich pracowników. Nie wtrącaj się, Diego.
Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 22:04:49 26-08-14, w całości zmieniany 3 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:11:17 27-08-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 42
[Rozmowa Fanny i Fernanda w samochodzie]
Fe: Córeczko powiedz mi co u ciebie? Jak się czujesz?
Fa: Będziemy rozmawiać w samochodzie?
Fe: Tak, tutaj nikt nam nie będzie przeszkadzał i możemy szczerze porozmawiać.
Fa: A co chcesz wiedzieć?
Fe: Wszystko. Jak tam sprawy z Leonem? [Fernando widzi smutne spojrzenie Fanny] Co się dzieje, kochanie?
Fa: Sprawy z Leonem nie mają się za dobrze.
Fe: Dlaczego?
Fa: Nie wiem, ale czuję, że Leon jest przy mnie jakiś dziwny. Nie wiem czy to dlatego, że już nie chce ze mną być czy coś przede mną ukrywa. Nie wiem co robić. Czuję, że ukrywa coś naprawdę ważnego.
Fe: Zapewne ma ku temu powód, nie sądzisz?
Fa: Ale ja go kocham. I wszystko szło tak dobrze.
Fe: Ale czasem nie można kogoś wystarczająco dobrze poznać. Poza tym wszyscy mamy swoje sekrety i wybacz, że ci to mówię, ale może Leon nie jest odpowiednim chłopakiem dla ciebie.
Fa: Mówisz tak, bo on jest kurierem, a ja bogaczką?
Fe: Nie, nie, nie można w ten sposób oceniać ludzi. A poza tym z tego co rozumiem, to nie to was dzieli. A poza tym jestem ostatnią osobą, która mogłaby ci robić takie wyrzuty, bo przecież sam zakochałem się niani.
Fa: Wow.
Fe: Co?
Fa: Chyba nigdy nie byłeś ze mną tak szczery.
Fe: Cóż, od czegoś trzeba zacząć. Zapytaj mnie o co tylko chcesz.
Fa: Na serio?
Fe: Tak. I obiecuję, że ci szczerze odpowiem.
Fa: Nadal kochasz Anę?
Fe: Tak.
Fa: W takim razie dlaczego…
Fe: Wiesz dobrze, dlaczego ożeniłem się z Isabelą. Czułem, że mam taki obowiązek, że muszę tak postąpić. A do tego wierze w to. No i trzeba ponosić konsekwencje swoich czynów. Ale teraz jak myślę o waszej mamie to zrozumiałem wreszcie, oby nie za późno, że moim najważniejszym obowiązkiem powinniście być wy, moje dzieci. To dziwne, że moje małżeństwo z Isabelą dało tak nieoczekiwany skutek.
Fa: Jaki?
Fe: Jakby ktoś mną potrząsnął. Zrobiłem rachunek sumienia i zrozumiałem wiele swoich błędów.
Fa: Jakich błędów?
Fe: Że zdradziłem pamięć twojej matki?
Fa: Dlaczego?
Fe: Bo obiecałem jej, że się wami zajmę i zawiodłem was. Wymyślałem sobie inne priorytety, zamknąłem się w biurze i rozpaczałem po stracie żony, a tak naprawdę moim jedynym priorytetem powinniście być wy. [Fanny chwyta Fernanda za rękę] Nie mów nic. Moja miłość do Any i obowiązki w stosunku do Isabeli nie powinny być moimi priorytetami. Moje dzieci powinny być najważniejsze. I od teraz tak będzie, przyrzekam ci. I wybacz mi.
[Ana ochrzania Diega o pójście do don Doroteo]
D: Dostałaś moje kwiaty?
A: Mówiłam ci, żebyś nie mieszał się w sprawy związane z kasą, czegoś nie zrozumiałeś? Zadałam ci pytanie!
D: Słyszę, nie musisz krzyczeć.
A: Chyba jasno się wyraziłam, czy może nie?
D: Dobrze, ale nie krzycz już.
A: Prosiłam się, żebyś się do tego nie mieszał, a ty mnie nie posłuchałeś!
D: Bo chciałem ci pomóc. Tak jest jak się kogoś kocha.
A: Ale ja cię o nic nie prosiłam!
D: Tak samo jak mnie nie prosiłaś o kwiaty, ani o to, żebyś mogła mi się wypłakać, ani o to, żebym cię kochał. Chciałem ci dać jakiś prezent, polepszyć jakoś twoje życie. Bo chcę, żebyś była szczęśliwa. Ale dobra, masz rację, lepiej, żebym się nie wtrącał do twojego życia.
A [nieco zaskoczona]: Diego!
[Ana przeprasza Diego]
[Ana czeka na Diego w jego pokoju]
A: Cześć.
D: Cześć. Co tu robisz?
A: Nic takiego, a ty gdzie byłeś?
D: Na spacerze. A czemu pytasz?
A: Bo wścibska jestem. Wybaczysz mi? [uśmiech nr 58] Kto mi wybaczy, no kto? |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:32:07 29-08-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 43
[Kontynuacja przeprosin Any]
A: Wiem, że nie powinnam na ciebie krzyczeć. To nie było ładnie z mojej strony, biedaczku ty. Ale wiesz, jestem troszkę przewrażliwiona na punkcie kasy.
D: Troszkę?
A: Tylko troszkę. Ale nie chcę, żeby myśleli, że…
D: Że jesteś ze mną dla pieniędzy.
A: Na razie to z tobą nie jestem.
[Diego chwyta Anę za ręce]
D: To się może zmienić kiedy tylko chcesz.
A [próbując się wykręcić od Diega ]: Naprawdę z całego serca cię przepraszam. Wiem, że miałeś dobre intencje, zrobiłeś to z miłości…
D: Z mojej ogromnej miłości. Ale masz rację, w pewne sprawy nie powinienem się mieszać.
A: Ale tenkius. To znaczy dzięki, tak żebyś zrozumiał. Dziękuję.
D: Cała przyjemność po mojej stronie.
A: Naprawdę, dziękuję.
[Ana rzuca się na Diego ]
[Konfrontacja Any i Tarantuli na korytarzu]
I: Fernando nadal tam jest?
A: Tak, odrabia lekcje z Sebasem.
I: A przypadkiem to nie ty się powinnaś tym zajmować?
A: Tak, ale…
I: Wiem, wiem, Sebastian ci się wymknął spod kontroli.
A: Cóż, przechodzi przez pewien… „kryzys”.
I: I oczywiście przez twoją niekompetencję do akcji musiał wkroczyć mój mąż.
A: Tak, tak, jestem bardzo niekompetentna, bardzo.
I: W takim razie nie wiem po co cię tu trzyma.
A: Prawda? [ze znaczącym wyrazem na twarzy] Ciekawe dlaczego?
I: Pilnuj tonu jak ze mną rozmawiasz.
A: Cóż, jak się mnie obraża to ja też…
I: Bo to prawda. Teraz mój mąż musi wykonywać twoją pracę, a to oznacza mniej czasu dla żony.
A: Aj, biedactwo. Jakże mi przykro z tego powodu, Isabela.
I: Dla ciebie jestem panią Lascurain.
A: Lepiej już skończmy tę dyskusję zanim się rozkręci.
[Ana chce wyjść, ale Isabela chwyta ją za rękę]
I: Nie zostawiaj mnie w pół słowa.
A: Nie dotykaj mnie, Isabela.
I: Będę robić to na co mam ochotę. A mam jeszcze parę obelg dla Ciebie.
A: Boli mnie.
I: Jesteś najbardziej pospolitą…
[Wreszcie Ana uwalnia się od Tarantuli i BACH, jej ręka ląduje na twarzy pani Lascurain Przez chwilę patrzą na siebie złowieszczo ]
A: Przepraszam, przepraszam.
I: To był największy błąd w twoim życiu.
A [próbując uspokoić Isabelę]: Dziecko. Proszę myśleć o dziecku. Spokojnie, wdech i wydech. [Isabela wychodzi] Nie no teraz to już przegięłaś, Ana. Co ty najlepszego zrobiłaś? Wywalą cię jak nic!
[Ana i Diego rozmawiają o spoliczkowaniu Tarantuli]
D: Zrobiłaś co przepraszam?
A: Nie mogłam się powstrzymać.
[Diego się śmieje]
D: Ach, Ana…
A: Wywalą mnie, prawda? [Diego nie przestaje się śmiać] Co cię tak bawi?
D: Nic tylko…. Uwielbiam cię.
A: Ale ja mówię na serio.
D: Bezpośrednia, waleczna, z charakterem…
A: Szalona, bezczelna, z niewyparzoną gębą… Wywalą mnie stąd i już nigdy nie zobaczę moich dzieci. [Na schodach pojawiają się Fanny i Fernando] A teraz cicho siedź i niech ci do łba nie strzeli komukolwiek powiedzieć to co ci powiedziałam. Udawaj, że nic się nie dzieje. [do Fanny i Fernanda] Co się stało?
Fa: Idę porozmawiać z Leonem i tata jedzie ze mną.
A: Świetnie.
Fa: A ty też mogłabyś pojechać? [chwila niezręcznej ciszy] Naprawdę cię potrzebuję.
A: Skoro tak to nie ma sprawy. Wezmę tylko torebkę i szybko położę dzieciaki spać.
F: Nie przejmuj się, już im powiedziałem dobranoc, a mój tata jest z dziewczynkami.
A: To w takim razie lecimy, zaraz wracam.
[Rozmowa Any i Fernanda w samochodzie]
[Fanny wysiada z samochodu, Fernando i Ana zostają sami]
F: Przyjaciółki?
A: Tak. Chyba, że cos pani nie odpowiada…
F: Nie, nie, wręcz przeciwnie, podoba mi się. To cudownie, że Fanny ci ufa.
A: Co się dzieje, Fernando? [szybko się poprawia] Don Fernando.
F: To dziwne, że po tym wszystkim co się stało jednak jesteśmy tu razem.
A: Właśnie.
F: Martwimy się o moją córkę jakbyśmy byli jej rodzicami.
A: Cóż, pana dzieci dają mi siłę.
F: Wiem, i to jest dla mnie pocieszeniem.
A: Pocieszeniem?
F: Bo dzięki moim dzieciom zawsze nas coś będzie łączyło.
[i tutaj kolejne prawie beso, które już nikogo nie dziwi]
A [odsuwając się od Fernanda]: Ale się gorąco zrobiło, nie? Jakby powietrza zabrakło…
F: Tak myślisz?
A: Tak, tak. Lepiej, żeby ten durny Leon nie skrzywdził naszej małej.
F: Zdecydowanie.
A: Na tym trzeba się skupić. Oby nic złego się nie stało.
F: Jak myślisz co tam się dzieje?
A: Nie mam pojęcia.
F: Ale jak sądzisz?
A: Nie wiem, ale jak coś zrobi naszej Fanny to mu rozłożę buziencję na kawałki. [Fernando zaczyna się śmiać] To się wydaje panu zabawne?
F: Nie, ale podoba mi się sposób w jaki pani mówi.
A: Tak, wiem, folklorystycznie. Jak to pan powiedział swojej żonie.
F: Tak naprawdę to ja też mu rozłożę buziencję na kawałki.
A: Tak?
F: Tak.
A: Super, będzie z tego pure. Fanny to taka dobra dziewczyna o złotym sercu i po raz pierwszy się zakochała, więc jak on jej z czymś wyskoczy to…
F: Spokojnie, na razie nawet nie wiemy o co chodzi.
A: Ale pan nie ma szóstego zmysłu, a mi tutaj coś śmierdzi.
[przerwa]
A: A teraz tak szczerze. Nie przeszkadza panu, że Leon jest tylko kurierem?
F: Jeżeli byłby kurierem całe życie to pewnie tak, ale widać, że chłopak chce coś osiągnąć. Studiuje grafikę i z tego co mówi Fanny świetnie rysuje.
[Fanny i Leon wybiegają z restauracji, Fanny ucieka, Leon chce ją zatrzymać]
L: Fanny, proszę, daj mi wytłumaczyć.
A [widząc co się dzieje]: To Fanny.
[Ana i Fernando wysiadają z samochodu]
Fa: Puść mnie!
L: Fanny, chcę ci…
Fa: Puszczaj!
A [wparowuje pomiędzy Fanny i Leona]: Nie słyszałeś? Puszczaj ją!
L: Muszę z nią porozmawiać.
A: Co jej zrobiłeś?
[Fanny wpada w objęcia ojca]
Fa: Leon mnie okłamał, ma żonę i dziecko.
Fe [krzyczy do Leona]: Masz żonę i dziecko?
A: Jesteś żonaty? Ja ci pokażę, ty idioto!
[Ana się prawie rzuca na Leona, ale Fernando ją odciąga]
L: Proszę pana, to nie jest tak…
[Fernando daje Leonowi w pysk!!!! ]
Fe: Nigdy w życiu już nie zbliżysz się do mojej córki!
[Tym razem to Ana musi odciągać Fernanda od Leona]
[Beso Any i Diega w Chicago]
D: Twój szef miał rację.
A: W czym?
D: Jak mówił, że Ana jest kopalnią złota.
A: Eee tam…
D: Publiczność cię uwielbia.
A: Szkoda, że mnie nie uwielbia publiczność największych spektakli muzycznych. Albo baletu. Chciałam swego czasu tańczyć w balecie.
D: To dlaczego tego nie zrobisz?
A: W moim wieku?
D: Moglibyśmy spróbować.
A: Ty i ja? Together? Razem?
D: Tak.
A: Ty i balet? [zaczyna się rozglądać] Mamy tu gdzieś tutu? [ktoś jej podaje] No zobaczmy jak się będzie prezentował pan w swoim tutu. [Diego chwyta tutu i trzyma jak płachtę na byka ] Nie jesteś torreadorem. [wreszcie Diego robi śliczny piruet ] Nie, nie, to nie tak. Jednak balet nie jest dla ciebie.
D: Nie?
A: Nie.
D: Ale wiesz co?
A: Co?
D: Dla mnie to jesteś ty. [uśmiech Any nr 134] Bardzo chciałbym ci pomóc w spełnieniu twoich marzeń.
A: Dziękuję ci.
D: Chciałbym cię uszczęśliwić.
A: Naprawdę ci dziękuję.
D: I myślę, że mi się uda.
A: Diego, doskonale wiesz, że…
D [kładzie palec na ustach Any]: Ciiiii…. Daj mi tylko szasnę. Przysięgam, że będziesz bardzo szczęśliwa. Kocham cię, Ana.
[no i wreszcie porządnie beso, którego nie przerwał Don Hielo ] |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:10:08 30-08-14 Temat postu: |
|
|
Odcinek 44
[Rozmowa Any i Jenny w Chicago po wyjściu Diega]
J: Kochana, to super wiadomość! Czemu masz minę jakbyś żałowała albo czuła się winna?
A: Nawet nie widziałaś jaką mam minę.
J: Widziałam, widziałam i dobrze cię znam.
A: Tak? To spójrz na mnie teraz i zobacz, że jedyną minę jaką mam to zagmatwanie. Jak Konfucjusz.
J: A kim niby jest Konfucjusz?
A: A taki biedny wykończony i zmieszany Chińczyk. [Jenny zaczyna się śmiać] Naprawdę.
J: Aaa, to dlatego wszyscy mówią, że coś jest po chińsku jak nie rozumieją?
A: No chyba tak.
J: Jak się sprawy mają z Diegiem?
A: Jak to jak? Nie chcę mu robić nadziei.
J: No to już chyba trochę za późno, co?
A: Nie, nie, to nie w porządku.
J: A niby dlaczego? Nie rozumiem cię. Podoba ci się Diego?
A: Dogadujemy się.
J: Oszalał na twoim punkcie. A poza tym jest przystojny, zabawny, dżentelmen, ma kasę… I nawet tańczy. Czego ty więcej chcesz?
A: Dobrze wiesz czego. A jak myślisz?
J: Tak, ale ten pociąg to już chyba odjechał.
A: I co z tego, skoro ja nie mogę powiedzieć sercu „Słuchaj, tamten pociąg już odjechał, teraz przesiadamy się na ekspres do Diega.” To tak nie działa.
J: Ale zastanów się. Jeżeli nie dasz sobie szansy poznać go i być z nim, nigdy nie zapomnisz o Fernando.
A: Ale też nie chcę go wykorzystać, tak nie można.
J: Słuchaj, Diego doskonale wie co jest grane.
A: A ty tylko pogarszasz sprawę!
[Ana i Diego wracają wieczorem do domu]
[Diego odprowadza Anę do pokoju, za rogiem czai się Don Hielo ]
A: Dzięki, że mnie podwiozłeś.
D: Cała przyjemność po mojej stronie.
[Diego patrzy na nią rozmarzony]
A: Co? Co mam ci powiedzieć?
D: Nie musisz nic mówić. Ten pocałunek był cudowny.
A: Diego!
D: Nie podobał ci się?
A: Ta…
D: Wiem, wiem. Małymi kroczkami.
[Diego całuje Anę, a Don Hielo obserwuje ze swojej kryjówki ]
A [jak już się zakończył pocałunek]: Dobranoc, Diego.
D: Ana, kocham cię.
A: Dobranoc, Diego. [chowa się w swoim pokoju] Dobranoc.
[Do rozmarzonego Diega podchodzi wściekły Fernando Diego wypycha go jak najdalej od pokoju Any]
F: Przyznaj się, mścisz się?
D: Wcale nie, oszalałeś? Moje uczucia do Any są prawdziwe.
F: Ty nie czujesz nic prawdziwego.
D: Dlaczego się zachowujesz tak jak ja bym był winny temu co się stało z Estefanią? Jakby to ciebie ktoś skrzywdził.
F: Przyjeżdżasz do mojego domu i próbujesz uwieść…
D: Twoją pracownicę, tak?
F: Nie da się z tobą rozmawiać.
[Fernando chce odejść, ale Diego chwyta go za rękę]
D: Ze mną?
F: Znalazłeś już mieszkanie?
A: Nie martw się, już niedługo się stąd wyniesiemy.
F: Bo jakoś się za bardzo zasiedziałeś.
[Fernando odchodzi]
D: Ale wredny ten mój brat. Ale za to jaki cudny pocałunek.
[Ana i Isabela]
[Ana wchodzi do pokoju, Isabela leży w łóżku]
A: Wołała mnie pani?
I: Taką właśnie chcę cię widzieć – grzeczną i posłuszną.
A: Czego sobie pani życzy?
I: Życzyłabym sobie, żebyś się na zawsze wyniosła z tego domu, ale chyba na razie to niemożliwe. Także póki co odnieś tacę. [Ana podchodzi, żeby zabrać tacę, ale Isabela specjalnie ją rzuca na podłogę] Ups, upadło mi. Ależ jestem niezdarna, prawda nianiu? [Ana patrzy na Isabelę tak jakby chciała ją zabić ] Co się tak gapisz? Pozbieraj to i przynieś coś do posprzątania.
A: Oczywiście.
I: Wiesz kim jest pokojówka? To ktoś kto pomaga i usługuje pani domu. I gratulacje, bo postanowiłam, że ty zostaniesz moją pokojówką.
A: Jakbym miała mało pracy…
I: Proszę cię, jakiej pracy? Niani? Przecież ty nawet do tego się nie nadajesz. Fernando musi za ciebie wykonywać tę niby pracę.
A: Już chyba rozmawiałyśmy na ten temat.
I: I jeszcze nie raz będziemy. Ile razy tylko będę chciała. I nie myśl, że zapomniałam o tym co wczoraj zrobiłaś. Masz szczęście, że nie powiedziałam mojemu mężowi po wyleciałabyś na ulicę.
A: Oczywiście, proszę pani.
I: I od dzisiaj będziesz moją służącą. Będziesz zmieniać pościel, czyścić dywany. A poza tym idę do mojego męża do biura i chcę dobrze wyglądać. A ty mi pomożesz. I przestań robić z siebie ofiarę, bo to naprawdę żałosne. Dalej, ruchy!
[Ana wychodzi z pokoju]
I: Zobaczymy kto na tej wojnie więcej wytrzyma. Zniszczę cię.
[Ana na korytarzu odkłada tacę na stoliku]
A: Panie, daj mi cierpliwość. Tonę cierpliwości, żebym zniosła tę tarantulę… tarantulę, czarną wdowę…
[Ana wchodzi do pokoju Isabeli z ręcznikami]
I: A ty co?
A: A co ma być?
I: Przed wejściem do sypialni państwa należy zapukać.
A: Pani wybaczy.
I: Wyjdź.
A: Słucham?
I: Wyjdź. Wyjdź i zapukaj do drzwi tak jak należy. [Ana wychodzi i puka do drzwi] Kto tam?
A: Ana.
I: Ach, tak, wejdź kochana. [Ana wchodzi] I pozbądź się tej miny. Nie chcę ani jednego zagniecenia na łóżku. Zrozumiano? [Ana się nie odzywa] Nie słyszę.
A: Oczywiście, proszę pani.
I: Świetnie, że się rozumiemy. I tak będzie teraz codziennie. Będę cię traktować jak biedną…
A [zrzucając pościel na podłogę]: Ach, przepraszam.
I: Nie szkodzi, pracuj dalej. Ruchy.
A: Pani naprawdę myśli, że ja się pani boję?
I: Powinnaś.
A: A co jeszcze może mi pani zrobić? Już pani wygrała, ożeniła się pani z Fernandem i mnie zabiła. A teraz mnie pani chce zabić ponownie? Czego jeszcze pani chce?
I: Poniżyć cię, zniszczyć cię.
A: Dlaczego? Co ja takiego pani zrobiłam, że ma pani dla mnie tyle nienawiści w swoim… gdzieś tam wewnątrz. [Ana dalej sprząta] Aaaa, już wiem, kapuję.
I: Co wiesz?
A: Tylko tyle że… Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
I: Co takiego wiesz? Mów!
A: Już o tym rozmawiałyśmy przed ślubem.
I: O czym?
A: O tym, że Fernando pani nie… kocha. [Isabela wściekle zaciska pięści] I dlatego mnie pani tak nienawidzi, bo pani wie, że Fernando nie przestał mnie kochać. Ale czemu ja jestem winna? Przecież to nie ja kocham siebie, a nie panią.
[Ana zadowolona ścieli łóżko, a Isabela wygląda jakby zaraz miała wybuchnąć ]
[Taniec Any i Diega]
A: Co my wyprawiamy, Diego?
D: Tańczymy.
A: Na środku korytarza?
D: Chciałem też z tobą porozmawiać.
A: Tak? O czym?
D: O moim mieszkaniu w Miami.
A: Wyprowadzasz się?
D: Do Miami nie. Ale szukam mieszkania tutaj w Meksyku. A więc niedługo się wyniosę z tego domu.
A: Jak to? Choć właściwie masz rację, bo w końcu gość i ryba na trzeci dzień cuchną.
D: Że to niby ja cuchnę?
A: I to strasznie. Nie no, oczywiście żartuję.
D: Dobra, na czym to stanęło?
[Diego zaczyna śpiewać i dalej tańczą ] |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:11:08 30-08-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 45
[Rozmowa Any i Fernanda w bibliotece]
F: O co chodzi, Ana?
A: Muszę z panem porozmawiać o Sebastianie.
F: A o co chodzi? Bo odrobiliśmy lekcje i na pewno się poprawi w szkole.
A: Co do tego nie mam wątpliwości, bo jest bardzo mądry.
F: Wiem. Ale w takim razie o co chodzi?
A: Widziałam się z nim po południu i… Nie wiem jak to panu powiedzieć…
F: Najlepiej prosto z mostu.
A: Prosto z mostu?
F: Tak.
A: Sebastian mówi, że nienawidzi Isabeli.
F: Logiczne, że przechodzi przez coś takiego, to normalne…
A: Jak to może być normalne, Fernando? [ups] Don Fernando. To nie jest normalne. To jeszcze dziecko i nie powinien czuć nienawiści. Proszę pana, pan mu pozwolił tańczyć, bo to dla niego sposób na odreagowanie.
F: Tak, tak…
A: No i on to zawsze robi tak jakby go prąd poraził [Ana demonstruje] albo tak [kolejna demonstracja]. A tym razem zamiast robić to [Ana znowu demonstruje] zaczął płakać. I to mocno. Bo coś mu leży na sercu. Wydaje mi się, że Sebas nie pogodził się jeszcze ze śmiercią mamy, a potem pojawiła się pani Isabela… Sebastian nosi w sercu wieli ból. Wszystko w sobie dusi…
F: Tak, ale…
[do gabinetu wchodzą Isabela i Yolanda]
I: Dobrze, że tu jesteś.
F: O co chodzi, Isabela?
I: Zginął mój perłowy naszyjnik i jestem pewna, że to Ana mi go ukradła.
A: Ja?
Y: Tak.
Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 10:29:13 07-09-14, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:30:33 07-09-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 47
[Rozmowa Any i Fernanda w kuchni]
[Ana przygotowuje sobie herbatkę, do kuchni wchodzi Fernando]
A: Ach, don Fernando!
F: Przepraszam, że cię przestraszyłem. Co pijesz?
A: Specjalną mieszankę herbacianą z odrobiną… Chce pan?
F: Chętnie, dziękuję.
A: Z miodem czy bez?
F: Bez miodu.
A [podsuwając mu herbatę]: W takim razie niech pan weźmie tę, a ja sobie naszykuję następną.
F: I jak było?
A: Gdzie?
F: Chodzi mi o wyjście z Nando.
A: Dobrze, dobrze. Była mała bijatyka, ale na szczęście nic poważnego się nie stało.
F: Jaka bijatyka?
A: No bo okazało się, że… [Ana reflektuje się, że Fernando nie musi wszystkiego widzieć ] Nie, nie, nic, wszystko pod kontrolą.
F: Ale przynajmniej teraz Nando gdzieś wychodzi i trochę mniej myśli o szkole.
A: Tak, to dobrze.
F: Bardziej martwi mnie Fanny.
A: No wiadomo.
F: Ty wiesz co się stało?
A: Pan nie wie? Żona i syn Leona mieli wypadek. I ona zginęła.
F: O matko, biedny chłopak.
A: I dzieciak też. Co za tragedia. Oczywiście Fanny chciała by z nim być i go wspierać, ale…
F: Ale nadal nie może mu wybaczyć. Naprawdę straszna tragedia. Ale martwi mnie też Sebastian.
A: To oczywiste. Ale przynajmniej dotrzymuje pan słowa, odrabia z nim lekcje i spędza z nim więcej czasu.
F: Tak, ale ta sprawa z Isabelą…
A: No to jest problem…
F: Myśli, że to naprawdę coś poważnego?
A: A myśli pan, że dlaczego panu to wszystko powiedziałam? Proszę pana, wszyscy musimy się trochę postarać, nawet pani Isabela. Też musi się trochę wysilić, żeby się lepiej dogadywać z dziećmi.
F: Ty zawsze masz rację, Ana.
A: Nie zawsze. Pan najlepiej wie, że wiele razy się pomyliłam.
F [wstając z miejsca]: Ana, nie masz pojęcia jak bardzo doceniam to wszystko co robisz. [Fernando podchodzi do Any i kładzie dłoń na jej dłoni] Jestem ci niezmiernie wdzięczny za to, że tak bardzo kochasz moje dzieci. [Ana wstaje i zaczyna patrzeć Fernando głęboko w oczy] Że nam pomagasz. Już ci to kiedyś powiedziałem, ale nie wiem co byśmy bez ciebie zrobili.
[no i czas się zatrzymał, prawie beso i te sprawy ]
A [odsuwając się trochę od Fernanda]: Byśmy?
F: Tak.
A: Ja też nie wiem co bym bez was zrobiła.
[Ana patrzy w okno, w którym sterczała Isabela, ale Isabela ucieka. Fernando widzi jej dziwne spojrzenie]
F: Coś się stało, Ana?
A: Ktoś był w oknie.
F: Nikogo tam nie ma.
A: Mówię, że ktoś był w oknie.
F: Nikogo nie ma.
A: Proszę pana.
F [idzie w stronę drzwi]: Pójdę sprawdzić. [wychodzi na korytarz] Nikogo nie ma. [Wraca do kuchni] Nie ma nikogo.
A: Cóż, chyba trzeba spróbować zasnąć, bo jutro trzeba wstać.
F: Tak, tak, masz rację.
A: I niech się pan zastanowi nad problemem Sebasa.
F: O niczym innym nie mogę myśleć. Tylko wyłączę… [Ana idzie do płyty] Ach, już wyłączyłam. Dobranoc.
[Ana idzie w stronę drzwi]
F: Dobranoc.
[Ana wychodzi i czuje, że coś jest nie tak w powietrzu ]
A: Te perfumy… Ohyda…
[Ana zatyka nos i wychodzi] |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:02:15 07-09-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 48
[Rozmowa Any i Fernanda po odprawieniu klonów do łóżka]
F: W moich myślach też pani umie czytać?
A [przez sekundę udaje, że próbuje]: Nie. Moje umiejętności niestety czasem zawodzą.
[chwila niezręcznej ciszy]
F: Może to dlatego, że mam taki mętlik w głowie.
A: Tak?
F: Tak, tak.
A: To dziwne, bo ja też mam straszny mętlik w głowie.
F: Tak?
A: Tak.
F [zbliżając się do Any] : I o czym myślisz? O czym myślisz w tej chwili?
A: Że… [oczywiście Ana przypomina sobie o pewnych rzeczach ] Idę po herbatę, pana żona na pewno za chwilę wróci.
[Rozmowa Any i Fernanda o myszce ]
[Ana i Fernando wpadają na siebie na korytarzu]
F: Ana, dobrze, że cię widzę. Ximena przyjdzie do Fanny.
A: To dobrze. A ja muszę pomóc trochę myszce, bo chyba była zbyt zajęta…
F: Nie, nie, nie, myszka się wszystkim zajmie.
A: „Czuur”?
F: Oczywiście. A w ogóle to się mówi „szer”.
A: Nie, „szor” to krótki, ale już nieważne. I jeszcze jedno. Bliźniaki położyły trochę sera dla myszki, więc myszka musi go ugryźć. Leży pod łóżkiem.
F: Nie ma problemu, ser pod łóżkiem.
A: Proszę się nie martwić, wspaniały.
F: Dziękuję.
A: Nie, ser, proszę pana, ser.
F: No przecież właśnie o ser mi chodziło.
A: Jasne, oczywiście. [Ana patrzy na Fernanda] Wszystko w porządku?
F: Tak, tak.
A: Chciałam powiedzieć… [Ana się waha, ale w końcu nic nie mówi] Ech, do zobaczyska. [reflektuje się] To znaczy do zobaczenia później. I w związku z tym dobrej nocy.
Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 16:06:16 07-09-14, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:51:05 07-09-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 49
[Rozmowa Any i Diega po przypadkowym pocałunku A&F]
[Ana wchodzi do pokoju Diega]
A: Diego, mogę Ci coś powiedzieć?
D: Nie, dziękuję.
A: To przed chwilą to była pomyłka.
D: Ale ja cię wcale nie proszę o wyjaśnienia.
A: Ale ja chcę ci wyjaśnić.
D: Zaprzeczysz, że ten pocałunek ci się podobał?
A: Proszę cię, to był… Słuchaj, ty dobrze wiesz jak się tu sprawy mają.
D: Tak, wiem że kochasz mojego brata i cokolwiek bym nie zrobił między nami nic nie będzie. I wiesz co? Już mam dosyć.
A: Ustaliliśmy, że nie będziemy się spieszyć.
D: Wiem, ale czasami już nie mogę wytrzymać. Chcę cię o coś zapytać.
A: Dawaj.
D: Co by się stało gdyby mój brat rozwiódł się z Isabelą?
A: Co to za pytanie? Nie sądzę, żeby to nastąpiło, po pierwsze, a…
D: No ale załóżmy. Co byś zrobiła?
A: A jak myślisz? Mnie też bardzo zraniono.
D: Wiem, ale zapytałem cię…
A: No i właśnie do tego zmierzam. Gdyby twój brat się rozwiódł z Isabelą, w co bardzo wątpię, myślisz, że potrafiłabym tak po prostu zapomnieć o tym co mi zrobił? Złamał mi serce. I nie mogłabym do niego wrócić tak po prostu tylko dlatego, że się rozwiódł. Wydaje mi się, że nasza szansa już wygasła. Dla mnie i Fernanda już nie ma przyszłości. [przerwa] Mam teraz mętlik w głowie. Ciągle staram się pogrzebać to co było między mną i Fernando.
D: Nie wiem czy dla mnie to dobrze czy nie.
A: Ja też nie wiem. I mówię ci to szczerze, bo nie wiem czy to by było w porządku gdybym spróbowała z tobą z żalu, a wiem że to potrafi być skomplikowane. Ale taki żal czuję za każdym razem jak widzę Fernanda, a to że mieszkamy pod jednym dachem nie pomaga.
D: Czyli żal i miłość?
A: Tak. Nie. Tak? Ja rozumiem, że wziął ślub ze względu na dziecko, dorastałam w domu dziecka i wiem jak to jest wychowywać się bez rodziców.
D: Ale mógł zająć się dzieckiem bez ślubu?
A: Dokładnie. Teraz tak właśnie uważam. Bo chciałam, żeby Fernando walczył o naszą miłość, żeby podjął to ryzyko. Ale tego nie zrobił. [Ana uświadamia sobie jaki jej słowa mogą mieć wpływ na Diego] Wybacz mi, proszę. I za do wcześniej też. Pójdę już.
[Ana wychodzi z pokoju Diega] |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:25:42 12-09-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 51
[Rozmowa Any i Fernanda]
[Ana podsłuchuje rozmowę Diega i Nanda, Fernando ją „nakrywa”]
F: Co robisz, Ana?
A [przerażona]: Aaaaa!!! Co się pan tak zakrada?
F: Ja?
A: Prawie ze strachu umarłam! Aż mi się wszystko przewraca w żołądku.. Ale nieważne, jak tam Sebas? [Fernando przygląda się Anie] Co?
F: Zrobiłaś się czerwona na buzi?
A: Na buzi?
F: Na twarzy.
A: Aaa…. No toż przecież mówię, że to od tego strachu.
F: Sebastian powiedział, że mam go zostawić samego.
A: Musimy bardziej pilnować całej siódemki, bo jak już panu mówiłam wiele razy, każde z nich ma swoje problemy. Każde z nich jest inne i nie wiem jak to panu powiedzieć, ale czasami sama nie daję rady i wszystko mi się wymyka spod kontroli.
F: Rozumiem, to się zdarza wszystkim tatom i mamom.
A: Mamom…
F: Tak.
A: Aaaa, chce pan, żebym porozmawiała z Sebasem?
F: Tak. Aczkolwiek nie wiem czy to coś pomoże, bo miałaś rację. Pogarda Sebasa do Isabeli jest…
A: Ogromna.
F: Tak. I martwi mnie to.
A: A nie mówiłam?
F:Tak. |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:58:21 12-09-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 52
[Pożegnanie Any i Diega]
A: Chciałam cię o coś zapytać.
D: Co tylko chcesz, kochanie.
A: Tylko sobie nie myśl, że cię śledzę, bo ja nie z tych.
D: Aaaa, chciałaś mnie podglądać pod prysznicem?
A: Aaaa, oczywiście że nie. Nie, ale słyszałam jak rozmawiałeś z Nandem w bibliotece.
D: Tak? I co w związku z tym mam ci powiedzieć?
A: To wszystko prawda co mówiłeś?
D: Tak. Najważniejsze to wyczuć emocje kobiety.
A: Żeby się dobrze czuła? Żeby było przyjemnie?
D: Sama wszystko powiedziałaś!
A: Bo bardzo mi się podobało to co mówiłeś. Ale naprawdę tak uważasz czy tylko tak mówiłeś, żeby podnieść Nanda na duchu?
D: Naprawdę. Trzeba dać się ponieść miłości. Tak myślę i czuję to dzięki tobie.
[Rozmowa Any i Fernanda na korytarzu po tym jak kolejny raz na siebie wpadają]
A/F: Dobry wieczór… Idę właśnie do Fanny... Przepraszam.
F: Chciałem się tylko dowiedzieć jak jej poszło w pracy.
A: Me took.
F: Took?
A: To znaczy „me too”, ale z „took” ładniej brzmi.
F: No tak…
A: To jak? Chin-chan-pu?
F: Nie rozumiem?
A: No „kamień, nożyce, papier”. [Ana zaczyna demonstrować] Czyli inaczej chin-chan-pu.
F: Ty idź pierwsza.
A [zawiedziona]: To nie będzie chin-chan-pu?
F: Nie, ty idź, a ja z nią porozmawiam jutro.
A: Mam jej coś powiedzieć?
F: Że ją kocham.
A: Że ją kochasz?
F: I że jestem z niej dumny.
[uśmiech numer 102 i Ana puka do pokoju Fanny, Fernando odchodzi, ale zanim znika za rogiem ogląda się na chwilę i patrzy na Anę] |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:17:46 12-09-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 53
[Rozmowa Any i Fernanda po tym jak Ana wyprawiła dzieci do szkoły]
F: Ana, wiem że ostatnio nie jest łatwo z dzieciakami. Psocą, uciekają, czasami nam się wydaje, że wszystko się wymyka spod kontroli.
A: Czasami tak.
F: Chciałem ci podziękować za wysiłek i przede wszystkim miłość, którą wkładasz w opiekę nad moimi dziećmi.
A: Nie musi mi pan za nic dziękować. Bardzo bym chciała móc zapobiec tym wszystkim ostatnim problemom, ale nie można być wszędzie na raz. Gdyby tylko istniał ten cały teletransport czy jakoś tam…
F: Tak. Jako rodzice często mamy wrażenie, że nie robimy dla nich wystarczająco dużo i chcemy oszczędzić im bólu.
A: Tak jest i będzie. A ja nadal będę z ogromną chęcią opiekowała się pana dziećmi. [Ana przez przypadek wystrzela z pistoletu na wodę i trafia Fernanda prosto w serce ] Przepraszam. [Ana zaczyna iść po schodach] Właśnie dlatego im zabrałam, zdarzają się wypadki.
F: Tak. |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:37:00 14-09-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 55
[Rozmowa Any i Fernanda]
A: Dzieci już poszły spać, wytłumaczyłam im że nie będę tu już nocować i wszystko jest w porządku.
F: Porozmawiamy jeszcze z całą siódemką.
A: Zgadza się. Coś jeszcze?
F: Tak, Ana, chcę z tobą porozmawiać.
A: Oczywiście.
F: Zdaję sobie sprawę z tego, że byłem egoistą. Ożeniłem się z Isabelą, a mimo to nie potrafiłem w zupełności z ciebie zrezygnować. Wiem, że to nie w porządku i dlatego nie sprzeciwiłem się, żebyś nocowała u siebie w domu. I rozmawiałem z Diegiem, żeby to wszystko definitywnie zakończyć. Chcę ci powiedzieć, że chcę, żebyś była szczęśliwa. Ja nie będę przeszkodą dla ciebie i Diega. Zdecydowałem zrezygnować z ciebie na zawsze.
A [nie mogąc uwierzyć, że słyszy to co słyszy]: Zdecydował pan? Don Fernando, powiem to panu powoli, żeby pan zrozumiał. Pan zrezygnował ze mnie już dawno, w dniu swojego ślubu.
F: Ja wiem, Ana. Ale chodzi o to, że chcę zabić nadzieję, żebyś była wolna.
A: Wolna? Ja jestem wolna od momentu, w którym powiedział pan „Tak” przed ołtarzem. Czy może pan o tym zapomniał?
F: Ja chcę być tylko sprawiedliwy…
A: Ja nie do końca rozumiem…. Oczywiście, pan jest taki poprawny, zawsze musi robić to co trzeba…
F: Tak, a to nie w porządku, że będąc żonatym mam jakąś nadzieję na przyszłość z tobą.
A: To pan miał jakąś nadzieję na przyszłość ze mną? Proszę mi wybaczyć, ale ta przyszłość nie istnieje. Ty ją zabiłeś! Jestem tutaj tylko ze względu na pana dzieci. I ma pan rację co do egoisty, bo wygodnie tak sobie myśleć, że może coś między nami być. Pan myślał, że ja będę na pana czekać całe życie? Proszę mi wybaczyć, ale to bardzo nie fair. Ja nie będę już czekać, już nie! Tak więc teraz zabijamy nadzieję, którą zresztą to pan zabił. Pan niech się zajmie swoją żoną i swoim nowym dzieckiem, a ja swoim życiem. Z Diegiem albo bez niego.
F: No właśnie o to mi chodziło.
A: Aaaa…. Ale to chyba źle się pan wyraził. Pan jako mój szef może decydować o mojej pracy, o niczym więcej. O swoim życiu prywatnym decyduję ja.
F: Zgadzam się. I to jest ostatni raz kiedy o tym rozmawiamy, zgoda?
A: Oczywiście, proszę pana. Przepraszam.
[Ana wściekła wychodzi]
[Rozmowa Luz i Fernanda]
[Luz wchodzi do biblioteki, w której siedzi załamany Fernando, Fernando orientuje się że Luz weszła]
F: Kochanie…
L: Dlaczego płaczesz, tatusiu?
F: Nie płaczę. Chodź.
[Fernando przytula Luz]
L: Nie płacz, tato. Wiesz, jesteś najlepszym tatą na świecie.
F: Czasami czuję się bardzo samotny.
L: I dlatego płakałeś?
F: Nie płakałem. Coś mi wpadło do oka.
L: Mi też czasem wpada coś do oka jak się czuję samotna i wtedy zaczynam płakać.
F: Tak?
L: Tak. Ale Ana zawsze mnie przytula i mówi, że wszystko będzie dobrze.
F: Tak…
L: Dlaczego nie pójdziesz do Any i nie powiesz jej, żeby cię przytuliła i powiedziała ci, że wszystko będzie dobrze?
F: Powinienem.
L: A tak w ogóle to dlaczego Ana już nie będzie tu spać?
F: Bo Ana ma swój dom.
L: Tak, mówiła mi, że go kupiła, ale się spalił.
F: Tak, spalił się.
L: Ale ja lubiłam spać w jej pokoju.
F: Cóż, kochanie, teraz możesz spać w moim.
L: Nie, bo tam jest wiedźma!
F: Kochanie, Isabela nie jest wiedźmą. To dobra kobieta, która chce nas uszczęśliwić. [Fernando wstaje z Luz na rękach] Już późno, musisz iść spać.
L: Ale najpierw przeczytasz mi bajkę.
F: Ale już bardzo późno.
L: Ale taką króciuteńką.
F: W porządku, króciuteńką.
L [przytulając się do Fernanda]: Jesteś najlepszy, tato!
F: Nie jestem, nie jestem.
[Występ Diega i „jego” baletnic]
[Ana wkurza się na Diega, że spóźnia się na ich spotkanie]
A: Nie wierzę, że Diego mi to robi! Jak mógł mnie tak wystawić? Taką wyszykowaną i podekscytowaną. Tak się nie robi!
Jenny: Spokojnie, spokojnie. Diego nie jest taki. Na pewno jest jakieś wytłumaczenie.
A: Tak? [Ana patrzy na zegarek] Spóźnia się już 37 minut…. A właściwie to już 38. A jeżeli mu się coś stało? Nie, nie, zapomnij, zapomnij. Jazda na motorze jest niebezpieczna, a on kiepsko jeździ. Wolno, ale kiepsko.
[zza okna rozlega się muzyka]
A: Aaa, serenada!! Na pewno dla ciebie!
J: Nie, dla ciebie.
A: Dla ciebie. Nie, na pewno dla tej sąsiadki co to czasem z radiem do niej przychodzili. Ale teraz to prawdziwa serenada!
J: Idziemy obczaić!
[Ana i Jenny wybiegają z domu, widzą Diega podjeżdżającego na motorze, Diego śpiewa, potem tańczą]
A: Diego, dziękuję. Ładnie śpiewasz. Ale jesteś utalentowany!
J: Z tej strony to cię nie znałyśmy.
D: Cóż, miłość czyni cuda. A dla Any się odważyłem. [do Any] Dla ciebie jestem gotowy na wszystko. A teraz zobaczymy czy i to ci się spodoba? [Diego odwraca Anę w stronę baletnic, które tańczą i rozwijają transparent z napisem „Chcesz być moją dziewczyną?”] Masz pięć sekund, żeby odpowiedzieć. Zostały ci cztery. Teraz już trzy. Dwie… Albo zaśpiewam kolejną piosenką.
A: Zaśpiewaj, ale tak, chcę być twoją dziewczyną, Diego.
D: Powiedziała TAK!!
[Wszyscy klaszczą, A&D się całują i takie tam ]
[Ana i Diego w domu wieczorem]
A: Teraz rozumiem skąd te wszystkie tajemnice. Ten balet był cudowny, tak pięknie tańczyły.
D: A piosenka?
A: A co? Aaaa, piękna ta piosenka! Naprawdę pięknie śpiewasz. Pokazałam ci już dom, czuj się jak u siebie.
D: Jest bardzo ładny.
A: Skromny, ale nasz, mój i Jennis. I wiele nas kosztowało go odnowić.
[Diego i Ana siadają na kanapie]
D: Wiesz co, gratuluję ci.
A: Ale tak czy inaczej tęsknie za moimi dziećmi.
D: A teraz będziesz musiała wstawać wcześniej, żeby być tam na czas.
A: Nie przypominaj mi o tym okropnościach. Ja już zasypiam na stojąco.
D: Mam sobie pójść?
A: Nie. Zrobię ci herbatki z miodem i cytryną na twoje gardełko. A poza tym chciałam ci powiedzieć co mi powiedział don Fernando. Powinieneś to wiedzieć. Powiedział mi, że ze mnie rezygnuje, wyobraź sobie. Powiedział, że już nie ma żadnej nadziei, żebyśmy mogli być razem i wydaje mi się, że robi to dla ciebie. Żebyś mógł być szczęśliwy i żeby trochę ci zrekompensować tę sytuację z Fanny. W każdym razie to dowód na to co twój brat do ciebie czuje.
D: Mimo tych swoich zasad i sposobu bycia, Fernando to wspaniały facet i bardzo go kocham.
[przerwa]
D: Spać ci się chce?
A: Tak szczerze to bardzo.
D: To chyba znak, że mam sobie iść.
A: Ależ jesteś domyślny. [Ana zaczyna się śmiać] Odprowadzę cię do drzwi. I dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiłeś.
D: jestem szczęśliwy jak widzę cię taka zadowoloną.
A: Ale to dzisiaj to było naprawdę niesamowite i na serio nigdy przenigdy tego nie zapomnę.
D: Wiesz co, kocham cię.
A [ziewając]: Dziękuję.
D: Dobra, dobra, już idę.
A: Wybacz, ale jestem taka śpiąca. [Ana odprowadza Diega do drzwi] Jedź ostrożnie.
[Ana daje Diegowi buziaka na dobranoc]
D: Nie zapomnij o mnie.
A: Jakże bym mogła. I naprawdę jedź ostrożnie, bo ten motor jest bardzo niebezpieczny, a ty tak wolno jeździsz…
D [wychodząc przesyła Anie buziaka]: Do zobaczenia.
A: Bądź ostrożny.
Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 16:12:51 14-09-14, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:21:43 21-09-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 56
[Rozmowa Any i Fernanda w biurze]
F: Co się stało, Ana?
A: Przepraszam, że nachodzę pana w pracy, ale…
F: Coś się stało dzieciom?
A: Nie. Dzieciom nie. To znaczy tak nie do końca. Martwi mnie ta cała sprawa z Ximeną.
F: Coś się stało?
A: Tak i nie. To znaczy w każdej chwili może się coś stać. Boję się, że wybuchnie bomba, don Fernando.
F: Nie zdawałem sobie sprawy z powagi sytuacji.
A: Tak, bo ona przestała brać lekarstwa, które ma brać, a w takiej sytuacji wszystko si e pogarsza i…
F: Może zrobić krzywdę sobie albo komuś innemu.
A: Właśnie. I wtedy to dopiero będzie masakra.
F: Masakra, masakra.
A: Tak właśnie. Moim zdaniem powinniśmy coś zrobić i to szybko.
F: Przede wszystkim chyba trzeba powiedzieć jej rodzicom.
A: Tyle że jej mama podróżuje i nie wiadomo czy w ogóle jest w kraju.
F: To straszne, taka młoda dziewczyna z tego typu problemami i całkiem sama?
A: I to u pana w domu. I całe szczęście.
F [chwyta za telefon]: Zaraz zadzwonię do Nanda.
A: Proszę poczekać, o nim też chciałam porozmawiać. Nando jest jeszcze młody i te problemy go przytłaczają, nie wie co ma robić i właściwie cały czas jest przy niej, czekając na jakąś zmianę. A ja myślę, że my powinniśmy coś zrobić!
F: Co proponujesz?
A: Psychiatrę. Trzeba do niej dotrzeć przez jej głowę, umysł.
F: Masz rację, idziemy do domu.
A: Idziemy do domu.
[i cudowne spojrzonko po jak zdali sobie sprawę z tego co powiedzieli ]
[Rozmowa Any i Fernana przy automacie w szpitalu]
[Ana wyjmuje sobie puszkę picia z automatu, Fernando do niej podchodzi]
F: Dlaczego mi nie powiedziałaś, Ana?
A: Matko, dlaczego pan zawsze musi się tak zakradać! Nie powiedziałam czego o czym?
F: Że mój brat i ty jesteście parą.
A: No bo to się stało dopiero wczoraj wieczorem.
F: Wczoraj wieczorem?
A: Tak. A potem się widzieliśmy w biurze, ale rozmawialiśmy o Ximenie i jak miałam powiedzieć… [Fernando z uwagę słucha Any, ale ona uświadamia sobie pewną rzecz ] Ale czy przypadkiem pan mi nie powiedział….
F: Ale ja ci nie robię wyrzutów, Ana.
A: Umówiliśmy się, że teraz łączą nas tylko i wyłącznie sprawy zawodowe. Więc po co miałby pan pytać o mojego chłopaka, prawda?
F: [chce coś powiedzieć, ale to co mówi to chyba jednak nie do końca to ]: Masz rację, Ana. To pytanie było nie na miejscu, nie mam prawa wtrącać się w pani życie prywatne, przepraszam.
A [przedrzeźniając Fernanda ]: „Nie mam prawa wtrącać się w pani życie prywatne, przepraszam.” Kto zrozumie tych facetów. |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:01:57 21-09-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 58
[Konfrontacja Any i Isabeli]
[Ana wściekła wpada do sypialni i chwyta Isabelę za ramię]
A: Zabraniam ci tykać moje dzieci! Mi możesz robić co ci się podoba, ale je zostaw w spokoju! I dziękuj niebiosom, że jesteś w ciąży, bo byś się przekonała do czego jestem zdolna. [Isabela milczy] Nic mi nie powiesz? Jak śmiesz tak krzywdzić dziecko?!
I: Zaraz Fernando się dowie o twoim wybuchu.
A [zbierając się do wyjścia]: No dalej, dalej. A zaczniemy od powiedzenia mu o akcji z zeszytami bliźniaków, o tym jak uwielbiasz poniżać jego dzieci, co powiedziałaś Sebasowi…
I: Nie przesadzaj, Ana, ja mu nic nie zrobiłam!
A: No to w takim razie chodźmy i zobaczymy jak spodoba się don Fernando, że nazwałaś jego syna potworem. I że powinien ogarnąć się w sprawie śmierci swojej mamy.
I: To wszystko wymysły Sebastiana!
A: Nie gadaj głupot. I zobaczymy komu Fernando uwierzy – tobie czy swojemu dziecku? No dalej, ruchy! [Ana chce wyjść, ale Isabela się nie rusza] Idziesz? [przez chwilę znowu mierzą się wzrokiem] Tak więc chyba już wszystko zrozumiałaś, prawda? Zostaw moje dzieci w spokoju!
I: Ty nie masz zielonego pojęcia z kim zadzierasz, wieśniaro.
A: To ty nie masz pojęcia. I po raz ostatni mnie tak nazywasz, bo następnym razem zapomnę, że jesteś w ciąży.
I: Ty naprawdę myślisz, że możesz mnie zastraszyć? Że masz nade mną jakąś władzę?
A: Kiedy Fernando się o tym dowie…
I: Kiedy Fernando się o tym dowie zrobi to co mi obiecał. Ten dom jest w totalnym chaosie. Myślisz, że to co robisz nie ma żadnych konsekwencji?
A: Konsekwencje to poniesiesz ty jak…
I: Nie przerywaj mi! Dzieciaki wymknęły się spod kontroli! To istne bestie, a ty ich motywujesz do tego, żeby się tak zachowywały!
A: Nie mów tak o nich! Są lepszymi ludźmi niż ty. To co oni ci zrobili to był żart, dziecięca psota, ale to co ty zrobiłaś z zeszytami? Kto tu jest dorosły? Patrzysz tylko na wszystkich z góry, z tymi swoimi dyplomami i…
I: A wyobraź sobie co by się stało gdybym podczas tej całej akcji z szamponem poślizgnęła się, upadła i straciła dziecko. Te dzieciaki to potwory!
A: Ne mów tak!
I: Ale wiesz kto tutaj tak naprawdę jest winny? Ty, Ana, ty i nikt inny! Masz taki wpływ na dzieci, którymi niby masz się opiekować, które masz wychowywać…
A: Słuchaj, Isabela…
I: Nie przerywaj mi, przed nami najlepsze. Fernando doskonale wie, że sobie nie radzisz. I obiecał mi, że przy najbliższym wybryku dzieciaków poszuka nowej niani. Tak więc prosta sprawa, jeżeli polecisz do niego z tymi rewelacjami udowodnisz tylko swoją niekompetencję.
A: Po pierwsze, nie wierzę ci. Po drugie, może i nie mylisz się co do mnie, ale jedno jest pewne – nigdy nie będę tarantulą bez serca, która wykorzystuje bezbronnych, nawet własne dziecko…
I: Dobra, dobra, dobra. I nie zdziwiłabym się gdyby kiedyś nerwy ci puściły i byś mnie spoliczkowała. Zaraz, zaraz, przecież już to zrobiłaś! Szkoda by było gdyby Fernando się dowiedział, że spoliczkowałaś jego ciężarną żonę. Pamiętaj, że wtedy stracisz nie tylko pracę, ale wszystko.
A: Ok, rozumiem, przyjmuję do wiadomości. Ale pamiętaj, że dziewięć miesięcy bardzo szybko minie. Nie mogę pojąć jak możesz wykorzystywać swoje dziecko, żeby się bronić, choć w sumie przecież wykorzystałaś je już, żeby usidlić Fernanda. Jesteś zdolna do wszystkiego, aż się ciebie boję.
I: Dokładnie, jestem zdolna do wszystkiego. Do wszystkiego. Byle tylko trzymać cię z dala od Fernanda.
A: Super. Ale powiem ci coś i powiem ci to powolutku, żebyś zrozumiała. Tkniesz jeszcze raz któreś z moich dzieci i pożałujesz, że się urodziłaś. Jasne?
[Ana wychodzi z pokoju, a Isabela się wścieka, bo wie, że przegrywa]
[Zdesperowany Fernando dzwoni do Any]
A: Słucham?
F: Ana, obudziłem panią?
A: Co? Nie, tak, nie.
F: Luz ma straszny kaszel.
Luz [wydziera się do słuchawki]: Ana, przyjedź proszę!
[Ana od razu się ożywia]
F: Próbowałem jej podgrzać mleko, ale poniosłem porażkę. Może pani przyjechać?
A: Pewnie, jasne, za godzinę i tak miałam wstawać. A w międzyczasie... Ma pan propolis? Nie… Herbatę abango? Też nie… No to w takim razie niech pan jej da jej syropek…
F: Jej syropek? A gdzie jest jej syropek?
A: Proszę pana, w łazience dziewczynek. A gdzie pan teraz jest?
F: Łazienka dziewczynek, dobra. Jedną łyżeczkę.
L: Ale on okropnie smakuje!
A: A tak, rzeczywiście. Niech pan jej da pół łyżeczki miodu.
F: Miodu?
A: Tak. Najpierw syrop, a potem miód. Pół łyżeczki.
F: Miód, miód, zgoda, miód. Na kolację, tak.
A: Lepiej niech pan powtórzy, bo nie wiem czy mnie pan zrozumiał.
F: Łazienka dziewczynek, syrop, łyżeczka, miód i na kolację. Tak.
A: Pół łyżeczki. Tak, świetnie. A ja już się zbieram.
[Ana/Fernando/Luz w pokoju dziewczynek]
L [patrząc na rysunek, który trzyma Ana]: To jestem ja?
A: No jak, nie widzisz, że ma skośne oczy? Ale narysowałam go dla ciebie.
L [z nadzieją w głosie]: Czyli nie muszę iść do szkoły?
A: Nie musisz, bo dzisiaj jest sobota, i tylko i wyłącznie dlatego.
L: Ale superaśnie!
A: Nie, nie, pamiętaj, że już nie używamy tego słowa. Mówimy „ale przyjemnie”, „ale zadowalająco”, a czasami nawet „ale super”, prawda?
[Ana mruga do Luz]
F: Tak właśnie.
L [szeptem do Any]: Ale „superaśnie” jest fajniejsze niż „super”.
A [tez szeptem ]: Pewnie, że tak, ale tutaj nie możemy tak mówić. [i już na głos] I jak tam herbatka?
L: Pyszna.
A [zasypiając na siedząco]: Bugenwilla jest dobra na kaszel…
L: Bugen… co?
A: Bugenwilla, taki kwiatek. [ziewając] Wygląda jak róża, ale bardziej klei się do kamieni. [Ana znowu prawie zasypia, aż Fernando musi ją podtrzymywać ]
F: Ana? Ana?
A [zrywa się z krzesła]: Nie, nie, nie! Ja nic nie ukradłam… Co?
[Luz i Fernando zaczynają się śmiać]
F: Lepiej niech już pani idzie spać.
A: Tak, tak, idę się już położyć. [Ana schyla się do Luz] Całus dla mojego słoneczka. [Ana całuje Luz i odwraca się do Fernanda] Całus dla mojego… [Ana orientuje się komu chciała dać całusa i szybko się cofa ] Nie….
F: Ana, dziękuję, że przyjechałaś.
A [powoli odchodząc i idąc w stronę ściany ] Nie ma problemy, bo w końcu ja i tak… [Ana wpada na ścianę i odbija się od niej } Słodkich snów.
[Ana wychodzi z pokoju]
[Luz i Fernando znowu się śmieją. Ana prawie po omacku idzie do swojego pokoju, pada na łóżko i momentalnie zasypia. Po chwili w pokoju zjawia się Fernando i przez chwilę patrzy na śpiącą Anę]
F: I jak cię nie kochać, Ana.
[Fernando zamyka drzwi i wychodzi]
[Fernando prosi Anę, żeby wróciła do rezydencji]
[Luz wchodzi do pokoju Any i odpina pokrowiec, w którym jest sukienka]
L [podekscytowana]: Wow! Mogłabym na nią patrzeć godzinami.
A [budzi się]: Kochanie, dzień dobry, jak się czujesz?
L: Już lepiej, dzięki buga buga.
A: Bugenwilli.
[Luz gramoli sięAnie na kolana]
L: Kiedy dasz sukienkę Lichis?
A: Niedługo, niedługo, ale cały czas martwię się, że jej się nie spodoba. Nie śmierdzę przypadkiem? [Ana zaczyna się obwąchiwać ]
L: Na pewno jej się spodoba!
A: Jesteś pewna?
L: Tak.
A: Bardzo pewna?
L: Tak.
[słyszą kroki na korytarzu i Ana szybko chowa sukienkę, a Luz zamyka drzwi, rozlega się pukanie do drzwi]
A: Proszę.
[wchodzi Fernando, a Luz rzuca mu się na szyję]
L: Tatuś!
F: Jak się masz kochanie?
L: Dobrze.
F: A jak tam twój kaszel?
L: Ana go wygoniła.
F: Wygoniła?
L: Tak.
F: Świetnie. Ana, chciałem pani o czymś powiedzieć.
A: Proszę mówić.
F: Chcemy, żebyś znowu nocowała w domu.
L [radośnie wymachując rękoma]: Tak! Tak! Hurra!!!
F: Wygląda na to, że się cieszysz?
L: Taaak!!
[Fernando i Ana zaczynają się śmiać, a za chwilę patrzą na siebie jak to tylko oni potrafią ]
A [do Luz]: Kochanie, idź na śniadanie, a ja zaraz do ciebie przyjdę.
L: Dobra, ale raz dwa!
A: Oczywiście, raz dwa. A teraz już leć.
[Luz wychodzi s pokoju wpadając po drodze na Bruna]
B: Przepraszam, don Fernando, dzień dobry.
F: Dzień dobry.
B: Ana, przyniosłem twój nowy uniform.
A: Nawet nowy uniform dostanę?
F: Uznaliśmy, że czas najwyższy.
A: Całe szczęście, bo nawet pan nie wie jak mi się w tamtym ciągle guziki obrywały. [Fernando zaczyna się śmiać] Na pewno pan widział, bo… [Ana otwiera pokrowiec i widzi nowy uniform] Aaaaa, jaki śliczny!!! I nie żebym nie chciała wracać, ale słyszał pan jak krzyczałam? Pana żona będzie krzyczeć trzy razy głośniej jak się dowie, że tu wracam.
F: Najważniejsze jest dobro moich dzieci.
A: Wszyscy tego pragniemy.
F: A poza tym to nie fair, że pani mieszka tak daleko, a musi wstawać o świecie i tak dalej, rozumie pani?
A: Tak, tak, rozumiem. Ale w takim razie już pan powiedział swojej żonie?
F: Nie, nie miałem okazji, bo wyszła na śniadanie z przyjaciółkami.
A: To ona ma przyjaciółki? [Ana jednak nie ciągnie tego wątku ] No w każdym razie jak się dowie to będzie kiepsko.
F: Czy to oznacza, że zgadzasz się znowu tutaj nocować?
A: Tak. Pan wie, że ja tutaj zawsze na posterunku. Tylko niech pan powie o tym swojej… konkubinie.
F: Nie martw się, zajmę się tym.
A: Dobra, umowa stoi.
[No i znowu na siebie patrzą tym tęsknym wzrokiem ]
[Ana i Fernando rozmawiają o dzieciach]
A: Sprawa Sebasa już jest raczej pod kontrolą.
F: Tak? Jak ci się to udało?
A: Mam swoje sposoby. Ale tak czy inaczej zastanawiam się, czy nie byłoby dobrze, żeby poszedł do psychologa. Nie wiadomo czy mu pomoże, ale są pewne rzeczy, o których może lepiej będzie Sebasowi porozmawiać na terapii.
F: Właściwie to też się nad tym zastanawiałem.
A: Tak?
F: To co teraz powiem pewnie zabrzmi trochę egoistycznie, ale dla mnie szukanie pomocy u psychologa to w pewien sposób porażka jako rodzic.
A: Nie wolno tak myśleć. Czasami rodzice muszą zrozumieć, że nie są w stanie rozwiązać wszystkich problemów i potrzebują pomocy. I w takiej książce, którą niedawno kupiłam, bardzo dobrej zresztą, jest napisane, że to co pan czuje jest normalne. Że boi się pan poszukać pomocy gdzie indziej.
F: Tak.
A: Tak, nie tylko panu się to przytrafia.
F: Ma pani rację.
A: Oczywiście.
F: To najlepsze dla Sebastiana.
A: No to sprawa załatwiona.
F: Jeszcze dzisiaj poszukam najlepszego psychologa dla nastolatków.
A: Świetnie, super. Ale trzeba mu dać jeszcze to najważniejsze – „quality tine”, czyli czas przeznaczonego wyłącznie dla niego.
F [z uśmiechem na twarzy]: Tak. [Fernando chce chwycić Anę za rękę, ale ona coś wyczuwa i chowa łapy ] Jestem naprawdę pod wrażeniem.
A: Mojego poziomu angielskiego?
F: Ciebie.
A: Dziękuję. Ale w sumie to wszystko i tak ja. Ale naprawdę musi pan przeczytać tę książkę, o której mówiłam.
F: No to potem mi pożyczysz albo poczytamy razem, co ty na to?
A: Razem?
F: Tak.
A [nieco przestraszona ]: Ale ja już prawie skończyłam, lepiej panu pożyczę. Teraz jeszcze musimy ogarnąć tę sprawę z Nandem.
F: Niestety wydaje mi się, że to nie będzie takie łatwe.
A: Wiem. W takim razie co robimy?
F: Na razie po prostu bądźmy z nim, wspierajmy go, na tyle ile możemy.
A: I powinniśmy go częściej przytulać i mówić mu, że go kochamy.
F: Jak drużyna.
A: Właśnie, jak „tean”.
F [znowu z bananem na gębie]: Tak.
A: Prawda?
[Ach te ich uśmiechy na koniec tej sceny ]
[Ana pokazuje Fernando sukienkę dla Alicii]
F: We wszystkim masz rację, Ana. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił.
A: To wszystko dzięki tej książce.
F: idziemy na śniadanie.
A [próbując zakryć sukienkę dla Alicii]: Niech pan idzie.
F: Przepraszam, ale widzę…
A: Tam nic nie widać.
F: Ale…
A: No dobra, ale nikomu ani słowa.
F: Nikomu.
A [wyciąga sukienkę z pokrowca]: Zrobiłam dla Lichis na jej urodziny. Bliźniaki i Luz pomogli. [Fernando jest pod ogromnym wrażeniem] I jak?
F: Naprawdę sami to zrobiliście?
A: Tak. Nie wygląda na to, ale tak. Niech pan zobaczy.
F: Ana, nie masz pojęcia jaki jestem ci wdzięczny.
A: I gorsecik.
F [bierze sukienkę do ręki]: Przecież to tyle zachodu. Ile na to wydałaś? Oddam ci.
A: Nie, nie, nie ma mowy. To prezent ode mnie dla Lichis. Myśli pan, że jej się spodoba?
F: Będzie zachwycona!
A: Na pewno?
F: Jestem przekonany, że tak.
A [przebierając w nerwach nogami]: Bo ja się strasznie denerwuję czy jej się spodoba.
F: Na pewno się spodoba.
A: Bo to nic nadzwyczajnego.
F: Nie, nie, jest śliczna.
A: Dziękuję. Dobra, dobra, już się pan napatrzył. [Ana chce schować sukienkę do pokrowca, ale coś od niej odpada] Widzi pan? Samym wzrokiem ją pan niszczy. Jest dosyć ciężka. [Ana pokazuje Fernando drzwi] Proszę, proszę.
F: Ana?
A: Tak?
F: Dziękuję ci za tę rozmowę. Za twoje rady.
[i znowu cudnie na siebie patrzą!!]
A: Musze to przyszyć, proszę iść.
F: Czekam na dole.
[Fernando wreszcie wychodzi] |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:02:57 21-09-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 58
[Konfrontacja Any i Isabeli]
[Ana wściekła wpada do sypialni i chwyta Isabelę za ramię]
A: Zabraniam ci tykać moje dzieci! Mi możesz robić co ci się podoba, ale je zostaw w spokoju! I dziękuj niebiosom, że jesteś w ciąży, bo byś się przekonała do czego jestem zdolna. [Isabela milczy] Nic mi nie powiesz? Jak śmiesz tak krzywdzić dziecko?!
I: Zaraz Fernando się dowie o twoim wybuchu.
A [zbierając się do wyjścia]: No dalej, dalej. A zaczniemy od powiedzenia mu o akcji z zeszytami bliźniaków, o tym jak uwielbiasz poniżać jego dzieci, co powiedziałaś Sebasowi…
I: Nie przesadzaj, Ana, ja mu nic nie zrobiłam!
A: No to w takim razie chodźmy i zobaczymy jak spodoba się don Fernando, że nazwałaś jego syna potworem. I że powinien ogarnąć się w sprawie śmierci swojej mamy.
I: To wszystko wymysły Sebastiana!
A: Nie gadaj głupot. I zobaczymy komu Fernando uwierzy – tobie czy swojemu dziecku? No dalej, ruchy! [Ana chce wyjść, ale Isabela się nie rusza] Idziesz? [przez chwilę znowu mierzą się wzrokiem] Tak więc chyba już wszystko zrozumiałaś, prawda? Zostaw moje dzieci w spokoju!
I: Ty nie masz zielonego pojęcia z kim zadzierasz, wieśniaro.
A: To ty nie masz pojęcia. I po raz ostatni mnie tak nazywasz, bo następnym razem zapomnę, że jesteś w ciąży.
I: Ty naprawdę myślisz, że możesz mnie zastraszyć? Że masz nade mną jakąś władzę?
A: Kiedy Fernando się o tym dowie…
I: Kiedy Fernando się o tym dowie zrobi to co mi obiecał. Ten dom jest w totalnym chaosie. Myślisz, że to co robisz nie ma żadnych konsekwencji?
A: Konsekwencje to poniesiesz ty jak…
I: Nie przerywaj mi! Dzieciaki wymknęły się spod kontroli! To istne bestie, a ty ich motywujesz do tego, żeby się tak zachowywały!
A: Nie mów tak o nich! Są lepszymi ludźmi niż ty. To co oni ci zrobili to był żart, dziecięca psota, ale to co ty zrobiłaś z zeszytami? Kto tu jest dorosły? Patrzysz tylko na wszystkich z góry, z tymi swoimi dyplomami i…
I: A wyobraź sobie co by się stało gdybym podczas tej całej akcji z szamponem poślizgnęła się, upadła i straciła dziecko. Te dzieciaki to potwory!
A: Ne mów tak!
I: Ale wiesz kto tutaj tak naprawdę jest winny? Ty, Ana, ty i nikt inny! Masz taki wpływ na dzieci, którymi niby masz się opiekować, które masz wychowywać…
A: Słuchaj, Isabela…
I: Nie przerywaj mi, przed nami najlepsze. Fernando doskonale wie, że sobie nie radzisz. I obiecał mi, że przy najbliższym wybryku dzieciaków poszuka nowej niani. Tak więc prosta sprawa, jeżeli polecisz do niego z tymi rewelacjami udowodnisz tylko swoją niekompetencję.
A: Po pierwsze, nie wierzę ci. Po drugie, może i nie mylisz się co do mnie, ale jedno jest pewne – nigdy nie będę tarantulą bez serca, która wykorzystuje bezbronnych, nawet własne dziecko…
I: Dobra, dobra, dobra. I nie zdziwiłabym się gdyby kiedyś nerwy ci puściły i byś mnie spoliczkowała. Zaraz, zaraz, przecież już to zrobiłaś! Szkoda by było gdyby Fernando się dowiedział, że spoliczkowałaś jego ciężarną żonę. Pamiętaj, że wtedy stracisz nie tylko pracę, ale wszystko.
A: Ok, rozumiem, przyjmuję do wiadomości. Ale pamiętaj, że dziewięć miesięcy bardzo szybko minie. Nie mogę pojąć jak możesz wykorzystywać swoje dziecko, żeby się bronić, choć w sumie przecież wykorzystałaś je już, żeby usidlić Fernanda. Jesteś zdolna do wszystkiego, aż się ciebie boję.
I: Dokładnie, jestem zdolna do wszystkiego. Do wszystkiego. Byle tylko trzymać cię z dala od Fernanda.
A: Super. Ale powiem ci coś i powiem ci to powolutku, żebyś zrozumiała. Tkniesz jeszcze raz któreś z moich dzieci i pożałujesz, że się urodziłaś. Jasne?
[Ana wychodzi z pokoju, a Isabela się wścieka, bo wie, że przegrywa]
[Zdesperowany Fernando dzwoni do Any]
A: Słucham?
F: Ana, obudziłem panią?
A: Co? Nie, tak, nie.
F: Luz ma straszny kaszel.
Luz [wydziera się do słuchawki]: Ana, przyjedź proszę!
[Ana od razu się ożywia]
F: Próbowałem jej podgrzać mleko, ale poniosłem porażkę. Może pani przyjechać?
A: Pewnie, jasne, za godzinę i tak miałam wstawać. A w międzyczasie... Ma pan propolis? Nie… Herbatę abango? Też nie… No to w takim razie niech pan jej da jej syropek…
F: Jej syropek? A gdzie jest jej syropek?
A: Proszę pana, w łazience dziewczynek. A gdzie pan teraz jest?
F: Łazienka dziewczynek, dobra. Jedną łyżeczkę.
L: Ale on okropnie smakuje!
A: A tak, rzeczywiście. Niech pan jej da pół łyżeczki miodu.
F: Miodu?
A: Tak. Najpierw syrop, a potem miód. Pół łyżeczki.
F: Miód, miód, zgoda, miód. Na kolację, tak.
A: Lepiej niech pan powtórzy, bo nie wiem czy mnie pan zrozumiał.
F: Łazienka dziewczynek, syrop, łyżeczka, miód i na kolację. Tak.
A: Pół łyżeczki. Tak, świetnie. A ja już się zbieram.
[Ana/Fernando/Luz w pokoju dziewczynek]
L [patrząc na rysunek, który trzyma Ana]: To jestem ja?
A: No jak, nie widzisz, że ma skośne oczy? Ale narysowałam go dla ciebie.
L [z nadzieją w głosie]: Czyli nie muszę iść do szkoły?
A: Nie musisz, bo dzisiaj jest sobota, i tylko i wyłącznie dlatego.
L: Ale superaśnie!
A: Nie, nie, pamiętaj, że już nie używamy tego słowa. Mówimy „ale przyjemnie”, „ale zadowalająco”, a czasami nawet „ale super”, prawda?
[Ana mruga do Luz]
F: Tak właśnie.
L [szeptem do Any]: Ale „superaśnie” jest fajniejsze niż „super”.
A [tez szeptem ]: Pewnie, że tak, ale tutaj nie możemy tak mówić. [i już na głos] I jak tam herbatka?
L: Pyszna.
A [zasypiając na siedząco]: Bugenwilla jest dobra na kaszel…
L: Bugen… co?
A: Bugenwilla, taki kwiatek. [ziewając] Wygląda jak róża, ale bardziej klei się do kamieni. [Ana znowu prawie zasypia, aż Fernando musi ją podtrzymywać ]
F: Ana? Ana?
A [zrywa się z krzesła]: Nie, nie, nie! Ja nic nie ukradłam… Co?
[Luz i Fernando zaczynają się śmiać]
F: Lepiej niech już pani idzie spać.
A: Tak, tak, idę się już położyć. [Ana schyla się do Luz] Całus dla mojego słoneczka. [Ana całuje Luz i odwraca się do Fernanda] Całus dla mojego… [Ana orientuje się komu chciała dać całusa i szybko się cofa ] Nie….
F: Ana, dziękuję, że przyjechałaś.
A [powoli odchodząc i idąc w stronę ściany ] Nie ma problemy, bo w końcu ja i tak… [Ana wpada na ścianę i odbija się od niej } Słodkich snów.
[Ana wychodzi z pokoju]
[Luz i Fernando znowu się śmieją. Ana prawie po omacku idzie do swojego pokoju, pada na łóżko i momentalnie zasypia. Po chwili w pokoju zjawia się Fernando i przez chwilę patrzy na śpiącą Anę]
F: I jak cię nie kochać, Ana.
[Fernando zamyka drzwi i wychodzi]
[Fernando prosi Anę, żeby wróciła do rezydencji]
[Luz wchodzi do pokoju Any i odpina pokrowiec, w którym jest sukienka]
L [podekscytowana]: Wow! Mogłabym na nią patrzeć godzinami.
A [budzi się]: Kochanie, dzień dobry, jak się czujesz?
L: Już lepiej, dzięki buga buga.
A: Bugenwilli.
[Luz gramoli sięAnie na kolana]
L: Kiedy dasz sukienkę Lichis?
A: Niedługo, niedługo, ale cały czas martwię się, że jej się nie spodoba. Nie śmierdzę przypadkiem? [Ana zaczyna się obwąchiwać ]
L: Na pewno jej się spodoba!
A: Jesteś pewna?
L: Tak.
A: Bardzo pewna?
L: Tak.
[słyszą kroki na korytarzu i Ana szybko chowa sukienkę, a Luz zamyka drzwi, rozlega się pukanie do drzwi]
A: Proszę.
[wchodzi Fernando, a Luz rzuca mu się na szyję]
L: Tatuś!
F: Jak się masz kochanie?
L: Dobrze.
F: A jak tam twój kaszel?
L: Ana go wygoniła.
F: Wygoniła?
L: Tak.
F: Świetnie. Ana, chciałem pani o czymś powiedzieć.
A: Proszę mówić.
F: Chcemy, żebyś znowu nocowała w domu.
L [radośnie wymachując rękoma]: Tak! Tak! Hurra!!!
F: Wygląda na to, że się cieszysz?
L: Taaak!!
[Fernando i Ana zaczynają się śmiać, a za chwilę patrzą na siebie jak to tylko oni potrafią ]
A [do Luz]: Kochanie, idź na śniadanie, a ja zaraz do ciebie przyjdę.
L: Dobra, ale raz dwa!
A: Oczywiście, raz dwa. A teraz już leć.
[Luz wychodzi s pokoju wpadając po drodze na Bruna]
B: Przepraszam, don Fernando, dzień dobry.
F: Dzień dobry.
B: Ana, przyniosłem twój nowy uniform.
A: Nawet nowy uniform dostanę?
F: Uznaliśmy, że czas najwyższy.
A: Całe szczęście, bo nawet pan nie wie jak mi się w tamtym ciągle guziki obrywały. [Fernando zaczyna się śmiać] Na pewno pan widział, bo… [Ana otwiera pokrowiec i widzi nowy uniform] Aaaaa, jaki śliczny!!! I nie żebym nie chciała wracać, ale słyszał pan jak krzyczałam? Pana żona będzie krzyczeć trzy razy głośniej jak się dowie, że tu wracam.
F: Najważniejsze jest dobro moich dzieci.
A: Wszyscy tego pragniemy.
F: A poza tym to nie fair, że pani mieszka tak daleko, a musi wstawać o świecie i tak dalej, rozumie pani?
A: Tak, tak, rozumiem. Ale w takim razie już pan powiedział swojej żonie?
F: Nie, nie miałem okazji, bo wyszła na śniadanie z przyjaciółkami.
A: To ona ma przyjaciółki? [Ana jednak nie ciągnie tego wątku ] No w każdym razie jak się dowie to będzie kiepsko.
F: Czy to oznacza, że zgadzasz się znowu tutaj nocować?
A: Tak. Pan wie, że ja tutaj zawsze na posterunku. Tylko niech pan powie o tym swojej… konkubinie.
F: Nie martw się, zajmę się tym.
A: Dobra, umowa stoi.
[No i znowu na siebie patrzą tym tęsknym wzrokiem ]
[Ana i Fernando rozmawiają o dzieciach]
A: Sprawa Sebasa już jest raczej pod kontrolą.
F: Tak? Jak ci się to udało?
A: Mam swoje sposoby. Ale tak czy inaczej zastanawiam się, czy nie byłoby dobrze, żeby poszedł do psychologa. Nie wiadomo czy mu pomoże, ale są pewne rzeczy, o których może lepiej będzie Sebasowi porozmawiać na terapii.
F: Właściwie to też się nad tym zastanawiałem.
A: Tak?
F: To co teraz powiem pewnie zabrzmi trochę egoistycznie, ale dla mnie szukanie pomocy u psychologa to w pewien sposób porażka jako rodzic.
A: Nie wolno tak myśleć. Czasami rodzice muszą zrozumieć, że nie są w stanie rozwiązać wszystkich problemów i potrzebują pomocy. I w takiej książce, którą niedawno kupiłam, bardzo dobrej zresztą, jest napisane, że to co pan czuje jest normalne. Że boi się pan poszukać pomocy gdzie indziej.
F: Tak.
A: Tak, nie tylko panu się to przytrafia.
F: Ma pani rację.
A: Oczywiście.
F: To najlepsze dla Sebastiana.
A: No to sprawa załatwiona.
F: Jeszcze dzisiaj poszukam najlepszego psychologa dla nastolatków.
A: Świetnie, super. Ale trzeba mu dać jeszcze to najważniejsze – „quality tine”, czyli czas przeznaczonego wyłącznie dla niego.
F [z uśmiechem na twarzy]: Tak. [Fernando chce chwycić Anę za rękę, ale ona coś wyczuwa i chowa łapy ] Jestem naprawdę pod wrażeniem.
A: Mojego poziomu angielskiego?
F: Ciebie.
A: Dziękuję. Ale w sumie to wszystko i tak ja. Ale naprawdę musi pan przeczytać tę książkę, o której mówiłam.
F: No to potem mi pożyczysz albo poczytamy razem, co ty na to?
A: Razem?
F: Tak.
A [nieco przestraszona ]: Ale ja już prawie skończyłam, lepiej panu pożyczę. Teraz jeszcze musimy ogarnąć tę sprawę z Nandem.
F: Niestety wydaje mi się, że to nie będzie takie łatwe.
A: Wiem. W takim razie co robimy?
F: Na razie po prostu bądźmy z nim, wspierajmy go, na tyle ile możemy.
A: I powinniśmy go częściej przytulać i mówić mu, że go kochamy.
F: Jak drużyna.
A: Właśnie, jak „tean”.
F [znowu z bananem na gębie]: Tak.
A: Prawda?
[Ach te ich uśmiechy na koniec tej sceny ]
[Ana pokazuje Fernando sukienkę dla Alicii]
F: We wszystkim masz rację, Ana. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił.
A: To wszystko dzięki tej książce.
F: idziemy na śniadanie.
A [próbując zakryć sukienkę dla Alicii]: Niech pan idzie.
F: Przepraszam, ale widzę…
A: Tam nic nie widać.
F: Ale…
A: No dobra, ale nikomu ani słowa.
F: Nikomu.
A [wyciąga sukienkę z pokrowca]: Zrobiłam dla Lichis na jej urodziny. Bliźniaki i Luz pomogli. [Fernando jest pod ogromnym wrażeniem] I jak?
F: Naprawdę sami to zrobiliście?
A: Tak. Nie wygląda na to, ale tak. Niech pan zobaczy.
F: Ana, nie masz pojęcia jaki jestem ci wdzięczny.
A: I gorsecik.
F [bierze sukienkę do ręki]: Przecież to tyle zachodu. Ile na to wydałaś? Oddam ci.
A: Nie, nie, nie ma mowy. To prezent ode mnie dla Lichis. Myśli pan, że jej się spodoba?
F: Będzie zachwycona!
A: Na pewno?
F: Jestem przekonany, że tak.
A [przebierając w nerwach nogami]: Bo ja się strasznie denerwuję czy jej się spodoba.
F: Na pewno się spodoba.
A: Bo to nic nadzwyczajnego.
F: Nie, nie, jest śliczna.
A: Dziękuję. Dobra, dobra, już się pan napatrzył. [Ana chce schować sukienkę do pokrowca, ale coś od niej odpada] Widzi pan? Samym wzrokiem ją pan niszczy. Jest dosyć ciężka. [Ana pokazuje Fernando drzwi] Proszę, proszę.
F: Ana?
A: Tak?
F: Dziękuję ci za tę rozmowę. Za twoje rady.
[i znowu cudnie na siebie patrzą!!]
A: Musze to przyszyć, proszę iść.
F: Czekam na dole.
[Fernando wreszcie wychodzi] |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|