|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:52:00 11-10-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 59
[Luz pociesza Anę w sprawie sukienki dla Alicii]
[Ana smutna wiesza sukienkę na wieszaku]
A [siadając na podłodze]: Wiem kochanie, że tego jeszcze nie rozumiesz, ale ta sukienka nie może się równać z tą super markową, którą kupiła Isabela.
L: Dlaczego?
A: Bo ona jest taka bardziej z moich kręgów. Coś co ja bym ubrała w moje 15 urodziny, od których zresztą już minęła kupa czasu. Nie jest jakaś super modna, rozumiesz?
L [siada na podłodze naprzeciwko Any]: W takim razie czemu jesteś taka smutna?
A [łamiącym się głosem]: Wcale nie jestem smutna.
L [wdrapuje się Anie na kolana i przytula ją]: Nie smuć się, Ana.
Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 18:52:57 11-10-14, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:54:32 11-10-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 60
[Kłótnia Fernanda i Isabeli]
I: Mogłeś mi chociaż powiedzieć o tym występie.
F: To była niespodzianka dla Alicii i mój występ nie był planowany.
I: Czy ty nie widzisz, że niania zamieniła to przyjęcie w tani cyrk?
F: Niania jest częścią tej rodziny, Isabela.
I: Błagam cię, Fernando.
F: A poza tym wcale nie uważam, żeby to był tani cyrk.
I: Nie? Zrobiłeś z siebie idiotę na oczach wszystkich naszych znajomych. Jesteś biznesmenem, a nie pajacem. Nie rozumiesz, że my mamy jakiś poziom, status, w jakim ty mnie świetle stawiasz?
F: Dosyć już Isabela!
I: Dosyć czego?
F: Jestem ci wdzięczny za to co zrobiłaś, ale nie będę tolerował absurdalnych pretensji i obrażania innych. A ten występ to był pomysł Sebastiana, a nie Any. A tak w ogóle to skorzystam z okazji, żeby ci zakomunikować, że Ana znowu będzie nocować w rezydencji.
I: Słuchaj, ja jestem panią tego domu. A może nie mam nic do powiedzenia?
F: Isabela, potrzebujemy…
I: Potrzebujemy?
A: Dzieci potrzebują Any w domu.
I: Ale jesteś żałosny. Naprawdę w to wierzysz?
A: Oczywiście że tak. I nie mam ochoty się o to kłócić. Chcę się cieszyć tym niepowtarzalnym momentem. To piętnaste urodziny mojej córki na litość boską. Ogarnij się!
I: Z czym niby? Fernando!
[Ale Fernando bynajmniej już jej nie słucha i odchodzi ] |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:55:07 11-10-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 64
[Rozmowa Any i Fernanda]
[Ana wchodzi do gabinetu, gdzie czeka na nią don Fernando]
A: Chciał pan ze mną rozmawiać?
F: Tak, proszę usiąść.
A: Oczywiście. [Ana radosnym krokiem podchodzi do biurka i siada na krześle] Ale jazda, nie? [widzi nieciekawą minę Fernanda] Tak słucham.
F: Wiedziała pani, że Isabela powiedziała Sebastianowi, że jest potworem? I że go popchnęła? Wiedziała pani czy nie?
A: Tak.
F [tak wściekły, że aż Ana się przestraszyła jak wstał]: I dlaczego nic mi pani nie powiedziała? Rozmawiała pani z Isabelą i nie zamierzała mi o tym powiedzieć?
A: Niech pan tak ze mną nie rozmawia.
F: Przepraszam, to nie na panią jestem wściekły.
A: Nie? Ja jakoś odniosłam inne wrażenie.
F: Nie mam ochoty na żarty.
A: Proszę mi wybaczyć.
F: Ufam, że pani będzie mi mówić o wszystkim co dotyczy moich dzieci. A one mają takie problemy z Isabelą, a pani nic mi nie mówi i ja jak ten głupek…
A: Wcale nie jest pan głupkiem, nawet ma pan firmę… Nie chciałam jeszcze bardziej pogarszać sytuacji.
F: Wszystko wymknęło się spod kontroli i nie może tak być.
A: Ale tak szczerze to przecież ja nie jestem winna temu, że się pan z nią ożenił.
F: Moje dzieci nie znosiły Isabeli od samego początku.
A: No właśnie.
F: Robiły jej różne dowcipy…
A: A kto je ochrzaniał? My, prawda?
F: Tak, ale nie spodziewałem się, że Isabela jest w stanie podnieść na nie rękę.
A: Tak szczerze to jak się dowiedziałam to poleciałam do jej pokoju i miałam ochotę jej walnąć, ale że jest w ciąży to tylko ją trochę popchnęłam…
[Ana demonstruje co się wydarzyło]
F: Isabelą zajmę się ja, a pani niech się zajmie dziećmi. I nie będę tolerował braku dyscypliny. Pani zadaniem jest pilnować, żeby dzieci przestrzegały moich reguł.
A: Oczywiście.
F: Dziękuję. [do gabinetu wchodzą klony, Sebas i Luz] Siadajcie. [dzieciaki siadają] Po tym jak włożyliście Isabeli pająka do zupy obiecaliście, że nie będzie już więcej takich numerów, prawda? [dzieciaki przytakują] Ale mnie nie posłuchaliście i dolaliście Isabali farby do szamponu. Przyjęliście karę i obiecaliście, że koniec z żartami. I znowu kłamaliście. Złamaliście obietnicę i jestem wami bardzo rozczarowany.
S: Wybacz, tato. Tym razem już naprawdę obiecujemy.
L: Już nie będziemy tak robić.
F: Oczywiście że nie. Bo przy kolejnym wyskoku poszukam nowej niani.
Dzieciaki [zrozpaczone kleją się do Any]: Nieeeeee!!!!!!
S: To nie była Any wina. To ja ją prosiłem, żeby nic ci nie mówiła.
Klon #1: Ana nic nie zrobiła. To Isabela zniszczyła nasze zeszyty do hiszpańskiego.
F: Co?
Klon #2: Podarła je na kawałki.
A: To prawda. A potem dzieciaki dostały naganę i musiały to odrobić.
F: Czy jeszcze coś powinienem wiedzieć?
Klon #2: Już będziemy cię słuchać, tato. Ale nie wyrzucaj Any.
[wszyscy zaczynają płakać]
F: Dobra, dobra, już się uspokójcie. [Fernando przytula Luz, a Ana każe dzieciakom oddychać głęboko] Chcę, żebyście odrobili pracę domową, a ja porozmawiam z waszą nauczycielką o tych zeszytach.
Klony: Dobrze, tato.
[Dzieci wciąż płacząc kierują się do drzwi, Ana idzie za nimi]
A: Nie płaczcie już.
F: Ana, niech pani nie idzie.
A: Ale oni…
F: Dobrze, już dobrze. Ana, Sebastian poprosił cię, żebyś nic mi nie mówiła?
A: Tak. I wiem, że powinnam panu o wszystkim mówić, ale czasem widzę jaki pan jest zestresowany i jak mam panu powiedzieć o czymś takim?
F: I jestem ci bardzo wdzięczny.
A: Nie ma za co.
F: Ale ciężko mi uwierzyć, że Isabela jest zdolna do czegoś takiego.
A: Oj tak, pani tego domu daje popalić. A to co zrobiła Sebasowi to zwykłe znęcanie się nad dzieckiem.
F: Wiem, i zaczynam rozumieć, że to ja jestem temu wszystkiemu winny. [serio??? ZACZYNASZ to rozumieć, Fernando??? Ach ten jego zapłon…] Ożeniłem się z kobietą, której moje dzieci nie znoszą.
A: To prawda.
F: I której nie kocham. [chwila intensywnych spojrzeń] Nie chciałem ci grozić. Odwalasz kawał świetnej roboty z dzieciakami. I nie chciałbym, żebyś odchodziła.
[Ana przypomina sobie co jej powiedziała Isabela o tym, że niby Fernando chce ją wyrzucić]
A: Pan to chyba ma jakieś rozdwojenie jaźni.
F: Słucham?
A: Najpierw pan obiecuje swojej żonie, potem pan mówi mi co innego, a przed chwilą jeszcze straszył pan dzieci… Kto pana pojmie…
F: Ale ja nie… Ja tak tylko powiedziałem, żeby zrozumiały powagę sytuacji.
A: Czyli nie mówił pan na serio?
F: Oczywiście że nie.
A: Nie?
F: Nie chcę, żebyś odchodziła. Zwłaszcza teraz kiedy tak mi ciężko.
A: Dlaczego?
F: Bo nie jestem szczęśliwy.
A: No cóż, sam pan tego chciał.
F: Nie chciałem.
A: Nie?
F: To był mój obowiązek.
A: Pana obowiązkiem było myśleć o pozostałem siódemce swoich dzieci, a nie tylko o tym jednym. Czego pan chce uczyć całą siódemkę i swoje najmłodsze dziecko? [Ana trochę łagodnieje] Co?
F: Już dłużej nie wytrzymam, Ana. [Fernando zbliża się do Any] Ja cię… [zbliża się jeszcze bardziej ii bardziej] Ja cię…. [kolejne durne prawie beso] Ja cię muszę o czymś poinformować.
[Ana rozczarowana przewraca oczami] |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:55:56 11-10-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 65
[Nocna rozmowa A&F oraz popisy recytatorskie Fernanda]
[Fernando wchodzi do kuchni jak Ana rozmawia przez telefon, Ana się rozłącza]
A: To Jennifer. Jest strasznie zdenerwowana.
F: Wyobrażam sobie. Cieszę się, że się zaprzyjaźniłyście.
A: Tak, tak, ona jest świetna i tak jakoś wyszło. Chce pan moją herbatę? Ja się napiję wody.
F: Nie.
A [podsuwając Fernando herbatę]: Proszę.
F: Dziękuję.
A: To z passiflory. I pan wybaczy, że się wtrącę, ale ile godzin na dobę pan śpi?
F: Mało.
A: No właśnie zauważyłam. I to wcale nie jest dobre. Więc jak nie pomoże pani herbata z passiflory to musi pan iść do lekarza, żeby panu coś przepisał.
F: Tak. A przy okazji musiałbym wyrzucić z głowy wszystkie problemy.
A: No dobra, ale pan nie może zasnąć czy zasypia pan i się budzi?
F: Zasypiam na pół godziny, potem się budzę i… Nie wiem, może to lepsze niż ciągłe koszmary. A ty, Ana? Też nie możesz spać?
A: Jak najbardziej mogę. Jak tylko się przyłożę do poduszki to mnie nie ma. Tylko tym razem Jenny… [Ana wstaje po swój telefon] Żebym tylko nie zapomniała. Tym razem mnie obudziła.
F [zauważa książkę, którą czyta Ana]: Jaime Sabines?
A: Tak.
F: Jeśli chcesz to możemy o niej porozmawiać.
[nie znalazłam żadnego polskiego tłumaczenia tego wiersza, więc wrzucam swoje, choć poetka ze mnie żadna i zdecydowanie lepiej się czuję w umowach i specyfikacjach technicznych ]
Zakochani milczą
Miłość to najbardziej wyszukana forma ciszy
Ulotnej i nie do zniesienia
Zakochani szukają
To ci, którzy opuszczają
Którzy się zmieniają, którzy zapominają
Ich serce mówi im, że nie muszą znaleźć
I nie znajdują, ale szukają
Zakochani biegają jak szaleni
Bo są tacy samotni, samotni, samotni
Oddając się na każdym kroku
I płaczą, bo nie potrafią ocalić miłości
Martwią się miłością, żyją z dnia na dzień
Nie potrafią zrobić nic więcej, nie wiedzą jak
Ciągle się ruszają, ciągle dokądś idą
Czekają
Nie czekają na nic, ale czekają |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:56:27 11-10-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 68
[Nocna rozmowa Any i Fernanda]
[Ana idzie do kuchni nie wiedząc, że w salonie siedzi Fernando]
F: Ana?
A [skacze ze strachu]: Proszę pana! Jezus, Maria i wszystkie świętości! Chce pan, żebym zeszła na zawał?!
F: Myślałem, że mnie pani widziała.
A: No jakoś nie. Chyba powinien pan nosić jakiś gwizdek czy coś, żeby się anonsować. To nie fair, że mi pan to robi codziennie, jestem zbyt wrażliwa.
F: Wybacz. Dobrze się czujesz?
A: Jak mam się dobrze czuć jak mnie pan tak przestraszył? A do tego mam koszmarną migrenę i właśnie idę do kuchni wziąć sobie jakieś lekarstwo.
F: Ja mam w sypialni świetne tabletki na migrenę.
A: Ja wolę medycynę naturalną, także dziękuję.
F: Nie, naprawdę, mi bardzo pomagają.
A: Ale może mi nie pomogą…
F: Pani niech sobie przyniesie szklankę wody.
A: Niech pan sobie nie robi kłopotu…
[Ale Fernando już zasuwa po pastylki ]
[Ana i Fernando siedzą w salonie i rozmawiają]
A [popija tabletki]: Dziękuję bardzo.
F: Nie ma za co. Mam nadzieję, że ci pomogą.
A: Ja też.
F: Często masz migreny?
A: Nie. To znaczy czasami jak coś na mnie wywrze wrażenie.
F: I coś na tobie wywarło wrażenie?
A: A poza tym to był bardzo długi dzień, ten ślub i te nasze przygody w drodze, a teraz jeszcze się dowiedziałam, że pan zamierza się rozwieść.
F: Powinienem był przewidzieć, że Fanny ci powie.
A: No tak, jesteśmy w końcu przyjaciółkami. I to ona doradziła mi, żebyśmy porozmawiali o pewnych sprawach.
F: O jakich sprawach?
A: Bo pan chciał, żeby pana dziecko wychowywało się w rodzinie, prawda?
F: Tak, tak powinno być.
A: A teraz uważa pan inaczej?
F: Nie, oczywiście że nie. Ale nie mogę poświęcić moich pozostałych dzieci.
A: I nie mógł pan wcześniej o tym pomyśleć?
F: Nie spodziewałem się, że moje życie u boku Isabeli będzie takie trudne, takie puste.
A: No cóż, mówią, że dopiero jak się z kimś mieszka można go poznać.
F: I do tego jestem wściekły o to co zrobiły tobie, Ana. Zraniły cię w bardzo przykry dla ciebie sposób.
A: Tak, ale…
F: Jeżeli Isabela i Yolanda są zdolne do czegoś takiego to znaczy, że nie mają żadnych skrupułów.
A: To co zrobiły Sebasowi też dobrze o nich nie świadczy. Albo to co zrobiły Luz. Fanny mi powiedziała.
F: Tak, aż trudno w to uwierzyć.
A: I co teraz będzie?
F: Chcę, żeby Yolanda jak najszybciej się wyprowadziła. Problem będzie jak Isabela nie zechce się rozwieść po dobroci.
A: A znając ją to wiemy czego można się spodziewać… Przepraszam, to w końcu cały czas pana żona.
F: Ale też nie zamierzam jej siłą wyrzucać z domu.
A: Oczywiście, przecież jest pan dżentelmenem, a poza tym ona jest w ciąży.
F: Jej zdrowie i zdrowie dziecka są najważniejsze.
A: Oczywiście. No ale przestanie być pana żoną jak się rozwiedziecie.
F: Tak. Ale dlaczego pytasz co teraz będzie?
A: Bo… [Ana domyśla się co Fernando może mieć na myśli] O nie, nie, nie, proszę pana, tak sobie pytam. [Ana wstaje] Idę spać.
F [chwyta Anę za rękę]: Ana, dziękuję ci za twoje wsparcie.
A: Nie ma za co. A teraz idę już spać, bo jutro wcześnie rano przyjedzie pana brat.
[Ana idzie na górę]
F [wzdycha]: Ach Diego, zawsze w tej samej kobiecie… |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:06:31 11-10-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 70
[Ana/Luz i gitara]
[Ana siedzi na łóżku tuląc gitarę swojej mamy, do pokoju wchodzi Luz]
A: Co się stało skarbeńku?
L: Miałam koszmary.
[Luz pakuje się Anie na kolana]
A: Jak to? Przecież wiesz, że koszmary nie istnieją, prawda?
L: No wiem… Mogę spać z tobą?
A: Oczywiście kochanie.
L: Grałaś na swojej gitarze?
A: Tylko ją czyściłam, bo nie umiem grać. Przyniosłam ją z domu. Zobacz.
L: Jest śliczna.
A: Prawda? Dla mnie jest prześliczna i przecudowna.
L: Bo ci przypomina twoją mamę.
A: Właśnie tak. Ale ty jesteś mądra.
L: Chcesz ją schować?
A: Tak, bo jeśli tego nie zrobię to się znowu pobrudzi. Poczekaj chwilkę. [Ana idzie schować gitarę] Ta gitara to jedyne co mi zostało po mamie. Mówiłam ci, prawda?
L: Tak, że twoja mama ci śpiewała jak byłaś jeszcze młodsza niż ja.
A: Jeszcze młodsza. Ależ ty masz dobrą pamięć. [Ana siada na łóżku obok] I dlatego ta gitara jest dla mnie taka cenna. Ja już nie wiem czy przypadkiem sobie nie wymyśliłam tych wspomnień z mamą, żeby jakoś przetrwać.
L: Wymyśliłaś sobie?
A: No właśnie nie wiem. Ale przecież została mi gitara i dzięki niej czuję, że mama mnie kochała i że jak mnie zostawiała to miała zamiar wrócić. [Luz na czworakach idzie do Any po łóżku i ją przytula] Ach kochanie.
L: Dopóki nie znajdziesz swojej mamy ja mogę ci czytać bajki na dobranoc.
A: Skarbie ty mój.
L: Mogę być jak twoja mamusia.
A: Jak moja mamusia.
[Ana/Luz/Fernando i gitara ]
[Luz śpi w łóżku Any, Ana obok czyta książkę, rozlega się pukanie do drzwi]
A: Kto tam?
F: To ja, Ana. [Ana wstaje z łóżka] Mogę wejść?
A: Oczywiście. [Ana otwiera drzwi] W czym mogę pomóc?
F: Jest u ciebie Luz?
A [pokazując na łóżko]: Yes, po angielsku.
F: Taka taka po japońsku.
A: Albo qui po francusku. Wymiatamy.
F: Mogę wejść?
A: Yes of course. [Fernando siada na łóżku] Miała koszmary.
F: Nie dziwię się. [Fernando widzi jak Ana opiera gitarę o drzwi szafy] To gitara twojej mamy?
A: Tak.
F: Jest dla ciebie bardzo ważna, prawda?
A: No właśnie rozmawiałam o tym z Luz. To jedyne co mi zostało po mamie, więc jest dla mnie bardzo cenna.
[tradycyjnie chwila cięższych spojrzeń]
F: Chyba będzie lepiej jak pozwolę wam spać.
A: Tak, tak będzie lepiej.
F: Nie przeszkadza ci, że Luz tu jest?
A: Nigdy mi nie przeszkadzało.
F: Dziękuję.
A: Ja również.
F: Dobranoc.
A: Dobranoc.
[Fernando wychodzi, ale zatrzymuje się w drzwiach]
F: Odpocznij.
A: Pan również. [Ana idzie w stronę drzwi, żeby je zamknąć] Dobranoc.
F [niechętnie wycofuje się z pokoju ] Tak, tak dobranoc. |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:07:29 11-10-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 72
[Rozmowa Any i Fernanda na temat kłótni z Isabelę]
A: Lekarz już od jakiegoś czasu jest z panią Isabelą.
F: Czyli nie wiesz jak się czuje?
A: Nie. Zamknęli się w pokoju i prosili, żeby im nie przeszkadzać.
F: Co się stało? Mówiłaś, że był jakiś problem?
A: Mam panu powiedzieć wszystko od początku?
F: No właśnie po to pytam.
A: No więc wpadłyśmy na siebie na korytarzu, ja i pani Isabela, a potem też jej mama. I ona, to znaczy pani Isabela mnie pyta „No i co teraz o mnie powiesz?” i ja..
F: Ale tak ni stąd ni zowąd?
A: Ni stąd ni zowąd. No i ja jej na to „Nic, eks pani domu” i potem zaczęły się przepychanki słowne, ale to nic nowego, bo jak pan wie z nami zawsze tak jest. A jak pan nie wie to panu mówię. Tak więc pani Isabela zamachnęła się, żeby mnie spoliczkować, ale że ja mam super refleks to zatrzymałam jej rękę. [Ana wszystko elegancko demonstruje ] No przecież nie mogłam pozwolić, żeby mnie uderzyła.
F: Zatrzymałaś jej rękę?
A: Tak, bo jak ona zrobiła tak [Ana demonstruje ], to ja chwyciłam ją za rękę.
F [nieco wystraszony ]: Tak, tak, rozumiem.
A: Nie zrobiłam jej krzywdy, ale właśnie w tym momencie zaczął ją boleć brzuch, pewnie z wysiłku. No bo jak ja zatrzymałam jej rękę to zaczęła się bronić.
F: Dobra, dobra, dobra… Ana, po co się wdajesz w kłótnie z Isabelą?
A: Ale ja się w nic nie wdaję. To ona mnie sprowokowała, a ja tylko chciałam się bronić. Pan wie, że ja się często staram opanować, ale ona wie jak mnie doprowadzić do szału, po prostu nie mogę jej znieść. Nie mogę znieść tej kobiety, która mi ukradła gitarę, ukradła mi miłość…
F: Co ci ukradła? Powiedziałaś, że co? Ana…
A: Przykro mi, że to wszystko się stało.
F: Wiem, nie martw się. O co chodzi?
A: Nie znosimy się z Isabelą, ale lepiej niech pan idzie zobaczyć co z nią.
[Walka kogutów ]
[Fernando wychodzi z domu i widzi Anę w objęciach Diego]
F: Diego, powiedz mi coś? Masz problemy ze składnią? [Diego patrzy zdziwiony na Fernanda, a Fernando mówi do niego bardzo wolno ] Nie rozumiesz jak do ciebie mówię? A może zapomniałeś hiszpańskiego?
D: Ależ doskonale cię zrozumiałem.
F: Ale właśnie o tym mówiłem. Ana, chcę żeby pani nie załatwiała spraw prywatnych w godzinach pracy.
A: Ja przepraszam, ale nie wiedziałam, że moja umowa przewiduje również godziny pracy.
F: To może trzeba było przeczytać co było napisane małą czcionką. A w umowie jest napisane…
A: Czyli mówi mi pan, że jestem pracownicą? Jak każda inna?
F: Nie jest pani jak każda inna, jest pani najważniejszą pracownicą.
A: Czyli zabrania pan, żeby Diego, pana brat, odwiedzał mnie w domu?
F: Wolałbym, żebyście widywali się gdzie indziej.
A: Ale jak mamy się widywać gdzie indziej to muszę wychodzić w tych butach. Niech pan zobaczy jak one wyglądają.
F: To nie jest mój problem. Na zewnątrz, poza rezydencją. [Ana próbuje coś powiedzieć, ale Fernando jej nie pozwala] Dziękuję.
A: Na tych kamieniach?
D: Nie wiedziałem, że tak ci przeszkadza, że wkraczam na twój teren.
F: Chyba nie muszę ci tłumaczyć zasad panujących w moim własnym domu?
D: Nie wiem dlaczego sądziłem, że się zmieniłeś. Zawsze byłeś taki.
F: Czyli jaki?
D: Arogancki, niewrażliwy, zarozumiały.
F: Zarozumiały?
A [wkraczająca pomiędzy kłócących się braci]: Dobra, dobra, dobra, uspokójcie się. Niech pan to zrobi ze względu na swoje dzieci [odwraca się do Diega], zrób to ze względu na swoje bratanki.
D: Wiem dlaczego on się nas tak czepia, Ana. [patrzy wymownie na Fernanda] Bo umiera z zazdrości.
F: Ja zazdrosny? Ja zazdrosny?
[Fernando chce się rzucić na Diega, ale Ana go zatrzymuje]
A: Spokojnie, niech pan tak z tą piersią nie rusza, bo to lepiej wychodzi kobietom. Uspokójcie się. Zrobimy tak: jak już położę dzieci to pójdę na zewnątrz pana posiadłości, którą przemierzę na boso, żeby zobaczyć się z Diegiem, może być? Niech pan się nie martwi. [do Diega] Ty też się opanuj. Zapalimy fajkę pokoju.
[Ana zaczyna demonstrować palenie fajki ] |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:08:24 11-10-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 73
[Ana wychodzi wieczorem z domu]
A: I chciałam panu wyjaśnić, że mój związek z pana bratem nie ma negatywnego wpływu na moja pracę.
F: Jakoś pani nie wierzę.
A [sarkastycznie]: Nie? Ach, jak mi przykro.
F: Ana…
A: Proszę pana, jeżeli mi pan nie wierzy to jest pana problem, nie mój. A poza tym, dzieci są umyte w łóżkach, odrobiły lekcje. A właśnie, nauczycielka bliźniaków chce z panem porozmawiać.
F: O czym?
A: Nie wiem. Prosiła tylko o spotkanie jak najszybciej. A więc tak jak panu mówiłam, najmłodsze dzieci są już z Formeuszem.
F: Nie Formeuszem tylko Morfeuszem.
A: Nieważne. Jedyna która nie śpi to Alicia, która jest z Ta… panią Isabelą, a z racji tego, że się do mnie nie odzywa…
F: Jak to się nie odzywa?
A: Nie wiem, kto ją tam zrozumie.
[Ana patrzy na zegarek]
F: Przepraszam, zabieram pani czas? Śpieszy się pani dokądś?
A: Tak troszeczkę.
F: Czyli rozmowa o Alicii jest dla pani mniej ważna niż przybycie na czas na randkę z Diegiem?
A: Haha! A ile razy pana prosiłam, żebyśmy o niej porozmawiali?
F: Nie podoba mi się ton, którym pani…
A: Słucham? Jeżeli tak z panem rozmawiam to dlatego, że po pierwsze jest 10 wieczorem, mój dzień pracy już się skończył, a skoro nie mogę się spotkać ze swoim chłopakiem tutaj w godzinach pracy, muszę iść gdzieś indziej. Mimo że panu się to nie podoba.
[Ana odwraca się i chce wyjść]
F: Ana, Ana, Ana! [Ana się odwraca] Proszę pilnować godzin pracy.
A [z uroczym sarkazmem ]: Ma pan rację, proszę wybaczyć. W końcu pan nadal jest moim szefem, a ja pracownicą. [Fernando patrzy jak otępiały na Anę ] Czy już mogę iść, Wasza Wysokość?
F: Tak.
A: Dziękuję.
F: Nie ma za co.
[Ana wściekła wychodzi]
[Rozmowa Alicii i Fernanda o Anie]
[Fernando i Alicia wpadają na siebie na korytarzu]
F: Cześć, córeczko. Myślałem, że śpisz.
A: Idę do Isabeli.
F: Isabela musi odpoczywać.
A: Tak, wiem już że mój braciszek może umrzeć.
F: Miejmy nadzieję, że nie.
A: A to wszystko wina Any!
F: Nie, Alicia. Nie możesz tak mówić.
A: Isabela mi powiedziała, że Ana na nią napadła.
F: Isabela zaczęła.
A: To Ana tak twierdzi.
F: Nie podnoś głosu. Nie mogę uwierzyć, że po tym wszystkim co Ana dla was zrobiła, jakim obdarzyła was uczuciem… Nie zabrała cię do ortodonty i dermatologa?
A: To jej praca.
F: Pomogła ci przy twoich bólach brzucha, nakładała kremy na trądzik.
A: Isabela też to robi.
F: Uszyła ci własnoręcznie sukienkę na twoje piętnaste urodziny. Tańczyła z nami, odrabiała z tobą lekcje, usypiała, zawsze przy tobie była. Miłość, którą cię obdarzyła też jest częścią jej pracy? Nie sądzę. Przemyśl to.
Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 19:08:54 11-10-14, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:09:17 11-10-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 74
[Rozmowa Any i Fernanda]
F: Ana! Ana!
A [jak zwykle błaznując ]: Do usług, szefie.
F: Nie jestem w humorze, Ana.
A: No dobra, jak nie to nie. Ale tak czy inaczej do usług.
F: Rozmawiałem ze szkołą w sprawie bliźniaków. Mamy spotkanie z panią dyrektor.
A: Mamy? No jasne, pan jest zajęty i nie ma czasu, więc…
F: Nie, to nie o to chodzi.
A: Dlaczego pan tak ze mną rozmawia?
F: Proszę mi wybaczyć. Umarł tata Enrique.
A: Przepraszam.
F: Zadzwonię do niego, a potem pojedziemy do szkoły.
A: Oczywiście.
F: Ciekawe o czym chcą z nami rozmawiać?
A: Dowiemy się na spotkaniu. Oby to nie było nic poważnego.
F: Tak.
[Rozmowa o ADHD bliźniaków]
[Fernando stoi w progu pokoju Any i widzi ją z gitarą]
F: Podoba ci się gitara?
A [„gra” na gitarze i „śpiewa”]: Taaak proszę pana!!!!! Dziękuję dzieciom i panuuuuu!!!!!
F: No super. Ale to my dziękujemy tobie i na zawsze zyskałaś naszą sympatię. Mogę wejść?
A: No pewnie, że pan może, jakże by nie.
F: Ale to twój pokój.
A [robiąc zapraszający gest]: Proszę bardzo.
F: Dziękuję. Skontaktowałem się już ze specjalistami w sprawie bliźniaków. I chciałbym, żeby jak najszybciej ktoś ich przebadał, bo to bardzo delikatna sprawa.
A: Bardzo delikatna i mnie również martwi. [Ana podaje Fernando folder z wydrukami, które zrobiła] Trochę o tym czytałam i okazuje się, że sporo dzieci cierpi na taką przypadłość, ale dają sobie radę.
F: Wyobrażasz sobie? Musimy podejmować decyzję czy dawać tabletki naszym dzieciom. [Mina Any na te słowa bezcenna ] Kolejny powód, który będzie mi spędzał sen z powiek.
A [super podekscytowana]: Aaaa, jak dobrze się składa, że pan o tym wspomniał, bo niech pan zgadnie co panu kupiłam?
F: Co?
A [znowu „śpiewa”]: Ziółeczka!! Waleriana, passiflora, kwiat pomarańczy… Herbatka, proszę pana!
F: Dziękuję.
A: I zobaczymy czy zadziała i pana charakter się zmieni…
F: Słucham?
A: Pieni. Mówię, że herbatka się fajnie pieni. [Fernando zaczyna się śmiać, a po chwili zaczyna patrzeć na Anę no i czas staje w miejscu ] Nie, nie, nie! [Ana odwraca się] Nie, proszę pana!
[Ana sięga zioła]
F: Nie co?
A: Niech pan nie udaje, ja widziałam jak pan na mnie patrzy. [Ana odwraca się i wpada na Fernanda, który do niej podszedł ] Don Fernando, niech się pan odsunie. No i jak pan na mnie patrzy? Robi pan do mnie maślane oczka? Ja wszystko widzę!
F: Jak niby na panią patrzę?
A: Jak?
F: No jak?
A [oczywiście demonstrując ] Tak. Całym ciałem. [Ana zaczyna kiwać palcem] Nie, nie.
F: Ale ja nic takiego nie robię.
A: No jak nie. Przecież widzę co pan wyprawia.
F: Ana….
A: Proszę pana…
F: Ja chcę tylko…
A: Nie, nie, nie. Ja już wszystko wiem. To pan w genach dał bliźniakom to ADHD.
F: Ja ADHD?
A: Bo się pan nie skupia na tym co mówię. Ani na tym co pan robi i jakie decyzje pan podejmuje. [Ana czuje, że mówi za dużo] Dobra, ja i moja gęba spadamy.
F: Nie skupiam się na tym co dyktuje mi serce.
A: Gdyby słuchał pan tego mięśnia zwanego sercem to sprawy wyglądałyby zupełnie inaczej, prawda? I znowu… Już lepiej pójdę.
[Ana wychodzi z pokoju] |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelle Arcymistrz
Dołączył: 28 Paź 2007 Posty: 46423 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:18:44 11-10-14 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 75
[Rozmowa Fanny i Any po tym jak Fanny nakryła Anę i Fernanda w łóżku]
[Fanny cały czas przeżywa to co zobaczyła]
A: Nie, nie, nie, poczekaj… Chodzi o to, że ja nagle… Twój tata przyszedł, ja zapaliłam światło i go zobaczyłam.
F: Aaa, tak nagle?
A: Ach, na litość boską…
F [nadal podekscytowana]: Ana, no powiedz mi!
A: Nic się nie wydarzyło, przysięgam ci.
F: Nie wierzę ci.
A: Nie wierzysz w krzyż? To bardzo ważne, żebyś wierzyła. On nagle wszedł, ja włączyłam światło i nagle wstał i mnie pyta „Kochasz mnie?”, ja na niego patrzę zdziwiona, a on na to „Tylko ja mogę cię uszczęśliwić” i dalej śpi.
F: Ale super!
A: Wcale nie, bo poszedł spać po tym jak mi to powiedział. To wcale nie su… Ale jestem zmęczona. Naprawdę nic się nie dzieje. Zobacz, drzwi są otwarte, światło jest zapalone, a ja jestem w piżamie i strasznie chce mi się spać.
F: Ale szkoda!
A: Z czym?
F: Że nic się nie wydarzyło.
A: Fanis!
F: Jeszcze powiedz, że byś nie chciała?
A: Nie chciałabym! Z twoim tatą? Nie…
F: A co? Nagle przestałaś go kochać?
A: Tak, a co?
F: Urośnie ci nos jak Pinokio!
A: Ja jestem wściekła na tego pana.
F: Też mi niespodzianka. Bo przecież nigdy się nie złościcie…
A: Fanis… Herbata!
F: Jaka herbata?
A: Twój tata coś nie może spać, a ja mu dałam herbatę, i to super mocną. To przez nią…
[Fernando nagle znowu się przebudza, siada na łóżku i zaczyna gadać]
F: To Mauricia…
A: Kto to jest Mauricio, proszę pana?
[Fernando gładzi Anę po włosach i znowu zapada w sen ]
F: This is crazy!
A: Cieszę się, że to widziałaś. To szaleństwo.
F: Absolutely.
A: Całkowicie.
F: Odlot.
A: Tak właśnie.
[rozmowy ciąg dalszy]
A: Dałam tam kwiat pomarańczy, walerianę, passiflorę, melisę, miętę… I dodałam cytryny, żeby lepiej smakowało.
F: Sporo tego.
A: Tak, ale nie mógł spać, więc zrobiłam mu porządna miksturę i sama widzisz co się stało.
F: I to wszystko przez twoją herbatkę?
A: Na to wygląda.
F [popychając Anę na łóżko]: I co teraz zamierzasz?
A [czym prędzej wstając]: Może zaniesiemy go do jego pokoju? Nie, za dużo waży.
F: Zdecydowanie.
A: Ale ja chcę spać. Może prześpię się tu w nogach, przecież twój tata śpi jak zabity, nie ma szans, żeby cokolwiek się wydarzyło.
F: A jeżeli ten zabity będzie chciał cię pocałować?
A: To ty z nim śpij.
F: Nie! A poza tym to przynosi pecha.
A: Co?
F: No takie spanie. Już idź spać.
A: Chodź tu! [Fanny wychodzi z pokoju] Estefania!!
[Poranek A&F po wspólnej nocy]
[Fernando z przerażeniem odkrywa, że jest w łóżku z Aną i zaczyna krzyczeć, Ana również, Fernando spada z łóżka, Ana oczywiście leci, żeby go ratować ]
A: Proszę pana. Niech pan wstanie. Proszę oddychać, spokojnie. Proszę się położyć. Wdech, wydech. [Ana wchodzi na Fernanda, żeby mu pomóc oddychać ] Już? Już dobrze?
F: Co pani robi w moim pokoju?
A: To pan jest w moim pokoju. [Ana sadza Fernanda na łóżku] Tu będzie panu lepiej.
F: Co ja tutaj robię?
A: Jak to?
F: Co?
A: Nie pamięta pan co się wydarzyło?
F: A co się wydarzyło?
A: No co?
F: Ana, co się wydarzyło?
A [zaczyna udawać zranioną]: Don Fernando…
F: Tak?
A: Naprawdę pan nie pamięta co się wydarzyło?
F [w lekkim szoku]: A co się wydarzyło? Ty i ja….???
[Ana wzdycha dając Fernando do zrozumienia co się wydarzyło ]
[Rozmowa Any i Fernanda w bibliotece]
F: To sprawozdanie na zebranie rady, na które zresztą jestem spóźniony.
A: To w takim razie porozmawiamy po południu.
F: Nie, nie, będzie jeszcze gorzej.
A: To w takim razie teraz panu powiem. Chodzi o to, że dzieci, a dokładnie Sebas, chcą wiedzieć jak długo pana eks… to znaczy pani Isabela jeszcze będzie tu mieszkać?
F: Nie wiem. Na razie musi wypoczywać przez kilka dni. Nie mogę jej wyrzucić.
A: Oczywiście że nie.
F: A jeśli chodzi o tą drugą sprawę?
A: Jaką drugą sprawę?
F: To co się wydarzyło wczoraj.
A [nieco zalotnie]: Aaaaa, wczoraj.
F: Nie mam czasu na gierki.
A: Ale ja wcale nie gram. Właśnie o tym chciałam porozmawiać. Woli pan dobrą czy złą wiadomość?
F: Złą.
A: Tak więc zła… A może jednak dobra?
F: Niech będzie dobra.
A [drze się w niebogłosy]: Herbata zadziałała proszę pana!!!!
F: Ana, Ana, Ana… To prawda, dawno nie miałem takiej nocy.
A: Czyli podobało się panu?
F: Nie powiedziała mi pani co się wydarzyło.
A: Nic się nie wydarzyło.
F: Nic?
A: Nic. A odwołuję się do… „Odwoływać się”, jakie ładne słowo… „Odwoływać się”…
F: A więc do czego się pani odwołuje?
A: Do… złej wiadomości.
F: Czyli?
A: Po pierwsze zażartowałam sobie z pana, a po drugie pan lunatykuje. [rozlega się pukanie do drzwi] Mam otworzyć?
F: Lunatykuję?
A: Tak. I dlatego wylądował pan w moim pokoju. Mam otworzyć?
F: Ale jak to się stało, że ja…
[rozlega się głos don Nico]
A: To pana tata! Bo ta herbata tak na pana zadziałała. Mogę otworzyć?
F: Czyli, że przyszedłem do pani pokoju?
A: Tak. I wlazł pan do łóżka, wskoczył pod pościel i się położył. I zasnął pan.
F: Zasnąłem? Z panią w łóżku?
A: Tak.
[rozmowa z don Nico i Jennifer]
[po wyjściu don Nico i Jennifer]
F: I co jeszcze się wydarzyło?
A: Nic. Naprawdę nic.
F: To dlaczego mi pani nagadała, że…
A: Taki żarcik, nic więcej. W końcu można sobie zażartować, prawda? I coś nagadać?
F: Tak, tak.
A: A poza tym nagadać to my też za bardzo się nie nagadaliśmy biorąc pod uwagę jaki pan miał odjazd po tej herbatce. Bo nagadać to się można tylko wtedy jak ktoś mówi, a w pana przypadku to było tylko [Ana imituje głos Fernanda ] „Ana Leal, tylko ja cię mogę uszczęśliwić”.
F: O matko…, Ja tak powiedziałem?
A: Tak. Ale to się nie liczy, bo pan spał.
F: Cały czas nie mogę uwierzyć, że przyszedłem ze swojego pokoju do pani.
A: Tak właśnie było.
F: I do tego wlazłam pani do łóżka?
A: Tak, do mojego łóżka proszę pana. Pamięta pan co panu dałam jak pan wychodził?
F: Co mi pani dała?
A: W pana świadomości. Proszę sobie z nią porozmawiać. Bo ja to nie wiem jak pan wylądował w moim pokoju. Niech pan jej nie upuści.
F: Spokojnie, jest bezpieczna.
[kontynuacja tej sceny]
F: Ana, mam pomysł.
A: Świetnie.
F: Pójdzie pani ze mną do biura i porozmawiamy o dzieciach.
A: Podoba mi się ta inicjatywa. Ach, powiedziałam „inicjatywa”, podoba mi się.
F: Fantastycznie, w takim razie idziemy.
A: Super, tylko pójdę po torebkę. [Ana zaczyna biec i krzyczeć] Już lecę, lecę!
F: Dobrze, ale nie musi pani krzyczeć.
[z korytarza nadal dochodzą krzyki Any ]
[Rozmowa Any i Fernanda w samochodzie]
A: Tak szczerze to dawanie tabletek ośmiolatkom średnio mi się podoba.
F: Wiem, ale jaki mamy wybór?
A: Wie pan, w tych materiałach co panu dałam czytałam, że te stymulanty są po to, żeby byli spokojniejsi i łatwiej się skupiali podczas lekcji. Ale to jest ostateczność w przypadku tak małych dzieci. Bliźniaki, jako że są takie małe, mogą skorzystać z innych metod np. terapii albo witamin. Jeśli tak uda się uregulować nadmiar ich energii to stymulanty nie będą potrzebne. Rozumie mnie pan?
F: Całkowicie.
A: No to dlaczego pan tak na mnie patrzy? Jak na jakąś dziwaczkę?
F: Wcale nie.
A: Właśnie tak pan na mnie patrzy.
F: Nie. To podziw. Dopiero co byliśmy na spotkaniu w szkole, a już jest pani ekspertką od ADHD.
A: To moja praca, proszę pana.
F: Nie. [Fernando chwyta Anę za rękę] To moja praca. Dziękuję.
[tradycyjna chwila niezręcznej ciszy]
A [zamieniając uścisk Fernanda na żółwika ]: No w końcu obiecaliśmy sobie, że będziemy zgranym zespołem w kwestii dzieci, prawda?
F: Tak, tak.
[kolejne chwila niezręcznej ciszy i ukradkowe spojrzenia ]
[Rozmowa Any i Fernanda w biurze]
F: Gruba? Przecież Alicia nie jest gruba!
A: Oczywiście, że nie. Ale to jest tak jak było wtedy kiedy się czuła brzydka, a przecież nie była.
F: Nic nie rozumiem.
A: Proszę pana, my kobiety już tak mamy. A do tego wiek dojrzewania to taki okres gdzie wszystko bardziej się przeżywa.
F: A do tego ta cała sprawa z Isabelą.
A: No właśnie, to specjalnie nie pomaga. Ale przynajmniej już jest trochę spokojniejsza.
F: I odzywa się do nas.
[do gabinetu wlatuje Enrique] |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|