Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Tłumaczenia dialogów z telenoweli MCET - Bez komentowania!!
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Televisa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Luimelia
Moderator
Moderator


Dołączył: 31 Maj 2013
Posty: 55423
Przeczytał: 21 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:56:32 16-07-14    Temat postu: Tłumaczenia dialogów z telenoweli MCET - Bez komentowania!!

J/w
Na specjalne życzenie temat dla tych ktorzy nie rozumieją dobrze języka hiszpańskiego


Ostatnio zmieniony przez Luimelia dnia 10:03:43 19-04-15, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:02:25 16-07-14    Temat postu:

Ślicznie dziękujemy

Kochani, pamiętajcie tylko, że w tym temacie nic nie komentujemy!!

On jest specjalnie po to, żeby można było szybko znaleźć tłumaczenia bez konieczności przekopywania się przez całą dyskusję w podstawowym temacie telki.

Na dobry początek tłumaczenie piosenki tytułowej:

MOJE SERCE NALEŻY DO CIEBIE

Niesiony sercem
Lecę na skróty w stronę miłości
Nie zatrzymując się nigdzie, bezpośrednio do ciebie

Ta miłość to nasze przeznaczenie
Zupełnie inny wymiar
Oszalałam na punkcie twoich ust

W moich oczach
Rozpętała się burza
Kiedy cię ujrzały po raz pierwszy

Pozwól mi skraść twoje serce
A ja podaruję ci moje
Daj się ponieść miłości
I pofruń ze mną

Podaruj mi poranek
Każdego dnia tygodnia
Żebyśmy zawsze budzili się razem

Otworzyłeś przede mną miejsca pełne kolorów
Narysowałeś w moim wnętrzu świat
Inny niż ten, który znałam

W moich oczach
Rozpętała się burza
Kiedy cię ujrzały po raz pierwszy

Pozwól mi skraść twoje serce
A ja podaruję ci moje
Daj się ponieść miłości
I pofruń ze mną

Wpuść mnie do swojego życia
Zrób miejsce w swoim uśmiechu
Gdzie zawsze będziemy razem

Moje serce należy do ciebie
Bo teraz już jesteśmy razem
I od teraz należy do ciebie
Bo teraz już jesteśmy

Pozwól mi skraść twoje serce
A ja podaruję ci moje
Daj się ponieść miłości
I pofruń ze mną

Pozwól mi skraść twoje serce
Daj się ponieść miłości
I pofruń ze mną

Wpuść mnie do swojego życia
Zrób miejsce w swoim uśmiechu
Gdzie zawsze będziemy razem
Gdzie zawsze będziemy się budzić razem
Gdzie moje serce będzie należeć tylko do ciebie


Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 21:23:22 16-07-14, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:30:02 16-07-14    Temat postu:

Właśnie przekopuję się przez temat MCET w poszukiwaniu tłumaczeń i stwierdzam, że ten temacik na same tłumaczenia się zdecydowanie przyda

ODCINEK 1

[Rozmowa Any, Jennifer i Doroteo]
A: Potrzebujemy pana pomocy.
D: To nie bank. Zachowujesz się jak twój żałosny chłopak, który wiecznie o coś prosi.
A: Ale to co innego. My straciłyśmy wszystko. Zresztą nie chce, żeby pan mi nic dawał, niech to będzie zaliczka.
D: OK, pożyczę ci pieniądze, ale w zamian podpiszesz kontrakt.
J: Jeżeli pan chce to ja też podpiszę.
D: Nie potrzeba, kelnerek to ja mam na pęczki. Ana jest gwiazdą Chicago.
J [szeptem]: Niech spada na drzewo.
A: Przestań.
J: Jak podpiszesz kontrakt na rok to co dwa tygodnie będę ci odliczał wynagrodzenie od długu. Z odsetkami oczywiście. Odpowiada?
A: Nie. Ale gdzie mam podpisać?

[Rozmowa Any i Jennifer po tym jak nakryły Johnny’ego z inną i fragment rozmowy z Johnny’m]
J [idzie za Aną]: Ana, poczekaj. Oddychaj. [Ana krzyczy z wściekłości i Jennifer ją przytula] Spokojnie.
A: Nie mogę w to uwierzyć. Po tym wszystkim jeszcze się dowiaduję, że dupek mnie zdradza.
J: Wyduś to z siebie. Jak chcesz to mnie uderz.
A: Nie mam zamiaru .
J: Johnny może nie jest idealny, ale nie sądzę, żeby cię zdradzał.
A: A nie widziałaś tej sceny przed chwilą?
[pochodzi Johnny]
Jo: Anna, kochanie, posłuchaj…
A: Nie mów do mnie „kochanie” i nic mi nie wyjaśniaj!
Jo: Proszę, daj mi szansę.
A: Na co?
Jo: Don Doroteto mnie po prosił, żebym się z nią spotkam. A to jest mój szef… Przysięgam…
A: Nie przysięgaj na krzyż, Juan!
Jo: Nie mógłbym cię zdradzić, jesteś dla mnie najcenniejsza, maleńka.
A: Nie mów do mnie „kochanie” i „maleńka”! Wiem co widziałam!
Jo: Bez ciebie jestem nikim.
A: Jakoś nie zauważyłam.
Jo: Tylko dla ciebie żyję. Kocham cię.
A: Naprawdę?
Jo: Tak.
A: Właśnie dzisiaj kiedy najbardziej cię potrzebuję wycinasz mi taki numer. Ja już nie mogę! Idziemy nieważne dokąd.
Jo: Kochanie…
A: Nie zbliżaj się do mnie.
Jo: Kochanie, naprawdę, pomyliłaś się.
A: Nie sądzę.

[Rozmowa w domu Johnny’ego]
A: Zostaniemy tutaj dopóki nasz dom jest w rozsypce, ale spać to będę w twoim pokoju z Jenis, a ty będziesz spał tutaj…
Jo: Ale jak to z Jenis? A ja co?
A: Żadnych ale! I nie zbliżaj się.
[Jennifer wychodzi z pokoju]
Potem Ana i Johnny rozmawiają o swojej przyszłości. Ana pyta go kiedy wreszcie założą rodzinę, o której ona tak marzy, a Johnny się wykręca, że teraz nie może, bo nie ma wystarczająco dużo pieniędzy i nic jej nie może zaoferować.


Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 17:47:15 16-07-14, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:43:24 16-07-14    Temat postu:

ODCINEK 2

[Scena w agencji pracy, Ana pokazuje zdjęcie CV]
J: Ależ jesteś sprytna!
A [usiłuje czytać CV]: Pedagogogi….
J: Tych dla pijaków?
A: Nie, tych co leczą pijaków. A potem magister czegoś tam… zdrowia…
J: Wiesz co, musisz wpisać coś co zrobi wrażenie. Np. że studiowałaś na Wieży Eiffla.
A: Przecież nawet nie wiemy czy tam są jakieś szkoły.
J: Jest taka wysoka, że na pewno są. I że masz doktorat!
A: No co ty. Pielęgniarstwo to może, ale doktorat?? Niby skąd? [zastanawia się chwilę] Mam wpisać?
J: Wpisuj!

[Rozmowa z Nicolasem]
N: Tu są pani referencje?
A: W te bajki o wymiarach 60/90 i tak dalej to niech pan nie wierzy.
N: Są tu referencje poprzednich pracodawców?
A: Nie, ale mogę poprosić, żeby ci z Chicago mi dali.
N: Pracowała pani w Chicago?
A: Zna pan?
N: Oczywiście. Uwielbiam.
A: Tak? No pewnie. Nie widział mnie pan tam nigdy?
N: Nie wiem…
A [próbuje mu się „zaprezentować”]: Niech się pan przyjrzy.
N: Chicago jest bardzo duże.
A: To efekt lustr.
N: Ale ma pani doświadczenie z dziećmi?
A: Z dziećmi? Nie, na tego typu imprezach nie pracuję.
N: No ale rozumiem, że lubi pani dzieci?
A: Nie słucha mnie pan? Nie robię takich rzeczy. To nie tylko grzech, ale i przestępstwo i doniosę na pana!
[Ana wybiega z pokoju]
N: Proszę zaczekać.
A: Ach ci milionerzy, którzy myślą, że wszystko można kupić.

[Pierwsze spotkanie protów]
[Ana elegancko rozciąga się w bibliotece, wchodzi Fernando, który z miejsca dostaje w mordę ]
A: Przepraszam, przepraszam, proszę mi wybaczyć. [widzi, że Fernando leci krew] Co się panu stało?
F: Wszystko w porządku.
A: Musi pan mieć mocną twarz… Ach, co ja narobiłam. [Ana sięga po chusteczkę] Już zaraz to wszystko powycieram.
[Fernando cały czas cierpi ]
A: Już dobrze, dobrze. Teraz wygląda pan jak bokser.
[Proci razem schylają się po chusteczkę, która upadła no i mamy – pół minuty patrzenia na siebie i przepływający prąd ]
A [wpycha Fernando chusteczkę do nosa] Już, już. Musimy zatrzymać krwotok. Główka do góry, główka do góry. [A prowadzi F do fotela] Właśnie tak. Proszę myśleć o czymś innym.
F: Ale jak…
A [puszcza Fernanda]: Już? Jak dobrze, że już lepiej.
F: Tak, tak. [dzieciaki zaczynają podsłuchiwać pod drzwiami] Proszę usiąść. Przeczytałem pani CV. Wydaje mi się bardzo odpowiednie.
A: To miło, że pan tka myśli. Uwielbiam dzieci.
F: Musi pani wiedzieć, że ta rodzina jest liczna. [pokazuje jej zdjęcie] Proszę zobaczyć, mam siedmioro dzieci.
A: W rozmnażaniu nie tracił pan czasu widzę. Siedmioro dzieci…
F: Wiem, że to robi wrażenie.
A: Nie, nie, siedem to idealna liczba. Nie czytał pan nigdy Biblii? Siedem dni tygodnia, w których Bóg stworzył świat, siedem to szczęśliwa liczba.
F [sięgając po chusteczki]: Przepraszam panią bardzo… Proszę mi powiedzieć…
A: Ana. Nazywam się Ana Leal, do usług.
F: Czy pani pije bądź pali?
A: Nie, nie, nie. Nie palę, bo od tego się ma raka. I jeszcze strasznie się śmierdzi. Czasem sobie coś tam wypiję… [widzi wzrok Fernanda] Ale nie, nie, gdzie tam.
F: Od kiedy mogłaby pani zacząć.
A: Od kiedy będzie potrzeba.
F: Nie rozmawialiśmy jeszcze o pieniądzach.
A: Ale widziałam pana dom. [podaje mu karteczkę] Niech pan rzuci liczbą. Nie żeby to dla mnie specjalnie ważne było…
[Fernando pisze i oddaje karteczkę Anie]
F: Może być?
A: Co to jest? Za ile jak?
F: To na okres próbny, dwa tygodnie. [Ana dostaje szału] Dobrze się pani czuje?
A: Tak, tak. Wszystko bosko, zgadzam się. Ależ się cieszę, że dał mi pan szansę.
F: Tak więc została pani zatrudniona jako niania moich dzieci.
A [krzyczy z radości]: Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać. Dziękuję bardzo.

[Ana wychodzi z biblioteki, a Luz wskakuje jej na ręce]
F: To jest Luz, najmłodsza.
A: Tego aniołka już poznałam.
F: Luz ma problem. Po śmierci mamy przestała mówić. Próbowaliśmy wszystkiego, wielu lekarzy, ale nic nie pomogło.
A: Z czasem zacznie znowu mówić. Prawda, kochanie? [zwraca się do Luz] Prawda, że jeszcze ich zagadasz na śmierć?
F: Potem są bliźniaki Alex i Guillermo.
A: Jacy sympatyczni. A jak dobrze spojrzeć to jest ich czterech. Który jest który?
Guille: Jestem Alex
Alex: A ja Guillermo.
F: Jest na odwrót. To jest Sebastian.
A: Już go wcześniej poznałam.
F: Dalej jest Alicia, Fernando, mówimy na niego Nando. I Estefania, czyli Fanny.
A: Aaaa, Fanis.
F: Nie, Fanny. Moja najstarsza córka.
[dzwoni telefon i Fernando odchodzi]
A: No dobra, Alicia, Fanis…
[Fanny podchodzi do niej i patrzy na nią złowieszczo]
Fanny: Tak tylko żebyś wiedziała, że zatrujemy ci tu życie.

[Scena, w której Ana wychodzi do Fernanda z łazienki po przygodzie z farbą]
F: Dlaczego nie ma pani uniformu? Nie dostała pani?
A: Dostałam, dostałam…
F: Więc dlaczego nie stosuje się pani do moich zaleceń?
A: Bo uniform mi się poplamił.
F: Dzieci mówią, że nie mogły odrobić lekcji?
A: Jestem trochę nie na bieżąco, bo studiowałam dawno temu, ale szybko sobie wszystko przypomnę.
F: Bardzo panią proszę, żeby uważała pani na słownictwo.
A: Oczywiście.
F: Dzieci bardzo szybko podchwytują różnego rodzaju wyrażenia. [Ana kiwa głową] Mam nadzieję, że to się nie powtórzy.
A: Tak. Nie. To znaczy nie powtórzy się.


Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 17:46:41 16-07-14, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:45:50 16-07-14    Temat postu:

ODCINEK 3

[Scena przy obrazie jak Ana opowiada dzieciom o swojej mamie]
A: Ja też codziennie wspominam moją mamę. Tylko że ja nie mam nawet zdjęcia, ani tym bardziej takiego ładnego obrazu. Nawet nie pamiętam jej twarzy. Bo wychowywałam się w domu dziecka.
N: Naprawdę?
A: Tak.
[Fernando zaczyna słuchać opowieści Any]
Al: Ale jak to możliwe, że nie pamiętasz jej twarzy? Nie masz nawet zdjęcia?
A: Nie, ja…
G/A [któryś z bliźniaków, bo nie rozróżniam jeszcze ]: Dlaczego cię zostawiła?
A: Ja… Jestem prawie pewna, że coś się musiało stać, bo wiem, że ona mnie kochała i musiała mieć powód, żeby mnie zostawić.
G/A: Byłaś bardzo mała?
A: Młodsza od Luz. I dlatego nie pamiętam jej twarzy. Ale za to pamiętam jej ręce, bo zawsze sobie malowała ładnie paznokcie i grała na gitarze, którą zresztą mam. I śpiewała mi piosenką i dlatego…
A/G [drugi bliźniak ] To dlaczego jej nie szukasz?
A: Od bardzo dawna jej szukam, ale bez skutku. Nawet nie wiem czy żyje albo czy gdzieś zaginęła… Zresztą nieważne. Chcę tylko, żebyście widzieli, że doskonale rozumiem jak to jest nie mieć mamy.
[Luz przytula się do Any]

[Scena przy śniadaniu]
[Ana wchodzi do kuchni]
A: Dzień dobry dzieciaki. Jedzcie śniadanie, żebyście rośli duzi o…
Dzieciaki: Silni!!
A: Właśnie. [A zwraca się do Fanny] A tak w ogóle Fanis to już wiem wszystko o logarytmach, a także że stolicą Indonezji jest Dżakarta oraz że Morze Martwe to tak naprawdę jezioro i do tego ma 80 km długości. I co?
Dzieciaki: Wow!!
F: Powiedz mi coś jeszcze, bo mnie interesuje wiele rzeczy.
A: Za chwilę, bo teraz chciałam was zapytać czy mieliście czas, żeby przećwiczyć piosenkę? Jak wam idzie?
Dzieciaki: Świetnie! Super!
A: No to w takim razie zaśpiewamy, żeby dobrze rozpocząć dzień.

[Rozmowa Any i Johnny’ego, którą podsłuchała Fanny]
A: Co ty tutaj robisz?
J: Od kilku dni cię szukam.
A: Nie możesz się tak po prostu tutaj zjawiać.
J: Nie masz pojęcia co musiałem zrobić, żeby zdobyć ten adres.
A: Uspokój się.
J: To ty się uspokój. Czemu nie byłaś w pracy? Chyba pamiętasz, że to ja ci załatwiłem tę robotę.
A: Spokojnie. Zresztą nie żeby to była nie wiadomo jaka praca, to zwykła speluna.
J: Może, ale tańczysz tam, prawda? Czy nie tego chciałaś? Być showgirl?
A: Tak…. Nie… Ja chciałam być showgirl w spektaklu muzycznym albo w reklamie, bo to mi obiecywałeś. A potem wysłałeś do pracy w supermarkecie, a teraz do Chicago gdzie faceci się ślinią na mój widok.
J: Jestem twoim przedstawicielem, chyba nie zamierzasz mnie krytykować. Dobrze wiem jak prowadzić twoją karierę…
A: Przestań. Podoba mi się praca jako niania, dobrze mi wychodzi. Już nie jestem taka młodziutka, jak myślisz ile lat mi jeszcze zostało w Chicago? Chcę zostać tutaj. Podoba mi się, czuję się spełniona, zadowolona, zaprzyjaźniłam się z dziećmi, a nawet nie wiesz ile mnie to kosztowało.
J: Wiem, wiem, ty potrafisz każdego do siebie przekonać. Ale to może być niebezpieczne.
A: Już się boję.
J: Pamiętaj, że podpisałaś kontrakt. I Doroteo jest wściekły, bo ani w piątek ani w sobotę nie przyszłaś. I na mnie też się wścieka.
A: Co ci powiedział?
J: Że pożyczył ci kasę i że masz u niego dług.
A: I po co tu przyłazisz mi to wszystko mówić? Z nim pogadaj. Masz pieniądze to zrób z nich użytek. Pomóż mi, powiedz mu, że w dom trzeba włożyć sporo kasy.
J: Ja mogę z nim pogadać, ale on nie lubi owijania w bawełnę. Jak nie przyjdziesz do roboty to nie żyjesz.

[Dzieci namawiają Fernanda, żeby poszukał Any]
F: Atak w ogóle to gdzie jest Ana?
Fanny: Wyjechała i chyba już nie wróci.
Dzieciaki: Nie, nie…
L: Ana… Anita…
F: Spokojnie, kochanie. Ale jak to wyjechała? Dlaczego? Bruno, wiesz coś?
B: Nie.
F: Fanny, zostawiłaś mi wiadomość, że chcesz mi powiedzieć coś o Anie. Co takiego?
Fanny: Chodzi o to, że… Ana jest… wspaniała!!
A: Ja się zgadzam.
S: Ja też! Ana jest super!
Bliźniaki: Ja też ją lubię! / I ja!!
F: Dobra, to znajdziemy ją.
Dzieciaki: Tak, tak!!
F: Ana musi wrócić! Obiecuję Wam, że wróci!
[Wybuch radości u dzieciaków]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:49:31 16-07-14    Temat postu:

ODCINEK 4

[Rozmowa Any i Fernando po spotkaniu z vice prezesem ]
A: Proszę mi wybaczyć Naprawdę mi przykro, że musieli zaprać pana vice prawie nieżywego.
F: Ale w ogóle co pani tutaj robi?
A: Bo powiedziano mi, że mam przyjść o szóstej, ale…
F: Pani Velazquez to mogła być bardzo ważna klientka…
A: Wiem.
F: To były ważne sprawy biznesowe.
A: Jeżeli pan chce to mogę z nią porozmawiać.
F: Nie, nie, nie trzeba.
A: Proszę mi dać szansę.
F: Nie, skończmy ten temat. Moje dzieci chcą, żeby pani wróciła do domu.
A: Wiem, Bruno mi powiedział. Strasznie się cieszę.
F: Ale ja się z nimi nie zgadzam. Pani nas po prostu zostawiła, to bardzo nieodpowiedzialne…
A: Nie jestem nieodpowiedzialna, tylko miałam problem natury osobistej.
F: Mogła mi pani coś powiedzieć.
A: Wiem, wiem.
F: Już dobrze. Tutaj jest umowa na jeden tydzień. Jeżeli wszystko dobrze pójdzie pomyślimy o umowie na czas nieokreślony.
A: Rozumianko.
F: Słucham?
A: To coś czego nauczyłam się…
F: W moim domu ma panować porządek, dyscyplina, szacunek.
A: Jasne.
F: I żeby mi się nie powtórzyło to co wtedy.
A: Oczywiście, że nie. Przysięgam.
F: Średnio w to wierzę.
[Silvia podbiega do Fernando]
A: Don Fernando, strasznie dziękuję. Naprawdę, muszę to panu powiedzieć prosto w oczy.
F: Nie trzeba.
A: Ależ trzeba, trzeba, pan na to zasługuje.
[wchodzi Isabela]
I: Wybacz, Fernando. Beatriz wyszła i nie wiedziałam, że jesteś zajęty z… nianią.

[Rozmowa rano jak Fernando widzi Anę w chuście]
F: Ana, dzień dobry.
A: Dzień dobry.
F: Po co ta chusta?
A: Bo coś chłodno jest.
F: I tak pani wyszła na dwór?
A: Tak. Bo ja mam taki skąpy strój do tai chi…
F: Tai chi?
A: Tak. I bardzo się pocę, więc się okrywam.
F [pokazuje na zegarek]: Pora budzić dzieci.
A: Tak, tak, właśnie miałam to zrobić.
F: Zajmij się dziećmi.
A: Ależ oczywiście. [patrzy na obraz] Całe szczęście, że ten twój mąż taki roztargniony.

[Rozmowa Any i Fernanda o Sebastianie]
F: O czym chciała pani ze mną porozmawiać?
A: O Sebasie.
F: Sebasie?
A: Tak. Sebastian chce chodzić na lekcje tańca.
F: Tańca?
A: Tak.
F: O czym pani mówi?
A: O hip hopie. O tej muzyce co to trochę się w niej gada.
[Ana próbuje zademonstrować Fernando hip hop ]
F: Już starczy. Wiem co to jest taniec i co to jest hip hop.
A: Akurat.
F: Doskonale wiem, że to chodzi o gangi, narkotyki.
A: Nie, nie, nie. Skąd te informacje? To nie ma nic do rzeczy. I wydaje mi się, że można by dać chłopakowi szansę.
F: Tak? A dlaczego?
A: Bo pana syn…
F: Sebastian nie będzie tańczył hip hopu. Będzie grał w lacrosse.
A: Ale on nie lubi sportów, a przecież panu jako jego ojcu powinno zależeć na tym, żeby był szczęśliwy i robił to co chce. A jego ciągnie do tańca. Rozumie mnie pan?
F: Sebastian nie będzie tańczył i koniec dyskusji.
A: A jeszcze mam jedną sprawę dotyczącą Fanis.
F: Jaką? Będzie tańczyć w kabarecie?
A: Nie. To był żart?
F: Tak, żart.
A: Ale panu wyszedł. Ale nie chodzi o taniec. Nie wiem czy pan zauważył, ale znając pana to raczej nie, ale Fanny szykuje się imprezka na uczelni i chciałam zapytać czy mogłaby wrócić troszeczkę później.
F: Nie ma mowy.
A: Ale nie bardzo…
F: Panno Leal. W tej rodzinie mamy konkretne zasady i jeżeli zaczniemy robić wyjątki to zapanuje…
A: Panika… Nie, nie panika… Widziałam to w…
F: Zapanuje chaos. A teraz proszę już iść.
A: Nie, to nie był chaos. [Ana próbuje coś jeszcze powiedzieć, ale Fernando ją wygania] Nieracjonalny, oziębły, jak kamień…

[Kłotnia Fernando i Any po tym jak Ana pomogła Nando]
F: Kazała pani Fanny wykonywać swoje obowiązki?
A: Nie, ale musiałam pomóc Nando w pewnej sprawie.
F: Nie wiem czy ja mówię po chińsku, ale my się chyba w ogóle nie rozumiemy. Nando powinien się uczyć, a nie szlajać nie wiadomo gdzie.
A: Ale przecież on się cały czas uczy. I nie wiem czy pan zauważył, ale on ma problemy.
F: Mój syn nie ma żadnych problemów.
A: Błagam, cała siódemka ma problemy, a pan jest niczego nieświadomy.
F: Co to za ton? Za kogo się pani uważa?
A: Za nianię pańskich dzieci. I chyba właśnie płaci mi pan za to, żebym się nimi interesowała. A jeżeli pan nie chce im pomóc, to ja to zrobię.
F: Niech pani nie podnosi na mnie głosu.
A: Ale pan jest… Nic pan nie rozumie!
F: A co mam niby zrozumieć?
A: Że pańskie dzieci mają problemy, wątpliwości, pytania… A pan jest na wszystko głuchy i ślepy i udaje, że nic się nie dzieje.
F: Nie zwolnię pani tylko dlatego, że Luz pani potrzebuje. Ale proszę mnie dobrze posłuchać, bo nie będę się powtarzał. Po pierwsze, jestem pani szefem, a pani jest tutaj od wykonywania moich poleceń. Po drugie, nie pozwolę, żeby pracownik oceniał i krytykował jak wychowuję własne dzieci. Po trzecie, niech się pani zachowuje jak inne nianie.
A: A właśnie że nie. Bo po pierwsze, drugie, trzecie i ile tam jeszcze mam palców, lepiej zakończmy tę rozmowę. Bo pańskie dzieci bardzo mnie obchodzą i nie ma pan pojęcia jak bardzo potrzebuję tej pracy. Ale pan… jest nie do wytrzymania!!
[Ana wściekła wychodzi, wchodzi Luz]
Luz [patrzy wymownie na Fernando]: Tato, nie chcę żeby Ana odeszła.
[Fernando idzie do pokoju Any]
F: Musimy porozmawiać?
[Ana staje przed Fernando w nieco skąpym ubraniu }
A: Tak?
F [zmieszany]: Przepraszam, przyjdę później.
A: Nie, nie, chciał pan rozmawiać to rozmawiajmy. Jestem przygotowana na najgorsze.
F: Tak sobie myślałem, że nasze punkty widzenia są nieco odmienne… [Fernando chce wyjść] Lepiej sobie pójdę.
A [zatrzymuje go]: Nie, chciał pan rozmawiać, a jeszcze nic mi pan nie powiedział. Kawa na ławę. Nie chce mnie pan tutaj?
F: Nie, nie o to chodzi. Nie zgadzam się z pani metodami, ubiorem i słownictwem, ale poza tym to nic do pani nie mam.
A: Nic się panu we mnie nie podoba?
F: Tak.. To znaczy…
A: Tak czy nie? Co mi pan chce powiedzieć?
F: Najważniejsze jest, że dzieci panią lubią i to mi wystarcza, więc chcę, żeby pani została.
A: Ach, chyba nie dosłyszałam. [Ana nadstawia ucho] Może pan to powtórzyć głośniej? „Chcę, żeby…”
F: Chcę, żeby pani została.
A: No pewnie, że zostanę. Tak tylko żartuję.
F: Dobrze, a ja teraz pójdę, bo pani musi się ubrać.
A [spogląda na swój strój] Don Fernando, niech pan wyjdzie, przecież jestem nieubrana.
[Fernando wychodzi na korytarz, a tam oczywiście cała banda na niego czeka ]

[Scena w nocy jak Fernando budzi Anę]
A [wyskakuje przestraszona z kanapy]: Współczynnik… [widzi Fernanda] Przepraszam, już sobie idę.
F: Spokojnie, spokojnie, niech pani siedzi.
A: Dziękuję, bo coś mi się w głowie zakręciło.
F: Proszę zostać. [Fernando siada na krześle] Wychodzi dzisiaj pani?
A: Nie, nie. No może później na chwilę… A skoro już pytamy to pan nie wychodzi nigdzie z przyjaciółmi, żeby się rozerwać? Albo z dziewczynami?
F: Nie, nie zajmuję się takimi rzeczami.
A: Denerwuje się pan wyjściem Fanis, prawda?
F: Nie, nie.
A: Oczywiście że tak.
F: No może jeszcze nie do końca rozumiem, że Fanny jest prawie dorosła. Czasem boję się, że się w coś wpakuje.
A: Fanis? Proszę pana, Fanis jest rozsądna, inteligentna…
F: Tak. [Anie leci głowa do tyłu] Jest pani zmęczona?
A: Dlaczego? Bo mi głowa lata? To takie ćwiczenia relaksacyjne chai chi..
F: Chyba tai chi.
A: No przecież mówię.
F: Chciałem pani powiedzieć, że mimo wszystko jestem bardzo zadowolony z pani pracy. To naprawdę cud, że nie zwiała pani jak wszystkie poprzednie nianie i jestem za to bardzo wdzięczny. Dziękuję.
A: Nie ma za co. To moja praca i bardzo ją lubię.
F: Czasami brakuje mi bliskości z dziećmi, nie wiem jak z nimi rozmawiać. Od czasu śmierci żony czuję, że coraz bardziej się od siebie oddalamy. A pani tak szybko udało się z nimi nawiązać więź, więc to może ja mam jakiś problem z komunikacją. [Fernando widzi, że Ana zasnęła] Wielki problem z komunikacją.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:52:47 16-07-14    Temat postu:

ODCINEK 5

[Fernando próbuje dobudzić Anę]
F: Ana, obudź się. Ech, ciężko z tą kobietą.
A [budzi się i zaczyna panikować]: Proszę mnie nie dotykać! Co mi pan zrobił?
F: Nic. Pani zasnęła i tyle.
A: Przepraszam.
F: Nie szkodzi. To ja tu wpadłem w środku nocy.
A: Miałam koszmar.
F: Koszmar? Lepiej żeby pani poszła spać do siebie.
A: Dobranoc.

[Ana wchodzi do gabinetu Fernanda gdy ten pracuje]
A: Dobry wieczór, don Fernando.
F: Nie widzi pani, że jestem zajęty?
A: No właśnie widzę, widzę.
F: Ma pani jakąś sprawę?
A: Przyszłam tutaj, bo chcę…
F: Już ja wiem czego pani chce.
A: Ależ z pana wróżka.
F: Chce pani podwyżki?
A: Nie. Ale skoro pan już wspomniał to rzeczywiście mam sporo wydatków… Ale teraz chciałam o czymś innym porozmawiać. Powiedział pan dzieciom, żeby panu nie przeszkadzały.
F: Tak.
A: Ale jest tak późno, a pan nie ma ani chwili.
F: Dzieci powinny nauczyć się szanować czas dorosłych, zwłaszcza kiedy ci pracują, bo praca jest…
A: Święta?
F: Tak właśnie. I cieszę się, że zaczyna się pani stosować do zasad panujących w tym domu.
A: Domu? Bardziej to wygląda na pana więzienie. [Ana patrzy na swoje ręce] Jakie ładne mam paznokcie. [zbiera się do wyjścia] Przepraszam.
F: Mówiła coś pani?
A: Nie, nie. [szeptem] Kamień! Nie mogę z tym gościem!

[Scena w kuchni po tym jak Fernando „nakrywa” dzieciaki na tańcu]
F: Co tu się dzieje?
A: Nic, praktykuję tylko chai chi.
F: Chyba tai chi.
A: No przecież mówię. Niech pan zobaczy jak mi wyszła pozycja wojownika.
F: Może pani ćwiczyć z dziećmi jogę. To dobre dla zdrowia. Dzisiaj mamy bardzo ważną kolację i mam nadzieję, że wszystko będzie przygotowane.
Bruno: Oczywiście.
F: Nando i Fanny?
A: Śpią.
F: Już późno.
A: Ale jest niedziela.
F: Ale w tym domu niedziele są jak każdy inny dzień pracy.
A: Jasne, jasne, oczywiście.
F: Idę na chwilę do biura.
A: W niedzielę? A no tak, przecież właśnie przed chwilą mi pan powiedział, że wszystkie dni są takie same.
F: Co się mówi?
Dzieciaki: Miłego dnia.
F: Smacznego.

[Kolejna scena w gabinecie Fernanda wieczorem]
[Fernando aż podskakuje z fotela słysząc chrząknięcie Any, Ana wchodzi do gabinetu]
F: Jakiś problem z dziećmi?
A: Tak, są trochę niespokojne.
F: Dlaczego?
A: Wie pan, teraz ceny tak poszły w górę.
F: Niech pani usiądzie. [Ana siada] Tak się składa, że Stowarzyszenie Ochrony Konsumenta twierdzi, że ceny rosną na normalnym dla siebie poziomie, tylko inflacja wchodzi w grę.
A: Jaka influkcja?
F: Ana, to ekonomia.
A: Tak, tak, to niech się pan influkuje, bo ja przyszłam porozmawiać o tym, ale na odwrót.
F: Nic nie rozumiem.
A: Chodzi o to co daje pan w niedziele swoim dzieciom, bo mówią, że to prawie jakby nic nie dostawały.
F: Mój ojciec mi nie dawał nic tak po prostu.
A: No i na zdrowie panu wyszło, ale dzieciom nie starcza nawet na gumy do żucia.
F: Nie lubię się tłumaczyć, ale wyjaśnię pani coś.
A: Dziękuję.
F: Moim dzieciom nigdy niczego nie będzie brakować, bo mają mnie, ale ważne, żeby od dziecka nauczyły się szanować pieniądze. Jasne?
A: Czyli nie będzie podwyżki?
F: Nie. Coś jeszcze?
A: To wszystko. Już nie przeszkadzam.

[Rozmowa Any i Fanny jak wpadają na siebie w nocy]
A [łapie Fanny za ramię]: Gdzie ty się podziewałaś?
F: Ty też dopiero przyszłaś i ja się nie czepiam.
A: Ale ja nie mam dziewiętnastu lat, mimo że wyglądam na niewiele więcej… Ale nieważne… Z ciebie to gówniara jeszcze.
F [składając palce razem]: Wiesz co, tu jest pilot i wyłączam twoje kazanie.
A: Ty zabieraj ten pilot, bo dobrze wiesz, że nie wolno ci wychodzić bez pozwolenia taty. Pytałaś go o pozwolenie? Nie sądzę. I ostatni raz gdzieś wyszłaś bez pozwolenia. Nadal jesteś dzieckiem.
F: Daruj sobie, Ana. [Fanny ucieka do kuchni, Ana leci za nią] Już ci mówiłam, że nie jestem dzieckiem. Jestem dorosła, jestem już w pełni kobietą.
A: Znalazła się doświadczona. Wyobraź sobie, że ci nie wierzę.
F: Nie chcesz to nie wierz, ale mówię ci, że mam duuużo doświadczenia.
A: Mówisz o tym doświadczeniu, o którym myślę?
F: A ja tam wiem o czym ty myślisz.
A: O czym ty mówiłaś?
F: Możesz myśleć co chcesz.


Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 17:55:15 16-07-14, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:57:50 16-07-14    Temat postu:

ODCINEK 6

[Scena w której Ana mówi Don Frio o przyjęciu niespodziance]
A [stuka w nadjeżdżający samochód] Don Fernando, Don Fernando…
F: Ana, co ty tutaj robisz?
A: Jak to co? Musimy porozmawiać.
[z samochodu wysiada Isabela]
I: I znowu ta niania.
F: Wszystko w porządku z dziećmi?
A: Tak, wszystko w porządku. Możemy porozmawiać na osobności?
I: Teraz?
A: Tak.
I: To nie może zaczekać do jutra? Czeka na nas wielu ważnych ludzi.
A: Wyobraź sobie, że ja mam coś do powiedzenia o jeszcze ważniejszych ludziach. [do Fernanda] Możemy porozmawiać czy mam mówić w obecności tej…
[Isabela odchodzi z jakimiś „ważnymi” ludźmi]
F: Ana, o co chodzi?
A: O co chodzi? O to, że dzieci są bardzo podekscytowane.
F: Czym?
A: Jak to czym? Przyjęciem, którą dla pana przygotowały.
F: Jakim przyjęciem?
A: Mówiłam panu przez telefon i co? [Ana widzi zdziwione spojrzenie Fernanda] Jak to? Nic panu nie powiedzieli?
F: Dzieci przygotowały dla mnie przyjęcie niespodziankę? Rano nic nie mówiły.
A: Najwyraźniej musi pan sprawdzić znaczenie słowa „niespodzianka”.
[podchodzi Isabela]
I: Co tutaj się dzieje?
A: Nic, pan się właśnie dowiedział, że dzieci przygotowały dla niego przyjęcie urodzinowe. Kolację, teatr, występ muzyczny.
F: Naprawdę nic nie wiedziałem.
A: No oczywiście. Są bardzo podekscytowani i to będzie pana wina jeżeli…
F: Zgadzam się. Isabelo, wybacz. Wytłumacz mnie jakoś, ale idę do domu.
I: Jasne, nie martw się.
A [porywa Fernanda w stronę samochodu]: No już, już, szybko.
I: Przeklęta niania!
A: Myślałam, że będzie pan wolał spędzić czas z przyjaciółmi.
F: Nigdy. Dzieci są na pierwszym miejscu.
A [mamrocze do siebie]: A może jednak wcale nie jest taki zimny?
F: Słucham?
[A wsiada do samochodu]
A: A nic, nic. Mówię, że zimno jest.
[Fernando zamyka za nią drzwi i też wsiada]
F: I nawet teatr będzie?
A: Teatr i część muzyczna.
F: I jestem pewien, że to pani sprawka?
A: Moja? Skąd to panu przyszło do głowy?
[Ana chwyta don Frio za rękę i muzyczka ]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:00:17 16-07-14    Temat postu:

ODCINEK 7

[Ana daje Fernando prezent na przyjęciu]
A: I jeszcze ode mnie.
F: Nawet od pani.
A [podaje mu pudło]: Proszę. Nie wiedziałam co kupić milionerowi, który ma wszystko, ale proszę otworzyć.
F: Nie trzeba było.
A: Żaden problem.
Dzieciaki: Otwórz! Otwórz!
A: Mam nadzieję, że się panu spodoba.
F [wyjmuje kurtkę]: Wow! [pokazuje dzieciom] No i jak?
Dzieciaki: Ubierz, ubierz.
A: Naprawdę się panu podoba?
F: Oczywiście. [Fernando ubiera kurtkę] Zdejmę tylko krawat. I jak wyglądam jak buntownik bez powodu?
Wszyscy: Super, świetnie.
A: Wszystkiego najlepszego Don Fernando.
F: Dziękuję.
Dzieciaki skandują: Uścisk! Uścisk!
A: Chyba nie mamy wyjścia. Wszystkie najlepszego.
[Uścisk i muzyczka ]
F: Ana, chciałem ci powiedzieć, że już od dawna się tak dobrze nie bawiłem.
A: Cieszę się.
F [do dzieci]: Wasza mama byłaby z was dumna.

[Ana budzi się ze swojego snu]
A: Aaaaaa! [widzi Fernando] Matko, to pan, ale mnie pan przestraszył.
F: Co się stało?
A: Śniło mi się, że za drzwiami był potwór. I do tego chyba miał zapalenie dziąseł, bo mu krwawiły.
F: Spokojnie, spokojnie, to był tylko sen.
A: Koszmar!
F: Koszmar z potworem chorym na zapalenie dziąseł.
A: Tak.
F: A co pani robi w bibliotece?
A: Aaa…. A, tak, sprawdzałam dzieciom zadania domowe, bo nie do końca rozumiem co mi mówili o…
F: W porządku. Jak mnie nie ma w domu proszę korzystać z biblioteki, książki są do pani dyspozycji.
A: Dziękuję bardzo, już nie przeszkadzam. Idę do swojego pokoju się tym zająć…
F: Ana?
A: Tak?
F: Życzę pani, żeby ten chory potwór zniknął z pani życia.
[I piękny uśmiech Any]

[Rozmowa o tym dlaczego Any nie było w pracy]
A: Dzień dobry.
F: Proszę usiąść.
A: Nie. Albo dobra.
[A próbuje usiąść, ale jednak głos Fernanda burzy jej plan ]
F: Gdzie pani była?
A: Byłam…
F: Luz jest chora.
A: Jak to chora? Co jej jest?
F: Gdzie pani była?
A: Załatwiałam sprawę oosobistą.
F: Moja córka zachorowała.
A: Ale jak to? Już do niej idę…
[Ana chce wyjść, ale Fernando ją zatrzymuje]
F: Już dobrze, to było przed szkołą, wezwaliśmy pediatrę, wszystko jest w porządku.
A: Ale tak czy inaczej chcę ją zobaczyć.
F: Nie ma potrzeby. Lepiej niech mi pani powie skąd ta farba?
[Ana ogląda swoje ręce]
F: Tak, tak, właśnie na ręce.
A: Chciałam wykorzystać czas kiedy dzieci są w szkole, żeby załatwić jedną sprawę osobistą.
F: I jeszcze na policzku ma pani farbę. [Fernando wyjmuje chusteczkę] Mogę? [Ana się odsuwa nieco przestraszona ] Wytrę. [Fernando wyciera Anie farbię, mamy śliczny uśmiech Any, który znika jak tylko don Hielo przestaje ją dotykać ] Już. [Fernando wraca do biurka] Nie chcę, żeby dzieci cierpiały przez pani sprawy osobiste.
A: Oczywiście, w zupełności się zgadzam. Ale poszłam spotkać się z osobą…
F: Nie interesuje mnie to. I nie dotyczy. To pani życie.
A [pokazując na swój policzek]: Ale…
F: Dziękuję.
A [do siebie]: Nie kapuję, znowu oziębienie. Don Iceberg.

[Rozmowa Any i Fanny jak Fanny daje Anie sukienkę]
F: Przyniosłam ci coś?
A: Co takiego? [F pokazuje Anie sukienkę] Śliczna, ale chyba nie jest twoja.
F: Nie, była mojej mamy.
A: Mam ją wyprasować?
F: Nie, jest dla ciebie.
A: Dla mnie?
F: Tak.
A: Nie, nie sądzę, żeby to był dobry pomysł, żebym zakładała sukienkę twojej mamy. Tata na pewno będzie zły, i zresztą słusznie.
F: Tatę zostaw mnie. Please, chce żebyś była na tej kolacji. Nie zostawiaj mnie samej z tą jędzą. A poza tym jak nie pójdziesz to Luz będzie bardzo przykro.
A: Mały szantażyk, co? [Ana dotyka sukienkę] Ale przyjemna. Na serio chcesz mi ją dać? Tata się nie wkurzy?
F: Na pewno nie. Chcę, żebyś ślicznie wyglądała, dużo lepiej niż Isabela. Hashtag „Jak diva”.
A: Ale dlaczego mi to dajesz?
F: Bo….
A [rzuca się na Fanny]: Strasznie ci dziękuję. Jest prześliczna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:02:18 16-07-14    Temat postu:

ODCINEK 8

[Scena jak Fernando widzi Anę na schodach]
Luz: Ślicznie wygląda, prawda?
F: Tak, wygląda pani pięknie.
A: Dziękuję bardzo. Tak w ogóle to trochę się wstydzę przy panu…
F: Słyszałem, że Fanny dała pani sukienkę.
A: Na pewno nie ma pan nic przeciwko. Bo jeśli tak to…
F: Nie, nie. Naprawdę ślicznie pani wygląda. Idziemy?
A: Oczywiście.
[Ana idzie przodem a Fernando nie spuszcza jej z oczu]

[Rozmowa Any i Luz po kolacji]
L: Ty również nie masz mamy, prawda? Mówiłaś nam kiedyś.
A: Ależ moje słoneczko ma dobrą pamięć.
L: Mówiłaś, że byłaś w domu… w domu…
A: W domu dziecka.
L: Mówiłaś, że ją pamiętasz.
A: Pamiętam tylko jej ręce, bo jak ją widziałam po raz ostatni to byłam jeszcze młodsza od ciebie. Miała czerwone paznokcie i grała na gitarze, a ja uwielbiałam siedzieć i jej słuchać. Ale wyobraź sobie, że znowu ją zobaczę!
L: Naprawdę?
A: Tak! Nawet nie wiesz jak się cieszę. Tyle czasu jej szukała, aż tu nagle trzask prask i jest!
L [zaczyna się rozglądać]: Nie widziałaś mojego żółwika?
A: Nie. A gdzie go zostawiłaś?
L: Chyba w bibliotece.
A: Idę poszukać.
[Ana wstaje i idzie w stronę drzwi]
L: Ana!
A [odwraca się do Luz]: Tak?
L: My cię nigdy nie zostawimy.
A [podchodzi do Luz i całuje ją w czoło]: Ależ ty kochaniutka jesteś.

[Don Hielo nawiedza Anę w nocy]
F: Proszę wybaczyć, że tak późno.
A: Nie ma problemu.
F: Mogę wejść?
A: Nnn…. Proszę, proszę.
F: Dziękuję.
A: W czym mogę panu pomóc?
F: Rozmawiała pani z Fanny?
A: Tak.
F: I?
A: Nie zdaje pan sobie sprawy z tego co się stało?
F: Mogę usiąść?
A: Toż przecież to pana łóżko.
[Fernando siada]
F: Fanny wyrzuciła mi, że…
A: Że nie minęło za dużo czasu od śmierci pana żony i…
F: Pani myśli, że rok to mało czasu?
A: A kogo obchodzi co ja myślę? Ból i żałobę każdy nosi w sobie i po każdym jest inaczej. Inaczej po żonie, a zupełnie inaczej po mamie. Coś o tym wiem.
F: Tak, tak, przepraszam. Czyli Fanny nie pochwala mojego związku z Isabelą?
A: To pan jest z nią w związku?
F: Wykluwa się.
A: Nieprawda, widziałam was wcześniej… Nie… Że co?
F: Wykluwa się to znaczy, że coś się między nami zaczyna.
A: Aaaa, wykluwa….
F: Ja nie mogę być z kimś kogo moje dzieci nie akceptują.
A: To chyba do końca życia już będzie pan sam.
F: Dlaczego?
A: Bo Fanny nie przepada za Isabelą. Lepiej, żeby pan osobiście porozmawiał z Fanny, a nie przez pośredników, bo najważniejszy jest dialog.
F: Ale już od dawna nie rozmawiam z Fanny o….
A: O sprawach sercowych?
F: Tak.
A: To chyba już czas najwyższy, prawda? A nie, nie, bo przecież teraz ma pan dużo pracy.
F: Nie o to chodzi, bo zawsze miałem dużo pracy i owszem, nie mam czasu.
A: Może kiedyś pan wreszcie ustali porządnie swoje priorytety. Tak jak pan porządkuje przymiotniki do krytykowania ludzi?
F: Przymiotniki do krytykowania ludzi? O czym pani mówi?
A: A teraz będzie udawał, że nic się nie dzieje.
F: Nic nie rozumiem, proszę mi wyjaśnić.
A: Mam wyjaśnić?
F: Bardzo proszę.
A: Jest pan pewien?
F: Dlaczego pani jest tak wrogo nastawiona?
A: Cóż, może dlatego, że jestem kobietą bardzo od pana różną. Egzotyczną, malowniczą, pełną folkloru. Wulgarna? Ja wulgarna?
F: Z całego serca proszę panią o wybaczenie. Nie wiedziałam, że pani nas szpiegowała.
A: Wcale nie szpiegowałam. Nie miałam ochoty słuchać pana rozmowy z Isabelą, poszłam tam szukać żółwika Luz. Ale nieważne, przynajmniej teraz wiem co pan o mnie myśli.
F: Nie chciałem pani urazić.
A: Ale zrobił to pan. I proszę mu wybaczyć, ale ja walę prosto z mostu.
F: I cieszę się, że pani to zrobiła, bo tak jak pani mówi, najważniejszy jest dialog. I tak szczerze… [Fernando chce chwycić Anę za ramiona, ale coś cofa ręce ] Proszę mi wybaczyć. Dla mnie jest ważne co pani o mnie myśli.
A: Naprawdę? A to niby dlaczego?
F: Bo muszę dbać o swój wizerunek u dzieci.
A: Aaaa….
F: A pani jest teraz im najbliższa.
A: Jasne. Bo najważniejsze jest co inni powiedzą, prawda?
F: Nie, nie, nie… Mnie naprawdę interesuje jak mnie pani widzi.
A: Niech się pan nie wtrąca w te sprawy.
F: Ale ja chcę wiedzieć. Prosto z mostu.
A: Na pewno pan chce, żebym mu powiedziała?
F: Tak.
A: Tylko niech pan pamięta, że sam pan prosił. Na ogół jest pan zimny jak lód, ograniczony, o wszystko się pan wkurza, nie słucha rozsądnych argumentów. Marnuje pan wszystko co pan ma i wszyscy pana widzą jak zgorzkniałego faceta uciekającego w pracę, bo brakuje mu tego najważniejszego…
F: Czego?
A: Miłości!!!
[Ależ teraz na siebie patrzą ]
F: Skończyła pani?
A [sama nieco przestraszona]: Tak.

[Ana idzie przeprosić don Fernando]
A [puka do drzwi]: Don Fernando! Wiem, że pan jeszcze nie śpi. Proszę mi otworzyć, ja bardzo żałuję.
F: Co się dzieje Ana? Czy to coś ważnego?
A: Tak, bardzo. [do siebie] Dobra, zamknij oczy, uścisk na przeprosiny i już. Dasz radę.
[Ana wchodzi i z zamkniętymi oczami rzuca się na namydlonego Fernando]
A: Aaaa…. Eeee… Don Fernando…. Proszę pana... Nie wiedziałam, że pan jest taki…
F: Jaki???
A [z ulgą]: Ach, jest ręcznik… Proszę mi wybaczyć, chciałam pana przeprosić….
F: Tak, powiedziała pani, że to coś bardzo ważnego, więc wyszedłem z łazienki.
A: Wygląda na to, że muszę pana przeprosić podwójnie – za to wcześniej i za teraz.
F: Przyjmuję przeprosiny. Teraz porachunki wyrównane.
A: Tak?
F: Ja też panią widziałem w skąpym odzieniu.
A: Ale nie takich skąpych jak… [A patrzy w stronę ręcznika i odwraca wzrok] Naprawdę przepraszam za to co powiedziałam wcześniej. Bo oprócz tego jest pan też dobrym ojcem i synem, jest pan odpowiedzialny. Proszę mi wybaczyć.
F: Nie ma problemu. I dziękuję.
A: Nie ma za co.
F: A teraz możemy wrócić do tego co robiliśmy?
A [z nadzieją w głosie]: Pan i ja?
F: Tak, pani do łóżka, a ja z powrotem do łazienki.
A: Jasne, oczywiście. Dobranoc. [Ana wychodzi] Ja to mam wejście… Ale co za ramiona!!

[Ana prosi o wolne]
A: Przepraszam, że przeszkadzam.
F: To ostatnio żadna nowość.
A: Niech pan sobie nie żartuje. Chciałam poprosić o pozwolenie na…
F: Wczoraj długo pani nie było.
A: Tak, przepraszam, tak.
F: Co się dzieje?
A: Dzisiaj rano poznałam swoją mamę.
F: Nie znała pani swojej mamy?
A: Nie, wychowywałam się w domu dziecka.
F: Nie wiedziałem.
A: Tak. Więc może pan sobie wyobrazić jak długo jej szukałam, choć wciąż przecież jestem młoda. Dzisiaj się widziałyśmy i miałyśmy sobie dużo do powiedzenia, ale Maria, bo tak ma na imię, musiała iść i…
F: Proszę się nie martwić, rozumiem, może pani iść.
A: Naprawdę?
F: Tak.
A: Ja wiedziałam, że mimo wszystko w głębi serca jest pan spoko gość. Dziękuję.
[Ana wychodzi]
F [rozmyśla]: Że jestem spoko gość… Mimo wszystko…


Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 18:12:56 16-07-14, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:13:37 16-07-14    Temat postu:

ODCINEK 9

[Scena jak dzieci czekają na Anę, żeby wypytać ją o spotkanie z mamą]
[Ana wchodzi do pokoju i widzi Luz, Guille i Alexa w swoim łóżku]
A: Moje dzieciaki.
[Guille budzi się i budzi pozostałą dwójkę]
G: Wróciła, wróciła.
A: Ciiii…. Co tu robicie skarbeńki?
Alex: Czekaliśmy na ciebie.
A: Czemu?
L: Chcemy, żebyś nam opowiedziała o swojej mamie.
A: O mojej mamie?
L: Tak, o twojej mamie Marii.
A: Cóż…
Alex: Jest tak taka fajna jak ty?
A: Cóż, jest…
[do pokoju wpadają Fanny, Alicia i Sebas]
F: Ana, Ana…
A: Co tu się dzieje? Czy w tym domu nikt nie śpi?
A [chwyta Anę za ramiona]: Jak tam spotkanie z mamą?
S [obraca Anę do siebie]: Dogadywałyście się?
A: Spokojnie, spokojnie, usiądźcie, opowiem wam. [dzieciaki się usadawiają] W życiu zdarzają się dobre i złe rzeczy i tym razem zaczniemy od tej dobrej. Maria to wspaniała kobieta i świetnie się razem bawiłyśmy. [aplauz dzieciaków] Ale ta gorsza strona…
Alex: Nie pozwala ci jeść czekolady?
L: Nie daje ci buzi na dobranoc?
S: Nie lubi hip hopu?
A: Okazuje się, że to jednak nie moja mama.
[jęk zawodu u dzieciaków]
F: Przykro mi. A co się stało?
A: Pomyłka.
S: To w takim razie gdzie jest twoja mama?
A: Nie wiem.
Alicia: Przykro nam.
A: Wiem, skarbie.
[Ana całuje Alicię w czoło]
G: Nam nie przeszkadza, że nie masz mamy.
Alex: Ani że jesteś klonem.
A: Klonem?
G: Tak, jak Alex i ja.
Dzieciaki: Kochamy cię.
A: Ja was też. I strasznie wam dziękuję.
F: Lepiej już chodźmy spać, bo najlepsza niania na świecie musi odpocząć.
G [przytula Anę]: Dobranoc Ana.
A: Całus, całus. [zwraca się do Alexa] Ty też, całusa poproszę.
[Dzieciaki żegnają się z Aną i wychodzą, zostaje tylko Luz]
L: Jak chcesz to ja cię utulę do snu?
A: Super!
L: W takim razie wskakuj do łóżka?
[Luz pokazuje Anie gdzie ma się położyć]
A: W ubraniu?
L: Tak.
A: Dobra, ściągnę tylko buty i gotowe.
L: Chcesz, żebym ci opowiedziała bajkę?
A: Jasne.
[Luz przytula Anę, Ana kładzie się na poduszce, a Luz gładzi ją po włosach – odpadam przy tej scenie!!!]
L: Była sobie kiedyś dziewczynka, która szukała swojej mamy, ale jej nie znalazła.
A [podnosi się z poduszki i patrzy na Luz]: I co się stało?
L: Pojawiła się w naszym domu i żyli długo i szczęśliwie. Koniec.
A: Jaka śliczna bajka.
L: Dobranoc, Ana. Słodkich snów. Całus?
A: Oczywiście. [Luz całuje Anę w czoło] Jeszcze jeden.
L: Słodkich snów.
A: Tobie również kochanie.
[Luz wychodzi z pokoju]
L: Papa. Dobranoc.
A: Dobranoc, kochanie. [Luz zamyka za sobą drzwi] Gdzie jesteś mamo? Ale Panie, dziękuję ci za te cudowne dzieciaki. Dziękuję.
[Rozmowa Any i Fernanda w kuchni]
[Ana rozmyśla w kuchni o mamie, wchodzi Fernando]
F: Przepraszam, nie wiedziałem, że pani tutaj jest. Jest druga w nocy.
A: Proszę mi wybaczyć, ale nie mogę spać. Chce pan filiżankę herbaty?
F: Tak, chętnie. Najlepiej z dwóch torebek.
A: Z dwóch torebek. [Ana ślicznie uśmiecha się do Fernanda i wyciąga torebki] A pan czemu nie śpi?
F: Wie pani, problemy w biurze.
A: Te problemy to trzeba w biurze zostawiać.
F: Ma pani rację.
A [bierze herbaty i pokazuje na stół]: Tutaj postawić?
F: Dziękuję. [Fernando i Ana siadają obok siebie] Jest pani smutna, co się stało? Może mi pani powiedzieć.
A [wzdycha]: Ach, proszę pana… [Fernando chce chwycić Anę za rękę, ale Ana się wzdryga od gorącej herbaty i Fernando przestraszony cofa rękę] Przepraszam, gorące.
F: Bardzo mi przykro.
A: Cóż, całe życie nie miałam mamy, w końcu to tylko kolejne rozczarowanie.
F: A dużo ich pani miała w życiu?
A: Jak każdy. Nikt się od tego nie uchowa, każdy ma swoje cierpienie, swoje problemy. Czasem się czujemy samotni, chcemy żeby ktoś przy nas był, żeby nas kochał… Miłość… [Ana i Fernando znowu na siebie patrzą, ich ręce coraz bardziej się do siebie zbliżają, mamy muzyczkę i tak dalej, ale Ana tchórzy!!] Lepiej spróbujmy zasnąć, bo jutro rano trzeba wstać.
F: Tak, tak.
A: Dziękuję, że mnie pan wysłuchał.
F: Nie ma problemu.
A: Naprawdę dziękuję.
[Ana wstaje i wychodzi, a Fernando patrzy na nią tak jak powinien patrzeć na Isabelę ]

[Końcowa scena Fernando/Nicolas/Ana]
N: Ana, poczekaj na chwilkę.
A: Ale…
N: Proszę. Skończyłeś już?
F: Jestem tutaj, bo muszę z tobą porozmawiać o tym twoim niby zakochaniu.
A: To ja lepiej już pójdę.
[Ana chce wyjść, ale Nicolas ją zatrzymuje]
N: Nie zostań.
A: Ale…
N: Potrzebuję obiektywnej opinii.
F: Nie widzę powodów, żeby pracownica uczestniczyła w rodzinnej dyskusji.
A: Dokładnie. Jestem pracownicą i lepiej już pójdę…
N: Nie, Ana… [zwraca się do Fernanda] Wybacz, ale potrzebuję opinii kobiety. Dobrze znam mojego syna i widzę, że ktoś już ci zapodał plotkę?
F: Wiem tylko, że spotykasz się z kimś dwa razy młodszym od siebie.
N: Tak. I nie wiesz gdzie ją poznałem.
F: I nie chcę wiedzieć.
N: Jest kelnerką w knajpie, która się nazywa Chicago.
F: Jasne, twoja ulubiona spelunka.
N: Dokładnie, tragiczna reputacja.
F: Jak to możliwe, że masz coś do czynienia z taką kobietą? Przecież to oczywiste, że ta „panienka” jest z tobą tylko dla pieniędzy.
N: Nie masz prawa jej oceniać, bo jej nie znasz.
F: Błagam cię, tato. Te kobiety co pracują w takich lokalach to coś obrzydliwego. [mina biednej Any ] Nie mają szacunku do siebie ani godności. Są zdolne do wszystkiego.
N: Żal mi ciebie Fernando. Jesteś pełen uprzedzeń.
F: Mówię tylko co czuję. I wiesz co? Nie chcę, żebyś się z nią spotykał.
N: Nie możesz mnie o to prosić. Jestem stary, ale zamierzam żyć dopóki Bóg mi na to pozwoli. Kocham Jennifer i nie rozstanę się z nią.
[Nicolas wychodzi]
F: Przykro mi, że musiała pani tego słuchać.
A: Mnie również. I to bardzo.
[Mina Any jak to mówi po prostu zabija…. Biedactwo…]
F: Dobrze się pani czuje?


Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 18:17:44 16-07-14, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:15:44 16-07-14    Temat postu:

ODCINEK 10

[Rozmowa Any i Fernanda o Nicolasie]
[Ana wyciera twarz chusteczką]
F: Już lepiej?
A: Przepraszam, ale pana kłótnia z ojcem bardzo mnie zdenerwowała. Nie znałam… Zresztą nieważne.
F: I co ja mam zrobić z moim ojcem?
A: Może pozwolić mu żyć swoim życiem?
F: Niech pani mi nie mówi, że pani jest zwolenniczką tego idiotycznego pomysłu i jest po jego stronie?
A: Proszę mi wierzyć, że naprawdę nie wiem po czyjej stronie mam być.
F: Martwi mnie, że ta dziewczyna chce wykorzystać mojego ojca.
A: Ale wcale tak nie jest.
F: A skąd pani wie? Zna pani tę kobietę?
A: Nie, niby skąd miałabym ją znać?
F: Oczywiście, przepraszam, przecież pani nie chodzi po takich spelunach.
[Kolejna super smutna mina Any ]

[Rozmowa w Chicago po tańcu Any, Ana udająca Włoszkę]
[Ana i Fernando walczą z zasłoną, która wreszcie się zrywa]
F: Przepraszam, przepraszam, proszę rękawiczkę.
[Fernando oddaje jej rękawiczkę, którą wcześniej w niego rzuciła, trzymają się za rękę i patrzą na siebie namiętnie ]
A: Grazie.
F: Lei parla italiano?
A: Cachi cachi. [gest jaki Ana wykonuje w stronę Fernanda bezbłędny]
F: Świetnie pani tańczy.
A: Dziękuję.
F: Mogę zająć pani kulka minut?
A: Nie mogę.
F: Zna pani Jennifer?
A: A czemu pan pyta?
F: To sprawa rodzinna.
A: Chodzi o jej chłopaka?
F: Pani o wszystkim wie?
A: Tak. I powiem panu coś – Jennifer nie jest jakąś byle dziewczyną. To wspaniała kobieta.
F: Być może, przepraszam, przepraszam… [Fernando próbuje zebrać myśli, ale mu nie wychodzi jak Lola tak przy nim wywija ] Tym, tym tym razem… Bruno, gadam jak ty… Tym razem uwiodła kogoś bardzo ważnego dla mnie. Mojego ojca.
A: A kto panu powiedział, że to ona uwiodła jego? [mina Fernanda na ta insynuację genialna] Moja przyjaciółka Jennifer nie byłaby zdolna wykorzystać tak pańskiego ojca. Ale jasne, dla takich jak pan to liczą się tylko pozory.
F: Takich jak ja? A czy przypadkiem sama pani nie ocenia mnie po pozorach.
A: Znam takich ludzi jak pan. Myślicie, że dziewczyny takie jak my są nic niewarte.
F: Tak, przepraszam, być może ma pani rację…
A: Mam. A ty się mylisz.
F: Widzę, że ma pani ogromną intuicję, zna się pani na ludziach, mocno stąpa pani po ziemi.
A: Albo klęczę.
F: No tak, oczywiście. I ma pani wielki talent.
A: Dziękuję.
F: Chciałbym panią ponownie zobaczyć. Ale to nie będzie takie proste.
A: To niemożliwe.
F: Dlaczego?
A: Dlaczego? Bo muszę już iść.
[Fernando chwyta ją za rękę i znowu mamy długaśne spojrzenie i muzyczkę plus wspomnienia Any]
F: Niech pani zdejmie maskę.
A: Nie mogę, nie mogę. Mogę pana o coś poprosić?
F: Co tylko mani chce.
A [wymachując Fernando przed oczami rękawiczką]: Niech pan tu więcej nie przychodzi.
F: Lola! Lola!
[niestety zjawia się Isabela i pościg za Lolą musi się zakończyć ]

[Fernando wychodzi na kolację i żegna się z Aną ]
Luz: Ana, a ty nie dasz tacie całusa na dobranoc?
A [przerażona]: Nie…
L: Dlaczego?
F: Bo już jest późno, kochanie i muszę iść.
Bruno [zabiera Luz]: Ja ją zaprowadzę do łóżka.
A: Ja też już jestem zmęczona…
F: Dobranoc.
[A zauważa krzywą muszkę Fernanda]
A: Mogę?
F: Proszę bardzo.
A [poprawiając Fernando muszkę]: To chyba powinno iść pod spód. Nie zauważył pan? [Fernando zaczyna intensywnie patrzeć Anie w oczy] Co się stało?
F: Pani… pani spojrzenie…
A: Co? Jakie spojrzenie?
F: To spojrzenie….
A: Jakie spojrzenie?
F: Pani oczy. To pani… Pani…
[Ana przewraca oczami i robi wszystko, żeby Fernando się nie pokapował ]
A: Ależ się późno zrobiło.
F: To spojrzenie mi kogoś przypomniało.
A: Tak? Kogo?
F: Kogoś kogo poznałem wczoraj.
A: No proszę, poznał pan kogoś.
F: Nieważne.
A: A mi się zdaje, że skoro pan tak pamięta to spojrzenie to chyba jednak ważne.
F: To było wyjątkowe spojrzenie.
A: Wyjątkowe?
F: Można powiedzieć, że zrobiło na mnie wrażenie.
A [z miną, która nie mogła ukryć radości ]: Wrażenie?
F: Tak. [Fernando patrzy na zegarek] Ale ma pani rację, to nieeleganckie się spóźniać.
A: Aha, jeszcze jedno… Wiem, że nie powinnam się wtrącać w nieswoje sprawy, ale niech pan porozmawia z tatą.
F: To on nie chce rozmawiać ze mną.
A: Tak, ale…
F: Dobranoc.
[Fernando wychodzi]
A: No proszę, no proszę… [Fernando znika Anie z pola widzenia] Czyli Lola zrobiła na nim wrażenie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:17:00 16-07-14    Temat postu:

ODCINEK 11

Scena Any i Fernanda w gabinecie

Ana: Przepraszam pana, że przeszkadzam.
Fernando: O co chodzi?
A: Dzwonili ze szkoły i okazuje się, że jest zebranie rodziców dla grupy Guille i Alexa w środę rano.
F: Tą środę.. Nie dam rady, mam spotkanie i nie mogę odwołać.
A: Ale jak to.. To już czwarte zebranie, na które pan nie idzie.
F: Może pani pójdzie?
A: Ta jasneeee tzn. ale jak to?
F: No jako mój przedstawiciel, a potem mnie pani o wszystkim poinformuje.
A: Tak, tak.. nie spodoba się panu to co powiem i przepraszam, że się wtrącam, tak, ale ..
F: Niech się pani nie przejmuje, to już zwyczaj.
A: No skoro jest już pan przyzwyczajony to uważam, że powinien pójść pan i dowiedzieć się bezpośrednio jak radzą sobie pana dzieci w szkole, prawda.
F: No ale właśnie od tego mam panią.
A: Tak, ale to nie to samo, pan jest ich tatą, a ja ich nianią.
F: Dobrze, postaram się coś przeorganizować i zobaczymy co da się zrobić. Przepraszam, ale muszę wykonać parę telefonów.
A: Dobra, ale przemyśli pan to, nie?
F: Tak, tak, dziękuję.
A: Dobrze, dobrze… Wszystko w porządku?
F: Tak, coś jeszcze?
A: Dzisiaj mam wolny wieczór i chciałabym się dowiedzieć czy może pan położyć dzieci?
F: Nie, niemożliwe, będzie to musiał zrobić Bruno, bo ja wychodzę.
A: Z panią Isabelą.. o nie, ale wścibska, ale żem wścibska, ale to oczywiste, niee przepraszam, już wychodzę, przepraszam.

Scena z kwiatami

Ana: Jenni
Jennifer: Co się stało?
A: Don Fernando znowu tu jest.
Szef: Ana do diabła, czemu przerwałaś?
A: Zakręciło mi się w głowie i trochę mi niedobrze.
S: Tylko mi nie mów, że jesteś w ciąży.
A: Nie, nie, spoko, nie jestem…
Johny: Co się stało? Ludzie się burzą.
A: Nie nic tylko.. dasz mi wody?
J: Tak
Jo: Właśnie widziałem.. i na dodatek właśnie pytał mnie o Lolę.
S: Kim do diaska jest Lola?!
A: Niech się pan nie przejmuję, już się ogarniam i zaraz wracam.
S: No mam nadzieję!
A: Tak, tak, spokojnie.
J: A więc pan lód przyszedł zobaczyć Lolę.
A: Tak.. Powiedz Don Fernando, że Lola już tu nie pracuje, że wyjechała na zawsze do Toskanii.
Jo: Do Toskanii?
A: Tak, leć.
Jo: To jakaś speluna?
A: Nie bądź pajac, tylko leć i mu to powiedz, że odeszła i już tu nigdy nie wróci.
Jo: Jak rozkażesz królowo.
J: Z tego co widzę, Lola zrobiła niezłe trzęsienie ziemi w twoim szefulku.
A: Dobra starczy, nie musisz dolewać oliwy do ognia.
J: A te kwiaty, które ci przysłał? Ale co z tą tarantulą Isabelą?
A: Te kwiaty są dla mnie??? Tzn. dla Loli? Ale śliczne.. Nie wiem, co z nią. Jedyne co wiem, to że go oczarowałam.
J: Podobasz mu się.
A: Taaaa, na dodatek wcale nie podobam mu się ja, podoba mu się Lola.
[Z uczuciem i podziwem] – nie potrafią przeczytać
Dobra, rozumiem to z „Fernando”, ale brzydko pisze, nie?
J: Wpadł jak śliwka w kompot
A: Nie bądź pajac
J: Dobrze się maskował ten pan Lascurain
A: Nie mów takich rzeczy.
J: Niee, chodź tu, chodź. A co z tobą?
A: Zdaje mi się, że trzeba podlać kwiatki

Ana i Fernando przed domem

A: Proszę pana, podaruje mi pan dwie minutki?
F: Tak Ana, proszę.
A: Chodzi o to, że co chcę panu powiedzieć, to że ostatnio jakby, tzn. dzieciaki biegają jak małe tornada to jest.. na przykład to z latającym śniadaniem, ta wojna na jedzenie to nie jest coś, co się często zdarza w tym domu, tylko, że bliźniaki ostatnio zachowują się trochę wrednie, a znowu Alicia jest w ciężkim okresie, Fernando też jest teraz na etapie, że nic nie chce powiedzieć.
F: I mnie to pani mówi?
A: Tak właśnie mówię to panu, bo ja czuję, że ten chłopak jest o krok od wybuchu, jak bomba, tak przeczuwam.
F: Dobrze, więc co mi pani sugeruje, żebym zrobił?
A: Boje się, że nie będę mogła im dać wszystkiego, czego potrzebują.
F: A jeśli o to chodzi, to niech się Pani nie przejmuje, moje dzieci panią szanują i żywią do pani uczucie
A: No ja też ich kocham, ale chodzi o to, żeby pan mi troszeczkę pomógł to jest żeby pan spędził trochę mniej godzinek w pracy i trochę więcej godzinek tutaj ze swoimi dziećmi, co pan o tym myśli?
F: Ma pani rację.
A: Taak?
F: Tak, tak. Co pani na to, żebym jadł z nimi śniadanie codziennie?
A:Tak? No mega, obiecuję, że ta wojna z latającymi bananami się już więcej nie powtórzy. Sztama?
F: Yyy tak.

Lola i Fernando- pierewsza rozmowa telefoniczna

Fernando: Odbierz Lola, odbierz.
Ana: Tak?
F: Lola!
A: Słucham
Manuela: Myślisz, że nie zauważyłam tego zachowania szefa?
Bruno: Nie wiem o czym mówisz
M: W tym domu jest bardziej nudno niż na cmentarzu. W końcu dzieje się coś interesującego i ważnego i chciałabym poznać tę plotkę.
F: Lola? Jest Pani tam? Tu Fernando Lascurain.
A: Tak, tak, jak panu leci? (Do Bruna) to mój włoski adorator. Niech pan lepiej teraz nie dzwoni, to nie najlepszy moment do rozmowy
F: Nie, ach przepraszam.. więc kiedy mogę do pani zadzwonić?
A: Ja do ciebie zadzwonię.
Nicolas: Dzień dobry. Rozmawiasz z moim synem?
A: Nie, nie, nie.
M: Niee, to jej chłopak Włoch, mówi po włosku.
N: Italiano, bardzo dobrze!
A: Tak, tak świetnie!
N: Ach miłość!
A: Jest tam pan dalej? Są problemy na linii.
F: Gdzie Pani jest? Słychać duży ruch.
A: Powtarzam, że to zły moment, ja do pana przedzwonię.
F: Lola, Lola?

Tłumaczenia: Ustronianka

[Rozmowa jak Ana opieprza Johnny’ego, że dał jej numer Fernando]
[Jennifer otwiera Anie drzwi]
J: Jak miło cię widzieć.
A [pędzi do Johnny’ego]: Przyszłam pogadać z Johnny’m.
Jo: Ze mną?
A: Tak? Możesz mi powiedzieć kto dał mój numer don Fernando?
Je [podekscytowana]: Szefuńcio do ciebie wydzwania?
A [wściekła]: Błagam cię! [odwraca się do Johnny’ego] I tylko jedna osoba mogła mu dać numer, prawda Johnny? Co ci do łba strzeliło?
Jo: On bardzo nalegał.
Je: Cóż, oszalał na twoim punkcie.
A: Nie denerwuj mnie. A poza tym nie moim tylko Loli. [do Johnny’ego] A ty masz gdzieś, że stracę pracę, co?
Jo: To też twoja wina.
A: Moja?
Jo: A kto niby kokietuje pana bogacza, co? A potem się dziwisz, że za tobą lata.
A: A ty dajesz mój numer telefonu? A poza tym ja nikogo nie kokietuję.
Jo: Z tego co mi mówisz to on ma interes do Loli.
A: Próbujesz odwrócić kota ogonem, ale tym razem ci się nie uda.
Je: Uspokój się, kochana. Tak naprawdę to to jest moja wina, bo Fernando zjawił się w Chicago przez tą całą sprawę z Nico.
A: Już nie próbuj go tak bronić, to wszystko wina Juana! [odwraca się do niego]Może mi powiesz jak ja mam to teraz odkręcić?

[Druga rozmowa Loli i Fernando]
A: Pronto? (czyli włoskie ‘słucham?’)
F: Już pani ma czas?
A: Przecież mówiłam panu, że to ja do pana zadzwonię.
F: Prawda jest taka, że ja muszę się z panią spotkać.
A: Niemożliwe, niemożliwe.
F: Pani mnie jeszcze nie zna, ale ja tak łatwo nie odpuszczam.
A: Naprawdę?
F: Tak, i nie spocznę dopóki się nie spotkamy. I dlaczego?
[pojawia się Nicolas]
N: Pozdrowienia dla chłopaka!
A: Oczywiście, oczywiście.
[Nicolas zaczyna śpiewać po włosku i Fernando go słyszy]
F: Przepraszam, kto to był? Jakiś znajomy głos…
A: To mój tata. Muszę iść. Do widzenia. [Ana się rozłącza] Nie no to się zaczyna wymykać spod kontroli.

[Trzecia rozmowy Loli i Fernando]
A [odbiera telefon wychodząc z pokoju Nando]: Pronto?
F: Dlaczego się pani nie odzywała?
A: Proszę wybaczyć, ale byłam strasznie zajęta.
F: Chciałem poprosić tylko o jedno spotkanie, w dogodnym dla pani terminie. [Fernando wchodzi do salonu, widzi Anę na schodach i rozłącza się, w tym samym czasie Ana na widok Fernanda chowa telefon wiemy gdzie ] Dobry wieczór.
A: Dobry wieczór.
F [pokazując komórkę]: Rozłączyło się.
A: Rozłączyło się?
F: Tak. Dzieci poszły spać?
A: Tak, tylko Nando jeszcze ma coś do roboty, a Fanny wybiera ubrania na jutro. [zaczyna ostentacyjnie ziewać] Ja też już pójdę spać.
F: Tak. Buonanotte… To znaczy dobranoc.
A: Dobranoc.
[Fernando wchodzi do kuchni i wybiera numer do Loli, Ana chwyta miotełkę do kurzu i wyciąga telefon]
F: Lola, wybacz, rozłączyło się.
A: Fernando, już jest późno, chcę iść spać.
F: Ale jeszcze się nie umówiliśmy na spotkanie.
A: Ale pan nie rozumie, że… [Ana znowu rzuca telefon wiadomo gdzie, bo widzi jak Fernando wychodzi z kuchni]
F: Ale to będzie tylko…
[Fernando widzi Anę]
A: Dobry wieczór.
F: Dobry wieczór ponownie.
A [wymachując miotełką na schodach]: Widzi pan ile roboty.
F: Niech już pani idzie spać.
A: Ja po prostu chcę być zawsze wydajna.
F: Ależ przecież pani jest. [Fernando wchodzi do biblioteki, Ana wyciąga telefon] Proszę mi wybaczyć. Rozmawialiśmy o spotkaniu…
A: Usłyszałam jakiś kobiecy głos? Pana żona?
F: Nie, nie, nie, to niania Ana.
A: A ta Ana to ładna kobieta?
F: Nie tak jak ty, Lola.
A: Nie jest ładna czy nie jest kobietą?
F: No cóż, jest ładna. [uśmiech Any za 100 dolców ] A co to ma do rzeczy?
A [z bananem na gębie]: Podoba się panu niania.
F: Nie. Ale dlaczego rozmawiamy o Anie?
A: Ach, Ana, jakie piękne imię. A Ana jest wydajna?
F: Oczywiście, i to bardzo.
A: Powinien jej to pan czasem powiedzieć. [Ana zauważa, że Fernando zamierza się wynurzyć z biblioteki] Muszę kończyć.
F: Lola! [Fernando wychodzi z biblioteki, a Ana chowa się pod fortepianem] Buonanotte. Buonissima notte! (czyli w luźnym tłumaczeniu z włoskiego skonsultowanym ze specjalistą od tegoż języka (LOL) - „dobranoc/dobrej nocy” i „pięknej/wspaniałej nocy”)
[Ana rozmarzona patrzy na Fernando spod fortepianu, a on rozmarza się o Loli ]


Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 18:23:44 16-07-14, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:28:05 16-07-14    Temat postu:

ODCINEK 12

[Scena z fałszywą Lolą]
[„Lola” otwiera drzwi Fernando]
F: Dobry wieczór.
L [wciąga Fernanda do mieszkania] Dobry wieczór.
F [do Loli trzymającej go za krawat]: Lola, dłużej już nie wytrzymam. Może pani zdjąć okulary?
L: Dobrze. Skoro sobie tego życzysz. [Lola zdejmuje okulary] No i jak? Co to za minka?
F: A pani nie była przypadkiem Włoszką?
L: Nie, tylko ją udaję, bo facetom się to podoba.
[Lola rzuca się na Fernanda]
F: Rozumiem.
L [idzie w stronę lady]: Dobra, mniej gadania, więcej picia.
F: Proszę mi wybaczyć, ale nie rozumiem co się dzieje. Ja nie mam na to czasu, więc lepiej sobie pójdę.
L: Spokojnie, spokojnie, to tylko kolejne z moich wcieleń.
F: Najwyraźniej się pomyliłem, także proszę mi wybaczyć.
L: Już straciłeś chęci na Włoszkę czy co?
F: Lepiej to zostawmy, przepraszam.
[Fernando chce wyjść, ale Lola staje w drzwiach]
L: Jesteś rozczarowany?
F: Nie, nie o to chodzi. Po prostu nie tego się spodziewałem. [Fernando podchodzi do Loli] Mogę?
[Lola nadal stoi w drzwiach, ale Fernando udaje się wyjść. Po jego wyjściu do pokoju wchodzą Jennifer, Johnny i Ana]
Jo: Byłaś świetna!
L: Podobało wam się?
Je: Ale minę zrobił don Fernando!
L: Całkiem niezły ten szefuńcio.
Jo: Ej, ostrożnie z takimi w mojej obecności.
L [widzi smutną minę Any]: Co się stało Ana? Zrobiłam coś nie tak?
A: Nie, nie, wręcz przeciwnie. Wielkie dzięki za pomoc.
Jo [biegnie w stronę baru]: No to czas to opić, co?
[Smutna Ana idzie w stronę drzwi i z rozrzewnieniem patrzy za don Fernando, zauważa do Jennifer i podchodzi do niej]
Je: Ciężko jest pożegnać się z czymś z czym wiązaliśmy jakieś nadzieje, co?
[Ana ze smutkiem kiwa głową]

By Ustronianka:

Scena F&A na korytarzu
Fernando: Czasami rano wchodzę do pokoju moich dzieci i patrzę jak śpią.
Ana: Wyglądają na takie niewiniątka.
F: Tak. Są świetni.
A: Są cudowni. Nie wiedziałam, że przychodzi pan oglądać dzieci jak śpią.
F: Wiele rzeczy jeszcze pani o mnie nie wie.
A: Wszystko w porządku? Z panem? W porządku?
F: Tak. To znaczy nie. Nie miała pani kiedyś takiego uczucia, że robi z siebie pośmiewisko?
A: Bardzo często.
F: A najgorsze jest to jak się przypomina wszystko, co się zrobiło i się zastanawia, jak można było stracić głowę dla takiej głu... miałem powiedzieć głupiej nadzei, ale to było coś dobrego, tylko, że teraz czuję się jak kretyn
A: Niech pan tak nie mówi. Czasami bardzo czegoś chcemy, cierpimy, bo tego nie mamy, a potem się okazuje, że to, czego najbardziej potrzebujemy mamy bardzo bliziutko, obok i nie zdajemy sobie z tego sprawy.
F: To dobra rada, dziekuję.
A: Nic nie dzieje się bez przyczyny. Ale może lepiej niech pójdzie pan już spać, bo z problemami najlepiej się przespać.
F: Tak, dobranoc.
A: Dobranoc.
F: Dziękuję. Dziękuję za to uczucie, którym darzy pani moje dzieci.
A: Nie ma o czym gadać.
F: Muszę pani to powiedzieć, wszystko by się tu posypało, gdyby pani nie było.
A: Niech pan tak nie mówi.
F: Pani jest panią tego domu. Tzn.. przepraszam, chciałem powiedzieć, że..
A: Rozumiem, rozumiem, spoko.
F: Moje dzieci i ja jesteśmy bardzo dumni i szczęśliwi, że panią mamy.
A: Dziękuję.
F: Przepraszam.
A: Proszę.


Scena F&A w bibliotece
F: Na zebranie do szkoły pójdzie mój tata.
A: To już lepiej.. a i jeszcze chciałam zapytać o tego dentystę od drutów Licis (Alicii).
F: Aaa ortodonta. Niech pani ją umówi na wizytę i z nią pójdzie.
A: Tak, tylko chodzi o to że..
Bruno: Proszę pana, pańska walizka jest już gotowa.
F: Dziękuję.
A: Ooo wyjeżdza pan sobie czy co czy ... przepraszam.
F: Jadę do Malinalco, ale muszę skończyć kilka ważnych spraw tutaj, także przepraszam, ale..
A: Więc nie ma czasu, żeby porozmawiać o Nando, prawda?
F: Co się dzieje z Nandem?
B: Proszę pana. Muszę wstąpić po panią Isabelę o 12.
F: Przepraszam Ana, ale nie mogę się teraz tym zająć, muszę...
A: Dokończyć ważne sprawy..
F: Właśnie!
A: Dobrze, udanej zabawy i dobrej podróży.
F: Dziękuję. Powierzam pani dzieci. Isabela i ja wrócimy za parę dni.
A: Tak jak mówiłam... dobrej zabawy.


I ode mnie

Rozmowa Any i Fanny niby o Leonie
A [wchodzi do pokoju Fanny]: Przyszłam ci pomóc, ale widzę, że jesteś bardzo zadowolona.
F: Ach, Anna, bo Leon… Nigdy się tak nie czułam.
A [z bananem na gębie myśląc wiadomo o kim]: Wiem.
F: Uwielbiam z nim rozmawiać przez telefon.
A: Ja też.
F: I szczerzę się jak głupia jak tylko widzę, że on dzwoni.
A: Ja też, tylko popatrz.
F: Ty też? A z kim?
A: Bo mi się udziela szczęście innych. Cieszę się, że jesteś taka szczęśliwa.
F: Muszę codziennie pięknie wyglądać. Pomóż mi wybrać coś super.
A: Ja? [Fanny zaczyna oglądać ciuchy, a Ana sobie myśli o don Fernando] Jak to możliwe, że tak lubię rozmawiać przez telefon z don Fernando.

Rozmowa Any i Jennifer o don Fernando
[Ana i Jennifer siedzą na nowej kanapie w swoim domu]
J: Tylko na taką mnie było stać, używaną.
A: Nie jest używana tylko z wystawy. Zresztą nieważne, ważne że w ogóle coś mamy.
J [super podekscytowana]: Lepiej powiedz mi co się wydarzyło wczoraj?
A: Nic i wszystko naraz. Rozumiesz?
J: Co ci powiedział szef?
A: Ach, różne rzeczy. Że on i dzieci są ze mnie dumni, że jestem panią tego domu. [zachwyt u Jennifer] Że są rzeczy, których o nim nie wiem.
J: A ty co mu powiedziałaś?
A: A ja oczywiście jak zawsze musiałam paplać co mi ślina na język przyniesie i powiedziałam mu, że być może to czego on potrzebuje jest bliżej niż mu się wydaje.
[kolejny radosny jęk ]
J: No nieźle, prosto z mostu.
A: Ale chyba nie załapał. Zresztą był zajęty myśleniem o Loli.
J: Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że don Fernando ci się podoba.
A: Zaczekaj, zaczekaj. [Ana robi małą przerwę, ale przecież nie będzie okłamywać najlepszej przyjaciółki } Tak, podoba mi się. Podoba mi się. Ale to jest niemożliwe. Ach, jakie to wszystko skomplikowane.
J: Ja tam nie widzę w tym nic skomplikowanego.
A: Jak to nie? To jest mój szef, ojciec dzieci, którymi się opiekuję. Ma niby dziewczynę, która jest prawdziwą zołzą, a poza tym jakby nie było ja też mam chłopaka.
J: Wydaje mi się, że zanim zaczniesz się zastanawiać czy podoba ci się don Fernando musisz się porządnie zastanowić czy na pewno kochasz Johnny’ego.

Leon i Fanny u Leona
[Leon i Fanny wbiegają do pokoju/mieszkania Leona]
F: O kurczę, ale leje.
L: Ale przynajmniej było fajnie.
F: Fantastycznie. Tylko nie sądziłam, że tak zmokniemy.
L: W takim razie witam w moich skromnych progach.
F: Tutaj mieszkasz?
L: Majordomus i pokojówki przyjdą za chwilę. [Leon widzi minę Fanny] Co? Bogata panienka doznała szoku, bo się dowiedziała, że nie wszyscy mieszkają w rezydencjach tak jak ona?
F: Nie chciałam cię urazić, Leon, przepraszam.
L: To ja ciebie przepraszam. Czasami wyłażą moje kompleksy.
F: Może troszkę. Ale masz rację, ja jestem dziewczynką z bogatego domu przyzwyczajoną do luksusów.
L: A ja posłańcem.
F: Superutalentowanym, który niedługo skończy studia. I do tego świetnie rysujesz.
L: Szkoda, że nie mogę z tego wyżyć.
F: Na razie nie, ale przecież dopiero zaczynasz życie na własny rachunek. I do tego nikt ci nie pomaga, a to jest naprawdę godne podziwu.


Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 20:30:44 16-07-14, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelle
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 46423
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:25:36 17-07-14    Temat postu:

ODCINEK 13

[Ana i próby bliźniaków wywinięcia się od szkoły]
[Bliźniaki udają, że krzyczą z bólu - nie rozróżniam ich kurczę, więc będą numerki… LOL]
A: Co wam jest?
1: Źle się czujemy.
A: Obydwoje?
1: Przecież jesteśmy bliźniakami.
A: Co im może być?
Sebas: Wczoraj też kiepsko wyglądali.
A: W takim razie uciekaj, żebyś się nie zaraził, zresztą późno już. [Sebas wychodzi z pokoju salutując] Nie jestem generałem tylko twoją nianią. [zwraca się do bliźniaków] Macie temperaturę?
1: Czuję, że mam gorączkę.
2: Ja też.
A: Dobra, poczekajcie, pójdę po termometry.
[Ana wraca z termometrami]
A [wkładając chłopakom termometry pod pachę]: Dobra, z 5 minutek i będziemy wszystko wiedzieć.
[z korytarza dobiega głoz Luz]
L: Ana! Ana! Ana! [Luz wpada do pokoju] Nie mogę znaleźć plecaka.
A: Pewnie jest w pokoju do odrabiania lekcji. Chodź, poszukamy. [do bliźniaków] Zaraz wracam.
[Ana wraca do pokoju bliźniaków, bliźniaki nadal wyją z bólu]
A: Ach nie mogę was słuchać jak tak cierpicie. [Ana podchodzi i wyciąga jednemu termometr] No już dobrze, kochany, wszystko w porządku. Jesteś rozpalony. [Podchodzi do drugiego] Ty też?
2: Nie musimy iść dzisiaj do szkoły, prawda?
1: Mamy temperaturę.
A: Trzeba zadzwonić do pediatry i do waszego taty. Poczekajcie chwilę. Wszystko będzie w porządku.
[Ana wraca do pokoju bliźniaków]
A: Zaraz będzie lekarz, pewnie da wam zastrzyk na obniżenie gorączki.
1: Zastrzyk???
A: Tak. Albo czopek. No w każdym razie szybko wam zbije temperaturę. A teraz jeszcze lodowata woda, stary sposób.
2: Ana! Ana! Ana!
[Braciszek się zrywa z łóżka i podbiega do Any]
1: Wybacz, wybacz, ale my tak naprawdę nie jesteśmy chorzy.
A: Jak to nie jesteście chorzy naprawdę?
2: Podgrzaliśmy termometry lampą.
A: Tak nie można! I tak czy inaczej dostaniecie zastrzyk!
1: Nie, nie, żadnych zastrzyków, proszę!
A: Nie możecie mi robić takich rzeczy! Tak nie można!
[Bruno woła Anę, bo dzwoni don Fernando]
A: I co ja teraz powiem waszemu tacie?
2: Że już nam lepiej!
A: Ależ mądrala z ciebie. Nie można robić takich rzeczy. Za karę tydzień bez tego urządzonka, na którym ciągle gracie. Cały tydzień. A teraz ubierać się, bo idziecie do szkoły. Jasne?
1: Ale…
A: Żadnych ale… Jak sobie pościeliliście tak się wyśpicie. Ubierać się!

[Fernando oddzwania do domu po tym jaka Ana dzwoniła do niego w sprawie bliźniaków]
A: Okazuje się, że to był fałszywy alarm.
F: Jak to fałszywy alarm?
A: Bliźniaki podgrzały termometry lampą.
F: Co? Jak to możliwe, że pani się dała nabrać?
A: Bo zaczęłam się o nich martwić, zresztą to długa historia, a skoro pan jest taki zajęty to…
F: O czym pani mówi?
A: Cóż, nie chcę panu przeszkadzać skoro pan taki zrelaksowany.
F: Nie rozumiem, dobrze się pani czuje?
A: Ja? Oczywiście, że tak.
F: A rozumiem, pani też podskoczyła temperatura.
A: Proszę się ze mnie nie śmiać, bo ja się naprawdę zmartwiłam. Zresztą to chyba nie mnie podskoczyła temperatura, co? Życzę miłej zabawy z panią Isabelą!
[Wściekła Ana rozłącza telefon]

[Scena z ciastem }
[Ana nerwowo przechadza się po kuchni pijąc jakiś napój]
Manuela: Nie chcę się wtrącać, ale dobrze się czujesz?
A: Ja? Ależ fantastycznie! Zwłaszcza, że mam takie świetne picie energetyzujące. [Ana z wściekłością stawia kubek na stole] Co więcej, chcę… Nie, nie chcę, muszę ci pomóc. [Ana podciąga rękawy, chwyta za wałek i SRU wałkiem w ciasto, za chwilę chwyta za nie i zaczyna ugniatać]
Bruno: Ana, wybacz, że się wtrącam w nieswoje sprawy, może nie chcesz nam nic powiedzieć, ale… może troszkę spokojniej?
[Ana cały czas wyżywa się na cieście]
A: Nie mam ochoty na spokój!!!
B: Może, może… Chodzi o to, że Manuela i ja zauważyliśmy, że [SRU wałkiem w ciasto]…. że [znowu wałek w ruch] … że [tym razem ciasto dostało z ręki]…
M [zniecierpliwiona]: Bruno, streściłbyś się! Zauważyliśmy twoją reakcję jak ktoś odebrał telefon Fernanda.
[Wściekła Ana rzuca ciastem o ladę]
A: Pani Isabela? Eee tam, to nic takiego, tylko po prostu się nie spodziewałam, że odbierze telefon przyszła dziewczyna szefa. [Ana mówi wściekła cały czas znęcając się nad ciastem, patrzy na Bruno] Czy może obecna? [Bruno milczy] Bruno?
B: Nie wiem.
[Ana jeszcze trochę ugniata ciasto i zrzuca je na ladę z dużej wysokości]
A: No, gotowe. [Bruno i Manuela patrzą na siebie nieco przestraszeni] Co?

[Rozmowa Any i Fernanda w kuchni]
[Ana rozmarzona wspomina miłe chwile w towarzystwie Fernando i nie zauważa jak on wchodzi do kuchni]
F: Ana?
A [nadal super rozmarzona]: Tak, Fernando?
F: Ana?
A [zauważa Fernando i przerażona zrywa się z miejsca]: Ach, don Fernando, przepraszam, przepraszam. Czasem widzę różne rzeczy i słyszę głosy i…
F: Spokojnie, nie ma problemu. Proszę usiąść.
A: Przepraszam.
F: Nic się nie stało. Znowu nie może pani spać?
A: To już się zwyczaj zrobił.
F: Mój chyba też. [Fernando siada] Unika mnie pani odkąd wróciłem.
A: Ja?
F: I nadal mi pani nie wyjaśniła dlaczego się pani wcześniej rozłączyła.
A: Ja? Rozłączyć rozmowę z panem? Oczywiście, że nie! Aaa, bo prawie mi telefon wypadł. Proszę wybaczyć, wiem że mówiłam ostrym tonem, ale to przez tą temperaturę u bliźniaków.
F: Proszę się nie martwić. Teraz bardziej mnie martwi Fanny.
A: Chodzi o Isabelę.
F: Wiem i niestety będę musiał porozmawiać z moją córką.
A: Koniecznie, jutro może będzie pan miał czas, a teraz może mógłby pan ją ucałować.
F: Dzieci polubiły te pani całusy.
[Ana oblizuje usta, bo chce pokazać Fernando, że się pobrudził kawą czy co on tam pił]
A: Proszę pana?
[Fernando robi wielkie oczy, bo na zgoła nieco inne skojarzenie]
F: Tak?
A: Wąsiki się panu zrobiły.
F [wyciera twarz chusteczkę]: Przepraszam.
A: Nie, nie, ja już lepiej pójdę do łóżka. Dobranoc. Zabiorę sobie herbatkę.
F: Tak, tak.
[Ana wstaje i idzie w stronę drzwi]
A: Niech pan ucałuje Fanis.
F: Tak, tak. Dobranoc.
[Ana wychodzi z kuchni, Fernando idzie do pokoju Fanny i za chwilę rozlega się jego krzyk przeszkadzający Anie w rozebraniu się Ana biegnie do biblioteki]
F: Jak to możliwe, że o tej porze jeszcze jej nie ma?
A: Przed chwilą z nią rozmawiałam i za chwilę będzie, tylko że…
F: Nie, nie, nie… Jak to możliwe, że pani nie wiedziała, że ona jeszcze nie śpi?
A: Cóż, widziałam samochód Fanny, a że szanuję jej prywatność to… Ach, proszę pana, prawda jest taka, że nie zauważyłam, że wyszła…
F: W porządku, w porządku… Ale już ja jej powiem do słuchu jak wróci!
A: Proszę pana, niech pan oddycha.
[wchodzi Bruno]
B: Proszę pana, Fanny już wróciła.


Ostatnio zmieniony przez Shelle dnia 15:13:12 17-07-14, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Televisa Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin